Flesz | rozdział 18

Aomine, wbrew temu, co mówił, był pod domem Kise pół godziny wcześniej. Był zaskoczony, ale po drodze nie natrafił na prawie żadne korki, dlatego podróż do biura, a z niego do umówionego miejsca zleciała mu naprawdę szybko. Nie miał kluczy, dlatego widząc, że kochanek jeszcze nie wrócił, zaparkował przy ogrodzeniu, wyłączył silnik i zaczął znudzonym wzrokiem przeglądać dokumenty, które zabrał ze sobą z pracy.
Na szczęście nie czekał zbyt długo. Kilkanaście minut później usłyszał warkot silnika motoru, dlatego domyślając się, że to Kise, schował papiery do segregatora, a ten do torby i wysiadł z auta. Przeciągnął się i zamknął samochód, po czym podszedł do bramy, oparł się o nią i zwrócił wzrok na swojego chłopaka.
Ryota podbiegł do niego, gdy tylko go zauważył, rzucając się w ramiona. Bez czekania na cokolwiek ze strony Daikiego, pocałował go namiętnie w usta i wyszeptał do ucha, gdy znów do niego przylgnął:
─ Dziękuję za prezent.
─ Drobiazg ─ westchnął Aomine, odwzajemniając uścisk. Teraz to on pocałował kochanka, bez skrępowania przyciskając go sobą do ogrodzenia i wplatając jedną dłoń w jego włosy.
Model westchnął mu w usta i przymknął oczy. Odsunął się od niego i spytał z uśmiechem:
─ Jadłeś coś?
─ Nie, w sumie nie ─ odparł mężczyzna, przeczesując włosy. Przyjrzał się blondynowi, pokręcił głową i uśmiechnął lekko. ─ A ty?
─ Mmm... Jeszcze nie ─ powiedział zamyślony. Złapał go za rękę i spytał rozbawiony: ─ Będziemy tu tak stali?
─ Chyba jest na to zbyt zimno ─ ocenił Aomine, po czym dał się poprowadził swojemu chłopakowi do jego domu. Mężczyźni rozebrali się w przedpokoju i przeszli do kuchni.
─ No to... Jak było z Reo? ─ spytał Daiki, siadając na jednym z krzeseł, które stały przy wyspie.
─ Śmiesznie ─ powiedział od razu, ale szybko się poprawił, przypominając sobie złość kochanka: ─ Przyjemnie. Reo wykupił połowę sklepu, więc dla mnie został tylko sweter. ─ Zaśmiał się.
─ To dla niego standard ─ parsknął mulat, po czym wstał, żeby nalać sobie wody. ─ Pokaż ten sweter ─ zarządził, kiedy już się napił.
Ryota wzruszył ramionami i poszedł po plecak, który ściągnął już w holu. Zamarł na moment przed otwarciem, przypominając sobie o zawartości. Szybko wyciągnął sweter i bez zakładania poszedł do kuchni pokazać zdobycz kochankowi
─ Ładny. Taki… uroczy ─ ocenił Daiki, uśmiechając się lekko. ─ W sam raz dla ciebie.
Model zakłopotał się lekko i złożył go szybko.
─ Męskie ciuchy nie są urocze ─ pouczył go, rumieniąc się, i położył przedmiot na sofie.
─ Ubrania nie mają płci, skarbie ─ zaśmiał się mulat i poczochrał go po włosach.
Model strzepnął jego dłoń z siebie i fuknął, ale puścił tę uwagę bez komentarza.
─ A właśnie. Chciałem ci coś kupić, ale nie zdążyłem ─ westchnął posępnie.
─ Spoko. Wystarczy, że zamówisz jakąś pizze na obiad ─ odparł Daiki, przechodząc z kuchni do salonu. ─ Jenyyy jestem padnięty ─ jęknął, siadając na kanapie.
Model wstawił wodę na herbatę i zaczął grzebać po szafkach, wyciągając różne składniki.
─ Aż tak ciężko? Reocchi mówił, że wszystko idzie gładko ─ poruszył temat zaciekawiony, w między czasie mieszał już mąkę z jajkami na pizzę.
─ Teraz już tak ─ westchnął Aomine. ─ Rano miałem urwanie głowy.
─ Czemu? Teraz chyba powinno być mniej roboty, nie? ─ spytał blondyn, krojąc pieczarki i pomidor.
─ No mniej, mniej, ale wiesz... Po fashion weeku ludzie zaczęli składać zamówienia, aż w końcu kolekcja została wyprzedana. Musimy doszyć parę ubrań, ale zabrakło nam materiałów... A muszą być identyczne. Trzeba było podzwonić, pozamawiać, opłacić wszystko... Strasznie dużo zachodu ─ wyjaśnił. Nieco już odpoczął, więc wstał i podszedł do kochanka, postanawiając mu trochę poprzeszkadzać. Objął blondyna w pasie i ułożył brodę na jego ramieniu, całując go w szyję.
─ Tęskniłem ─ mruknął.
─ Ja też. ─ Uśmiechnął się do niego znad ramienia. ─ Wiesz, ja mam pracę z głowy, więc nawet jeśli wiem jak wszystko wygląda po pokazie, jakoś nie umiem się przyzwyczaić. Normalnie bym się tym nie przejął, jak zawsze, ale czekanie na ciebie jest strasznie nudne! ─ nadąsał się. ─ Porzuciłeś mnie rano na pastwę Reocchiego i paparazzich ─ zażartował.
─ Rzeczywiście, przerażający scenariusz ─ sarknął mężczyzna ze śmiechem. Przymknął powieki i wtulił policzek w zagłębienie szyi kochanka. ─ Jutro też mam do pozałatwiania parę spraw w biurze... Ale możesz jechać ze mną, jeśli chcesz.
─ Nie wiem, czy powinienem się tam panoszyć, skoro już nie pracuję ─ przyznał zamyślony, podając mu przez ramię puszkę kukurydzy, aby ją otworzył, podczas gdy blondyn kroił mięso z kurczaka w kostkę.
Daiki szybko rozprawił się z otwarciem puszki i postawił ją na blacie przed kochankiem.
─ To nie problem ─ zapewnił, przypatrując się poczynaniom Kise. ─ Więc jeśli tylko masz ochotę, to możesz wpaść. Poza tym chyba jeszcze nie byłeś u mnie w biurze, nie? Wiesz, i tak nie musisz tam siedzieć tak długo jak ja, bo pewnie szybko ci się znudzi ─ zaśmiał się.
─ Hmm, to chyba nie odmówię ─ zawtórował mu i rozsypał mąkę po blacie wyspy, zaczynając ugniatać ciasto. ─ Najwyżej wyskoczę gdzieś z Reocchim ─ zażartował.
─ To chyba będę musiał mu dać dużo roboty ─ burknął mulat. ─ Najlepiej w terenie.
─ Przestań, o co ci chodzi? ─ spytał zdziwiony. ─ Przecież to twój przyjaciel.
─ No wiem, wiem. Żartuję przecież ─ westchnął.
─ Mhm...
Stali chwilę w ciszy, dopóki Ryota nie przerwał jej, wykładając ciasto na blachę.
─ W porządku? Przez telefon wydawałeś się trochę... przygnębiony ─ dodał szybko, szukając odpowiedniego słowa.
─ To nic. Tęskniłem, tyle.
Ryota uśmiechnął się rozczulony i wplótł białą od mąki dłoń w granatowe kosmyki i odwrócił głowę w stronę mulata, całując go czule. Na koniec czochrając go ze śmiechem, powodując, że rozprowadził biały proszek po całej głowie kochanka.
─ Ciszę się, że dostarczam rozrywki ─ mruknął Daiki, próbując własną dłonią wytrzepać mąkę z włosów.
─ Jakiś dzisiaj ponury jesteś ─ wymruczał blondyn i zaczął wrzucać składniki na posmarowane sosem ciasto. ─ Chciałem cię trochę rozweselić. ─ Wzruszył ramionami.
─ Wydaje ci się ─ odparł Aomine. Nabrał na palec nieco sosu i ciapnął nim blondyna po nosie, starając się zachować przy tym pokerowy wyraz twarzy.
─ Hej... ─ fuknął Ryota. ─ Bo ci oddam ─ zagroził i wskazał głową na żółty ser. ─ Jak nie masz co robić, to możesz go zetrzeć.
─ Dobra ─ parsknął.
Sięgnął po tarkę i starł cały ser na pizzę, sprawiając, że było go aż tyle, iż nie było widać pod nim nic więcej.
─ Chyba wystarczy, co? ─ zreflektował się, kiedy ser zaczął niemal wysypywać się poza obręb ciasta.
─ Rany, tak! ─ krzyknął zdziwiony, dotychczas zajęty majstrowaniem przy piekarniku, Kise. ─ Chcesz mieć pizzę z serem, czy ser z pizzą? ─ spytał, patrząc na niegotowe danie z podziwem i niedowierzeniem.
─ Sorry ─ zaśmiał się Daiki i wzruszył ramionami. ─ Lubię ser.
Pomógł kochankowi przełożyć danie do piekarnika. Był już naprawdę głodny, więc kiedy usiadł z powrotem przy wyspie ze szklanką wody w dłoni, nie mógł się powstrzymać od rzucania co jakiś czas tęsknych spojrzeń w kierunku szybki piekarnika.
─ Nie urośnie szybciej, jak się będziesz tak gapił ─ powiedział rozbawiony Ryota. ─ Tylko zrobisz się głodniejszy... Zajmij się czymś na zabicie czasu ─ zaproponował. ─ Możesz mi zrobić kawę. ─ Uśmiechnął się zawadiacko.
Mężczyzna parsknął śmiechem i pokręcił głową, ale wstał i wstawił wodę w czajniku. W międzyczasie przeszukał szafki modela. W końcu udało mu się znaleźć dwa białe, proste kubki i kawę. Wyciągnął z lodówki mleko w tej samej chwili, kiedy woda się zagotowała. Nasypał więc czarny proszek do naczyń i zalał je do połowy, by móc zapełnić pozostałą przestrzeń mlekiem. Gdy skończył, wziął kubki w obie dłonie i postawił na blacie, oświadczając zaczepnie:
─ Znaj łaskę pana.
─ Będziesz zaraz suchy chleb żarł ─ odpyskował model, przejmując naczynie do rąk i upijając łyk. Skrzywił się i sięgnął dłonią po cukierniczkę, dodając do kubka trzy łyżki białych kryształków.
─ Jakie plany na dzisiaj? ─ spytał, opierając się łokciami o blat.
─ W sumie nie wiem ─ odparł mulat. Upił łyk kawy i odezwał się ponownie: ─ A wolisz zostać w domu czy gdzieś jeszcze wyjść?
─ Hmm... Mam plan, ale to tajemnica ─ powiedział wesoło.
─ W porządku, więc zostawiam to tobie ─ zaśmiał się szczerze i dopił kawę jednym łykiem.
Ryota uśmiechnął się tylko szeroko i pociągnął za sobą kochanka na sofę. Oglądali chwilę telewizję, dopóki nie rozbrzmiał głośny dzwonek, na który tak czekali. Kise wstał i otworzył drzwiczki piekarnika, zaglądając do środka. Po całej kuchni rozszedł się smakowity zapach, a następnie brzdęk talerzy i sztućców. Blondyn przyniósł blachę na stół i podał Daikiemu, który już stał przy nim, naczynie.
─ Ty kroisz tego serowego potwora ─ zarządził model, zaglądając do lodówki w poszukiwaniu ketchupu.
─ Z chęcią ─ odparł mulat i zabrał się za swoją pracę. Pokroił pizzę na w miarę równej wielkości kawałki i nałożył na talerze, czując, jak pod wpływem intensywnego, w znacznej części serowego zapachu, jego żołądek niemal przyrasta do kręgosłupa.
Na szczęście mogli w końcu usiąść i posilić się. Aomine pochłonął trzy kawałki w mniej niż pięć minut, aby choć trochę zaspokoić głód. Dopiero wtedy mógł zacząć delektować się smakiem pizzy, która wyszła bardzo udana.
─ Jeny, zajebisty obiad ─ sapnął, popijając kolejny kęs wodą.
─ Chciałeś pizzę ─ zaśmiał się Kise, kończąc swój czwarty i chyba ostatni kawałek. ─ Byłaby trochę lepsza, jakby było czuć ciasto, nie sam ser ─ dodał złośliwie
─ Czepiasz się ─ stwierdził Aomine, hamując śmiech. ─ Ser jest najważniejszy w pizzy, więc musi go być najwięcej ─ oświadczył, maczając skórkę w ketchupie, a następnie zjadając na raz.
Przetarł ręce i westchnął błogo. Plecami oparł się o oparcie krzesła, a głowę odchylił lekko w tył.
