Kise oparł się głową o stół, czując, jak ulatuje z niego
energia życiowa. Westchnął, nadal czując palące go rumieńce.
-Kobieta z
werwą....-odparł cicho, uśmiechając się pod nosem. -Ale widać, że to twoja
mama, Aominecchi. Jesteście strasznie podobni pod niektórymi względami. -dodał
śmiejąc się.
-
Przepraszam za nią, już od początku czułem, że coś się szykuje - jęknął Daiki.
Przysunął się bliżej swojego chłopaka i położył głowę na jego ramieniu. - I co
konkretnie masz na myśli?
-Obydwoje
jesteście zboczeni. -zażartował. Obrócił głowę tak, że opierał się lewym
policzkiem i blat i mógł bezkarnie patrzeć w, znajdującą się kusząco blisko,
twarz. -Już wiem, po kim masz tą bezpośredniość. -uśmiechnął się.
Mężczyzna
parsknął śmiechem, przez chwilę nie mogąc się uspokoić. W tamtej chwili było mu
tak cudownie lekko na sercu, że czuł się co najmniej tak, jakby unosił się
kilka centymetrów nad ziemią.
- Dzięki!
Ale masz rację. To ona mnie wychowała, dała sobie z tym radę sama, bo jest
silną kobietą. Przez to mamy ze sobą coś więcej wspólnego, aniżeli tylko
nazwisko, tak, jak w przypadku mnie i ojca - mruknął.
-To piękne,
że jesteście ze sobą blisko, mimo takiego męża i ojca. -odparł śpiewak, myśląc
o tej czystej relacji, jaką mulat dzieli z matką. Zmarszczył lekko brwi i
spytał niepewny, czy chce usłyszeć odpowiedź.
-Co z nim?
-widząc pytający wzrok Daikiego, dodał. -Twoim tatą.
- Sam nie
wiem - burknął Aomine i odwrócił wzrok, spinając się nieco. - Ostatnio się nie odzywał. I nie mam
pojęcia, czy to dobry znak, a może wręcz przeciwnie. W każdym razie,
teoretycznie, wciąż pracuję w jego kancelarii. Dlatego myślałem, żeby się
zwolnić - przyznał.
Kise położył
rękę na jego ramieniu, chcąc tym jakby dodać mu otuchy, chociaż sam tak na
prawdę nie wiedział, kto jej potrzebował.
-Przeze
mnie? -bardziej stwierdził niż spytał.
— Raczej
dzięki tobie, skarbie — poprawił go Daiki i poczochrał po włosach. — To dla
mnie trochę ciężkie, ponieważ przyzwyczaiłem się do pracy tam, ale przecież
mogę znaleźć kolejną. Jestem zbyt dobry w swoim fachu, aby tkwić na bezrobociu.
Pochylił się
i pocałował krótko Kise u usta, uśmiechając się przy tym delikatnie.
— Jestem ci
wdzięczny — oznajmił szeptem. — Gdyby nie ty, nigdy nie pomyślałabym, że praca
i pieniądze to w życiu nie wszystko.
Ryota,
poruszony, przytulił się do mężczyzny, chowając twarz w zagłebieniu jego szyi.
Nie mógł pojąć, za co kochanek może być mu wdzięczny. W porównaniu do niego,
którego ten wspierał, ratował, czy nawet rzucał tą nieszczęsną pracę, Kise
tylko przy nim był. Wiedział, że na tej płaszczyźnie, żaden z nich nie przekona
drugiego do swoich racji, więc postanowił nie poruszać tego tematu.
Przynajmniej narazie. W końcu to, że trwają przy sobie, w zupełności wystarczało.
Śpiewak ucałował lekko skórę, w miejscu, w którym znajdowała się tętnica.
Czując pod ustami plus mulata, który uderzał go prawdziwością istnienia osoby
obok, westchnął i stwierdził pół żartem, pół serio.
-Mam na
Ciebie zły wpływ, Aominecchi.
- Proszę
cię, kto tu ma na kogo zły wpływ - zaśmiał się Aomine. - Przeze mnie ciągle
zrywasz się z pracy, a Midorimę szlag trafia. Ale widać, tak już musi być, bo
nie zamierzam dać ci spokoju - wymruczał gardłowo, po czym złapał ucho Kise,
które znajdowało się na przeciw jego ust, w zęby i przygryzł je mocno, jednak
nie aż tak, aby sprawić tym kochankowi ból. Ryota zacisnął wargi, starając się
nie jęknąć, a Daiki ponownie się roześmiał, odsuwając nieco od niego i patrząc
z czułością w głąb złotych oczu przed sobą.
Blondyn
patrzył na niego zmieszany. Widać było, że coś go gryzie i walczy ze sobą, aby
to powiedzieć. To, że nie odwrócił jeszcze wzroku było przejawem ogromnej
determinacji. -Aominecchi, wspomniałeś dzisiaj...-przerwał, zmieniając szybko
frazę. Zcisnął palce na materiale, i tak już pogiętej, koszuli, ściskając je
mocno, aż nie pobielały. Bał się odmowy. Był za to na siebie zły, bo ufał
Daikiemu i wiedział, że ten go nie zrani, ale mimo wszystko ogarnął go strach. Oczywiście
odpowiedź nie musiała brzmieć "tak", mimo tego chciał, aby chociaż
spróbowali.
-Skoro się
tak deklarujesz...-odetchnął drżąco. - To może chciałbyś mieszkać razem ze mną?
-spytał, czerwieniejąc na twarzy. Mulat patrzył na niego bez słowa, uśmiechając
się nieznacznie.
-Nie mówię,
że już!- zaczął nadawać zestresowany.-Nie musi być natychmiast. Jeśli nie
chcesz to też zrozumiem...
- Hmm... -
Aomine zaczął udawać, że się zastanawia, chociaż odpowiedź znał jeszcze za nim
Kise w ogóle spytał. Ostatnimi czasy spędzali ze sobą strasznie dużo czasu, w
efekcie czego każdy z nich naprzemian pomieszkiwał u tego drugiego, kiedy tylko
nadarzyła się ku temu okazja. Przez to ciemnoskóry nie sądził, aby cokolwiek w
ich relacji miało się zmienić po tym, jeśli rzeczywiście zamieszkali by już ze
sobą razem, na stałe. No, może więzy ich łączące zacieśniłyby się jeszcze
bardziej, chociaż on sam nie był pewien, czy jeszcze tak się da.
Przez te
parę chwil, w których trzymał kochanka w niepewności, milcząc, Kise patrzył na niego
z niepokojem, nerwowo ściskając jedną ze swoich dłoni na drugiej i ruszając
nogą niepohamowanie.
W końcu
Daiki uśmiechnął się szeroko i odparł, nie kryjąc swojego szczęścia oraz
pewności, które zawarł w tonie głosu:
-
Oczywiście, że bym chciał, skarbie.
Śpiewak
odwzajemnił uśmiech, łapiąc ciemnoskórego za ręce. Patrzył chwilę na ich
splecione palce, chcąc zapisać to sobie we wspomnieniach. Miało to dla niego
charakter obietnicy, jak miał nadzieję, nierozerwalnej. Ocknął się po długiej
przerwie i wlepił w szafirowe tęczówki swoje oczy, nie przejmując się łzami,
które w nich utkwiły Pod wpływem uroku
spojrzenia kochanka, pochylił się i złożył na ustach Daikiego dokładny, pewny
pocałunek, przepełniony euforią, dokładnie oddając tą pieszczotą swoje uczucia.
Aomine
westchnął błogo w usta swojego chłopaka, po czym zawzięcie odwzajemnił
pocałunek, dominując w nim kochanka całkowicie. Tamten splótł ręce na jego
szyji, co ciemnoskóry postanowił wykorzystać. Objął w talii śpiewaka, po czym
podniósł go i usadził sobie na kolanach, przytulając go przy tym mocno.
Następnie wsunął dłonie pod jego ubranie i zaczął gładzić go nimi po plecach,
wywołując pieszczotą dreszcze przyjemności.
- W takim
razie może chciałbyś to jakoś uczcić? - spytał, kiedy już oderwali się od
siebie.
Widząc łzy
kochanka, pokręcił tylko głową, rozbawiony, i zaczął scałowywać mu je
delikatnie z policzków.
Kise zgarbił
się, aby móc pocałować skroń mulata, po czym oparł swoje czoło o jego, zamykając
przy tym oczy. Nie przestawał się uśmiechać. Pokręcił głową na boki, mówiąc
mało przekonująco i gładząc śniade policzki dłońmi.
-Mieliśmy
tego tutaj nie robić.
Aomine tylko
mruknął coś sam do siebie, po czym przyciągnął podbródek chłopaka do siebie i
pocałował go jeszcze raz, tym razem o wiele namiętniej niż przed chwilą. Prawą
dłonią zaś zjechał po jego ubraniach od piersi, aż do krocza, odrywając się
przy tym od spierzchniętych warg Kise i mrucząc:
- Spójrz mi
w oczy i powiedz, że nie chcesz - nakazał, po czym rzucił kochankowi wyzywające
spojrzenie, które aż wywoływało dreszcze erotyzmem od niego bijącym.
Ryota
zrobił, jak mu nakazał, nie kryjąc się ze swoimi odczuciami. Zwilżył wargi,
jakby chcąc sobie przypomnieć smak, pozostały po będących tam przed chwilą
ustach kochanka. Przymrużył topazowe oczy, patrząc na mulata równie
intensywnie, tyle że z pożądaniem. Odsunął rękę ciemnoskórego, od swojej strefy
erogennej, zamykając ją w delikatnym uścisku i odparł niebezpiecznie, ochrypłym
od emocji głosem.
-To...był
cios poniżej pasa.
- Wiem. Ale
muszę sobie jakoś radzić, nie?
Aomine
wsunął dłonie pod koszulę kochanka i przejechał nimi po całym jego torsie
sprawiając tym, że Kise odchylił się nieco do tyłu, opierając plecami o stół i
wyginając przy tym kręgosłup z westchnieniem. Daiki uśmiechnął się i pocałował
odsłoniętą skórę na mostku chłopaka, a następnie rozpoczął wędrówkę ustami po
jego ciele, coraz wyżej i wyżej, docierając w końcu do szyi, a następnie
żuchwy śpiewaka, którą ugryzł. Ryota
pisnął cicho z bólu, więc Aomine zrekompensował mu to liżąc tamto miejsce
delikatnie.
Westchnął,
kiedy jego chłopak przekręcił się na jego udach, bowiem te zdrętwiały mu już
nieco. Przyciągnął więc Kise bliżej siebie i złapał go mocno za pośladki,
podnosząc. Kochanek zrozumiał, co ten zamierza zrobić, dlatego wtulił się w
szyję Daikiego, nie omieszkając zassać się tam i wgryźć w ciemną skórę w
lubością, pozwalając się przy tym zanieść do pokoju mężczyzny. Aomine ułożył
tam na łóżku blondyna, przeganiając przy tym drzemiącego tam kota, który
prychnął, zły i uciekł z pomieszczenia, nie oglądając się za siebie.
Aomine
zaczął powolnymi, zmysłowymi ruchami ściągać kolejne części ubrania swojego
chłopaka, nie pozwalając przy tym na żadny zbyteczny kontakt, uśmiechając się
tylko złośliwie, kiedy Kise próbował go pocałować, starając się zwrócić jego
uwagę na swoje niezadowolenie.
Nie
pocałowali się jednak, dopóki ciemnoskóry na to nie pozwolił. Ryota był już
wtedy nagi i przywarł do niego całym ciałem, tak, jakby chciał zasłonić Daikim
swój negliż.
- Hej,
skarbie. Powiedz mi jeszcze, gdzie konkretnie chciałbyś, żebyśmy zamieszkali -
sapnął w pewnym momencie Aomine, czerpiąc niebywała radość z tego, że może
wrócić do tematu akurat w tym momencie.
Ryota starał
się skupić na zadanym pytaniu, a nie błądzących po jego ciele rękach. W
zebraniu myśli pomógł mu znacznie proces odpinania koszuli wyższego. Skupił
się na rozpinaniu guzików, które jak na złość nie chciały ustąpić za pierwszym
razem. Gdy w końcu się z nimi rozprawił, wysilił się, aby z jego gardła wydobył
się głos, nie przeciągły jęk, kiedy Daiki wgryzł mu się pobudzająco w
zagłębienie obojczyka.
-Konkretnie?
Skąd mam wiedzieć? -wydyszał. -Do teraz nawet nie wiedziałem, czy chcesz, a ty
pytasz gdzie. -zachichotał.
Zsunął z
barczystych ramion koszulę, zaczynając przesuwać placami po, napiętej od tkwiących
pod nią mięśni, skórze. Patrzył się na jego tors, co najmniej jakby był jego
ulubionym daniem.
-Wszystko mi
jedno, naprawdę. Ważne, żebyśmy byli razem. -odetchnął. Odrywając z trudem
wzrok od klatki piersiowej mulata, spojrzał mu w oczy i pocałował inaczej, niż
dotychczas. Nie walczył o dominację, tylko od razu wkomponował swój język, do
ruchliwego organu kochanka, dając popis swoim umiejętnością, dodał pieszczocie
odpowiedniej stymulacji i dynamiki. Jednocześnie przytrzymywał go delikatnie za
kark, dociskając go w odpowiednim dla pieszczoty czasie, pogłębiając ją
najmocniej, jak tylko się dało.
Aomine
zaczął mruczeć gardłowo z aprobatą, przyciskając swoje ciało do ciała kochanka
jak najmocniej. Tak, aby tamten mógł wyraźnie poczuć, jak na niego działa
wszystko to, co robi. A robił przecież tak wiele. Pachniał. Dotykał. Wzdychał. Oddychał szybko, łaskocząc go przy
tym wydychanym powietrzem. Wszystkie zmysły Daikiego stały się zaostrzone i
wrażliwe na każdą reakcję, lub odpowiedź na jego zachowanie, Ryoty.
Uwielbiał
poznawać ciało swojego chłopaka na nowo. Utrwalać sobie układ jego alabastrowej
cery, delikatnych mięśni oraz wystających kości, które tak uwielbiał naznaczać
zębami. Chciał zapamiętać Kise w całości i nic nie mógł na to poradzić, bo
blondyn za każdym razem działał na niego jak magnes.
Tak więc,
kiedy śpiewak uległ mu w pocałunku, jednocześnie jednak biorąc w nim czynny
udział, po raz kolejny, odkąd miał przyjemność z nim obcować, jego żołądek ścisnął się gwałtownie, krew
zaczęła krążyć jeszcze szybciej, a wypukłość, jaką miał w spodniach, stała się
niemiłosiernie bolesna i ograniczona przez przylegający do ciała materiał.
Zupełnie tak, jakby Kise wcisnął jakiś guzik, który wywołał te wszystkie
reakcje jednocześnie.
Ciemnoskóry
oderwał się po chwili od swojego chłopaka, aby móc nabrać powietrza. Oddychał
wcześniej cały czas, ale dotleniał swoje płuca niesystematycznie i
spazmatycznie, w efekcie czego te zaczęły go piec. Nagle poczuł się tak, jakby
dostał gorączki. Zaczęła go piec cała twarz, dlatego wtulił ją w szyję Ryoty,
aby choć trochę ją schłodzić. Nie omieszkał przy tym zrobić mu na niej
kolejnych parę malinek, z czego był wewnętrznie ogromnie rad. Naznaczanie Kise
było czymś, co zawsze sprawiało mu ogromną przyjemność i miał wrażenie, że
chłopak również czerpie z tego zadowolenie.
Dyszący z
odczuwalnej przyjemności Ryota, poczuł silny dreszcz ekscytacji. Miał wrażenie,
że mimo ledwo łapanych oddechów, buzującej w jego żyłach krwii oraz głośnego,
wyczuwalnego pod zebrami, dudnienia serca, jest lekki jak piórko i choć
trzymany był w żelaznym uścisku, zdawał się unosić. Był tak strasznie,
strasznie szczęśliwy. Niemal odpływał, a jednocześnie wyraźnie czuł i oddawał
pieszczoty, jakimi był gorliwie obdarzany. Od odczuwalnego ciepła i poczynań Daikiego,
które były jego powodem, nie potrafił się skupić, aby zadawać mulatowi równie
potężne doznania. Sapnął donośnie, próbując wydobyć z gardła, napastowanego
pocałunkami, głos. Jego jabłko Adama zadrżało, pod znaczącymi jego kształt
ustami, gdy wychodził z niego słaby, rozechwiany od emocji, dźwięk.
-Aominecchi...-westchnął
z trudem. -Chciałbym, ach! -urwał jękiem, gdy ciemnoskóry znów przyssał się do
jego skóry. -Chciałbym czegoś spróbować. -odparł ciężko, starając się dobrać
odpowiednio słowa. Szafirowe tęczówki wbiły się w jego jaśniejsze odpowiedniki,
uderzając Kise elektryzującym, intensywnym, pytającym spojrzeniem. Kiedy brew
wyższego powędrowała ku górze, blondyn szybko wyjaśnił.
-N-Nie chcę
być na górze. Chcę tylko coś zrobić. -powiedział niewinnie, dokładając do
zarumienionej twarzy więcej purpury. Aomine skinął tylko głową w geście
rozumienia i wpatrywał się dokładnie w kochanka, lustrując co ten wyczynia.
Warknął niezadowolony, kiedy niższy wyswobodził się z jego objęć, jednak nie
odezwał się słowem, patrząc jak ten wyciąga coś z walizki. Z początku myślał,
że będzie to tamten lubryka nt. Zdziwił się, gdy zobaczył w dłoniach Ryoty
czarny krawat. Śpiewak podszedł do niego i, nie pytając o zgodę, obwiązał nim
jego oczy, niemal z namaszczalną delikatnością.
Z początku Daiki chciał zaprotestować, ale czując
niespodziewany atak warg Kise na swoje, mruknął zadowolony. Blondyn dołożył do
tego swoje chłodne ręce, którymi sunął po jego plecach, drapiąc delikatnie. Dla
Aomine, to było zupełnie nowym doświadczeniem. Mimo iż jego kochanek dotykał go
tak samo, jak za poprzednimi razami,
niewiedza i zainteresowanie, czym będzie następne miejsce, które musnie,
sprawiały, że odczuwał je silniej, a towarzyszącą ślepocie ekscytacja, jeszcze
bardziej to stymulowała.
Blondyn
nastawił się na maksymalne spełnienie ukochanego, toteż robił wszystko co mógł,
aby było mu jak najlepiej. Ciesząc się, że mulat nie ma prawa go zobaczyć,
osunął się z jego kolan, klęcząc na podłodze.
-Nie lubię
tego robić ustami. -powtórzył, jak kiedyś. Wiedział jednak, z poprzednich
'związków', że jest w tym bardzo dobry i chciał sprawić ciemnoskóremu
przyjemność. Wrzucając z głowy obrazy nieprzyjemnych wspomnień związanych z
takim rodzajem zaspokajania, w których duży udział miał Shougo, pochylił się
powoli nad krokiem mężczyzny, zsuwając jego spodnie.
Aomine
jęknął głośno i przeciągle, wyginając się przy tym gwałtownie w tył. Zacisnął
mocno powieki i zagryzł wargę, czując na swojej rozpalonej męskości chłodne i
wilgotne wnętrze ust Kise.
- Więc nie
rób... Nie musisz - stęknął, czując, że zaczyna zatracać się w przyjemności,
jaką sprawiał mu kochanek. Zacisnął przy tym dłonie w pięści, wbijając
paznokcie w wewnętrzną część skóry. Jednocześnie, przecząc temu, co powiedział,
rozsunął kolana na boki, ułatwiając Ryocie dostęp do swojego krocza.
-Ale chcę.
-odparł ciężko, gdy miał chwilowo wolne usta. Mówiąc to uśmiechnął się
delikatnie, widząc że jego decyzja nie była zła.
Chrząknął
głośno, przygotowując się do tego, co zamierzał zaraz zrobić i wsunął sobie
jego członka do gardła. Robił to bardzo powoli, a gdy cofał głowę, zaciskał
mocno usta, by móc się na nim zassać. Nie przyspieszał ruchów. Wykonywał tę
czynność we własnym, mozolnym, pobudzającym tempie.
Daiki
westchnął cicho i rozluźnił, uspokojony zapewnieniem swojego chłopaka.
Pozwoliło mu to się odprężyć i maksymalnie skupić na odczuwalnej rozkoszy, jaka
rozchodziła się po jego ciele falami.
Wiedział, że
nie powinien tego porównywać, ale Kise i tak był tym jego kochankiem, któremu
zaspokajanie go ustami, i nie tylko, wychodziło najlepiej. Aomine przemknęło
wtedy przez myśl, że jest tylko kolejna przyczyna tego, że tak szaleńczo
uwielbia, kiedy dochodzi między nimi do zbliżenia.
Kiedy ruchy
Ryoty po pewnym czasie stały się nico szybsze, ciemnoskóry poczuł, jak
przechodzi go dreszcz. Już nie panował ani nad swoimi myślami, ani odczuciami,
ani głosem, w efekcie czego w jego głowie pojawiła się błoga pustka, całe ciało
boleśnie się napięło i drżało, a z gardła wydobywały się jęki zmieszane z
pomrukami przyjemności.
Nie chciał
ubrudzić blondyna, ani tym bardziej mimowolnie zmusić go do połknięcia swojego
nasienia, dlatego w ostatniej chwili wyciągnął swojego członka z ust kochanka i
doszedł na swoje podbrzusze, pomagając sobie dłonią. I choć w przypadku swoich
byłych nigdy by tak nie postąpił, w tamtej chwili nadal pozostawał dla niego
najważniejszy Kise.
Kiedy
skończył, upadł na kolana tuż przed śpiewakiem i pocałował go delikatnie, z
uczuciem.
— Dziękuję —
wyszeptał mu w usta, gładząc swoją dłonią jego policzek.
Chciał, żeby
Ryota wiedział, że docenia jego gest.
Śpiewak
odwzajemnił pieszczotę, nieco mocniej, niż planował. Wszak reakcje ukochanego
ogromnie go podnieciły. Nigdy się z czymś takim nie spotkał. Ta czynność zawsze
wywoływała u Kise wstręt, jak nie obrzydzenie, jednak teraz cieszył się, że
zdecydował się na ten krok. Uradował go widok, czerpiącego z tego przyjemność,
Daikiego. Sam blondyn nakrecił się przez to bardziej, niż się tego spodziewał.
Odsunął się subtelnie od mulata i zsunął powoli materiał, przepasający jego
oczy. Ryota przygryzł wargę i spojrzał na wyższego z soczystymi rumieniami na
policzkach .
-Przepraszam
za to. -odparł unosząc trzymany w rękach materiał. -Nie chciałem, żebyś mnie
widział. -szepnął zawstydzony, chowając nos w zagłębienie jego szyi. Dyszał
głośno, starając się opanować pożądanie, które dosyć dotkliwie dawało o sobie
znać.
— Nie
przepraszaj — westchnął Aomine i pokręcił głową, przyzwyczajając oczy do
światła. — Rozumiem, że tak ci było łatwiej, nie jestem bez uczuć — burknął, po
czym, jakby pragnąć udowodnić tym swoją empatię, ponownie wbił się w usta
kochanka, ciągnąc go za sobą na łóżko.
Kiedy Kise
już tam leżał, jeszcze na chwilę odsunął się od niego, aby wyciągnąć z bagażu lubrykant.
Wcześniej zapamiętał, gdzie kochanek go schował, więc tym prościej było mu go
znaleźć. Jak najszybciej mógł, wrócił na łóżko. Ułożył się na plecach, po czym
gestem zachęcił blondyna do tego, aby ten położył się na jego torsie. Wydawał
się być jak w transie, dlatego, niewiele myśląc, natychmiast zrobił to, czego
Daiki od niego oczekiwał, jednocześnie inicjując kolejny długi, namiętny
pocałunek. Obaj byli już całkiem nadzy, więc ich ciał nie dzieliła żadna
bariera. Aomine oddychał nieco ciężej, nie tylko ze względu na podniecenie, ale
i fakt, że Ryota przygniatał mu sobą nieco klatkę piersiową. W żadnym razie
jednak mu to nie przeszkadzało, bowiem taka pozycja na chwilę obecną była mu
potrzebna. Objął ciało chłopaka i za jego plecami odkręcił buteleczkę z lubrykantem.
Wylał odpowiednią ilość kleistego, pięknie pachnącego płynu na palce swojej
prawej dłoni, którymi zaczął sunąć od lędźwi, aż do pośladków Kise, które
rozsunął, aby mieć lepszy dostęp do wnętrza chłopaka. Jednocześnie drugą ręką
wodził po plecach śpiewaka, drapiąc go, czy po prostu gładząc czule, aby ten
się rozluźnił.
Niższy
oddychał w miarę spokojnie i mruczał co jakiś czas, a kiedy palce mulata
zaczęły naruszać jego wnętrze, sapiąc, wtulił się w opaloną szyje, spinając się
lekko. Szybko przyzwyczaił się do nich, po pewnym czasie dając to Daikiemu do
zrozumienia, całując go natarczywie i przesuwając dłońmi po nagim, umięśnionym
torsie. Kise starał się jakoś wstrzymywać, jednak już od dłuższego czasu jego
podniecenie, o ile to w ogóle możliwe, tylko rosło. Nieświadomie, lub po prostu
w afekcie, czy desperacji, zaczął sam nabijać się lekko na palce ciemnoskórego,
zaciskając usta w wąską kreskę.
Aomine, mimo
tego, że Kise doprowadził go już do orgazmu jakiś czas temu, zdążył na nowo się
podniecić. Żądza ta nie była jednak aż tak silna, jak u wijącego się na torsie
mężczyzny śpiewaka. Pech chciał, że Daiki cały czas pamiętał o sytuacji, która
miała miejsce wcześniejszego dnia pod prysznicem, tak więc zamierzał
wykorzystać to, co ostatnio sobie obiecał.
Nagłym
ruchem zrzucił z siebie kochanka, po czym sam położył się na nim i pocałował.
Znacznie gwałtowniej, szybciej i intensywniej niż wcześniej.
Kiedy się od
niego oderwał, wysapał z parszywym uśmieszkiem na ustach, który już samoistnie
informował blondyna, czego może za chwilę się spodziewać:
— Mów mi, co
mam robić — zażądał.
Mężczyznę
pod nim zatkało. Patrzył na mulata z, niemal wyczuwalną, rozpaczą. Spróbował
złączyć ich wargi, jednak wyższy błyskawicznie się cofnął, nadal z takim samym,
zadziornym wyrazem twarzy. Kise jęknął przeklinając w duchu, dlaczego to on,
zawsze musi mieć tak pod górkę, chociaż tak na prawdę wcale aż tak źle mu nie
było. Przerysowywał, ze względu na stan, w jakim się znajdywał. Droczenie się z
ciemnoskórym należało do jednej z jego ulubionych czynności. Sytuacja wyglądała
jedna inaczej gdy, niedawno zaspokojony, Daiki, postanowił się nad nim
popastwić, kiedy Ryota sięgał prawie granicy emocjonalnej. Nie chciał się na
niego złościć. Ciężko było sprawić, żeby Kise był wściekły, a do tej pory
wyższy nigdy go też takim nie widział. Każdy miał jednak swoje granice, a
śpiewak byl jej niebezpiecznie blisko. Desperacja połączona z frustracją mogły
zrodzić się w coś zupełnie innego...
Póki co postanowił próbować ustawić tę grę
bardziej pod siebie, mając nadzieję, że mu się to uda.
— Proszę,
Aominecchi...-jęknął. -Nie baw się ze mną.
W jednej,
krótkiej chwili Daiki poczuł przytłaczający przypływ ambiwalentnych uczuć. Już
nie było mu do śmiechu, kiedy stanął przed jednym z najtrudniejszych wyborów
ostatnich godzin. Jego czuła strona chciała ustąpić Kise, rozumiejąc dobrze, co
tamten czuje, jednak ta druga nie odpuszczała, podpuszczając go do dalszego
drażnienia się z ukochanym. Zdecydować pomogło ciemnoskóremu wspomnienie
rozmowy przed ich wyjazdem do Waszyngtonu, w której blondyn chciał dac mu
celibat na czas mieszkania w domu Miki.
Nie chcąc
jednak do końca pozostać bezlitosnym, pochylił się i cmoknął śpiewaka w usta,
powoli, milimetr po milimetrze zjeżdżając wargami i wystającym z pomiędzy ich
językiem aż na klatkę piersiową kochanka, który był już tak pobudzony, iż reagował
na każdy dotyk ze zdwojoną intensywnością, wzdychając i jęcząc raz po raz.
- Nie musisz
się wstydzić. Zrobię z tobą co tylko chcesz, ale musisz mi powiedzieć, co to ma
być - powiedział cicho, aczkolwiek wyraźnie, między pocałunkami na chropowatej
od dreszczy skórze.
Ryota
zmarszczył brwi, próbując zmusić mózg do pracy innej, niż odczuwanie pieszczot
i bolesnego podniecenia.
-Niby
jak...-sapnął. -Jak mam się nie wstydzić? -rzucił w przestrzeń, ponieważ głowa
ukochanego znajdowała się już w połowie jego brzucha. Wsunął dłonie w swoje
włosy, ciągnąc lekko za jasne kosmyki. Obrócił twarz, wtulając ją w kołdrę, na
której leżał, i zakrył zażenowaną twarz przedramieniem, zgiętym w łokciu.
Wypuścił drżąco powietrze i stęknął.
-Zrób
cokolwiek.
- Jak sobie
życzysz.
Daiki,
próbując zachować poważną minę, co z resztą nie do końca mu wychodziło,
przestał całować Kise i odsunął od niego na moment, aby za chwilę znów do niego
przylgnąć, tym razem bez żadnych erotycznych podtekstów, po prostu tuląc się do
jego torsu.
Ryota wydał
z siebie głośny, bliżej nieokreślony do niczego konkretnego, dźwięk
dezaprobaty. Naprawdę nie miał siły się już bawić, będąc na skraju, fuknął
cicho i spojrzał na tulącego się do niego mężczyznę z mordem w oczach, czego
mulat nie mógł widzieć. Szybko jednak mu przeszło, bo miłość do "tego
głupka", jak ochrzcił go w tej chwili w myślach Ryota, przeważyła. Mimo
wszystko był podminowany i postanowił się zemścić.
-Puść.
-powiedział chłodno, starając się brzmieć stanowczo, pomimo, przeszkadzającego
mu w tym podniecenia.
Daiki nie
spełnił tego polecenia, przynajmniej nie od razu, zwlekając z tym jak
najdłużej. Puścił kochanka dopiero wtedy, kiedy przypadkiem ich spojrzenia się
skrzyżowały.
- No ale o
co ci chodzi - spytał, nieco rozdrażniony, prostując się i siadając po turecku
na łóżku. W końcu przed chwilą zadeklarował swoją szczerą chęć zrobienia
kochankowi tego, na co ten tylko miał ochotę, a nie dość, że tamten tego nie
wykorzystał, to jeszcze był zły. - W związku podstawą jest umiejętność komunikowania
się. Komunikacja - przeliterował - skarbie, musisz do mnie mówić. – I jasno
określać swoje żądania. Tak jak przed sekundą - westchnął, splatając dłonie na piersi.
-Mam do
Ciebie mówić, tak? -zapytał niebezpiecznie. -Określać się jasno? -dodał
retorycznie. -Dobrze. -odparł mrużąc groźnie oczy i podnosząc się powoli.
-Więc mówię.
Połóż się, proszę. -ostatniej słowo zaakcentował bardzo dziwnie. Mulat
przyglądał mu się badawczo, jednak spełnił jego prośbę, przylegając plecami do
łóżka. Kise usiadł na nim okrakiem, pochylając się nad nim z gracją. -Leżę pod
tobą całkiem nagi, z rozłożonymi nogami, daję ci znać chyba każdą najmniejszą
częścią ciała, że mam na to ochotę, nie wspomnę o tych wszystkich żenujących
jękach, które z siebie wydaję, a ty, zaspokojony, robisz wszystko, żebym czuł
się jeszcze bardziej zawstydzony. -oznajmił chłodno. Oparł ręce po obu stronach
głowy mulata i pocałował go nagle. -Nie ładnie, panie Daiki. -odparł. -Nie
wiesz, czego chcę, czy może przestałem Cię już pociągać? -spytał z błyskiem w
oku.
Daiki
zamrugał szybko parę razy, nie do końca wierząc w to, co się właśnie działo.
Spodziewał się, że Kise zareaguje zupełnie inaczej na jego zjadliwości.
Wyglądało jednak na to, że nie docenił swojego chłopaka, przez co zrobiło mu się
trochę głupio, ponieważ w tamtej chwili to on został zapędzony w kozi róg.
Jednak, o dziwo, sprawiało mu to pewnego rodzaju przyjemność. Czuł się jak na
rozprawie, a to samoistnie sprowokowało Aomine do kontynuowania tej farsy.
— Dobrze
wiem, czego chcesz, ale mam to od ciebie słyszeć — odparł władczo, uśmiechając
się przy tym jedym kącikiem ust i mrużąc nieco oczy. — Twoje pragnienia ubrane
w słowa. Tylko dla mnie — sprecyzował.
-Zdajesz
sobie sprawę s tego, że to podchodzi pod znęcanie się? -rzucił Kise, patrząc na
niego z góry, jak nakazała mu na to ich obecna pozycja.Nie zamierzał dać mu tej
satysfakcji. Zszedł z niego, siadając obok i powiedział, uśmiechając się
szlemowsko.
-Chciałem,
żebyś mnie dotknął, ale chyba sam się z tym muszę rozprawić...-począł sunąć
swoją ręką wzdłuż bladego brzucha, nieubłaganie zbliżając się do krocza. -Jaka
szkoda. -szepnął, patrząc mulatowi wyzywajaco w oczy. To nie tak, że nagle
przestał się wstydzić. Wszak rzeczy, które teraz robił były o wiele bardziej
wyuzdane, niż gdyby zażyczył sobie, aby kochanek w niego wszedł, jednak chora
rywalizacja między nimi zahamowała wszystkie jego protesty. Kise przygryzł
wargę, wzdychając cicho, przesuwając dłonią po swojej prawej pachwinie,
przymykając oczy.
Wymagało to
całej jego silnej woli, ale Aomine zaparł się w sobie i zaczął oddychać
głęboko, aby się uspokoić i nie działać impulsywnie.
Wdech,
wydech, wdech i...
Widok
rozpalonego, nader wszystko pragnącego zaspokojenia, nieugiętego i dotykającego
się blondyna był ponad jego siły.
Sapnął
ciężko, odwracając wzrok i zmarszczył brwi ze złością.
- Wcale nie
musisz tego robić sam - warknął, hamując się ostatkiem sił.
Kise
uśmiechnął się zwycięsko. Widok walczącego ze sobą Daikiego całkowicie go ujął.
Przestał się dotykać i odparł słodko, wyciągając ku niemu ramiona.
-No to chodź
tu.
Aomine w
sekundę znalazł się przy kochanku, całując go mocno i agresywnie, obejmując
przy tym ciasno i zaborczo. Przechylił ich tak, że leżał na śpiewaku,
pozbawiając go przy tym tchu. Jedną dłonią szybko rozsunął jego pośladki i
wszedł w, bądź co bądź, rozluźnione wcześniej wnętrze Ryoty. Nie dał mu ani
chwili na przyzwyczajenie się, od razu zaczął się w nim poruszać trafiając
idealnie w prostatę. Kise spiął wszystkie swoje mięśnie, od pasa aż po koniuszki
palców u nóg, rozszerzając je przy tym na boki, jakby w niemocy. Daiki
przylegał do niego, nie pozostawiając między ich ciałami żadnej przerwy,
pocierając przy tym okolicami brzucha o nabrzmiałość kochanka. Ten niemal
krzyczał z tak nagle dostarczonej i oszałamiającej dawki przyjemności,
zaciskając mocno powieki, jednak wszystkie dźwięki, jakie wydawał, ginęły pod
naporem warg ciemnoskórego, który całował go cały czas bez opamiętania, nie
pozwalając choćby na zaczerpnięcie głębszego oddechu.
Ryota
nieporadnie starał się oddawać pocałunki, jednak był zbyt mocno rozpieszczany
czynnościami mulata. Oddychał spazmatycznie przez nos, marszcząc mocno brwi.
Nie potrzebował wiele, żeby dojść. W końcu bardzo długo wytrzymał bez
zaspokojenia, chociaż był przez tamten czas ciągle stymulowany. Kise wygiął się
jak struna, chwytając dłońmi, skotłowanej w pościeli, poduszki i zaciągnął
mocno na niej palce. Jęknął wprost do buzi ciemnoskórego, dusząc się z braku
powietrza. Zaraz po tym spiął cała resztę ciała, zakleszczając się na Daikim
tak mocno, iż ten nie potrafił się poruszyć i doszedł intensywnie, czując jak
trzęsie się z natłoku emocji.
Aomine w
końcu przestał całować Kise, bowiem czuł, że jeszcze chwila, a straciłby
przytomność z niedotlenienia organizmu. Zaczął łapać spazmatycznie powietrze,
trzęsąc się od buzujących w nim hormonów. Czując, że Ryota już nieco się
rozluźnił, zaczął dalej się w nim poruszać, zmuszając tym kochanka do wydawania
z siebie kolejnych jęków, które tym razem brzmiały swobodnie w całym pomieszczeniu.
Sam zjechał ustami na szyję kochanka, której uwielbiał poświęcać swoją uwagę.
Zaczął ją całować i zasysać się na niej, ciągnąc przy tym nieco brutalnie.
Kiedy
poczuł, że w końcu i on znajduje się na granicy, jęknął głucho, klnąc przy tym
siarczyście i przyspieszył ruchy bioder, wbijając się we wnętrze swojego
chłopaka jeszcze mocniej, co tamtego doprowadziło do kolejnego orgazmu. W
tamtej chwili doszli już razem, ściskając się mocno i po raz kolejny wstrzymując
oddechy, poddając się przy tym niebywałej rozkoszy, która oczyszczała ich
umysły z niedawnego amoku, pozostawiając po sobie pustkę.
Kiedy mulat
wyciągnął z blondyna swoją męskość, opadł na niższego bez sił. Ten tylko
stęknął głucho, przytulając do siebie drżącymi rękami słodki ciężar, jakim był
jego chłopak. Pocałował ciemne włosy, a następnie śniady nos, gdy Daiki uniósł
głowę, aby na niego spojrzeć. Wyższy położył się obok, pozwalając Ryocie
odetchnąć. Leżeli przez pewien czas w ciszy, jakby starali się odżyć po
silnych, wyczerpujących doznaniach.
Wreszcie śpiewak chwycił dłoń mulata i splótł ich palce. Uśmiechnął się
delikatnie, dopiero teraz rumieniąc, pomimo wcześniej wykonywanych czynności.
Aomine rozbrajała ta niewinność. Dopiero co kusił go z taką pewnością siebie, a
teraz patrzył na niego zawstydzony. Ciemnoskóry pokręcił rozbawiony głową i
przytulił do siebie mężczyznę, wdychając jego zapach.
-Mam
wrażenie, że za każdy kolejny raz jest bardziej wyczerpujący. -przerwał ciszę
rozmarzony blondyn. -Mieliśmy tu tego nie robić...-powtórzył sam do siebie,
jednak w jego głosie nie było czuć żadnej skruchy czy żalu.
Aomine
uśmiechnął się jednym kącikiem ust i pogładził wierzchem dłoni ramię Kise.
Przez chwilę milczał, poddając się myśli, jak niewiarygodnie miękka i gładka
jest skóra jego kochanka. Zaraz jednak westchnął cicho i splótł ich nogi ze
sobą, zacieśniając przy tym uścisk, jakim obdarzał blondyna. Wtulił twarz we
włosy Ryoty, a ponieważ jego usta niechcący natrafiły na ucho chłopaka, ugryzł je
lekko.
— Nie
wydajesz się być tym jakoś specjalnie przejęty.
Blondyn
stęknął urwanie i przesunął ręką po szerokich plecach chłopaka. Miał wrażenie,
że schowany za nimi, otoczony silnymi ramionami, jest w stanie wytrzymać nawet
wybuch bomby nuklearnej. Lubił to, jak mocno odczuwalne są jego mięśnie,
odznaczające się na skórze, odkształcając ją w odpowiednich miejscach.
Przycisnął lekko palce, uśmiechając się, gdy miejsce przez nie naruszane spięło
się nieznacznie, jakby gotowe od razu stanąć w jego obronie.
-To źle?
-mruknął spowijając śniadą skórę oddechem.
— Nie
zadawaj głupich pytań, skarbie — wymruczał Daiki, wywołując tym samym dreszcze
u swojego chłopaka.
Dotyk, jakim
raczył go Kise, był dla niego bardzo kojący. Miał wrażenie, że od miejsca styku
palcy Ryoty z jego skórą na plecach rozchodzi się ciepło, które wnikało w głąb
jego ciała, trafiając aż do serca.
Nikłe
światło, jakie wpadało do pokoju przez zaciągnięte, grube, brązowe zasłony,
było na tyle subtelne, aby w pomieszczeniu panował przyjemny, intymny klimat, a
przy tym widać było w zasadzie wszystko. Podczas gdy blondyn zaczął wodzić
wzrokiem po pokoju i jeszcze raz analizować jego elementy, Aomine postanowił
przerwać ciszę, która na chwilę między nimi zapadła. Nie była ona krępująca czy
nieprzyjemna, jednak uwielbiał rozmawiać ze śpiewakiem, zwłaszcza wtedy, kiedy
mógł go trochę podręczyć. Wynikało to z jego charakteru, jak i miłości do Kise,
którą starał się okazywać w każdej, nawet w tej mniej oczywistej, formie. Pozwalała
mu na to nić powiązania, która ich łączyła i dzięki której zawsze mogli
rozpoznać intencje oraz emocje tego drugiego, niezależnie od tego, jak głęboko
potrafiły być ukryte.
Ciemnoskóry
przyciągnął do siebie twarz kochanka, tak, aby ten patrzył mu w oczy, po czym
powiedział, uśmiechając się przy tym subtelnie:
— To raczej
ja powinienem spytać, czy żałujesz, że jednak uprawialiśmy seks.
Mężczyzna
odwzajemnił uśmiech, jednak ten był raczej zaczepny.
-A czy kiedy
byliśmy w trakcie, sprawiałem takie wrażenie? -zamyślił się i dodał mocniej
akcentując drugie słowo, unosząc rozbawiony brwi. -Czy sprawiam takie wrażenie?
Aomine
zmarszczył brwi, udając zamyślenie. Odpowiedział dopiero po chwili, czując
się trochę jak filozof wygłaszający swoje poglądy:
- To jakie
sprawiasz wrażenie, a to, co myślisz, to dwie oddzielne kwestie. Ale jeśli musisz
wiedzieć, to nie wyglądałeś mi dzisiaj na kogoś o tak żelaznych
postanowieniach, jakich zarzekał się zaledwie wczoraj.
-No cóż,
człowiek ma prawo zmienić czasem zdanie, prawda? -spytał niewinnie, patrząc na
mulata spod swoich gęstych, długich rzęs i zatrzepotał nimi zawiadzko.
-Tobie też
się to zdarza. -zauważył przesuwając wargami ku górze po jego policzku i
przyciskając je do śniadej skroni. Znów spojrzał na kochanka i odparł, drażniąc
się z nim. -Na przykład parę chwil temu, kiedy nie chciałeś nic ze mną zrobić,
dopóki ci nie powiedziałem... Muszę przypominać, jak to się skończyło?
-przygryzł wargę rozbawiony.
Ciemnoskóry
parsknął, rozbawiony, po czym pokręcił głową.
- Lepiej
nie, bo mi się przypomni mi się następnym razem i wtedy już na pewno będę
manifestować swoją konsekwentność do końca - ostrzegł.
-Mam ochotę
to jednak zrobić. -odparł wesoło. Cmoknął go w usta i spytał beztrosko.
-Idziemy gdzieś, Aominecchi? Miałeś mi pokazać swoje miasto. -mruknął do niego.
— Jasne,
skoro widziałeś ci już najważniejsze… — Widząc wzrok Kise, wyrażający
niezrozumienie i zdziwienie, dodał: — Moją sypialnię.
Blondyn
puścił szybko Daikiego, aby móc zakryć usta ręką, po czym parsknął głośno
śmiechem.
-No tak...w
dość emocjonujący sposób ją zwiedziliśmy. -odparł gdy się już uspokoił.
Aomine
również się zaśmiał, zaraz potem ponownie przyciągając do siebie kochanka i
całując go krótko. Zaraz potem wstał z łóżka i odsłonił zasłony, przy okazji
uchylając nieco okno, aby pomieszczenie mogło się przewietrzyć. Następnie
podszedł do Kise, wyciągnął do niego rękę, mrucząc przy tym:
— Chodź
najpierw pod prysznic.
-Czytasz mi
w myślach. -odparł śpiewak z nieschodzącym uśmiechem na ustach, chwycił za nią,
również wstając i podreptał za nim.
Weszli do
łazienki, a następnie pod prysznic. Aomine odkręcił wodę, wylał na dłoń
szampon, po czym bez zbędnych ceregieli zaczął myć nim włosy swojego chłopaka,
który stał tuż przed nim, kuląc się pod rozkosznie ciepłym strumieniem. Daiki
delikatnie masował skórę jego głowy, dokładnie rozprowadzając specyfik po
każdym złocistym kosmyku. Kiedy skończył, spłukał powstałą pianę, uważając przy
tym, aby ta nie spłynęła kochankowi do oczu, które ten zamknął, mrucząc cicho z
przyjemności. Następnie ciemnoskóry zaczął myć ciało śpiewaka gąbką nasączoną
płynem do kąpieli. Oczywiście nie byłby sobą, gdyby podczas trwania tej
czynności nie zrobił niższemu kilku nowych malinek na karku lub nie podokuczał
mu, szczypiąc go od czasu do czasu, kiedy ten zdążył się już odprężyć.
Gdy skończył
namydlać blade ciało odsunął się na tyle, na ile pozwalała na to kabina i
zaczął obserwować swoje, niszczone przez nieustannie płynąca z słuchawki wodę,
dzieło, powstrzymując chęć wybuchnięcia śmiechem. Ryota stał z oklapniętymi
włosami, pokryty dużą warstwą piany, od stóp, do szyi i patrzył się na niego,
jak na siedmiolatka, opierając ręce o biodra. Kiedy białe, puchowe bańki
spłynęły całkowicie, a mulat się uspokoił, Kise odwdzięczył mu się, czyszcząc
go delikatnie dłońmi, na których nagromadzony był ten sam środek pielęgnacji
skóry podczas kąpieli. Jego ruchy były powolne i zdecydowane, a w skupionych
oczach, śledzących każdy, wykonany przez siebie, ruch, można było dostrzec
czystą sympatię i to, jak cieszy się z tak błahej czynności. Kiedy woda zabrała
ze sobą ślady jego działania, spłukując wszystko z ciała ciemnoskórego, blondyn
cmoknął go w lewy kącik ust i wyszedł z kabiny, otwierając uprzednio drzwi.
Wyszli spod
prysznica, wysuszyli się, a następnie poszli ubierać. Zeszło im na to trochę
czasu, więc kiedy opuszczali mieszkanie, dochodziła dwunasta. Aomine
zdecydował, że najpierw pokaże swojemu chłopakowi parę kultowych budowli oraz
innych zabytków Waszyngtonu, a na koniec wyciągnie go na miasto. Udali się
zatem do samochodu ciemnoskórego, ponieważ z mieszkania Miki do centrum było
zbyt daleko, aby szli na piechotę.
Podróż, mimo
korków, minęła im bardzo szybko, ponieważ Kise non stop wypytwał o wszystko
Aomine. Daiki wzdychał tylko cierpienniczo i odpowiadał na wszystkie pytania
jego chłopaka, takie jak gdzie chodził do szkoły, czy miał w przeszłości dużo
znajomych lub czy po prostu lubił okolicę, w której się wychowywał. I mimo, iż
mężczyzna czuł się jak na komisariacie, dokładnie o wszystko wypytywany, w
duchu cieszył się z tego, że jego kochanek aż tak się nim interesuje. W gruncie
rzeczy miło mu było samemu przypomnieć sobie czasy młodości.
Pierwszym
zabytkiem, jaki udało im się zwiedzić był Instytut Smithsona, czyli największy
na świecie kompleks muzeów i ośrodków edukacyjno-badawczych. Obeszli go tylko
pobieżnie, bowiem nie mieli aż tyle czasu, aby dokładnie obejrzeć każdy zakątek
tego okazałego miejsca.
Wstąpili
jeszcze do Muzeum Historii Naturalnej oraz Galerii Sztuki, do którą Kise
koniecznie chciał zwiedzić. Ciemnoskóry spełnił jego zachciankę, z
przyjemnością przyglądając się kochankowi, który, oczarowany, wpatrywał się w
każdy obraz z osobna, na głos wyrażając swój zachwyt. On sam nie był żadnym
znawcą sztuki, ale musiał przyznać, ze niektóre pejzaże zrobiły na nim wrażenie
i nie wahałby się długo, gdyby mógł któryś zakupić.
Zwiedzali
krótko, ale intensywnie. Aomine nie chciał zbytnio przemęczać chłopaka, dlatego
resztę rzeczy, jaie ten chciał zobaczyć, przełożył na następny dzień. Ponieważ
jednak było dopiero po siedemnastej, Daiki zabrał blondyna na obiad do jednej
z przytulnych, kameralnych knajpek, do której żywił sentyment jeszcze z czasów
studiów, a następnie na spacer, nad staw przed pomnikiem Abrahama Lincolna.
Następnie
pojechali do Parku Benjamina Bannekera, gdzie postanowili zostać na dłużej. A
raczej Kise tak zarządził, całkowicie oczarowany tamtejszą fontanną oraz wizją
namówienia Daikiego na trzecią porcję cudownie pachnących gofrów z budki,
znajdującej się jedynie 20metrów przed nimi. Siedli na misie budowli, owiewani
lekkim, wilgotnym od tryskającej wody, wiaterkiem i zajadali smakołyki. Niebo
zmieniło się z szarego, na ciemny granat, a małe, wyskakujące gejzery zostały pięknie
podświetlone różnobarwnymi kolorami. Wiązki odbijały się od naruszanej tafli,
przyjemnie padając na ich twarze. Ryota patrzył ma mulata zajętego jedzeniem,
jakby był mistycznym stworzeniem, zachwycając się, magiczną wręcz, poświatą,
jaka padała na niego. Przełknął swój kęs i zaczął nagle rozmowę. Dając się
ponieść niezwyklemu momentowi i udzielającemu się, spokojnemu nastrojowi,
westchnął z nostalgią, uśmiechając się pod nosem.
-Nawet nie
wiesz, jak się cieszę się, że przyjechałeś do Nowego Orleanu, Aominecchi.
- Ja też się
cieszę - odparł Aomine i odłożył na chwilę jedzenie na bok.
Wpatrzony w
oblicze kochanka, którego oświetlały światła z fontanny, wyciągnął rękę w jego
kierunku i pogładził go po policzku. Kise automatycznie przymknął powieki i wtulił
się w jego dłoń, jakby spragniony dotyku. To do reszty rozczuliło
ciemnoskórego, którego serce ścisnęło się w piersi.
- Nie chcę
nawet myśleć, jak wyglądałoby moje życie, gdybym tam nie przyjechał i cię nie
poznał - wyznał cicho.
-Ja chyba
też. -dołączył się blondyn, posyłając mu pełny uczuć, ciepły uśmiech. Zamrugał
kilkukrotnie, jakby chciał mieć pewność, że z jego oczu nie popłyną łzy
wzruszenia i pod wpływem chwili poczuł, że musi to powiedzieć. Odezwał się więc
wyraźnie, szczerząc się beztrosko.
-Kocham Cię,
wiesz?
Aomine na
chwilę się wyłączył. Szum wody ustał, podobnie z resztą jak gwar uliczny,
wszelkie rozmowy przechodniów, ćwierkanie nielicznych ptaków z oddali. W jego
głowie zrobiło się nagle zupełnie cicho. Miał przed sobą tylko Kise, nikogo,
ani nic więcej. Swój skarb, swojego chłopaka, swoją miłość, za którą, w razie
potrzeby, nie wahałby się oddać życia.
Już od
pierwszej chwili ich spotkania jego serce wiedziało. Wiedziało, że to ten
jedyny, że tyle ich połączy, że obaj nie będą widzieć świata poza sobą. Bo to
im było pisane, przynajmniej tak to sobie tłumaczył ciemnoskóry, nie mogąc
znaleźć żadnego racjonalnego wytłumaczenia na to, jak diametralnie zmieniło się
jego życia i jak zmienił się on sam. Na lepsze. Przez jedną, obcą mu niegdyś
osobę, do której zdążył zapałać tak silnym uczuciem w tak krótkim czasie, iż
graniczyło to niemal z cudem.
A jednak to
wszystko działo się naprawdę, jego emocje, myśli i przepiękny chłopak przed nim
- to było autentyczne. Tak cudowne. Tak bliskie. Tak dobre.
Aomine
zacisnął powieki, czując pod nimi coś, czego nie czuł już bardzo, bardzo dawno
- łzy. Jednakże nie mógł sobie pozwolić na to, aby się rozkleić, lub
przynajmniej aby jego kochanek to widział, dlatego odwrócił na moment głowę,
udając, że się rozgląda. W rzeczywistości jednak miał w nosie, czy ktoś na nich
teraz patrzy, bo po prostu czuł, jak usycha i nim śpiewak zdążył to spytać, czy
coś się stało, on już był przy nim, przytulał go, całował i czuł jego zapach,
który już niemal scalił się z jego własną wonią na stałe.
- Też cię
kocham. Tak bardzo, że aż mnie to przeraża - wyszeptał kochankowi w usta, po
czym ponowił pocałunek, delektując się nim tak, jakby był ich pierwszym.
Trwał niezwykle
długo. Była to głęboka i delikatna pieszczota, w której nie kryło się nic,
oprócz uczucia, którym do siebie pałali. Podczas tego drobnego, niewinnego
wręcz aktu, Kise przekazał, jak mocno odwzajemnia uczucia mulata. Nie wiedzieli
jak długo tak trwali i co się działo wokół nich w międzyczasie, ale gdy w końcu
się od siebie odsunęli, wszystko wokół odżyło, jakby po tak żywej i pięknej
chwili, cały świat postanowił dzielić radość razem z nimi.
-Mam
nadzieję, że nie na tyle, żebyś ode mnie uciekł. -zażartował słodko Ryota, aby
choć trochę rozładować atmosferę, przez która czuł się, jakby jego serce miało
lada chwila pęknąć pod napływem emocji, które przyspieszyły jego tętno
kilkakrotnie.
Aomine
zaśmiał się i pokręcił głową, uśmiechając się rozbawiony. Czuł się
niewiarygodnie dobrze i lekko. Tak, jakby nie istniały żadne zmartwienia, żadne
troski.
Odpowiedział
dopiero po chwili, kiedy na nowo nawiązał kontakt wzrokowy z tęczówkami w kolorze
miodu, w których odbijało się jego własne odbicie. Cieszył się, że tylko jego,
nikogo więcej.
- Nawet,
jeśli spróbuję, nie pozwól mi na to - polecił.
-Głuptasie.
-zaczął, gładząc jego szyje kciukiem dłoni, która położył na karku mulata.
-Przecież raz ci to już obiecałem. -odparł, uśmiechając się dyskretnie. -Wtedy,
na parkiecie. -przypomniał, zabierając rękę, tylko po to, aby spleść palce ze
śniadą dłonią, o która mulat się opierał na misie fontanny.
- Wiem, po
prostu... - westchnął ciężko. - Pamiętaj o tym. Bo czasami mogę robić głupstwa,
których tak naprawdę nie chcę i... Po prostu nie chcę cię stracić - powiedział
cicho, ściskając przy tym rękę Kise i patrząc mu w oczy z determinacją.
-Nie
stracisz. -zapewnił szybko i pewnie blondyn. -Nie odejdę, dopóki sam nie
będziesz tego chciał. -dodał, całując go w lewą skroń, jednocześnie samemu
zawężając uścisk dłoni.
— Nie będę —
odparł Aomine.
Oparł brodę
o bark kochanka i przymknął na moment powieki, uspokajając się. Już nie
pamiętał, aby ostatnio coś równie szczęśliwego tak go wyprowadziło z równowagi.
Nie chciał się jednak za dużo nad tym rozwodzić, aby nie popaść w melancholię,
dlatego wyczyścił swój umysł ze zbędnych myśli, rozkoszując się chwilą. Wolną
dłonią pogładził Kise po włosach. Były bardzo miękkie i gładkie, tak jak
zawsze. W końcu otworzył oczy i zmierzył wzrokiem widok przed sobą. O tej porze
po parku wałęsało się coraz mniej ludzi, ci jednak zajęci własnymi sprawami nie
zwracali na ich wtuloną w siebie dwójkę najmniejszej uwagi. Daikiemu przemknęło
wtedy przez myśl, że albo im to nie przeszkadza, albo po prostu nie chcą
wszczynać konfliktów, chociaż osobiście stawiał na to drugie. Będąc prawkiem
zbyt dobrze poznał naturę ludzką, aby naiwnie wierzyć, że mieszkańcy
Waszyngtonu są tak tolerancyjni, jak głosiła władza.
— Gdzie
chcesz, żebym cię teraz zabrał? — wymruczał w końcu ciemnoskóry, powoli się
prostując.
-Możemy się
gdzieś przejść. -odparł rozleniwiony. Owiał ich wieczorny wiatr, przez co
mężczyzna zadrżał z chłodu, jaki ten za sobą niósł.
-Zimno ci?
-spytał ciemnoskóry, machinalnie obejmując go ramieniem. Blondyn uśmiechnął się
przymilnie, kuląc lekko w uścisku kochanka.
-Troszkę.
-powiedział przepraszająco.
-No to
idziemy do auta po rzeczy. -zarządził mulat. Kise przytaknął po czym szybko
dodał, szczerząc się głupkowato. -Idź przodem, ja idę po gofry!
Daiki
spojrzał na niego z przestrachem.
-Masz
jeszcze miejsce? -spytał, unosząc brwi ku górze.
-A ty nie?
-zdziwił się Ryota. Wyższy Pokręcił głową z niedowierzaniem i parsknął cicho,
rzucając.
-Dobra, to
ja idę po ciuchy, pewnie wrócę, zanim żarcie się zrobi.
-Okay.
-zgodził się wesoło.
Kise stanął
przed budką, spotykając się z przerażonym spojrzeniem sprzedawcy sędziwego
wieku.
-Jeszcze raz
to samo. -zaszczebiotał, podając mężczyźnie kilka drobnych.
Czekając na
zamówienie przeszedł go dreszcz. Ogarnęło go dziwne uczucie. Poczuł się nieswojo,
a potęgowała to cisza, która zapadła nagle, pomimo ludzi, przechodzących co
jakiś czas przez plac. Miał wrażenie, że jest obserwowany. Odwrócił się, wcale
nie dyskretnie, spotykając z natarczywym wzrokiem jakiegoś człowieka. Zamrugał, aby sprawdzić, czy się nie myli. Kiedy tylko
to zrobił, obserwator zniknął. Zupełnie, jakby go nie było. Ryota otworzył
szeroko oczy, będąc pewnym, że postać, która błysnęła mu przed chwilą, gdzieś
w zaciemnionym zaułku, to nie był nikt inny, jak Haizaki Shougo. Wzdrygnął się,
gdy usłyszał obok siebie głos.
Laski kiedy kolejny rozdziałek ? XD
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać c:
19 rozdział wrzucę na bloga już dzisiaj :3 Miałam małą przerwę, ponieważ byłam na wyjeździe ^^'
UsuńJest 7 lipca a rozdzialku ni ma ;c
UsuńMam nadzieje ze pani pisarce wyjazd się udał ^o^
A jest jest tylko do spisu rozdzialkow nie dodany ♡
UsuńTak, wyjazd był jak najbardziej udany :D Zyskałam nową energię do bety rozdziałów B)
UsuńI ochh rzeczywiście, mój błąd z tym spisem ;-; Już dodaję! ♥
To świetnie ! ^^
UsuńBtw to jak opisujecie seksy jest po prostu nieziemskie *_* no kisiel kisiel i jeszcze raz kisiel ♡
OdpowiedzUsuń58 yr old Structural Analysis Engineer Arri Shimwell, hailing from Sioux Lookout enjoys watching movies like "Christmas Toy, The" and Listening to music. Took a trip to Redwood National and State Parks and drives a Ferrari 375 MM Spider. Odwiedz strony
OdpowiedzUsuń