Po śniadaniu mężczyźni
rozsiedli się przed telewizorem. Kise patrzył tępo w ekran, a Aomine udawał, że
interesuje go film, tak naprawdę obserwując ukradkiem kochanka. Kiedy o coś go
pytał, Ryota odpowiadał zdawkowo albo wzdychał, zmieniając temat, zwalając
wszystko na kaca. W pewnym momencie przerwał ciszę i powiedział, nie patrząc na
mulata:
─ Piszą o nas,
wiedziałeś?
─ Domyślałem się ─
odparł powoli Daiki. ─ Szczerze mówiąc, mało obchodzi mnie prasa. A co?
Czytałeś?
Odwrócił twarz w
stronę kochanka, teraz już nie kryjąc się z uważnym wzrokiem, którym otaczał
całą jego sylwetkę. Podświadomie czuł, że coś jest nie tak. Starał się więc
znaleźć choćby najmniejszą podpowiedź w postawie modela, jednak nie było to
proste.
Ryota pokręcił głową.
─ Słyszałem ─ wyjaśnił
i przysunął się do niego, kładąc mu głowę na nogach. ─ Niezła z nas sensacja ─
dodał z delikatnym uśmiechem.
─ Raczej nie mogłoby
być inaczej… ─ zaśmiał się. Po chwili odchrząknął jednak i spoważniał. ─
Przeszkadza ci to?
─ Sam nie wiem...
Model odwrócił się na
plecy i spojrzał na mulata.
─ Dopóki jesteśmy
razem, to nie ─ wyjaśnił, przyglądając mu się badawczo.
─ Okej ─ westchnął
Aomine. ─ A zacząłeś ten temat, bo…? ─ spytał, wyczuwając w tym drugie dno.
─ Trochę mnie to
stresuje ─ powiedział ostrożnie. ─ Nie zrozum mnie źle, Aominecchi ─ dodał od
razu, chwytając jego dłoń, w którą wbił wzrok. ─ Nie czuję się jeszcze pewnie,
a już o tym wrzy ─ wyjaśnił przepraszająco.
─ Nie no, jasne,
przecież nie mam o to żadnych pretensji ─ odparł od razu Daiki. ─ To naturalne,
w końcu nie jesteśmy parą z długim stażem ─ westchnął, myśląc intensywnie. ─
Ale… Hm, jakby to ująć… Jak dla mnie to prasa może sobie pisać o moim życiu
prywatnym co tam tylko chce, oby było to zgodne z prawdą. Więc jeśli chodzi o
nas, na pewno nie zrezygnuję ─ powiedział pewnie z lekkim uśmiechem na ustach.
Starał się podejść do
sprawy na trzeźwo i z dystansem, przedstawić sprawę tak, jak widział ją on sam.
Nie chciał, żeby Kise czuł się tym przytłoczony, ale żeby znalazł w nim to,
czego szukał – pewność, że jeśli będą razem, uda im się mimo różnym
przeciwnościom.
─ Dziękuję ─ mruknął
Kise w odpowiedzi, trochę uspokojony.
Potrzebował tego
rodzaju zapewnienia. Wybrał życie z mulatem, które równoważyło z potępieniem u
ojca prawdopodobnie do końca życia. Wiedział, że dopóki Ryouko nie dorośnie,
nie będzie w stanie się z nią spotkać. Był pewien, że siostra go zrozumie, ale
wizja czterech lat bez świąt, czy rozmów z nią, naprawdę go dotknęła. Poczuł
się przez ten fakt bardzo samotny, przez co w gardle tworzyła mu się nieznośna
gula. Jednak obecność mulata łagodziła okropne odczucia. Bojąc się, że jest
bliski rozklejenia, przytulił się do niego, chowając twarz w jego koszulce.
─ Nie dziękuj, bo nie
masz za co. Jestem z tobą, a sam ten fakt zobowiązuje. Wiedziałem, na co się
decyduję ─ westchnął starszy, odwracając wzrok. Nigdy nie umiał i nie lubił
mówić o swoich uczuciach wprost.