─ Dziękuję. Mógłbym tak jeść codziennie, ale moje cudowne ciało by mnie za to zabiło.
─ Wiesz, cześć mnie chce, żebyś był gruby ─ powiedział poważnie Kise. ─ Taki spasiony i uroczy...
─ Nawet o tym nie myśl ─ mruknął Daiki, marszcząc brwi. ─ Sam się spasiesz, jak będziesz tyle słodzić ─ zażartował, wskazując gestem na pusty kubek po kawie.
─ O mnie się nie martw ─ żachnął się Ryota. ─ Dieta to nieodłączna cześć mojego życia. Moja praca, w przeciwieństwie do niektórych ─ spojrzał na mulata znacząco ─ zmusza mnie do trzymania linii. ─ Uniósł dumnie podbródek. ─ Grubasku ─ dodał złośliwie.
─ Wypraszam sobie ─ warknął Daiki. Wstał, podszedł do kochanka i... bezprecedensowo rozpiął przed nim guziki swojej koszuli, eksponując przy tym mięśnie. ─ Nie wydaje mi się, żeby było aż tak źle.
─ No, najgorzej nie jest, ale atletą to ty nie jesteś ─ zażartował blondyn, ale jakby na przeproszenie i zapewnienie, że nie mówi poważnie, objął ramionami jego talię o pocałował napięty brzuch, patrząc w górę figlarnie. Mężczyzna prychnął tylko, nie dając się sprowokować. Widząc jednak poczynania blondyna, uśmiechnął się kącikiem ust, oparł o blat, trzymając jego ciało między ramionami i pochylił się, aby pocałować go zaborczo.
Ryota ochoczo oddał pieszczotę. Przesunął powoli dłońmi po brzuchu partnera i odezwał się nagle, gdy poczuł, jak coś bulgocze w środku.
─ Chyba kopnęło… ─ powiedział rozmarzony, uśmiechając się idiotycznie.
─ Jeśli ktoś tu miałby być w ciąży, to tylko ty! ─ obruszył się Daiki, odstępując od partnera na krok. ─ Zwłaszcza po tym, jak ostatnio pozwoliłeś mi nie używać kondomów.
─ No tak, słuszna uwaga ─ burknął Kise mimo rumieńców. ─ Już nigdy nie zrobimy tego bez zabezpieczenia ─ dodał, kiwając głową tak, jakby sam sobie przyznał rację.
─ Hm? Na pewno? Nie chcesz mieć dzieci? ─ zaśmiał się, pochylając i ponownie całując. ─ Mi tam nie przeszkadza staranie się o nie.
Kise poczerwieniał i spojrzał na mulata oburzony.
─ No widzisz, mi chyba trochę tak ─ burknął i odwrócił wzrok.
─ No... Okej ─ westchnął Daiki. Wyprostował się i poczochrał kochanka po włosach. ─ Mogłeś powiedzieć wcześniej. Przecież nie musieliśmy robić tego bez.
─ Nie mówię, że było źle! ─ powiedział szybko speszony tym, że mógł urazić kochanka. ─ Po prostu... Póki co wolę się z tym oswoić ─ odparł zarumieniony, spuszczając głowę.
─ Jeny, jasne! Przecież nic do tego nie mam! Rany... Z gumkami też jest w porządku, nie przeszkadza mi to ─ wytłumaczył mulat, kucając, aby zrównać się wzrokiem z modelem. Chwycił jego dłonie w swoje i pocałował ich wierzch. ─ Nie wstydź się o tym mówić. Zrobię wszystko, co trzeba, żebyś czuł się lepiej ─ mruknął.
─ T-to... ─ zaczął niepewnie. ─ Mów mi, kiedy coś robię nie tak ─ powiedział ciężko. ─ I jeśli coś ci będzie przeszkadzało, to się nie zmuszaj ─ dodał skrępowany.
─ Okej ─ zaśmiał się Daiki, głaszcząc modela po policzku. ─ Ale powiedz szczerze... Wyobrażasz sobie, żeby coś mi przeszkadzało, jeśli chodzi o seks...? ─ parsknął.
─ N-no… Może nie lubisz kondomów, a-albo jak cię czasem drapię i w ogóle… ─ odparł zażenowany. ─ Nie robię tego celowo! ─ dodał szybko na usprawiedliwienie i zakrył dłonią oczy ze wstydu, robiąc nią prowizoryczny daszek.
─ Ani trochę mi to nie przeszkadza ─ mruknął poważnie. Wystał i ujął podbródek kochanka w dłoń, aby go pocałować. Zrobił to bardzo delikatnie i czule, na koniec gładząc blondyna po policzku. Patrzył mu przy tym pewnie w oczy, tak, by i w nich Kise mógł znaleźć potwierdzenie jego słów.
Model spłonął rumieńcem i objął lekko kochanka. Nie było w stanie odwrócić wzroku, więc zamknął oczy. Po długiej, niewymuszonej chwili odsunęli się delikatnie od siebie, a Ryota odchrząknął cicho, patrząc w to bok.
─ Nie lubię klapsów, kiedy to robimy ─ powiedział czerwony. ─ P-przynajmniej nie tych mocnych.
─ Rozumiem. Nie będzie. Mocnych… ─ odparł. Cmoknął partnera w czoło i uśmiechnął się lekko. ─ To jak? Już w porządku? ─ spytał, chcąc się upewnić.
─ Yhym ─ odpowiedział, odwzajemniając uśmiech i pocałował go w skroń. ─ Dziękuję ─ dodał cicho.
─ Nie ma za co ─ zaśmiał się i poczochrał Kise po włosach, prostując się. ─ No, to co? Idziemy gdzieś?
─ Tylko ubierz się jakoś cieplej ─ polecił Ryota i uśmiechnął się delikatnie.
Daiki skinął głową i poszedł na górę, do sypialni. Niemal z ulgą odebrał słowa partnera, ponieważ i tak zamierzał zmienić strój, w  którym był w pracy, na jakiś wygodniejszy. Odłożył na komodę prostą, białą koszulę z czarno-białym krawatem. Po chwili dołączył do niej czarne, materiałowe spodnie, które zsunął z nóg.
Otworzył swoją torbę, która nie zmieniła swojego niedbałego miejsca na podłodze. Wyciągnął z niej czarne desanty, bojówki, gruby golf oraz granatowy, puchaty bezrękawnik. Ubrał się szybko i zszedł a dół, dudniąc ciężkimi butami w kolejne stopnie na schodach.
