Orleański sen | rozdział 5

    Kiedy przypatrzył się bliżej miejscu, w którym się znaleźli, zauważył, iż na końcu drogi znajdują się schody w dół, które prowadziły pod budynek kończący ulicę. Razem z Daikim, który nie mógł przestać się uśmiechać, obaj zeszli po nich aż na wąski korytarz. Przeszli przez drewniane drzwi i zaraz znaleźli się w wielkiej, podziemnej sali, wypełnionej po ściany tańczącymi ludźmi, kolorowymi lampami oraz głośną, dudniącą muzyką.

    Aomine chwycił szybko dłoń Kise i pociągnął go na parkiet. Chłopak miał tylko chwilę, zanim zaczął tańczyć, aby ocenić owe miejsce. Znaczną część towarzystwa, które znajdowało się w pomieszczeniu stanowili mężczyźni, ale nie znaczyło to, że kobiet nie było w ogóle. Wręcz przeciwnie, to one zdawały się robić największe zamieszanie i zmieniać co chwilę partnerów, niekiedy też partnerki, z którymi tańczyły. Blondyn zauważył też obszerny blat barowy, który ciągnął się przez prawie całą długość przeciwległej ściany. W rogach stały też stoliki oraz skórzane kanapy na nieznacznych podwyższeniach, ale to parkiet stanowił dominującą część pomieszczenia.

  Ryota nachylił się do ucha partnera, ściskając mocniej jego ramię, dając mu znak aby się pochylił. Gdy mulat to zrobił, śpiewak wykrzyczał:
— To miejsce jest świetne, Aominecchi! — Po czym całkiem dał się ponieść muzyce, wirując z Daikim wokół innych par.

Ciemnoskórego rozpierało szczęście, dlatego nie potrzebował wiele, aby wczuć się w muzykę i skupić swoje myśli na tylko i wyłącznie tej jednej osobie, z którą tańczył. Czuł się wspaniale, tak, jak za dawnych lat, kiedy nic nie liczyło się tak, jak jego nocne wypady z kumplami do klubów.
Angażował w taniec każdy swój mięsień, starając się skoordynować wszystko w jeden, szalony rytm, jaki nadawała niewielka orkiestra w głębi stali. Inne pary wokół nich kręciły się podobnie, a stwarzały je zarówno pary damsko-męskie, jaki i mięsko-męskie oraz damsko-damskie. Dla tamtych ludzi najważniejszą rzecz stanowił taniec do utraty tchu, a nie preferencje seksualne innych. To był również jednym z powodów, dla których Aomine wybrał tamten klub. Nie musiał się tam martwić o swoją reputację czy zniesmaczenie innych. Mógł być w końcu sobą, z osobą, na której ostatnimi czasy strasznie mu zależało, dlatego zamierzał to wykorzystać. Przetańczyli tak ze sobą kolejne kilkanaście utworów.
   Jakiś czas później, rytm, granej przez zespół, muzyki zdecydowanie zwolnił, a na scenę wyszedł niziutki, wystraszony chłopak, który drżącymi rękami złapał mikrofon i zaczął śpiewać, najlepiej jak umiał, utwór The Four Seasons „Can't take my eyes of you”. I chodź debiut nie szedł mu najlepiej, nikt w pomieszczeniu nie zwracał na to uwagi. Tancerze zwolnili, kontynuując, lub podeszli odpocząć do baru. Kise, słysząc piosenkę oraz nieczysty wokal, zatrzymał się na chwilę, tym samym zmuszając do tego Aomine. Patrzył chwilę na młodego śpiewaka, z szerokim, pełnym zrozumienia uśmiechem. W końcu przylgnął do torsu Daikiego, oparł głowę na jego ramieniu i szepnął mi do ucha:
— Sam tak kiedyś zaczynałem.
  Po czym spojrzał mu w granatowe oczy i postanowił pomóc nieco młodzikowi, śpiewając razem z nim tak, że tylko ciemnoskóry był w stanie go usłyszeć.
— You're just too good to be true, can't take my eyes of you...

   Daiki objął w talii swojego partnera i przycisnął do siebie jeszcze mocniej. Sam, aby wsłuchać się w jego czysty, delikatny i cichy głos, pochylił się tak, że oparł policzek o jego głowę, jednocześnie napawając się zapachem, jakim ten emanował. Czuł się jak zaczarowany, otumaniony przez wszystkie swoje zmysły, które działały o wiele intensywniej, niż zwykle. Nie mogąc się powstrzymać, zaczął błądzić dłońmi po plecach blondyna, gładząc je delikatnie.
  Marzył, aby ten wieczór nigdy się nie skończył.

   Ryota miał wrażenie, że lada moment rozpłynie się pod wpływem dotyku mężczyzny. Chłopak był wrażliwy na wszelkie muśnięcie. Był pewien, że jego, i tak już rozgrzana, skóra, płonie w miejscach, naznaczonych rękami wyższego. W miarę, jak Daiki coraz bardziej sobie poczynał, głos Kise zaczął drżeć, a śpiew był przerywany płytkimi oddechami. Jasnowłosy miał wrażenie, że oszalał. Wtulił się w zagłębienie ciemnej szyi i zaciągnął się zapachem drugiego mężczyzny. Zaspokojony, ale i pragnący więcej ucałował jego jabłko Adama, nadal wdychając cudowną woń.

— Kise... — wymruczał nagle Aomine, nie wiedząc nawet, co chce powiedzieć.
Jego serce waliło nieznośnie szybko, pompując krew nie tam, gdzie potrzeba. Zagryzł dolną wargę i tylko wzmocnił uścisk, w jakim trzymał blondyna. Nie miał pojęcia, co się z nim dzieje, ponieważ nigdy wcześniej niczego tak intensywnego nie doświadczył. Co prawda, w przeszłości spotykał się z wieloma kobietami, jak i mężczyznami, jednak wszystkich z nich zostawił za sobą, nie oglądając się za siebie, nie mogąc nigdy zaznać przy nich prawdziwego szczęścia. Tymczasem przy Ryocie, każdy jego dzień wydawał się niezwykle jasny i pełny.
  Czuł, że jeśli dalej tak pójdzie, Kise nie pozostanie dla niego obojętny. Nie pozostanie w jego pamięci jako przelotna znajomość, a ktoś znaczenie, znacznie więcej.  I trochę się tego bał.

