Aomine ziewnął, po czym przeciągnął się w
fotelu i westchnął. Następnie zetknął na zegarek, stwierdzając, że to najwyższa
pora, aby powoli zacząć się zbierać. Pół godziny wcześniej przyszedł do niego
Reo, aby się pożegnać i przeprosić, że nie zostanie z nim dłużej. Daiki jednak
nie miał mu tego za złe. W pewnym stopniu nawet go rozumiał i współczuł
przyjacielowi z powodu jego ukochanego pupila, którego ten zabierał do pracy,
kiedy tylko mógł. A zwykle nie było z tym problemu, bo jego mały, czarny
pudelek z łatwością mieścił się w każdej większej torbie, a dodatkowo
zachowywał się niemal wzorowo, nie psocąc i wypełniając wszystkie polecenia
właściciela.
Daiki zamknął w końcu laptopa, w którym
jeszcze raz przeglądał zdjęcia z wczorajszej sesji, po czym zaczął zbierać z
biurka papiery i wkładać je do odpowiednich teczek. Przez cały czas nie mógł
przestać myśleć o sytuacji, która tego dnia wytrąciła go z równowagi. Był na
siebie zły, że dał się ponieść emocjom i zainterweniował w obronie blondyna.
Może jego działania same w sobie nie były złe, jednak...
Nie mógł znaleźć najmniejszego powodu, dla
którego właściwie je podjął.
Wcześniej pogodził się z myślą, że Ryota jest
mu po prostu obojętny. Był jego pracownikiem, człowiekiem, jakich miał pod sobą
wielu, czy mu się to podobało, czy nie. Normalnie nie rozmawiał tyle z innymi
modelami, nie wpadał na nich dziwnymi zbiegami okoliczności tyle razy oraz,
zdecydowanie, tyle o nich nie myślał. Traktował ich bardziej jak przedmioty,
manekiny, które ubierał, a te przynosiły mu dochód. Co prawda, z paroma był,
jednak nie zmieniało to jego stosunku do nich. W takich przypadkach manekin
zyskiwał po prostu nową funkcję. Nikomu to nie przeszkadzało, tak więc właśnie
w taki sposób Daiki żył.
Aż do teraz. Czuł się przez to poirytowany i
zmieszany. Jego dotychczasowy porządek został zachwiany, a naturalnym było, że
denerwowało to takiego perfekcjonistę jak on.
Kiedy skończył porządkować miejsce pracy,
wstał, założył na swój czarny golf jeansową kurtkę, przeczesał włosy palcami,
po czym schował laptopa i teczki do torby. Następnie wyłączył niewielką,
srebrną lampkę na swoim biurku, w efekcie czego w pomieszczeniu zrobiło się
ciemno. Oświetlił więc sobie drogę do drzwi ekranem telefonu, po czym przeszedł
z biura do ogromnej hali, w której mieściła się cała pracownia. Większość
świateł była zgaszona, jednak kilka zostało, rzucając kameralny blask na
stojące rządami stanowiska pracy, wieszaki na ubrania, zwinięte w podłużne
rolki materiały, stoły oraz...
─ Kise?
Mulat przystanął, kiedy jego spojrzenie padło
na siedzącego na jednym z blatów modela.
─ Co tu jeszcze robisz? Zgubiłeś się w drodze
do wyjścia? Jest tam ─ zakpił, po czym wskazał chłopakowi na drzwi wyjściowe,
nad którymi lśnił podświetlany napis EXIT.
─ Czekaj, proszę ─ zatrzymał go Ryota, kładąc
nacisk na ostatnie słowo.
Daiki zmierzył go sceptycznym spojrzeniem i
wyminął, zbywając.
─ Daj mi się chociaż przeprosić. ─ Ruszył za
nim Kise.
To, że model tyle na niego czekał, zasługiwało,
aby go wysłuchał i poświęcił mu chociaż chwilę, dlatego zatrzymał się i
odwrócił do niego przodem. Chciał również, aby ten jak najszybciej dał mu
spokój, ponieważ nie był pewien, czy będzie w stanie opanować buzujące w nim
emocje, więc tylko pospieszył go:
─ Byle szybko.
Blondyn westchnął, zbierając szybko myśli i
zmierzył się z wyzwaniem, jakim było dla niego spojrzenie w przepełnione
złością, granatowe oczy.
─ Z początku nie miałem o tobie zbyt dobrego
zdania. Oceniłem cię na podstawie jednego czynu, dlatego przepraszam. ─ Skłonił
się lekko i dodał: ─ Nie wydaje mi się, żebym był tak słaby w wyłapywaniu
różnicy między żartem, a prawdą, więc jeszcze raz dziękuję.
Daiki pokiwał głową, przyjmując jego
przeprosiny do wiadomości, po czym zamyślił się chwilę nad słowami blondyna.
─ Jakiego czynu? ─ spytał, nie rozumiejąc, o
co Kise chodzi.
─ To... dość skomplikowana sprawa ─ zaczął
wymijająco, jednak groźne spojrzenie jego przełożonego odradzało mu odwrót.
Kise westchnął i powiedział zakłopotany:
─ Kuroko Tetsuya. Przypomina ci to coś? ─ spytał
retorycznie, będąc pewnym, że w głowie mulata odtworzyły się obrazy przelotnej
znajomości, która zakończyła się, gdy tylko go przeleciał mężczyznę i wyjechał
bez słowa. ─ Na podstawie tej jednej rzeczy, z góry założyłem, że jesteś
dupkiem dbającym tylko o czubek własnego nosa... ─ przyznał niechętnie Kise.
─ Czekaj...
Aomine zmarszczył brwi w skupieniu i
przyłożył dłoń do czoła, usiłując jak najbardziej zmusić swój umysł do
działania.
─ Nadal nie wiem, o co chodzi ─ westchnął w
końcu, zrezygnowany. ─ Znałem tego Kuroko?
Ryota już otworzył usta, żebym pochwalić żart
mulata, jednak szybko je zamknął, widząc jego powagę. Stał tak chwilę
osłupiały, aż powiedział w końcu:
─ Wiesz co... zapomnij. Nie było tematu.
Poprawił torbę na ramieniu i wyminął Daikiego
szybkim krokiem. Aomine jednak nie miał zamiaru pozwolić chłopakowi odejść.
Jego ciekawość urosła do maksimum, kiedy swoją reakcją zezłościł Kise. Imię i
nazwisko, które tamten wymienił, coś mu mówiły, ale za nic nie mógł sobie
przypomnieć twarzy osoby, której dotyczyły.
Chwycił Ryotę za nadgarstek i przyciągnął do
siebie beznamiętnie. Jedynie jego oczy zdradzały ciekawość, którą był
przepełniony.
─ Teraz już na pewno muszę wiedzieć, o co
chodzi. To nie moja wina, że wyleciało mi z pamięci ─ próbował się bronić. ─ Powiedz
mi chociaż, skąd miałby go znać.
Ryota spojrzał na swoją rękę przestraszony,
szybko wyrywając ją z uścisku. Opamiętał się jednak i warknął krótko, chcąc jak
najszybciej się ulotnić.
─ Akurat z jednej strony zdążyłeś go poznać
bardzo dogłębnie.
─ Okej, czyli... Spałem z nim? ─ westchnął.
Ta informacja nieco ułatwia mu zakres osób,
wśród których powinien skojarzyć Kuroko. Jego nazwisko zdecydowanie pochodziło
z Japonii, dlatego Aomine powoli zaczął domyślać się, o kogo mogło chodzić.
─ Chyba coś mi świta. Taki niski, drobny...?
No to tak, na pewno z nim spałem ─ stwierdził, poznając po spojrzeniu Kise, iż
trafił.
─ No ale co z tego ─ jęknął, w dalszym ciągu
nie pojmując, o co Ryocie chodzi. ─ Z Japonii wyjechałem już jakieś... sześć
lat temu. Niedługo po skończeniu z liceum. Poza tym od tamtego czasu spałem z
masą osób, więc cóż. Jeśli był to jakiś twój kolega, to... ─ urwał na chwilę. ─
No nie, nie skłamię, że mi przykro. Ale na swoje usprawiedliwienie mam, że
byłem młody i głupi. To wystarczy?
─ Też cię tym przed chwilą broniłem, dopóki
jawnie się nie przyznałeś, że go nie pamiętasz.
Model zmierzył go sceptycznym spojrzeniem, po
czym westchnął.
Spasował.
─ Trochę mu naobiecywałeś i ciężko go było
potem pozbierać ─ powiedział w końcu. ─ Mam dla ciebie od niego wiadomość, ale
teraz, skoro dostałem tę pracę i wcale nie jesteś taki jak cię malują, nie
bardzo mogę ją przekazać... ─ dodał zrezygnowany.
Daiki odchrząknął i podrapał się w tył głowy
nerwowo. Nie spodziewał się, aby wiadomość Kuroko do niego była pozytywna,
czemu się nie dziwił, dlatego nie był pewien, czy teraz, po tylu latach, chce
ją usłyszeć i wciąż o tym myśleć.
─ Nie no, spoko, możesz ją przekazać, ale
teraz... Chyba nie ma to już większego sensu ─ powiedział ostrożnie. ─ Poza
tym, skoro był osobą, z którą spałem, to teraz na pewno mu się dobrze wiedzie ─
stwierdził nieskromnie. ─ W sumie, śmiesznie się składa. Gdybym teraz nie wiedział,
nie myślałbym, że mieliśmy wspólnego znajomego w przeszłości ─ zaśmiał się, po czym
poprawił torbę na ramieniu, które nieco mu już zdrętwiało i po chwili namysłu
rozejrzał się po pustej hali i powiedział: ─ Chyba powinniśmy się już zbierać.
Podwieźć cię?
─ Nie trzeba, dzięki. To dosyć daleko stąd,
nie chcę sprawiać problemu ─ powiedział z uśmiechem Kise, zakładając na siebie
długi, skórzany płaszcz w orzechowym kolorze. ─ Ale doceniam! ─ zaśmiał się
krótko.
─ Zmienisz zdanie, jak zobaczysz mój
samochód. ─ Wzruszył ramionami, po czym ruszył przodem w kierunku drzwi.
Wyszli na zewnątrz, po czym Aomine osobiście
zamknął drzwi pracowni i schował klucze do kieszeni. Mimo iż dochodziła dopiero
19, na dworze było już całkiem ciemno i tylko nieliczne latarnie oświetlały
dość przygnębiająco wyglądającą o tej porze uliczkę. Zwłaszcza, że była to
jedna z tych bocznych, w większości zapomnianych przez paryżan. Choć Daiki
bardzo to w niej lubił – taka okolica gwarantowała spokój. Tylko jedno auto
wśród tych stojących w pobliżu na chodniku rzucało się w oczy i nie trudno było
zgadnąć do kogo należy.
Ciemnoskóry otworzył je, po czym oparł się o
drzwi i uniósł jedną brew do góry.
─ To jak? Na pewno nie? Dla tego cuda nigdzie
nie jest daleko.
Ryota spojrzał na chodnik, który prowadził w
kierunku jego mieszkania, a następnie przeniósł go na sportowe, nowoczesne
auto. Nie lubił się zabierać z ludźmi, o których nie wiedział jak prowadzą,
jednak było ciemno i zimno, a on w dodatku był zmęczony. Nie bił się długo z
myślami, przekupiony wizją podgrzewanych foteli i klimatyzacją.
Westchnął i powiedział, ruszając w stronę
mulata:
─ Tylko potem nie marudź o paliwo, bo to bydle
na pewno to odczuwa.
─ Jasne, jasne ─ westchnął Daiki i uniósł
dłonie w geście kapitulacji. Blondyn miał rację, samochód palił szybko i dużo,
ale jemu to nieszczególnie przeszkadzało.
Wsiedli do auta, po czym Aomine uruchomił je
i zapiął pasy. Włączył jeszcze ogrzewanie, ponieważ temperatura spadła do
zaledwie sześciu stopni powyżej zera, a następnie wyjechał powoli na brukowaną
ulicę.
─ Gdzie mam jechać? ─ spytał i włączył radio,
które zaczęło cicho przygrywać w tle.
─ Vaugirard? ─ powiedział krótko Kise,
zastanawiając się nad tym, czy mulat wie, jak trafić na piętnastą dzielnicę.
Spojrzał na niego pytająco, ale widząc, że ten doskonale zrozumiał i kiwnął
głową w celu rozwiania jego wątpliwości, zaczął śledzić zmieniający się widok
za oknem. Jechali w ciszy, którą pomimo, iż nie była niezręczna, Ryota pragnął
przerwać, czując, że tak powinien. Całkowicie wyprany z pomysłów zerkał tylko
co jakiś czas na kierowcę. Gdy dotarli do jego okręgu, a ich oczom ukazał się
Most Mirabeau oraz piętrzące się w pobliżu Sekwany wieżowce, Kise nakazał
Daikiemu, który zwolnił, pewien że to gdzieś tutaj, jechać dalej. Minęli
kompleks nowoczesnych budynków wjeżdżając w znacznie uboższe rejony dzielnicy.
Aomine miał już pytać, czy Kise nie próbuje zrobić go w konia i wywieźć w pole,
zwłaszcza gdy zjechali na dół tuż obok rzeki na brukowany, duży plac będący
zapewne pozostałością jakiejś pomniejszej mariny, ale w tym właśnie momencie
Ryota poprosił, aby ten się zatrzymał, dając mu do zrozumienia, iż mały,
ceglany, zadbany domek z mini pomostem przed nimi jest ich celem.
Daiki zaparkował tuż przed budynkiem, po czym
wyłączył silnik i przyjrzał się budowli.
─ Ładny dom ─ stwierdził zgodnie z prawdą. Na
tle okolicy pozytywnie się wyróżniał. ─ Mieszkasz sam? ─ spytał od niechcenia.
Ryota pokiwał głową i zironizował, uśmiechając
się pobłażliwie:
─ Jak przystało na gówniarza, któremu kariera
przewróciła w głowie.
─ Rozumiem, coś o tym wiem ─ parsknął Daiki,
po czym zmierzył blondyna wzrokiem. W subtelnym świetle samochodowych świateł
oraz słabym blasku latarni jego uroda była jeszcze bardziej podkreślona.
Przyłapując się jednak na stwierdzeniu, że Ryota jest naprawdę przystojny i
zapewnie wygląda dobrze nie tylko w ubraniach, jakie reklamuje, pokręcił głową,
chcąc odsunąć od siebie tę myśl jak najdalej.
─ To ten... Na razie ─ odchrząknął, po czym
odwrócił wzrok.
Kise odpiął pas i odwrócił się w siedzeniu,
nieruchomiejąc przed naciśnięciem klamki i po chwili namysłu zwrócił się w
stronę Daikiego.
─ Dużo masz jeszcze pracy na dzisiaj? ─ spytał
znienacka.
Aomine zastanowił się chwilę, przypominając
sobie grafik, który przedstawił mu wcześniej Mibuchi. W swoim biurze zrobił już
wszystko, co miał zaplanowane na ten dzień, dlatego resztę czasu tego dnia miał
już wolną.
─ Nie, skończyłem na dzisiaj ─ odparł powoli.
─ Czemu pytasz?
─ Dasz się zaprosić na kawę za podwózkę? ─ spytał
Ryota, czując się nagle dziwnie zestresowany. Łączyła ich praca, nie wiedział
czy powinien wchodzić w jakiekolwiek inne relacje z przełożonym poza nią. To
mogłoby być źle zrozumiane, powodując kłopot zarówno jemu jak i Daikiemu, ale
jego propozycja wypłynęła z niego tak spontanicznie, że nie zdążył jej w ogóle
rozważyć. Nie chciał też, aby Daiki myślał, że ma w tym jakiś interes.
Przełknął ciężko ślinę i uciekł spojrzeniem w bok.
─ To znaczy, jeśli masz ochotę. Musu nie ma ─
dodał, starając się zabrzmieć, jakby wszystko było mu obojętne.
Daiki rozważał przez chwilę propozycję Kise,
nie będąc do końca przekonanym, czy to dobry pomysł. Szybko jednak zbył
wszelkie wątpliwości, usprawiedliwiając się tym, że przecież zwykła kawa jeszcze
nigdy nikomu nie zaszkodziła, po czym również odpiął pas i wyciągnął kluczyki
ze stacyjki.
─ Jasne, chętnie ─ odparł, starając się
brzmieć obojętnie.
Kise uśmiechnął się, zadowolony, wysiadając z
auta. Wyciągnął z torby klucze i otworzył drewniane drzwi mieszkania.
─ Jaką pijesz? ─ spytał, przepuszczając
gościa przez próg. Ruszył za nim, rzucając pęk na małą szafkę, znajdującą się w
przedpokoju. Zapalił światło i wskazał Daikiemu wieszak, samemu idąc w stronę
kuchni, aby wstawić wodę, uchylić okno i wrócić, żeby samemu się rozebrać.
─ Rozpuszczalną. Może być z mlekiem jeśli
masz ─ odparł, zdejmując z ramion kurtkę. Odwiesił ją na wskazany przez Kise
wieszak, a następnie zsunął z nóg swoje czarne, skórzane botki.
Kiedy już się rozebrał, ruszył za Kise do
niewielkiego salonu. Przechodząc obok lustra pobieżnie ocenił swój wygląd,
stwierdzając, że jest w porządku. Przeczesał tylko włosy, po czym dołączył do
modela w pomieszczeniu. Następnie zajął miejsce na kanapie, z uznaniem lustrując
prosty, stonowany, aczkolwiek nowoczesny wystrój wnętrza. Miał stamtąd dobry
widok na blondyna, który kładł właśnie kubki na wyspę łącząca dwa
pomieszczenia, w których się znajdowali, ze sobą, by zalać je wrzątkiem. Do obu
dolał też mleka, przy czym w jednym znalazła się dodatkowo tona cukru. Widząc
zdumione spojrzenie gościa, Kise tylko wzruszył ramionami i zaśmiał się.
Zgarnął z wiszącego fotela gruby koc i rzucił nim w Daikiego, kręcąc rozbawiony
głową.
─ Chodź ─ powiedział, chwytając w dłonie
kubki.
Otworzył duże, szklane drzwi balkonowe,
dające widok prosto na rzekę i wyszedł na zewnątrz, kierując się na pomost, na
którym leżały już duża poduszka i szare poncho. Blondyn usiadł na miękkim,
robiąc miejsce Daikiemu i owinął się materiałem, patrząc zamyślony na wodę.
Aomine stał chwilę w bezruchu, aż w końcu odetchnął
i usiadł tuż obok modela. Odebrał od niego kubek z kawą i zaczął ją powoli pić,
parząc sobie przy tym wargi. Był jej jednak tak spragniony, że nie mógł
przestać. Zwykle pijał dziennie 3-4 filiżanki kawy, podczas gdy tego dnia miał
okazję dostarczyć swojemu organizmowi kofeiny zaledwie raz.
On również nie mógł odwrócić wzroku od wody,
która płynęła leniwie nieopodal nich i odbijała srebrny blask księżyca od
swojej tafli. Nie mógł się nadziwić, w jak pięknym i klimatycznym miejscu się
znajdowali.
─ Często tu przesiadujesz? ─ zadał pytanie,
chcąc przerwać ciszę.
─ Kiedy muszę odreagować albo się zrelaksować
─ odpowiedział wymijająco model, czując znajomy spokój kojarzony przez niego ze
swoim małym azylem.
Upił łyk kawy i westchnął zadowolony.
─ Czemu? ─ spytał leniwie, zerkając na
Daikiego.
─ A, tak sobie. Mając taki azyl, spędzałbym
tu chyba cały wolny czas. ─ Aomine zaśmiał się cicho, po czym ponownie napił
kawy. Nagle, pod wpływem impulsu, drgnął lekko.
─ Mogę spytać, czemu zrezygnowałeś z pracy w
Londynie?
─ Musiałem złapać się czegokolwiek innego ─ odparł
blondyn z przekonaniem.
Daiki siedział w ciszy i widać było, że ta
odpowiedz nie była dla niego wystarczająca i czeka na ważniejszy powód. Kise
zmarszczył brwi, bijąc się z myślami. Spuścił wzrok na swój kubek, obserwując
małe obłoczki pary, ginącej w atmosferze zaraz po opuszczeniu naczynia. Miał
tak nagle przejść w bardzo intymne tematy z człowiekiem, którego ledwo znał?
─ Terry jest tam głównym fotografem ─ wypalił
mimowolnie. Spiął się, gdy dotarło do niego, co powiedział i dodał szybko,
tuszując swoje odczucia kapryśnym tonem: ─ Nie lubię go.
─ Rozumiem ─ odparł powoli Daiki i odchylił
głowę lekko w tył, rzucając rozmówcy ukradkowe spojrzenie.
Czuł, że Kise nie mówi mu wszystkiego, ale
nie dziwił się. W końcu był osobą, której w ogóle nie znał, w dodatku
przełożonym. Był tego świadom, dlatego również nie zamierzał naciskać.
─ Terry to koszmarny gość. W zasadzie nie ma
plotek na jego temat. Są tylko fakty. Więc gdybyś potrzebował, zawsze możesz ze
mną pogadać i mieć zapewnioną dyskrecję z mojej strony ─ powiedział poważnie,
po czym spojrzał Ryocie prosto w oczy. ─ Wiem, że możesz wątpić w moje słowa,
dlatego wiedz, że nie proponuję pomocy osobom, które są mi zupełnie obojętne. ─
Wzruszył ramionami, pilnując, aby jego beznamiętny wyraz twarzy nie uległ
zmianie.
Ryota spojrzał na niego zaskoczony, czując
lekki ścisk w okolicach klatki piersiowej. Odwrócił się szybko, gdy spotkał się
z szafirowymi, pełnymi powagi oczami, czując się bardzo niepewnie.
─ N-no tak, w końcu razem pracujemy ─ powiedział
Ryota, wmawiając sobie, że o to właśnie chodziło mulatowi. ─ Dzięki ─ dodał
ciszej, ciesząc się z tego, że panował mrok i nie dało się dostrzec jego
zakłopotania.
Aomine parsknął cicho śmiechem, potargał
modelowi włosy z nieschodzącym z ust szczerym uśmiechem, dopił resztkę kawy
jednym haustem, po czym wstał i powiedział ciepło:
─ Chyba będę się już zbierać. Nie chcę więcej
zajmować ci czasu. I dzięki za kawę, była świetna. Czuję się zobowiązany
odwdzięczyć za nią w najbliższym czasie. Jeśli tylko pozwolisz.
─ Nie mam nic przeciwko ─ uśmiechnął się
blondyn i poderwał się, aby odprowadzić gościa. Ten jednak zatrzymał go gestem
dłoni, posyłając uśmiech.
─ Nie trzeba. Znam drogę.
─ To... do jutra. Uważaj na siebie ─ powiedział
miło Ryota.
*
Aomine zaczął się poważnie zastanawiać, co z
jego organizmem jest nie tak.
Zdenerwowany nieustannym, głośnym,
wwiercającym się w czaszkę, pikaniem budzika, wystawił spod kołdry rękę i
jednym ruchem instynktownie strzepnął telefon na podłogę. Dopiero po chwili,
kiedy dźwięk nie przestał wydobywać się z urządzenia, Daiki zreflektował się,
co właśnie zrobił, po czym natychmiast wyskoczył z łóżka i zaczął przeglądać
podniesioną z podłogi komórkę ze wszystkich stron, uprawniając się, że jest
cała. Wyłączył budzik, z ulgą stwierdzając, że panel dotyku działa i jest w
jednym kawałku, po czym ziewnął potężnie i przetarł twarz dłonią.
Dzień wcześniej położył się, kiedy tylko
wrócił do domu i przespał hardo przeszło 11 godzin. Czuł się jednak tak
niewyspany i zmęczony jak nigdy. Z niechęcią powlókł się do łazienki, gdzie
wziął krótki, zimny prysznic dla spędzenia resztek snu z powiek. Przyniósł on
oczekiwany efekt, bo już po chwili szczękający zębami mulat czuł, że jest
rozbudzony i gotowy do działania. Szybko się wytarł, założył same bokserki i to
w nich poszedł do kuchni, aby przygotować sobie śniadanie. Nie miał zbyt wiele
czasu, dlatego zdecydował się na szybkie i proste danie – jajecznicę z szynką i
pomidorami. Przygotował ją w niecałe dziesięć minut, do tego dorobił jeszcze
dwa tosty z ciemnego pieczywa i zabrał się za jedzenie, siedząc przy kuchennej
wyspie i przeglądając na telefonie Instagrama.
Kiedy już skończył, przyrządził sobie w
ekspresie do kawy expresso, aby zyskać dodatkowych sił na rozpoczęcie swoich
obowiązków. Wypił je szybko, pozmywał, pościelił łóżko w sypialni i ruszył do
swojej garderoby, aby wybrać strój na dziś. W międzyczasie krótkie,
ciemnogranatowe włosy wyschły mu same, dlatego nie musiał się obawiać, że
kapiącą z nich wodą pomoczy ubrania.
W swoim małym królestwie spędził niewiele
czasu. Na stojącą w centrum granatowa pufę rzucił kolejno luźne, czarne jeansy,
czarną koszulę oraz ciemnobordową bluzę jego projekcji. Ubrał się szybko, na
koniec dbając o szczegół, jakim było wyciągnięcie kołnierzyka spod dekoltu
grubego, ciepłego materiału. Do stylizacji dołączył jeszcze czarny, skórzany
rzemyk na przegub oraz nieodłączny element każdego stroju – okulary
przeciwsłoneczne. Wybierając przy wyjściu buty, postawił na czarne, sportowe
adidasy. Zarzucił na siebie jeszcze jeansową kurtkę i torbę na ramię, po czym,
upewniwszy się, że ma wszystko, opuścił swój apartament. Na dworze panowała
piękna, słoneczna pogoda, aczkolwiek temperatura były nieco niska. Jadąc do
studio, Daiki odczytał z samochodowego termometru, że na zewnątrz w cieniu było
zaledwie 10 stopni powyżej zera. Takie drobne przymrozki zrozumiałe były jednak
o tej porze roku, toteż nie niepokoiło to zbytnio mulata.
W pracy pojawił się punktualnie. Zaparkował
za studio, na swoim stałym miejscu, po czym szybkim, energicznym krokiem
skierował się do wejścia.
Tuż przed pchnięciem drzwi usłyszał głośne,
krótkie trąbnięcie, którego było tak donośne i niespodziewane, że Daiki
odskoczył jak poparzony. Odwrócił się i zobaczył przed sobą czerwonego ścigacza
z czarnymi akcentami, z którego schodził właśnie właściciel ubrany w hebanową,
skórzaną, pełną zamków kurtkę i szare, dopasowane spodnie z przydługimi
nogawkami, którego niknęły pod czarnymi traperami mi za kostkę. Aomine spojrzał
morderczo na żartownisia, mając zamiar wybić mu kilka zębów. Coś jednak, oprócz
nakrycia głowy jakim był kask, powstrzymało go od tego, odnajdując w jego
sylwetce kogoś znajomego. Nie miał już wątpliwości kim był ten osobnik, gdy
usłyszał perlisty śmiech Kise, zaraz za którym mężczyzna ściągnął kask, uwalniając
spod niego złotą burzę rozczochranych kosmyków. Przewiesił nakrycie przez
kierownice i powiedział, wciąż rozbawiony:
─ Wybacz, nie chciałem cię przestraszyć,
tylko się przywitać.
─ Gówniarz ─ prychnął pod nosem Daiki, jednak
nie minęło dużo, a i on nie wytrzymał i się roześmiał. Rozbawiony, pokręcił
głową, po czym otworzył i przytrzymał Kise drzwi. Do studio weszli razem,
wymieniając parę zdań dotyczących pogody i samopoczucia. Ta krótka rozmowa w
niewiadomy sposób poprawiła Aomine humor, który z powodu niewyspania był
wcześniej dość kiepski. Ciemnoskóry musiał jednak pożegnać blondyna już chwilę
potem, ponieważ musiał znaleźć Reo i zapoznać fotografa ze swoimi uwagami
dotyczącymi sesji. Ryota w tym czasie został zgarnięty przez Momoi, która zaczęła
go już szykować.
Daiki dostrzegł Mibuchiego przy wieszakach z
ubraniami. Przekładał je i oglądał uważnie, zapewne starając się wstępnie
sprawdzić, czy są wszystkie, których potrzebowali. Co jakiś czas przejeżdżał
palcem po ekranie tableta, którego trzymał w drugiej dłoni.
Aomine podszedł do Mibuchiego i już zamierzał
coś powiedzieć, jednak szatyn, nie przerywając swojej pracy, ubiegł go:
─ Widzę, że zaczęliście się z Kise dogadywać?
─ spytał, uśmiechając lekko.
Daikiemu nie spodobał się ten uśmiech.
Świadczył o tym, że w głowie Reo już zrodziła się pewna myśl, do której
ujawnienia będzie w stanie dotrzeć grając z nim w grę na jego zasad, czego nie
lubił.
─ Daj spokój ─ burknął tylko, odwracając
wzrok. ─ Zamieniliśmy ze sobą tylko parę słów.
─ Może dzisiaj ─ zaśmiał się Reo. ─ A
wczoraj?
─ Co wczoraj?
─ Czekał na ciebie, hm? Jestem na
dziewięćdziesiąt procent pewny, że potem odwiozłeś go do domu. A potem...
─ Skończ ─ warknął Aomine, mierząc Reo wściekłym
spojrzeniem. Mibuchi przesadził i dobrze o tym wiedział, ale tę partię miał
wygraną.
─ No już, już, nie gorączkuj się tak.
Przecież tylko żartuję ─ roześmiał się i odwrócił przodem do przełożonego,
kończąc przeglądać stroje. ─ Niemniej
cieszę się, że zatrudnienie Kise nie jest dla ciebie problemem.
─ Pewnie, że nie jest. Dobrze pracuje ─
mruknął ciemnoskóry, wzruszając ramionami. Wyciągnął telefon z kieszeni i
spojrzał na wyświetlacz, odczytując godzinę. ─ Dobra, musimy się streszczać.
Zdjęcia do kampanii reklamowej są o wiele bardziej wymagające niż te z
przedwczoraj. Więc jeśli chcemy skończyć o ludzkiej porze, musimy już zaczynać.
─ Jasne.
Mibuchi uśmiechnął się przyjaźnie do
przełożonego, po czym ruszył przed siebie w celu powiadomienia wszystkich
pracowników, że zaraz zaczynają. Większość modeli była już gotowa, fotografowie
kończyli rozkładać lampy i sprzęt, jedyne czego brakowało, to strojów z
kolekcji. W sali wyraźnie dało się wyczuć napięcie zmieszane z
podekscytowaniem. Pracownicy rozmawiali ze sobą, topiąc salę w swoim gwarze i
chaosie, jaki szedł za hałasem. Reo klasnął kilka razy w dłonie, tworząc bardzo
wysoki i nieprzyjemny dla bębenków dźwięk. Szatyn uzyskał zamierzony efekt, gdy
wszystkie twarze zwróciły się w jego stronę z ciekawością.
─ Zaczynamy, kochani ─ oznajmił wszem i wobec,
uśmiechając promiennie. ─ Dajmy z siebie wszystko!
Większość osób zebranych w pomieszczeniu
odwzajemniła uśmiech, po czym każdy zaczął mobilizować się i pracować nad
wyznaczonym mu zadaniem. Wszyscy wiedzieli jak poważny był projekt za jaki się
brali – w końcu od zdjęć kampanii reklamowej, takich jak miały powstać tego
dnia, zależała dość duża część popularności kolekcji danego projektanta.
Dlatego Daiki, z niewielką pomocą Reo,
przygotował i zorganizował wszystko dużo, dużo wcześniej. Wyselekcjonował
siedem przypuszczalnie najbardziej pożądanych looków z kolekcji, wybrał pięciu
najlepszych w swoim fachu modeli, w tym Kise, oraz dwie najbardziej
fotogeniczne modelki, zarezerwował miejsca na zdjęcia w prestiżowym Galeries
Lafayette, aż w końcu zatrudnił samego Stevena Meisela do ich wykonania. Nad
przydzieleniem każdemu modelowi danej kreacji pomyślał już wczoraj, kiedy
pracował w biurze, dlatego tego dnia niemal wszystko było już przygotowane.
Kiedy ubrania trafiły już do
przyporządkowanych im osób, Aomine osobiście dokonał obchodu, dopilnowując, aby
zgadzał się każdy, nawet najmniejszy szczegół.
W końcu w atmosferze skupienia i powagi,
rozpoczęły się pierwsze zdjęcia. Meisel, jako wybitny fotograf, wyróżniał się
pośród większości głównie duszą i empatią, jaką wcielał w swoje prace. Nigdy
nie zaczynał sesji, dopóki nie zmienił chociażby kilku słów z osobą, która pozowała.
Zadawał niespodziewane czy, wydawać by się mogło, bezsensowne pytania, w stylu:
„W jaki sposób kroisz warzywa?” lub „Wolisz psy czy koty?”. Łamał w ten sposób
barierę i stres jaki wiązał się z pracą modela oraz presją pozowania dla
profesjonalisty jego pokroju. Pomimo swojej sławy był skromnym i miłym
człowiekiem, przez co poważna praca nad reklamą, wydawała się jedynie wstępną
sesją do jakiejkolwiek agencji.
Steven poznawał się właśnie z jedną z
modelek, klęcząc na przeciwko krzesła, na którym siedziała i pytał o to, czy
jest zestresowana. Ryota stał oparty o jeden ze stołów z dłońmi splecionymi na
karku i odchylił głowę w tył, aby coś strzyknęło mu w szyi. Opuścił ręce jakby
zrezygnowany i przyjrzał im się, zagryzając nerwowo wewnętrzną stronę policzka.
Starał się ograniczyć swoją prezencję do minimum, jednak nie bardzo mu to
wychodziło, skoro lada chwila na sesję szedł kolejny model, za którym miał iść
on. Nieuchronnie zbliżająca się rozmowa z dawnym znajomym nie pozwalała mu się
skupić, a fakt, że dwie osoby dalej stał pewny swego sukcesu Sousuke, wcale mu
nie pomagał. Ryota był od niego lepszy i dobrze o tym wiedział. Nawet jeśli nie
urodą, to przeważał nad nim doświadczeniem. Nie była to przechwałka, a jedynie
fakt, którego było świadom. Cała jego uwaga rozpłynęła się jednak w
przeszłości, która mąciła jego spokój.
Aomine, z Mibuchim tuż obok, uważnie
obserwował pracę każdego z modeli, od czasu do czasu przenosząc wzrok na Kise,
który stał w lekkim odstępie od pozostałych czekających na swoją kolej modeli.
Nie potrzebował wiele, aby z jego dyskretnych, skrępowanych ruchów
wywnioskować, iż ten czymś się stresuje. Wydało mu się to dziwne, ponieważ
wcześniej miał już przecież okazję widzieć Ryotę na sesji – a był to naprawdę
niecodzienny widok. Blondyn zachowywał się przed aparatem tak swobodnie i
opanowanie jak gdyby wkraczał właśnie w swoje środowisko naturalne. Rzadko
kiedy spotykał takich ludzi, przez co bardzo ich cenił.
Zwłaszcza jeśli pracowali dla niego.
Daiki postanowił sprawdzić, o co chodzi.
Wstał ze skrzyni, na której siedzieli wraz z Reo, po czym przeciągnął się
leniwie i niby od niechcenia wyciągnął z kieszeni telefon, udając, że coś na
nim pisze.
─ Hm? Dai-chan, co jest? ─ spytał Mibuchi, patrząc
na niego z ciekawością.
─ Nic. Czuwaj nad sesją, ja muszę czegoś
dopilnować ─ westchnął, po czym leniwym krokiem ruszył w stronę blondyna,
zostawiając oniemiałego Reo za sobą. Asystent mężczyzny był o tyle zmieszany, o
ile Daiki prawie nigdy nie przestawał osobiście nadzorować takich sesji jak ta,
która właśnie trwała.
Mulat podszedł do modela od boku, jednak ten
wyczuł jego obecność dopiero wtedy, kiedy ten stanął tuż obok. Drgnął lekko i
zmierzył Daikiego zdziwionym spojrzeniem, co tylko utwierdziło mężczyznę w tym,
że coś ewidentnie jest na rzeczy.
─ Jak tam samopoczucie? Bo jeśli jest takie,
na jakie wyglądasz, to nawet nie muszę zgadywać, że dość marne ─ zagadnął jak
gdyby nigdy nic, przesuwając się tak, aby stanąć na wprost blondyna. Nie
czekając, aż ten mu odpowie, pochylił się nad nim lekko i przygładził dłonią
kołnierzyk jego kremowej, jedwabnej koszuli.
Kise patrzył na jego rękę niepewnie, jakby
spodziewał się jakiś niecnych zamiarów, jednak gdy takowe nie nastąpiły,
uśmiechnął się z wdzięcznością i lekkim zakłopotaniem.
─ Model może i ze mnie dobry, ale aktorem
byłbym cienkim ─ zaśmiał się nerwowo. ─ Aż tak to widać? ─ spytał, zaczynając
jeszcze bardziej odczuwać stres.
─ Hmm. Trochę. Widywałem gorsze przypadki ─
mruknął mulat, po czym jeszcze raz zmierzył strój Kise uważnym, krytycznym
wzrokiem. Blondyn miał na koszulę zarzuconą ciemnozieloną bomberkę. Jego
długie, delikatnie umięśnione nogi podkreślały ciemne, powycierane jeansy. Cały
look, razem z czarnymi, lśniącymi angielkami oraz skórzanymi dodatkami w
postaci paska do spodni i grubo plecionej bransoletki łączył w sobie zarówno
elementy klasyki, jak i świeżych, popularnych trendów.
─ O co chodzi? ─ spytał po chwili, nie chcąc
dłużej owijać w bawełnę. Starał się, aby jego głos zabrzmiał głęboko i miękko,
jednak naturalna chrypa nieco zniekształciła ten efekt.
─ Czasem naprawdę się zastanawiam, czemu
jeszcze nie wymienili mnie na kogoś innego ─ powiedział blondyn, kręcąc głową.
Zerknął na Steve'a, który posłał mu dyskretne
spojrzenie i ciężki do odszyfrowania uśmiech. Przełknął ciężko ślinę i zaśmiał
się, aby choć trochę się rozluźnić.
─ Taki ze mnie profesjonalista, że się ruszyć
nie mogę.
Daiki westchnął, autentycznie przejęty stanem
Ryoty. Nie miał bladego pojęcia, skąd nagle w nim tyle empatii, aczkolwiek
podejrzewał, że to jej dawno zapomniane nakłady zaczęły się w nim uaktywniać.
Nie pytając nawet o pozwolenie, chwycił dłoń Kise w swoją, a palce wskazujący i
środkowy drugiej, razem złączone, delikatnie przycisnął do jego przegubu i
zaczął mierzyć blondynowi puls. Był stanowczo za wysoki jak na normalne,
bezstresowe funkcjonowanie, dlatego Aomine postanowił podjąć jakiekolwiek
przeciwśrodki. Puścił dłoń blondyna, po czym wyciągnął prawą rękę i zaczął nią
gładzić go delikatnie po włosach. Dla osoby patrzącej z boku wyglądało to tak,
jakby mulat po prostu pracował nad odpowiednią fryzurą Kise, jednak oni obydwaj
wiedzieli, że ten dotyk miał na celu zupełnie co innego.
─ Nie będziemy cię na nikogo wymieniać,
uspokój się. Udowodniłeś, że jesteś godny być tu, gdzie jesteś, więc serio, nie
musisz się tak spinać. Chyba, że nie chodzi o zwykły stres, hm? ─ wymruczał
Daiki, intensywnie dopatrując się każdej, nawet najmniejszej zmiany na twarzy
modela.
Kise zacisnął wargi i spuścił wzrok, czując
się wobec tak nagle okazanej dobroci zagubiony i bliski płaczu. Dotyk mulata
był kojący i przyjemny, co stanowiło dla niego nowość. Nie lubił, gdy inni
naruszali jego przestrzeń osobistą. Mimo tego przymknął instynktownie oczy i
przekręcił lekko głowę.
Poczuł się nagle bardzo winny i przygnębiony.
Jakby nie zasłużył na taki czyn i słowa ze strony mulata.
─ To nic ─ wyszeptał, szybko się ogarniając i
dodał, spoglądając mu w oczy: ─ Tylko może mógłbyś... Zostaniesz gdzieś na widoku,
kiedy zacznie się sesja? ─ spytał zażenowany.
Daiki rzucił okiem na stanowisko fotografa, a
potem na samego Meisel’a, który w dalszym ciągu spokojnie wykonywał swoją
pracę. Nie był pewien, czy to może właśnie nie przez jego osobę Kise zaczął się
stresować. Nie mieli jednak zbyt dużo czasu, aby Aomine mógł spokojnie wypytać
o wszystko blondyna, dlatego przeniósł swoje spojrzenie z powrotem na niego i
po prostu odparł łagodnie:
─ Jasne. Będę tuż obok, gdybyś mnie
potrzebował.
Pogładził po raz ostatni jego włosy i zabrał
dłoń.
─ Ale teraz już chodźmy, okej?
Kise kiwnął tylko głową, posyłając mu
wdzięczny uśmiech. Stanął w kadrze, posyłając ostatnie spojrzenie Daikiemu,
który opierał się nieco oddalony o ścianę i mrugnął do niego porozumiewawczo. Następnie
przerzucił wzrok na fotografa, który wstał od aparatu i szedł właśnie w jego
stronę.
─ Kopę lat, Ryo ─ przywitał się ciepło
Meisel. Zerknął na Daikiego, który stał za daleko, aby ich słyszeć i powiedział
żartobliwie: ─ Znowu jesteś strasznie spięty... Będziesz uciekał jak wtedy?
Kise spuścił wzrok i mruknął, przybity:
─ Nie... To było bardzo chamskie z mojej
strony. Przepraszam.
─ Bez potrzeby ─ odparł łagodnie Steven i
zniżył głos. ─ Gdybyśmy to zrobili tylko po to, żebyś miał żałować, czułbym się
w pewnym stopniu jak gwałciciel.
─ Niepotrzebnie wyszedłem... Mogłem
przynajmniej z tobą porozmawiać, a nie znikać bez słowa. Ja... chyba nie byłem jeszcze
gotowy.
─ A teraz już jesteś? ─ spytał miło
mężczyzna, uśmiechając się do niego z pasją.
Blondyn przełknął powoli ślinę i odparł:
─ Nie sądzę. Przepraszam.
─ Nie przepraszaj. To przez twojego nowego
kolegę? ─ spytał wścibsko, wskazując głową znacząco w kierunku Daikiego.
Ryota zarumienił się lekko bąknął:
─ Nie. Nadal jestem sam.
Meisel westchnął i podkręcił głową.
─ To naprawdę wielka szkoda. Marnujesz się
jako samotnik, Ryota. Uważam, że zasługujesz na odrobinę ciepła. Jeśli będziesz
takiego potrzebował, moja propozycja jest zawsze aktualna ─ powiedział
łagodnie.
Ryota naprawdę podziwiał fotografa. Nigdy do
niczego nie zmuszał, był cierpliwy i wyrozumiały. Nawet nie żywił do niego
urazy.
Przez to, że nie chciał przyjąć jego
propozycji, blondyn czuł się winny.
─ Dziękuję, ale chyba nie zmienię zdania.
Steven uśmiechnął się i pokiwał głową. Stanął
przed obiektywem i powiedział krzepiąco:
─ No, było, minęło. A teraz w ramach rekompensaty
liczę na dobre zdjęcia ─ mrugnął do niego znacząco.
Kise odwzajemnił jego uśmiech, czując się
trochę lżej. Czuł na sobie wzrok Daikiego, który w dziwny sposób dodawał mu
otuchy. Chociaż blondyn ani razu nie spojrzał w jego stronę, doskonale
wiedział, że jest przez niego obserwowany, dlatego uważał, że w jego obowiązku
jest dać z siebie wszystko. Potem mu jeszcze podziękuje.
Aomine przez cały czas trwania sesji nie
spuszczał Kise z oczu, uważnie lustrując każdy jego zwrot, zmianę pozy,
drgnięcie mięśni. Po rozmowie z fotografem jego stan wyraźnie się polepszył,
jednak w jego ruchach Daiki wciąż mógł dostrzec drobne skrępowanie. Stał zbyt
daleko, aby usłyszeć, o czym rozmawiali, aczkolwiek miał nieodparte wrażenie,
iż nie była to luźna pogawędka nieznajomych.
Zaczął poważnie zastanawiać się nad relacją,
jaka łączyła tę dwójkę, kiedy podszedł do niego Reo.
─ Dai-chan, możemy zamienić słówko? ─ spytał,
stając tuż obok niego, również opierając plecy o ścianę.
─ Pewnie ─ odparł mulat, ani na chwilę nie
odwracając wzroku od Ryoty, który właśnie uwydatniał przed aparatem swój prawy
profil.
Mibuchi również spojrzał w tamtą stronę.
─ Nasz kociak nieźle sobie radzi, hm? ─
zagadnął, uśmiechając się łagodnie. ─ Na pewno będziemy mieć z nim dobre
zdjęcia.
─ Też tak myślę ─ przytaknął Aomine. ─ Dobrze
się stało, że go zatrudniłeś.
─ Od tego tu jestem. Ktoś w tej firmie musi
dokonywać dobrych wyborów ─ zaśmiał się Reo, a Daiki tylko wywrócił oczami. ─
Nie no, a już tak całkiem serio… Chciałem spytać, czy już nie zacząłeś się może
zastawiać nad przedłużaniem kontraktu z Kise na sezon wiosenno-letni?
Mulat zmarszczył lekko brwi.
─ Czemu pytasz już teraz? Nie uważasz, że to
trochę za wcześnie na takie decyzje? Nie widziałem go jeszcze nawet na wybiegu.
─ No tak, tak, pełna zgoda, tylko… Nie
pomyślałeś, że po Fashion Weeku mogą mu się posypać oferty od innych domów
mody? I jeśli przypuszczalnie chcielibyśmy potem, żeby Kise dla nas pracował,
to może nam być nieco trudno przebić je wszystkie ─ zauważył Mibuchi, zwracając
ku przyjacielowi wyczekujące spojrzenie. Ten, wyczuwając je na sobie,
odwzajemnił je.
─ Masz dużo racji ─ westchnął. ─ Pomyśle nad
tym ─ obiecał.
— Wiem, że może być ci ciężko podjąć decyzję
już teraz, ale mam przeczucie, że Kise będzie dobrze się spisywać i można na
niego postawić. To przyniesie nam dużo profitów. No i… ─ urwał na chwilę, aby
chrząknąć znacząco. ─ Dogadujecie się. To już coś. A w porównaniu do tego, że z
większością pracujących dla nas modeli do dzisiaj nie zamieniłeś ani jednego
słowa prywatnie…
─ Okej. Rozumiem ─ przerwał sucho Daiki.
Odepchnął się od ściany. Sesja Ryoty dobiegła
końca, dlatego zamierzał sprawdzić, jak prezentuje się strój następnego w kolei
modela. Reo zaś z pełnym uśmiechem na ustach ruszył w ślad za nim.
W tym czasie Kise pożegnał się, obiecując
staremu znajomemu luźne spotkanie. Nie określił się jeszcze kiedy ma się ono
odbyć, ale był winien Steve'owi trochę więcej bardziej szczegółowych wyjaśnień,
niż te kilka słów sprzed sesji, więc na pewno nie miał zamiaru go zbyć.
Ruszył wolnym krokiem do toalety i obolał
swoją twarz wodą. Trochę rozmazał makijaż, jednak doprowadził go do ładu,
wycierając papierowym ręcznikiem. Odetchnął, czując, jak ucieka z niego cała
energia życiowa. Dawno nie był taki zestresowany...
Uwielbiał tę pracę. Nie stanowiła dla niego
problemu. Problemem była jego przeszłość, która im bardziej starał się jej
unikać, tym bardziej dawała o sobie znać. Był jednak dumny z siebie i tego, co
osiągnął, zwłaszcza, gdy przypominał sobie o tym, jak chciał odejść z branży.
Z lekkim, nostalgicznym uśmiechem wyszedł z
łazienki i usiadł na stole, obok Momoi, słuchając pobieżnie tego, co do niego
mówiła i wlepił swój zamyślony wzrok w szerokie plecy Daikiego.
Aomine w tym czasie czuwał nad sesją
kolejnego modela, którym okazał się być Sousuke. W międzyczasie wymieniał się z
Reo drobnymi uwagami i sugestiami odnośnie całej kampanii promocyjnej
najnowszej kolekcji A.D. Wspólnie ustalili, iż dobrym pomysłem będzie
zamieszczenie plakatów ze zdjęciami na paru paryskich przystankach oraz wywiad
do gazety. I o ile ten pierwszy był nieco problematyczny i kosztowny, tak drugi
nie stanowił żadnej trudności, ponieważ wiele tygodników, jak i miesięczników
modowych bardzo interesowało się świeżym na rynku A.D. i zabiegało o możliwość
przeprowadzenia rozmowy z jej dyrektorem kreatywnym, jednak z powodu ogromnej,
lekko mówiąc, niechęci Daikiego do prasy, były one przeprowadzane niezwykle
rzadko. Miało to jednak swoje zalety, ponieważ gdy wywiad już się odbywał, był
on częściej i chętniej czytany.
W końcu Aomine poprawił szczegóły w stroju
ostatniego modela i rozpoczęła się sesja kończąca zdęcia. Trwała dość krótko,
ponieważ Ariel był, podobnie jak Kise, już doświadczonym modelem i swoją pracę
wykonywał dokładnie, dobrze i szybko, dzięki czemu udało im się skończyć sesje
już o 16. Wtedy Mibuchi, za poleceniem Daikiego, zaczął konsultować z Meisel’em
efekty jego pracy, podczas gdy mulat rozejrzał się po pomieszczeniu, szukając w
nim Kise. Miał nadzieję, że chłopak jeszcze nie poszedł, więc kiedy dostrzegł
go w towarzystwie Momoi, w pewnym sensie odczuł ulgę. Dziewczyna zmywała Ryocie
makijaż, podczas gdy ten cały czas ją zagadywał, od czasu do czasu wybuchając
śmiechem, kiedy dziewczyna się denerwowała, by zaraz potem również się
roześmiać, kręcąc bezradnie głową. Nie wyglądał, jakby bardzo się spieszył, co
sprzyjało okolicznościom.
Ciemnoskóry podszedł śmiało do rozmawiającej
dwójki, która ucichła na moment, kiedy przy nich stanął.
─ Wybaczcie, nie chcę przeszkadzać, ale, Kise
─ zwrócił się do blondyna ─ moglibyśmy chwilę pogadać, kiedy będziesz mieć
czas?
Ryota spojrzał na niego podenerwowany, po
czym wymienił się niepewnym spojrzeniem z Momoi. Chrząknął cicho i powiedział:
─ Jasne, w sumie już skończyliśmy to… Mam
czas teraz?
─ Świetnie, to… ─ Daiki odkaszlnął, po czym
spojrzał na towarzyszkę Kise znacząco. ─ Satsuki, mogłabyś…?
─ A-Ach! Jasne, nie ma problemu, i tak muszę
już zająć się resztą! ─ odpowiedziała szybko dziewczyna, wskazując gestem na
Sousuke i Ariela, który stali nieopodal i zażarcie o czymś dyskutowali. W tle
dało się słyszeć parę przekleństw po francusku, którymi rzucał właśnie Ariel,
dlatego Momoi zaśmiała się nerwowo, po czym ruszyła szybkim krokiem w stronę
mężczyzn.
─ Okej, więc… Sesja poszła dobrze, więc cieszę
się, że mimo wszystko potrafiłeś się zmotywować ─ zaczął Aomine, nonszalancko
opierając się o stół, na którym siedział blondyn.
─ Sam się nie zmotywowałem. ─ Kise spojrzał
na niego znacząco i westchnął. ─ Znowu muszę ci podziękować... Dasz się
zaprosić na kawę? ─ wyszedł z inicjatywą, uśmiechając się beztrosko.
Daiki przez chwilę wpatrywał się w modela ze
zdziwieniem, po czym parsknął śmiechem. Widząc niezrozumiałe spojrzenie Kise,
pokręcił głową i odparł:
— Jasne, chętnie, właśnie chciałem spytać o
to samo ─ zaśmiał się, w dalszym ciągu nie mogąc do końca pogodzić się z tym,
że Ryota go ubiegł.
─ Jeden-zero ─ mrugnął do niego Ryota i wstał
z krzesła, zgarniając swoją torbę z ziemi. ─ To co, idziemy? Bo padam na twarz,
a dzisiaj nie zdążyłem wypić nic w domu ─ spytał z uśmiechem.
─ Pewnie. ─ Daiki wzruszył ramionami i
uśmiechnął kącikiem ust. ─ Ale daj mi chwilę, muszę wziąć rzeczy i uprzedzić
Reo.
Umówili się, że spotkają się przy wyjściu ze
studio. Zaraz potem Aomine podszedł do Mibuchiego, który skończył już rozmawiać
z Meisel’em i teraz pakował zdjęte przez modeli ubrania w specjalnie
przeznaczone do tego folie.
─ Już spadam ─ oznajmił mulat bez zbędnego
wstępu. ─ Dopilnujesz tu wszystkiego, hm?
─ Jasne, jak zwykle ─ westchnął Reo i
spojrzał na przyjaciela, na moment przerywając pracę. ─ I tak skończyliśmy
dzisiaj wcześniej, niż myślałem. Ale myślałem, że gdzieś sobie wyskoczymy ─
fuknął.
─ Nie dam rady. ─ Ciemnoskóry przeczesał
włosy dłonią i uśmiechnął lekko. ─ Idę z Kise na kawę.
Widząc jednak, jak brwi Reo szybują w górę, a
mężczyzna już otwiera usta, żeby to jakoś skomentować, zgromił go morderczym
spojrzeniem i ostrzegł:
─ Nie chcę słyszeć ani słowa na ten temat.
Mibuchi westchnął więc głęboko i zrobił
obrażoną minę, jednak Daiki nie przejął się tym zbytnio. Klepnął go lekko w
ramię, po czym zgarnął ze stolika obok swoją kurtkę i rzucił przez ramię
donośna „na razie”, gdy odchodził.
Dołączył do Kise, który czekał na niego
oparty o ścianę budynku. Blondyn podkręcił głową, gdy mulat zaczął kierować się
w stronę auta. Przywołał go gestem dłoni i zaczął iść wzdłuż chodnika. Nie był
to długi spacer, bo Kise zatrzymał się zaledwie sto metrów dalej, wchodząc wraz
z Daikim do przytulnej, małej kawiarni, która nie wyróżniała się niczym konkretnym,
nie licząc swojej przestrzeni, której było naprawdę w nadmiarze, przez co
ludzie niemal topili się przy okrągłych stolikach. Efektu dodawały też ogromne,
błyszczące czystością okna, przez które mozolnie przelewało się światło
stojącej przed lokalem latarni.
Mężczyźni zajęli miejsce na samym końcu, aby
mieć jak najwięcej prywatności i złożyli zamówienia, wymieniając się krótko
zdaniami na temat urokliwości miejsca i zapachu. Ich kawy przyniesiono bardzo
szybko, mimo iż w lokalu znajdowało się dość sporo klientów, których obsługiwał
tylko jeden kelner. Daiki upił łyk swojego cappuccino, stwierdzając, że jest
wyjątkowo mocne – takie, jakie lubił najbardziej. Gorzki, intensywny smak
wypełnił całe wnętrze jego ust, a po ciele rozeszła się ulga, mająca swoje
źródło w luźnej myśli, że teraz będzie mógł zaspokoić swój mały nałóg.
Po paru kolejnych łykach odchrząknął cicho i
wygodniej ułożył się w fotelu, rozluźniając napięte mięśnie.
─ Paryskie kawiarnie są najlepsze na świecie ─
mruknął, spoglądając w okno. ─ Jeny, myślałem, że znam już każdą w pobliżu.
Tyle razy tędy przejeżdżam, ale tej jakoś nigdy nie zauważyłem.
─ Najciemniej zawsze pod latarnią ─ zaśmiał
się Kise.
Wziął łyka swojej latte maciato i oblizał
językiem wąsy w postaci mleka, które mu się po niej zrobiły. Odstawił naczynie
i zawiesił się na chwilę.
─ Słuchaj, naprawdę doceniam to, co dzisiaj
dla mnie zrobiłeś ─ powiedział w końcu, patrząc na Aomine z wdzięcznością.
Daiki odwzajemnił spojrzenie, marszcząc lekko
brwi.
─ Nie zrobiłem nic, za co musiałbyś
dziękować. Chciałem cię jakoś wesprzeć, bo już z daleka było widać, że coś nie
gra. I już pomijając sam fakt, że trochę zaniepokoiłem się, jak wyjdą zdjęcia,
to po prostu nie chciałbym, żebyś musiał czymkolwiek się stresować pracując u
mnie ─ odpowiedział po chwili namysłu.
─ To miłe z twojej strony ─ uśmiechnął się
Ryota. ─ Tylko... Czym sobie na to zasłużyłem? Inni przecież też ledwo dawali
dzisiaj radę ─ spytał autentycznie ciekaw.
Daiki upił kolejny łyk kawy, aby przedłużyć
chwilę oczekiwania przed swoją odpowiedzią.
─ Co do ciebie mam największe wymagania ─
odparł, z rozwagą dobierając słowa. ─ Prawdopodobnie zostaniesz twarzą naszej
kampanii. ─ Wzruszył ramionami.
─ Mam się cieszyć, czy obawiać? ─ zażartował
Kise, wyglądając przez okno.
Wreszcie postanowił podrażnić się trochę z
Daikim i powiedział z wrednym uśmieszkiem:
─ Twarz kampanii... Czekaj, czekaj... Jak to
było? „Model z kolorowych pisemek, na którego lecą tylko laski, ma reklamować
moją kolekcję”? ─ zacytował słowa mulata.
Aomine cmoknął niezadowolony. Nie lubił,
kiedy inni wytykali mu jego, z resztą bardzo rzadko zdarzające się, pomyłki,
jednak w tym przypadku był świadom, że w pewnym stopniu założył sobie na te
dogryzki.
─ Dobra, przyznaję, myliłem się co do ciebie
─ burknął, kręcąc filiżanką kawy tak, aby płyn podpłynął jak najbliżej do
krawędzi, jednak się nie rozlał. ─ Ale teraz wiem, że podejmuję dobrą decyzję,
wybierając właśnie ciebie. Poza tym, jesteś naprawdę w porządku, Kise, więc nie
boję się, że sława uderzy ci do łba ─ powiedział szczerze, zerkając na Ryotę.
─ No, jeśliby miała, to chyba już dawno ─
przyznał nieskromnie, śmiejąc się krótko. Odchylił się wygodnie na fotelu,
spojrzał na Daikiego z ukosa i powiedział zamyślony: ─ Ty też jesteś naprawdę w
porządku. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie „miły”, ale nie wiem, czy nie
przesadzę. ─ Parsknął śmiechem, widząc minę mulata. ─ Nie rozumiem, dlaczego
udajesz takiego chama przed innymi ─ dodał bez złośliwości.
─ Nie udaję, jestem chamem ─ odparł Daiki,
unosząc jedną brew do góry. ─ Nie zaszedłbym tak daleko w tak krótkim czasie,
gdybym nie był ─ stwierdził. ─ Mam swoje zasady i nie lubię, gdy coś nie idzie
po mojej myśli. Ale mam też swoje upodobania ─ dodał, mimochodem.
Kise otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale
ostatecznie się powstrzymał. Bez potrzeby zamieszał łyżeczką w swojej kawie i w
końcu nie wytrzymał.
─ Masz przez to na myśli...?
─ Blondynów ─ odpowiedział, nawet nie kryjąc
się z tym, jak bardzo bawi go wyraz twarzy Ryoty. ─ Pewnie i tak zauważyłeś, że
trzy czwarte moich modeli ma właśnie takie włosy ─ dodał, dusząc śmiech.
─ No tak ─ chrząknął model, starając się
ukryć zakłopotanie.
Ciekawość jednak wygrała i zapytał, opierając
brodę o swoją dłoń:
─ Czym więc się wyróżniam od reszty?
─ Hmm dobre pytanie ─ parsknął Daiki. Jednak
mimo poczucia rozbawienia i lekkości, moment zastanawiał się poważnie nad
odpowiedzią oraz nad tym, w jakie słowa powinien ją ubrać. ─ W sumie, nie wiem
dokładnie. Chyba urokiem osobistym ─ stwierdził bez krępacji.
Chociaż Ryota zapytał poważnie, oczekiwał
raczej jakiegoś żartu lub kłamstwa. Słysząc więc odpowiedź mulata, przełknął
ciężko ślinę. Wolałby jednak nie zadawać tego pytania.
Wziął głęboki oddech i powiedział ciszej, niż
miał w zwyczaju:
─ No to cię muszę rozczarować, bo wcale taki
urokliwy nie jestem.
─ Już nie bądź taki skromny ─ mruknął mulat,
biorąc kolejny łyk cappuccino, które już prawie wystygło. ─ Czemu tak sądzisz? ─
spytał, autentycznie ciekaw odpowiedzi.
─ Jestem tchórzem ─ powiedział wprost. ─
Wykorzystuję innych i robię im nadzieję… ─ Wyjrzał na ulicę skąpaną w mroku i
przetarł dłonią kark. ─ Nie mówię, że mi z tym dobrze, ale inaczej nie potrafię
─ dodał ze smutnym uśmiechem, wracając spojrzeniem do Daikiego.
─ Przytocz jakiś przykład, nie uwierzę w
suche, subiektywne słowa.
Aomine przetarł dłonią twarz i dopił kawę do
końca, po czym przeniósł uważne spojrzenie na swojego rozmówcę. Czuł, że za
słowami Kise kryje się coś większego, jednak w tamtej chwili nie zawracał sobie
głowy męczącymi myślami, czy aby na pewno powinien wnikać w prywatność swojego
pracownika. Chciał w nią wniknąć, po
postu, dlatego stwierdził, że ewentualne wyrzuty sumienia zostawi sobie na
potem.
─ Ja... ─ zaczął Ryota zamieszany.
Dlaczego w ogóle zaczął ten temat? Znów wszystko
się powtarzało. Zaczynał komuś ufać, otwierał się przed nim, a potem miał
kłopoty. Nie powinien zwierzać się już nikomu. Zwłaszcza szefowi. Nie powinien,
dlatego...
─ Nie lubię być sam, ale ilekroć ktoś próbuje
się do mnie zbliżyć, odtrącam go ─ wyznał.
Po chwili ciszy, która nieznośnie mu się dłużyła,
zaczął sie wycofywać.
─ Przepraszam. To nie było ci do niczego
potrzebne. Lepiej już pójdę.
Kise wstał i zaczął w pośpiechu przeszukiwać
swoją torbę w celu odnalezienia portfela, jednak Aomine również podniósł się z
miejsca i chwycił chłopaka lekko za nadgarstek, aby ten przestał i na niego
spojrzał. Gdy to poskutkowało, a Ryota wlepił w niego spojrzenie, z którego
ciemnoskóry nie mógł odczytać jednoznacznych uczuć, Daiki powiedział cicho, aczkolwiek
pewnie:
─ Oczywiście, że jest mi potrzebne, inaczej
bym chyba nie pytał, nie? I jeśli tak strasznie chcesz już iść, to spoko.
Jednak zanim, to chcę, żebyś mnie posłuchał. Uważam, że to, co powiedziałeś,
świadczy o twojej wrażliwości, nie tchórzostwie. Tylko tyle ─ mruknął, po czym
puścił jego rękę, obserwując jego reakcję.
Ten objął swój nadgarstek drugą dłonią, zacisnął
usta i spojrzał na mulata z mieszaniną żalu i smutku.
Stracił zimną krew. Powiedział za dużo.
─ Chcę iść. Muszę się przejść ─ odparł cicho.
Odwrócił się od Daikiego, biorąc z krzesła
swoją torbę i zamarł w pół kroku. Obrócił niepewnie głowę i spotkał się z
uważnym spojrzeniem drugiego mężczyzny.
─ Chcesz iść ze mną? ─ spytał, sam nie
wiedząc dlaczego.
─ Jeśli będziesz w stanie znieść moją
obecność, to tak ─ odparł Aomine, starając się zabrzmieć tak, jakby w ogóle mu
na tym nie zależało. Z kieszeni spodni wyciągnął swój portfel, z którego rzucił
na stół parę banknotów, a następnie ruszył do wyjścia, nie oglądając się za
siebie. Na modela, któremu nieco zajęło przyswojenie jego słów, zaczekał przed
wejściem do kawiarni.
Gdy młodszy wyszedł w końcu z lokalu, zrównał
z nim krok, zawieszając lekko głowę.
─ Przepraszam. Ja po prostu nie lubię
okazywać swoich słabości ─ powiedział nagle, nie patrząc na niego. ─ A przy
tobie prawie wszystkie wychodzą na jaw ─ mruknął, czerwony.
─ A to nowość ─ sarknął Daiki, zerkając z
ukosa na blondyna. ─ Ludzie zawsze udają przy mnie perfekcyjnych, grając, że
coś takiego jak ,,słabości” w ogóle nie istnieje ─ prychnął. ─ Więc nie
ukrywam, dobrze wiedzieć, że jest tu chociaż jedna normalna osoba. Poza tym,
patrz, oto kolejna rzecz, która wyróżnia cię od innych. Pozytywnie.
Kise poczuł jak piecze go twarz, więc
odwrócił ją szybko, udając, że zaciekawił go łaciaty pies, który przebiegał
właśnie przez ulicę. Zmniejszył nieco odległość między nimi i rzucił w
przestrzeń.
─ A jak jest z tobą? Nie masz żadnych
słabości?
─ Wyzbyłem się wszystkich ─ odpowiedział,
uśmiechając się. ─ A tak naprawdę, to mogę ci zdradzić, że jestem cholernym
perfekcjonistą i nie znoszę, kiedy coś nie idzie po mojej myśli. To chyba
wystarczająca słabość.
─ Nuuuda! ─ przeciągnął Kise, naciągając
palcem dolną powiekę i wystawiając mu z przekąsem język. Zaśmiał się i spojrzał
na niego rozbawiony. ─ Trochę pikanterii.
─ No proszę, i kto to mówi? ─ sarknął Daiki,
wywracając oczyma. ─ Dzieciak, który jeszcze przed chwilą dał się poznać ze
swojej najwrażliwszej strony ─ odpowiedział za Ryotę i zaczepnie szturchnął
blondyna w bok.
─ Cicho! ─ fuknął wkurzony, nadymając
zabawnie policzki. ─ Nie bądź taki do przodu. Jeszcze coś na ciebie znajdę,
dziadku ─ odgryzł się i popchnął Daikiego na śmietnik, który mijali. Zrobił to
mocniej, niż zamierzał, a że był to w pewnym sensie atak z zaskoczenia, mulat
przywrócił kubeł, prawie w nim lądując. Ostatecznie udało mu się utrzymać na
nogach i zmierzył Kise morderczym spojrzeniem.
─ To ja chyba już pójdę ─ powiedział blondyn
i zaczął biec co sił w nogach, śmiejąc się beztrosko, jakby znowu miał
piętnaście lat i życie wolne od zobowiązań.
─ Kur... ─ warknął w tym czasie mulat, dusząc
przekleństwo w ostatniej chwili, kiedy mijała go kobieta w podeszłym wieku z
małym jamnikiem na smyczy.
─ Wracaj mi tu! ─ wrzasnął za chłopakiem,
przyprawiając starszą panią o dreszcz, po czym rzucił się biegiem za modelem,
który zniknął już za zakrętem. Aomine musiał przyznać, że blondyn miał
przyspieszenie, jednak nie poddawał się, powtarzając sobie w myślach, że
przecież cotygodniowe zajęcia na siłowni nie mogą pójść teraz na marne.
Dopadł Kise przy kolejnej przecznicy,
chwytając go za ramię. Przyciągnął go mocno do siebie, po czym przyparł do
ściany, uniemożliwiając dalszą ucieczkę. Oddychał głęboko, przycisnąwszy do
ściany, tuż obok głowy blondyna, swoje przedramię.
─ Doigrałeś się ─ mruknął, mierząc
szczerzącego się do niego Ryotę złym spojrzeniem.
─ Jestem niewinny! Mam immunitet! ─ zarzekał
się Kise, nadal śmiejąc i czując lekki dyskomfort z powodu bliskości. Nie był jednak
w stanie oderwać oczu od elektryzujących tęczówek mulata i nie ruszył się
choćby o milimetr.
─ Tylko nie w twarz. Jest mi potrzebna ─ dodał
już nieco spokojniej, ruszając zabawnie brwiami.
─ To teraz już nie będzie ─ burknął Daiki, po
czym wolną dłonią chwycił, ścisnął i zaczął tarmosić policzek blondyna. ─
Jeszcze raz mnie pchniesz na jakieś śmieci to ci nogi z dupy powyrywam ─
ostrzegł, po czym zabrał rękę i odsunął nieco.
─ Brutal ─ fuknął Ryota, masując obolałe
miejsce.
Blondyn nie czuł się winny ani trochę, a nawet
spojrzał oburzony na mulata.
─ To ty zacząłeś!
Daiki wymruczał pod nosem jakieś
przekleństwo, po czym splótł ręce na piersi i zmierzył modela pobłażliwym
spojrzeniem.
─ Ja mogę ─ oznajmił z wyższością. ─ Więc nie
podskakuj.
─ Hmpf.
Ryota uniósł głowę i wyminął mulata
arystokrackim, przesadzonym krokiem, starając się zagrać najlepiej jak umiał.
Efekt miał być w zamierzeniu komiczny i wnioskując po parsknięciu Daikiego,
udał się. Mimo wszystko Kise nadal udawał obrażonego i szedł w nieznanym sobie
kierunku. Ciemnoskóry westchnął ciężko, po czym ruszył za nim, szybko go
doganiając. Zarzucił mu rękę na ramiona, przerzucając na niego znaczny ciężar,
po czym cmoknął cicho i powiedział, siląc się na spokój:
─ No już, nie bocz się. Bo ci tak zostanie.
─ Jestem modelem. Muszę się boczyć ─ parsknął
Kise, wykonując nieokreślony, zniewieściały ruch dłonią. ─ Widzisz ten
profesjonalizm?
─ Oczywiście ─ odparł Daiki, udając podziw, a
jednocześnie powstrzymując się od śmiechu. ─ Musiałeś długo ćwiczyć, zanim doszedłeś
do takiej perfekcji. Biedni Anglicy.
─ Śmiej się do woli. Ja tam swoje wiem ─
żachnął się i ominął ogromną kałużę, która była tuż przed nim. Rozejrzał się i
stwierdził, że w ogóle nie wie, gdzie się znajduje.
─ Gdzie w ogóle idziemy? ─ spytał rozbawiony.
─ Nie mam pojęcia, to ty zacząłeś biec jak
wariat przed siebie ─ prychnął Aomine. ─ Dlatego nie wiem, dokąd miałeś plan
się udać. Ale mieszkam w okolicy, więc mniej więcej znam te ulice ─ powiedział,
rozglądając się wokół. Rozpoznał znajomą zabudowę, stwierdzając, że wcale nie
są tak daleko od kawiarni, w której byli na początku, jak myślał.
─ To był bieg o życie! ─ zarzekł się blondyn
i spojrzał na rozmówcę.
─ Mieszkasz sam? ─ spytał znienacka. Niby od
niechcenia.
─ Taaa ─ wymruczał potwierdzenie, po czym
spojrzał na chłopaka lekko podejrzliwie. ─ Czemu pytasz?
─ Bez powodu ─ odparł ten, wzruszając
ramionami. ─ A ty czemu mnie pytałeś, hm? ─ uśmiechnął się bezczelnie.
─ Bo byłem ciekaw, czy ktoś byłby w stanie wytrzymać
z tobą pod jednym dachem.
─ Kto to mówi, panie-chamski? ─ zaśmiał się i
dodał żartobliwie: ─ Ja przynajmniej jestem słodki. ─ Po chwili zastanowienia
dopowiedział, patrząc na Daikiego znacząco: ─ I mam ten „urok osobisty”.
─ Mhm. Oraz piękne, wrażliwe wnętrze. Szkoda,
że ukryte pod warstwą złośliwości ─ zaśmiał się, po czym w końcu puścił Ryotę i
odsunął nieco. ─ A tak całkiem serio, to po prostu nie przepadam za ludźmi w
mojej prywatnej sferze. Więc pewnie nawet gdybym chciał, to pewnie z nikim bym
i tak nie mieszkał ─ mruknął, ochłonąwszy nieco z radosnego uniesienia,
przypominając sobie główny powód, dla którego po każdej nocy spędzonej wspólnie
z kimś zwykł go wyrzucać ze swojego mieszkania bez zbędnych tłumaczeń.
─ Rozumiem… Naprawdę! ─ dodał oburzony, gdy Daiki
obrzucił go sceptycznym spojrzeniem. ─ Obydwoje jesteśmy samotnikami i może nie
wyglądasz i nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale też potrzebujesz kogoś u swego
boku. Na dłużej ─ dodał znacząco, patrząc w czarnoszare, wieczorne niebo
─ Brzmi nieźle. Ale chyba nie mam czasu na
miłość, ani inne tego typu pierdoły... Dotąd dawałem radę sam, więc nie czuję
potrzeby zmiany. Ale... dzięki ─ powiedział i uśmiechnął się szczerze do Ryoty,
prowadząc go do kolejnego skrętu uliczek.
Kiedy wyszli zza rogu, ich oczom ukazało się
studio i zaparkowany tuż przed motor Kise.
─ Auto mam zaparkowane trochę dalej, więc pożegnam
się tutaj. Było miło. Na razie ─ rzucił, jednak minęła chwila, nim rzeczywiście
ruszył przed siebie. Wpierw spojrzał w oczy modela i wpatrywał się w nie
moment. Były wyjątkowo piękne i posiadały głębię, czego brakowało niektórym.
Pomyślał, że właśnie przez to Kise wychodzi tak dobrze na zdjęciach i bez
problemu przykuwa uwagę. Jednak, zorientowawszy się, że ta chwila zawahania z
jego strony mogła zostać przez blondyna odczytana niewłaściwie, westchnął cicho
i potargał mu włosy, po czym szybko skierował się w stronę swojego samochodu.
─ Uważaj na drodze, dziadku! ─ krzyknął za
nim Ryota, wpatrując się chwilę w oddalające plecy mulata, który nie odwracając
się, pokazał mu palec serdeczny. Blondyn zaśmiał się do siebie i założył kask,
odpadając maszynę. Zrobiło się cholernie zimno, więc jazda nie należała do
najprzyjemniejszych. Wrócił do mieszkania zmarznięty i przemoczony, gdyż po
drodze złapał go deszcz. Wszedł więc szybko pod prysznic i schował się w pościeli,
nie dbając o coś takiego jak kolacja. Ciepło było w tamtej chwili priorytetem.
Zamykając oczy, przez odpływający do krainy
snu umysł, przetarł się głośny śmiech Aomine, który dziwnym trafem pozwolił mu
spokojniej zasnąć.
Ko-cham to opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńAww ♥
UsuńCzekam z niecierpliwoscia na nexta😍😘💞
OdpowiedzUsuńNext jest już przy końcówce korekty! :D ♥
Usuń