─ Teraz nie możesz
mnie zostawić…
Blondyn zaczął się do
niego strasznie kleić. Włożył głowę pod koszulkę Daikiego i przyłożył wargi do
jego brzucha, ocierając się o niego nosem.
─ Nie mam zamiaru cię
zostawiać ─ warknął ten, lekko poirytowany.
Drgnął, czując usta
kochanka na swoim brzuchu. Chwycił go za ramiona i odciągnął. Chciał, aby Ryota
spojrzał mu w oczy, co ten za raz uczynił, kiedy go przytrzymał.
─ Cholera, co ci się
stało? ─ spytał, w dalszym ciągu nie mogąc oprzeć się wrażeniu, że coś jest nie
tak. Zachowanie i słowa Kise zdawały się tylko to potwierdzać.
─ Coś mi się miało
stać, żebym chciał się do ciebie przytulić?
Ryota odwrócił wzrok.
Nie mógł wytrzymać spojrzenia kochanka.
─ Po prostu... panikuję
─ dodał niewyraźne, zaciskając usta.
─ To widzę. ─
Mężczyzna ułożył się wygodniej na sofie i przyciągnął partnera do swojej klatki
piersiowej, otaczając czułym, acz pewnym uściskiem. Przysunął usta do jego ucha
i wymruczał w nie jeszcze: ─ Niepotrzebnie.
Kise zadrżał i
pociągnął nosem. Ogarnęło go błogie, aczkolwiek bolesne ciepło i poczuł się
szczęśliwie rozdarty. Był już całkowicie pewien swych uczuć do mulata i
postanowił, że nie będzie już się przed nimi skrywał.
─ Dzisiaj wielki dzień
─ powiedział dwuznacznie.
─ Fakt ─ przyznał
Daiki z uśmiechem, nieświadom zamiarów modela.
Pocałował Kise
leniwie, po raz kolejny nie mogąc nadziwić się temu, jak miękkie i ciepłe były
jego wargi za każdym razem, gdy ich próbował. Wsunął między nie język,
splatając go z odpowiednikiem kochanka. Ryota zdawał się wciąż smakować
naleśnikami z truskawkami, które jedli na śniadanie. Na koniec przygryzł lekko
jego wargę i pociągnął ją zaczepnie.
─ Chyba będę
potrzebować małych wakacji, żeby odreagować przed zabraniem się za kolekcję
wiosenną.
─ Hmm? Może
potrzebujesz towarzystwa?
Model wplótł dłoń we
włosy kochanka, patrząc na niego z dołu. Zaczął nią mimowolnie masować skórę
jego głowy, nie myśląc nad niczym innym, niż ich obecna rozmowa, która mogłaby
wydawać się z pozoru błaha. Dla Kise miała ona jednak dużą wartość.
─ Uwielbiam spędzać z
tobą czas ─ pomyślał nieświadomie na głos z subtelnym uśmiechem na ustach.
Aomine przez chwilę
nie odpowiadał, przyłapując się na myśli, że Kise właśnie przekroczył granicę
bycia zdecydowanie zbyt słodkim i rozkosznym. Słowa kochanka schlebiały mu,
czyniąc go w duchu dziwnie lekkim i szczęśliwym. Niemal czuł rozchodzące się z
jego serca ciepło, które emanowało w całym ciele.
W końcu jednak
odchrząknął i przyznał:
─ Ja z tobą też. I
chętnie zabrałbym cię ze sobą.
─ Takiej odpowiedzi
oczekiwałem.
Twarz blondyna ozdobił
jeszcze szerszy, ukazujący rząd białych zębów, uśmiech. Jasnowłosy poderwał się
do góry i pocałował mulata z pasją, dociskając go do siebie. Żałował, że po
wczorajszych ekscesach nie był w stanie oddać się z nim tej przyziemnej, aczkolwiek
zjawiskowej dla, Kise był pewien, ich obu, chwili zbliżenia. Zapragnął się z
nim kochać, w tym momencie. Szybko jednak się opamiętał i odsunął się od
mulata, przygryzając wargę i spoglądając speszony w dół, jakby zrobił coś
złego.
─ Coś nie tak? ─
spytał Daiki, po części zaskoczony, a po części rozbawiony reakcją partnera.
Pieszczotliwym gestem odgarnął mu włosy z czoła i przyciągnął go za przód
bluzki do siebie, kontynuując pieszczotę.
─ Zawsze kiedy cię
całuję, mam wrażenie, że robię to po raz pierwszy ─ zaśmiał się.
Ryota zajął się
czerwienią i poczuł, jak jego serce na chwilę staje, aby zabić z dwukrotną
prędkością. Wyczuł moment i chwilę, więc zebrał się w sobie. Spojrzał na
Daikiego poważnie i przełknął ciężko ślinę.
Otworzył usta i…
westchnął zrezygnowany, słysząc rozbrzmiewający telefon kochanka.
─ Przepraszam, muszę
odebrać.
Aomine wstał z sofy,
nie omieszkając wykorzystać okazji i popsuć fryzurę swojemu chłopakowi,
czochrając go. Sięgnął po telefon, który leżał na szklanym stoliku do kawy i
wydawał z siebie dźwięki piosenki Circa Waves – Wake Up.
Widząc kto dzwoni,
westchnął z irytacją.
─ Czego? ─ warknął zły
na rozmówcę, iż ten popsuł nastrój.
─ Dupek! ─ zawył na
wstępie Reo, urażony brakiem powitania.
─ A ja Daiki, miło mi.
Mibuchi prychnął
głośno w telefon. Aomine widział oczami wyobraźni, jak ten resztkami silnej
woli powstrzymuje się przed rozłączeniem, co mimowolnie nieco poprawiło mu
nastrój.
─ Dzwonisz w jakiejś
konkretnej sprawie, czy tylko po to, żeby trochę pouprzykrzać mi życie? ─
ponaglił rozmówcę, śmiejąc się pod nosem.
─ Jesteś największym
chamem jakiego znam! ─ pisnął Mibuchi. ─ Dziwię się, że Ryo-chan w ogóle z tobą
jest! O co ci w ogóle chodzi, co?! ─ naskoczył nagle na niego. Daiki, słysząc
jego podniesiony ton i będąc pewnym, że Kise mimowolnie słyszy całą ich
rozmowę, westchnął tylko i wywrócił oczami.
─ Sorry. Dzwonisz nie
w porę.
─ Zgłupiałeś?! Za
cholernych pięć godzin pokaz, a ty postanowiłeś przelecieć Kise? Chcesz, żeby
nie mógł chodzić?!
─ Zamknij jadaczkę.
Nie uprawiamy seksu ─ warknął. ─ Nie jestem idiotą.
─ To co robiliście? ─
spytał Reo podejrzliwie.
─ Nie twój interes ─
mruknął, poirytowany. Nie mógł ustać w czasie rozmowy, dlatego zaczął wolnym
krokiem przechadzać się przy okazałym oknie nieopodal kanapy, rzucając
ukradkowe spojrzenia swojemu chłopakowi, który przyglądał mu się. ─ Streszczaj
się.
─ Macie za półtorej
godziny być na miejscu ─ burknął tylko Reo. ─ Jest jeszcze trochę do zrobienia.
─ W porządku. Coś
jeszcze?
─ Jesteś najgorszy ─
rzucił na zakończenie i rozłączył się.
─ Biedny Reo... ─
powiedział Kise, uśmiechając się.
─ Przyzwyczaił się.
─ Zbieramy się? ─
spytał, przeciągając się na posłaniu.
Daiki podszedł do
kochanka i podał mu dłoń, a kiedy ten ją ujął, pociągnął go do góry, aż ten nie
znalazł się w jego ramionach.
─ No, możemy się
zbierać. Po drodze chcę jeszcze gdzieś wstąpić.
─ Dokąd? ─ spytał zaciekawiony
i zaczął się lekko kołysać w jego objęciach.
─ Zobaczysz. Muszę coś
załatwić. A w międzyczasie zostawię cię u ciebie, żebyś mógł się przebrać.
Chyba, że wolisz coś mojego.
─ Ty byś wolał ─ zauważył
model z wrednym uśmieszkiem. Choć naprawdę sam chętnie poszedłby w ubraniach
kochanka, wolał nie iść w przydużych rzeczach. ─ I muszę nakarmić brzydala ─
powiedział, zmartwiony, że zapomniał o Yoko trzeci dzień z rzędu.
─ Jasne ─ parsknął
Daiki.
Kiedy w końcu się od
siebie odkleili, Ryota zaoferował swoją pomoc w uprzątnięciu kuchni po śniadaniu,
a Aomine zaczął pakować swoje rzeczy. Strój, jaki miał założyć na pokaz, czekał
na niego już na miejscu, więc wystarczyło, że schował do swojej skórzanej torby
teczkę z dokumentami, notatnik, macbooka oraz portfel. Kiedy to zrobił, razem z
modelem zarzucili na siebie swoje płaszcze, po czym opuścili apartament
wyższego.
Droga do domu Ryoty
nie trwała zbyt długo. Gdy byli już na miejscu, blondyn poszedł do siebie, a
Daiki odjechał z pisakiem opon w tylko sobie znaną stronę.
Ryota rozebrał się i
poszedł na górę, zgarniając na ręce obrażone zwierzę, które fuczało na niego,
dopóki nie ulokowało się w kapturze bluzy od Aomine. Blondyn wrzucił mu tam
trochę jedzenia i słysząc charakterystyczne chrupanie, zaczął przeglądać szafę.
Mimo iż stwierdził, że i tak będzie się przebierał na pokazie, więc nie musi
się stroić, postanowił założyć na siebie dość szykowny, jednak luźny strój.
Wyciągnął z szafy komplet żakietu i spodni z jasnego, miękkiego niebieskiego
jeansu i odszukał w niej jeszcze czarny, typowo sportowy t-shirt z białym
grubym napisem Give it a try. Następnie położył jeża na łóżko, aby skorzystał
trochę z wolności.
Poszedł pod prysznic,
aby się rozluźnić. Bez Daikiego u boku czuł się przytłoczony. Wciąż rozmyślał o
rozmowie z ojcem i nie pomagał mu w tym wolny czas spędzony w czterech ścianach
swojej samotni. Kilka razu łapał nawet za urządzenie z zamiarem oddzwonienia,
ale szybko odkładał je podenerwowany.
Umył się więc kolejny
raz, żałując, że zmywa w ten sposób zapach kochanka, którego brak zdawał się
jeszcze bardziej pogarszać sytuację, i wyszedł z kabiny, stając przed lustrem.
Zmierzwił swoje włosy i popsikał się perfumami, który ostatnio tak spodobały
się Daikiemu, i poszedł ubrać się do sypialni. Na nadgarstek założył jeszcze
czarny rzemyk oraz swój ulubiony zegarek, a szyję ozdobił długim, brązowym,
cienkim sznurkiem z zawieszką, która był japoński, tradycyjny jen.
Zwarty i gotowy, zajął
się jeszcze chwilę gryzoniem i zbiegł na dół, zgarniając z salonu dębową, skórzaną
torbę męską, do której spakował niezbędne rzeczy.
Ani się obejrzał,
ujrzał przed domem samochód mulata, który zjawił się niewiadomo skąd. Aomine
podjechał pod dom kochanka w doskonałym humorze, mimo iż z uszczuplonym
portfelem. Załatwił, co chciał, więc był gotów zmierzyć się z przygotowaniami
do pokazu, które, jak poinformował go sms-em Reo, trwały od rana pełną parą.
Kiedy Daiki był już na
miejscu, zaparkował tuż przed furtką i zatrąbił. Już po chwili z domu wyszedł Ryota.
Aomine mimowolnie uśmiechnął się na jego widok, a kiedy ten wsiadł do auta, mulat
rzucił, niby od niechcenia:
─ Wyglądasz nie
gorzej, niż będziesz dziś na pokazie.
─ Staram się nie
przynieść ci wstydu ─ odparł blondyn rozbawiony i oparł łokieć o drzwi, mimowolnie
przyglądając się starszemu. ─ Ostatnie minuty spokoju przed burzą... ─ westchnął,
zaczynając odczuwać stres. Śmieszne było to, iż nie było on w ogóle związany z
pokazem, więc Kise uśmiechnął się sam do siebie.
─ Ta, burzą
zajebistości ─ sprecyzował z uśmiechem, uruchamiając silnik. ─ Nie no, serio,
mam nadzieję, że wszystko się uda...
Zerknął na kochanka
kątem oka. Wyglądał naprawdę świetnie, Daiki sam nie powstydziłby się podobnego
stroju na sobie. Mężczyzna podejrzewał, że umiejętność tak dobrego
dopasowywania do siebie ubrań była efektem ubocznym zawodu modela.
─ Pewnie, żeby będzie.
Ryota uderzył go
łokciem w ramię i wyprostował się dumnie, afiszowo poprawiając boki żakietu.
─ Przecież ja tam będę
─ powiedział teatralnie, chcąc wywołać tym uśmiech kochanka.
Udało mu się to, bo
już po chwili Daiki parsknął śmiechem. Pokręcił głową w rozbawieniu, ze
szczerym uśmiechem na ustach.
─ Masz rację ─
przyznał, po czym ułożył dłoń na kolanie blondyna, nie spuszczając wzroku z
jezdni. Ścisnął ją, kciukiem gładząc wystającą kość. ─ Cieszę się, że jesteś.
Słowa te miały
wydźwięk dwuznaczny, ponieważ odnosiły się zarówno do przynależności Kise do
A.D., jak i jego udziału w życiu prywatnym projektanta. Był pewien, że Ryota
zrozumiał to od razu, dlatego nic już nie dodał. Jego uśmiech był aż nazbyt
wymowny.
Blondyn miał ochotę
rzucić uwagą w stylu „W końcu sam mnie zatrudniłeś”, ale zamilkł. Odwrócił
głowę, wyglądając przez szybę i sam nakrywając rękę mulata swoją.
*
Po upływie około pół
godziny znaleźli się w dzielnicy Palais-Bourbon, a potem zdawał się już minąć
zaledwie moment, zanim Daiki zaparkował przed ceglanym budynkiem nieczynnej
fabryki. Na parkingu stało jeszcze parę samochodów, jednak spośród nich
rozpoznał tylko białego mercedesa klasy C, który należał do Reo. Zgasił silnik
i wysiadł z auta, aby obejść je i otworzyć kochankowi drzwi z drugiej strony.
Uśmiechnął się sam do siebie, kiedy poczuł w kieszeni przedmiot, który tam się
znajdował. Nie mógł się już doczekać pokazu.
Model wyszedł
zarumieniony, otrzepując z siebie wyimaginowany kurz i ruszył za Daikim do
środka. Tak, jak się tego spodziewał, atmosfera w pomieszczeniu była napięta, a
pojawienie się głównego projektanta tylko ją zagęściło. Nikt nie chciał być w
tej chwili kontrolowany. Każdy pracownik miał wystarczająco dużo stresu nawet
bez patrzenia na jego ręce. Aomine rozumiał to, dlatego chciał, jak na razie,
zaoszczędzić stresu swoim podwładnym. Ruszył przed siebie z Kise u boku,
mijając nerwowo witających się z nim ludzi obojętnie. Chciał najpierw odnaleźć
Reo, aby skonsultować z nim stan przygotowań i zająć się czymś, co jeszcze było
do zrobienia.
W poszukiwaniu
szatyna, Daiki miał chwilę, aby pobieżnie rozejrzeć się po pomieszczeniu. Sporo
zmieniło się od chwili, kiedy był tam po raz ostatni. Sala została przedzielona
przez zwisającą, podwieszoną do sufitu czarną kotarę z weluru na mniej więcej
dwie równe połowy, z której jedna została przeznaczona na kulisy. Ta z nich, w
której obecnie się znajdowali, przeznaczona była dla widzów, na których już
czekały poustawiane wzdłuż wybiegu krzesła. Sam początek catwalku miał miejsce
pod przerwą w materiale, która została utworzona dzięki misternemu upięciu.
W pomieszczeniu było
ciepło, ponieważ wcześniej powybijane okna zastąpiły nowe, bez najmniejszych
usterek, zatem do hali wpadały obecnie promienie chylącego się ku zachodowi
słońca. Wszelkie zbędne sprzęty, które wcześniej zagracały miejsce pokazu,
zniknęły, a betonowa podłoga niemal lśniła czystością, świeżo uprzątnięta.
Dostrzegli Mibuchiego
stojącego z dala od centrum hali. Opierał się o ścianę i robił coś na swoim
tablecie, który był jego nieodłącznym towarzyszem w pracy.
─ Yo. Co tam? ─
zagadnął Daiki, stając w niewielkiej odległości od szatyna.
Ten zaś, nie
odwracając wzorku od elektroniki, mruknął:
─ No proszę, więc
teraz to cię interesuje co u mnie?
─ Serio, ciągle się
boczysz…?
─ Nie, coś ty ─ odparł
Mibuchi, jednak jego ton wcale nie wskazywał na szczerość wypowiedzi.
W końcu wyłączył
tableta, zaszczycając spojrzeniem dwójkę przed nim.
─ Ryo-chan! ─
zaszczebiotał, całkowicie ignorując Daikiego. ─ Jak samopoczucie, kociaku? ─
spytał, wieszając mu się na szyi.
─ Dobrze, dzięki ─
rzucił nieco sztywno Kise. Starał się wyglądać w miarę swobodnie, jednak w
środku był jak morze podczas sztormu. Widząc, że Reo mu się przygląda,
skrzyżował ręce i nadał policzki. ─ Ale mnie wczoraj spiliście i teraz mam
kaca.
─ Aw, biedny kociak ─
westchnął Mibuchi i pogładził blondyna po policzku. ─ Chyba jedyny masz ten
problem… Wiesz, ja, Pierre i Aomine prawie nigdy nie mamy kaca ─ pochwalił się
dumnie.
─ Od kiedy zwracasz się
do mnie po nazwisku…? ─ wtrącił mulat.
─ Wcale nie zwracam
się do ciebie ─ odparł Reo, mrużąc
gniewnie oczy.
─ Ja pierdolę…
Przecież przeprosiłem.
─ Nie przypominam
sobie żadnych ładnych przeprosin ─ warknął Mibuchi. Odwrócił twarz, aby tylko
nie patrzeć na Daikiego i ponownie skupił swoją uwagę na nieco peszonym tą
sytuacją Kise. Chłopak nie mógł wyjść z podziwu, jak nagle i szybko zmieniała
się aura Reo.
─ Mogę poszukać jakiś
tabletek. Albo przynieść ci coś słodkiego, to pomaga na wszystko ─ zaoferował
mu szatyn troskliwie.
─ Nie trzeba, serio ─
odparł zmieszany i spojrzał zza Mibuchiego na kochanka. Widząc jego minę,
podrapał się po głowie i uśmiechnął głupio, po czym zaczął wycofywać.
─ Chyba widziałem
jakąś ginącą w tłumię rękę... To pewnie Momoicchi ─ powiedział, śmiejąc się
sztucznie. ─ Pójdę jej pomóc ─ dodał, wskazując kciukiem za siebie. ─ To ten...
Nie pozabijajcie się ─ rzucił, znikając szybko z zasięgu ich wzroku.
─ Pięknie ─ warknął
pod nosem Daiki. Nie mógł wybaczyć kochankowi temu, iż ten zostawił go sam na
sam z obrażonym szatynem. W myślach już obmyślał zemstę.
Mibuchi również nie
był zadowolony z sytuacji, w jakiej się znalazł. Obrzucił Aomine zdegustowanym
spojrzeniem i obrócił się z zamiarem odejścia. Nie pozwolił mu na to jednak sam
winowajca, który złapał go za ramię i z powrotem obrócił w swoją stronę.
─ Przepraszam ─
powiedział szczerze. ─ Przesadziłem.
─ Owszem ─ burknął
Reo, odwracając twarz, która przybrała wyraz niezdecydowania. Mulat wiedział,
że mężczyzna rozważa, czy mu wybaczyć.
Miał jednak przy sobie
coś, w co zdążył zaopatrzyć się już wcześniej, przeczuwając, że Mibuchi tak
łatwo nie puści w zapomnienie tego, jak go potraktował. Puścił szatyna, aby
sięgnąć do swojej torby i wyciągnąć z niej ulubioną czekoladę przyjaciela –
oryginalną, gorzką od A.Morin.
─ Masz ─ westchnął, wciskając mu ją w dłonie. ─
Przepraszam.
Na widok czekolady
oczy Mibuchiego jakby pojaśniały, a twarz rozjaśnił mimowolny, niepohamowany
uśmiech.
─ Okay, przeprosiny
przyjęte ─ odparł Reo.
Daikiemu ulżyło. Nie
sposób było pracować z obrażonym Reo.
Dobra, to będzie mega długie, ale czuję, że muszę to napisać bo zemrę na miejscu z przeładowania emocjami.
OdpowiedzUsuńZ tego co rozumiem to we dwie tworzycie tego bloga i kurde... to jest tak dobre, ale tak dobre, że dawno czegoś takiego nie widziałam.
Zaczynając od dupy strony - wygląd bloga. Jest serio bardzo dobrze zrobiony, czytelny, ładny minimalistyczny, czyli to co tygryski lubią najbardziej. Zdaje sobie sprawę, że zgranie wszystkiego zajmuje trochę czasu i czuje się w obowiązku osobno o tym wspomnieć. Blog jest ładny, czytelny, przejrzysty, przez co łatwo się po nim poruszać i przyjemnie się czyta, bardzo lubię takie formy. Nie ma oczojebnej czcionki czy wstawionej muzyki, czy czegokolwiek zbędnego. Mega. Jest idealnie.
Teraz coś ważniejszego, czyli treść i to jak piszecie. Powtórzę się, to jest tak dobre, ale tak bardzo. Uwielbiam taką formę pisania, opowiadanie jest wielowątkowe, rozdziały długie, rozbudowane, są opisy przeżyć bohaterów ich rozterki i wszystko dzieje się naturalnie, nie jest to sztuczne. Treść - super, poziom dużo lepszy niż niejednej książki. Teraz drugi aspekt, to jak piszecie. Jest to bardzo dopracowane i przemyślane. Z tego co zauważyłam macie tendencję do pisania długich zdań, wielokrotnie złożonych, które często po prostu nie brzmią. Tylko u was to jak najbardziej działa, widać, że potraficie sobie radzić ze słowem, umiecie pisać, robicie to dobrze. Konstrukcja zdań, dobór słów, wprowadzanie dialogów na przemian z myślami bohaterów, sporo twórców sobie z tym nie radzi - wy jak najbardziej. Czasami zdarza się wam wrzucić przecinek nie tam gdzie trzeba (albo dwa :D) czy użyć złej odmiany, ale w ogólnym odbiorze to w ogóle nie przeszkadza, a co więcej, jest to jak najbardziej zrozumiałe przy takiej skali i jakości wpisów.