   Ryota jęknął z aprobatą, kiedy ich ciała znalazły się jeszcze bliżej siebie. Wszelkie nieśmiałości i obawy, nie tyle prysnęły, co przestawały mieć przy nim znaczenie. Daiki działał na blondyna jak magnes. Nie wiedział, co chciał powiedzieć, sam nawet nie wiedział, czy byłby w tej chwili w stanie mu odpowiedzieć, więc jedynie przejechał nosem po jego policzku i mruknął cicho:
— Hm?

— Nie pozwól mi odejść, gdybym tego chciał — poprosił.
Wtulił twarz w jego szyję, aby następnie ugryźć blondyna w wystający obojczyk. Aomine chciał w ten sposób jakoś go naznaczyć. Aby choć przez ten jeden wieczór, nietrwały, zaczerwieniony, subtelny ślad jego zębów zdobił jasną skórę i dawał jasny sygnał ewentualnym rywalom, iż Ryota już kogoś ma.Ten krzyknął zaskoczony, kiedy delikatna powłoka została naruszona i sapnął, próbując uspokoić narastające pożądanie. To, co powiedział do niego granatowooki, coś w nim poruszyło. W tej jednej chwili Daiki wydał mu się bezbronny i całkowicie przed nim, i tylko przed nim, odkryty. Prawdziwy w stu procentach.
   Blondyn wplótł delikatnie palce w ciemną czuprynę, zmuszając ciemnoskórego do nawiązania z nim kontaktu wzrokowego i, opierając swoje czoło o jego, odpowiedział szczerze:
— Nie pozwolę. — Po czym zetknął ich usta w subtelnym pocałunku.

   Aomine zdusił w sobie jęk, kiedy ciepłe i przyjemnie wilgotne wargi Kise przylgnęły do jego własnych. Poczuł, jak nogi się pod nim uginają, a dłonie zaczynają drżeć. W tamtej chwili czuł, że zaczyna się uzależniać. Do reszty pochłonięty przyjemnością płynącą z tej prostej pieszczoty, postanowił pogłębić pocałunek. Delikatnie, tak, aby nie spłoszyć Ryoty, naparł językiem na jego usta. Ten uchylił je przed nim, dzięki czemu Daiki mógł poczuć jego smak. Nie miał pojęcia jak, ale ten, w jakiś magiczny sposób, przywodził mu na myśl arbuza. Subtelna słodycz oraz dyskretna świeżość sprawiały, że zapomniał o bożym świecie. Zaczął delikatnie poruszać językiem, muskając nim ten blondyna. Jednocześnie nie dbał o to, czy może aby lekko się nie zapędza, i wsunął dłonie pod sweter Kise, aby móc chociaż przez jedną, upojną chwilę poczuć jego skórę, która podobnie jak usta, była rozgrzana i nader wrażliwa na dotyk, co wyczuł poprzez gęsią skórkę, która towarzyszyła jego opuszkom palców w wyprawie po każdym najmniejszym fragmencie powierzchni, pod którą niespokojnie wrzała krew.

   Blondyn sapnął wprost w usta ciemnoskórego. Doznania, jakie towarzyszyły wraz z tańczącymi ze sobą językami, uderzyły go z podwójną siłą. Miał wrażenie, że traci zmysły, chociaż te, były nad wyraz wyostrzone, stymulowane przez poczynania Daikiego. Poczuł, jak świat wokół niego zaczyna wirować. Miał problemy z ustaniem na własnych nogach. Gdyby nie fakt, że znajdował się w silnych ramionach, które ciasno go oplatały, osunąłby się na podłogę. Pod wpływem tej zmysłowej chwili, niewiele myśląc, dał się ponieść swoim pragnieniom.
  Zaabsorbowany dotykiem na swoich plecach, oraz wyjątkowo namiętnym pocałunkiem, zacisnął swoje ręce mocniej i lekko ciągnąć partnera za włosy, poderwał się, wskakując mu na biodra, ciasno oplatając je nogami. Aomine zamruczał gardłowo, przesuwając ręce na pośladki Kise, i gdyby nie tłum, który zaczął gwizdać oraz bić im brawo, zapewne na tym by nie poprzestał. Niższy uśmiechnął się tylko i oderwał z trudem od mężczyzny mówiąc:
— Idziemy stąd?

— A dokąd byś chciał, złotko? — wyszeptał tylko Daiki, uśmiechając się seksownie.
Czuł, iż nawet, gdyby blondyn zażyczył sobie w tamtej chwili wycieczkę na Malediwy, spełniłby jego zachciankę z rozkoszą. W końcu chłopak zsunął się z jego bioder, jednak wciąż stali bardzo, bardzo blisko siebie, patrząc sobie w oczy, więc bez problemu mógł wyczuć jego zapach, który pod wpływem atmosfery jakby zgęstniał, stając się jeszcze bardziej kuszący, niż normalnie.

— Nie wiem. Tutaj chyba nie możemy zostać... — odparł, sugestywnie wlepiając swoje miedziane ślepia, w granatowe, wpatrzone w niego niemal z głodem, oczy. Złote tęczówki zdawały się dużo teraz ciemniejsze i groźniejsze, niż rano. Blondyn nieświadomie przygryzł wargę i objął rękami szyję ciemnoskórego — Chyba, że chcesz — wyszeptał.

— Na pewno nie w takiej chwili — odpowiedział Aomine, by zaraz dwuznacznie poruszyć brwiami.
Zrobił to, aby choć trochę rozładować napięcie między nimi, gdyż czuł, że jeszcze chwila, a obaj rzucą się na siebie, nie zważając na ludzi wokół. Udało mu się to, gdyż Kise parsknął śmiechem pod nosem, czerwieniąc się nieznacznie. 
     Wychodząc z klubu, Daiki przepuścił w drzwiach Ryotę, a sam odwrócił się jeszcze na chwilę do tłumu ludzi, którzy ciekawsko spoglądali w ich stronę, aby unieść dwa kciuki dłoni w górę, wywołując tym samym salwę śmiechu wśród nich.

— Głupek! — powiedział zaczepnie Kise, łapiąc go za rękę. Prowadził go w stronę, gdzie zaparkowali samochód, zaskoczony, iż pamięta drogę. Kiedy dotarli do nowiuśkiego Forda, Daiki rzucił się na niego, przyciskając mocno do auta. Ryotę przeszył dreszcz, kiedy jego tył zetknął się z zimną blachą maszyny. Gdy jego partner zaczął mocniej napierać swym ciężarem na blondyna, ten położył mu dłonie na torsie i, odpychając nieznacznie, przerwał na chwilę, próbując złapać oddech.
— Aominecchi, nie tutaj — zaśmiał się, sapiąc głośno.

