Aomine, wbrew temu, co mówił,
był pod domem Kise pół godziny wcześniej. Był zaskoczony, ale po drodze nie
natrafił na prawie żadne korki, dlatego podróż do biura, a z niego do
umówionego miejsca zleciała mu naprawdę szybko. Nie miał kluczy, dlatego widząc,
że kochanek jeszcze nie wrócił, zaparkował przy ogrodzeniu, wyłączył silnik i
zaczął znudzonym wzrokiem przeglądać dokumenty, które zabrał ze sobą z pracy.
Na szczęście nie czekał zbyt
długo. Kilkanaście minut później usłyszał warkot silnika motoru, dlatego
domyślając się, że to Kise, schował papiery do segregatora, a ten do torby i
wysiadł z auta. Przeciągnął się i zamknął samochód, po czym podszedł do bramy,
oparł się o nią i zwrócił wzrok na swojego chłopaka.
Ryota podbiegł do niego, gdy
tylko go zauważył, rzucając się w ramiona. Bez czekania na cokolwiek ze strony
Daikiego, pocałował go namiętnie w usta i wyszeptał do ucha, gdy znów do niego
przylgnął:
─ Dziękuję za prezent.
─ Drobiazg ─ westchnął Aomine,
odwzajemniając uścisk. Teraz to on pocałował kochanka, bez skrępowania
przyciskając go sobą do ogrodzenia i wplatając jedną dłoń w jego włosy.
Model westchnął mu w usta i
przymknął oczy. Odsunął się od niego i spytał z uśmiechem:
─ Jadłeś coś?
─ Nie, w sumie nie ─ odparł
mężczyzna, przeczesując włosy. Przyjrzał się blondynowi, pokręcił głową i
uśmiechnął lekko. ─ A ty?
─ Mmm... Jeszcze nie ─ powiedział
zamyślony. Złapał go za rękę i spytał rozbawiony: ─ Będziemy tu tak stali?
─ Chyba jest na to zbyt zimno ─
ocenił Aomine, po czym dał się poprowadził swojemu chłopakowi do jego domu.
Mężczyźni rozebrali się w przedpokoju i przeszli do kuchni.
─ No to... Jak było z Reo? ─
spytał Daiki, siadając na jednym z krzeseł, które stały przy wyspie.
─ Śmiesznie ─ powiedział od
razu, ale szybko się poprawił, przypominając sobie złość kochanka: ─ Przyjemnie.
Reo wykupił połowę sklepu, więc dla mnie został tylko sweter. ─ Zaśmiał się.
─ To dla niego standard ─
parsknął mulat, po czym wstał, żeby nalać sobie wody. ─ Pokaż ten sweter ─
zarządził, kiedy już się napił.
Ryota wzruszył ramionami i
poszedł po plecak, który ściągnął już w holu. Zamarł na moment przed otwarciem,
przypominając sobie o zawartości. Szybko wyciągnął sweter i bez zakładania
poszedł do kuchni pokazać zdobycz kochankowi
─ Ładny. Taki… uroczy ─ ocenił
Daiki, uśmiechając się lekko. ─ W sam raz dla ciebie.
Model zakłopotał się lekko i
złożył go szybko.
─ Męskie ciuchy nie są urocze
─ pouczył go, rumieniąc się, i położył przedmiot na sofie.
─ Ubrania nie mają płci,
skarbie ─ zaśmiał się mulat i poczochrał go po włosach.
Model strzepnął jego dłoń z
siebie i fuknął, ale puścił tę uwagę bez komentarza.
─ A właśnie. Chciałem ci coś
kupić, ale nie zdążyłem ─ westchnął posępnie.
─ Spoko. Wystarczy, że
zamówisz jakąś pizze na obiad ─ odparł Daiki, przechodząc z kuchni do salonu. ─
Jenyyy jestem padnięty ─ jęknął, siadając na kanapie.
Model wstawił wodę na herbatę
i zaczął grzebać po szafkach, wyciągając różne składniki.
─ Aż tak ciężko? Reocchi mówił,
że wszystko idzie gładko ─ poruszył temat zaciekawiony, w między czasie mieszał
już mąkę z jajkami na pizzę.
─ Teraz już tak ─ westchnął
Aomine. ─ Rano miałem urwanie głowy.
─ Czemu? Teraz chyba powinno
być mniej roboty, nie? ─ spytał blondyn, krojąc pieczarki i pomidor.
─ No mniej, mniej, ale
wiesz... Po fashion weeku ludzie zaczęli składać zamówienia, aż w końcu
kolekcja została wyprzedana. Musimy doszyć parę ubrań, ale zabrakło nam
materiałów... A muszą być identyczne. Trzeba było podzwonić, pozamawiać,
opłacić wszystko... Strasznie dużo zachodu ─ wyjaśnił. Nieco już odpoczął, więc
wstał i podszedł do kochanka, postanawiając mu trochę poprzeszkadzać. Objął
blondyna w pasie i ułożył brodę na jego ramieniu, całując go w szyję.
─ Tęskniłem ─ mruknął.
─ Ja też. ─ Uśmiechnął się do
niego znad ramienia. ─ Wiesz, ja mam pracę z głowy, więc nawet jeśli wiem jak
wszystko wygląda po pokazie, jakoś nie umiem się przyzwyczaić. Normalnie bym
się tym nie przejął, jak zawsze, ale czekanie na ciebie jest strasznie nudne! ─
nadąsał się. ─ Porzuciłeś mnie rano na pastwę Reocchiego i paparazzich ─ zażartował.
─ Rzeczywiście, przerażający
scenariusz ─ sarknął mężczyzna ze śmiechem. Przymknął powieki i wtulił policzek
w zagłębienie szyi kochanka. ─ Jutro też mam do pozałatwiania parę spraw w
biurze... Ale możesz jechać ze mną, jeśli chcesz.
─ Nie wiem, czy powinienem się
tam panoszyć, skoro już nie pracuję ─ przyznał zamyślony, podając mu przez
ramię puszkę kukurydzy, aby ją otworzył, podczas gdy blondyn kroił mięso z
kurczaka w kostkę.
Daiki szybko rozprawił się z
otwarciem puszki i postawił ją na blacie przed kochankiem.
─ To nie problem ─ zapewnił,
przypatrując się poczynaniom Kise. ─ Więc jeśli tylko masz ochotę, to możesz
wpaść. Poza tym chyba jeszcze nie byłeś u mnie w biurze, nie? Wiesz, i tak nie
musisz tam siedzieć tak długo jak ja, bo pewnie szybko ci się znudzi ─ zaśmiał
się.
─ Hmm, to chyba nie odmówię ─ zawtórował
mu i rozsypał mąkę po blacie wyspy, zaczynając ugniatać ciasto. ─ Najwyżej
wyskoczę gdzieś z Reocchim ─ zażartował.
─ To chyba będę musiał mu dać
dużo roboty ─ burknął mulat. ─ Najlepiej w terenie.
─ Przestań, o co ci chodzi? ─ spytał
zdziwiony. ─ Przecież to twój przyjaciel.
─ No wiem, wiem. Żartuję
przecież ─ westchnął.
─ Mhm...
Stali chwilę w ciszy, dopóki
Ryota nie przerwał jej, wykładając ciasto na blachę.
─ W porządku? Przez telefon
wydawałeś się trochę... przygnębiony ─ dodał szybko, szukając odpowiedniego
słowa.
─ To nic. Tęskniłem, tyle.
Ryota uśmiechnął się
rozczulony i wplótł białą od mąki dłoń w granatowe kosmyki i odwrócił głowę w
stronę mulata, całując go czule. Na koniec czochrając go ze śmiechem,
powodując, że rozprowadził biały proszek po całej głowie kochanka.
─ Ciszę się, że dostarczam
rozrywki ─ mruknął Daiki, próbując własną dłonią wytrzepać mąkę z włosów.
─ Jakiś dzisiaj ponury jesteś
─ wymruczał blondyn i zaczął wrzucać składniki na posmarowane sosem ciasto. ─ Chciałem
cię trochę rozweselić. ─ Wzruszył ramionami.
─ Wydaje ci się ─ odparł
Aomine. Nabrał na palec nieco sosu i ciapnął nim blondyna po nosie, starając
się zachować przy tym pokerowy wyraz twarzy.
─ Hej... ─ fuknął Ryota. ─ Bo
ci oddam ─ zagroził i wskazał głową na żółty ser. ─ Jak nie masz co robić, to
możesz go zetrzeć.
─ Dobra ─ parsknął.
Sięgnął po tarkę i starł cały
ser na pizzę, sprawiając, że było go aż tyle, iż nie było widać pod nim nic
więcej.
─ Chyba wystarczy, co? ─
zreflektował się, kiedy ser zaczął niemal wysypywać się poza obręb ciasta.
─ Rany, tak! ─ krzyknął zdziwiony,
dotychczas zajęty majstrowaniem przy piekarniku, Kise. ─ Chcesz mieć pizzę z
serem, czy ser z pizzą? ─ spytał, patrząc na niegotowe danie z podziwem i
niedowierzeniem.
─ Sorry ─ zaśmiał się Daiki i
wzruszył ramionami. ─ Lubię ser.
Pomógł kochankowi przełożyć
danie do piekarnika. Był już naprawdę głodny, więc kiedy usiadł z powrotem przy
wyspie ze szklanką wody w dłoni, nie mógł się powstrzymać od rzucania co jakiś
czas tęsknych spojrzeń w kierunku szybki piekarnika.
─ Nie urośnie szybciej, jak
się będziesz tak gapił ─ powiedział rozbawiony Ryota. ─ Tylko zrobisz się
głodniejszy... Zajmij się czymś na zabicie czasu ─ zaproponował. ─ Możesz mi
zrobić kawę. ─ Uśmiechnął się zawadiacko.
Mężczyzna parsknął śmiechem i
pokręcił głową, ale wstał i wstawił wodę w czajniku. W międzyczasie przeszukał
szafki modela. W końcu udało mu się znaleźć dwa białe, proste kubki i kawę.
Wyciągnął z lodówki mleko w tej samej chwili, kiedy woda się zagotowała.
Nasypał więc czarny proszek do naczyń i zalał je do połowy, by móc zapełnić
pozostałą przestrzeń mlekiem. Gdy skończył, wziął kubki w obie dłonie i
postawił na blacie, oświadczając zaczepnie:
─ Znaj łaskę pana.
─ Będziesz zaraz suchy chleb
żarł ─ odpyskował model, przejmując naczynie do rąk i upijając łyk. Skrzywił
się i sięgnął dłonią po cukierniczkę, dodając do kubka trzy łyżki białych
kryształków.
─ Jakie plany na dzisiaj? ─ spytał,
opierając się łokciami o blat.
─ W sumie nie wiem ─ odparł
mulat. Upił łyk kawy i odezwał się ponownie: ─ A wolisz zostać w domu czy
gdzieś jeszcze wyjść?
─ Hmm... Mam plan, ale to
tajemnica ─ powiedział wesoło.
─ W porządku, więc zostawiam to tobie ─
zaśmiał się szczerze i dopił kawę jednym łykiem.
Ryota uśmiechnął się tylko szeroko i
pociągnął za sobą kochanka na sofę. Oglądali chwilę telewizję, dopóki nie
rozbrzmiał głośny dzwonek, na który tak czekali. Kise wstał i otworzył
drzwiczki piekarnika, zaglądając do środka. Po całej kuchni rozszedł się
smakowity zapach, a następnie brzdęk talerzy i sztućców. Blondyn przyniósł
blachę na stół i podał Daikiemu, który już stał przy nim, naczynie.
─ Ty kroisz tego serowego potwora ─ zarządził
model, zaglądając do lodówki w poszukiwaniu ketchupu.
─ Z chęcią ─ odparł mulat i zabrał się za
swoją pracę. Pokroił pizzę na w miarę równej wielkości kawałki i nałożył na
talerze, czując, jak pod wpływem intensywnego, w znacznej części serowego
zapachu, jego żołądek niemal przyrasta do kręgosłupa.
Na szczęście mogli w końcu usiąść i posilić
się. Aomine pochłonął trzy kawałki w mniej niż pięć minut, aby choć trochę
zaspokoić głód. Dopiero wtedy mógł zacząć delektować się smakiem pizzy, która
wyszła bardzo udana.
─ Jeny, zajebisty obiad ─ sapnął, popijając
kolejny kęs wodą.
─ Chciałeś pizzę ─ zaśmiał się Kise, kończąc
swój czwarty i chyba ostatni kawałek. ─ Byłaby trochę lepsza, jakby było czuć
ciasto, nie sam ser ─ dodał złośliwie
─ Czepiasz się ─ stwierdził Aomine, hamując
śmiech. ─ Ser jest najważniejszy w pizzy, więc musi go być najwięcej ─
oświadczył, maczając skórkę w ketchupie, a następnie zjadając na raz.
Przetarł ręce i westchnął błogo. Plecami
oparł się o oparcie krzesła, a głowę odchylił lekko w tył.
─ Dziękuję. Mógłbym tak jeść codziennie, ale
moje cudowne ciało by mnie za to zabiło.
─ Wiesz, cześć mnie chce, żebyś był gruby ─ powiedział
poważnie Kise. ─ Taki spasiony i uroczy...
─ Nawet o tym nie myśl ─ mruknął Daiki,
marszcząc brwi. ─ Sam się spasiesz, jak będziesz tyle słodzić ─ zażartował,
wskazując gestem na pusty kubek po kawie.
─ O mnie się nie martw ─ żachnął się Ryota. ─
Dieta to nieodłączna cześć mojego życia. Moja praca, w przeciwieństwie do
niektórych ─ spojrzał na mulata znacząco ─ zmusza mnie do trzymania linii. ─
Uniósł dumnie podbródek. ─ Grubasku ─ dodał złośliwie.
─ Wypraszam sobie ─ warknął Daiki. Wstał,
podszedł do kochanka i... bezprecedensowo rozpiął przed nim guziki swojej
koszuli, eksponując przy tym mięśnie. ─ Nie wydaje mi się, żeby było aż tak
źle.
─ No, najgorzej nie jest, ale atletą to ty
nie jesteś ─ zażartował blondyn, ale jakby na przeproszenie i zapewnienie, że
nie mówi poważnie, objął ramionami jego talię o pocałował napięty brzuch,
patrząc w górę figlarnie. Mężczyzna prychnął tylko, nie dając się sprowokować.
Widząc jednak poczynania blondyna, uśmiechnął się kącikiem ust, oparł o blat,
trzymając jego ciało między ramionami i pochylił się, aby pocałować go
zaborczo.
Ryota ochoczo oddał pieszczotę. Przesunął
powoli dłońmi po brzuchu partnera i odezwał się nagle, gdy poczuł, jak coś
bulgocze w środku.
─ Chyba kopnęło… ─ powiedział rozmarzony,
uśmiechając się idiotycznie.
─ Jeśli ktoś tu miałby być w ciąży, to tylko
ty! ─ obruszył się Daiki, odstępując od partnera na krok. ─ Zwłaszcza po tym,
jak ostatnio pozwoliłeś mi nie używać kondomów.
─ No tak, słuszna uwaga ─ burknął Kise mimo
rumieńców. ─ Już nigdy nie zrobimy tego bez zabezpieczenia ─ dodał, kiwając
głową tak, jakby sam sobie przyznał rację.
─ Hm? Na pewno? Nie chcesz mieć dzieci? ─
zaśmiał się, pochylając i ponownie całując. ─ Mi tam nie przeszkadza staranie
się o nie.
Kise poczerwieniał i spojrzał na mulata
oburzony.
─ No widzisz, mi chyba trochę tak ─ burknął i
odwrócił wzrok.
─ No... Okej ─ westchnął Daiki. Wyprostował
się i poczochrał kochanka po włosach. ─ Mogłeś powiedzieć wcześniej. Przecież
nie musieliśmy robić tego bez.
─ Nie mówię, że było źle! ─ powiedział szybko
speszony tym, że mógł urazić kochanka. ─ Po prostu... Póki co wolę się z tym
oswoić ─ odparł zarumieniony, spuszczając głowę.
─ Jeny, jasne! Przecież nic do tego nie mam!
Rany... Z gumkami też jest w porządku, nie przeszkadza mi to ─ wytłumaczył
mulat, kucając, aby zrównać się wzrokiem z modelem. Chwycił jego dłonie w swoje
i pocałował ich wierzch. ─ Nie wstydź się o tym mówić. Zrobię wszystko, co trzeba,
żebyś czuł się lepiej ─ mruknął.
─ T-to... ─ zaczął niepewnie. ─ Mów mi, kiedy
coś robię nie tak ─ powiedział ciężko. ─ I jeśli coś ci będzie przeszkadzało,
to się nie zmuszaj ─ dodał skrępowany.
─ Okej ─ zaśmiał się Daiki, głaszcząc modela
po policzku. ─ Ale powiedz szczerze... Wyobrażasz sobie, żeby coś mi
przeszkadzało, jeśli chodzi o seks...? ─ parsknął.
─ N-no… Może nie lubisz kondomów, a-albo jak
cię czasem drapię i w ogóle… ─ odparł zażenowany. ─ Nie robię tego celowo! ─
dodał szybko na usprawiedliwienie i zakrył dłonią oczy ze wstydu, robiąc nią
prowizoryczny daszek.
─ Ani trochę mi to nie przeszkadza ─ mruknął
poważnie. Wystał i ujął podbródek kochanka w dłoń, aby go pocałować. Zrobił to
bardzo delikatnie i czule, na koniec gładząc blondyna po policzku. Patrzył mu
przy tym pewnie w oczy, tak, by i w nich Kise mógł znaleźć potwierdzenie jego
słów.
Model spłonął rumieńcem i objął lekko
kochanka. Nie było w stanie odwrócić wzroku, więc zamknął oczy. Po długiej,
niewymuszonej chwili odsunęli się delikatnie od siebie, a Ryota odchrząknął
cicho, patrząc w to bok.
─ Nie lubię klapsów, kiedy to robimy ─
powiedział czerwony. ─ P-przynajmniej nie tych mocnych.
─ Rozumiem. Nie będzie. Mocnych… ─ odparł.
Cmoknął partnera w czoło i uśmiechnął się lekko. ─ To jak? Już w porządku? ─
spytał, chcąc się upewnić.
─ Yhym ─ odpowiedział,
odwzajemniając uśmiech i pocałował go w skroń. ─ Dziękuję ─ dodał cicho.
─ Nie ma za co ─ zaśmiał się i
poczochrał Kise po włosach, prostując się. ─ No, to co? Idziemy gdzieś?
─ Tylko ubierz się jakoś
cieplej ─ polecił Ryota i uśmiechnął się delikatnie.
Daiki skinął głową i poszedł
na górę, do sypialni. Niemal z ulgą odebrał słowa partnera, ponieważ i tak
zamierzał zmienić strój, w którym był w
pracy, na jakiś wygodniejszy. Odłożył na komodę prostą, białą koszulę z
czarno-białym krawatem. Po chwili dołączył do niej czarne, materiałowe spodnie,
które zsunął z nóg.
Otworzył swoją torbę, która
nie zmieniła swojego niedbałego miejsca na podłodze. Wyciągnął z niej czarne
desanty, bojówki, gruby golf oraz granatowy, puchaty bezrękawnik. Ubrał się
szybko i zszedł a dół, dudniąc ciężkimi butami w kolejne stopnie na schodach.
─ Dobra, możemy lecieć ─
oświadczył, stając przed Kise.
Ryota uśmiechnął się do niego
z dołu, zapinając pod szyję swój polar. Złapał kochanka za rękę i pociągnął na
taras. Zdążył już zamknąć drzwi frontowe, więc przymknął jedynie balkon i
nakazał mulatowi przystanąć na uboczu. Zszedł z małego wzniesienia i odcumował
małą, drewnianą łódkę, wcześniej schowaną w wysokiej trzcinie. Prychnął kilka
razy, strzepując z siebie wszelkie robactwo i zawołał do siebie mulata.
Rozłożył koc, zapalił starą lampkę naftową i nakazał Daikemu usiąść, odpychając
ich od brzegu. Przysiadł się naprzeciwko i złapał za wiosła, naprowadzając ich
na środek. Gdy już się tam znaleźli, schował je i pozwolił powolnemu nurtowi
Sekwany pchnąć ich lekko wzdłuż rzeki.
─ Coś taki cichy się zrobił? ─
spytał podenerwowany.
─ Po prostu nie się nie
spodziewałem. Chyba trochę mnie zatkało ─ odparł z uśmiechem mulat.
Przesunął dłonią po
chropowatej, wilgotnej powierzchni drewnianej burty, z której odprysła farba.
Mimo niezbyt późnej godziny, na dworze zdążyło ściemnić się już jakiś czas temu
z racji pory roku, która sprawiała, iż zmierzch zapadał wcześniej z każdym
kolejnym dniem. Jednak nie było zupełnie ciemno. Mrok rozświetlał miękki blask
lampki oraz światła z obu przeciwległych brzegów rzeki, które tętniły nocnym
życiem.
Nie było zimno. Co najwyżej
chłodno, aczkolwiek Daiki czuł delikatny powiew wiatru tylko na swojej twarz.
Reszta jego ciała była dobrze okryta, a ubranie przyjemnie grzało. W nozdrza
wdzierał się specyficzny zapach wody, a powietrze, z dala od spalin, było
czyste i rześkie.
To wszystko sprawiało, że na
łódce było mu naprawdę przyjemnie. Z resztą, tak cichego i spokojnego obrazka,
jaki mógł zaobserwować wokół, nie widział już dawno, przynajmniej nie w Paryżu.
─ Miło tu ─ odezwał się po
chwili, wracając spojrzeniem na swojego chłopaka.
─ Cieszę się.
Kise uśmiechnął się i
przechylił głowę w bok. Dumał chwilę w ciszy, studiując twarz kochanka, aż nie
odwrócił twarzy, skupiając wzrok na tafli wody, lekko naruszanej przez ich
ruch.
─ Pomyślałem, że dobrze ci
zrobi chwila tutaj ─ powiedział miękko. ─ Zawsze mam wrażenie, że w nocy, razem
z wodą, zwalnia czas ─ dodał z nostalgią, wypatrując czegoś na brzegu. Odwrócił
się powoli i spojrzał na kochanka, reflektując się, co powiedział. ─
Beznadziejny ze mnie przypadek romantyka...W dodatku mieszkam w stolicy Francji
─ zaśmiał się.
─ Miasto zakochanych… Hm, ja
za to chyba nie mam w sobie nic z romantyka. Tyle tu jestem, a jeszcze ani razu
nie byłem na wieży Eiffla ─ zarzucił sobie, chcąc rozbawić swojego chłopaka. Uwielbiał
słuchać, gdy ten się śmiał. Według niego, był to naprawdę piękny dźwięk, który
bawił samą swą czystą barwą.
Udało mu się bez problemu
wywołać chichot z jego strony. Po chwili, gdy model mógł w końcu złapać
powietrze, pochyli się lekko i cmoknął Daikiego w usta.
─ Będziemy tak beznadziejni i
pójdziemy tam razem? ─ spytał rozbawiony, patrząc na niego wesoło.
─ Jeśli tylko mój romantyk
zechce ─ odparł lekko.
Nigdy i za nic by się nie
przyznał, ale już wcześniej planował udać się na wieżę Eiffla. Jednak tylko
wtedy, kiedy będzie mieć przy sobie tę jedyną, wyjątkową osobę. Uśmiechnął się
sam do siebie na myśl, że w końcu może tam iść.
Z Ryotą.
─ Jeśli nie uważasz, że to
tandetne... ─ powiedział zarumieniony, czując przyjemne mrowienie w sercu.
─ Może trochę ─ przyznał ze
śmiechem. ─ Ale nie przeszkadza mi to.
─ Okay ─ odpowiedział cicho i
pocałował go delikatnie w usta, odsuwając się, zanim mulat pogłębił pieszczotę.
─ Jak przystało na niepoprawnego romantyka, muszę skorzystać z okazji ─ powiedział
rozbawiony i położył dłoń na śniadym policzku. ─ Kocham cię.
─ Ja ciebie też ─ mruknął z
uczuciem, które rozpierało go od wewnątrz. Przekręcił twarz w bok, tak, aby
ucałować wnętrze dłoni modela. Doszedł przy tym do wniosku, że odkąd jest z
Kise, naprawdę niewiele potrzeba mu do szczęścia.
Blondyn spojrzał na niego
rozmarzony i pocałował namiętnie, obejmując mulata. Odsunął się delikatnie i
zbliżył twarz do jego ucha, szepcząc tak, że kochanka przeszedł dreszcz:
─ Więc może zechciałbyś... ─
zaczął, całując jego żuchwę. ─ Dobić do brzegu? ─ spytał pociągająco.
─ Mhmm... Dobry plan ─
wymruczał gardłowo, ponawiając pocałunek. ─ Chyba, że preferujesz plener.
─ Ładnie tu ─ wyszeptał
kokieteryjnie, udając, że nie wie o co chodzi.
─ Fakt. Ale w twojej sypialni
może być jeszcze ładniej ─ zaśmiał się nisko. Naturalna chrypa, która zdobiła
jego barwę głosu, uwydatniła się w tamtym momencie, co wywołało u Kise dreszcz.
─ Przyznaj, że po prostu
zazdrościsz mi akwarium ─ powiedział, starając się brzmieć poważnie. ─ Albo, że
tak bardzo chce ci się spać ─ dodał, wzruszając ramionami.
─ Nie do końca o to mi
chodziło ─ parsknął Daiki i pokręcił głową. Pochylił się i pocałował Kise
namiętnie w usta, po chwili schodząc z pocałunkami niżej, na jego szyję – a
przynajmniej tę jej część, do której miał dostęp. ─ Wracajmy, żeby się rozgrzać
─ mruknął.
─ Tak ci zimno? ─ spytał
retorycznie i zadrżał lekko, przechylając się nieco w prawo. ─ Tylko szybko, bo
zaraz obaj wylądujemy w wodzie ─ zaśmiał się cicho, czując jak chyboczą się na
wodzie.
Aomine uśmiechnął się pod
nosem. Wyciągnął z łodzi wiosła i zanurzył, aby zawrócić. Zaczął wiosłować. Nie
miał w tym wprawy, a opór wody oraz nurt
rzeki utrudniały jego zadanie, ale udało mu się dopłynąć do pomostu pod domem
kochanka. Nieco bolały go po tym mięśnie, jednak nie liczyło się to dla niego.
Wstał i wyskoczył z łódki na
brzeg, a następnie przywiązał, aby nie odpłynęła. Wyciągnął do Kise dłoń, aby
pomóc mu wyjść na trawę. Zanim chwycił jego dłoń, model zgasił lampkę, pogrążając
ich w mroku. Podciągnął się mocno na ręce partnera i krzyknął cicho, omal nie
wciągając go do wody. Daiki musiał odchylić się mocno do tyłu, aby razem tam
nie wylądowali, w efekcie czego wylądował na plecach. Kise zaś wyłożył się na
jego torsie, śmiejąc się głośno.
─ Przepraszam ─ powiedział
rozbawiony, zbierając się powoli.
─ Luz ─ parsknął Aomine,
wstając.
Otrzepał spodnie, do których
przyczepiły się pojedyncze źdźbła trawy, spojrzał na partnera i stwierdził
poważnie:
─ Lecisz na mnie.
─ Oczywiście ─ powiedział,
jakby olśniony. ─ Już od drugiego dnia pracy. Nie pamiętasz? ─ spytał
rozbawiony, chwytając go znowu za rękę i zaczynając prowadzić do domu.
Daiki zaśmiał się lekko i
wywrócił oczami, pozwalając zaciągnąć się do środka. Chwilę po przekroczeniu
progu, Kise zaprowadził ich do przedpokoju, żeby mogli zdjąć buty. Tam Daiki
potknął się o jego plecak, który w dalszym ciągu tam leżał. Zaklął pod nosem,
ale w ostatnim momencie złapał równowagę; w przeciwnym razie już po raz kolejny
wylądowałby tego dnia na ziemi.
Ryota parsknął śmiechem, ale
zamarł, zabierając szybko plecak.
─ Zaniosę na miejsce ─
powiedział nagle i zniknął w sypialni, chowając przedmiot do szafy. Był pewien,
że jeśli Daiki zobaczy bieliznę, będzie musiał ją dla niego włożyć.
Zbiegł szybko na dół,
zostawiając w połowie schodów kochanka i uśmiechnął się delikatnie.
─ Napijemy się czegoś? ─
spytał.
─ Jeśli chcesz, to jasne, nie
odmówię ─ odparł mulat, wzruszając ramionami z uśmiechem.
Zeszli więc na dół i przeszli
do kuchni. Daiki oparł się tam swobodnie o blat i naprężył plecy, aż nie poczuł
ulgi, która płynęła z tego, jak coś chrupnęło w jego kręgosłupie.
─ No, to co pijemy?
─ Wino? ─ zapytał sugestywnie,
podchodząc do barku i zaczął szukać odpowiedniej butelki.
─ Może być. Ale myślałem o
czymś trochę mocniejszym ─ odparł i podszedł do Kise, stając obok niego i jedną
ręką obejmując w pasie. Przesunął parę butelek, sczytując informacje z ich
etykiet, aż w końcu zauważył coś ciekawego. Wyciągnął zakurzoną flaszkę o lekko
zielonkawym odcieniu i wskazał na nią kochankowi.
─ Pijasz absynt? Bo wygląda,
jakbyś kiedyś go dostał i nie wiedział, co z nim zrobić. Albo czekał na
wyjątkową okazję, aby go otworzyć. Jeśli to drugie, to już ją masz ─ zaśmiał
się.
─ Nie przepadam za anyżem. ─
Wzruszył ramionami. ─ I to cholerstwo mocne ─ dodał, patrząc na kochanka
porozumiewawczo. ─ Ale okay... Chyba mam gdzieś jeszcze do kompletu łyżki ─
powiedział, zaczynając krzątać się po kuchni.
W tym czasie Daiki zaniósł do
salonu tacę z trunkami, szklankami, lodem, wodą i cukiernicą, by położyć ją na
stoliku do kawy. Potem usiadł na sofie i odkręcił butelkę, zaciągając się mocnym,
nieco ziołowym zapachem. Gdy Kise podał mu specjalne łyżeczki, przyrządził
drinki w proporcjach 1:3 z wodą i dorzucił do nich po dwie kostki lodu.
Ryota uniósł szklankę do ust i
powąchał z wahaniem trunek. Spojrzał kątem oka na kochanka i uniósł lekko
naczynko, wznosząc z nim niemy toast. Upił łyczek słodkiego napoju i skrzywił
się, czując, jak piecze go w gardło. Słodycz zawarta w nim jednak pomogła mu
odnaleźć sympatię do alkoholu i już po chwili upił kolejnego łyka.
─ Nie takie złe.... ─
stwierdził po chwili i sprzedał mulatowi kuksańca w żebra. ─ Ale strasznie
mocne!
Aomine również upił łyk
trunku, rozkoszując się jego rozgrzewającym działaniem. Choć absynt był, mimo
wszystko, dość rzadkim alkoholem, bardzo go lubił, dlatego nim odpowiedział,
wziął jeszcze parę łyków.
─ Uważaj, żebyś się nie spił ─
zaśmiał się lekko, obejmując go ramieniem. ─ A przynajmniej, nie od razu.
─ Ha. Ha. Ha. Bardzo śmieszne
─ sarknął Kise, wtulając się w niego lekko. ─ Jesteś cwany ─ powiedział nagle,
zadzierając podróbek do góry, aby na niego spojrzeć. ─ Podobno na niektórych absynt
działa jak afrodyzjak.
─ No proszę, nic się przed
tobą nie ukryje ─ parsknął Daiki. Upił jeszcze łyk i odłożył szklankę na
stolik, po czym cmoknął Ryotę w usta i spytał, opierając policzek o dłoń: ─ To
chyba nie powinno w niczym przeszkadzać?
─ Chyba nie ─ wymruczał,
uśmiechając się drapieżnie. ─ I bez tego wystarczająco na ciebie działam ─
żachnął się.
─ Dobrze, że jesteś tego
świadom ─ prychnął Aomine i na powrót złapał za szklankę z alkoholem, dopijając
do końca.
─ Może jakbyś miał normalną
tapetę na laptopie, to bym nie był ─ wzruszył ramionami i cmoknął go w
policzek. ─ Ale naprawdę... Mógłbyś ją zmienić...
─ A w życiu. To najcudowniejsza
tapeta na świecie ─ zaśmiał się. ─ No chyba, że dostanę twoje zdjęcia z jakiejś
kolejnej hot sesji ─ powiedział, starając się zdobyć na powagę.
─ Ludzie widzą twojego
laptopa! ─ oburzył się Kise, czując jak na twarz wypływa mu zdradliwa czerwień.
─ Zmień ją ─ poprosił czerwony.
─ Nie mogę! Już się do niej
przywiązałem! ─ zawołał na swoje usprawiedliwienie, dusząc się śmiechem. ─ Poza
tym nie będę zmieniał tapety z moim pięknym chłopakiem tylko dlatego, bo jakiś
tam człowiek może ją zobaczyć.
Kise poczuł jeszcze większy
wstyd i upił szybko spory łyk trunku.
─ Nie przeszkadza mi to, że
masz mnie na tapecie, ale koniecznie muszę być na niej prawie nagi? ─ burknął.
─ Twój facet to zbok. ─
Wzruszył ramionami. ─ Ale tak serio… Pewnie nie widziałeś, ale na wygaszaczu
mam taką słodką fotkę, kiedy śpisz ─ zaśmiał się.
─ Aominecchi! ─ obruszył się i
zaczął go upierdliwie, rytmicznie szturchać. ─ Zmień jeee! ─ jęknął przeciągając
ostatnią głoskę.
─ Może kiedyś ─ mruknął.
Złapał dłonie blondyna w swoje, o mały włos nie rozlewając przy tym alkoholu,
który znajdował się w trzymanej przez modela szklance; ścisnął je lekko i
pocałował Kise namiętnie, aby ten nie mógł więcej wyrazić swoich obiekcji.
Model westchnął mu w usta,
najwyraźniej zapominając o wcześniejszym temacie i oddał ochoczo pieszczotę. Po
chwili zaczął czuć, jak szkło niebezpiecznie wysuwa mu się z rąk, więc oderwał
się od mulata, przyciągając swoje dłonie do siebie, jednocześnie próbując
uspokoić oddech.
─ Strasznie lubię cię całować
─ wyznał Daiki, zabierając się za ponowne przygotowanie drinków, kiedy i
blondyn po chwili dopił swój alkohol.
─ A ja strasznie lubię ciebie
─ zaśmiał się, najwyraźniej nie zdając sobie sprawy z tego, jak to zabrzmiało,
bo nie dało się poznać po nim żadnego zakłopotania.
─ Cieszę się ─ parsknął mulat,
zerkając kątem oka na blondyna. ─ Też cię lubię, głupku.
─ Ej, tylko nie głupku! ─
jęknął Kise. ─ Murzynie ─ dodał zadziornie, patrząc na niego z błyskiem w
miodowych oczach.
─ No teraz to przesadziłeś!
Daiki z trzaskiem odłożył
butelkę z absyntem, który właśnie nalewał, po czym popchnął modela na kanapę i
usiadł mu na biodrach, łaskocząc go bez litości.
─ Nie, czekaj... Nie,
Aominecchi!
Ryota zaczął się spazmatycznie
śmiać, próbując odciągnąć od siebie kochanka, albo po prostu go zepchnąć. Kilka
razu udało mu się nawet wierzgnąć tak, że omal mu się to nie udało, ale koniec
końców nadal nie potrafił uwolnić się od tortur.
─ Przestań! ─ zaśmiał się
głośno, robiąc się powoli czerwony jak pomidor.
Daiki odpuścił jednak dopiero
po jakimś czasie, kiedy to Kise nie miał już niemal siły, żeby się śmiać, a tym
bardziej rzucać się po kanapie. Przestał go łaskotać i wstał z niego, aby po
chwili wyciągnąć do niego dłoń ze szklanką na nowo wypełnioną jasno zielonym
drinkiem.
─ Kolejka na zgodę ─
oświadczył.
─ Wolałbym buziaka ─ mruknął
zmęczony, przyjmując podarunek. Wypił połowę zawartości i zaczął chichotać po
prostu, nie podając żadnej przyczyny. Mulatowi udzielił się jego nastrój,
bowiem sam uśmiechnął się szeroko, powstrzymując śmiech.
─ To chyba twój ostatni drink ─
stwierdził, szybko oceniając stan partnera.
─ Wypraszam sobie. Jestem
trzeźwy ─ zarzekał się blondyn. ─ Jeszcze ─ dodał po chwili namysłu i zgarnął
butelkę ze stołu, wyciągając na ręce poza zasięg Aomine. ─ To nie ja mam jutro
pracę. Wystawił mu język.
─ U mnie trochę to potrwa,
zanim będę w ogóle wstawiony, nie mówiąc o upiciu się ─ westchnął mężczyzna.
Wziął swoją szklankę w dłoń i oparł o oparcie kanapy, odwracając wzrok w
kierunku Kise.
─ To polewaj mi mniej ─ odpowiedział
z uśmiechem. Dopił czwartego drinka i postawił go na stół, przysuwając do
Aomine.
─ Jestem łatwy, jak się spiję?
─ zapytał nagle.
─ Czy ja wiem... ─ mruknął,
nie za bardzo wiedząc, jak powinien odpowiedzieć. ─ Ostatnio to chyba ja byłem ─
zaśmiał się, chcąc rozśmieszyć kochanka. ─ Niemal się na mnie rzuciłeś, a ja
nie umiałem odmówić, więc...
─ Yhymm...
Kise zamyślił się i spojrzał
na mulata niepewnie.
─ Przeszkadza ci, że jestem? ─
zapytał, przygryzając wargę. ─ Nie zaprzeczaj, wiem, jak jest ─ dodał
chichocząc.
─ Nie przeszkadza ─ westchnął.
─ Przeszkadzałoby, gdybyś był wtedy z kimś innym, ale jeśli jesteś ze mną i
mogę cię pilnować, to żaden problem. ─ Wzruszył ramionami i wziął spory łyk
absyntu.
─ Nie byłbym z kimś innym.
Dobrze o tym wiesz ─ powiedział miękko i położył się na plecach, opierając
głowę o kolana kochanka. Uniósł się trochę, chcąc pocałować go w usta. ─ Nie
wydaję ci się przez to płytki? Albo nudny? ─ pytał dalej, zagryzając wargę.
Daiki zmarszczył brwi w
zamyśleniu, jednak odpowiedział powoli:
─ Nie, oczywiście, że nie. ─
Pogłaskał kochanka po policzku. ─ Czasem lubię zrobić coś, co odbiega od normy,
ale to nie tak, że jesteś nudny, bo jesteś chyba ostatnią osobą, która by dla
mnie taką była.
Kise uśmiechnął się szeroko i
odetchnął cicho. Objął kochanka w pasie i wtulił się w niego.
─ Bo... Chciałem dzisiaj
zrobić coś... innego. Ale strasznie się wstydzę. Zaśmiał się cicho. ─ Więc
zastanawiałem się, czy jakbym dzisiaj zrezygnował, będziesz miał mi za złe ─ wyjaśnił
─ Nic ci nie będę miał za złe
─ westchnął mulat, łapiąc jego podbródek w dłoń i zmuszając do kontaktu
wzrokowego ─ ale czas chyba nie zmieni tego, że będzie ci wstyd, jeśli nic z
tym nie zrobisz ─ powiedział ciepło i pocałował go.
─ Racja. Muszę się jeszcze
napić ─ zażartował, ale chwycił za szklankę oczekując jednak, żeby była pełna.
Spojrzał na mulata znacząco, na co ten tylko wywrócił oczami i przygotował mu
drinka. Kise przyjął go z wdzięcznością, zaczynając coraz bardziej walczyć ze
sobą. Irracjonalnie myślał, że Daiki go wyśmieje, mimo iż był prawie pewien, że
jego pomysł na pewno mu się spodoba.
Aomine zrobił i sobie
kolejnego drinka, po czym zaczął go powoli sączyć, posyłając Kise raz na jakiś
czas zamyślone spojrzenie.
─ Nie chcę, żebyś się czegoś
zmuszał ─ powiedział w końcu.
Model uśmiechnął się delikatnie i chwycił
powoli dłoń Daikiego w swoją i ścisnął ją lekko.
─ Spróbować mogę ─ powiedział miękko i zaczął
powoli obcałowywać szyję mulata. ─ Chciałbyś, żebym był też z wami na sezon
wiosenno-letni? ─ zapytał nagle, nie odsuwając twarzy od jego skóry.
─ Hm? Pewnie, że bym chciał ─ mruknął
mężczyzna. Wsunął dłoń pod polar blondyna i zaczął go drapać po plecach. ─ A
masz zamiar zostać?
─ Reocchi złożył mi dzisiaj ofertę... ─
odparł, mrucząc pod wpływem dotyku kochanka. ─ Nie wiedziałem, co ty na to, ale
jak tak się sprawy mają, to jeszcze cię trochę pomęczę ─ zachichotał, całując
leniwie jego krtań i okolice.
─ Hah, to dobrze się składa. Akurat miałem go
prosić, żeby przygotował jakiś kontrakt ─ westchnął Daiki i pocałował kochanka
w usta. Robił to długo, leniwie, ale jednocześnie namiętnie, na sam koniec
przygryzając i ciągnąc delikatnie dolną wargę partnera.
Blondyn poczuł przyjemne mrowienie,
rozchodzące się po jego ciele i szybko ponownie złączył ich usta. Westchnął
cicho i wplótł rękę we włosy kochanka, przyciskając go mocniej do siebie, by po
chwili odsunąć się gwałtownie, patrząc na niego z pasją.
─ Chcę jutro wstać bez problemu ─ powiedział
nagle, tonem nieznoszącym sprzeciwu.
─ Okej…? ─ zaśmiał się, posyłając modelowi na
w pół zdziwione, a na w pół rozbawione spojrzenie. Przeczesał mu włosy dłonią i
przyciągnął do siebie, jeszcze raz krótko całując. ─ Jedziemy jutro dopiero na
dwunastą, więc będziesz mieć naprawdę bardzo dużo czasu na sen.
─ Nie mówię o spaniu... ─ mruknął, zarzucając
mu ręce na szyję. ─ Jak mamy jutro gdzieś wyjść, to trzeba się trochę wstrzymać
─ burknął, przybierając kolor czerwieni.
─ W porządku ─ odparł z uśmiechem i
przyciągnął modela do siebie, tak, że ten wylądował na jego kolanach.
Ryota ściągnął powoli golf mulata i zaczął
całować jego rozgrzaną skórę. Czując lekkie zawroty głowy zaśmiał się cicho i
zgarbił, aby móc się wtulić w kochanka.
─ Muszę iść na górę ─ powiedział w przerwie
na kolejne pieszczoty, jakimi obdarzał wyższego.
─ Beze mnie? ─ zdziwił się Daiki. Zaczął już
ściągać z kochanka polar, ale przestał, słysząc jego słowa.
─ Tak. To znaczy... z tobą, ale później.
Ryota zaczął się czerwienić i chwycił go za
obie ręce, ciągnąc na górę. Westchnął zdenerwowany i zatrzymał się tuż przed
sypialnią, odwracając się do mulata.
─ Poczekasz tu? ─ spytał, zagryzając wargę. ─
To zajmie chwilę...
─ Poczekam ─ parsknął mulat i po raz ostatni
cmoknął kochanka w usta. Poczochrał mu włosy, jak to miał w zwyczaju, i
uśmiechnął się krzepiąco. ─ W porządku? ─ spytał jeszcze.
─ Tak myślę ─ powiedział wdzięczny i zniknął
za drzwiami.
Gdy tylko znalazł sie w sypialni,
pogratulował sobie, że teraz już nie ma odwrotu i schował twarz w dłoniach. Po
dość długiej chwili postanowił chociaż spróbować. Podszedł do szafy, wyciągając
ze znajdującego się tam plecaka bieliznę od Reo i przygryzł wargę. Patrzył na
koronki z powątpiewaniem i przełknął ciężko ślinę.
─ Przymierzyć nie zaszkodzi... ─ mruknął do
siebie, chcąc dodać sobie otuchy.
Gdy już włożył nowy zakup na siebie, stanął
przed lustrem, oglądając się w nim krytycznie. Zawiesił się na moment i
powiedział pośpiesznie, zaczynając ściągać ubranie.
─ Nie, to idiotyczne…
W tym samym czasie do drzwi zapukał Daiki,
pytając czy wszystko w porządku, co było tak niespodziewane i głośne, że Ryota
momentalnie odskoczył wystraszony, przewracając doniczkę, która narobiła
hałasu.
─ Kise?
─ N-nie wchodź. Poczekaj… ─ odparł
chaotycznie, chcąc jak najszybciej pozbyć się bielizny. Zdążył jednak tylko
obsunąć lewe ramiączko, zanim do pokoju nie wszedł zaniepokojony mulat. Kise
zamarł z rękami na materiale, patrząc na Aomine spłoszony. Nie trudno się było
domyślić, że właśnie miał zamiar rozebrać to, co miał na sobie. Otworzył buzię,
aby coś powiedzieć, ale nie był w stanie jakoś tego wytłumaczyć.
Daiki stanął jak wryty w pół kroku,
kompletnie zaskoczony. Zamrugał szybko parę razy, pragnąc przekonać się, czy nie
ma przewidzeń. Jednak mimo iż w sypialni panował kameralny półmrok, widział
dokładnie każdy centymetr jasnej skóry kochanka, w niektórych miejscach
przysłoniętej koronkowym czy prześwitującym, białym materiałem. Kiedy szok
minął, mężczyzna poczuł nagły i bardzo silny przypływ gorąca, które niemal
zalało jego ciało. Przesunął zaabsorbowanym, rozpalonym spojrzeniem po sylwetce
modela, od góry do dołu, przełykając ciężko ślinę. Nagle poczuł, że nie
wszystkie naczynka radzą sobie z jego ciśnieniem, które gwałtownie wzrosło, a z
nosa spływa stróżka krwi, zatrzymując się na jego zaschniętych wargach. W tym
samym momencie, gdy posoka skapnęła na podłogę, Daiki drgnął, jakby wyrwany z
amoku. Przetarł twarz wierzchem dłoni, rozmazując krew po policzku i podszedł szybkim,
niespokojnym krokiem do Kise. Przylgnął do niego od razu i pocałował
zachłannie, błądząc rękoma po ciele partnera, aż w końcu natrafiając na
koronkowy materiał. Przesuwał go chwilę między palcami, cały czas nie
dowierzając, że Ryota naprawdę spełnił jedno z jego największych pragnień.
─ Kurwa, jesteś najbardziej pociągającą
istotą na świecie. Wyglądasz tak seksownie, że mógłbym dojść od samego
patrzenia ─ sapnął Kise do ucha, kiedy w końcu udało mu się od niego oderwać.
Kise zapowietrzył się i spąsowiał potężnie.
Zadrżał mocno i odwrócił twarz w przeciwną do kochanka stronę.
─ Ja... To żenujące ─ odparł cicho, do reszty
zawstydzony.
─ Mm ─ mruknął przecząco mulat, zaczynając
obcałowywać szyję kochanka. ─ Niepotrzebnie tak myślisz. Wyglądasz ślicznie...
Hej, dziękuję ─ powiedział z uśmiechem i wrócił ustami wyżej, z powrotem na
wargi Ryoty.
Całował go chwilę, aż w końcu wysunął język i
zjechał nim od ust blondyna, do jego krtani. Kise jęknął i objął wreszcie
partnera, odchylając głowę do tyłu, aby ułatwić mu dostęp do swojej szyi.
Korzystając z okazji, że ten nie patrzy na niego, powiedział rozchwianym od
pocałunków na gardle głosem:
─ B-bo... Bo wydawałeś się dzisiaj smutny
przez telefon ─ zaczął się tłumaczyć. ─ I trochę dzisiaj przesadziłem... I… I
miałeś wczoraj nerwowy wieczór przez ten głupi telefon. Nadal to po tobie widać
i... ─ skończyły mu się argumenty ─ w ogóle…
─ Jesteś kochany ─ zaśmiał się Daiki,
rozczulony ─ ale mi wystarczy, że po prostu przy mnie jesteś. Kocham cię ─
wyznał i ponowił atak na jego wargi, popychając modela w kierunku łóżka. Kiedy
do niego doszli, Ryota położył się, a Daiki zawisł nad nim, tym razem z bliska
przyglądając się bieliźnie, nie mogąc powstrzymać cisnącego mu się na usta, głównego
uśmiechu. Podwinął prześwitujący materiał, który zasłaniał tors blondyna i
zaczął drażnić językiem jego sutki, a następnie brzuch, jednocześnie prawą
dłonią bawiąc się gumką materiału majtek.
Ryota oddychał szybko, czując jak każdy
milimetr jego, naznaczonej przez kochanka, skóry, piecze. Nadal było mu nieco
niezręcznie i niekomfortowo, ale poczynania Aomine oraz alkohol przyswojony
przez jego organizm znacznie te uczucia niwelowały. Przeczesał kilka razy
ciemne kosmyki dłonią, pozwalając, aby te przyjemnie przepływały między jego
palcami i westchnął, gdy mulat przyssał się do jego kości biodrowej. Po
zrobieniu w tamtym miejscu soczystej malinki, mężczyzna spojrzał w górę i
uśmiechnął się lekko.
─ Wiem, że miałem się hamować, ale chyba
jednak nic z tego nie będzie ─ zaśmiał się cicho i delikatnie, zębami, zsunął z
kochanka dolną partię jego bielizny.
ło matko, jak mnie dawno tu nie było~
OdpowiedzUsuńzawalona zajęciami, zamiast pisać pracę oczywiście musiałam najpierw obczaić wszystkie strony jakie kiedykolwiek zapisałam sobie na komputerze, wchodzę do was a tu kombo z rozdziałów <3.
Dobrze, że sprawdziłam. :D
Uwielbiam Flesha i koniecznie w końcu muszę wygospodarować sobie trochę czasu, żeby nadrobić Os. Jednak opkiem, które skradło moje serduszko zdecydowanie jest Pierwsza Gwiazdka. Po prostu kocham i czekam z utęsknieniem.
Nie przepracowujcie się dziewczyny, bo jak rzecze ludowa mądrość nie ilość, lecz jakość. A na tym poziomie zdecydowanie zmiatacie większości blogów :D
Trzymajcie się i weny w przyszłości ~
Hej,
OdpowiedzUsuńwitajcie dziewczyny, pisałam nie pamiętam kiedy, ale to chyba był koniec 2016 roku, ale początek 2017, że czytać będę, ale potem słuch po mnie zaginął, wyjaśnienie jest proste choć banalne, straciłam dane z dysku, i nie udało mi się odzyskać, dopiero teraz przez przypadek znów znalazłam się na tym blogu... tak zastanowując się co czytać najpierw to chyba zabiorę się za opowiadanie "do świąt, co później to zastanawiam się...
w każdym bądź razie na pewno nie zniknę teraz, bo zapisałam adresy na mailu...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Akuma B