Flesz | rozdział 2

Aomine ziewnął, po czym przeciągnął się w fotelu i westchnął. Następnie zetknął na zegarek, stwierdzając, że to najwyższa pora, aby powoli zacząć się zbierać. Pół godziny wcześniej przyszedł do niego Reo, aby się pożegnać i przeprosić, że nie zostanie z nim dłużej. Daiki jednak nie miał mu tego za złe. W pewnym stopniu nawet go rozumiał i współczuł przyjacielowi z powodu jego ukochanego pupila, którego ten zabierał do pracy, kiedy tylko mógł. A zwykle nie było z tym problemu, bo jego mały, czarny pudelek z łatwością mieścił się w każdej większej torbie, a dodatkowo zachowywał się niemal wzorowo, nie psocąc i wypełniając wszystkie polecenia właściciela.
Daiki zamknął w końcu laptopa, w którym jeszcze raz przeglądał zdjęcia z wczorajszej sesji, po czym zaczął zbierać z biurka papiery i wkładać je do odpowiednich teczek. Przez cały czas nie mógł przestać myśleć o sytuacji, która tego dnia wytrąciła go z równowagi. Był na siebie zły, że dał się ponieść emocjom i zainterweniował w obronie blondyna. Może jego działania same w sobie nie były złe, jednak...
Nie mógł znaleźć najmniejszego powodu, dla którego właściwie je podjął.
Wcześniej pogodził się z myślą, że Ryota jest mu po prostu obojętny. Był jego pracownikiem, człowiekiem, jakich miał pod sobą wielu, czy mu się to podobało, czy nie. Normalnie nie rozmawiał tyle z innymi modelami, nie wpadał na nich dziwnymi zbiegami okoliczności tyle razy oraz, zdecydowanie, tyle o nich nie myślał. Traktował ich bardziej jak przedmioty, manekiny, które ubierał, a te przynosiły mu dochód. Co prawda, z paroma był, jednak nie zmieniało to jego stosunku do nich. W takich przypadkach manekin zyskiwał po prostu nową funkcję. Nikomu to nie przeszkadzało, tak więc właśnie w taki sposób Daiki żył.
Aż do teraz. Czuł się przez to poirytowany i zmieszany. Jego dotychczasowy porządek został zachwiany, a naturalnym było, że denerwowało to takiego perfekcjonistę jak on.
Kiedy skończył porządkować miejsce pracy, wstał, założył na swój czarny golf jeansową kurtkę, przeczesał włosy palcami, po czym schował laptopa i teczki do torby. Następnie wyłączył niewielką, srebrną lampkę na swoim biurku, w efekcie czego w pomieszczeniu zrobiło się ciemno. Oświetlił więc sobie drogę do drzwi ekranem telefonu, po czym przeszedł z biura do ogromnej hali, w której mieściła się cała pracownia. Większość świateł była zgaszona, jednak kilka zostało, rzucając kameralny blask na stojące rządami stanowiska pracy, wieszaki na ubrania, zwinięte w podłużne rolki materiały, stoły oraz...
─ Kise?
Mulat przystanął, kiedy jego spojrzenie padło na siedzącego na jednym z blatów modela.
─ Co tu jeszcze robisz? Zgubiłeś się w drodze do wyjścia? Jest tam ─ zakpił, po czym wskazał chłopakowi na drzwi wyjściowe, nad którymi lśnił podświetlany napis EXIT.
─ Czekaj, proszę ─ zatrzymał go Ryota, kładąc nacisk na ostatnie słowo.
Daiki zmierzył go sceptycznym spojrzeniem i wyminął, zbywając.
─ Daj mi się chociaż przeprosić. ─ Ruszył za nim Kise.
To, że model tyle na niego czekał, zasługiwało, aby go wysłuchał i poświęcił mu chociaż chwilę, dlatego zatrzymał się i odwrócił do niego przodem. Chciał również, aby ten jak najszybciej dał mu spokój, ponieważ nie był pewien, czy będzie w stanie opanować buzujące w nim emocje, więc tylko pospieszył go:
─ Byle szybko.
Blondyn westchnął, zbierając szybko myśli i zmierzył się z wyzwaniem, jakim było dla niego spojrzenie w przepełnione złością, granatowe oczy.
─ Z początku nie miałem o tobie zbyt dobrego zdania. Oceniłem cię na podstawie jednego czynu, dlatego przepraszam. ─ Skłonił się lekko i dodał: ─ Nie wydaje mi się, żebym był tak słaby w wyłapywaniu różnicy między żartem, a prawdą, więc jeszcze raz dziękuję.
Daiki pokiwał głową, przyjmując jego przeprosiny do wiadomości, po czym zamyślił się chwilę nad słowami blondyna.
─ Jakiego czynu? ─ spytał, nie rozumiejąc, o co Kise chodzi.
─ To... dość skomplikowana sprawa ─ zaczął wymijająco, jednak groźne spojrzenie jego przełożonego odradzało mu odwrót.
Kise westchnął i powiedział zakłopotany:
─ Kuroko Tetsuya. Przypomina ci to coś? ─ spytał retorycznie, będąc pewnym, że w głowie mulata odtworzyły się obrazy przelotnej znajomości, która zakończyła się, gdy tylko go przeleciał mężczyznę i wyjechał bez słowa. ─ Na podstawie tej jednej rzeczy, z góry założyłem, że jesteś dupkiem dbającym tylko o czubek własnego nosa... ─ przyznał niechętnie Kise.
─ Czekaj...
Aomine zmarszczył brwi w skupieniu i przyłożył dłoń do czoła, usiłując jak najbardziej zmusić swój umysł do działania.
─ Nadal nie wiem, o co chodzi ─ westchnął w końcu, zrezygnowany. ─ Znałem tego Kuroko?
Ryota już otworzył usta, żebym pochwalić żart mulata, jednak szybko je zamknął, widząc jego powagę. Stał tak chwilę osłupiały, aż powiedział w końcu:
─ Wiesz co... zapomnij. Nie było tematu.
Poprawił torbę na ramieniu i wyminął Daikiego szybkim krokiem. Aomine jednak nie miał zamiaru pozwolić chłopakowi odejść. Jego ciekawość urosła do maksimum, kiedy swoją reakcją zezłościł Kise. Imię i nazwisko, które tamten wymienił, coś mu mówiły, ale za nic nie mógł sobie przypomnieć twarzy osoby, której dotyczyły.
Chwycił Ryotę za nadgarstek i przyciągnął do siebie beznamiętnie. Jedynie jego oczy zdradzały ciekawość, którą był przepełniony.
─ Teraz już na pewno muszę wiedzieć, o co chodzi. To nie moja wina, że wyleciało mi z pamięci ─ próbował się bronić. ─ Powiedz mi chociaż, skąd miałby go znać.
Ryota spojrzał na swoją rękę przestraszony, szybko wyrywając ją z uścisku. Opamiętał się jednak i warknął krótko, chcąc jak najszybciej się ulotnić.
─ Akurat z jednej strony zdążyłeś go poznać bardzo dogłębnie.
─ Okej, czyli... Spałem z nim? ─ westchnął.
Ta informacja nieco ułatwia mu zakres osób, wśród których powinien skojarzyć Kuroko. Jego nazwisko zdecydowanie pochodziło z Japonii, dlatego Aomine powoli zaczął domyślać się, o kogo mogło chodzić.
─ Chyba coś mi świta. Taki niski, drobny...? No to tak, na pewno z nim spałem ─ stwierdził, poznając po spojrzeniu Kise, iż trafił.
─ No ale co z tego ─ jęknął, w dalszym ciągu nie pojmując, o co Ryocie chodzi. ─ Z Japonii wyjechałem już jakieś... sześć lat temu. Niedługo po skończeniu z liceum. Poza tym od tamtego czasu spałem z masą osób, więc cóż. Jeśli był to jakiś twój kolega, to... ─ urwał na chwilę. ─ No nie, nie skłamię, że mi przykro. Ale na swoje usprawiedliwienie mam, że byłem młody i głupi. To wystarczy?
─ Też cię tym przed chwilą broniłem, dopóki jawnie się nie przyznałeś, że go nie pamiętasz.
Model zmierzył go sceptycznym spojrzeniem, po czym westchnął.
Spasował.
─ Trochę mu naobiecywałeś i ciężko go było potem pozbierać ─ powiedział w końcu. ─ Mam dla ciebie od niego wiadomość, ale teraz, skoro dostałem tę pracę i wcale nie jesteś taki jak cię malują, nie bardzo mogę ją przekazać... ─ dodał zrezygnowany.
Daiki odchrząknął i podrapał się w tył głowy nerwowo. Nie spodziewał się, aby wiadomość Kuroko do niego była pozytywna, czemu się nie dziwił, dlatego nie był pewien, czy teraz, po tylu latach, chce ją usłyszeć i wciąż o tym myśleć.
─ Nie no, spoko, możesz ją przekazać, ale teraz... Chyba nie ma to już większego sensu ─ powiedział ostrożnie. ─ Poza tym, skoro był osobą, z którą spałem, to teraz na pewno mu się dobrze wiedzie ─ stwierdził nieskromnie. ─ W sumie, śmiesznie się składa. Gdybym teraz nie wiedział, nie myślałbym, że mieliśmy wspólnego znajomego w przeszłości ─ zaśmiał się, po czym poprawił torbę na ramieniu, które nieco mu już zdrętwiało i po chwili namysłu rozejrzał się po pustej hali i powiedział: ─ Chyba powinniśmy się już zbierać. Podwieźć cię?