Póki co jestem tylko po opowiadaniu Flesz, ale jestem tak zajarana waszym blogiem, że bądźcie pewne, że zostanę na dłużej i będę wam mocno kibicować. Czuje się weteranem w kwestii opowiadań, bo przekopałam ich chyba tony i cały czas szukam czegoś nowego, dobrego. Jestem wymagająca, co chyba widać po rzeczach na które zwróciłam uwagę i do tej pory w mojej pamięci jest tylko kilka blogów, które tak bardzo wpłynęły na mnie emocjonalne. Z tego co kojarzę jest chyba tylko z 4... no z waszym 5. :>
Jestem mega dumna, że piszecie tak wspaniałe rzeczy, zwłaszcza, że to yaoi, a nie oszukujmy się w ogólnym rozrachunku ma opinie taniego porno na niskim poziomie dla nastolatek. Wasze opowiadania są piękne i mogę tylko życzyć sobie i wam żeby było takich więcej.
Nie wiem czy po drodze się nie pogubiłam, albo nie zrobiłam tego zbyt chaotycznie, ale czułam, że muszę wam to napisać.
W ciągu ostatnich dni zamiast zająć się bardziej sobą pochłonęłam waszą twórczość, jak nie zaliczę semestru to będzie wasza wina! :D
Dziewczyny, dobra robota. Życzę wytrwałości, pomysłów i czasu na waszą pasję. <3
ps. trochę mi smutno jak zobaczyłam, że 13 rozdział był krótszy niż reszta, ale odbije sobie w następnym tygodniu ~
pps. wkleiłam treść tego komentarza do Worda, żeby sprawdzić jego długość - trochę ponad A4. Mam nadzieję, że nie umrzecie z nudów czytając go. :D
Jenyyy jaki wspaniały komentarz ;-; ♥ ♥ Kurczę, zrobiło mi się strasznie miło, kiedy tylko go zobaczyłam ;; (zaraz podeślę Juri!!).
UsuńTak, tworzymy bloga we dwie, pisząc takie jakby RP. „Takie jakby”, bo sama nie jestem pewna, czy to co robimy nie łapie się już pod coś lvl up (hehe skromność B) ), ale w każdym razie obydwu nam (mam nadzieję xD <3 ) sprawia to dużą przyjemność i fun :3 Generalnie, gdy dzielimy się postaciami, ja jestem Aho (we Fleszu jeszcze Reo), a Juri Kise (no, i Pierre B) ). Ten podział i sposób, w jaki piszemy, widać bardziej w pierwszych rozdziałach Orleańskiego snu, kiedy na początku zdecydowałam się przy edycji zostawić oryginalną formę. Zmieniło się to jednak na przestrzeni kolejnych rozdziałów, aby tekst mógł być bardziej spójny i czytelny, jak najzwyklejsze opowiadanko (bądź książka c; ).
Dziękuje(my) za tak miłe i ciepłe słowa ;^; Osobiście stanowią one dla mnie wieeelką motywację do dalszej twórczości, to naprawdę niesamowite – świadomość, że ktoś jeszcze, prócz nas samych przy tworzeniu, może czerpać radość z czytania naszych ‘’dzieci’’ xD ♥ :’3
No i strasznie połechtałaś moje ego projektanta wyglądu bloga B) xD Nie no, kompletnie się na tym nie znam, ale kiedy ustaliłyśmy, że to ja się tym zajmę, miałam strasznego stresa, czy ten motyw będzie w porządku ;-; Presja była tym większa, że to przecież nasz wspólny blog, a z doświadczenia wiem, że kwestia estetyki jest dla niektórych czytelników bardzo istotna ;-; Nie wybaczyłabym sobie, gdybym dowiedziała się, że ktoś zrezygnował z czytania, ponieważ po prostu nie był w stanie przez wygląd ;; Serio, zajadłyby mnie wyrzuty sumienia </3 Jednak dzięki temu, że zwróciłaś na to uwagę, mogę chociaż po części odetchnąć z ulgą ^^
Jeszcze raz dzięki wielkie za to, że zdecydowałaś się skomentować ♥ Ze swojej strony mogę zapewnić, że będę jeszcze bardziej się starać (chociażby w sprawdzaniu i wrzucaniu rozdziałów xD), żebyś nie czuła, że Twój czas na czytanie poszedł na marne xD (nie no, serio, powodzenia w nauce, 3mam kciuki za Twój semestr ♥).