─ Dobra, możemy lecieć ─ oświadczył, stając przed Kise.
Ryota uśmiechnął się do niego z dołu, zapinając pod szyję swój polar. Złapał kochanka za rękę i pociągnął na taras. Zdążył już zamknąć drzwi frontowe, więc przymknął jedynie balkon i nakazał mulatowi przystanąć na uboczu. Zszedł z małego wzniesienia i odcumował małą, drewnianą łódkę, wcześniej schowaną w wysokiej trzcinie. Prychnął kilka razy, strzepując z siebie wszelkie robactwo i zawołał do siebie mulata. Rozłożył koc, zapalił starą lampkę naftową i nakazał Daikemu usiąść, odpychając ich od brzegu. Przysiadł się naprzeciwko i złapał za wiosła, naprowadzając ich na środek. Gdy już się tam znaleźli, schował je i pozwolił powolnemu nurtowi Sekwany pchnąć ich lekko wzdłuż rzeki.
─ Coś taki cichy się zrobił? ─ spytał podenerwowany.
─ Po prostu nie się nie spodziewałem. Chyba trochę mnie zatkało ─ odparł z uśmiechem mulat.
Przesunął dłonią po chropowatej, wilgotnej powierzchni drewnianej burty, z której odprysła farba. Mimo niezbyt późnej godziny, na dworze zdążyło ściemnić się już jakiś czas temu z racji pory roku, która sprawiała, iż zmierzch zapadał wcześniej z każdym kolejnym dniem. Jednak nie było zupełnie ciemno. Mrok rozświetlał miękki blask lampki oraz światła z obu przeciwległych brzegów rzeki, które tętniły nocnym życiem.
Nie było zimno. Co najwyżej chłodno, aczkolwiek Daiki czuł delikatny powiew wiatru tylko na swojej twarz. Reszta jego ciała była dobrze okryta, a ubranie przyjemnie grzało. W nozdrza wdzierał się specyficzny zapach wody, a powietrze, z dala od spalin, było czyste i rześkie.
To wszystko sprawiało, że na łódce było mu naprawdę przyjemnie. Z resztą, tak cichego i spokojnego obrazka, jaki mógł zaobserwować wokół, nie widział już dawno, przynajmniej nie w Paryżu.
─ Miło tu ─ odezwał się po chwili, wracając spojrzeniem na swojego chłopaka.
─ Cieszę się.
Kise uśmiechnął się i przechylił głowę w bok. Dumał chwilę w ciszy, studiując twarz kochanka, aż nie odwrócił twarzy, skupiając wzrok na tafli wody, lekko naruszanej przez ich ruch.
─ Pomyślałem, że dobrze ci zrobi chwila tutaj ─ powiedział miękko. ─ Zawsze mam wrażenie, że w nocy, razem z wodą, zwalnia czas ─ dodał z nostalgią, wypatrując czegoś na brzegu. Odwrócił się powoli i spojrzał na kochanka, reflektując się, co powiedział. ─ Beznadziejny ze mnie przypadek romantyka...W dodatku mieszkam w stolicy Francji ─ zaśmiał się.
─ Miasto zakochanych… Hm, ja za to chyba nie mam w sobie nic z romantyka. Tyle tu jestem, a jeszcze ani razu nie byłem na wieży Eiffla ─ zarzucił sobie, chcąc rozbawić swojego chłopaka. Uwielbiał słuchać, gdy ten się śmiał. Według niego, był to naprawdę piękny dźwięk, który bawił samą swą czystą barwą.
Udało mu się bez problemu wywołać chichot z jego strony. Po chwili, gdy model mógł w końcu złapać powietrze, pochyli się lekko i cmoknął Daikiego w usta.
─ Będziemy tak beznadziejni i pójdziemy tam razem? ─ spytał rozbawiony, patrząc na niego wesoło.
─ Jeśli tylko mój romantyk zechce ─ odparł lekko.
Nigdy i za nic by się nie przyznał, ale już wcześniej planował udać się na wieżę Eiffla. Jednak tylko wtedy, kiedy będzie mieć przy sobie tę jedyną, wyjątkową osobę. Uśmiechnął się sam do siebie na myśl, że w końcu może tam iść.
Z Ryotą.
─ Jeśli nie uważasz, że to tandetne... ─ powiedział zarumieniony, czując przyjemne mrowienie w sercu.
─ Może trochę ─ przyznał ze śmiechem. ─ Ale nie przeszkadza mi to.
─ Okay ─ odpowiedział cicho i pocałował go delikatnie w usta, odsuwając się, zanim mulat pogłębił pieszczotę. ─ Jak przystało na niepoprawnego romantyka, muszę skorzystać z okazji ─ powiedział rozbawiony i położył dłoń na śniadym policzku. ─ Kocham cię.
─ Ja ciebie też ─ mruknął z uczuciem, które rozpierało go od wewnątrz. Przekręcił twarz w bok, tak, aby ucałować wnętrze dłoni modela. Doszedł przy tym do wniosku, że odkąd jest z Kise, naprawdę niewiele potrzeba mu do szczęścia.
Blondyn spojrzał na niego rozmarzony i pocałował namiętnie, obejmując mulata. Odsunął się delikatnie i zbliżył twarz do jego ucha, szepcząc tak, że kochanka przeszedł dreszcz:
─ Więc może zechciałbyś... ─ zaczął, całując jego żuchwę. ─ Dobić do brzegu? ─ spytał pociągająco.
─ Mhmm... Dobry plan ─ wymruczał gardłowo, ponawiając pocałunek. ─ Chyba, że preferujesz plener.
─ Ładnie tu ─ wyszeptał kokieteryjnie, udając, że nie wie o co chodzi.
─ Fakt. Ale w twojej sypialni może być jeszcze ładniej ─ zaśmiał się nisko. Naturalna chrypa, która zdobiła jego barwę głosu, uwydatniła się w tamtym momencie, co wywołało u Kise dreszcz.
─ Przyznaj, że po prostu zazdrościsz mi akwarium ─ powiedział, starając się brzmieć poważnie. ─ Albo, że tak bardzo chce ci się spać ─ dodał, wzruszając ramionami.
─ Nie do końca o to mi chodziło ─ parsknął Daiki i pokręcił głową. Pochylił się i pocałował Kise namiętnie w usta, po chwili schodząc z pocałunkami niżej, na jego szyję – a przynajmniej tę jej część, do której miał dostęp. ─ Wracajmy, żeby się rozgrzać ─ mruknął.
─ Tak ci zimno? ─ spytał retorycznie i zadrżał lekko, przechylając się nieco w prawo. ─ Tylko szybko, bo zaraz obaj wylądujemy w wodzie ─ zaśmiał się cicho, czując jak chyboczą się na wodzie.
Aomine uśmiechnął się pod nosem. Wyciągnął z łodzi wiosła i zanurzył, aby zawrócić. Zaczął wiosłować. Nie miał  w tym wprawy, a opór wody oraz nurt rzeki utrudniały jego zadanie, ale udało mu się dopłynąć do pomostu pod domem kochanka. Nieco bolały go po tym mięśnie, jednak nie liczyło się to dla niego.
Wstał i wyskoczył z łódki na brzeg, a następnie przywiązał, aby nie odpłynęła. Wyciągnął do Kise dłoń, aby pomóc mu wyjść na trawę. Zanim chwycił jego dłoń, model zgasił lampkę, pogrążając ich w mroku. Podciągnął się mocno na ręce partnera i krzyknął cicho, omal nie wciągając go do wody. Daiki musiał odchylić się mocno do tyłu, aby razem tam nie wylądowali, w efekcie czego wylądował na plecach. Kise zaś wyłożył się na jego torsie, śmiejąc się głośno.
─ Przepraszam ─ powiedział rozbawiony, zbierając się powoli.
─ Luz ─ parsknął Aomine, wstając.
Otrzepał spodnie, do których przyczepiły się pojedyncze źdźbła trawy, spojrzał na partnera i stwierdził poważnie:
─ Lecisz na mnie.
─ Oczywiście ─ powiedział, jakby olśniony. ─ Już od drugiego dnia pracy. Nie pamiętasz? ─ spytał rozbawiony, chwytając go znowu za rękę i zaczynając prowadzić do domu.
Daiki zaśmiał się lekko i wywrócił oczami, pozwalając zaciągnąć się do środka. Chwilę po przekroczeniu progu, Kise zaprowadził ich do przedpokoju, żeby mogli zdjąć buty. Tam Daiki potknął się o jego plecak, który w dalszym ciągu tam leżał. Zaklął pod nosem, ale w ostatnim momencie złapał równowagę; w przeciwnym razie już po raz kolejny wylądowałby tego dnia na ziemi. 
Ryota parsknął śmiechem, ale zamarł, zabierając szybko plecak.
─ Zaniosę na miejsce ─ powiedział nagle i zniknął w sypialni, chowając przedmiot do szafy. Był pewien, że jeśli Daiki zobaczy bieliznę, będzie musiał ją dla niego włożyć.
Zbiegł szybko na dół, zostawiając w połowie schodów kochanka i uśmiechnął się delikatnie.
─ Napijemy się czegoś? ─ spytał.
─ Jeśli chcesz, to jasne, nie odmówię ─ odparł mulat, wzruszając ramionami z uśmiechem.
Zeszli więc na dół i przeszli do kuchni. Daiki oparł się tam swobodnie o blat i naprężył plecy, aż nie poczuł ulgi, która płynęła z tego, jak coś chrupnęło w jego kręgosłupie.
─ No, to co pijemy?
─ Wino? ─ zapytał sugestywnie, podchodząc do barku i zaczął szukać odpowiedniej butelki.
─ Może być. Ale myślałem o czymś trochę mocniejszym ─ odparł i podszedł do Kise, stając obok niego i jedną ręką obejmując w pasie. Przesunął parę butelek, sczytując informacje z ich etykiet, aż w końcu zauważył coś ciekawego. Wyciągnął zakurzoną flaszkę o lekko zielonkawym odcieniu i wskazał na nią kochankowi.
─ Pijasz absynt? Bo wygląda, jakbyś kiedyś go dostał i nie wiedział, co z nim zrobić. Albo czekał na wyjątkową okazję, aby go otworzyć. Jeśli to drugie, to już ją masz ─ zaśmiał się.
─ Nie przepadam za anyżem. ─ Wzruszył ramionami. ─ I to cholerstwo mocne ─ dodał, patrząc na kochanka porozumiewawczo. ─ Ale okay... Chyba mam gdzieś jeszcze do kompletu łyżki ─ powiedział, zaczynając krzątać się po kuchni.
W tym czasie Daiki zaniósł do salonu tacę z trunkami, szklankami, lodem, wodą i cukiernicą, by położyć ją na stoliku do kawy. Potem usiadł na sofie i odkręcił butelkę, zaciągając się mocnym, nieco ziołowym zapachem. Gdy Kise podał mu specjalne łyżeczki, przyrządził drinki w proporcjach 1:3 z wodą i dorzucił do nich po dwie kostki lodu.
Ryota uniósł szklankę do ust i powąchał z wahaniem trunek. Spojrzał kątem oka na kochanka i uniósł lekko naczynko, wznosząc z nim niemy toast. Upił łyczek słodkiego napoju i skrzywił się, czując, jak piecze go w gardło. Słodycz zawarta w nim jednak pomogła mu odnaleźć sympatię do alkoholu i już po chwili upił kolejnego łyka.
─ Nie takie złe.... ─ stwierdził po chwili i sprzedał mulatowi kuksańca w żebra. ─ Ale strasznie mocne!
Aomine również upił łyk trunku, rozkoszując się jego rozgrzewającym działaniem. Choć absynt był, mimo wszystko, dość rzadkim alkoholem, bardzo go lubił, dlatego nim odpowiedział, wziął jeszcze parę łyków.
─ Uważaj, żebyś się nie spił ─ zaśmiał się lekko, obejmując go ramieniem. ─ A przynajmniej, nie od razu.
─ Ha. Ha. Ha. Bardzo śmieszne ─ sarknął Kise, wtulając się w niego lekko. ─ Jesteś cwany ─ powiedział nagle, zadzierając podróbek do góry, aby na niego spojrzeć. ─ Podobno na niektórych absynt działa jak afrodyzjak.
─ No proszę, nic się przed tobą nie ukryje ─ parsknął Daiki. Upił jeszcze łyk i odłożył szklankę na stolik, po czym cmoknął Ryotę w usta i spytał, opierając policzek o dłoń: ─ To chyba nie powinno w niczym przeszkadzać?
─ Chyba nie ─ wymruczał, uśmiechając się drapieżnie. ─ I bez tego wystarczająco na ciebie działam ─ żachnął się.
─ Dobrze, że jesteś tego świadom ─ prychnął Aomine i na powrót złapał za szklankę z alkoholem, dopijając do końca.
─ Może jakbyś miał normalną tapetę na laptopie, to bym nie był ─ wzruszył ramionami i cmoknął go w policzek. ─ Ale naprawdę... Mógłbyś ją zmienić...
─ A w życiu. To najcudowniejsza tapeta na świecie ─ zaśmiał się. ─ No chyba, że dostanę twoje zdjęcia z jakiejś kolejnej hot sesji ─ powiedział, starając się zdobyć na powagę.
─ Ludzie widzą twojego laptopa! ─ oburzył się Kise, czując jak na twarz wypływa mu zdradliwa czerwień. ─ Zmień ją ─ poprosił czerwony.
─ Nie mogę! Już się do niej przywiązałem! ─ zawołał na swoje usprawiedliwienie, dusząc się śmiechem. ─ Poza tym nie będę zmieniał tapety z moim pięknym chłopakiem tylko dlatego, bo jakiś tam człowiek może ją zobaczyć.
Kise poczuł jeszcze większy wstyd i upił szybko spory łyk trunku.
─ Nie przeszkadza mi to, że masz mnie na tapecie, ale koniecznie muszę być na niej prawie nagi? ─ burknął.
─ Twój facet to zbok. ─ Wzruszył ramionami. ─ Ale tak serio… Pewnie nie widziałeś, ale na wygaszaczu mam taką słodką fotkę, kiedy śpisz ─ zaśmiał się.
─ Aominecchi! ─ obruszył się i zaczął go upierdliwie, rytmicznie szturchać. ─ Zmień jeee! ─ jęknął przeciągając ostatnią głoskę.
─ Może kiedyś ─ mruknął. Złapał dłonie blondyna w swoje, o mały włos nie rozlewając przy tym alkoholu, który znajdował się w trzymanej przez modela szklance; ścisnął je lekko i pocałował Kise namiętnie, aby ten nie mógł więcej wyrazić swoich obiekcji.
Model westchnął mu w usta, najwyraźniej zapominając o wcześniejszym temacie i oddał ochoczo pieszczotę. Po chwili zaczął czuć, jak szkło niebezpiecznie wysuwa mu się z rąk, więc oderwał się od mulata, przyciągając swoje dłonie do siebie, jednocześnie próbując uspokoić oddech.
─ Strasznie lubię cię całować ─ wyznał Daiki, zabierając się za ponowne przygotowanie drinków, kiedy i blondyn po chwili dopił swój alkohol.
─ A ja strasznie lubię ciebie ─ zaśmiał się, najwyraźniej nie zdając sobie sprawy z tego, jak to zabrzmiało, bo nie dało się poznać po nim żadnego zakłopotania.
─ Cieszę się ─ parsknął mulat, zerkając kątem oka na blondyna. ─ Też cię lubię, głupku.
─ Ej, tylko nie głupku! ─ jęknął Kise. ─ Murzynie ─ dodał zadziornie, patrząc na niego z błyskiem w miodowych oczach.
─ No teraz to przesadziłeś!
Daiki z trzaskiem odłożył butelkę z absyntem, który właśnie nalewał, po czym popchnął modela na kanapę i usiadł mu na biodrach, łaskocząc go bez litości.
─ Nie, czekaj... Nie, Aominecchi!
Ryota zaczął się spazmatycznie śmiać, próbując odciągnąć od siebie kochanka, albo po prostu go zepchnąć. Kilka razu udało mu się nawet wierzgnąć tak, że omal mu się to nie udało, ale koniec końców nadal nie potrafił uwolnić się od tortur.
─ Przestań! ─ zaśmiał się głośno, robiąc się powoli czerwony jak pomidor.
Daiki odpuścił jednak dopiero po jakimś czasie, kiedy to Kise nie miał już niemal siły, żeby się śmiać, a tym bardziej rzucać się po kanapie. Przestał go łaskotać i wstał z niego, aby po chwili wyciągnąć do niego dłoń ze szklanką na nowo wypełnioną jasno zielonym drinkiem.
─ Kolejka na zgodę ─ oświadczył.
─ Wolałbym buziaka ─ mruknął zmęczony, przyjmując podarunek. Wypił połowę zawartości i zaczął chichotać po prostu, nie podając żadnej przyczyny. Mulatowi udzielił się jego nastrój, bowiem sam uśmiechnął się szeroko, powstrzymując śmiech.
─ To chyba twój ostatni drink ─ stwierdził, szybko oceniając stan partnera.
─ Wypraszam sobie. Jestem trzeźwy ─ zarzekał się blondyn. ─ Jeszcze ─ dodał po chwili namysłu i zgarnął butelkę ze stołu, wyciągając na ręce poza zasięg Aomine. ─ To nie ja mam jutro pracę. Wystawił mu język.
─ U mnie trochę to potrwa, zanim będę w ogóle wstawiony, nie mówiąc o upiciu się ─ westchnął mężczyzna. Wziął swoją szklankę w dłoń i oparł o oparcie kanapy, odwracając wzrok w kierunku Kise.
─ To polewaj mi mniej ─ odpowiedział z uśmiechem. Dopił czwartego drinka i postawił go na stół, przysuwając do Aomine.
─ Jestem łatwy, jak się spiję? ─ zapytał nagle.
─ Czy ja wiem... ─ mruknął, nie za bardzo wiedząc, jak powinien odpowiedzieć. ─ Ostatnio to chyba ja byłem ─ zaśmiał się, chcąc rozśmieszyć kochanka. ─ Niemal się na mnie rzuciłeś, a ja nie umiałem odmówić, więc...
─ Yhymm...
Kise zamyślił się i spojrzał na mulata niepewnie.
─ Przeszkadza ci, że jestem? ─ zapytał, przygryzając wargę. ─ Nie zaprzeczaj, wiem, jak jest ─ dodał chichocząc.
─ Nie przeszkadza ─ westchnął. ─ Przeszkadzałoby, gdybyś był wtedy z kimś innym, ale jeśli jesteś ze mną i mogę cię pilnować, to żaden problem. ─ Wzruszył ramionami i wziął spory łyk absyntu.
─ Nie byłbym z kimś innym. Dobrze o tym wiesz ─ powiedział miękko i położył się na plecach, opierając głowę o kolana kochanka. Uniósł się trochę, chcąc pocałować go w usta. ─ Nie wydaję ci się przez to płytki? Albo nudny? ─ pytał dalej, zagryzając wargę.
Daiki zmarszczył brwi w zamyśleniu, jednak odpowiedział powoli:
─ Nie, oczywiście, że nie. ─ Pogłaskał kochanka po policzku. ─ Czasem lubię zrobić coś, co odbiega od normy, ale to nie tak, że jesteś nudny, bo jesteś chyba ostatnią osobą, która by dla mnie taką była.
Kise uśmiechnął się szeroko i odetchnął cicho. Objął kochanka w pasie i wtulił się w niego.
─ Bo... Chciałem dzisiaj zrobić coś... innego. Ale strasznie się wstydzę. Zaśmiał się cicho. ─ Więc zastanawiałem się, czy jakbym dzisiaj zrezygnował, będziesz miał mi za złe ─ wyjaśnił
─ Nic ci nie będę miał za złe ─ westchnął mulat, łapiąc jego podbródek w dłoń i zmuszając do kontaktu wzrokowego ─ ale czas chyba nie zmieni tego, że będzie ci wstyd, jeśli nic z tym nie zrobisz ─ powiedział ciepło i pocałował go.
─ Racja. Muszę się jeszcze napić ─ zażartował, ale chwycił za szklankę oczekując jednak, żeby była pełna. Spojrzał na mulata znacząco, na co ten tylko wywrócił oczami i przygotował mu drinka. Kise przyjął go z wdzięcznością, zaczynając coraz bardziej walczyć ze sobą. Irracjonalnie myślał, że Daiki go wyśmieje, mimo iż był prawie pewien, że jego pomysł na pewno mu się spodoba.
Aomine zrobił i sobie kolejnego drinka, po czym zaczął go powoli sączyć, posyłając Kise raz na jakiś czas zamyślone spojrzenie.
─ Nie chcę, żebyś się czegoś zmuszał ─ powiedział w końcu.
Model uśmiechnął się delikatnie i chwycił powoli dłoń Daikiego w swoją i ścisnął ją lekko.
─ Spróbować mogę ─ powiedział miękko i zaczął powoli obcałowywać szyję mulata. ─ Chciałbyś, żebym był też z wami na sezon wiosenno-letni? ─ zapytał nagle, nie odsuwając twarzy od jego skóry.
─ Hm? Pewnie, że bym chciał ─ mruknął mężczyzna. Wsunął dłoń pod polar blondyna i zaczął go drapać po plecach. ─ A masz zamiar zostać?
─ Reocchi złożył mi dzisiaj ofertę... ─ odparł, mrucząc pod wpływem dotyku kochanka. ─ Nie wiedziałem, co ty na to, ale jak tak się sprawy mają, to jeszcze cię trochę pomęczę ─ zachichotał, całując leniwie jego krtań i okolice.
─ Hah, to dobrze się składa. Akurat miałem go prosić, żeby przygotował jakiś kontrakt ─ westchnął Daiki i pocałował kochanka w usta. Robił to długo, leniwie, ale jednocześnie namiętnie, na sam koniec przygryzając i ciągnąc delikatnie dolną wargę partnera.
Blondyn poczuł przyjemne mrowienie, rozchodzące się po jego ciele i szybko ponownie złączył ich usta. Westchnął cicho i wplótł rękę we włosy kochanka, przyciskając go mocniej do siebie, by po chwili odsunąć się gwałtownie, patrząc na niego z pasją.
─ Chcę jutro wstać bez problemu ─ powiedział nagle, tonem nieznoszącym sprzeciwu.
─ Okej…? ─ zaśmiał się, posyłając modelowi na w pół zdziwione, a na w pół rozbawione spojrzenie. Przeczesał mu włosy dłonią i przyciągnął do siebie, jeszcze raz krótko całując. ─ Jedziemy jutro dopiero na dwunastą, więc będziesz mieć naprawdę bardzo dużo czasu na sen.
─ Nie mówię o spaniu... ─ mruknął, zarzucając mu ręce na szyję. ─ Jak mamy jutro gdzieś wyjść, to trzeba się trochę wstrzymać ─ burknął, przybierając kolor czerwieni.
─ W porządku ─ odparł z uśmiechem i przyciągnął modela do siebie, tak, że ten wylądował na jego kolanach.
Ryota ściągnął powoli golf mulata i zaczął całować jego rozgrzaną skórę. Czując lekkie zawroty głowy zaśmiał się cicho i zgarbił, aby móc się wtulić w kochanka.
─ Muszę iść na górę ─ powiedział w przerwie na kolejne pieszczoty, jakimi obdarzał wyższego.
─ Beze mnie? ─ zdziwił się Daiki. Zaczął już ściągać z kochanka polar, ale przestał, słysząc jego słowa.
─ Tak. To znaczy... z tobą, ale później.
Ryota zaczął się czerwienić i chwycił go za obie ręce, ciągnąc na górę. Westchnął zdenerwowany i zatrzymał się tuż przed sypialnią, odwracając się do mulata.
─ Poczekasz tu? ─ spytał, zagryzając wargę. ─ To zajmie chwilę...
─ Poczekam ─ parsknął mulat i po raz ostatni cmoknął kochanka w usta. Poczochrał mu włosy, jak to miał w zwyczaju, i uśmiechnął się krzepiąco. ─ W porządku? ─ spytał jeszcze.
─ Tak myślę ─ powiedział wdzięczny i zniknął za drzwiami.
Gdy tylko znalazł sie w sypialni, pogratulował sobie, że teraz już nie ma odwrotu i schował twarz w dłoniach. Po dość długiej chwili postanowił chociaż spróbować. Podszedł do szafy, wyciągając ze znajdującego się tam plecaka bieliznę od Reo i przygryzł wargę. Patrzył na koronki z powątpiewaniem i przełknął ciężko ślinę.
─ Przymierzyć nie zaszkodzi... ─ mruknął do siebie, chcąc dodać sobie otuchy.
Gdy już włożył nowy zakup na siebie, stanął przed lustrem, oglądając się w nim krytycznie. Zawiesił się na moment i powiedział pośpiesznie, zaczynając ściągać ubranie.
─ Nie, to idiotyczne…
W tym samym czasie do drzwi zapukał Daiki, pytając czy wszystko w porządku, co było tak niespodziewane i głośne, że Ryota momentalnie odskoczył wystraszony, przewracając doniczkę, która narobiła hałasu.
─ Kise?
─ N-nie wchodź. Poczekaj… ─ odparł chaotycznie, chcąc jak najszybciej pozbyć się bielizny. Zdążył jednak tylko obsunąć lewe ramiączko, zanim do pokoju nie wszedł zaniepokojony mulat. Kise zamarł z rękami na materiale, patrząc na Aomine spłoszony. Nie trudno się było domyślić, że właśnie miał zamiar rozebrać to, co miał na sobie. Otworzył buzię, aby coś powiedzieć, ale nie był w stanie jakoś tego wytłumaczyć.
Daiki stanął jak wryty w pół kroku, kompletnie zaskoczony. Zamrugał szybko parę razy, pragnąc przekonać się, czy nie ma przewidzeń. Jednak mimo iż w sypialni panował kameralny półmrok, widział dokładnie każdy centymetr jasnej skóry kochanka, w niektórych miejscach przysłoniętej koronkowym czy prześwitującym, białym materiałem. Kiedy szok minął, mężczyzna poczuł nagły i bardzo silny przypływ gorąca, które niemal zalało jego ciało. Przesunął zaabsorbowanym, rozpalonym spojrzeniem po sylwetce modela, od góry do dołu, przełykając ciężko ślinę. Nagle poczuł, że nie wszystkie naczynka radzą sobie z jego ciśnieniem, które gwałtownie wzrosło, a z nosa spływa stróżka krwi, zatrzymując się na jego zaschniętych wargach. W tym samym momencie, gdy posoka skapnęła na podłogę, Daiki drgnął, jakby wyrwany z amoku. Przetarł twarz wierzchem dłoni, rozmazując krew po policzku i podszedł szybkim, niespokojnym krokiem do Kise. Przylgnął do niego od razu i pocałował zachłannie, błądząc rękoma po ciele partnera, aż w końcu natrafiając na koronkowy materiał. Przesuwał go chwilę między palcami, cały czas nie dowierzając, że Ryota naprawdę spełnił jedno z jego największych pragnień.
─ Kurwa, jesteś najbardziej pociągającą istotą na świecie. Wyglądasz tak seksownie, że mógłbym dojść od samego patrzenia ─ sapnął Kise do ucha, kiedy w końcu udało mu się od niego oderwać.
Kise zapowietrzył się i spąsowiał potężnie. Zadrżał mocno i odwrócił twarz w przeciwną do kochanka stronę.
─ Ja... To żenujące ─ odparł cicho, do reszty zawstydzony.
─ Mm ─ mruknął przecząco mulat, zaczynając obcałowywać szyję kochanka. ─ Niepotrzebnie tak myślisz. Wyglądasz ślicznie... Hej, dziękuję ─ powiedział z uśmiechem i wrócił ustami wyżej, z powrotem na wargi Ryoty.
Całował go chwilę, aż w końcu wysunął język i zjechał nim od ust blondyna, do jego krtani. Kise jęknął i objął wreszcie partnera, odchylając głowę do tyłu, aby ułatwić mu dostęp do swojej szyi. Korzystając z okazji, że ten nie patrzy na niego, powiedział rozchwianym od pocałunków na gardle głosem:
─ B-bo... Bo wydawałeś się dzisiaj smutny przez telefon ─ zaczął się tłumaczyć. ─ I trochę dzisiaj przesadziłem... I… I miałeś wczoraj nerwowy wieczór przez ten głupi telefon. Nadal to po tobie widać i... ─ skończyły mu się argumenty ─ w ogóle…
─ Jesteś kochany ─ zaśmiał się Daiki, rozczulony ─ ale mi wystarczy, że po prostu przy mnie jesteś. Kocham cię ─ wyznał i ponowił atak na jego wargi, popychając modela w kierunku łóżka. Kiedy do niego doszli, Ryota położył się, a Daiki zawisł nad nim, tym razem z bliska przyglądając się bieliźnie, nie mogąc powstrzymać cisnącego mu się na usta, głównego uśmiechu. Podwinął prześwitujący materiał, który zasłaniał tors blondyna i zaczął drażnić językiem jego sutki, a następnie brzuch, jednocześnie prawą dłonią bawiąc się gumką materiału majtek.
Ryota oddychał szybko, czując jak każdy milimetr jego, naznaczonej przez kochanka, skóry, piecze. Nadal było mu nieco niezręcznie i niekomfortowo, ale poczynania Aomine oraz alkohol przyswojony przez jego organizm znacznie te uczucia niwelowały. Przeczesał kilka razy ciemne kosmyki dłonią, pozwalając, aby te przyjemnie przepływały między jego palcami i westchnął, gdy mulat przyssał się do jego kości biodrowej. Po zrobieniu w tamtym miejscu soczystej malinki, mężczyzna spojrzał w górę i uśmiechnął się lekko.
─ Wiem, że miałem się hamować, ale chyba jednak nic z tego nie będzie ─ zaśmiał się cicho i delikatnie, zębami, zsunął z kochanka dolną partię jego bielizny.

2 komentarze:

  1. ło matko, jak mnie dawno tu nie było~
    zawalona zajęciami, zamiast pisać pracę oczywiście musiałam najpierw obczaić wszystkie strony jakie kiedykolwiek zapisałam sobie na komputerze, wchodzę do was a tu kombo z rozdziałów <3.
    Dobrze, że sprawdziłam. :D
    Uwielbiam Flesha i koniecznie w końcu muszę wygospodarować sobie trochę czasu, żeby nadrobić Os. Jednak opkiem, które skradło moje serduszko zdecydowanie jest Pierwsza Gwiazdka. Po prostu kocham i czekam z utęsknieniem.
    Nie przepracowujcie się dziewczyny, bo jak rzecze ludowa mądrość nie ilość, lecz jakość. A na tym poziomie zdecydowanie zmiatacie większości blogów :D
    Trzymajcie się i weny w przyszłości ~

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    witajcie dziewczyny, pisałam nie pamiętam kiedy, ale to chyba był koniec 2016 roku, ale początek 2017, że czytać będę, ale potem słuch po mnie zaginął, wyjaśnienie jest proste choć banalne, straciłam dane z dysku, i nie udało mi się odzyskać, dopiero teraz przez przypadek znów znalazłam się na tym blogu... tak zastanowując się co czytać najpierw to chyba zabiorę się za opowiadanie "do świąt, co później to zastanawiam się...
    w każdym bądź razie na pewno nie zniknę teraz, bo zapisałam adresy na mailu...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Akuma B

    OdpowiedzUsuń