─ Nie trzeba, dzięki. To dosyć daleko stąd, nie chcę sprawiać problemu ─ powiedział z uśmiechem Kise, zakładając na siebie długi, skórzany płaszcz w orzechowym kolorze. ─ Ale doceniam! ─ zaśmiał się krótko.
─ Zmienisz zdanie, jak zobaczysz mój samochód. ─ Wzruszył ramionami, po czym ruszył przodem w kierunku drzwi.
Wyszli na zewnątrz, po czym Aomine osobiście zamknął drzwi pracowni i schował klucze do kieszeni. Mimo iż dochodziła dopiero 19, na dworze było już całkiem ciemno i tylko nieliczne latarnie oświetlały dość przygnębiająco wyglądającą o tej porze uliczkę. Zwłaszcza, że była to jedna z tych bocznych, w większości zapomnianych przez paryżan. Choć Daiki bardzo to w niej lubił – taka okolica gwarantowała spokój. Tylko jedno auto wśród tych stojących w pobliżu na chodniku rzucało się w oczy i nie trudno było zgadnąć do kogo należy.
Ciemnoskóry otworzył je, po czym oparł się o drzwi i uniósł jedną brew do góry.
─ To jak? Na pewno nie? Dla tego cuda nigdzie nie jest daleko.
Ryota spojrzał na chodnik, który prowadził w kierunku jego mieszkania, a następnie przeniósł go na sportowe, nowoczesne auto. Nie lubił się zabierać z ludźmi, o których nie wiedział jak prowadzą, jednak było ciemno i zimno, a on w dodatku był zmęczony. Nie bił się długo z myślami, przekupiony wizją podgrzewanych foteli i klimatyzacją.
Westchnął i powiedział, ruszając w stronę mulata:
─ Tylko potem nie marudź o paliwo, bo to bydle na pewno to odczuwa.
─ Jasne, jasne ─ westchnął Daiki i uniósł dłonie w geście kapitulacji. Blondyn miał rację, samochód palił szybko i dużo, ale jemu to nieszczególnie przeszkadzało.
Wsiedli do auta, po czym Aomine uruchomił je i zapiął pasy. Włączył jeszcze ogrzewanie, ponieważ temperatura spadła do zaledwie sześciu stopni powyżej zera, a następnie wyjechał powoli na brukowaną ulicę.
─ Gdzie mam jechać? ─ spytał i włączył radio, które zaczęło cicho przygrywać w tle.
─ Vaugirard? ─ powiedział krótko Kise, zastanawiając się nad tym, czy mulat wie, jak trafić na piętnastą dzielnicę. Spojrzał na niego pytająco, ale widząc, że ten doskonale zrozumiał i kiwnął głową w celu rozwiania jego wątpliwości, zaczął śledzić zmieniający się widok za oknem. Jechali w ciszy, którą pomimo, iż nie była niezręczna, Ryota pragnął przerwać, czując, że tak powinien. Całkowicie wyprany z pomysłów zerkał tylko co jakiś czas na kierowcę. Gdy dotarli do jego okręgu, a ich oczom ukazał się Most Mirabeau oraz piętrzące się w pobliżu Sekwany wieżowce, Kise nakazał Daikiemu, który zwolnił, pewien że to gdzieś tutaj, jechać dalej. Minęli kompleks nowoczesnych budynków wjeżdżając w znacznie uboższe rejony dzielnicy. Aomine miał już pytać, czy Kise nie próbuje zrobić go w konia i wywieźć w pole, zwłaszcza gdy zjechali na dół tuż obok rzeki na brukowany, duży plac będący zapewne pozostałością jakiejś pomniejszej mariny, ale w tym właśnie momencie Ryota poprosił, aby ten się zatrzymał, dając mu do zrozumienia, iż mały, ceglany, zadbany domek z mini pomostem przed nimi jest ich celem.
Daiki zaparkował tuż przed budynkiem, po czym wyłączył silnik i przyjrzał się budowli.
─ Ładny dom ─ stwierdził zgodnie z prawdą. Na tle okolicy pozytywnie się wyróżniał. ─ Mieszkasz sam? ─ spytał od niechcenia.
Ryota pokiwał głową i zironizował, uśmiechając się pobłażliwie:
─ Jak przystało na gówniarza, któremu kariera przewróciła w głowie.
─ Rozumiem, coś o tym wiem ─ parsknął Daiki, po czym zmierzył blondyna wzrokiem. W subtelnym świetle samochodowych świateł oraz słabym blasku latarni jego uroda była jeszcze bardziej podkreślona. Przyłapując się jednak na stwierdzeniu, że Ryota jest naprawdę przystojny i zapewnie wygląda dobrze nie tylko w ubraniach, jakie reklamuje, pokręcił głową, chcąc odsunąć od siebie tę myśl jak najdalej.
─ To ten... Na razie ─ odchrząknął, po czym odwrócił wzrok.
Kise odpiął pas i odwrócił się w siedzeniu, nieruchomiejąc przed naciśnięciem klamki i po chwili namysłu zwrócił się w stronę Daikiego.
─ Dużo masz jeszcze pracy na dzisiaj? ─ spytał znienacka.
Aomine zastanowił się chwilę, przypominając sobie grafik, który przedstawił mu wcześniej Mibuchi. W swoim biurze zrobił już wszystko, co miał zaplanowane na ten dzień, dlatego resztę czasu tego dnia miał już wolną.
─ Nie, skończyłem na dzisiaj ─ odparł powoli. ─ Czemu pytasz?
─ Dasz się zaprosić na kawę za podwózkę? ─ spytał Ryota, czując się nagle dziwnie zestresowany. Łączyła ich praca, nie wiedział czy powinien wchodzić w jakiekolwiek inne relacje z przełożonym poza nią. To mogłoby być źle zrozumiane, powodując kłopot zarówno jemu jak i Daikiemu, ale jego propozycja wypłynęła z niego tak spontanicznie, że nie zdążył jej w ogóle rozważyć. Nie chciał też, aby Daiki myślał, że ma w tym jakiś interes. Przełknął ciężko ślinę i uciekł spojrzeniem w bok.
─ To znaczy, jeśli masz ochotę. Musu nie ma ─ dodał, starając się zabrzmieć, jakby wszystko było mu obojętne.
Daiki rozważał przez chwilę propozycję Kise, nie będąc do końca przekonanym, czy to dobry pomysł. Szybko jednak zbył wszelkie wątpliwości, usprawiedliwiając się tym, że przecież zwykła kawa jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodziła, po czym również odpiął pas i wyciągnął kluczyki ze stacyjki.
─ Jasne, chętnie ─ odparł, starając się brzmieć obojętnie.
Kise uśmiechnął się, zadowolony, wysiadając z auta. Wyciągnął z torby klucze i otworzył drewniane drzwi mieszkania.
─ Jaką pijesz? ─ spytał, przepuszczając gościa przez próg. Ruszył za nim, rzucając pęk na małą szafkę, znajdującą się w przedpokoju. Zapalił światło i wskazał Daikiemu wieszak, samemu idąc w stronę kuchni, aby wstawić wodę, uchylić okno i wrócić, żeby samemu się rozebrać.
─ Rozpuszczalną. Może być z mlekiem jeśli masz ─ odparł, zdejmując z ramion kurtkę. Odwiesił ją na wskazany przez Kise wieszak, a następnie zsunął z nóg swoje czarne, skórzane botki.
Kiedy już się rozebrał, ruszył za Kise do niewielkiego salonu. Przechodząc obok lustra pobieżnie ocenił swój wygląd, stwierdzając, że jest w porządku. Przeczesał tylko włosy, po czym dołączył do modela w pomieszczeniu. Następnie zajął miejsce na kanapie, z uznaniem lustrując prosty, stonowany, aczkolwiek nowoczesny wystrój wnętrza. Miał stamtąd dobry widok na blondyna, który kładł właśnie kubki na wyspę łącząca dwa pomieszczenia, w których się znajdowali, ze sobą, by zalać je wrzątkiem. Do obu dolał też mleka, przy czym w jednym znalazła się dodatkowo tona cukru. Widząc zdumione spojrzenie gościa, Kise tylko wzruszył ramionami i zaśmiał się. Zgarnął z wiszącego fotela gruby koc i rzucił nim w Daikiego, kręcąc rozbawiony głową.
─ Chodź ─ powiedział, chwytając w dłonie kubki.
Otworzył duże, szklane drzwi balkonowe, dające widok prosto na rzekę i wyszedł na zewnątrz, kierując się na pomost, na którym leżały już duża poduszka i szare poncho. Blondyn usiadł na miękkim, robiąc miejsce Daikiemu i owinął się materiałem, patrząc zamyślony na wodę.
Aomine stał chwilę w bezruchu, aż w końcu odetchnął i usiadł tuż obok modela. Odebrał od niego kubek z kawą i zaczął ją powoli pić, parząc sobie przy tym wargi. Był jej jednak tak spragniony, że nie mógł przestać. Zwykle pijał dziennie 3-4 filiżanki kawy, podczas gdy tego dnia miał okazję dostarczyć swojemu organizmowi kofeiny zaledwie raz.
On również nie mógł odwrócić wzroku od wody, która płynęła leniwie nieopodal nich i odbijała srebrny blask księżyca od swojej tafli. Nie mógł się nadziwić, w jak pięknym i klimatycznym miejscu się znajdowali.
─ Często tu przesiadujesz? ─ zadał pytanie, chcąc przerwać ciszę.
─ Kiedy muszę odreagować albo się zrelaksować ─ odpowiedział wymijająco model, czując znajomy spokój kojarzony przez niego ze swoim małym azylem.
Upił łyk kawy i westchnął zadowolony.
─ Czemu? ─ spytał leniwie, zerkając na Daikiego.
─ A, tak sobie. Mając taki azyl, spędzałbym tu chyba cały wolny czas. ─ Aomine zaśmiał się cicho, po czym ponownie napił kawy. Nagle, pod wpływem impulsu, drgnął lekko.
─ Mogę spytać, czemu zrezygnowałeś z pracy w Londynie?
─ Musiałem złapać się czegokolwiek innego ─ odparł blondyn z przekonaniem.
Daiki siedział w ciszy i widać było, że ta odpowiedz nie była dla niego wystarczająca i czeka na ważniejszy powód. Kise zmarszczył brwi, bijąc się z myślami. Spuścił wzrok na swój kubek, obserwując małe obłoczki pary, ginącej w atmosferze zaraz po opuszczeniu naczynia. Miał tak nagle przejść w bardzo intymne tematy z człowiekiem, którego ledwo znał?
─ Terry jest tam głównym fotografem ─ wypalił mimowolnie. Spiął się, gdy dotarło do niego, co powiedział i dodał szybko, tuszując swoje odczucia kapryśnym tonem: ─ Nie lubię go.
─ Rozumiem ─ odparł powoli Daiki i odchylił głowę lekko w tył, rzucając rozmówcy ukradkowe spojrzenie.
Czuł, że Kise nie mówi mu wszystkiego, ale nie dziwił się. W końcu był osobą, której w ogóle nie znał, w dodatku przełożonym. Był tego świadom, dlatego również nie zamierzał naciskać.
─ Terry to koszmarny gość. W zasadzie nie ma plotek na jego temat. Są tylko fakty. Więc gdybyś potrzebował, zawsze możesz ze mną pogadać i mieć zapewnioną dyskrecję z mojej strony ─ powiedział poważnie, po czym spojrzał Ryocie prosto w oczy. ─ Wiem, że możesz wątpić w moje słowa, dlatego wiedz, że nie proponuję pomocy osobom, które są mi zupełnie obojętne. ─ Wzruszył ramionami, pilnując, aby jego beznamiętny wyraz twarzy nie uległ zmianie.
Ryota spojrzał na niego zaskoczony, czując lekki ścisk w okolicach klatki piersiowej. Odwrócił się szybko, gdy spotkał się z szafirowymi, pełnymi powagi oczami, czując się bardzo niepewnie.
─ N-no tak, w końcu razem pracujemy ─ powiedział Ryota, wmawiając sobie, że o to właśnie chodziło mulatowi. ─ Dzięki ─ dodał ciszej, ciesząc się z tego, że panował mrok i nie dało się dostrzec jego zakłopotania.
Aomine parsknął cicho śmiechem, potargał modelowi włosy z nieschodzącym z ust szczerym uśmiechem, dopił resztkę kawy jednym haustem, po czym wstał i powiedział ciepło:
─ Chyba będę się już zbierać. Nie chcę więcej zajmować ci czasu. I dzięki za kawę, była świetna. Czuję się zobowiązany odwdzięczyć za nią w najbliższym czasie. Jeśli tylko pozwolisz.
─ Nie mam nic przeciwko ─ uśmiechnął się blondyn i poderwał się, aby odprowadzić gościa. Ten jednak zatrzymał go gestem dłoni, posyłając uśmiech.
─ Nie trzeba. Znam drogę.
─ To... do jutra. Uważaj na siebie ─ powiedział miło Ryota.
*
Aomine zaczął się poważnie zastanawiać, co z jego organizmem jest nie tak.
Zdenerwowany nieustannym, głośnym, wwiercającym się w czaszkę, pikaniem budzika, wystawił spod kołdry rękę i jednym ruchem instynktownie strzepnął telefon na podłogę. Dopiero po chwili, kiedy dźwięk nie przestał wydobywać się z urządzenia, Daiki zreflektował się, co właśnie zrobił, po czym natychmiast wyskoczył z łóżka i zaczął przeglądać podniesioną z podłogi komórkę ze wszystkich stron, uprawniając się, że jest cała. Wyłączył budzik, z ulgą stwierdzając, że panel dotyku działa i jest w jednym kawałku, po czym ziewnął potężnie i przetarł twarz dłonią.
Dzień wcześniej położył się, kiedy tylko wrócił do domu i przespał hardo przeszło 11 godzin. Czuł się jednak tak niewyspany i zmęczony jak nigdy. Z niechęcią powlókł się do łazienki, gdzie wziął krótki, zimny prysznic dla spędzenia resztek snu z powiek. Przyniósł on oczekiwany efekt, bo już po chwili szczękający zębami mulat czuł, że jest rozbudzony i gotowy do działania. Szybko się wytarł, założył same bokserki i to w nich poszedł do kuchni, aby przygotować sobie śniadanie. Nie miał zbyt wiele czasu, dlatego zdecydował się na szybkie i proste danie – jajecznicę z szynką i pomidorami. Przygotował ją w niecałe dziesięć minut, do tego dorobił jeszcze dwa tosty z ciemnego pieczywa i zabrał się za jedzenie, siedząc przy kuchennej wyspie i przeglądając na telefonie Instagrama.
Kiedy już skończył, przyrządził sobie w ekspresie do kawy expresso, aby zyskać dodatkowych sił na rozpoczęcie swoich obowiązków. Wypił je szybko, pozmywał, pościelił łóżko w sypialni i ruszył do swojej garderoby, aby wybrać strój na dziś. W międzyczasie krótkie, ciemnogranatowe włosy wyschły mu same, dlatego nie musiał się obawiać, że kapiącą z nich wodą pomoczy ubrania.
W swoim małym królestwie spędził niewiele czasu. Na stojącą w centrum granatowa pufę rzucił kolejno luźne, czarne jeansy, czarną koszulę oraz ciemnobordową bluzę jego projekcji. Ubrał się szybko, na koniec dbając o szczegół, jakim było wyciągnięcie kołnierzyka spod dekoltu grubego, ciepłego materiału. Do stylizacji dołączył jeszcze czarny, skórzany rzemyk na przegub oraz nieodłączny element każdego stroju – okulary przeciwsłoneczne. Wybierając przy wyjściu buty, postawił na czarne, sportowe adidasy. Zarzucił na siebie jeszcze jeansową kurtkę i torbę na ramię, po czym, upewniwszy się, że ma wszystko, opuścił swój apartament. Na dworze panowała piękna, słoneczna pogoda, aczkolwiek temperatura były nieco niska. Jadąc do studio, Daiki odczytał z samochodowego termometru, że na zewnątrz w cieniu było zaledwie 10 stopni powyżej zera. Takie drobne przymrozki zrozumiałe były jednak o tej porze roku, toteż nie niepokoiło to zbytnio mulata.
W pracy pojawił się punktualnie. Zaparkował za studio, na swoim stałym miejscu, po czym szybkim, energicznym krokiem skierował się do wejścia.
Tuż przed pchnięciem drzwi usłyszał głośne, krótkie trąbnięcie, którego było tak donośne i niespodziewane, że Daiki odskoczył jak poparzony. Odwrócił się i zobaczył przed sobą czerwonego ścigacza z czarnymi akcentami, z którego schodził właśnie właściciel ubrany w hebanową, skórzaną, pełną zamków kurtkę i szare, dopasowane spodnie z przydługimi nogawkami, którego niknęły pod czarnymi traperami mi za kostkę. Aomine spojrzał morderczo na żartownisia, mając zamiar wybić mu kilka zębów. Coś jednak, oprócz nakrycia głowy jakim był kask, powstrzymało go od tego, odnajdując w jego sylwetce kogoś znajomego. Nie miał już wątpliwości kim był ten osobnik, gdy usłyszał perlisty śmiech Kise, zaraz za którym mężczyzna ściągnął kask, uwalniając spod niego złotą burzę rozczochranych kosmyków. Przewiesił nakrycie przez kierownice i powiedział, wciąż rozbawiony:
─ Wybacz, nie chciałem cię przestraszyć, tylko się przywitać.
─ Gówniarz ─ prychnął pod nosem Daiki, jednak nie minęło dużo, a i on nie wytrzymał i się roześmiał. Rozbawiony, pokręcił głową, po czym otworzył i przytrzymał Kise drzwi. Do studio weszli razem, wymieniając parę zdań dotyczących pogody i samopoczucia. Ta krótka rozmowa w niewiadomy sposób poprawiła Aomine humor, który z powodu niewyspania był wcześniej dość kiepski. Ciemnoskóry musiał jednak pożegnać blondyna już chwilę potem, ponieważ musiał znaleźć Reo i zapoznać fotografa ze swoimi uwagami dotyczącymi sesji. Ryota w tym czasie został zgarnięty przez Momoi, która zaczęła go już szykować.
Daiki dostrzegł Mibuchiego przy wieszakach z ubraniami. Przekładał je i oglądał uważnie, zapewne starając się wstępnie sprawdzić, czy są wszystkie, których potrzebowali. Co jakiś czas przejeżdżał palcem po ekranie tableta, którego trzymał w drugiej dłoni.
