Flesz | rozdział 4

Poniedziałek i wtorek upłynęły Daikiemu bardzo szybko na wykonywaniu wyjątkowo intensywnej i ciężkiej pracy. Wprowadził poprawki i w znaczącym stopniu przyczynił się do powstania pierwowzorów siedmiu modeli męskiej bielizny do nowej kolekcji A.D. x Officine Generale. Nie obeszłoby się oczywiście bez pomocy Reo, który wspólnie z nim zostawał w biurze, a następnie pracowni, do późna, pomagając mu jak tylko mógł oraz organizując im czas tak, aby ze wszystkim zdążyli. Ponad to Mibuchi, podczas gdy Aomine czuwał nad uszyciem pierwszych bokserek, spotkał się z przedstawicielem współpracującego z nimi domu mody i załatwił wszelkie kwestie papierkowe i formalne, w których, jak czasem mawiał mulat, był już mistrzem. Zyskiem ze sprzedaży ich linii bielizny mieli podzielić się po połowie, co każda ze stron zaakceptowała bezproblemowo. Dla A.D. zawsze był to jakiś zarobek oraz kolejny udany projekt w historii działalności, a dla Officine Generale szansa na wybicie się na nadchodzącym Fashion Weeku.
Dzięki wyjątkowo udanej współpracy oraz sprawności i dokładności wykonywanych poleceń, kolekcja była gotowa już na środę – dzień, na który umówiono sesję do kampanii reklamowej. Daikiemu przypadł przywilej dobrania na nią swoich modeli, dlatego też ciemnoskóry zaczął ich organizować już we wtorek wieczorem. Tylko nad jednym z nich postawił znak zapytania i postanowił odezwać się w środę rano, ponieważ nie był pewien, czy Kise będzie mieć tego dnia wolne od pozostałych różnych projektów, w które, jak myślał, ten był angażowany. Zostawił jednak dla niego miejsce, postanawiając, iż jeśli blondyn nie będzie mógł pojawić się na sesji, znajdzie na jego miejsce kogoś nowego.
Dlatego też, w środę, już o 6:30, zaraz po wstaniu, Aomine wykręcił numer Kise i, siedząc na łóżku w swojej sypialni, wyczekiwał z lekkim podenerwowaniem, aż model odezwie się po drugiej stronie.
─ Halo…?
Daiki odetchnął z ulgą, słysząc wyraźnie zaspany, aczkolwiek wciąż melodyjny męski głos.
─ Hej, wybacz, że dzwonię tak wcześnie, ale mam dla ciebie pracę na dzisiaj i chciałem mieć pewność, że nikt mnie nie ubiegnie. To jak? Jesteś wolny? ─ spytał, starając się nie dać po sobie poznać, jak bardzo zależy mu na tym, żeby odpowiedź Ryoty była twierdząca.
─ Mmm... dzisiaj? O której? ─ mruknął model, wybudzając się powoli. Przykręcił się na łóżku z telefonem przy uchu i sapnął ciężko, ziewając.
─ O dziewiątej. W studio zdjęciowy Officine Generale. Adres mogę ci przesłać smsem ─ odpowiedział poważnie. Następnie odchrząknął, po czym wyjaśnił: ─ Zrealizowaliśmy z nimi mały projekt i potrzebny mi jeszcze jeden model do sesji.
─ Yhym, jasne ─ odparł półprzytomny.
Po chwili ciszy spytał, wiedząc że takie akcje zazwyczaj nie trwają krótko:
─ Jak mały jest ten projekt? Wyrobimy się na szesnastą?
─ Jeśli wcisnę cię gdzieś na początek, to pewnie tak ─ ziewnął. ─ A co? Masz jakieś ważne plany na potem? ─ spytał, niby mimochodem.
─ Nie ukrywam, że tak ─ odpowiedział Ryota i nakrył się mocniej kołdrą. ─ Kurcze, słabo będzie, jeśli coś nie wypali... Poczekaj chwilę, zaraz do ciebie oddzwonię.
Bez żadnej zgody rozłączył się i wybrał inny numer. Zmienił parę słów z kobietą po drugiej stronie słuchawki i podziękował, ponownie dzwoniąc na numer Daikiego. Gdy tylko ten odebrał, blondyn od razu zaczął:
─ Okej. Udało mi się przełożyć wszystko na siedemnastą trzydzieści, więc doceń to!
─ Doceniam ─ odparł Daiki, kiwając w zamyśleniu głową. ─ Cieszę się, że będziesz mógł, mimo że nie uprzedziłem cię wcześniej. Dzięki.
─ Nie ma problemu. Z doświadczenia wiem, że przed premierą zawsze może coś wyskoczyć ─ odparł łagodnie blondyn, ziewając do telefonu. ─ Przepraszam. Już nie śpię ─ powiedział ze śmiechem.
─ Sory, że obudziłem ─ westchnął Aomine, opadając plecami na łóżko i z lekkim uśmiechem wpatrując się w sufit. ─ I jeny, to chyba jakiś cud, że udało nam się wyrobić z tą kolekcją. Takie normalnie nie powstają w trzy dni, ale Officine Generale miało już w miarę dobre pierwowzory, które podesłali mi do korekty. To trochę dziwne, zupełnie tak, jakby wiedzieli, że od razu się zgodzimy. No ale… wyszło nam to na dobre ─ opowiedział Daiki, czując dziwną potrzebę przedłużenia tej w zamyśle krótkiej, służbowej rozmowy.
─ A tam, bo to raz mnie ktoś obudził ─ parsknął blondyn i dodał: ─ W sumie nie dziwi mnie to. W końcu o A.D. jest teraz wszędzie głośno ─ przyznał i przyciągnął się, po czym wystękał: ─ Widać postawili wszystko na jedną kartę, co im się opłaciło.
─ Nom ─ potwierdził Daiki, drapiąc się wolną ręką po policzku. ─ Nie często zgadzam się na wspólne projekty z innymi domami mody, bo wolę się skupić na własnych kolekcjach ─ wyznał. ─ Ale tym razem uznaliśmy z Reo, że im więcej pokażemy przed Fashion Weekiem, tym lepiej dla nas.
─ Słusznie ─ uśmiechnął się Kise i zamknął oczy.
Choć z wielkim trudem, przyznał sam przed sobą, że Daiki miał naprawdę przyjemny głos, który wręcz odprężał, gdy ten z nim rozmawiał.
Blondyn odchrząknął cicho i podjął:
─ Pewnie Reocchi cię na to namówił ─ stwierdził i, nie musząc czekać na odpowiedź, kontynuował: ─ To naprawdę świetny gość. Takich pracowników to pewnie ze świecą szukać.
─ Taa dokładnie. Chociaż to on znalazł mnie. Z tego co widzę, to naprawdę lubi u mnie pracować, więc tym lepiej dla obu stron, bo wszystko jest zawsze dopracowane i zorganizowane.
─ O tym już się zdążyłem przekona.
Ryota wstał, bo poczuł, jak znów zaczyna morzyć go sen. Przełożył komórkę do prawego ucha i poszedł do łazienki.
─ Tak w ogóle co to za projekt? ─ spytał, gdy nagle go olśniło
─ Kolekcja bielizny ─ odparł Aomine, po czym odwrócił się na brzuch i przytrzymując telefon przy uchu ramieniem, przyciągnął do siebie swój mały szkicownik i długopis, które leżały obok niego na pościeli i zaczął jedną dłonią nakreślać na kartce linie, które powoli zaczęły tworzyć kształt przypominający koszulę.
─ Siedem sztuk gaci, a tyle zachodu ─ jęknął.
Ryota zaśmiał się i położył telefon na blacie, dając mulata na głośnik. Nałożył pastę na szczoteczkę i powiedział:
─ Jak nie ma ogrzewania, to ja odpadam. ─ Po czym zaczął myć zęby.
─ Spoko, powinno być ─ parsknął Daiki, o mało co nie upuszczając telefonu na łóżko. ─ Ciesz się lepiej, że to nie będą zdjęcia w plenerze ─ zaśmiał się, w dalszym ciągu szkicując koszulę, na którą pomysł dopadł o nagle.
─ Ha. Ha ─ sarknął Kise, niewyraźnie przez szczoteczkę, którą miał w ustach. Wypluł pastę, wypłukał buzię i powiedział zaczepnie:
─ Nie bądź taki do przodu, bo ci z tyłu zabraknie.
Daiki skończył szkicować koszulę, więc zamknął szkicownik i wstał z łóżka, po czym przeczesał włosy i podszedł do okna w sypialni, za którym rozciągała się cudowna panorama Paryża z wieżą Eiffla na czele.
─ No nie wiem, z tyłu w sumie mi nie brakuje. Tym bardziej nie z przodu. Ale dzięki za troskę ─ zażartował, siląc się na poważny ton.
Model przystanął w pół kroku do sypialni, rumieniąc się obficie i prychnął pod nosem.
─ I co, dowartościowałeś się? ─ spytał pobłażliwie, starając się zabrzmieć pewnie. Pilnując, aby nie zdradzić swojego zakłopotania, dodał złośliwie: ─ Kiedy mężczyzna sam musi się chwalić, to znaczy, że nie ma chętnych, którzy zrobiliby to za niego.
─ Prawie zgadłeś. Chętni byli, ale sobie odpuścili po tym, jak wszystkich spławiłem ─ westchnął żartobliwie, jednak wplótł w tę odpowiedź o wiele więcej dość smutnej prawdy, niż zamierzał. 
─ Pracoholizm? ─ spytał Kise z nutką żalu w głosie. ─ Czy ogólna niechęć do związków?
Wszedł do swojego pokoju i spojrzał w kierunku cichego fuknięcia. Podszedł do akwarium i kucnął przed nim, wyciągając ręce w stronę trocin, które zaczęły się rozkopywać na boki. Wysunął się spod nich mały, biały pyszczek oraz ogrom cienkich kolców tego samego koloru. Blondyn przytrzymał telefon uchem i zadowolony szepnął na tyle cicho, aby Daiki go nie zrozumiał:
─ Jak się spało? ─ Po czym wziął chętną kulkę w dłonie i przytulił ją do siebie, czekając na odpowiedź mulata.
─ Nie tyle, że nie chcę, ale chyba nie umiem być w związku ─ odparł Daiki, czując się nieco nieswojo, przyznając do tego otwarcie przed Kise. Kontynuował jednak: ─ Może to kwestia nieodpowiednich osób, może po prostu nie spotkałem jeszcze nikogo, na kim by mi zależało... Ale to bez znaczenia. Mam w końcu pracę... ─ Zamyślił się na chwilę. ─ Więc to chyba jednak pracoholizm.
─ Przykro mi ─ powiedział blondyn, tuląc mocniej do siebie jeżyka. Zwierzę wyczuło zmianę nastroju właściciela i natychmiast zesztywniało, podnosząc kolce. Kise syknął cicho i pogładził żyjątko, pytając nieśmiało:
─ Ktoś w ogóle czeka na ciebie w domu?
─ Nie ─ odparł krótko mulat, wolną ręką oplatając się w pasie i w dalszym ciągu obserwując ruchliwe ulice. Nie chciał jednak, aby ktokolwiek współczuł mu z powodu jego samotności, a w szczególności nie Kise, dlatego cmoknął z dezaprobatą i powiedział nieco oschle:
─ I na tym skończmy temat. Dochodzi już siódma, więc lepiej będę kończyć, bo jeszcze mam parę rzeczy do załatwienia przed sesją ─ skłamał gładko. W rzeczywistości wystarczyło, aby się ogolił, ubrał i coś zjadł przed wyjściem, jednak zaczął obawiać się, że im dłużej będą ciągnąć tę rozmowę, tym więcej będzie skłonny wyznać, a nienawidził dzielić się z ludźmi swoimi słabościami.
─ Jasne, to do zobaczenia ─ rzucił niezręcznie Ryota, a zamiast odpowiedzi usłyszał dźwięk zakańczający połączenie.
Spojrzał na wyświetlacz zadziwiony i westchnął cicho, odkładając telefon. Usiadł, opierając się o ścianę i podniósł swojego małego przyjaciela, tak, aby spojrzeć mu w oczy.
─ Zbył nas ─ mruknął do niego.
Myślał chwilę intensywnie, po czym spytał jeża.:
─ No to co robimy?
W odpowiedzi popatrzył tylko na jego ruchliwy, non stop węszący nosek i uśmiechnął się szeroko.
─ Racja. Śniadanie.
*
Równo o 9 Aomine znalazł się w studio Officine Generale. Było o wiele mniejsze, niż to należące do A.D., jednak wprowadzało przyjemny, kameralny nastrój, który doceniany był przy sesjach takich, jaka czekała ich dzisiaj. Daiki przywitał się z dyrektorem kreatywnym Officine Generale, Pierrem Maheo, który osobiście zdecydował się czuwać wraz z Aomine przy zajęciach, następnie obaj mężczyźni zamienili parę słów z fotografem, po czym mulat oddalił się w stronę Reo, który stał na uboczu i czekał na niego. Zaczęli luźną rozmowę dotyczącą sesji, kiedy do studio wszedł Kise. Daiki od razu wychwycił go spojrzeniem spośród kilku innych modeli, z którymi zaczął rozmowę, czując dziwny ucisk w żołądku. Po ich porannej, półgodzinnej telefonicznej rozmowie napisał mu tylko sms-a z dokładnym adresem miejsca sesji, po czym nie spojrzał już nawet więcej na telefon. Z jednej strony potrafił zrozumieć pytania Ryoty, który ewidentnie chciał wiedzieć o nim coś więcej, szczególnie, że on sam zdążył już nieco poznać przeszłość blondyna, jednak to w dalszym ciągu było dla niego niecodzienne, aby dzielić się z kimkolwiek prywatnymi aspektami swojego życia.
─ Coś się tak zaparzył? ─ zagadnął go nagle Mibuchi, szturchając lekko w bok.
Podążył wzrokiem w kierunku, w który patrzył Daiki, po czym wyszczerzył się zaczepnie i zażartował:
─ Co, już nie możesz się doczekać, żeby zobaczyć go w samych bokserkach, hm?
─ Co ty pierdolisz ─ uniósł się Aomine, spinając nagle.
─ Daj spokój, przecież dobrze wiem, czemu wziąłeś do tego projektu akurat niego. Ale dobra, już nic nie mówię ─ dodał szybko, widząc wzrok ciemnoskórego, który, gdyby mógł zabijać, już dawno uczyniłby go martwym.
─ I prawidłowo. A teraz lepiej już chodźmy i zaczynajmy ─ westchnął mulat, po czym ruszył w kierunku planu zdjęciowego.
Po krótkiej charakteryzacji, modele, którzy dostali już bieliznę, szli kolejno do szatni, aby móc ją na siebie założyć. Większość jednak wyszła z pomieszczenia w bokserkach i koszulkach, ponieważ czekając na swoją kolej można było zmarznąć, nawet jeśli w studio było ciepło. Kise również do tych osób należał, stojąc w środku i czekając na swoją kolej.
Ucieszył się w duchu, że zdjęcia robiła kobieta. Miał dość duży uraz co do mężczyzn robiących takie zdjęcia, więc czuł się całkowicie swobodnie i pewnie, widząc za obiektywem płeć piękną. Jedyną niezręczność jaką odczuwał, to przez wzrok mulata, który czuł na swoich plecach. Postanowił to jednak zignorować, wmawiając sobie, iż mu się wydaje.
Gdy nadeszła jego kolej, ściągnął luźny, biały t-shirt, wyprostował się i stanął przed obiektywem, wzdychając cicho, widząc zmarszczone brwi niektórych modeli czy pracowników. Zawsze tak było, jeśli chodziło o pół- czy nagie zdjęcia. Fakt, w ubraniach wyglądał drobno, jednak miał wyrobione mięśnie, które dzięki jego specyficznej budowie ciała nie odznaczały się na tyle, na ile powinny, przez co zarys jego sylwetki wyglądał dosyć subtelnie.
Blondyn zerknął przypadkiem na Daikiego i speszył się delikatnie, gdy wręcz uderzyła go rzeczywistość, którą dała mu właśnie do zrozumienia, że jest bacznie obserwowany.
Aomine stał ze splecionymi rękoma gdzieś pod ścianą. Na tyle daleko, aby dać innym do zrozumienia, że chce być sam, jednak na tyle blisko, żeby móc dokładnie widzieć kolejnych modeli, którzy wchodzili na sesję. Pierre Maheo rozmawiał z Reo, z którym ustalali szczegóły odnoście promocji kolekcji, toteż nie musiał się martwić, że ktokolwiek będzie mu przeszkadzać w lustrowaniu kolejnych odkrytych ciał. Modele, których wybrał, byli wyjątkowo dobrze zbudowani i wręcz idealni do sesji takiej jak ta, dlatego już nie mógł doczekać się efektu końcowego zdjęć.
Lekkie, radosne podekscytowanie, które towarzyszyło mu zawsze podczas tych sesji zdjęciowych, z którymi wiązał wyraźne nadzieje, było obecne w nim i tego dnia. Widząc kolejnych pozujących modeli był tylko coraz bardziej przejęty i zadowolony, że zdecydował się podąć ten projekt. Lekki, niemal niedostrzegalny uśmiech wpłynął na jego usta na myśl, jakie korzyści przyniesie to A.D.
Coś jednak uległo zmianie, kiedy na plan wszedł Kise. Jego blade, szczupłe, aczkolwiek z delikatnymi zarysami mięśni, ciało, było dodatkowe podświetlone przez lampy, co tylko uwydatniało wszystkie jego walory. Miał na sobie tylko czarne, bawełniane, krótkie, idealnie do niego dopasowane i przylegające do skóry bokserki.
We wnętrzu Daikiego zawrzało. Mężczyzna po prostu nie mógł odwrócić wzroku od Ryoty, którego sesja właśnie się rozpoczęła. Blondyn jak zwykle wypadał świetnie, prezentując bokserki jak tylko mógł najlepiej. Aomine był świadom, że swoim intensywnym spojrzeniem może go nieco rozpraszać, jednak nie potrafił nad sobą zapanować. Zaczął oddychać nieco głębiej i ciężej, zaschło mu w ustach i zrobiło gorąco. Kiedy jednak jego niekontrolowane myśli zaczęły coraz bardziej zbaczać na mniej przyzwoite tory, zaparł się całą siłą woli i z trudem wbił wzrok w plecy kobiety, która wykonywała zdjęcia.
Uczucie gorąca odeszło, a on, zdezorientowany całkowicie, stał się jakby nieobecny i przez moment niezdolny do czegokolwiek innego, jak myślenie, co się z nim, do cholery, dzieje i czemu zareagował tak akurat na Kise.
Odetchnął z ulgą, gdy Ryota zmienił się z innym modelem i poszedł do przebieralni. Zanim jednak zniknął za drzwiami, blondyn rzucił mu zmieszane spojrzenie, którego mulat nie potrafił rozszyfrować, co wprawiło go w jeszcze większe zmieszanie. Blondyn długo stamtąd nie wychodził, mimo iż wiele kolegów, którzy mieli sesję po nim, zdążyło przebrać się i zrobić to szybciej od niego.
Ryota pokazał się dopiero po 17, wpychając coś chaotycznie do torby. Zbliżył się szybkim krokiem do pracowników, pożegnał się i ruszył w stronę wyjścia.
Aomine, któremu bacznej uwadze to nie uszło, rzucił Mibuchiemu, że zaraz wraca, po czym, nie czekając nawet na odpowiedź szatyna, zarzucił na ramię swoją torbę i chwycił pod pachę płaszcz, po czym wybiegł ze studio, doganiając blondyna przy rogu ulicy.
─ Hej, Kise! ─ zawołał, nawet nie wiedząc, co dokładnie chce powiedzieć.
Chwycił ramię modela i zatrzymał go, a kiedy ten obrócił się w jego stronę i zmierzył zdziwionym spojrzeniem, zaczął improwizować:
─ To... Chciałem tylko, żebyś pamiętał, że w piątek zaczynamy przygotowania do pokazu.
─ J-jasne. Pamiętam ─ powiedział zagubiony.
Zagryzł wargę i spojrzał na swój zegarek. Rozejrzał się po ulicy i sapnął, zakładając złoty kosmyk za ucho. W końcu odwrócił się do Aomine i spytał podenerwowany:
─ Słuchaj, co teraz robisz, Aominecchi?
Daiki odchrząknął, odwracając wzrok. Miał problem, ponieważ z jednej strony chciał odpowiedzieć, że nic, jednak z drugiej nie chciał zostawiać całej pracy na barkach Reo. Kiedy jednak ponownie skierował wzrok na Ryotę, poczuł w żołądku ucisk, a jego usta same, bezwiednie wyrzuciły z siebie słowa:
─ Nic konkretnego, tam już sobie poradzą. Czemu pytasz?
─ Mógłbyś mnie podwieźć? Spieszę się, a po taksówce ani śladu... Przepraszam za kłopot, ale to cholernie ważne ─ powiedział niemal płaczliwym tonem, patrząc na Aomine błagalnie.
Mężczyznę na moment zatkało, jednak nie musiał długo myśleć, aby udzielić odpowiedzi.
─ Jasne, chodź. Żaden problem ─ odparł, po czym pociągnął Ryotę za sobą, aż do swojego samochodu. Otworzył mu drzwi, po czym obszedł auto dookoła, w międzyczasie wysyłając Reo sms-a, że musi poradzić sobie już sam na końcówce sesji, po czym wsiadł z drugiej strony, odpalił i odjechał, kierując się do głównej drogi. –
─ Gdzie mam jechać? ─ spytał jeszcze.
─ Na lotnisko ─ odpowiedział zdenerwowany.
Zapiął szybko pas, pochylił się w stronę ciemnoskórego i położył mu dłoń na kolanie, patrząc na niego z wdzięcznością.
─ Dziękuję. Ratujesz mi życie ─ powiedział, zabierając rękę i się prostując.
─ Nie ma za co ─ odpowiedział Daiki, wyprzedzając jedno auto, które wlokło się przed nimi.
─ Gdzie lecisz? ─ spytał jeszcze, autentycznie ciekaw.
─ Do biura ─ zaśmiał się krótko. ─ Nie poleciałbym nigdzie, skoro jutro mam pracę ─ dodał, uśmiechając się delikatnie i ścisnął mocniej torbę, którą trzymał na kolanach.
─ Och. Rozumiem, w sumie racja ─ westchnął Aomine, rzucając modelowi ukradkowe spojrzenie. Ponieważ jednak Kise nie wyglądał na zdenerwowanego tym małym przesłuchaniem, kontynuował je.
─ Ale masz w tym chyba jakiś konkretny cel, nie? Jako twój szofer czuję się zobowiązany wiedzieć ─ dodał jeszcze, pragnąc się jakoś usprawiedliwić.
Model wlepił w niego sceptyczny wzrok i spytał rozbawiony, unosząc jedną brew:
─ Nie za bardzo się wysługujesz swoim statusem?
─ Zaraz będziesz szorować na to lotnisko pieszo, więc lepiej doceń swojego kierowcę ─ warknął, skręcając agresywnie.
─ Jeny... ─ zaśmiał się blondyn. ─ Doceniam, ale to chyba nie znaczy, że muszę się ze wszystkiego spowiadać, nie? ─ spytał wesoło. Widząc niezadowolenie na twarzy mulata westchnął i powiedział: ─ Muszę zanieść ważne papiery. Mam ograniczony czas, więc muszę być w przed osiemnastą.
─ Okej – burknął Aomine, nie pytając już o nic więcej.
Cała droga minęła im bardzo sprawnie, ponieważ mogłoby się zdawać, że Daiki zna każdy możliwy skrót w Paryżu i wie dokładnie, kiedy i gdzie skręcić, aby ominąć najgorsze korki. Na miejscu znaleźli się niecałe dwadzieścia pięć minut później. Aomine zaparkował na miejscu dla inwalidów, tak, aby blondyn miał jak najbliżej głównego wejścia, po czym spytał:
─ Chyba poczekam w aucie, co?
─ Szybko się uwinę, obiecuję! ─ powiedział Ryota i wyszedł pospiesznie, znikając pędem w budynku.
Daiki zdążył przestawić auto, aby oszczędzić sobie nieprzyjemności z władzami, po czym wysiadł i oparł się o jego maskę. Nie musiał czekać długo. Zaledwie po 10 minutach wypatrzył Kise, który wyszedł z budynku z satysfakcją i ulgą wymalowaną na twarzy. Uniósł dłoń, aby łatwiej mu było go znaleźć.
Gdy blondyn znalazł się niecałe 5 metrów od niego, obaj usłyszeli głośny, kobiecy głos.
─ Ryota! Co ty tu robisz?
Kise odwrócił się i uśmiechnął szybko. Zanim zdążył odpowiedzieć, kobieta przerwała mu z niebezpiecznym tonem.
─ Ale to się świetnie składa, bo nadrobimy sobie godziny, które tak namiętnie omijałeś.
Model spojrzał na Daikiego zakłopotany i wykonał bezradny ruch ręką.
─ Ale...
─ Twój przyjaciel może lecieć z nami ─ powiedziała, chwytając go za ramię.
─ Tylko… emm... ─ Kise popatrzył na mulata pytająco, licząc na odpowiedź.
Daiki patrzył to na nieznaną mu kobietę, to na Kise, po czym odchrząknął i odparł powoli, niepewnie:
─ Cóż... I tak nie mam teraz nic specjalnego do roboty.
─ O-okay. To chodźmy ─ odparł Kise, lekko zestresowany.
Udali się za budynek, mijając po swojej prawej stronie cały pas startowy. Szli w stronę ogromnych, białych hangarów, za którymi znajdował się dużo mniejsza ciągła droga. Kobieta otworzyła drzwi jednego z nich po stronie przeciwnej do lotniska, aby ukazać ich oczom duży, choć średniej wielkości w porównaniu do pasażerskich, srebrny samolot transportowy. Wyciągnęli go z niego z pomocą małego autka, który normalnie służy do przewożenia bagaży.
Maszyna stanęła w świetle otaczających ich lamp, prezentując się w całej okazałości. Skrzydłowiec był przynajmniej trzykrotnie większy od ciężarówki, a więc robił wrażenie, choć należał do kategorii maszyn średnich-mniejszych. Kobieta rozłożyła schodki i weszła do środka, zapraszając ich gestem do siebie. Blondyn ruszył za nią podekscytowany, a Daiki zaraz za nimi, wahając się chwilę. Gdy wszyscy byli już w środku, rudowłosa usiadła w fotelu pilota, klepiąc miejsce obok siebie, które trochę niepewnie zajął Ryota. Daikiemu nie pozostało nic innego, jak usiąść za nimi w jednym z dwóch siedzeń pasażera. Było ich jedynie tyle, ponieważ samolot przeznaczony był głównie do transportu rzeczy, nie ludzi. W środku kadłuba różnił się więc od tych, którymi mulat zwykł latać.
─ Dobra. Parę słów wstępu... ─ zaczęła kobieta. ─ Nie chwalicie się tym nikomu, bo trochę naginamy w tej chwili prawo. Ciebie ─ tu wskazała palcem na Aomine ─ nie powinno tu być, a ty ─ tutaj pokazała na Kise ─ powinieneś tu być dwie godziny temu. Jestem więc sama i tego się trzymajmy.
Model spojrzał na nią zakłopotany i zaczął się wycofywać.
─ A to może...
─ Morze będziemy mijali. A teraz działaj ─ powiedziała, chwytając za słuchawki pilota i zakomunikowała: ─ Wieża, tu Carla Champagne, pilot rządowy. Proszę o pozwolenie na start czterozałogowego samolotu transportowego w celach kontrolnych stanu maszyny.
Przez małe radio powieszone na górze przebił się gruby, zniekształcony przez drobne zakłócenia głos.
─ Leć, dupy nie zawracaj.
Ryota roześmiał się, za co kobieta spiorunowała go spojrzeniem i westchnęła.
─ Trochę profesjonalizmu! ─ warknęła.
─ Wieża wyraża pozwolenie na start. Połamania skrzydeł.
─ Gotowy? ─ spytała Carla, patrząc na zdeterminowanego blondyna.
─ Niby tak...
─ Jestem obok, trzymam ręce na sterach. Nikogo nie zabijesz ─ uśmiechnęła się krzepiąco.
Mężczyzna skinął głową i poprawił się w siedzeniu, odpalając maszynę. Ta po pewnym czasie ruszyła, rozpędzając się po oświetlonym pasie, by po chwili wzbić się gładko w powietrze.
Lot nie trwał długo, albowiem zaledwie po kilkunastu minutach poinformowali wieżę o podejściu do lądowania na wyspie Oleron. Posadzili samolot na ziemi i wyszli z niego, aby się rozprostować, a przede wszystkim go obrócić, aby wrócić do Paryża. Lotnisko na wyspie było prywatne, toteż nie musieli się martwić o przylot następnego skrzydłowca. Raport musiał być jednak złożony i miał zgadzać się z tym podczas startowania. Więc gdy podeszło do nich dwóch pracowników, aby o niego spytać, Carla poświadczyła, że leci sama do Paryża, a pozostała dwójka to turyści, którzy próbowali się załapać na gapę. Daikiego i Ryotę niemal natychmiast wyprowadzili, na co Champagne posłała im jedynie przepraszający uśmiech.
Pouczeni, wyrzuceni za rejon lotniska, stali przed piętrzącym się po pagórkach polem winorośli, które ciągnęło się za horyzont jak morze. Blondyn posłał mulatowi nerwowe spojrzenie i wyszczerzył się głupkowato.
─ Fajnie było!
Ruszyli powoli ścieżką przed siebie. Mulat pokręcił głową i parsknął śmiechem, bowiem udzielił mu się nastrój Ryoty.
─ Ano, było ─ potwierdził, a na jego usta wypłynął szczery uśmiech.
Już nie pamiętał, kiedy ostatnio dał się aż na tyle odciągnąć od modowej codzienności i ciężkiej, męczącej rutyny. Czuł się bardzo dobrze ze świadomością, że w tamtej chwili nie musiał obarczać się myślami o tysiącu innych sprawach, a mógł się skupić na ulotnej, obecnej chwili.
Ponieważ słońce powoli chyliło się ku zachodowi i robiło się coraz ciemniej i zimniej, Aomine opatulił się bardziej płaszczem i zagadnął idącego obok modela:
─ Nie wiedziałem, że latasz.
─ W przyszłą sobotę mam egzamin ─ powiedział Kise, marszcząc nieco nos. Poczuł charakterystyczny zapach ziemi, który tworzył się tuż przed rozładowaniem w powietrzu ciśnienia. Nagle coś zimnego spadło na jego głowę. Kise zadarł więc brodę w górę, lustrując ciemne niebo nad nimi. Te rozbłysło się nagle, po czym nastąpiło zerwanie się potężnej, szarej chmury deszczowej. Blondyn wybuchnął śmiechem, gdy wystraszył się kolejnego, głośniejszego huku i zerwał się do biegu, popychając lekko Aomine.
─ Uciekaj! ─ krzyknął rozbawiony.
Daiki wywrócił oczami i pobiegł za Ryotą, zastanawiając się, co teraz z nimi będzie. Nie musiał się jednak długo tym zadręczać. Ponieważ znajdowali się w szczerym polu, ciemnoskóry uznał za cud, że około 500 metrów dalej im oczom ukazała się stara, drewniana szopa. Bez namysłu do niej wbiegli, chowając się przed ulewą, która wzmagała się z każdą chwilą. Ciężko dysząc, Aomine podparł się jedną ręką pod bok, a drugą wyciągnął z kieszeni telefon, jednakże jego pomysł skontaktowania się z jakąkolwiek formą cywilizacji spalił na panewce.
─ Dupa. Nie ma zasięgu ─ westchnął ciężko, z powrotem chowając telefon. ─ I co teraz?
─ Rozbieraj się ─ odparł model.
Mulat spojrzał na niego zaskoczony i przełknął ciężko ślinę, widząc jak ten, stojąc do niego tyłem, ściąga z siebie kurtkę, a następnie koszulkę.
─ K-Kise? ─ spytał zamieszany Daiki.
─ Chcesz się przeziębić? ─ rzucił rozbawiony, odwracając się w jego stronę.
Spotykając się ze wzrokiem Aomine, blondyn szybko przestał się uśmiechać. Zarumieniony spuścił głowę, obejmując się nieporadnie rękami, próbując tym jakoś zakryć swój negliż.
─ Em, ja… ─ Chcąc coś dodać, kichnął głośno i wzdrygnął się, słysząc kolejny grzmot.
Ciałem Aomine wstrząsnął dreszcz, jednak nie miał on nic wspólnego z zimnem. Wręcz przeciwnie, Daiki ponownie poczuł, jak robi mu się gorąco, a powietrze wokół gęstnieje. Odchrząknął cicho i odwrócił wzrok. Uznając, że Kise ma dużo racji, zrzucił z siebie długi niemal do kostek, cienki, granatowy płaszcz, który w całości przemókł. Ponieważ dzień był dość chłodny, a płaszcz sam w sobie nie stanowił dostatecznej ochrony przed chłodem, o czym mulat doskonale wiedział, rano założył na siebie prostą, czarną bluzkę z długim rękawem, a na nią miał dodatkowo włożoną czerwoną bluzę z białymi sznurkami oraz napisem FIRST SEX SECOND LOVE również w tym kolorze – dzieło jednego z polskich projektantów. Daiki bez wahania ściągnął ją z siebie przez głowę i rzucił blondynowi tak, że ta wylądowała mu na twarzy.
─ Rozejrzę się tu trochę ─ powiedział, chcąc minąć Ryotę jak najszybciej i nie musieć na niego patrzeć, aby przypadkiem nie zdradzić się z tym, co kryło się w jego wnętrzu.
Blondyn założył niepewnie ubranie, dopiero potem prostując materiał na dole i oceniając wygląd bluzy.
─ Dzię... ─ zaciął się, gdy odczytał napis na swojej piersi. Poczuł, jak zaczynają go piec policzki i burknął: ─ Dzięki.
Spojrzał na plecy Aomine i ocenił pomieszczenie, w którym się znajdowali. Spąsowiał jeszcze bardziej, gdy zorientował się, że są kompletnie sami w tak ciemnym i ograniczonym przestrzennie miejscu, więc założył na głowę kaptur, aby ukryć się przed ewentualnym wzrokiem mulata. Rozłożył mokre ubrania na jakiejś belce i ściągnął z niej starą, zakurzoną płachtę, którą podłożył zadowolony na sianie obok, po czym usiadł na miękkim z kolanami pod brodą, chowając głowę w swoich ramionach. Przekręcił ją jednak tak, aby móc co jakiś czas spoglądać na Aomine z „ukrycia”.
─ Chyba nic ciekawego tu nie ma ─ mruknął do niego, naciągając rękawy bluzy na dłonie.
─ Pewnie masz rację ─ westchnął ciemnoskóry, nie śmiejąc się odwrócić.
W dalszym ciągu jednak, z uporem maniaka, chodził po szopie, licząc na to, że uda mu się w niej znaleźć coś poza stęchłym sianem.
W końcu, po nieudanym oględzisku ich schronienia, ze zrezygnowaniem usiadł w sianie, w znacznej odległości od Kise – niemal po drugiej stronie pomieszczenia – plecami opierając się o drewnianą ścianę. Ponownie wyciągnął z kieszeni telefon, aby sprawdzić zasięg, ale ten znów zawiódł. Zaczął więc wpatrywać się w jarzący się blado-niebieskim światłem ekran, tak, jakby ten miał dać mu odpowiedź, co robić.
Czuł się skrępowany, a wszystko przez to, że nie chciał popełnić żadnego głupstwa. Po raz pierwszy przyznał sam przed sobą, że zależało mu na Kise i zwyczajnie starał się uważać na to, aby nić porozumienia, która się między nimi nawiązała, nie została zerwana. Tym bardziej, iż poznał przeszłość chłopaka i wiedział, jaki lęk może się za nią kryć.
─ Uhm... Coś się stało? ─ spytał niepewnie Ryota. ─ Siedzisz w przeciągu ─ dodał nieco pewniej, spoglądając na niego badawczo.
Aomine rzeczywiście czuł chłód ciągnący od drzwi szopy, które znajdowały się niedaleko, jednak miał nadzieję, że jeśli nic innego, to może to ostudzi nieco jego myśli.
─ Nie, jest okej. Po prostu trochę tu duszno. I w ogóle. Łapię zasięg ─ skłamał naprędce.
Kise westchnął i powiedział:
─ Będziesz chory. Jak nie łapie tam, to raczej nagle się nie pojawi.
Blondyn wyprostował się i, choć z żalem, ściągnął z siebie bluzę, którą rzucił w mulata, zwijając się w lekki kłębek.
─ Tutaj aż tak nie wieje ─ powiedział w ramach usprawiedliwienia, gdy Aomine spojrzał na niego ze złością.
─ Jak sobie chcesz ─ mruknął Daiki. Nie założył jednak bluzy, tylko cisnął ją w siano obok.  
Po pewnym czasie siedzenie w przeciągu zaczęło stawać się naprawdę uciążliwe, ale Aomine nic sobie z tego nie robił. Wzdrygał się za każdym razem, gdy lodowaty wiatr smagał jego lędźwia, jednak nie zmienił ani swojej pozycji, ani miejsca, w którym siedział. Zerkał na Kise, kiedy ten akurat na niego nie patrzył, myśląc nad czymś intensywnie, ściskając w przemarzniętej dłoni telefon.
Blondyn wstał i podniósł z rozmachem płachtę, idąc w stronę Daikiego. Bez słowa zarzucił ją na niego i przysiadł obok.
─ Co do...
Mulat spojrzał na niego zdumiony, na co Kise jedynie zbliżył się nieco, opatulając materiałem bluzy, po czym oparł się nieśmiało, jakby lekko przestraszony, o ramię Aomine, bąkając krótko:
─ Głupi jesteś.
─ Może. Ale póki jestem bogaty i przystojny, to tak naprawdę nie ma znaczenia ─ mruknął, uśmiechając się subtelnie, rozbawiony.
Nie był pewien, czy powinien sobie na tyle pozwalać, jednak nie był w stanie się powstrzymać i delikatnie objął Ryotę ramieniem i oparł brodę o jego głowę.
─ Nie chcę narzekać, ale po powrocie raczej nikomu nie polecę tego miejsca ─ zagaił, pociągając nosem, chcąc przerwać ciszę.
─ W sumie... Nie jest tu aż tak źle ─ bąknął czerwony Ryota, nie śmiejąc się ruszyć. ─ P-przynajmniej jest ciepło — dodał, chcąc zabrzmieć nieco doroślej, aniżeli jak napalony nastolatek.
─ No ok, da się wyżyć ─ westchnął Aomine, starając się utrzymać swoją maskę obojętności. Nie było to jednak łatwe, szczególnie, kiedy wsunął nos we włosy Kise i nieumyślnie zaciągnął się jego zapachem – znajomym, aczkolwiek kusząco pociągającym.
─ Co teraz? ─ spytał blondyn zamyślony, patrząc w dal. ─ Co, jeśli będzie padać do rana? ─ sprecyzował, nie patrząc na Aomine. Poczuł, jak ten zesztywniał, więc dodał szybko, grając na zwłokę: ─ W-wiesz, jutro praca i... i w ogóle.
W myślach udusił się za tak elokwentną wypowiedź i zgarbił nieco. Nie chciał robić z siebie przy Daikim głupka. Nie wiedząc czemu, pragnął pokazać mu się z jak najlepszej strony, jednak zazwyczaj, paradoksalnie, otwierał przed nim swoje najsłabsze, według niego żałosne, strony.
─ Muszę mieć cholerny zasięg, wtedy nawet mogę wezwać helikopter ─ żachnął się Daiki, po raz kolejny wzdrygając się pod wpływem zimna. ─ Dlatego myślę, że jeśli nie przestanie, to pójdziemy po prostu w deszczu do miejsca, w którym będę mógł zadzwonić. Nie jesteśmy z cukru, więc damy radę. Poczekajmy jeszcze z pół godziny i zobaczymy ─ zasugerował.
─ Gdzieś na końcu pola na pewno jest jakiś dom ─ powiedział cicho Kise. ─ Bywałem tu kilka razy i praktycznie po każdej plantacji jest mieszkanie właściciela... Problem w tym, że czasami pole ciągnie się kilka kilometrów ─ dodał marudnie.
─ Ja pierdolę, stop ─ obruszył się mulat. ─ Koniec gadania o nieoptymistycznych scenariuszach. Chcę jeszcze dzisiaj zjeść u siebie kolację.
Wyłączył telefon, aby nie marnować swoich 49 procent baterii, a następnie schował go i wstał z ziemi, ściągając z nich bluzę, którą bez ostrzeżenia po prostu założył Kise na głowę. Ten burknął coś pod nosem, zły, ale posłusznie włożył przez odpowiednie otwory materiału zmarznięte ramiona i obciągnął ją w dół. Kiedy był już ubrany, spojrzał na Daikiego, który chwycił go za ramiona i pociągnął go w górę, a następnie za sobą.
─ Miałeś rację, w tym przeciągu piździ jak cholera. Wracamy tam ─ postanowił, głową wskazując miejsce, z którego dopiero co przyszedł blondyn.
Był to niemal róg pomieszczenia po przeciwległej stronie od drzwi, dlatego zimno nie było tam aż tak dokuczliwe. Aomine usiadł pierwszy, po czym rozłożył nogi i skinął na miejsce między nimi, mrucząc przy tym ciche, ale wyraźne polecenie do wpatrzonego w niego Kise:
─ Siadaj.
Blondyn stał przed nim, zagryzając wargę, i bił się z myślami. Przez moment drgnął, jakby chcąc przystąpić ma propozycję mulata, jednak nadal stał w miejscu. Trochę się bał, ale jednocześnie czuł lekkie podekscytowanie z tego powodu.
— Yhm... — zawahał się.
Cofnął się krok, mierząc mężczyznę nieufnym spojrzeniem, po czym zbliżył się powoli, siadając i opierając trochę sztywno plecy o jego tors. Dał się objąć Daikiemu i zaczął się rozluźniać, poczynając czerpać przyjemność z tej chwili bliskości.
Aomine delikatnie przeniósł ręce na tułów Kise, jednak pilnował, by, póki co, jego dłonie nie dotykały ciała blondyna, aby ten nie musiał się tym niepotrzebnie stresować. Przylgnął za to do jego pleców i oparł brodę o jego ramię, wpatrując się w ścianę przed nimi.
─ Cieplej ci? ─ mruknął, nie dopuszczając do siebie myśli, że pytanie to zostało zadane w przypływie troski.
─ Tak ─ powiedział cicho Kise, biorąc głęboki oddech.
Wyciągnął nieśmiało drżącą dłoń i ostrożnie dotknął nią tej mulata, splatając swoje palce z jego.
─ Jest miło ─ wyszeptał, czując, jak palą go nie tylko policzki, ale i uszy.
Daiki nawet nie spostrzegł, kiedy uśmiechnął się lekko i ścisnął delikatnie dłoń modela, gładząc kciukiem jej gładki wierzch. Deszcz bębnił o deski nad nimi, od czasu do czasu przeciekając przez dach i kapiąc gdzieś na siano niedaleko nich. W powietrzu wyraźnie dało się wyczuć zapach świeżości i orzeźwienia, który mieszał się Aomine z wonią Kise, której nie potrafił jednoznacznie określić.
Mieszanka zmysłów, które w tamtej chwili pozostawały nadzwyczaj wyostrzone, zaczęła go nieco przytłaczać, sprawiając, że po raz kolejny zaczął oddychać ciężej oraz głębiej. Przejęty tym momentem, możliwością dzielenia go akurat z Ryotą i trzymaniem go w mocno w swoich ramionach, wpłynęła na niego tak bardzo, że niemal zatracił wszelkie hamulce. Obrócił twarz w stronę szyi chłopaka, zamknął oczy i przesunął nosem po znacznej jej długości, dotykając ją tak delikatnie, że niemal nie sposób było to wyczuć, podświadomie zdając sobie sprawę, że tym drobnym gestem zaciera między nimi pewną granicę, ale jednocześnie uspokaja szalejące w jego wnętrzu emocje.
─ Uhm ─ stęknął niższy, po czym jęknął cicho i zadrżał nieznacznie. Nie wiedział czy to przez strach, czy uczucie ciepła, które wywołał w nim ten drobny dotyk, jednak nie zabrał ręki.
Wstydził się trochę swojej reakcji, jednak ciekawość przed czymś nowym i niedoświadczonym była od niego silniejsza. Odchylił lekko głowę, eksponując tym samym Daikiemu swoją szyję i zagryzł wargę, czekając w napięciu na dalsze zdarzenia.
To nie tak, że nie wiedział, iż dwoje ludzi może czerpać przyjemność z wzajemnej bliskości. Do tej pory jednak każda taka sytuacja czy dotyk innej osoby tej samej płci, sprawiała, iż czuł się niekomfortowo, a czasem nawet wprawiała go w obrzydzenie bądź strach. To, że podobał mu się kontakt fizyczny z mulatem było więc dla niego czymś świeżym i dotąd niespotykanym.
Daikiemu zależało na tym, aby nie przesadzić, jednak pragnienie było zbyt silne. Czuł, jak krew buzuje w jego ciele i rozpala, nie pozwalając się uspokoić. Dodatkowo dochodził do tego fakt, że ostatni raz, kiedy kogoś miał, wypadał przeszło miesiąc temu. Od tamtego czasu postanowił w końcu nieco rozważniej dobierać swoich partnerów. Z jednej strony było to oznaką tego, że miał już dość przelotnego seksu i był gotowy, oczywiście, w godnym angażowania się przypadku, na dłuższe i bardziej emocjonalne związanie się z kimś, jednak z drugiej, konsekwencją tego było to, że w momencie takim, jak tamten, ciężko mu było powstrzymać swoje żądze.
Tym razem jego dotyk na szyi blondyna był nieco bardziej intensywny, ponieważ zaangażował do niego swoje wargi, które, wciąż delikatnie, niemal czule, przesunęły się po pulsującej pod skórą tętnicy chłopaka, aż dotarły do kołnierza jego ubrania. Daiki wsunął doń nos i usta, nie robiąc nic więcej, po prostu przez chwilę je tam trzymając i odprężając się.
Blondyn zaczął czuć dziwny ucisk w klatce piersiowej. Zaczął trochę szybciej oddychać, czując, jak serce nieznośnie głośno i mocno bije w jego piersi. Był pewien, że Daiki bez problemu może je usłyszeć, dlatego wcisnął się jeszcze mocniej w jego objęcia, jakby chcąc tym ukryć się przed nim. Odwrócił głowę i spojrzał na mulata niepewnie. Nie wiedział, czy powinien coś zrobić. Przed wszystkim, czy mógł. Próbował odczytać z twarzy Aomine, czy ten czegoś od niego nie oczekuje, ale za nic nie potrafił odszyfrować jego wzroku. Oprócz tego, że był dla niego niezrozumiały, cechował się również zbyt dużą do zniesienia, jak dla blondyna, intensywnością. Kise spuścił więc nieco spojrzenie, zatrzymując je na wargach ciemnoskórego. Oblizał nieświadomie usta i odetchnął głęboko.
─ Ja... nie wiem, czy to w porządku ─ powiedział zagubiony, zbliżając lekko twarz do niego.
─ Nie myśl o pierdołach ─ wymruczał Daiki, po czym bez cienia zawahania naparł na ciepłe, wydatne, nieco wilgotne wargi modela.
Przymknął powieki. Oddychał powoli i miarowo przez nos, delikatnie skubiąc usta Kise, powstrzymując się przed używaniem języka, aby nie spłoszyć chłopaka. Wolną dłoń, którą nie trzymał jego ręki, przeniósł na szyję blondyna, w miejscu pod żuchwą, przytrzymując go blisko siebie tak, aby się nie odsunął.
Kise drgnął lekko i podłożył swoją drugą dłoń na tej od Aomine, jakby w asekuracji, aby móc ją szybko od siebie odsunąć. Nie chciał jednak tego robić. Był to raczej odruch, nad którym nie bardzo panował. Dłoń Daikiego na jego szyi nie tyle go stresowała, co sprawiała, że czuł się niekomfortowo. Dla Ryoty było to całkowicie bezbronne miejsce, teraz doskonale zdradzające jak szybki ma puls, do którego dopuścić powinien jedynie kogoś bardzo zaufanego. Nie wiedział, czy dobrze robił pozwalając na to mulatowi, ale postanowił zaryzykować. Całkowicie skupił się na słodkiej pieszczocie, którą obdarzał go wyższy i poczuł przyjemne ciepło rozchodzące się w jego wnętrzu.
Mieszanka radości, niepewności i ekscytacji.
Oswajając się całkowicie z dotykiem i wargami ciemnoskórego, blondyn odwzajemnił pieszczotę, napierając na niego nieco mocniej i pewniej, a później nawet czulej.
Aomine ucieszył się i nabrał pewności, obserwując, jak na ich bliskość reaguje Kise. Dołączył więc język do pocałunku, czyniąc go francuskim – zgodnie z krajem, w którym przebywali. Delikatnie przejechał nim po dolnej wardze chłopaka, a następnie trącił nim ten Ryoty. Słysząc cichy pomruk ze strony blondyna, ponowił powtórzyć tę interakcję, ale tym razem nieco mniej subtelnie.
Pocałunek przerodził się po czasie w naprawdę intensywny. Jednak z każdym kolejnym współgrającym ruchem warg i języka Daiki czuł, jak robi mu się coraz goręcej, a w podbrzuszu wzbiera napięcie, przeradzające się w podniecenie.
Właśnie dlatego Aomine odetchnął głęboko i odsunął od modela, nagle przerywając. Spotykając się z pytającym spojrzeniem, uśmiechnął się lekko, pokręcił głową i powiedział, patrząc na Kise specjalnie w taki sposób, aby zażenować go tym równie bardzo, co słowami:
─ Starczy na teraz, bo nie chciałbym dostać pewnego bardziej uciążliwego problemu, niż brak zasięgu w tym miejscu.
Kise zapowietrzył się i zarumienił obficie, bijąc mulata ostrzegawczo w pierś. Nagle wyprostował się, zanim rozbawiony Daiki odpowiedział na zaczepkę i spojrzał w stronę drzwi. Nasłuchiwał chwilę i stwierdził zwyczajnie:
─ Przestało padać.
Daiki również wsłuchał się w ciszę, która ich otaczała, stwierdzając, że blondyn ma rację. Jednocześnie zdziwił się, jak bardzo pochłonął go tamten pocałunek, skoro nawet nie zorientował się, że przestało lać, a hałas związany z uderzaniem miliardów kropel o dach ustąpił miejsca kojącej ciszy.
─ Teraz, kiedy możemy już iść, zostałbym tu jeszcze trochę ─ przyznał, puszczając dłoń Ryoty, aby móc wstać.
Blondyn ruszył za nim i otworzył powoli drzwi, wychylając zza nich głowę. Sprawdziwszy sytuację wyszedł powoli na chłodne powietrze, wzdrygając się i stawiając kołnierz kurtki, aby choć trochę zatrzymać wiatr, który wdzierał się pod wilgotne ubrania.
Daiki dołączył do Kise już chwilę później, czując, jak przechodzą go z zimna dreszcze.
─ Lepiej się pospieszmy, jeśli nie chcemy się przeziębić ─ westchnął, a następnie ruszył pewnym krokiem przed siebie, wzdłuż drogi. ─ W ogóle myślisz, że dojeżdża tu jakaś taksówka? ─ zagadnął po chwili, włączając telefon, aby nie przegapić momentu, w którym wróci zasięg.
─ To wyspa, ale nie bezludna ─ zażartował Kise, ale efekt nie był zbyt udany, gdy jego zęby zadzwoniły, a przez zimno ton brzmiał bardziej pretensjonalnie, niż zabawnie. ─ Trzeba było zostać ─ mruknął zmarznięty, wciskając ręce w kieszenie.
─ Szopa to dobra opcja, ale tylko na jakiś czas. Po nocy w niej w takich warunkach pewnie któreś z nas, a obstawiam ciebie, trafiłoby do szpitala z zapaleniem płuc czy czymś takim. Więc nie marudź  ─ skarcił blondyna Aomine.
Coś jednak drgnęło w jego wnętrzu, kiedy zobaczył, jak chłopak cały drży z zimna. Dlatego też burknął pod nosem przekleństwo, ale zacisnął zęby i ostatecznie ściągnął z siebie swój płaszcz, który mimo tego, że był przemoczony, stanowił większą ochronę przed zimnem niż kurtka Kise, po czym zarzucił go Ryocie na ramiona i, uprzedzając wszelkie pytania lub protesty z jego strony, powiedział stanowczo:
 ─ Nie mogę pozwolić, żebyś mi się rozchorował przed Fashion Weekiem. Więc znajdźmy jakiś hotel, zanim zamarznę.
Kise zacisnął posiniałe usta i tylko kiwnął głową, postanawiając zostawić uwagę, iż organizator tak wielkiego wydarzenia jest na niej o wiele ważniejszy i bardziej potrzebny, sobie. Opatulił się mocniej, mimowolnie wdychając jego zapach. Choć pachniał w tamtej chwili głównie wilgocią, przebijała się przez nią intensywna, ale nie drażniąca, na swój sposób bardzo przyjemna woń mężczyzny. Ryota spojrzał na marznącego Daikiego, czując wyrzuty sumienia, że nie trzymał języka za zębami i spojrzał przed siebie zaskoczony. Miał wrażenie, że wymodlił dla nich schronienie, dostrzegając średnich rozmiarów motel, znajdujący się jakieś dwieście metrów przed nimi.
Widząc motel, który był dla nich niczym koło ratunkowe dla tonącego, obaj bez zbędnego komunikowania się przyspieszyli kroku. Daiki nie mógł się nadziwić, co tak przyzwoicie wyglądający budynek robi w takim miejscu, jednak postanowił za bardzo nie rozmyślać nad tym, tylko po prostu przyjąć ten fakt do wiadomości i jak najszybciej z niego skorzystać.
Weszli do budynku przez spore, drewniane drzwi. Natychmiast uderzyło ich miłe ciepło, które wypełniało całe pomieszczenie, w którym się znaleźli. Ciemnoskóry rozejrzał się wokół i wychwycił wzrokiem niewielką recepcję, przy której siedziała drobna kobieta w średnim wieku. Bez ani chwili zbędnego wahania podszedł do niej i oparł się o blat, aby ta zwróciła na niego uwagę.
─ Czym można państwu służyć? ─ spytała uprzejmie, poprawiając ogromne, grube okulary na swoim lekko zadartym nosie.
─ Poprosimy jeden pokój dwuosobowy na tę noc ─ powiedział Aomine, po czym podał kobiecie swoje dane personalne, która ta, nie śpiesząc się, zapisała w swoim komputerze, oraz jedną ze swoich niezawodnych kart kredytowych.
Po otrzymaniu kluczyka do pokoju i życzenia miłego pobytu, Daiki, pociągając już nosem, razem z podążającym w ślad za nim Ryotą, odnalazł ich pokój, który mieścił się na pierwszym piętrze. Był utrzymany w ciepłych barwach i prosto, aczkolwiek gustownie urządzony. W jego centrum stały dwa oddzielone od siebie dość dużą przerwą łóżka. Jedno z nich, te bliżej kaloryfera, natychmiast zajął mulat, siadając na nim i ściągając z siebie wilgotną bluzkę.
─ Idź się kąpać pierwszy ─ polecił blondynowi, który w dalszym ciągu stał w przejściu, mocząc dywan kroplami wody, która kapała z płaszcza Aomine.
─ B-będę krótko! ─ oznajmił szybko niższy i ruszył pędem do łazienki, nie zdejmując z siebie niczego.
Zamknął za sobą drzwi i zrzucił z siebie wszystko, wieszając co się dało w pośpiechu na kaloryfer i wszedł pod prysznic. Nie pozwolił sobie na przegięcie z czasem, wygrzewając się jedynie chwilę. Szybko przemył się jakimś słodkim żelem i spłukał pianę niemal wrzącą wodą. Wyszedł z kabiny z małymi zawrotami głowy i osuszył się niedbale ręcznikiem, po czym narzucił na siebie czarny, puchowy szlafrok, zdając sobie sprawę z tego, że jedynie on będzie chronił go przed nagością.
Wyszedł, otwierając drzwi z rozmachem.
─ Twoja kolej ─ burknął, nagle zawstydzony wzrokiem Daikiego, który bez przedłużania ruszył do łazienki. Było mu zbyt zimno, aby móc się przyglądać.
Blondyn w tym czasie usiadł sztywno na swoim łóżku, zastanawiając się co dalej. Czuł się podenerwowany, czekając na powrót mulata z napięciem. Doskonale zdawał sobie sprawę z pociągu, którym oboje do siebie pałali, a którego jednorazowe przekroczenie całkowicie zmieni ich relacje na inną. Niekoniecznie dobrą. Podobna sytuacja miała już kiedyś miejsce, więc blondyn przełknął ciężko ślinę.
Chciał spróbować czegoś silniejszego z Meislem.
Cicho zaśmiał się z niedorzeczności tego, jak wiele wspólnego miała przeszłość z teraźniejszością. Dwa lata temu również znalazł się w hotelu. Podobnie jak teraz, siedział na łóżku praktycznie bez ubrań i czekał na drugiego mężczyznę. Wtedy też chciał uciec... Tylko tym razem nie miał jak. Ryota wziął głęboki oddech, słysząc jak woda w prysznicu zostaje zakręcana i przyznał sam przed sobą, że większa jego cześć wcale nie chce kolejny raz uciekać od swoich problemów, których nie potrafił przeskoczyć.
Daiki spędził pod prysznicem nieco więcej, aniżeli Ryota, rozmasowując w gorącej wodzie przemarznięte ciało. Cieszył się, że im się poszczęściło i udało znaleźć ciepłe miejsce na nocleg, ponieważ nie uśmiechała mu się wizja dalszego brnięcia przez wyspę pieszo i w przemoczonych do reszty ubraniach. Kiedy w końcu poczuł, że jego ciało wróciło do optymalnej temperatury, szybko się umył i wyszedł spod prysznica. W czasie, kiedy wycierał się ręcznikiem, zastanawiał się, co dalej. Nieco go to zdziwiło, ale osobiście odebrał to, co wydarzyło się między nim a Kise w szopie jako coś całkowicie naturalnego, nie budzącego żadnych większych wątpliwości. Dość łatwo pogodził się z faktem, że blondyn mu się podoba, jednak...
Nie potrafił z nim postąpić tak, jak z każdym innym, z kim był.
Myśl o zbliżeniu z chłopakiem była kusząca, ale nie priorytetowa, co stanowiło znaczącą różnicę. I to mu odpowiadało. Czuł ciekawość, odnośnie tego, jak dalej potoczy się ich relacja. Aczkolwiek postanowił w żaden znaczący sposób na to nie naciskać. Wiedział o Ryocie wystarczająco dużo, aby być pewnym, że jednym złym posunięciem może zepsuć między nimi wszystko to, co powstało dotychczas, i co tworzyło się nadal.
Pogrążony w myślach, zarzucił na siebie szlafrok i opuścił łazienkę w towarzystwie tumanów pary. Minął łóżko Kise oraz samego modela jak gdyby nigdy nic i rzucił się na swoje posłanie, twarzą w poduszkę.
─ Jestem wykończony ─ wyburczał, choć nie był pewien, czy Kise w ogólne coś usłyszał. Obrócił się więc na plecy i odwrócił twarz w jego kierunku, mierząc trudnym do odczytania spojrzeniem.
─ Idę spać. Tobie też polecam, bo musimy z samego rana spadać na lotnisko ─ powiedział głębokim, lekko zachrypniętym, spokojnym głosem.
─ J-jasne ─ powiedział Kise, wsuwając nogi pod kołdrę. Położył się tyłem do Daikiego i naciągnął pościel aż po szyje.
Odwrócił się po chwili i spojrzał na mulata, jakby chciał coś powiedzieć. Westchnął cicho i uśmiechnął się lekko.
─ Dobranoc ─ rzucił szybko, wracając do poprzedniej pozycji.
Zamknął oczy i kichnął głośno, mocniej opatulając się kołdra i zadrżał z zimna. Jego organizm wciąż był wychłodzony, domagając się większego źródła ciepła, aniżeli letnie nakrycie, które niewiele mu w tej chwili dawało. Mruknął coś do siebie i zwinął się w kłębek, starając się szybko zasnąć. Przez myśl przeszło mu, żeby zamienić się łóżkami z Daikim, ale stwierdził, iż będzie to zbyt samolubne i postanowił milczeć, nie dając się chłodowi.
Aomine zgasił światło, którego źródłem była dość sporych rozmiarów lampka nocna, po czym przykrył się kołdrą i odetchnął głęboko, wpatrując się w sufit. Kiedy usłyszał kichnięcie, drgnął lekko i podziękował sobie w myślach, że zajął łóżko bliżej kaloryfera.
─ Hej, Kise, nie jest ci tam zimno? ─ spytał cicho, niby obojętnie.
─ Nie, jest okay ─ odparł szybko model, czemu zaprzeczyło kolejne kichnięcie. Przeklął cicho i dodał: ─ M-może trochę. Wiesz, kołdra musi się nagrzać i tak dalej...
─ To weź ją i chodź tu. Wtedy szybciej się nagrzeje ─ mruknął Daiki, uśmiechając kącikiem ust, czego w ciemności nie można było dostrzec.
─ Nie trze...
Blondyn znów kichnął, więc spasował i wstał powoli, ciągnąc za sobą materiał. Stał chwilę przed łóżkiem Daikiego, zagryzając wargę, ale wszedł w końcu na materac, kładąc się jak najbliżej krawędzi.
─ Cwaniak. Kaloryfer sobie zaklepał ─ pomyślał na głos.
─ Tak. To wszystko było zaplanowane ─ sarknął, po czym narzucił część swojej kołdry na blondyna i przyciągnął go do siebie, zamykając w pewnym, ale nie zaborczym uścisku. Sam ułożył głowę na jego ramieniu i westchnął, wyczuwając, jak ciało przy nim całe się spina.
─ Wyluzuj. Nic nie zrobię, chcę tylko, żeby było ci cieplej ─ wyjaśnił.
Blondyn wziął głęboki oddech, mimowolnie wyczuwając zapach mulata i automatycznie rozluźnił wszystkie mięśnie. Poczuł, jak zaczyna palić go twarz, więc powiedział, aby nie myśleć o wcześniejszych zdarzeniach i słowach Daikiego w szopie:
─ Przepraszam za dzisiaj.
Tym razem to Aomine lekko się spiął i odwrócił twarz tak, aby móc patrzeć na modela.
─ Czemu przepraszasz? ─ spytał poważnie.
─ Nie musiałbyś się tu ze mną użerać, jakbym nie poprosił o to, żebyś mnie podwiózł ─ bąknął cicho.
─ Daj spokój. Użeranie się z tobą to miła rozrywka. Dobrze się dziś bawiłem, więc nie musisz mnie za nic przepraszać ─ stwierdził mulat, mimowolnie się uśmiechając.
─ Bawiłeś... ─ mruknął do siebie Kise, czując, jak jego serce zaciska się w klatce piersiowej.
Uczucie zawodu przejęło kontrolę nad jego krtanią, przez co gdy ponownie otworzył usta, jego głos był dosyć cierpki i zniekształconym.
─ Dla ciebie to była tylko zabawa?
─ O jeny, nie w tym sensie! ─ zreflektował się natychmiast Daiki, od razu orientując się, jak Kise odebrał jego wcześniejsze słowa.
Lekko zdenerwowany tym, że mógł urazić blondyna, podniósł się na lewym ramieniu i zbliżył twarz do twarzy Kise od góry, owiewając ją swoim ciepłym oddechem.
─ To akurat… ─ trzymał ten drobny dystans krótką, pełną napięcia chwilę, która zdawała się Ryocie ciągnąć w nieskończoność, po czym zmniejszył ją do minimum, po raz kolejny tego dnia, całując go. Trwało to tylko moment, ale Kise i tak miał wrażenie, że jego wargi zaczęły płonąć żywcem ─ nie była zabawa ─ wymruczał, opierając policzek na dłoni i uważnie obserwując reakcje blondyna z trudnym do odczytania, aczkolwiek poważnym wyrazem twarzy.
─ Nie wiem, co o tym wszystkim myśleć ─ powiedział niepewnie, zagryzając dolną wargę. Podziękował w duchu za mrok, w którym się znajdowali, odwrócił się zarumieniony i dodał praktycznie niesłyszalnie: ─ Ale podoba mi się to.
Blondyn położył lekko drżącą dłoń na szyi mulata i sam złączył ich usta, pogłębiając niepewnie pieszczotę. Daiki uśmiechnął się tylko, szybko dominując pocałunek. Poruszał leniwie, ale pewnie, wargami, splatając ze sobą ich języki. Ręka, na której się opierał, lekko mu zdrętwiała, dlatego podsunął ją bliżej głowy Kise, przytłaczając go swoim ciałem, które w połowie na nim oparł.
─ Oczywiście, że tak. Przecież wiem, że dobrze całuję ─ odpowiedział na wcześniejsze słowa modela po dłuższej chwili, tłumiąc parsknięcie śmiechem w jego ustach.
─ Yhym. Równie dobrze zabijasz atmosferę ─ sarknął Kise, zły, w jakie zażenowanie wprawiły go słowa Aomine.
Bez słowa odwrócił się, jakby chciał sam się schować przed swoim wstydem, narzucając na głowę kołdrę.
─ Przesadzasz ─ uznał Daiki, z powrotem układając się wygodnie na plecach.
─ Udusisz się tam ─ rzucił, zerkając na drobny kształt pod przykryciem.
─ Jest bardzo przyjemnie ─ bąknął spod kołdry, czując, jak powietrze w jego „kokonie” zaczyna gęstnieć. ─ I ciepło ─ dodał zdeterminowany.
─ Ta, jak w saunie ─ prychnął Aomine wywracając oczyma. ─ Ale dobra. Jak chcesz. Idę spać ─ ziewnął i zamknął oczy, normując swój lekko przyspieszony oddech.
Kise zaczekał chwilę i odkrył się powoli, zerkając ostrożnie na mężczyznę. Miarowy, głęboki oddech nakazał mu stwierdzić, iż mulat zasnął. Wiedziony tą myślą, zyskując więcej pewności siebie, obrócił się w jego stronę i przybliżył się do niego, jednak nie odważył się go objąć. Zgiął się w pół, oddychając spokojnie.

1 komentarz:

  1. Mój Boże jakie to jest genialne
    Czuje się taka podekscytowana xD
    Tak zarabiscie wam wyszły opisy tych akcji w szopie i hotelu.
    Nie mogłam przestać się uśmiechać c:
    Nie zasne teraz xD
    Ten rozdział znacznie wyróżnia się od pozostałych ♡
    Mam nadzieje ze 5 pojawi się równie szybko co 4 ♡♡♡
    No genialna robota dosłownie brak słów <3

    OdpowiedzUsuń