   Aomine westchnął tylko cierpienniczo i już ostatni raz pocałował partnera w usta, tym razem jednak o wiele łagodniej, niż wcześniej. Chwilę później pędzili opustoszałą autostradą, a Kise zastanawiał się, czy Daiki próbuje właśnie ustanowić nowy rekord prędkości w pokonaniu dwudziestu kilometrów, które dzieliły ich od Nowego Orleanu, a tym samym hotelu Midorimy. Nie rozmawiali ze sobą, ponieważ każdy z nich skupiał się na tym, co miało się wydarzyć. Kiedy zaś zatrzymali się już na parkingu pod budynkiem, Aomine wystrzelił z samochodu, aby jak najszybciej wręcz wywlec z niego Ryotę, zamknąć zamki i trzymając go za rękę, poprowadzić za sobą ku wejściu do hotelu. Na dworze zaczęło się ściemniać, a wokół nie było ani jednej żywej duszy, co nieco zaskoczyło Daikiego, ponieważ o tej porze zwykle wciąż gromadzili się tam mieszkańcy budynku. Jednak w tamtej chwili nie zaprzątał sobie tym głowy. W końcu miał o wiele ważniejszą sprawę do załatwienia.

   Drogę dzielącą ich od apartamentu, pokonali błyskawicznie i choć starali się zrobić to cicho, non stop towarzyszyły im salwy śmiechu i dźwięki obijania się nawzajem o ściany korytarzy. Daiki wyjął z kieszeni klucze, drżącą ręką, próbując otworzyć drzwi. Kise czekał, obserwując go rozbawiony. Aomine rzucił blondynowi zniecierpliwione spojrzenie i przekręcił zamek. Gdy tylko to się stało, wciągnął go gwałtownie do środka, zamykając z trzaskiem drzwi. Nie dając śpiewakowi czasu na nic, przyszpilił go do nich, całując łapczywie bladą szyje. Nie musiał długo czekać, aby z satysfakcją usłyszeć ciche jęki, które właściciel starał się stłumić. Kise wczepił palce w muskularne ramiona ciemnoskórego, automatycznie odchylając głowę w bok, dając mu tym samym większe pole do popisu.

   Daiki naznaczał szyję oraz dekolt chłopaka mokrymi pocałunkami, od czasu do czasu decydując się zassać na skórze, tworząc malinkę, lub po prostu ugryźć ją lekko. Już dawno nie czuł się tak rozpalony, jak w tamtej chwili. Zwykle, kiedy uprawiał z kimś seks, nie liczył się z odczuciami drugiej osoby, skupiając się tylko na własnej przyjemności. Nie potrafił więc w racjonalny sposób wytłumaczyć swojego nagłego napadu altruizmu, podczas którego w owej chwili to dawanie czegoś od siebie Kise było dla niego najistotniejsze. Kiedy uznał, że chłopak jest już dość naznaczony ciemno-czerwonymi plamami na swojej jasnej skórze, przeniósł swoje spragnione usta z powrotem na jego chętne wargi. Całowali się, podczas gdy każdy z nich robił przy okazji coś innego. Aomine wsunął swoje chłodne dłonie pod sweter chłopaka, tak jak zrobił to w klubie, i począł nimi masować jego plecy, z czasem zsuwając ręce na lędźwia oraz pośladki. Kise za to starał się ze wszystkich sił powstrzymywać jęki, które zalegały mu w gardle, a w między czasie odpinać guziki od koszuli partnera. W końcu, po nie lada wysiłku, udało mu się wykonać swoje zadanie do końca, a pomięty materiał odsłonił ciemny, umięśniony tors.
— Łóżko… — mruknął niewyraźnie Aomine, czując, że już dłużej nie jest w stanie powstrzymywać swoich żądz, które w każdym momencie szalały w nim coraz bardziej, co można by porównać do rozszalałych fal uderzających o skały.
   Kise przytaknął tylko cicho, dlatego Daiki chwycił jego dłoń, wpierw ucałowawszy każdą z wystających w niej kostek, łącznie z nadgarstkiem, po czym delikatnie pociągnął blondyna za sobą. W pokoju panował mrok, jedyne źródło światła stanowił blady blask księżyca, wpadający do pokoju poprzez duże okiennice na wprost od nich, toteż Aomine znając dokładnie rozkład mebli w swoim apartamencie, czuł się zobowiązany poprowadzić swojego gościa, aby ten nie wpadł na żaden z nich. 
    
    W końcu dotarli do ogromnego łóżka, które stało mniej więcej w połowie pomieszczenia. Ciemnoskóry popchnął Kise, a ten upadł na nie z cichym westchnięciem. Daiki jednak, zamiast również na nie opaść, podszedł do obszernej komody po przeciwległej stronie pomieszczenia. Następie uruchomił stojący na niej gramofon, który już po chwili zaczął uwalniać z siebie dźwięki nastrojowej muzyki. Mężczyzna uśmiechnął się do siebie, ciesząc się w duchu, że już wcześniej zdążył nastawić tę płytę. Dopiero, gdy poczuł, że spełnił już wszystkie potrzebne mu do działania szczegóły, zsunął z ramion koszulę, którą wcześniej rozpiął mu już Ryota i rzucił się na łóżko, wprost na, zasłuchanego w muzykę płynącą z gramofonu, blondyna.

   Mężczyzna przyjął go ochoczo, zaciskając na opalonej szyi swoje ramiona. Zbliżył swoją twarz do ciemnoskórego i wpatrując się w niego nieprzerwanie, zaczął składać drobne, krótkie, lecz rozkoszne pocałunki, znacząc kolejno twarz mulata. Twarz, nos, linie szczęki, broda i w końcu usta. Przejechał zachęcająco językiem po górnej części podniebienia wyższego, co było całkowicie zbędne, ponieważ ten i tak od dłuższego czasu tylko się wstrzymywał. 
  Jasnowłosy nigdy nie czuł się tak pewnie przy kimkolwiek i kiedykolwiek, a jednocześnie przy nikim nie bał się tak bardzo, że zrobi coś nie tak, narażając się na dezaprobatę ze strony Daikiego. Dostrzegając jednak ostre, namiętne spojrzenie, śledzące jego poczynania z niewiarygodnym napięciem, pozwolił sobie na dalszy krok. Przez moment przez jego głowę przeszła myśl, że patrzy w lustro, bo mógłby przysiąc, że spogląda na partnera dokładnie tym samym wzrokiem. Sięgnął, drżącą od stresu i podniecenia, dłonią, do paska spodni Aomine i rozpinając go, całował łapczywie. Zsunął materiał na tyle, na ile pozwalała mu pozycja w jakiej się znajdował i jęknął głośno zaskoczony, gdy Daiki włożył kolano między jego nogi, celowo stymulując, i tak już pobudzone, wybrzuszenie na spodniach Kise. Ryota nie wiedział jak, ale gdy wydobył z siebie stęknięcie, ciemnoskóry jeszcze bardziej pogłębił pieszczotę, całkowicie przejmując inicjatywę.

  Kiedy Kise znajdował się już na granicy, wijąc i jęcząc pod dotykiem Daikiego, ten zaprzestał wszelkich czynności i odsunął się od chłopaka. Miał ogromną ochotę doprowadzić łaknącego go Ryotę na szczyt, ale nie zamierzał robić tego tak szybko. Czuł, jak jego podniecenie rośnie z każdą chwilą i sprawia, że jego majtki stają się ciaśniejsze, dlatego zsunął z siebie spodnie, aby mieć choć trochę więcej luzu. Zrzucił je z łóżka na podłogę, razem ze skarpetkami swoimi i chłopaka, które gdzieś w dzikim szale zsunęły im się ze stóp, ani na moment nie przestając obserwować Kise, który leżał przed nim z zachęcająco rozłożonymi nogami i rozkoszną miną, wyrażającą rozpacz.
   Aomine uśmiechnął się drapieżnie, następnie pochylił i zawisł nad blondynem, rękoma popierając się po obydwu jego stronach. Wciąż jednak go nie dotykał, tylko uważnie patrzył wprost w złote, szkliste oczy.
— Poproś — polecił mu, doskonale wiedząc, o czym tamten myśli.

    Ryota jęknął desperacko i podniósł głowę, chcąc wpić się u usta znajdującego się nad nim mężczyzny i warknął niezadowolony, gdy ten odsunął się w tym samym czasie, uniemożliwiając mu to. Blondyn zrobił tak jeszcze kilka razy, doprowadzając się niemal do szaleństwa, gdy mu się to nie udawało. Z biegiem jego prób, na usta Aomine wypływał pełen satysfakcji uśmiech. Jasnowłosy miotał się chwilę w agonii, zdolny jedynie wydyszeć imię mulata. Ten złączył ich usta tylko na moment, tak, że niższy nie zdążył pogłębić pieszczoty.

— No, Ryota, przecież wiesz, co robić — mruknął mu do ucha, przytrzymując jego nadgarstki.

— Proszę, Aominecchi — wykwilił, zanim zdążył ugryźć się w język.

— Świetnie — pochwalił blondyna Aomine, ponownie układając się wygodnie na jego piersi. — Widzisz? To nie takie trudne — wymruczał cicho, a następnie polizał płatek ucha Kise, który znajdował się naprzeciw jego warg. 
   Czując ciepłe powietrze owiewające lewy bok jego twarzy, Ryota westchnął przeciągle i uniósł biodra nieznacznie w górę, pragnąc ściągnąć na swój mały problem całą uwagę Aomine. Ten, dokładnie wiedząc, co robić, pogładził prawą dłonią sterczące sutki chłopaka, manewrując ręką pod swetrem, który ten wciąż miał na sobie, a następnie zjechał nią powoli, w dół, poprzez jego mostek, brzuch, podbrzusze, aż do granicy, jaką wyznaczały spodnie. Szybko rozprawił się z każdym zabezpieczeniem, jakie utrudniało mu ściągnięcie ich z Ryoty, co też zaraz uczynił. Pociągnął za ich rozpiętą krawędź i zsunął je razem z majtkami na wysokość kolan śpiewaka. Następnie przygryzł delikatnie fragment jego ucha, a dłonią zaczął pieścić jego męskość.
   Z przyjemnością wsłuchiwał się w symfonię jęków, którą tworzył dla niego Kise, co jakiś czas na przemian przyśpieszając i zwalniając szybkość oraz intensywność ruchów ręką. Powoli stawały się one coraz chaotyczniejsze, ponieważ Daikiemu trudno było skupić się wystarczająco na wykonywanej czynności. W uszach dudniła mu krew, w nozdrza wdzierał się ostry, połączony z lekką wonią potu, zapach blondyna, a jego myśli krążyły tylko wokół jego osoby.

   W tym samym momencie, kiedy gramofon zaczął wygrywać kolejną piosenkę, Aomine odszukał, chwytające ostatnimi resztkami sił powietrze, usta blondyna, zduszając jego jęki i westchnienia w swoich odpowiedniczkach. Splótł ich języki ze sobą, jednocześnie doprowadzając dłonią swojego partnera do orgazmu, który rozlał się po jego ciele nagle, w spazmach rozkoszy, które pozostawiły za sobą mroczki w jego oczach i zawroty głowy, tak, że przez chwilę nie wiedział, gdzie się znajduje. Mężczyzna nie potrafił pozbierać myśli. Jedyne, czego był pewien, to tego, że bynajmniej nie był to sen. Jego ciało nadal przechodziły przyjemne, wręcz zniewalające, dreszcze przyjemności.

    Gdy doznania blondyna nieco opadły, a on sam był już w stanie oddychać bardziej miarowo, otworzył, przymrużone dotąd, oczy i tym samym napotykał dziki wzrok, wciąż niezaspokojonego Daikiego. Dopiero teraz, gdy umysł Kise był nieco bardziej przejrzysty i rzeczywistość, wspomagana spojrzeniem granatowych oczu, zaczęła do niego docierać, chłopak zarumienił się obficie. Nie oznaczało to jednak, że wszystkie emocje opadły i na tym poprzestanie. Czując na sobie intensywność ciemnych tęczówek, znowu odczuł, jak robi mu się gorąco. W tamtym momencie jego ego było miło połechtane faktem, że działa tak na Aomine.
    Jasnowłosy przyssał się do ust Daikiego, wymieniając się z nim elektryzującym pocałunkiem i korzystając z chwili dekoncentracji, obrócił go na plecy, mając w planach lekką zemstę. Usadowił się wygodnie na kroczu ciemnoskórego i przejechał palcem po jego torsie, oblizując lubieżnie wargi.
— Poproś — przedrzeźnił go przesłodzonym głosem i uśmiechnął szeroko, poruszając nieznacznie biodrami, co wywołało ciężkie sapnięcie u ciemnoskórego.
     
     Aomine nie zamierzał dać tak łatwo za wygraną i poddać się woli blondyna, ponieważ to on, nie Kise, był panem sytuacji. Tak więc, gdy do głowy wpadł mu kolejny pomysł na małe urozmaicenie zbliżenia, zaraz postanowił wydrążyć go w życie i choć przez chwilę pozwolić zdominować się Ryocie, który w tamtej chwili uśmiechał się słodko, będąc pewien, iż Daiki nie panując nad sobą, zrobi w tej chwili wszystko. Niestety, a może i stety, miał już w tym dość doświadczenia, aby potrafić choć w części panować nad swoimi żądzami, które czasami dawały o sobie znać w najmniej odpowiednich dla niego momentach, do czego już przywyknął.
— Proszę — jęknął przeciągle, powstrzymując złośliwy uśmiech, aby ten nie zdradził jego zamiarów.
   Widząc niepewność w oczach Kise, który chyba nie do końca wierzył, iż ten spełnił jego rozkaz niemal od razu, poruszył niecierpliwie biodrami.
— Błagam, Ryota... — wymruczał gardłowo. — Zrób coś ze mną. To twoja wina, że tak na mnie działasz.
  
   Z ogromną satysfakcją obserwował, jak policzki partnera zaczyna rozpalać czerwień, widoczna wyraźnie w bladej łunie światła księżyca. Ryota zgrabił się nieco, próbując opanować narastające zawstydzenie. Coś w jego głowie mówiło mu, że nie może być tak kolorowo, z drugiej strony, jeśli mężczyzna nie kłamał, naprawdę nieludzkie byłoby przeciąganie. Dotychczasowa pewność siebie prysnęła niczym przysłowiowa bańka mydlana. Blondyn jednak nie chciał się tak łatwo poddać i zapytał, nie do końca tak stanowczo, jakby tego chciał, nie bardzo świadom, że zaczął się nerwowo wiercić.
— N-na przykład co?

— Ehh, Ryota, Ryota... — westchnął Aomine, całą siłą woli powstrzymując parsknięcie, kiedy widział, jak blondyn staje się nerwowy i niepewny, choć bardzo starał się sprawiać odwrotne wrażenie. — Skarbie, zrób cokolwiek, ale nie kręć się tak. To boli — skarcił go delikatnie, dalej ciągnąc swoją farsę. — Chcesz propozycji? Naprawdę mam ci wyliczać, co chciałbym, abyś w tej chwili zrobił? — mruknął, uśmiechając się nieco mrocznie.
    Miał bogatą wyobraźnię, więc w każdej chwili mógł wymyśleć coś równie wulgarnego, co ekstrawaganckiego, dlatego liczył, że samym swoim nieugiętym wyrazem twarzy sprawi, że Kise odpuści sobie wszelkie próby dominacji nad nim. Przynajmniej tego jednego wieczora.

   Blondyn starał się coś odpowiedzieć. Rozglądał się nerwowo po pomieszczeniu, chcąc uniknąć spojrzenia Aomine, które przeszywało jego osobę. W końcu wyszedł mu na przekór i nawiązał z nim kontakt wzrokowy. Pełen frustracji, zacisnął mocno wargi
— Jesteś okropny — podsumował go, chowając twarz w dłoniach. Był tak zawstydzony, że nawet końcówki jego uszu zrobiły się czerwone, piekąc potwornie. „Czy to w ogóle jest normalne, że człowiek się tak rumieni?” – niedowierzał w myślach. Kiedy usłyszał ciepły śmiech Daikiego, dodał speszony: — Okropny, okropny manipulant.

— No już, już, przynajmniej próbowałeś — odparł łagodnie i wysunął się spod Kise. Widząc jego zaczerwienione policzki i nadąsaną minę, znów się roześmiał, po czym przyciągnął blondyna do siebie i pocałował w czoło.
— Następnym razem ty będziesz mógł dominować — obiecał mu, choć tak naprawdę nie zamierzał do tego dopuścić. Widząc jednak, iż rozchmurzył tym trochę partnera, powalił go z powrotem na poduszki i zaczął całować z uczuciem, dłońmi gładząc i ściskając na zmianę jego sutki. Jednocześnie zaczął ocierać się swoją wypukłością o biodra partnera, czując, że jego kontrola też ma granice, których powoli zaczyna doświadczać. Westchnął cicho z przyjemności, a chwilę później oderwał się od ust Kise, oparł swoje czoło o jego i patrząc mu prosto w oczy, zadał pytanie, którego odpowiedzi, szczerze mówiąc, nie był całkowicie pewien:
— Mogę kontynuować?

    Jasnowłosy chciał uciec wzrokiem w bok, jednak nie potrafił. W tym jednym spojrzeniu tkwiło zbyt wiele uczuć, aby powstrzymać się od prób odczytania ich wszystkich. Trochę się bał. Z doświadczenia wiedział, że nie każdy dba o tę osobę na dole, wyładowując na niej swoje żądze. Mimo wszystko, nikt nigdy nie dał mu takiego upojenia, jak mulat chwilę temu, w dodatku mężczyzna zaliczał się do zupełnie innej kategorii. Ryota wiedział, że Aomine jest inny. Czuł to całym sobą, aż za dobrze. Sam fakt, że pytał o coś takiego, dawał Kise do zrozumienia, że o niego dba. W końcu zakrył usta zewnętrzną stroną dłoni i odparł podenerwowany:
— Tylko... — Przerwał na chwilę, oddychając głęboko. — Daj mi chwilę, jak już będziesz... — urwał zażenowany. Gdyby nie to, jaki wpływ miał na niego mężczyzna, zirytowałby się, że nie mógł nawet dokończyć przy tym człowieku zdania. — N-no wiesz...
— Nie musisz się o to martwić — odpowiedział Aomine i delikatnie, z uczuciem, jakby na potwierdzenie swoich słów, obdarzył blondyna pocałunkiem w usta, przypominając na nowo, jak silne jest pożądanie, którym pałali do siebie nawzajem. Daiki, chcąc jak najbardziej go rozluźnić, pomógł mu zdjąć sweter, tak więc chwilę później mógł już napawać się widokiem całkiem roznegliżowanego Ryoty pod sobą. Perfekcyjnie zbudowane ciało, z zarysowanymi subtelnie, w odpowiednich miejscach, mięśniami, sprawiało, że przez chwilę nie mógł zarówno zaczerpnąć powietrza, jak i przełknąć śliny. Nie chciał sprawiać wrażenia „wygłodzonego”, jednak nie miał pewności, co do tego, jak wtedy wyglądał. 
   Niepewnie zwilżył spierzchnięte wargi językiem, po czym przyłożył czuły organ do piersi blondyna, wywołując tym samym jego ciche westchnięcie. Zachęcony, począł wyznaczać mokre ścieżki, niekiedy pozostawiając również malinki, na piersiach oraz brzuchu. Ryota na przemian jęczał i chichotał, wciągając spazmatycznie powietrze. Już wcześniej zdążył na nowo się podniecić, ale dopiero teraz usiłował zwrócić uwagę ciemnoskórego na swoje krocze, który ten celowo i skutecznie unikał. Nie musiał na nie spoglądać, by doskonale zdawać sobie sprawę, jak działa na chłopaka.

  W końcu, uznawszy, iż Kise dość się rozluźnił, Aomine sięgnął jedną dłonią do szafki nocnej obok, z której z pierwszej szuflady wyjął niewielką buteleczkę z przeźroczystym płynem w środku. Odkręcił ją i wylał sobie odrobinę na dłoń. Zaraz potem roztarł substancję między obie swoje ręce, a do ich nozdrzy dostał się wyrazisty zapach migdałów. W międzyczasie uklęknął i podsunął jego biodra na swoje uda. Prawą dłonią rozsunął jego pośladki i przesunął dwoma palcami po całej długości jego rowka, niepostrzeżenie wbijając je w niego. Kise nie spodziewał się tak nagłego ruchu, toteż krzyknął, zaskoczony i spiął się lekko, jednak nie trwało to długo, ponieważ już po chwili jednostajnego ruchu palców przyzwyczaił się do niego, rozpoznając znajome uczucie wypełnienia.
  Drugą ręką Daiki sięgnął zaś do swoich bokserek, aby móc rozetrzeć lubrykant i po swoim członku, by zapewnić kochankowi jak najmniej bólu na początku. Uznał, że może wyjąć palce i zastąpić je czymś zdecydowanie większym, kiedy Ryota zaczął nabijać się na nie sam i jęczeć coraz głośniej. Zrobił to więc jednym, płynnym ruchem, tak, aby nie musieć przygotowywać blondyna od nowa. Zaczął wsuwać się w niego centymetr po centymetrze. Jego wnętrze było tak gorące i ciasne, że musiał przygryźć z całej siły swoją dolną wargę, aby nie zagłębić się w nim do końca od razu. Jednak, gdy w końcu mu się to udało, wymruczał tylko coś niezrozumiałego pod nosem, pochylając się nad dyszącym ciężko Kise i ponownie napierając na jego wargi. Dał mu całkiem długą chwilę, aby ten mógł przyzwyczaić się do jego męskości w sobie, całując go leniwie.
   W pewnym momencie, nadal tkwiąc w bezruchu, wyszeptał tylko wprost w jego usta:
— Jest dobrze, Ryota?

   Jasnowłosy zamknął mocno oczy, starając się nie zapomnieć o łapaniu oddechu. Nie rozumiał dlaczego, ale to, że Daiki wypełniał go w tej chwili, sprawiało, iż był szczęśliwy. Uczucie było tak silne, że blondyn niemal nie czuł lekkiego szczypania w okolicach obecnie naruszanych przez członka partnera. Oparł dłoń o umięśniony tors Aomine i przytaknął ciężko.
— U-uhm. Nie boli. — Towarzyszący mu przy tym uśmiech zerwał resztę pohamowań, jakie mulat do tej pory starał się utrzymać.

   Ciemnoskóry zaczął się poruszać, uprzednio złączając ich usta w rozpalającym pocałunku. Starał się znaleźć czuły punkt wewnątrz, aby obdarzyć śpiewaka większą przyjemnością, natrafiając na jego prostatę, więc co rusz zmieniał nieco kąt poruszania się, jednocześnie zaczynając przesuwać dłonią po jego nabrzmiałości. 
   Kise stękał cicho, nie potrafiąc skupić myśli na niczym innym, niż mężczyźnie nad nim. Nagle jego ciało wygięło się w łuk, a złotooki krzyknął, wręcz pisnął, zaskoczony zniewalającą go przyjemnością. Mimowolnie wbił paznokcie w ciemne ramiona, rozrywając ich skórę.

   Daiki uśmiechnął się zwycięsko, po czym przyspieszył ruch swoich bioder, sam sapiąc cicho. Intensywność pachnieć była tak zagęszczona, że Ryota nie nadążał nabierać powietrza między jednym krzykiem, a drugim. Z szeroko otwartych ust zaczęła ciec mała, wilgotna stróżka śliny, której Aomine nie omieszkał zlizać, zanim ponownie wpił się w wydatne, różowe usta. Czując, że jest już na skraju, przestał onanizować partnera oraz zwolnił znacznie ruchy bioder, chcąc jak najdłużej rozwlec w czasie przyjemność, jakiej obaj doznawali. Już jakiś czas nie uprawiał z nikim seksu, dlatego w tamtej chwili strasznie ciężko było mu się powstrzymywać. Tak więc mógł sobie tylko pogratulować silnej woli, kiedy wprowadził swoją myśl w życie.
   Oddychał ciężko przez nos, ponieważ usta miał zajęte wargami oraz językiem jęczącego blondyna. Niestety, dostarczana w tym momencie przez niego dawka tlenu była zbyt mała. Kręciło mu się w głowie, dlatego rozdzielił ich usta, uwalniając tym samym westchnięcia i piski Ryoty. Nabierał teraz powietrze przez buzię, wciągając je głęboko w płuca, a następnie wypuszczając, jednocześnie drżąc i mrucząc cicho.
    Blondyn, zauważając znaczną zmianę tempa, uniósł z trudem nogi, sycząc przy tym z bólu, i oplótł nimi biodra Aomine. Ten sapnął, zamykając oczy i przyciskając swoją skroń do policzka blondyna. Poruszał się powoli, płynnie, i intensywnie, sięgając w głąb wnętrza kochanka, tym samym, znajdując się pod odpowiednim kątem, drażniąc jego prostatę. Dłońmi przytrzymywał mocno jego biodra i raz po raz przyciągał do siebie, gdy w niego wchodził. Czuł, że Kise będzie mieć w tym miejscu siniaki na bladej, delikatnej skórze, ale to tylko sprawiało, że uśmiechnął się lekko. W końcu, był to tylko kolejny ślad, jakim naznaczał jego ciało. W końcu, czując wyraźnie każdym milimetrem swojej rozpalonej męskości, jak mięśnie w ciasnym, gorącym wnętrzu chłopaka zacieśniają się na nim jeszcze bardziej, a on sam krzyczy w rozkoszy, jednocześnie wbijając paznokcie głęboko w jego łopatki i ściskając jego biodra w uścisku nóg tak mocno, że niemal nie mógł oddychać, jęknął długo i przeciągle, zatapiając zęby w barku blondyna. Nie chciał dochodzić w nim, jednak nie był w stanie się powstrzymać. Ciepło w jego podbrzuszu skumulowało się w członku, zapewniając mu najlepszy orgazm, jakiego w życiu doznał. Z kącików zaciśniętych powiek popłynęły mu łzy, a on przez kolejną chwilę nie był w stanie nabrać oddechu, dusząc się w przyjemności.

  Po dłuższej chwili bezruchu, w jakim trwali oboje, w końcu zaczął oddychać. Wszystkie myśli odpłynęły gdzieś w dal, pozostawiając jego umysł dryfujący w pustce. Teraz, kiedy pożądanie odeszło, czuł, że mężczyzna pod nim, również dławiący się powietrzem, jest dla niego wszystkim. Delikatnie wysunął się z niego, aby za chwilę paść w jego ramiona bezsilnie. Kiedy nieco ochłonął, podsunął swoje ręce pod jego plecy i przytulił mocno, całując jednocześnie. Poczuł, jak po odrętwiałych łopatkach spływa mu na plecy krew, ale nie obchodziło go to specjalnie.

    Upojony blondyn pozwolił Aomine, aby ten wtulił go w swój opalony tors, gdyż sam nie był w stanie choćby kiwnąć palcem. Pierwszy raz od dłuższego czasu nabrał minimalną, potrzebną jego organizmowi dawkę tlenu, biorąc bardzo głęboki wdech. Ucieszył go fakt, że powietrze to, wręcz przesiąknięte było wonią kochanka. Wreszcie udało mu się unieść nieco głowę i oprzeć wygodnie smukłe dłonie, o klatkę piersiową Daikiego. Nie potrafił wyrazić jak bliski stał się dla niego ten drugi, jeszcze nie tak dawno temu poznany, człowiek. Popatrzył na niego spod wieńca długich, gęstych rzęs i pocałował go długo oraz leniwie, nie spiesząc się wcale. Naszła go pewna myśl i zachichotał cicho, odrywając wargi od ciemnoskórego.
Spotykając się z pytającym spojrzeniem granatowych oczu, odparł rozbawiony:
— Mam nadzieję, że nie wyrzucą mnie z pracy, za umawianie się z klientami.

— Skoro o tym mowa... To ja mam nadzieję, że Midorima nie wywali mnie z hotelu za przespanie się z jego oczkiem w głowie wśród pracowników — odparł Aomine, jednak w przeciwieństwie do blondyna, zaczął myśleć o tym całkiem poważnie. Po ostatniej ich rozmowie przecież sam przekonał się, jak bardzo Kise cenny jest dla właściciela dobytku. W tamtej chwili czuł się przez to, jakby zabrał nadopiekuńczemu ojcu jego jedyną córeczkę.

— O czym ty mówisz, Aominecchi? — roześmiał się perliście, nie zdając sobie sprawy z tego, jak wiele znaczy dla właściciela hotelu. — A jak już mówimy o tym — odparł, wykonując niekontrolowany ruch dłonią, wskazując na nich oraz pokój. Zaciął się zdając sprawę z tego, co chce powiedzieć i spalił buraka. — Może to zabrzmieć bardzo płytko, ale nigdy w życiu nie przeżyłem czegoś takiego — burknął, spuszczając wzrok.

Daiki uśmiechnął się i odparł, żartując:
— Oj, nie ładnie tak zgrywać dziewicę, Kise.

Blondyn uderzył go ostrzegawczo pięścią w pierś, przybierając na twarzy ciemniejszy kolor i nadął policzki.
— Dobrze wiesz, o co mi chodzi!
— Oczywiście — oświadczył z powagą. — Musimy uprawiać seks częściej.

— Rany, Ahominecchi — odparł wesoło i cmoknął go szybko, nawet nie starając się ukryć zawstydzenia. Zaraz jednak zmartwił się nieco i spytał niepewnie:
— Myślisz, że… mógłby cię za to wyrzucić? Znaczy szef — dodał, aby nie było żadnych nieścisłości. — W końcu to twój przyjaciel.

— Matko, nie mam pojęcia, co temu glonowi strzeli do łba — westchnął ciężko z miną cierpiennika. — Ale myślę, że chyba mnie nie wywali... Co najwyżej trochę ponarzeka i mu przejdzie. A może w ogóle się nie dowie, jeśli horoskop mu nie sprzyja — dodał konspiracyjnym szeptem i ze śmiechem sturlał się z torsu Kise na miejsce obok, tak, że blondyn w końcu mógł zaczerpnąć powietrza pełną piersią.  Po chwili zorientował się, że jest nieco ubrudzony na brzuchu nasieniem kochanka, więc po prostu chwycił jedwabisty materiał kołdry i starł z siebie blado-białą substancję, to samo z resztą robiąc chwilę później z podbrzuszem Ryoty.
— Hmm... Rano będą musieli zmienić pościel. — Wzruszył tylko ramionami.

— Po tym, co właśnie zrobiłeś z kołdrą, na pewno się dowie — zauważył blondyn. Obrócił się na bok, chwycił rękę Aomine i wyciągnął ją, jak najdalej się dało, po czym położył ją sobie pod głowę, układając wygodnie. Uśmiechnął się niewinnie i spytał, niby od niechcenia:
— Aominecchi, dużo miałeś przede mną mężczyzn?

   Aomine, słysząc pytanie blondyna, zakaszlał i rozszerzył oczy w zaskoczeniu. Nikt nigdy nie zapytał go o nic takiego i nigdy nie sądził, iże w ogóle ktoś chciałby to wiedzieć, dlatego nie szczędził sobie w przebieraniu partnerami, jeśli ci praktycznie sami pakowali mu się do łóżka. Dyskretnie spojrzał w stronę Ryoty, który używając sobie jego ręki jako poduszki, wpatrywał się w sufit ze spokojnym wyrazem twarzy.
   Albo nie obawiał się odpowiedzi, albo po prostu świetnie grał, a Daiki obstawiał w tamtym momencie to drugie. Nie wiedział, jakiej odpowiedzi spodziewał się blondyn, ani w jakim kontekście zadał swoje pytanie, dlatego postanowił postawić na szczerość. Chciał, żeby nie było pomiędzy nimi nieporozumień.
— Miałem... dość sporo. I parę kobiet — palnął. — Ale z żadnym z nich nie byłem na poważnie — dodał. Dopiero po chwili zorientował się, jak mogło to zabrzmieć w uszach Kise, dlatego zdecydował się ratować sytuację, jak tylko umiał:
— To znaczy...! Nie zależało mi tylko na seksie...! Nie, czekaj, zależało, ale tak naprawdę to bardziej oni naciskali, a teraz to... — zaczął się plątać. — Jeny, co za cholerne pytanie! — jęknął w końcu i nieco nachmurzył. — Po prostu chodzi mi o to, że do ciebie czuję co innego, Kise. Może i popełniłem w życiu parę błędów, ale to wszystko było przed tobą... Zanim zrozumiałem, że może być coś więcej, niż zaspokojenie jedynie siebie i swoich pragnień.

   Niższy poczuł, jak ściska mu się żołądek. Z początku myślał, że to lekkie ukucie zazdrości, jednak szybko poprawił się, iż był po prostu bardzo szczęśliwy. Nie wiedział czemu, ale w tym momencie zachciało mu się płakać. Obrócił się na bok i dotykając policzkiem ramienia Daikiego powiedział, uśmiechając się delikatnie:
— Więc, będę takim twoim nowym startem, dobrze?

— Dobrze — zgodził się ciemnoskóry i cmoknął blondyna w usta. I chociaż nie chciał psuć tego sielankowego nastroju, wrodzona ciekawość kazała zapytać i jemu:
— A ty ile osób miałeś przede mną?

— Nie ma mowy, że po czymś takim ci powiem — odparł zażenowany Ryota, teraz obracając się na brzuch, schował w swojej żywej poduszce twarz. Jak miał się po czymś takim przyznać, że liczył wszystkich swoich kochanków?

— Huh? To nie fair! — zaprotestował Aomine.
Zmarszczył brwi i pochylił się nad kochankiem, szepcząc mu do ucha:
— No dalej, Ryotaaa, powiedz mi. Nie będę zły — skłamał gładko, choć już, teraz, sama świadomość tego, że chłopak kiedykolwiek z kimkolwiek wcześniej się całował, nie mówiąc już o uprawianym stosunku, sprawiała, że powstrzymywał się przed zaciśnięciem dłoni w pięści ze złości.

— Ugh. — Wzdrygnął się Kise, czując ciepły oddech na karku.
Przywołał sobie obraz wszystkich poprzednich kochanków i uśmiercił ich w myślach za to, że przez nich musi się teraz spowiadać. Nie omieszkał też popełnić w wyobraźni samobójstwa za to, że w ogóle zaczął ten temat. Przewrócił złotymi oczami, czego Aomine i tak nie mógł zobaczyć, i wyjęczał załamany:
— Dwunastu.

— Ehrm... Cóż... — odchrząknął tylko.
Nie wiedział, co powinien powiedzieć, a najchętniej przemilczałby tylko wypowiedź Kise, odwrócił na bok i poszedł spać. Z jednej strony był na siebie zły, w końcu miał więcej kochanków niż Ryota, a mimo to był wściekły i sfrustrowany jednocześnie, kiedy w myślach pojawiał mu się obrazek blondyna w chociaż jednych, obcych, zdecydowanie nie jego, ramionach.
   Nie potrafił sobie tego wytłumaczyć, ani zrozumieć. Zamknięcie tematu w takiej chwili prawdopodobnie spowodowałoby szkody w ich dalszej relacji, a może nawet całkiem jej rozpad, a na to nie mógł pozwolić. Zacisnął więc zęby i zebrał się w sobie.
— Mogę spytać, czy ich kochałeś?

— Nie — odpowiedział srogo, niemalże od razu. — Jeden z nich... — Blondyn urwał, starając się jakoś to ubrać w słowa. — Dałem się nieźle wrobić. — Zaśmiał się nerwowo, chcąc rozluźnić atmosferę. — Wtedy myślałem, że to będzie coś poważniejszego, ale szybko mnie z tego błędu wyprowadził — zakończył.
    Tak na prawdę jasnowłosy nigdy nie zaznał prawdziwej miłości, a los chciał, że do tej pory nie spotkał żadnej osoby, która by mu ją pokazała. Jedyne doświadczenie, jakie mógł zyskać, równało się z tym, że musiał po prostu dawać sobie nadzieję i starać się zaufać ewentualnym adoratorom. Odwrócił się tyłem do Aomine, przysuwając plecami do niego.
— Zawsze byłem naiwny w takich sprawach — dodał, wtulając się w wysuniętą rękę.

— To, że chciałeś wierzyć, nie czyni cię naiwnym — powiedział cicho Daiki.
Historia blondyna strasznie go poruszyła i w tamtej chwili miał wrażenie, że po tym, co usłyszał, przejął na siebie nieco bólu Kise, ponieważ jego serce zaczęło nieznośnie uciskać go w piersi. Wszystko to stanowiło tylko kolejny dowód na to, że chłopak był dla niego kimś znacznie więcej, niż przelotnym kochankiem na jedną noc. W przeszłości niechętnie rozmawiał z innymi o sobie, tworząc między nimi, niemal od chwili poznania, mur, który był zwykle główną przyczyną wielu nieporozumień i rozstań.
   Zadziwiającym było to, że Kise już dawno ominął ten mur, nie zniechęcając się nim.
— Przepraszam Ryota — wydusił z siebie w końcu to, co stanęło mu w gardle, a chciał powiedzieć już na samym początku. — Przepraszam, że nie mogliśmy poznać się wcześniej.

   Śpiewak odwrócił się przodem do niego, zaskoczony. Nie potrafił uwierzyć, że Daiki naprawdę powiedział coś takiego, z monstrualnie wyczuwalną w jego głosie skruchą. Starał się sobie wmówić, że tylko się przesłyszał, ale spoglądając w pełne smutku oraz poczucia winy, granatowe oczy, tylko zderzył się z, walącą do ciężkich, zamkniętych na kilka spustów drzwi, którymi było serce Kise, prawdą.
   Miodowe tęczówki zeszkliły się od napływających do nich nieuchronnie łez, a ich właściciel rzekł ochrypniętym od nich, łamiącym się głosem:
— Hej, nie przejmuj się — pocieszył Aomine, chociaż to on zaczynał cicho łkać. — Dobrze, że w ogóle się spotkaliśmy, prawda?


1 komentarz:

  1. Hej,
    wspaniały rozdział, ej Aoimine pozwól dominować Kise ;) było bardzo gorąco, a ta frustracja że był w czyiś innych objęciach, a ciekawe jak Midorima zareaguje...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń