Orleański sen | rozdział 18

Kise oparł się głową o stół, czując, jak ulatuje z niego energia życiowa. Westchnął, nadal czując palące go rumieńce.
-Kobieta z werwą....-odparł cicho, uśmiechając się pod nosem. -Ale widać, że to twoja mama, Aominecchi. Jesteście strasznie podobni pod niektórymi względami. -dodał śmiejąc się.

- Przepraszam za nią, już od początku czułem, że coś się szykuje - jęknął Daiki. Przysunął się bliżej swojego chłopaka i położył głowę na jego ramieniu. - I co konkretnie masz na myśli?

-Obydwoje jesteście zboczeni. -zażartował. Obrócił głowę tak, że opierał się lewym policzkiem i blat i mógł bezkarnie patrzeć w, znajdującą się kusząco blisko, twarz. -Już wiem, po kim masz tą bezpośredniość. -uśmiechnął się.

Mężczyzna parsknął śmiechem, przez chwilę nie mogąc się uspokoić. W tamtej chwili było mu tak cudownie lekko na sercu, że czuł się co najmniej tak, jakby unosił się kilka centymetrów nad ziemią.
- Dzięki! Ale masz rację. To ona mnie wychowała, dała sobie z tym radę sama, bo jest silną kobietą. Przez to mamy ze sobą coś więcej wspólnego, aniżeli tylko nazwisko, tak, jak w przypadku mnie i ojca - mruknął.

-To piękne, że jesteście ze sobą blisko, mimo takiego męża i ojca. -odparł śpiewak, myśląc o tej czystej relacji, jaką mulat dzieli z matką. Zmarszczył lekko brwi i spytał niepewny, czy chce usłyszeć odpowiedź.
-Co z nim? -widząc pytający wzrok Daikiego, dodał. -Twoim tatą.

- Sam nie wiem - burknął Aomine i odwrócił wzrok, spinając się nieco.  - Ostatnio się nie odzywał. I nie mam pojęcia, czy to dobry znak, a może wręcz przeciwnie. W każdym razie, teoretycznie, wciąż pracuję w jego kancelarii. Dlatego myślałem, żeby się zwolnić - przyznał.

Kise położył rękę na jego ramieniu, chcąc tym jakby dodać mu otuchy, chociaż sam tak na prawdę nie wiedział, kto jej potrzebował.
-Przeze mnie? -bardziej stwierdził niż spytał.

— Raczej dzięki tobie, skarbie — poprawił go Daiki i poczochrał po włosach. — To dla mnie trochę ciężkie, ponieważ przyzwyczaiłem się do pracy tam, ale przecież mogę znaleźć kolejną. Jestem zbyt dobry w swoim fachu, aby tkwić na bezrobociu.
Pochylił się i pocałował krótko Kise u usta, uśmiechając się przy tym delikatnie.
— Jestem ci wdzięczny — oznajmił szeptem. — Gdyby nie ty, nigdy nie pomyślałabym, że praca i pieniądze to w życiu nie wszystko.

Ryota, poruszony, przytulił się do mężczyzny, chowając twarz w zagłebieniu jego szyi. Nie mógł pojąć, za co kochanek może być mu wdzięczny. W porównaniu do niego, którego ten wspierał, ratował, czy nawet rzucał tą nieszczęsną pracę, Kise tylko przy nim był. Wiedział, że na tej płaszczyźnie, żaden z nich nie przekona drugiego do swoich racji, więc postanowił nie poruszać tego tematu. Przynajmniej narazie. W końcu to, że trwają przy sobie, w zupełności wystarczało. Śpiewak ucałował lekko skórę, w miejscu, w którym znajdowała się tętnica. Czując pod ustami plus mulata, który uderzał go prawdziwością istnienia osoby obok, westchnął i stwierdził pół żartem, pół serio.
-Mam na Ciebie zły wpływ, Aominecchi.

- Proszę cię, kto tu ma na kogo zły wpływ - zaśmiał się Aomine. - Przeze mnie ciągle zrywasz się z pracy, a Midorimę szlag trafia. Ale widać, tak już musi być, bo nie zamierzam dać ci spokoju - wymruczał gardłowo, po czym złapał ucho Kise, które znajdowało się na przeciw jego ust, w zęby i przygryzł je mocno, jednak nie aż tak, aby sprawić tym kochankowi ból. Ryota zacisnął wargi, starając się nie jęknąć, a Daiki ponownie się roześmiał, odsuwając nieco od niego i patrząc z czułością w głąb złotych oczu przed sobą.

Blondyn patrzył na niego zmieszany. Widać było, że coś go gryzie i walczy ze sobą, aby to powiedzieć. To, że nie odwrócił jeszcze wzroku było przejawem ogromnej determinacji. -Aominecchi, wspomniałeś dzisiaj...-przerwał, zmieniając szybko frazę. Zcisnął palce na materiale, i tak już pogiętej, koszuli, ściskając je mocno, aż nie pobielały. Bał się odmowy. Był za to na siebie zły, bo ufał Daikiemu i wiedział, że ten go nie zrani, ale mimo wszystko ogarnął go strach. Oczywiście odpowiedź nie musiała brzmieć "tak", mimo tego chciał, aby chociaż spróbowali.
-Skoro się tak deklarujesz...-odetchnął drżąco. - To może chciałbyś mieszkać razem ze mną? -spytał, czerwieniejąc na twarzy. Mulat patrzył na niego bez słowa, uśmiechając się nieznacznie.
-Nie mówię, że już!- zaczął nadawać zestresowany.-Nie musi być natychmiast. Jeśli nie chcesz to też zrozumiem...

- Hmm... - Aomine zaczął udawać, że się zastanawia, chociaż odpowiedź znał jeszcze za nim Kise w ogóle spytał. Ostatnimi czasy spędzali ze sobą strasznie dużo czasu, w efekcie czego każdy z nich naprzemian pomieszkiwał u tego drugiego, kiedy tylko nadarzyła się ku temu okazja. Przez to ciemnoskóry nie sądził, aby cokolwiek w ich relacji miało się zmienić po tym, jeśli rzeczywiście zamieszkali by już ze sobą razem, na stałe. No, może więzy ich łączące zacieśniłyby się jeszcze bardziej, chociaż on sam nie był pewien, czy jeszcze tak się da.
Przez te parę chwil, w których trzymał kochanka w niepewności, milcząc, Kise patrzył na niego z niepokojem, nerwowo ściskając jedną ze swoich dłoni na drugiej i ruszając nogą niepohamowanie.
W końcu Daiki uśmiechnął się szeroko i odparł, nie kryjąc swojego szczęścia oraz pewności, które zawarł w tonie głosu:
- Oczywiście, że bym chciał, skarbie.

Śpiewak odwzajemnił uśmiech, łapiąc ciemnoskórego za ręce. Patrzył chwilę na ich splecione palce, chcąc zapisać to sobie we wspomnieniach. Miało to dla niego charakter obietnicy, jak miał nadzieję, nierozerwalnej. Ocknął się po długiej przerwie i wlepił w szafirowe tęczówki swoje oczy, nie przejmując się łzami, które w nich utkwiły  Pod wpływem uroku spojrzenia kochanka, pochylił się i złożył na ustach Daikiego dokładny, pewny pocałunek, przepełniony euforią, dokładnie oddając tą pieszczotą swoje uczucia.

Aomine westchnął błogo w usta swojego chłopaka, po czym zawzięcie odwzajemnił pocałunek, dominując w nim kochanka całkowicie. Tamten splótł ręce na jego szyji, co ciemnoskóry postanowił wykorzystać. Objął w talii śpiewaka, po czym podniósł go i usadził sobie na kolanach, przytulając go przy tym mocno. Następnie wsunął dłonie pod jego ubranie i zaczął gładzić go nimi po plecach, wywołując pieszczotą dreszcze przyjemności.
- W takim razie może chciałbyś to jakoś uczcić? - spytał, kiedy już oderwali się od siebie.
Widząc łzy kochanka, pokręcił tylko głową, rozbawiony, i zaczął scałowywać mu je delikatnie z  policzków.

Kise zgarbił się, aby móc pocałować skroń mulata, po czym oparł swoje czoło o jego, zamykając przy tym oczy. Nie przestawał się uśmiechać. Pokręcił głową na boki, mówiąc mało przekonująco i gładząc śniade policzki dłońmi.
-Mieliśmy tego tutaj nie robić.

Aomine tylko mruknął coś sam do siebie, po czym przyciągnął podbródek chłopaka do siebie i pocałował go jeszcze raz, tym razem o wiele namiętniej niż przed chwilą. Prawą dłonią zaś zjechał po jego ubraniach od piersi, aż do krocza, odrywając się przy tym od spierzchniętych warg Kise i mrucząc:
- Spójrz mi w oczy i powiedz, że nie chcesz - nakazał, po czym rzucił kochankowi wyzywające spojrzenie, które aż wywoływało dreszcze erotyzmem od niego bijącym.

Ryota zrobił, jak mu nakazał, nie kryjąc się ze swoimi odczuciami. Zwilżył wargi, jakby chcąc sobie przypomnieć smak, pozostały po będących tam przed chwilą ustach kochanka. Przymrużył topazowe oczy, patrząc na mulata równie intensywnie, tyle że z pożądaniem. Odsunął rękę ciemnoskórego, od swojej strefy erogennej, zamykając ją w delikatnym uścisku i odparł niebezpiecznie, ochrypłym od emocji głosem.
-To...był cios poniżej pasa.

- Wiem. Ale muszę sobie jakoś radzić, nie?
Aomine wsunął dłonie pod koszulę kochanka i przejechał nimi po całym jego torsie sprawiając tym, że Kise odchylił się nieco do tyłu, opierając plecami o stół i wyginając przy tym kręgosłup z westchnieniem. Daiki uśmiechnął się i pocałował odsłoniętą skórę na mostku chłopaka, a następnie rozpoczął wędrówkę ustami po jego ciele, coraz wyżej i wyżej, docierając w końcu do szyi, a następnie żuchwy  śpiewaka, którą ugryzł. Ryota pisnął cicho z bólu, więc Aomine zrekompensował mu to liżąc tamto miejsce delikatnie.
Westchnął, kiedy jego chłopak przekręcił się na jego udach, bowiem te zdrętwiały mu już nieco. Przyciągnął więc Kise bliżej siebie i złapał go mocno za pośladki, podnosząc. Kochanek zrozumiał, co ten zamierza zrobić, dlatego wtulił się w szyję Daikiego, nie omieszkając zassać się tam i wgryźć w ciemną skórę w lubością, pozwalając się przy tym zanieść do pokoju mężczyzny. Aomine ułożył tam na łóżku blondyna, przeganiając przy tym drzemiącego tam kota, który prychnął, zły i uciekł z pomieszczenia, nie oglądając się za siebie.
Aomine zaczął powolnymi, zmysłowymi ruchami ściągać kolejne części ubrania swojego chłopaka, nie pozwalając przy tym na żadny zbyteczny kontakt, uśmiechając się tylko złośliwie, kiedy Kise próbował go pocałować, starając się zwrócić jego uwagę na swoje niezadowolenie.
Nie pocałowali się jednak, dopóki ciemnoskóry na to nie pozwolił. Ryota był już wtedy nagi i przywarł do niego całym ciałem, tak, jakby chciał zasłonić Daikim swój negliż.
- Hej, skarbie. Powiedz mi jeszcze, gdzie konkretnie chciałbyś, żebyśmy zamieszkali - sapnął w pewnym momencie Aomine, czerpiąc niebywała radość z tego, że może wrócić do tematu akurat w tym momencie.

Ryota starał się skupić na zadanym pytaniu, a nie błądzących po jego ciele rękach. W zebraniu myśli pomógł mu znacznie proces odpinania koszuli wyższego. Skupił się na rozpinaniu guzików, które jak na złość nie chciały ustąpić za pierwszym razem. Gdy w końcu się z nimi rozprawił, wysilił się, aby z jego gardła wydobył się głos, nie przeciągły jęk, kiedy Daiki wgryzł mu się pobudzająco w zagłębienie obojczyka.
-Konkretnie? Skąd mam wiedzieć? -wydyszał. -Do teraz nawet nie wiedziałem, czy chcesz, a ty pytasz gdzie. -zachichotał.
Zsunął z barczystych ramion koszulę, zaczynając przesuwać placami po, napiętej od tkwiących pod nią mięśni, skórze. Patrzył się na jego tors, co najmniej jakby był jego ulubionym daniem.
-Wszystko mi jedno, naprawdę. Ważne, żebyśmy byli razem. -odetchnął. Odrywając z trudem wzrok od klatki piersiowej mulata, spojrzał mu w oczy i pocałował inaczej, niż dotychczas. Nie walczył o dominację, tylko od razu wkomponował swój język, do ruchliwego organu kochanka, dając popis swoim umiejętnością, dodał pieszczocie odpowiedniej stymulacji i dynamiki. Jednocześnie przytrzymywał go delikatnie za kark, dociskając go w odpowiednim dla pieszczoty czasie, pogłębiając ją najmocniej, jak tylko się dało.

Aomine zaczął mruczeć gardłowo z aprobatą, przyciskając swoje ciało do ciała kochanka jak najmocniej. Tak, aby tamten mógł wyraźnie poczuć, jak na niego działa wszystko to, co robi. A robił przecież tak wiele. Pachniał. Dotykał.  Wzdychał. Oddychał szybko, łaskocząc go przy tym wydychanym powietrzem. Wszystkie zmysły Daikiego stały się zaostrzone i wrażliwe na każdą reakcję, lub odpowiedź na jego zachowanie, Ryoty.
Uwielbiał poznawać ciało swojego chłopaka na nowo. Utrwalać sobie układ jego alabastrowej cery, delikatnych mięśni oraz wystających kości, które tak uwielbiał naznaczać zębami. Chciał zapamiętać Kise w całości i nic nie mógł na to poradzić, bo blondyn za każdym razem działał na niego jak magnes.
Tak więc, kiedy śpiewak uległ mu w pocałunku, jednocześnie jednak biorąc w nim czynny udział, po raz kolejny, odkąd miał przyjemność z nim obcować,  jego żołądek ścisnął się gwałtownie, krew zaczęła krążyć jeszcze szybciej, a wypukłość, jaką miał w spodniach, stała się niemiłosiernie bolesna i ograniczona przez przylegający do ciała materiał. Zupełnie tak, jakby Kise wcisnął jakiś guzik, który wywołał te wszystkie reakcje jednocześnie.
Ciemnoskóry oderwał się po chwili od swojego chłopaka, aby móc nabrać powietrza. Oddychał wcześniej cały czas, ale dotleniał swoje płuca niesystematycznie i spazmatycznie, w efekcie czego te zaczęły go piec. Nagle poczuł się tak, jakby dostał gorączki. Zaczęła go piec cała twarz, dlatego wtulił ją w szyję Ryoty, aby choć trochę ją schłodzić. Nie omieszkał przy tym zrobić mu na niej kolejnych parę malinek, z czego był wewnętrznie ogromnie rad. Naznaczanie Kise było czymś, co zawsze sprawiało mu ogromną przyjemność i miał wrażenie, że chłopak również czerpie z tego zadowolenie.

Dyszący z odczuwalnej przyjemności Ryota, poczuł silny dreszcz ekscytacji. Miał wrażenie, że mimo ledwo łapanych oddechów, buzującej w jego żyłach krwii oraz głośnego, wyczuwalnego pod zebrami, dudnienia serca, jest lekki jak piórko i choć trzymany był w żelaznym uścisku, zdawał się unosić. Był tak strasznie, strasznie szczęśliwy. Niemal odpływał, a jednocześnie wyraźnie czuł i oddawał pieszczoty, jakimi był gorliwie obdarzany. Od odczuwalnego ciepła i poczynań Daikiego, które były jego powodem, nie potrafił się skupić, aby zadawać mulatowi równie potężne doznania. Sapnął donośnie, próbując wydobyć z gardła, napastowanego pocałunkami, głos. Jego jabłko Adama zadrżało, pod znaczącymi jego kształt ustami, gdy wychodził z niego słaby, rozechwiany od emocji, dźwięk.
-Aominecchi...-westchnął z trudem. -Chciałbym, ach! -urwał jękiem, gdy ciemnoskóry znów przyssał się do jego skóry. -Chciałbym czegoś spróbować. -odparł ciężko, starając się dobrać odpowiednio słowa. Szafirowe tęczówki wbiły się w jego jaśniejsze odpowiedniki, uderzając Kise elektryzującym, intensywnym, pytającym spojrzeniem. Kiedy brew wyższego powędrowała ku górze, blondyn szybko wyjaśnił.
-N-Nie chcę być na górze. Chcę tylko coś zrobić. -powiedział niewinnie, dokładając do zarumienionej twarzy więcej purpury. Aomine skinął tylko głową w geście rozumienia i wpatrywał się dokładnie w kochanka, lustrując co ten wyczynia. Warknął niezadowolony, kiedy niższy wyswobodził się z jego objęć, jednak nie odezwał się słowem, patrząc jak ten wyciąga coś z walizki. Z początku myślał, że będzie to tamten lubryka nt. Zdziwił się, gdy zobaczył w dłoniach Ryoty czarny krawat. Śpiewak podszedł do niego i, nie pytając o zgodę, obwiązał nim jego oczy, niemal z namaszczalną delikatnością.
 Z początku Daiki chciał zaprotestować, ale czując niespodziewany atak warg Kise na swoje, mruknął zadowolony. Blondyn dołożył do tego swoje chłodne ręce, którymi sunął po jego plecach, drapiąc delikatnie. Dla Aomine, to było zupełnie nowym doświadczeniem. Mimo iż jego kochanek dotykał go tak samo, jak za poprzednimi razami,  niewiedza i zainteresowanie, czym będzie następne miejsce, które musnie, sprawiały, że odczuwał je silniej, a towarzyszącą ślepocie ekscytacja, jeszcze bardziej to stymulowała.
Blondyn nastawił się na maksymalne spełnienie ukochanego, toteż robił wszystko co mógł, aby było mu jak najlepiej. Ciesząc się, że mulat nie ma prawa go zobaczyć, osunął się z jego kolan, klęcząc na podłodze.
-Nie lubię tego robić ustami. -powtórzył, jak kiedyś. Wiedział jednak, z poprzednich 'związków', że jest w tym bardzo dobry i chciał sprawić ciemnoskóremu przyjemność. Wrzucając z głowy obrazy nieprzyjemnych wspomnień związanych z takim rodzajem zaspokajania, w których duży udział miał Shougo, pochylił się powoli nad krokiem mężczyzny, zsuwając jego spodnie.

Aomine jęknął głośno i przeciągle, wyginając się przy tym gwałtownie w tył. Zacisnął mocno powieki i zagryzł wargę, czując na swojej rozpalonej męskości chłodne i wilgotne wnętrze ust Kise.
- Więc nie rób... Nie musisz - stęknął, czując, że zaczyna zatracać się w przyjemności, jaką sprawiał mu kochanek. Zacisnął przy tym dłonie w pięści, wbijając paznokcie w wewnętrzną część skóry. Jednocześnie, przecząc temu, co powiedział, rozsunął kolana na boki, ułatwiając Ryocie dostęp do swojego krocza.

-Ale chcę. -odparł ciężko, gdy miał chwilowo wolne usta. Mówiąc to uśmiechnął się delikatnie, widząc że jego decyzja nie była zła.
Chrząknął głośno, przygotowując się do tego, co zamierzał zaraz zrobić i wsunął sobie jego członka do gardła. Robił to bardzo powoli, a gdy cofał głowę, zaciskał mocno usta, by móc się na nim zassać. Nie przyspieszał ruchów. Wykonywał tę czynność we własnym, mozolnym, pobudzającym tempie.

Daiki westchnął cicho i rozluźnił, uspokojony zapewnieniem swojego chłopaka. Pozwoliło mu to się odprężyć i maksymalnie skupić na odczuwalnej rozkoszy, jaka rozchodziła się po jego ciele falami.
Wiedział, że nie powinien tego porównywać, ale Kise i tak był tym jego kochankiem, któremu zaspokajanie go ustami, i nie tylko, wychodziło najlepiej. Aomine przemknęło wtedy przez myśl, że jest tylko kolejna przyczyna tego, że tak szaleńczo uwielbia, kiedy dochodzi między nimi do zbliżenia.
Kiedy ruchy Ryoty po pewnym czasie stały się nico szybsze, ciemnoskóry poczuł, jak przechodzi go dreszcz. Już nie panował ani nad swoimi myślami, ani odczuciami, ani głosem, w efekcie czego w jego głowie pojawiła się błoga pustka, całe ciało boleśnie się napięło i drżało, a z gardła wydobywały się jęki zmieszane z pomrukami przyjemności.
Nie chciał ubrudzić blondyna, ani tym bardziej mimowolnie zmusić go do połknięcia swojego nasienia, dlatego w ostatniej chwili wyciągnął swojego członka z ust kochanka i doszedł na swoje podbrzusze, pomagając sobie dłonią. I choć w przypadku swoich byłych nigdy by tak nie postąpił, w tamtej chwili nadal pozostawał dla niego najważniejszy Kise.
Kiedy skończył, upadł na kolana tuż przed śpiewakiem i pocałował go delikatnie, z uczuciem.
— Dziękuję — wyszeptał mu w usta, gładząc swoją dłonią jego policzek.
Chciał, żeby Ryota wiedział, że docenia jego gest.

Śpiewak odwzajemnił pieszczotę, nieco mocniej, niż planował. Wszak reakcje ukochanego ogromnie go podnieciły. Nigdy się z czymś takim nie spotkał. Ta czynność zawsze wywoływała u Kise wstręt, jak nie obrzydzenie, jednak teraz cieszył się, że zdecydował się na ten krok. Uradował go widok, czerpiącego z tego przyjemność, Daikiego. Sam blondyn nakrecił się przez to bardziej, niż się tego spodziewał. Odsunął się subtelnie od mulata i zsunął powoli materiał, przepasający jego oczy. Ryota przygryzł wargę i spojrzał na wyższego z soczystymi rumieniami na policzkach .
-Przepraszam za to. -odparł unosząc trzymany w rękach materiał. -Nie chciałem, żebyś mnie widział. -szepnął zawstydzony, chowając nos w zagłębienie jego szyi. Dyszał głośno, starając się opanować pożądanie, które dosyć dotkliwie dawało o sobie znać.

— Nie przepraszaj — westchnął Aomine i pokręcił głową, przyzwyczajając oczy do światła. — Rozumiem, że tak ci było łatwiej, nie jestem bez uczuć — burknął, po czym, jakby pragnąć udowodnić tym swoją empatię, ponownie wbił się w usta kochanka, ciągnąc go za sobą na łóżko.
Kiedy Kise już tam leżał, jeszcze na chwilę odsunął się od niego, aby wyciągnąć z bagażu lubrykant. Wcześniej zapamiętał, gdzie kochanek go schował, więc tym prościej było mu go znaleźć. Jak najszybciej mógł, wrócił na łóżko. Ułożył się na plecach, po czym gestem zachęcił blondyna do tego, aby ten położył się na jego torsie. Wydawał się być jak w transie, dlatego, niewiele myśląc, natychmiast zrobił to, czego Daiki od niego oczekiwał, jednocześnie inicjując kolejny długi, namiętny pocałunek. Obaj byli już całkiem nadzy, więc ich ciał nie dzieliła żadna bariera. Aomine oddychał nieco ciężej, nie tylko ze względu na podniecenie, ale i fakt, że Ryota przygniatał mu sobą nieco klatkę piersiową. W żadnym razie jednak mu to nie przeszkadzało, bowiem taka pozycja na chwilę obecną była mu potrzebna. Objął ciało chłopaka i za jego plecami odkręcił buteleczkę z lubrykantem. Wylał odpowiednią ilość kleistego, pięknie pachnącego płynu na palce swojej prawej dłoni, którymi zaczął sunąć od lędźwi, aż do pośladków Kise, które rozsunął, aby mieć lepszy dostęp do wnętrza chłopaka. Jednocześnie drugą ręką wodził po plecach śpiewaka, drapiąc go, czy po prostu gładząc czule, aby ten się rozluźnił.

Niższy oddychał w miarę spokojnie i mruczał co jakiś czas, a kiedy palce mulata zaczęły naruszać jego wnętrze, sapiąc, wtulił się w opaloną szyje, spinając się lekko. Szybko przyzwyczaił się do nich, po pewnym czasie dając to Daikiemu do zrozumienia, całując go natarczywie i przesuwając dłońmi po nagim, umięśnionym torsie. Kise starał się jakoś wstrzymywać, jednak już od dłuższego czasu jego podniecenie, o ile to w ogóle możliwe, tylko rosło. Nieświadomie, lub po prostu w afekcie, czy desperacji, zaczął sam nabijać się lekko na palce ciemnoskórego, zaciskając usta w wąską kreskę.

Aomine, mimo tego, że Kise doprowadził go już do orgazmu jakiś czas temu, zdążył na nowo się podniecić. Żądza ta nie była jednak aż tak silna, jak u wijącego się na torsie mężczyzny śpiewaka. Pech chciał, że Daiki cały czas pamiętał o sytuacji, która miała miejsce wcześniejszego dnia pod prysznicem, tak więc zamierzał wykorzystać to, co ostatnio sobie obiecał.
Nagłym ruchem zrzucił z siebie kochanka, po czym sam położył się na nim i pocałował. Znacznie gwałtowniej, szybciej i intensywniej niż wcześniej.
Kiedy się od niego oderwał, wysapał z parszywym uśmieszkiem na ustach, który już samoistnie informował blondyna, czego może za chwilę się spodziewać:
— Mów mi, co mam robić — zażądał.

Mężczyznę pod nim zatkało. Patrzył na mulata z, niemal wyczuwalną, rozpaczą. Spróbował złączyć ich wargi, jednak wyższy błyskawicznie się cofnął, nadal z takim samym, zadziornym wyrazem twarzy. Kise jęknął przeklinając w duchu, dlaczego to on, zawsze musi mieć tak pod górkę, chociaż tak na prawdę wcale aż tak źle mu nie było. Przerysowywał, ze względu na stan, w jakim się znajdywał. Droczenie się z ciemnoskórym należało do jednej z jego ulubionych czynności. Sytuacja wyglądała jedna inaczej gdy, niedawno zaspokojony, Daiki, postanowił się nad nim popastwić, kiedy Ryota sięgał prawie granicy emocjonalnej. Nie chciał się na niego złościć. Ciężko było sprawić, żeby Kise był wściekły, a do tej pory wyższy nigdy go też takim nie widział. Każdy miał jednak swoje granice, a śpiewak byl jej niebezpiecznie blisko. Desperacja połączona z frustracją mogły zrodzić się w coś zupełnie innego...
 Póki co postanowił próbować ustawić tę grę bardziej pod siebie, mając nadzieję, że mu się to uda.
— Proszę, Aominecchi...-jęknął. -Nie baw się ze mną.

W jednej, krótkiej chwili Daiki poczuł przytłaczający przypływ ambiwalentnych uczuć. Już nie było mu do śmiechu, kiedy stanął przed jednym z najtrudniejszych wyborów ostatnich godzin. Jego czuła strona chciała ustąpić Kise, rozumiejąc dobrze, co tamten czuje, jednak ta druga nie odpuszczała, podpuszczając go do dalszego drażnienia się z ukochanym. Zdecydować pomogło ciemnoskóremu wspomnienie rozmowy przed ich wyjazdem do Waszyngtonu, w której blondyn chciał dac mu celibat na czas mieszkania w domu Miki.
Nie chcąc jednak do końca pozostać bezlitosnym, pochylił się i cmoknął śpiewaka w usta, powoli, milimetr po milimetrze zjeżdżając wargami i wystającym z pomiędzy ich językiem aż na klatkę piersiową kochanka, który był już tak pobudzony, iż reagował na każdy dotyk ze zdwojoną intensywnością, wzdychając i jęcząc raz po raz.
- Nie musisz się wstydzić. Zrobię z tobą co tylko chcesz, ale musisz mi powiedzieć, co to ma być - powiedział cicho, aczkolwiek wyraźnie, między pocałunkami na chropowatej od dreszczy skórze.

Ryota zmarszczył brwi, próbując zmusić mózg do pracy innej, niż odczuwanie pieszczot i bolesnego podniecenia.
-Niby jak...-sapnął. -Jak mam się nie wstydzić? -rzucił w przestrzeń, ponieważ głowa ukochanego znajdowała się już w połowie jego brzucha. Wsunął dłonie w swoje włosy, ciągnąc lekko za jasne kosmyki. Obrócił twarz, wtulając ją w kołdrę, na której leżał, i zakrył zażenowaną twarz przedramieniem, zgiętym w łokciu. Wypuścił drżąco powietrze i stęknął.
-Zrób cokolwiek.

- Jak sobie życzysz.
Daiki, próbując zachować poważną minę, co z resztą nie do końca mu wychodziło, przestał całować Kise i odsunął od niego na moment, aby za chwilę znów do niego przylgnąć, tym razem bez żadnych erotycznych podtekstów, po prostu tuląc się do jego torsu.

Ryota wydał z siebie głośny, bliżej nieokreślony do niczego konkretnego, dźwięk dezaprobaty. Naprawdę nie miał siły się już bawić, będąc na skraju, fuknął cicho i spojrzał na tulącego się do niego mężczyznę z mordem w oczach, czego mulat nie mógł widzieć. Szybko jednak mu przeszło, bo miłość do "tego głupka", jak ochrzcił go w tej chwili w myślach Ryota, przeważyła. Mimo wszystko był podminowany i postanowił się zemścić.
-Puść. -powiedział chłodno, starając się brzmieć stanowczo, pomimo, przeszkadzającego mu w tym podniecenia.

Daiki nie spełnił tego polecenia, przynajmniej nie od razu, zwlekając z tym jak najdłużej. Puścił kochanka dopiero wtedy, kiedy przypadkiem ich spojrzenia się skrzyżowały.
- No ale o co ci chodzi - spytał, nieco rozdrażniony, prostując się i siadając po turecku na łóżku. W końcu przed chwilą zadeklarował swoją szczerą chęć zrobienia kochankowi tego, na co ten tylko miał ochotę, a nie dość, że tamten tego nie wykorzystał, to jeszcze był zły. - W związku podstawą jest umiejętność komunikowania się. Komunikacja - przeliterował - skarbie, musisz do mnie mówić. – I jasno określać swoje żądania. Tak jak przed sekundą - westchnął,  splatając dłonie na piersi.

-Mam do Ciebie mówić, tak? -zapytał niebezpiecznie. -Określać się jasno? -dodał retorycznie. -Dobrze. -odparł mrużąc groźnie oczy i podnosząc się powoli.
-Więc mówię. Połóż się, proszę. -ostatniej słowo zaakcentował bardzo dziwnie. Mulat przyglądał mu się badawczo, jednak spełnił jego prośbę, przylegając plecami do łóżka. Kise usiadł na nim okrakiem, pochylając się nad nim z gracją. -Leżę pod tobą całkiem nagi, z rozłożonymi nogami, daję ci znać chyba każdą najmniejszą częścią ciała, że mam na to ochotę, nie wspomnę o tych wszystkich żenujących jękach, które z siebie wydaję, a ty, zaspokojony, robisz wszystko, żebym czuł się jeszcze bardziej zawstydzony. -oznajmił chłodno. Oparł ręce po obu stronach głowy mulata i pocałował go nagle. -Nie ładnie, panie Daiki. -odparł. -Nie wiesz, czego chcę, czy może przestałem Cię już pociągać? -spytał z błyskiem w oku.

Daiki zamrugał szybko parę razy, nie do końca wierząc w to, co się właśnie działo. Spodziewał się, że Kise zareaguje zupełnie inaczej na jego zjadliwości. Wyglądało jednak na to, że nie docenił swojego chłopaka, przez co zrobiło mu się trochę głupio, ponieważ w tamtej chwili to on został zapędzony w kozi róg. Jednak, o dziwo, sprawiało mu to pewnego rodzaju przyjemność. Czuł się jak na rozprawie, a to samoistnie sprowokowało Aomine do kontynuowania tej farsy.
— Dobrze wiem, czego chcesz, ale mam to od ciebie słyszeć — odparł władczo, uśmiechając się przy tym jedym kącikiem ust i mrużąc nieco oczy. — Twoje pragnienia ubrane w słowa. Tylko dla mnie — sprecyzował.

-Zdajesz sobie sprawę s tego, że to podchodzi pod znęcanie się? -rzucił Kise, patrząc na niego z góry, jak nakazała mu na to ich obecna pozycja.Nie zamierzał dać mu tej satysfakcji. Zszedł z niego, siadając obok i powiedział, uśmiechając się szlemowsko.
-Chciałem, żebyś mnie dotknął, ale chyba sam się z tym muszę rozprawić...-począł sunąć swoją ręką wzdłuż bladego brzucha, nieubłaganie zbliżając się do krocza. -Jaka szkoda. -szepnął, patrząc mulatowi wyzywajaco w oczy. To nie tak, że nagle przestał się wstydzić. Wszak rzeczy, które teraz robił były o wiele bardziej wyuzdane, niż gdyby zażyczył sobie, aby kochanek w niego wszedł, jednak chora rywalizacja między nimi zahamowała wszystkie jego protesty. Kise przygryzł wargę, wzdychając cicho, przesuwając dłonią po swojej prawej pachwinie, przymykając oczy.

Wymagało to całej jego silnej woli, ale Aomine zaparł się w sobie i zaczął oddychać głęboko, aby się uspokoić i nie działać impulsywnie.
Wdech, wydech, wdech i...
Widok rozpalonego, nader wszystko pragnącego zaspokojenia, nieugiętego i dotykającego się blondyna był ponad jego siły.
Sapnął ciężko, odwracając wzrok i zmarszczył brwi ze złością.
- Wcale nie musisz tego robić sam - warknął, hamując się ostatkiem sił.

Kise uśmiechnął się zwycięsko. Widok walczącego ze sobą Daikiego całkowicie go ujął. Przestał się dotykać i odparł słodko, wyciągając ku niemu ramiona.
-No to chodź tu.

Aomine w sekundę znalazł się przy kochanku, całując go mocno i agresywnie, obejmując przy tym ciasno i zaborczo. Przechylił ich tak, że leżał na śpiewaku, pozbawiając go przy tym tchu. Jedną dłonią szybko rozsunął jego pośladki i wszedł w, bądź co bądź, rozluźnione wcześniej wnętrze Ryoty. Nie dał mu ani chwili na przyzwyczajenie się, od razu zaczął się w nim poruszać trafiając idealnie w prostatę. Kise spiął wszystkie swoje mięśnie, od pasa aż po koniuszki palców u nóg, rozszerzając je przy tym na boki, jakby w niemocy. Daiki przylegał do niego, nie pozostawiając między ich ciałami żadnej przerwy, pocierając przy tym okolicami brzucha o nabrzmiałość kochanka. Ten niemal krzyczał z tak nagle dostarczonej i oszałamiającej dawki przyjemności, zaciskając mocno powieki, jednak wszystkie dźwięki, jakie wydawał, ginęły pod naporem warg ciemnoskórego, który całował go cały czas bez opamiętania, nie pozwalając choćby na zaczerpnięcie głębszego oddechu.

Ryota nieporadnie starał się oddawać pocałunki, jednak był zbyt mocno rozpieszczany czynnościami mulata. Oddychał spazmatycznie przez nos, marszcząc mocno brwi. Nie potrzebował wiele, żeby dojść. W końcu bardzo długo wytrzymał bez zaspokojenia, chociaż był przez tamten czas ciągle stymulowany. Kise wygiął się jak struna, chwytając dłońmi, skotłowanej w pościeli, poduszki i zaciągnął mocno na niej palce. Jęknął wprost do buzi ciemnoskórego, dusząc się z braku powietrza. Zaraz po tym spiął cała resztę ciała, zakleszczając się na Daikim tak mocno, iż ten nie potrafił się poruszyć i doszedł intensywnie, czując jak trzęsie się z natłoku emocji.

Aomine w końcu przestał całować Kise, bowiem czuł, że jeszcze chwila, a straciłby przytomność z niedotlenienia organizmu. Zaczął łapać spazmatycznie powietrze, trzęsąc się od buzujących w nim hormonów. Czując, że Ryota już nieco się rozluźnił, zaczął dalej się w nim poruszać, zmuszając tym kochanka do wydawania z siebie kolejnych jęków, które tym razem brzmiały swobodnie w całym pomieszczeniu. Sam zjechał ustami na szyję kochanka, której uwielbiał poświęcać swoją uwagę. Zaczął ją całować i zasysać się na niej, ciągnąc przy tym nieco brutalnie.
Kiedy poczuł, że w końcu i on znajduje się na granicy, jęknął głucho, klnąc przy tym siarczyście i przyspieszył ruchy bioder, wbijając się we wnętrze swojego chłopaka jeszcze mocniej, co tamtego doprowadziło do kolejnego orgazmu. W tamtej chwili doszli już razem, ściskając się mocno i po raz kolejny wstrzymując oddechy, poddając się przy tym niebywałej rozkoszy, która oczyszczała ich umysły z niedawnego amoku, pozostawiając po sobie pustkę.

Kiedy mulat wyciągnął z blondyna swoją męskość, opadł na niższego bez sił. Ten tylko stęknął głucho, przytulając do siebie drżącymi rękami słodki ciężar, jakim był jego chłopak. Pocałował ciemne włosy, a następnie śniady nos, gdy Daiki uniósł głowę, aby na niego spojrzeć. Wyższy położył się obok, pozwalając Ryocie odetchnąć. Leżeli przez pewien czas w ciszy, jakby starali się odżyć po silnych, wyczerpujących doznaniach.  Wreszcie śpiewak chwycił dłoń mulata i splótł ich palce. Uśmiechnął się delikatnie, dopiero teraz rumieniąc, pomimo wcześniej wykonywanych czynności. Aomine rozbrajała ta niewinność. Dopiero co kusił go z taką pewnością siebie, a teraz patrzył na niego zawstydzony. Ciemnoskóry pokręcił rozbawiony głową i przytulił do siebie mężczyznę, wdychając jego zapach.
-Mam wrażenie, że za każdy kolejny raz jest bardziej wyczerpujący. -przerwał ciszę rozmarzony blondyn. -Mieliśmy tu tego nie robić...-powtórzył sam do siebie, jednak w jego głosie nie było czuć żadnej skruchy czy żalu.

Aomine uśmiechnął się jednym kącikiem ust i pogładził wierzchem dłoni ramię Kise. Przez chwilę milczał, poddając się myśli, jak niewiarygodnie miękka i gładka jest skóra jego kochanka. Zaraz jednak westchnął cicho i splótł ich nogi ze sobą, zacieśniając przy tym uścisk, jakim obdarzał blondyna. Wtulił twarz we włosy Ryoty, a ponieważ jego usta niechcący natrafiły na ucho chłopaka, ugryzł je lekko.
— Nie wydajesz się być tym jakoś specjalnie przejęty.

Blondyn stęknął urwanie i przesunął ręką po szerokich plecach chłopaka. Miał wrażenie, że schowany za nimi, otoczony silnymi ramionami, jest w stanie wytrzymać nawet wybuch bomby nuklearnej. Lubił to, jak mocno odczuwalne są jego mięśnie, odznaczające się na skórze, odkształcając ją w odpowiednich miejscach. Przycisnął lekko palce, uśmiechając się, gdy miejsce przez nie naruszane spięło się nieznacznie, jakby gotowe od razu stanąć w jego obronie.
-To źle? -mruknął spowijając śniadą skórę oddechem.

— Nie zadawaj głupich pytań, skarbie — wymruczał Daiki, wywołując tym samym dreszcze u swojego chłopaka.
Dotyk, jakim raczył go Kise, był dla niego bardzo kojący. Miał wrażenie, że od miejsca styku palcy Ryoty z jego skórą na plecach rozchodzi się ciepło, które wnikało w głąb jego ciała, trafiając aż do serca.
Nikłe światło, jakie wpadało do pokoju przez zaciągnięte, grube, brązowe zasłony, było na tyle subtelne, aby w pomieszczeniu panował przyjemny, intymny klimat, a przy tym widać było w zasadzie wszystko. Podczas gdy blondyn zaczął wodzić wzrokiem po pokoju i jeszcze raz analizować jego elementy, Aomine postanowił przerwać ciszę, która na chwilę między nimi zapadła. Nie była ona krępująca czy nieprzyjemna, jednak uwielbiał rozmawiać ze śpiewakiem, zwłaszcza wtedy, kiedy mógł go trochę podręczyć. Wynikało to z jego charakteru, jak i miłości do Kise, którą starał się okazywać w każdej, nawet w tej mniej oczywistej, formie. Pozwalała mu na to nić powiązania, która ich łączyła i dzięki której zawsze mogli rozpoznać intencje oraz emocje tego drugiego, niezależnie od tego, jak głęboko potrafiły być ukryte.
Ciemnoskóry przyciągnął do siebie twarz kochanka, tak, aby ten patrzył mu w oczy, po czym powiedział, uśmiechając się przy tym subtelnie:
— To raczej ja powinienem spytać, czy żałujesz, że jednak uprawialiśmy seks.

Mężczyzna odwzajemnił uśmiech, jednak ten był raczej zaczepny.
-A czy kiedy byliśmy w trakcie, sprawiałem takie wrażenie? -zamyślił się i dodał mocniej akcentując drugie słowo, unosząc rozbawiony brwi. -Czy sprawiam takie wrażenie?

Aomine zmarszczył brwi, udając zamyślenie. Odpowiedział dopiero po chwili, czując się trochę jak filozof wygłaszający swoje poglądy:
- To jakie sprawiasz wrażenie, a to, co myślisz, to dwie oddzielne kwestie. Ale jeśli musisz wiedzieć, to nie wyglądałeś mi dzisiaj na kogoś o tak żelaznych postanowieniach, jakich zarzekał się zaledwie wczoraj.

-No cóż, człowiek ma prawo zmienić czasem zdanie, prawda? -spytał niewinnie, patrząc na mulata spod swoich gęstych, długich rzęs i zatrzepotał nimi zawiadzko.
-Tobie też się to zdarza. -zauważył przesuwając wargami ku górze po jego policzku i przyciskając je do śniadej skroni. Znów spojrzał na kochanka i odparł, drażniąc się z nim. -Na przykład parę chwil temu, kiedy nie chciałeś nic ze mną zrobić, dopóki ci nie powiedziałem... Muszę przypominać, jak to się skończyło? -przygryzł wargę rozbawiony.

Ciemnoskóry parsknął, rozbawiony, po czym pokręcił głową.
- Lepiej nie, bo mi się przypomni mi się następnym razem i wtedy już na pewno będę manifestować swoją konsekwentność do końca - ostrzegł.

-Mam ochotę to jednak zrobić. -odparł wesoło. Cmoknął go w usta i spytał beztrosko. -Idziemy gdzieś, Aominecchi? Miałeś mi pokazać swoje miasto. -mruknął do niego.

— Jasne, skoro widziałeś ci już najważniejsze… — Widząc wzrok Kise, wyrażający niezrozumienie i zdziwienie, dodał: — Moją sypialnię.

Blondyn puścił szybko Daikiego, aby móc zakryć usta ręką, po czym parsknął głośno śmiechem.
-No tak...w dość emocjonujący sposób ją zwiedziliśmy. -odparł gdy się już uspokoił.

Aomine również się zaśmiał, zaraz potem ponownie przyciągając do siebie kochanka i całując go krótko. Zaraz potem wstał z łóżka i odsłonił zasłony, przy okazji uchylając nieco okno, aby pomieszczenie mogło się przewietrzyć. Następnie podszedł do Kise, wyciągnął do niego rękę, mrucząc przy tym:
— Chodź najpierw pod prysznic.

-Czytasz mi w myślach. -odparł śpiewak z nieschodzącym uśmiechem na ustach, chwycił za nią, również wstając i podreptał za nim.

Weszli do łazienki, a następnie pod prysznic. Aomine odkręcił wodę, wylał na dłoń szampon, po czym bez zbędnych ceregieli zaczął myć nim włosy swojego chłopaka, który stał tuż przed nim, kuląc się pod rozkosznie ciepłym strumieniem. Daiki delikatnie masował skórę jego głowy, dokładnie rozprowadzając specyfik po każdym złocistym kosmyku. Kiedy skończył, spłukał powstałą pianę, uważając przy tym, aby ta nie spłynęła kochankowi do oczu, które ten zamknął, mrucząc cicho z przyjemności. Następnie ciemnoskóry zaczął myć ciało śpiewaka gąbką nasączoną płynem do kąpieli. Oczywiście nie byłby sobą, gdyby podczas trwania tej czynności nie zrobił niższemu kilku nowych malinek na karku lub nie podokuczał mu, szczypiąc go od czasu do czasu, kiedy ten zdążył się już odprężyć.

Gdy skończył namydlać blade ciało odsunął się na tyle, na ile pozwalała na to kabina i zaczął obserwować swoje, niszczone przez nieustannie płynąca z słuchawki wodę, dzieło, powstrzymując chęć wybuchnięcia śmiechem. Ryota stał z oklapniętymi włosami, pokryty dużą warstwą piany, od stóp, do szyi i patrzył się na niego, jak na siedmiolatka, opierając ręce o biodra. Kiedy białe, puchowe bańki spłynęły całkowicie, a mulat się uspokoił, Kise odwdzięczył mu się, czyszcząc go delikatnie dłońmi, na których nagromadzony był ten sam środek pielęgnacji skóry podczas kąpieli. Jego ruchy były powolne i zdecydowane, a w skupionych oczach, śledzących każdy, wykonany przez siebie, ruch, można było dostrzec czystą sympatię i to, jak cieszy się z tak błahej czynności. Kiedy woda zabrała ze sobą ślady jego działania, spłukując wszystko z ciała ciemnoskórego, blondyn cmoknął go w lewy kącik ust i wyszedł z kabiny, otwierając uprzednio drzwi.

Wyszli spod prysznica, wysuszyli się, a następnie poszli ubierać. Zeszło im na to trochę czasu, więc kiedy opuszczali mieszkanie, dochodziła dwunasta. Aomine zdecydował, że najpierw pokaże swojemu chłopakowi parę kultowych budowli oraz innych zabytków Waszyngtonu, a na koniec wyciągnie go na miasto. Udali się zatem do samochodu ciemnoskórego, ponieważ z mieszkania Miki do centrum było zbyt daleko, aby szli na piechotę.
Podróż, mimo korków, minęła im bardzo szybko, ponieważ Kise non stop wypytwał o wszystko Aomine. Daiki wzdychał tylko cierpienniczo i odpowiadał na wszystkie pytania jego chłopaka, takie jak gdzie chodził do szkoły, czy miał w przeszłości dużo znajomych lub czy po prostu lubił okolicę, w której się wychowywał. I mimo, iż mężczyzna czuł się jak na komisariacie, dokładnie o wszystko wypytywany, w duchu cieszył się z tego, że jego kochanek aż tak się nim interesuje. W gruncie rzeczy miło mu było samemu przypomnieć sobie czasy młodości.
Pierwszym zabytkiem, jaki udało im się zwiedzić był Instytut Smithsona, czyli największy na świecie kompleks muzeów i ośrodków edukacyjno-badawczych. Obeszli go tylko pobieżnie, bowiem nie mieli aż tyle czasu, aby dokładnie obejrzeć każdy zakątek tego okazałego miejsca.
Wstąpili jeszcze do Muzeum Historii Naturalnej oraz Galerii Sztuki, do którą Kise koniecznie chciał zwiedzić. Ciemnoskóry spełnił jego zachciankę, z przyjemnością przyglądając się kochankowi, który, oczarowany, wpatrywał się w każdy obraz z osobna, na głos wyrażając swój zachwyt. On sam nie był żadnym znawcą sztuki, ale musiał przyznać, ze niektóre pejzaże zrobiły na nim wrażenie i nie wahałby się długo, gdyby mógł któryś zakupić.
Zwiedzali krótko, ale intensywnie. Aomine nie chciał zbytnio przemęczać chłopaka, dlatego resztę rzeczy, jaie ten chciał zobaczyć, przełożył na następny dzień. Ponieważ jednak było dopiero po siedemnastej, Daiki zabrał blondyna na obiad do jednej z przytulnych, kameralnych knajpek, do której żywił sentyment jeszcze z czasów studiów, a następnie na spacer, nad staw przed pomnikiem Abrahama Lincolna.

Następnie pojechali do Parku Benjamina Bannekera, gdzie postanowili zostać na dłużej. A raczej Kise tak zarządził, całkowicie oczarowany tamtejszą fontanną oraz wizją namówienia Daikiego na trzecią porcję cudownie pachnących gofrów z budki, znajdującej się jedynie 20metrów przed nimi. Siedli na misie budowli, owiewani lekkim, wilgotnym od tryskającej wody, wiaterkiem i zajadali smakołyki. Niebo zmieniło się z szarego, na ciemny granat, a małe, wyskakujące gejzery zostały pięknie podświetlone różnobarwnymi kolorami. Wiązki odbijały się od naruszanej tafli, przyjemnie padając na ich twarze. Ryota patrzył ma mulata zajętego jedzeniem, jakby był mistycznym stworzeniem, zachwycając się, magiczną wręcz, poświatą, jaka padała na niego. Przełknął swój kęs i zaczął nagle rozmowę. Dając się ponieść niezwyklemu momentowi i udzielającemu się, spokojnemu nastrojowi, westchnął z nostalgią, uśmiechając się pod nosem.
-Nawet nie wiesz, jak się cieszę się, że przyjechałeś do Nowego Orleanu, Aominecchi.

- Ja też się cieszę - odparł Aomine i odłożył na chwilę jedzenie na bok.
Wpatrzony w oblicze kochanka, którego oświetlały światła z fontanny, wyciągnął rękę w jego kierunku i pogładził go po policzku. Kise automatycznie przymknął powieki i wtulił się w jego dłoń, jakby spragniony dotyku. To do reszty rozczuliło ciemnoskórego, którego serce ścisnęło się w piersi.
- Nie chcę nawet myśleć, jak wyglądałoby moje życie, gdybym tam nie przyjechał i cię nie poznał - wyznał cicho.

-Ja chyba też. -dołączył się blondyn, posyłając mu pełny uczuć, ciepły uśmiech. Zamrugał kilkukrotnie, jakby chciał mieć pewność, że z jego oczu nie popłyną łzy wzruszenia i pod wpływem chwili poczuł, że musi to powiedzieć. Odezwał się więc wyraźnie, szczerząc się beztrosko.
-Kocham Cię, wiesz?

Aomine na chwilę się wyłączył. Szum wody ustał, podobnie z resztą jak gwar uliczny, wszelkie rozmowy przechodniów, ćwierkanie nielicznych ptaków z oddali. W jego głowie zrobiło się nagle zupełnie cicho. Miał przed sobą tylko Kise, nikogo, ani nic więcej. Swój skarb, swojego chłopaka, swoją miłość, za którą, w razie potrzeby, nie wahałby się oddać życia.
Już od pierwszej chwili ich spotkania jego serce wiedziało. Wiedziało, że to ten jedyny, że tyle ich połączy, że obaj nie będą widzieć świata poza sobą. Bo to im było pisane, przynajmniej tak to sobie tłumaczył ciemnoskóry, nie mogąc znaleźć żadnego racjonalnego wytłumaczenia na to, jak diametralnie zmieniło się jego życia i jak zmienił się on sam. Na lepsze. Przez jedną, obcą mu niegdyś osobę, do której zdążył zapałać tak silnym uczuciem w tak krótkim czasie, iż graniczyło to niemal z cudem.
A jednak to wszystko działo się naprawdę, jego emocje, myśli i przepiękny chłopak przed nim - to było autentyczne. Tak cudowne. Tak bliskie. Tak dobre.
Aomine zacisnął powieki, czując pod nimi coś, czego nie czuł już bardzo, bardzo dawno - łzy. Jednakże nie mógł sobie pozwolić na to, aby się rozkleić, lub przynajmniej aby jego kochanek to widział, dlatego odwrócił na moment głowę, udając, że się rozgląda. W rzeczywistości jednak miał w nosie, czy ktoś na nich teraz patrzy, bo po prostu czuł, jak usycha i nim śpiewak zdążył to spytać, czy coś się stało, on już był przy nim, przytulał go, całował i czuł jego zapach, który już niemal scalił się z jego własną wonią na stałe.
- Też cię kocham. Tak bardzo, że aż mnie to przeraża - wyszeptał kochankowi w usta, po czym ponowił pocałunek, delektując się nim tak, jakby był ich pierwszym.

Trwał niezwykle długo. Była to głęboka i delikatna pieszczota, w której nie kryło się nic, oprócz uczucia, którym do siebie pałali. Podczas tego drobnego, niewinnego wręcz aktu, Kise przekazał, jak mocno odwzajemnia uczucia mulata. Nie wiedzieli jak długo tak trwali i co się działo wokół nich w międzyczasie, ale gdy w końcu się od siebie odsunęli, wszystko wokół odżyło, jakby po tak żywej i pięknej chwili, cały świat postanowił dzielić radość razem z nimi.
-Mam nadzieję, że nie na tyle, żebyś ode mnie uciekł. -zażartował słodko Ryota, aby choć trochę rozładować atmosferę, przez która czuł się, jakby jego serce miało lada chwila pęknąć pod napływem emocji, które przyspieszyły jego tętno kilkakrotnie.

Aomine zaśmiał się i pokręcił głową, uśmiechając się rozbawiony. Czuł się niewiarygodnie dobrze i lekko. Tak, jakby nie istniały żadne zmartwienia, żadne troski.
Odpowiedział dopiero po chwili, kiedy na nowo nawiązał kontakt wzrokowy z tęczówkami w kolorze miodu, w których odbijało się jego własne odbicie. Cieszył się, że tylko jego, nikogo więcej.
- Nawet, jeśli spróbuję, nie pozwól mi na to - polecił.

-Głuptasie. -zaczął, gładząc jego szyje kciukiem dłoni, która położył na karku mulata. -Przecież raz ci to już obiecałem. -odparł, uśmiechając się dyskretnie. -Wtedy, na parkiecie. -przypomniał, zabierając rękę, tylko po to, aby spleść palce ze śniadą dłonią, o która mulat się opierał na misie fontanny.

- Wiem, po prostu... - westchnął ciężko. - Pamiętaj o tym. Bo czasami mogę robić głupstwa, których tak naprawdę nie chcę i... Po prostu nie chcę cię stracić - powiedział cicho, ściskając przy tym rękę Kise i patrząc mu w oczy z determinacją.

-Nie stracisz. -zapewnił szybko i pewnie blondyn. -Nie odejdę, dopóki sam nie będziesz tego chciał. -dodał, całując go w lewą skroń, jednocześnie samemu zawężając uścisk dłoni.

— Nie będę — odparł Aomine.
Oparł brodę o bark kochanka i przymknął na moment powieki, uspokajając się. Już nie pamiętał, aby ostatnio coś równie szczęśliwego tak go wyprowadziło z równowagi. Nie chciał się jednak za dużo nad tym rozwodzić, aby nie popaść w melancholię, dlatego wyczyścił swój umysł ze zbędnych myśli, rozkoszując się chwilą. Wolną dłonią pogładził Kise po włosach. Były bardzo miękkie i gładkie, tak jak zawsze. W końcu otworzył oczy i zmierzył wzrokiem widok przed sobą. O tej porze po parku wałęsało się coraz mniej ludzi, ci jednak zajęci własnymi sprawami nie zwracali na ich wtuloną w siebie dwójkę najmniejszej uwagi. Daikiemu przemknęło wtedy przez myśl, że albo im to nie przeszkadza, albo po prostu nie chcą wszczynać konfliktów, chociaż osobiście stawiał na to drugie. Będąc prawkiem zbyt dobrze poznał naturę ludzką, aby naiwnie wierzyć, że mieszkańcy Waszyngtonu są tak tolerancyjni, jak głosiła władza.
— Gdzie chcesz, żebym cię teraz zabrał? — wymruczał w końcu ciemnoskóry, powoli się prostując.

-Możemy się gdzieś przejść. -odparł rozleniwiony. Owiał ich wieczorny wiatr, przez co mężczyzna zadrżał z chłodu, jaki ten za sobą niósł.
-Zimno ci? -spytał ciemnoskóry, machinalnie obejmując go ramieniem. Blondyn uśmiechnął się przymilnie, kuląc lekko w uścisku kochanka.
-Troszkę. -powiedział przepraszająco.
-No to idziemy do auta po rzeczy. -zarządził mulat. Kise przytaknął po czym szybko dodał, szczerząc się głupkowato. -Idź przodem, ja idę po gofry!
Daiki spojrzał na niego z przestrachem.
-Masz jeszcze miejsce? -spytał, unosząc brwi ku górze.
-A ty nie? -zdziwił się Ryota. Wyższy Pokręcił głową z niedowierzaniem i parsknął cicho, rzucając.
-Dobra, to ja idę po ciuchy, pewnie wrócę, zanim żarcie się zrobi.
-Okay. -zgodził się wesoło.
Kise stanął przed budką, spotykając się z przerażonym spojrzeniem sprzedawcy sędziwego wieku.
-Jeszcze raz to samo. -zaszczebiotał, podając mężczyźnie kilka drobnych.

Czekając na zamówienie przeszedł go dreszcz. Ogarnęło go dziwne uczucie. Poczuł się nieswojo, a potęgowała to cisza, która zapadła nagle, pomimo ludzi, przechodzących co jakiś czas przez plac. Miał wrażenie, że jest obserwowany. Odwrócił się, wcale nie dyskretnie, spotykając z natarczywym wzrokiem jakiegoś człowieka. Zamrugał,  aby sprawdzić, czy się nie myli. Kiedy tylko to zrobił, obserwator zniknął. Zupełnie, jakby go nie było. Ryota otworzył szeroko oczy, będąc pewnym, że postać, która błysnęła mu przed chwilą, gdzieś w zaciemnionym zaułku, to nie był nikt inny, jak Haizaki Shougo. Wzdrygnął się, gdy usłyszał obok siebie głos.

8 komentarzy:

  1. Laski kiedy kolejny rozdziałek ? XD
    Nie mogę się doczekać c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 19 rozdział wrzucę na bloga już dzisiaj :3 Miałam małą przerwę, ponieważ byłam na wyjeździe ^^'

      Usuń
    2. Jest 7 lipca a rozdzialku ni ma ;c
      Mam nadzieje ze pani pisarce wyjazd się udał ^o^

      Usuń
    3. A jest jest tylko do spisu rozdzialkow nie dodany ♡

      Usuń
    4. Tak, wyjazd był jak najbardziej udany :D Zyskałam nową energię do bety rozdziałów B)

      I ochh rzeczywiście, mój błąd z tym spisem ;-; Już dodaję! ♥

      Usuń
    5. To świetnie ! ^^

      Usuń
  2. Btw to jak opisujecie seksy jest po prostu nieziemskie *_* no kisiel kisiel i jeszcze raz kisiel ♡

    OdpowiedzUsuń
  3. 58 yr old Structural Analysis Engineer Arri Shimwell, hailing from Sioux Lookout enjoys watching movies like "Christmas Toy, The" and Listening to music. Took a trip to Redwood National and State Parks and drives a Ferrari 375 MM Spider. Odwiedz strony

    OdpowiedzUsuń