Aomine podszedł do Mibuchiego i już zamierzał coś powiedzieć, jednak szatyn, nie przerywając swojej pracy, ubiegł go:
─ Widzę, że zaczęliście się z Kise dogadywać? ─ spytał, uśmiechając lekko.
Daikiemu nie spodobał się ten uśmiech. Świadczył o tym, że w głowie Reo już zrodziła się pewna myśl, do której ujawnienia będzie w stanie dotrzeć grając z nim w grę na jego zasad, czego nie lubił.
─ Daj spokój ─ burknął tylko, odwracając wzrok. ─ Zamieniliśmy ze sobą tylko parę słów.
─ Może dzisiaj ─ zaśmiał się Reo. ─ A wczoraj?
─ Co wczoraj?
─ Czekał na ciebie, hm? Jestem na dziewięćdziesiąt procent pewny, że potem odwiozłeś go do domu. A potem...
─ Skończ ─ warknął Aomine, mierząc Reo wściekłym spojrzeniem. Mibuchi przesadził i dobrze o tym wiedział, ale tę partię miał wygraną.
─ No już, już, nie gorączkuj się tak. Przecież tylko żartuję ─ roześmiał się i odwrócił przodem do przełożonego, kończąc przeglądać stroje. ─  Niemniej cieszę się, że zatrudnienie Kise nie jest dla ciebie problemem.
─ Pewnie, że nie jest. Dobrze pracuje ─ mruknął ciemnoskóry, wzruszając ramionami. Wyciągnął telefon z kieszeni i spojrzał na wyświetlacz, odczytując godzinę. ─ Dobra, musimy się streszczać. Zdjęcia do kampanii reklamowej są o wiele bardziej wymagające niż te z przedwczoraj. Więc jeśli chcemy skończyć o ludzkiej porze, musimy już zaczynać.
─ Jasne.
Mibuchi uśmiechnął się przyjaźnie do przełożonego, po czym ruszył przed siebie w celu powiadomienia wszystkich pracowników, że zaraz zaczynają. Większość modeli była już gotowa, fotografowie kończyli rozkładać lampy i sprzęt, jedyne czego brakowało, to strojów z kolekcji. W sali wyraźnie dało się wyczuć napięcie zmieszane z podekscytowaniem. Pracownicy rozmawiali ze sobą, topiąc salę w swoim gwarze i chaosie, jaki szedł za hałasem. Reo klasnął kilka razy w dłonie, tworząc bardzo wysoki i nieprzyjemny dla bębenków dźwięk. Szatyn uzyskał zamierzony efekt, gdy wszystkie twarze zwróciły się w jego stronę z ciekawością.
─ Zaczynamy, kochani ─ oznajmił wszem i wobec, uśmiechając promiennie. ─ Dajmy z siebie wszystko!
Większość osób zebranych w pomieszczeniu odwzajemniła uśmiech, po czym każdy zaczął mobilizować się i pracować nad wyznaczonym mu zadaniem. Wszyscy wiedzieli jak poważny był projekt za jaki się brali – w końcu od zdjęć kampanii reklamowej, takich jak miały powstać tego dnia, zależała dość duża część popularności kolekcji danego projektanta.
Dlatego Daiki, z niewielką pomocą Reo, przygotował i zorganizował wszystko dużo, dużo wcześniej. Wyselekcjonował siedem przypuszczalnie najbardziej pożądanych looków z kolekcji, wybrał pięciu najlepszych w swoim fachu modeli, w tym Kise, oraz dwie najbardziej fotogeniczne modelki, zarezerwował miejsca na zdjęcia w prestiżowym Galeries Lafayette, aż w końcu zatrudnił samego Stevena Meisela do ich wykonania. Nad przydzieleniem każdemu modelowi danej kreacji pomyślał już wczoraj, kiedy pracował w biurze, dlatego tego dnia niemal wszystko było już przygotowane.
Kiedy ubrania trafiły już do przyporządkowanych im osób, Aomine osobiście dokonał obchodu, dopilnowując, aby zgadzał się każdy, nawet najmniejszy szczegół.
W końcu w atmosferze skupienia i powagi, rozpoczęły się pierwsze zdjęcia. Meisel, jako wybitny fotograf, wyróżniał się pośród większości głównie duszą i empatią, jaką wcielał w swoje prace. Nigdy nie zaczynał sesji, dopóki nie zmienił chociażby kilku słów z osobą, która pozowała. Zadawał niespodziewane czy, wydawać by się mogło, bezsensowne pytania, w stylu: „W jaki sposób kroisz warzywa?” lub „Wolisz psy czy koty?”. Łamał w ten sposób barierę i stres jaki wiązał się z pracą modela oraz presją pozowania dla profesjonalisty jego pokroju. Pomimo swojej sławy był skromnym i miłym człowiekiem, przez co poważna praca nad reklamą, wydawała się jedynie wstępną sesją do jakiejkolwiek agencji.
Steven poznawał się właśnie z jedną z modelek, klęcząc na przeciwko krzesła, na którym siedziała i pytał o to, czy jest zestresowana. Ryota stał oparty o jeden ze stołów z dłońmi splecionymi na karku i odchylił głowę w tył, aby coś strzyknęło mu w szyi. Opuścił ręce jakby zrezygnowany i przyjrzał im się, zagryzając nerwowo wewnętrzną stronę policzka. Starał się ograniczyć swoją prezencję do minimum, jednak nie bardzo mu to wychodziło, skoro lada chwila na sesję szedł kolejny model, za którym miał iść on. Nieuchronnie zbliżająca się rozmowa z dawnym znajomym nie pozwalała mu się skupić, a fakt, że dwie osoby dalej stał pewny swego sukcesu Sousuke, wcale mu nie pomagał. Ryota był od niego lepszy i dobrze o tym wiedział. Nawet jeśli nie urodą, to przeważał nad nim doświadczeniem. Nie była to przechwałka, a jedynie fakt, którego było świadom. Cała jego uwaga rozpłynęła się jednak w przeszłości, która mąciła jego spokój.
Aomine, z Mibuchim tuż obok, uważnie obserwował pracę każdego z modeli, od czasu do czasu przenosząc wzrok na Kise, który stał w lekkim odstępie od pozostałych czekających na swoją kolej modeli. Nie potrzebował wiele, aby z jego dyskretnych, skrępowanych ruchów wywnioskować, iż ten czymś się stresuje. Wydało mu się to dziwne, ponieważ wcześniej miał już przecież okazję widzieć Ryotę na sesji – a był to naprawdę niecodzienny widok. Blondyn zachowywał się przed aparatem tak swobodnie i opanowanie jak gdyby wkraczał właśnie w swoje środowisko naturalne. Rzadko kiedy spotykał takich ludzi, przez co bardzo ich cenił.
Zwłaszcza jeśli pracowali dla niego.
Daiki postanowił sprawdzić, o co chodzi. Wstał ze skrzyni, na której siedzieli wraz z Reo, po czym przeciągnął się leniwie i niby od niechcenia wyciągnął z kieszeni telefon, udając, że coś na nim pisze.
─ Hm? Dai-chan, co jest? ─ spytał Mibuchi, patrząc na niego z ciekawością.
─ Nic. Czuwaj nad sesją, ja muszę czegoś dopilnować ─ westchnął, po czym leniwym krokiem ruszył w stronę blondyna, zostawiając oniemiałego Reo za sobą. Asystent mężczyzny był o tyle zmieszany, o ile Daiki prawie nigdy nie przestawał osobiście nadzorować takich sesji jak ta, która właśnie trwała.
Mulat podszedł do modela od boku, jednak ten wyczuł jego obecność dopiero wtedy, kiedy ten stanął tuż obok. Drgnął lekko i zmierzył Daikiego zdziwionym spojrzeniem, co tylko utwierdziło mężczyznę w tym, że coś ewidentnie jest na rzeczy.
─ Jak tam samopoczucie? Bo jeśli jest takie, na jakie wyglądasz, to nawet nie muszę zgadywać, że dość marne ─ zagadnął jak gdyby nigdy nic, przesuwając się tak, aby stanąć na wprost blondyna. Nie czekając, aż ten mu odpowie, pochylił się nad nim lekko i przygładził dłonią kołnierzyk jego kremowej, jedwabnej koszuli.
Kise patrzył na jego rękę niepewnie, jakby spodziewał się jakiś niecnych zamiarów, jednak gdy takowe nie nastąpiły, uśmiechnął się z wdzięcznością i lekkim zakłopotaniem.
─ Model może i ze mnie dobry, ale aktorem byłbym cienkim ─ zaśmiał się nerwowo. ─ Aż tak to widać? ─ spytał, zaczynając jeszcze bardziej odczuwać stres.
─ Hmm. Trochę. Widywałem gorsze przypadki ─ mruknął mulat, po czym jeszcze raz zmierzył strój Kise uważnym, krytycznym wzrokiem. Blondyn miał na koszulę zarzuconą ciemnozieloną bomberkę. Jego długie, delikatnie umięśnione nogi podkreślały ciemne, powycierane jeansy. Cały look, razem z czarnymi, lśniącymi angielkami oraz skórzanymi dodatkami w postaci paska do spodni i grubo plecionej bransoletki łączył w sobie zarówno elementy klasyki, jak i świeżych, popularnych trendów.
─ O co chodzi? ─ spytał po chwili, nie chcąc dłużej owijać w bawełnę. Starał się, aby jego głos zabrzmiał głęboko i miękko, jednak naturalna chrypa nieco zniekształciła ten efekt.
─ Czasem naprawdę się zastanawiam, czemu jeszcze nie wymienili mnie na kogoś innego ─ powiedział blondyn, kręcąc głową.
Zerknął na Steve'a, który posłał mu dyskretne spojrzenie i ciężki do odszyfrowania uśmiech. Przełknął ciężko ślinę i zaśmiał się, aby choć trochę się rozluźnić.
─ Taki ze mnie profesjonalista, że się ruszyć nie mogę.
Daiki westchnął, autentycznie przejęty stanem Ryoty. Nie miał bladego pojęcia, skąd nagle w nim tyle empatii, aczkolwiek podejrzewał, że to jej dawno zapomniane nakłady zaczęły się w nim uaktywniać. Nie pytając nawet o pozwolenie, chwycił dłoń Kise w swoją, a palce wskazujący i środkowy drugiej, razem złączone, delikatnie przycisnął do jego przegubu i zaczął mierzyć blondynowi puls. Był stanowczo za wysoki jak na normalne, bezstresowe funkcjonowanie, dlatego Aomine postanowił podjąć jakiekolwiek przeciwśrodki. Puścił dłoń blondyna, po czym wyciągnął prawą rękę i zaczął nią gładzić go delikatnie po włosach. Dla osoby patrzącej z boku wyglądało to tak, jakby mulat po prostu pracował nad odpowiednią fryzurą Kise, jednak oni obydwaj wiedzieli, że ten dotyk miał na celu zupełnie co innego.
─ Nie będziemy cię na nikogo wymieniać, uspokój się. Udowodniłeś, że jesteś godny być tu, gdzie jesteś, więc serio, nie musisz się tak spinać. Chyba, że nie chodzi o zwykły stres, hm? ─ wymruczał Daiki, intensywnie dopatrując się każdej, nawet najmniejszej zmiany na twarzy modela.
Kise zacisnął wargi i spuścił wzrok, czując się wobec tak nagle okazanej dobroci zagubiony i bliski płaczu. Dotyk mulata był kojący i przyjemny, co stanowiło dla niego nowość. Nie lubił, gdy inni naruszali jego przestrzeń osobistą. Mimo tego przymknął instynktownie oczy i przekręcił lekko głowę.
Poczuł się nagle bardzo winny i przygnębiony. Jakby nie zasłużył na taki czyn i słowa ze strony mulata.
─ To nic ─ wyszeptał, szybko się ogarniając i dodał, spoglądając mu w oczy: ─ Tylko może mógłbyś... Zostaniesz gdzieś na widoku, kiedy zacznie się sesja? ─ spytał zażenowany.
Daiki rzucił okiem na stanowisko fotografa, a potem na samego Meisel’a, który w dalszym ciągu spokojnie wykonywał swoją pracę. Nie był pewien, czy to może właśnie nie przez jego osobę Kise zaczął się stresować. Nie mieli jednak zbyt dużo czasu, aby Aomine mógł spokojnie wypytać o wszystko blondyna, dlatego przeniósł swoje spojrzenie z powrotem na niego i po prostu odparł łagodnie:
─ Jasne. Będę tuż obok, gdybyś mnie potrzebował.
Pogładził po raz ostatni jego włosy i zabrał dłoń.
─ Ale teraz już chodźmy, okej?
Kise kiwnął tylko głową, posyłając mu wdzięczny uśmiech. Stanął w kadrze, posyłając ostatnie spojrzenie Daikiemu, który opierał się nieco oddalony o ścianę i mrugnął do niego porozumiewawczo. Następnie przerzucił wzrok na fotografa, który wstał od aparatu i szedł właśnie w jego stronę.
─ Kopę lat, Ryo ─ przywitał się ciepło Meisel. Zerknął na Daikiego, który stał za daleko, aby ich słyszeć i powiedział żartobliwie: ─ Znowu jesteś strasznie spięty... Będziesz uciekał jak wtedy?
Kise spuścił wzrok i mruknął, przybity:
─ Nie... To było bardzo chamskie z mojej strony. Przepraszam.
─ Bez potrzeby ─ odparł łagodnie Steven i zniżył głos. ─ Gdybyśmy to zrobili tylko po to, żebyś miał żałować, czułbym się w pewnym stopniu jak gwałciciel.
─ Niepotrzebnie wyszedłem... Mogłem przynajmniej z tobą porozmawiać, a nie znikać bez słowa. Ja... chyba nie byłem jeszcze gotowy.
─ A teraz już jesteś? ─ spytał miło mężczyzna, uśmiechając się do niego z pasją.
Blondyn przełknął powoli ślinę i odparł:
─ Nie sądzę. Przepraszam.
─ Nie przepraszaj. To przez twojego nowego kolegę? ─ spytał wścibsko, wskazując głową znacząco w kierunku Daikiego.
Ryota zarumienił się lekko bąknął:
─ Nie. Nadal jestem sam.
Meisel westchnął i podkręcił głową.
─ To naprawdę wielka szkoda. Marnujesz się jako samotnik, Ryota. Uważam, że zasługujesz na odrobinę ciepła. Jeśli będziesz takiego potrzebował, moja propozycja jest zawsze aktualna ─ powiedział łagodnie.
Ryota naprawdę podziwiał fotografa. Nigdy do niczego nie zmuszał, był cierpliwy i wyrozumiały. Nawet nie żywił do niego urazy.
Przez to, że nie chciał przyjąć jego propozycji, blondyn czuł się winny.
─ Dziękuję, ale chyba nie zmienię zdania.
Steven uśmiechnął się i pokiwał głową. Stanął przed obiektywem i powiedział krzepiąco:
─ No, było, minęło. A teraz w ramach rekompensaty liczę na dobre zdjęcia ─ mrugnął do niego znacząco.
Kise odwzajemnił jego uśmiech, czując się trochę lżej. Czuł na sobie wzrok Daikiego, który w dziwny sposób dodawał mu otuchy. Chociaż blondyn ani razu nie spojrzał w jego stronę, doskonale wiedział, że jest przez niego obserwowany, dlatego uważał, że w jego obowiązku jest dać z siebie wszystko. Potem mu jeszcze podziękuje.
Aomine przez cały czas trwania sesji nie spuszczał Kise z oczu, uważnie lustrując każdy jego zwrot, zmianę pozy, drgnięcie mięśni. Po rozmowie z fotografem jego stan wyraźnie się polepszył, jednak w jego ruchach Daiki wciąż mógł dostrzec drobne skrępowanie. Stał zbyt daleko, aby usłyszeć, o czym rozmawiali, aczkolwiek miał nieodparte wrażenie, iż nie była to luźna pogawędka nieznajomych.
Zaczął poważnie zastanawiać się nad relacją, jaka łączyła tę dwójkę, kiedy podszedł do niego Reo.
─ Dai-chan, możemy zamienić słówko? ─ spytał, stając tuż obok niego, również opierając plecy o ścianę.
─ Pewnie ─ odparł mulat, ani na chwilę nie odwracając wzroku od Ryoty, który właśnie uwydatniał przed aparatem swój prawy profil.
Mibuchi również spojrzał w tamtą stronę.
─ Nasz kociak nieźle sobie radzi, hm? ─ zagadnął, uśmiechając się łagodnie. ─ Na pewno będziemy mieć z nim dobre zdjęcia.
─ Też tak myślę ─ przytaknął Aomine. ─ Dobrze się stało, że go zatrudniłeś.
─ Od tego tu jestem. Ktoś w tej firmie musi dokonywać dobrych wyborów ─ zaśmiał się Reo, a Daiki tylko wywrócił oczami. ─ Nie no, a już tak całkiem serio… Chciałem spytać, czy już nie zacząłeś się może zastawiać nad przedłużaniem kontraktu z Kise na sezon wiosenno-letni?
Mulat zmarszczył lekko brwi.
─ Czemu pytasz już teraz? Nie uważasz, że to trochę za wcześnie na takie decyzje? Nie widziałem go jeszcze nawet na wybiegu.
─ No tak, tak, pełna zgoda, tylko… Nie pomyślałeś, że po Fashion Weeku mogą mu się posypać oferty od innych domów mody? I jeśli przypuszczalnie chcielibyśmy potem, żeby Kise dla nas pracował, to może nam być nieco trudno przebić je wszystkie ─ zauważył Mibuchi, zwracając ku przyjacielowi wyczekujące spojrzenie. Ten, wyczuwając je na sobie, odwzajemnił je.
─ Masz dużo racji ─ westchnął. ─ Pomyśle nad tym ─ obiecał.
— Wiem, że może być ci ciężko podjąć decyzję już teraz, ale mam przeczucie, że Kise będzie dobrze się spisywać i można na niego postawić. To przyniesie nam dużo profitów. No i… ─ urwał na chwilę, aby chrząknąć znacząco. ─ Dogadujecie się. To już coś. A w porównaniu do tego, że z większością pracujących dla nas modeli do dzisiaj nie zamieniłeś ani jednego słowa prywatnie…
─ Okej. Rozumiem ─ przerwał sucho Daiki.
Odepchnął się od ściany. Sesja Ryoty dobiegła końca, dlatego zamierzał sprawdzić, jak prezentuje się strój następnego w kolei modela. Reo zaś z pełnym uśmiechem na ustach ruszył w ślad za nim.
W tym czasie Kise pożegnał się, obiecując staremu znajomemu luźne spotkanie. Nie określił się jeszcze kiedy ma się ono odbyć, ale był winien Steve'owi trochę więcej bardziej szczegółowych wyjaśnień, niż te kilka słów sprzed sesji, więc na pewno nie miał zamiaru go zbyć.
Ruszył wolnym krokiem do toalety i obolał swoją twarz wodą. Trochę rozmazał makijaż, jednak doprowadził go do ładu, wycierając papierowym ręcznikiem. Odetchnął, czując, jak ucieka z niego cała energia życiowa. Dawno nie był taki zestresowany...
Uwielbiał tę pracę. Nie stanowiła dla niego problemu. Problemem była jego przeszłość, która im bardziej starał się jej unikać, tym bardziej dawała o sobie znać. Był jednak dumny z siebie i tego, co osiągnął, zwłaszcza, gdy przypominał sobie o tym, jak chciał odejść z branży.
Z lekkim, nostalgicznym uśmiechem wyszedł z łazienki i usiadł na stole, obok Momoi, słuchając pobieżnie tego, co do niego mówiła i wlepił swój zamyślony wzrok w szerokie plecy Daikiego.
Aomine w tym czasie czuwał nad sesją kolejnego modela, którym okazał się być Sousuke. W międzyczasie wymieniał się z Reo drobnymi uwagami i sugestiami odnośnie całej kampanii promocyjnej najnowszej kolekcji A.D. Wspólnie ustalili, iż dobrym pomysłem będzie zamieszczenie plakatów ze zdjęciami na paru paryskich przystankach oraz wywiad do gazety. I o ile ten pierwszy był nieco problematyczny i kosztowny, tak drugi nie stanowił żadnej trudności, ponieważ wiele tygodników, jak i miesięczników modowych bardzo interesowało się świeżym na rynku A.D. i zabiegało o możliwość przeprowadzenia rozmowy z jej dyrektorem kreatywnym, jednak z powodu ogromnej, lekko mówiąc, niechęci Daikiego do prasy, były one przeprowadzane niezwykle rzadko. Miało to jednak swoje zalety, ponieważ gdy wywiad już się odbywał, był on częściej i chętniej czytany.
W końcu Aomine poprawił szczegóły w stroju ostatniego modela i rozpoczęła się sesja kończąca zdęcia. Trwała dość krótko, ponieważ Ariel był, podobnie jak Kise, już doświadczonym modelem i swoją pracę wykonywał dokładnie, dobrze i szybko, dzięki czemu udało im się skończyć sesje już o 16. Wtedy Mibuchi, za poleceniem Daikiego, zaczął konsultować z Meisel’em efekty jego pracy, podczas gdy mulat rozejrzał się po pomieszczeniu, szukając w nim Kise. Miał nadzieję, że chłopak jeszcze nie poszedł, więc kiedy dostrzegł go w towarzystwie Momoi, w pewnym sensie odczuł ulgę. Dziewczyna zmywała Ryocie makijaż, podczas gdy ten cały czas ją zagadywał, od czasu do czasu wybuchając śmiechem, kiedy dziewczyna się denerwowała, by zaraz potem również się roześmiać, kręcąc bezradnie głową. Nie wyglądał, jakby bardzo się spieszył, co sprzyjało okolicznościom.
Ciemnoskóry podszedł śmiało do rozmawiającej dwójki, która ucichła na moment, kiedy przy nich stanął.
─ Wybaczcie, nie chcę przeszkadzać, ale, Kise ─ zwrócił się do blondyna ─ moglibyśmy chwilę pogadać, kiedy będziesz mieć czas?
Ryota spojrzał na niego podenerwowany, po czym wymienił się niepewnym spojrzeniem z Momoi. Chrząknął cicho i powiedział:
─ Jasne, w sumie już skończyliśmy to… Mam czas teraz?
─ Świetnie, to… ─ Daiki odkaszlnął, po czym spojrzał na towarzyszkę Kise znacząco. ─ Satsuki, mogłabyś…?
─ A-Ach! Jasne, nie ma problemu, i tak muszę już zająć się resztą! ─ odpowiedziała szybko dziewczyna, wskazując gestem na Sousuke i Ariela, który stali nieopodal i zażarcie o czymś dyskutowali. W tle dało się słyszeć parę przekleństw po francusku, którymi rzucał właśnie Ariel, dlatego Momoi zaśmiała się nerwowo, po czym ruszyła szybkim krokiem w stronę mężczyzn.
─ Okej, więc… Sesja poszła dobrze, więc cieszę się, że mimo wszystko potrafiłeś się zmotywować ─ zaczął Aomine, nonszalancko opierając się o stół, na którym siedział blondyn.
─ Sam się nie zmotywowałem. ─ Kise spojrzał na niego znacząco i westchnął. ─ Znowu muszę ci podziękować... Dasz się zaprosić na kawę? ─ wyszedł z inicjatywą, uśmiechając się beztrosko.
Daiki przez chwilę wpatrywał się w modela ze zdziwieniem, po czym parsknął śmiechem. Widząc niezrozumiałe spojrzenie Kise, pokręcił głową i odparł:
— Jasne, chętnie, właśnie chciałem spytać o to samo ─ zaśmiał się, w dalszym ciągu nie mogąc do końca pogodzić się z tym, że Ryota go ubiegł.
─ Jeden-zero ─ mrugnął do niego Ryota i wstał z krzesła, zgarniając swoją torbę z ziemi. ─ To co, idziemy? Bo padam na twarz, a dzisiaj nie zdążyłem wypić nic w domu ─ spytał z uśmiechem.
─ Pewnie. ─ Daiki wzruszył ramionami i uśmiechnął kącikiem ust. ─ Ale daj mi chwilę, muszę wziąć rzeczy i uprzedzić Reo.
Umówili się, że spotkają się przy wyjściu ze studio. Zaraz potem Aomine podszedł do Mibuchiego, który skończył już rozmawiać z Meisel’em i teraz pakował zdjęte przez modeli ubrania w specjalnie przeznaczone do tego folie.
─ Już spadam ─ oznajmił mulat bez zbędnego wstępu. ─ Dopilnujesz tu wszystkiego, hm?
─ Jasne, jak zwykle ─ westchnął Reo i spojrzał na przyjaciela, na moment przerywając pracę. ─ I tak skończyliśmy dzisiaj wcześniej, niż myślałem. Ale myślałem, że gdzieś sobie wyskoczymy ─ fuknął.
─ Nie dam rady. ─ Ciemnoskóry przeczesał włosy dłonią i uśmiechnął lekko. ─ Idę z Kise na kawę.
Widząc jednak, jak brwi Reo szybują w górę, a mężczyzna już otwiera usta, żeby to jakoś skomentować, zgromił go morderczym spojrzeniem i ostrzegł:
─ Nie chcę słyszeć ani słowa na ten temat.
Mibuchi westchnął więc głęboko i zrobił obrażoną minę, jednak Daiki nie przejął się tym zbytnio. Klepnął go lekko w ramię, po czym zgarnął ze stolika obok swoją kurtkę i rzucił przez ramię donośna „na razie”, gdy odchodził.
Dołączył do Kise, który czekał na niego oparty o ścianę budynku. Blondyn podkręcił głową, gdy mulat zaczął kierować się w stronę auta. Przywołał go gestem dłoni i zaczął iść wzdłuż chodnika. Nie był to długi spacer, bo Kise zatrzymał się zaledwie sto metrów dalej, wchodząc wraz z Daikim do przytulnej, małej kawiarni, która nie wyróżniała się niczym konkretnym, nie licząc swojej przestrzeni, której było naprawdę w nadmiarze, przez co ludzie niemal topili się przy okrągłych stolikach. Efektu dodawały też ogromne, błyszczące czystością okna, przez które mozolnie przelewało się światło stojącej przed lokalem latarni.
Mężczyźni zajęli miejsce na samym końcu, aby mieć jak najwięcej prywatności i złożyli zamówienia, wymieniając się krótko zdaniami na temat urokliwości miejsca i zapachu. Ich kawy przyniesiono bardzo szybko, mimo iż w lokalu znajdowało się dość sporo klientów, których obsługiwał tylko jeden kelner. Daiki upił łyk swojego cappuccino, stwierdzając, że jest wyjątkowo mocne – takie, jakie lubił najbardziej. Gorzki, intensywny smak wypełnił całe wnętrze jego ust, a po ciele rozeszła się ulga, mająca swoje źródło w luźnej myśli, że teraz będzie mógł zaspokoić swój mały nałóg.
Po paru kolejnych łykach odchrząknął cicho i wygodniej ułożył się w fotelu, rozluźniając napięte mięśnie.
─ Paryskie kawiarnie są najlepsze na świecie ─ mruknął, spoglądając w okno. ─ Jeny, myślałem, że znam już każdą w pobliżu. Tyle razy tędy przejeżdżam, ale tej jakoś nigdy nie zauważyłem.
─ Najciemniej zawsze pod latarnią ─ zaśmiał się Kise.
Wziął łyka swojej latte maciato i oblizał językiem wąsy w postaci mleka, które mu się po niej zrobiły. Odstawił naczynie i zawiesił się na chwilę.
─ Słuchaj, naprawdę doceniam to, co dzisiaj dla mnie zrobiłeś ─ powiedział w końcu, patrząc na Aomine z wdzięcznością.
Daiki odwzajemnił spojrzenie, marszcząc lekko brwi.
─ Nie zrobiłem nic, za co musiałbyś dziękować. Chciałem cię jakoś wesprzeć, bo już z daleka było widać, że coś nie gra. I już pomijając sam fakt, że trochę zaniepokoiłem się, jak wyjdą zdjęcia, to po prostu nie chciałbym, żebyś musiał czymkolwiek się stresować pracując u mnie ─ odpowiedział po chwili namysłu.
─ To miłe z twojej strony ─ uśmiechnął się Ryota. ─ Tylko... Czym sobie na to zasłużyłem? Inni przecież też ledwo dawali dzisiaj radę ─ spytał autentycznie ciekaw.
Daiki upił kolejny łyk kawy, aby przedłużyć chwilę oczekiwania przed swoją odpowiedzią.
─ Co do ciebie mam największe wymagania ─ odparł, z rozwagą dobierając słowa. ─ Prawdopodobnie zostaniesz twarzą naszej kampanii. ─ Wzruszył ramionami.
─ Mam się cieszyć, czy obawiać? ─ zażartował Kise, wyglądając przez okno.
Wreszcie postanowił podrażnić się trochę z Daikim i powiedział z wrednym uśmieszkiem:
─ Twarz kampanii... Czekaj, czekaj... Jak to było? „Model z kolorowych pisemek, na którego lecą tylko laski, ma reklamować moją kolekcję”? ─ zacytował słowa mulata.
Aomine cmoknął niezadowolony. Nie lubił, kiedy inni wytykali mu jego, z resztą bardzo rzadko zdarzające się, pomyłki, jednak w tym przypadku był świadom, że w pewnym stopniu założył sobie na te dogryzki.
─ Dobra, przyznaję, myliłem się co do ciebie ─ burknął, kręcąc filiżanką kawy tak, aby płyn podpłynął jak najbliżej do krawędzi, jednak się nie rozlał. ─ Ale teraz wiem, że podejmuję dobrą decyzję, wybierając właśnie ciebie. Poza tym, jesteś naprawdę w porządku, Kise, więc nie boję się, że sława uderzy ci do łba ─ powiedział szczerze, zerkając na Ryotę.
─ No, jeśliby miała, to chyba już dawno ─ przyznał nieskromnie, śmiejąc się krótko. Odchylił się wygodnie na fotelu, spojrzał na Daikiego z ukosa i powiedział zamyślony: ─ Ty też jesteś naprawdę w porządku. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie „miły”, ale nie wiem, czy nie przesadzę. ─ Parsknął śmiechem, widząc minę mulata. ─ Nie rozumiem, dlaczego udajesz takiego chama przed innymi ─ dodał bez złośliwości.
─ Nie udaję, jestem chamem ─ odparł Daiki, unosząc jedną brew do góry. ─ Nie zaszedłbym tak daleko w tak krótkim czasie, gdybym nie był ─ stwierdził. ─ Mam swoje zasady i nie lubię, gdy coś nie idzie po mojej myśli. Ale mam też swoje upodobania ─ dodał, mimochodem.
Kise otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale ostatecznie się powstrzymał. Bez potrzeby zamieszał łyżeczką w swojej kawie i w końcu nie wytrzymał.
─ Masz przez to na myśli...?
─ Blondynów ─ odpowiedział, nawet nie kryjąc się z tym, jak bardzo bawi go wyraz twarzy Ryoty. ─ Pewnie i tak zauważyłeś, że trzy czwarte moich modeli ma właśnie takie włosy ─ dodał, dusząc śmiech.
─ No tak ─ chrząknął model, starając się ukryć zakłopotanie.
Ciekawość jednak wygrała i zapytał, opierając brodę o swoją dłoń:
─ Czym więc się wyróżniam od reszty?
─ Hmm dobre pytanie ─ parsknął Daiki. Jednak mimo poczucia rozbawienia i lekkości, moment zastanawiał się poważnie nad odpowiedzią oraz nad tym, w jakie słowa powinien ją ubrać. ─ W sumie, nie wiem dokładnie. Chyba urokiem osobistym ─ stwierdził bez krępacji.
Chociaż Ryota zapytał poważnie, oczekiwał raczej jakiegoś żartu lub kłamstwa. Słysząc więc odpowiedź mulata, przełknął ciężko ślinę. Wolałby jednak nie zadawać tego pytania.
Wziął głęboki oddech i powiedział ciszej, niż miał w zwyczaju:
─ No to cię muszę rozczarować, bo wcale taki urokliwy nie jestem.
─ Już nie bądź taki skromny ─ mruknął mulat, biorąc kolejny łyk cappuccino, które już prawie wystygło. ─ Czemu tak sądzisz? ─ spytał, autentycznie ciekaw odpowiedzi.
─ Jestem tchórzem ─ powiedział wprost. ─ Wykorzystuję innych i robię im nadzieję… ─ Wyjrzał na ulicę skąpaną w mroku i przetarł dłonią kark. ─ Nie mówię, że mi z tym dobrze, ale inaczej nie potrafię ─ dodał ze smutnym uśmiechem, wracając spojrzeniem do Daikiego.
─ Przytocz jakiś przykład, nie uwierzę w suche, subiektywne słowa.
Aomine przetarł dłonią twarz i dopił kawę do końca, po czym przeniósł uważne spojrzenie na swojego rozmówcę. Czuł, że za słowami Kise kryje się coś większego, jednak w tamtej chwili nie zawracał sobie głowy męczącymi myślami, czy aby na pewno powinien wnikać w prywatność swojego pracownika. Chciał w nią wniknąć, po postu, dlatego stwierdził, że ewentualne wyrzuty sumienia zostawi sobie na potem.
─ Ja... ─ zaczął Ryota zamieszany.
Dlaczego w ogóle zaczął ten temat? Znów wszystko się powtarzało. Zaczynał komuś ufać, otwierał się przed nim, a potem miał kłopoty. Nie powinien zwierzać się już nikomu. Zwłaszcza szefowi. Nie powinien, dlatego...
─ Nie lubię być sam, ale ilekroć ktoś próbuje się do mnie zbliżyć, odtrącam go ─ wyznał.
Po chwili ciszy, która nieznośnie mu się dłużyła, zaczął sie wycofywać.
─ Przepraszam. To nie było ci do niczego potrzebne. Lepiej już pójdę.
Kise wstał i zaczął w pośpiechu przeszukiwać swoją torbę w celu odnalezienia portfela, jednak Aomine również podniósł się z miejsca i chwycił chłopaka lekko za nadgarstek, aby ten przestał i na niego spojrzał. Gdy to poskutkowało, a Ryota wlepił w niego spojrzenie, z którego ciemnoskóry nie mógł odczytać jednoznacznych uczuć, Daiki powiedział cicho, aczkolwiek pewnie:
─ Oczywiście, że jest mi potrzebne, inaczej bym chyba nie pytał, nie? I jeśli tak strasznie chcesz już iść, to spoko. Jednak zanim, to chcę, żebyś mnie posłuchał. Uważam, że to, co powiedziałeś, świadczy o twojej wrażliwości, nie tchórzostwie. Tylko tyle ─ mruknął, po czym puścił jego rękę, obserwując jego reakcję.
Ten objął swój nadgarstek drugą dłonią, zacisnął usta i spojrzał na mulata z mieszaniną żalu i smutku.
Stracił zimną krew. Powiedział za dużo.
─ Chcę iść. Muszę się przejść ─ odparł cicho.
Odwrócił się od Daikiego, biorąc z krzesła swoją torbę i zamarł w pół kroku. Obrócił niepewnie głowę i spotkał się z uważnym spojrzeniem drugiego mężczyzny.
─ Chcesz iść ze mną? ─ spytał, sam nie wiedząc dlaczego.
─ Jeśli będziesz w stanie znieść moją obecność, to tak ─ odparł Aomine, starając się zabrzmieć tak, jakby w ogóle mu na tym nie zależało. Z kieszeni spodni wyciągnął swój portfel, z którego rzucił na stół parę banknotów, a następnie ruszył do wyjścia, nie oglądając się za siebie. Na modela, któremu nieco zajęło przyswojenie jego słów, zaczekał przed wejściem do kawiarni.
Gdy młodszy wyszedł w końcu z lokalu, zrównał z nim krok, zawieszając lekko głowę.
─ Przepraszam. Ja po prostu nie lubię okazywać swoich słabości ─ powiedział nagle, nie patrząc na niego. ─ A przy tobie prawie wszystkie wychodzą na jaw ─ mruknął, czerwony.
─ A to nowość ─ sarknął Daiki, zerkając z ukosa na blondyna. ─ Ludzie zawsze udają przy mnie perfekcyjnych, grając, że coś takiego jak ,,słabości” w ogóle nie istnieje ─ prychnął. ─ Więc nie ukrywam, dobrze wiedzieć, że jest tu chociaż jedna normalna osoba. Poza tym, patrz, oto kolejna rzecz, która wyróżnia cię od innych. Pozytywnie.
Kise poczuł jak piecze go twarz, więc odwrócił ją szybko, udając, że zaciekawił go łaciaty pies, który przebiegał właśnie przez ulicę. Zmniejszył nieco odległość między nimi i rzucił w przestrzeń.
─ A jak jest z tobą? Nie masz żadnych słabości?
─ Wyzbyłem się wszystkich ─ odpowiedział, uśmiechając się. ─ A tak naprawdę, to mogę ci zdradzić, że jestem cholernym perfekcjonistą i nie znoszę, kiedy coś nie idzie po mojej myśli. To chyba wystarczająca słabość.
─ Nuuuda! ─ przeciągnął Kise, naciągając palcem dolną powiekę i wystawiając mu z przekąsem język. Zaśmiał się i spojrzał na niego rozbawiony. ─ Trochę pikanterii.
─ No proszę, i kto to mówi? ─ sarknął Daiki, wywracając oczyma. ─ Dzieciak, który jeszcze przed chwilą dał się poznać ze swojej najwrażliwszej strony ─ odpowiedział za Ryotę i zaczepnie szturchnął blondyna w bok.
─ Cicho! ─ fuknął wkurzony, nadymając zabawnie policzki. ─ Nie bądź taki do przodu. Jeszcze coś na ciebie znajdę, dziadku ─ odgryzł się i popchnął Daikiego na śmietnik, który mijali. Zrobił to mocniej, niż zamierzał, a że był to w pewnym sensie atak z zaskoczenia, mulat przywrócił kubeł, prawie w nim lądując. Ostatecznie udało mu się utrzymać na nogach i zmierzył Kise morderczym spojrzeniem.
─ To ja chyba już pójdę ─ powiedział blondyn i zaczął biec co sił w nogach, śmiejąc się beztrosko, jakby znowu miał piętnaście lat i życie wolne od zobowiązań.
─ Kur... ─ warknął w tym czasie mulat, dusząc przekleństwo w ostatniej chwili, kiedy mijała go kobieta w podeszłym wieku z małym jamnikiem na smyczy.
─ Wracaj mi tu! ─ wrzasnął za chłopakiem, przyprawiając starszą panią o dreszcz, po czym rzucił się biegiem za modelem, który zniknął już za zakrętem. Aomine musiał przyznać, że blondyn miał przyspieszenie, jednak nie poddawał się, powtarzając sobie w myślach, że przecież cotygodniowe zajęcia na siłowni nie mogą pójść teraz na marne.
Dopadł Kise przy kolejnej przecznicy, chwytając go za ramię. Przyciągnął go mocno do siebie, po czym przyparł do ściany, uniemożliwiając dalszą ucieczkę. Oddychał głęboko, przycisnąwszy do ściany, tuż obok głowy blondyna, swoje przedramię.
─ Doigrałeś się ─ mruknął, mierząc szczerzącego się do niego Ryotę złym spojrzeniem.
─ Jestem niewinny! Mam immunitet! ─ zarzekał się Kise, nadal śmiejąc i czując lekki dyskomfort z powodu bliskości. Nie był jednak w stanie oderwać oczu od elektryzujących tęczówek mulata i nie ruszył się choćby o milimetr.
─ Tylko nie w twarz. Jest mi potrzebna ─ dodał już nieco spokojniej, ruszając zabawnie brwiami.
─ To teraz już nie będzie ─ burknął Daiki, po czym wolną dłonią chwycił, ścisnął i zaczął tarmosić policzek blondyna. ─ Jeszcze raz mnie pchniesz na jakieś śmieci to ci nogi z dupy powyrywam ─ ostrzegł, po czym zabrał rękę i odsunął nieco.
─ Brutal ─ fuknął Ryota, masując obolałe miejsce.
Blondyn nie czuł się winny ani trochę, a nawet spojrzał oburzony na mulata.
─ To ty zacząłeś!
Daiki wymruczał pod nosem jakieś przekleństwo, po czym splótł ręce na piersi i zmierzył modela pobłażliwym spojrzeniem.
─ Ja mogę ─ oznajmił z wyższością. ─ Więc nie podskakuj.
─ Hmpf.
Ryota uniósł głowę i wyminął mulata arystokrackim, przesadzonym krokiem, starając się zagrać najlepiej jak umiał. Efekt miał być w zamierzeniu komiczny i wnioskując po parsknięciu Daikiego, udał się. Mimo wszystko Kise nadal udawał obrażonego i szedł w nieznanym sobie kierunku. Ciemnoskóry westchnął ciężko, po czym ruszył za nim, szybko go doganiając. Zarzucił mu rękę na ramiona, przerzucając na niego znaczny ciężar, po czym cmoknął cicho i powiedział, siląc się na spokój:
─ No już, nie bocz się. Bo ci tak zostanie.
─ Jestem modelem. Muszę się boczyć ─ parsknął Kise, wykonując nieokreślony, zniewieściały ruch dłonią. ─ Widzisz ten profesjonalizm?
─ Oczywiście ─ odparł Daiki, udając podziw, a jednocześnie powstrzymując się od śmiechu. ─ Musiałeś długo ćwiczyć, zanim doszedłeś do takiej perfekcji. Biedni Anglicy.
─ Śmiej się do woli. Ja tam swoje wiem ─ żachnął się i ominął ogromną kałużę, która była tuż przed nim. Rozejrzał się i stwierdził, że w ogóle nie wie, gdzie się znajduje.
─ Gdzie w ogóle idziemy? ─ spytał rozbawiony.
─ Nie mam pojęcia, to ty zacząłeś biec jak wariat przed siebie ─ prychnął Aomine. ─ Dlatego nie wiem, dokąd miałeś plan się udać. Ale mieszkam w okolicy, więc mniej więcej znam te ulice ─ powiedział, rozglądając się wokół. Rozpoznał znajomą zabudowę, stwierdzając, że wcale nie są tak daleko od kawiarni, w której byli na początku, jak myślał.
─ To był bieg o życie! ─ zarzekł się blondyn i spojrzał na rozmówcę.
─ Mieszkasz sam? ─ spytał znienacka. Niby od niechcenia.
─ Taaa ─ wymruczał potwierdzenie, po czym spojrzał na chłopaka lekko podejrzliwie. ─ Czemu pytasz?
─ Bez powodu ─ odparł ten, wzruszając ramionami. ─ A ty czemu mnie pytałeś, hm? ─ uśmiechnął się bezczelnie.
─ Bo byłem ciekaw, czy ktoś byłby w stanie wytrzymać z tobą pod jednym dachem.
─ Kto to mówi, panie-chamski? ─ zaśmiał się i dodał żartobliwie: ─ Ja przynajmniej jestem słodki. ─ Po chwili zastanowienia dopowiedział, patrząc na Daikiego znacząco: ─ I mam ten „urok osobisty”.
─ Mhm. Oraz piękne, wrażliwe wnętrze. Szkoda, że ukryte pod warstwą złośliwości ─ zaśmiał się, po czym w końcu puścił Ryotę i odsunął nieco. ─ A tak całkiem serio, to po prostu nie przepadam za ludźmi w mojej prywatnej sferze. Więc pewnie nawet gdybym chciał, to pewnie z nikim bym i tak nie mieszkał ─ mruknął, ochłonąwszy nieco z radosnego uniesienia, przypominając sobie główny powód, dla którego po każdej nocy spędzonej wspólnie z kimś zwykł go wyrzucać ze swojego mieszkania bez zbędnych tłumaczeń.
─ Rozumiem… Naprawdę! ─ dodał oburzony, gdy Daiki obrzucił go sceptycznym spojrzeniem. ─ Obydwoje jesteśmy samotnikami i może nie wyglądasz i nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale też potrzebujesz kogoś u swego boku. Na dłużej ─ dodał znacząco, patrząc w czarnoszare, wieczorne niebo
─ Brzmi nieźle. Ale chyba nie mam czasu na miłość, ani inne tego typu pierdoły... Dotąd dawałem radę sam, więc nie czuję potrzeby zmiany. Ale... dzięki ─ powiedział i uśmiechnął się szczerze do Ryoty, prowadząc go do kolejnego skrętu uliczek.
Kiedy wyszli zza rogu, ich oczom ukazało się studio i zaparkowany tuż przed motor Kise.
─ Auto mam zaparkowane trochę dalej, więc pożegnam się tutaj. Było miło. Na razie ─ rzucił, jednak minęła chwila, nim rzeczywiście ruszył przed siebie. Wpierw spojrzał w oczy modela i wpatrywał się w nie moment. Były wyjątkowo piękne i posiadały głębię, czego brakowało niektórym. Pomyślał, że właśnie przez to Kise wychodzi tak dobrze na zdjęciach i bez problemu przykuwa uwagę. Jednak, zorientowawszy się, że ta chwila zawahania z jego strony mogła zostać przez blondyna odczytana niewłaściwie, westchnął cicho i potargał mu włosy, po czym szybko skierował się w stronę swojego samochodu.
─ Uważaj na drodze, dziadku! ─ krzyknął za nim Ryota, wpatrując się chwilę w oddalające plecy mulata, który nie odwracając się, pokazał mu palec serdeczny. Blondyn zaśmiał się do siebie i założył kask, odpadając maszynę. Zrobiło się cholernie zimno, więc jazda nie należała do najprzyjemniejszych. Wrócił do mieszkania zmarznięty i przemoczony, gdyż po drodze złapał go deszcz. Wszedł więc szybko pod prysznic i schował się w pościeli, nie dbając o coś takiego jak kolacja. Ciepło było w tamtej chwili priorytetem.
Zamykając oczy, przez odpływający do krainy snu umysł, przetarł się głośny śmiech Aomine, który dziwnym trafem pozwolił mu spokojniej zasnąć.

4 komentarze: