Flesz | rozdział 13

Po śniadaniu mężczyźni rozsiedli się przed telewizorem. Kise patrzył tępo w ekran, a Aomine udawał, że interesuje go film, tak naprawdę obserwując ukradkiem kochanka. Kiedy o coś go pytał, Ryota odpowiadał zdawkowo albo wzdychał, zmieniając temat, zwalając wszystko na kaca. W pewnym momencie przerwał ciszę i powiedział, nie patrząc na mulata:
─ Piszą o nas, wiedziałeś?
─ Domyślałem się ─ odparł powoli Daiki. ─ Szczerze mówiąc, mało obchodzi mnie prasa. A co? Czytałeś?
Odwrócił twarz w stronę kochanka, teraz już nie kryjąc się z uważnym wzrokiem, którym otaczał całą jego sylwetkę. Podświadomie czuł, że coś jest nie tak. Starał się więc znaleźć choćby najmniejszą podpowiedź w postawie modela, jednak nie było to proste.
Ryota pokręcił głową.
─ Słyszałem ─ wyjaśnił i przysunął się do niego, kładąc mu głowę na nogach. ─ Niezła z nas sensacja ─ dodał z delikatnym uśmiechem.
─ Raczej nie mogłoby być inaczej… ─ zaśmiał się. Po chwili odchrząknął jednak i spoważniał. ─ Przeszkadza ci to?
─ Sam nie wiem...
Model odwrócił się na plecy i spojrzał na mulata.
─ Dopóki jesteśmy razem, to nie ─ wyjaśnił, przyglądając mu się badawczo.
─ Okej ─ westchnął Aomine. ─ A zacząłeś ten temat, bo…? ─ spytał, wyczuwając w tym drugie dno.
─ Trochę mnie to stresuje ─ powiedział ostrożnie. ─ Nie zrozum mnie źle, Aominecchi ─ dodał od razu, chwytając jego dłoń, w którą wbił wzrok. ─ Nie czuję się jeszcze pewnie, a już o tym wrzy ─ wyjaśnił przepraszająco.
─ Nie no, jasne, przecież nie mam o to żadnych pretensji ─ odparł od razu Daiki. ─ To naturalne, w końcu nie jesteśmy parą z długim stażem ─ westchnął, myśląc intensywnie. ─ Ale… Hm, jakby to ująć… Jak dla mnie to prasa może sobie pisać o moim życiu prywatnym co tam tylko chce, oby było to zgodne z prawdą. Więc jeśli chodzi o nas, na pewno nie zrezygnuję ─ powiedział pewnie z lekkim uśmiechem na ustach.
Starał się podejść do sprawy na trzeźwo i z dystansem, przedstawić sprawę tak, jak widział ją on sam. Nie chciał, żeby Kise czuł się tym przytłoczony, ale żeby znalazł w nim to, czego szukał – pewność, że jeśli będą razem, uda im się mimo różnym przeciwnościom.
─ Dziękuję ─ mruknął Kise w odpowiedzi, trochę uspokojony.
Potrzebował tego rodzaju zapewnienia. Wybrał życie z mulatem, które równoważyło z potępieniem u ojca prawdopodobnie do końca życia. Wiedział, że dopóki Ryouko nie dorośnie, nie będzie w stanie się z nią spotkać. Był pewien, że siostra go zrozumie, ale wizja czterech lat bez świąt, czy rozmów z nią, naprawdę go dotknęła. Poczuł się przez ten fakt bardzo samotny, przez co w gardle tworzyła mu się nieznośna gula. Jednak obecność mulata łagodziła okropne odczucia. Bojąc się, że jest bliski rozklejenia, przytulił się do niego, chowając twarz w jego koszulce.
─ Nie dziękuj, bo nie masz za co. Jestem z tobą, a sam ten fakt zobowiązuje. Wiedziałem, na co się decyduję ─ westchnął starszy, odwracając wzrok. Nigdy nie umiał i nie lubił mówić o swoich uczuciach wprost.
─ Teraz nie możesz mnie zostawić…
Blondyn zaczął się do niego strasznie kleić. Włożył głowę pod koszulkę Daikiego i przyłożył wargi do jego brzucha, ocierając się o niego nosem.
─ Nie mam zamiaru cię zostawiać ─ warknął ten, lekko poirytowany.
Drgnął, czując usta kochanka na swoim brzuchu. Chwycił go za ramiona i odciągnął. Chciał, aby Ryota spojrzał mu w oczy, co ten za raz uczynił, kiedy go przytrzymał.
─ Cholera, co ci się stało? ─ spytał, w dalszym ciągu nie mogąc oprzeć się wrażeniu, że coś jest nie tak. Zachowanie i słowa Kise zdawały się tylko to potwierdzać.
─ Coś mi się miało stać, żebym chciał się do ciebie przytulić?
Ryota odwrócił wzrok. Nie mógł wytrzymać spojrzenia kochanka.
─ Po prostu... panikuję ─ dodał niewyraźne, zaciskając usta.
─ To widzę. ─ Mężczyzna ułożył się wygodniej na sofie i przyciągnął partnera do swojej klatki piersiowej, otaczając czułym, acz pewnym uściskiem. Przysunął usta do jego ucha i wymruczał w nie jeszcze: ─ Niepotrzebnie.
Kise zadrżał i pociągnął nosem. Ogarnęło go błogie, aczkolwiek bolesne ciepło i poczuł się szczęśliwie rozdarty. Był już całkowicie pewien swych uczuć do mulata i postanowił, że nie będzie już się przed nimi skrywał.
─ Dzisiaj wielki dzień ─ powiedział dwuznacznie.
─ Fakt ─ przyznał Daiki z uśmiechem, nieświadom zamiarów modela.
Pocałował Kise leniwie, po raz kolejny nie mogąc nadziwić się temu, jak miękkie i ciepłe były jego wargi za każdym razem, gdy ich próbował. Wsunął między nie język, splatając go z odpowiednikiem kochanka. Ryota zdawał się wciąż smakować naleśnikami z truskawkami, które jedli na śniadanie. Na koniec przygryzł lekko jego wargę i pociągnął ją zaczepnie.
─ Chyba będę potrzebować małych wakacji, żeby odreagować przed zabraniem się za kolekcję wiosenną.
─ Hmm? Może potrzebujesz towarzystwa?
Model wplótł dłoń we włosy kochanka, patrząc na niego z dołu. Zaczął nią mimowolnie masować skórę jego głowy, nie myśląc nad niczym innym, niż ich obecna rozmowa, która mogłaby wydawać się z pozoru błaha. Dla Kise miała ona jednak dużą wartość.
─ Uwielbiam spędzać z tobą czas ─ pomyślał nieświadomie na głos z subtelnym uśmiechem na ustach.
Aomine przez chwilę nie odpowiadał, przyłapując się na myśli, że Kise właśnie przekroczył granicę bycia zdecydowanie zbyt słodkim i rozkosznym. Słowa kochanka schlebiały mu, czyniąc go w duchu dziwnie lekkim i szczęśliwym. Niemal czuł rozchodzące się z jego serca ciepło, które emanowało w całym ciele.
W końcu jednak odchrząknął i przyznał:
─ Ja z tobą też. I chętnie zabrałbym cię ze sobą.
─ Takiej odpowiedzi oczekiwałem.
Twarz blondyna ozdobił jeszcze szerszy, ukazujący rząd białych zębów, uśmiech. Jasnowłosy poderwał się do góry i pocałował mulata z pasją, dociskając go do siebie. Żałował, że po wczorajszych ekscesach nie był w stanie oddać się z nim tej przyziemnej, aczkolwiek zjawiskowej dla, Kise był pewien, ich obu, chwili zbliżenia. Zapragnął się z nim kochać, w tym momencie. Szybko jednak się opamiętał i odsunął się od mulata, przygryzając wargę i spoglądając speszony w dół, jakby zrobił coś złego.
─ Coś nie tak? ─ spytał Daiki, po części zaskoczony, a po części rozbawiony reakcją partnera. Pieszczotliwym gestem odgarnął mu włosy z czoła i przyciągnął go za przód bluzki do siebie, kontynuując pieszczotę.
─ Zawsze kiedy cię całuję, mam wrażenie, że robię to po raz pierwszy ─ zaśmiał się.
Ryota zajął się czerwienią i poczuł, jak jego serce na chwilę staje, aby zabić z dwukrotną prędkością. Wyczuł moment i chwilę, więc zebrał się w sobie. Spojrzał na Daikiego poważnie i przełknął ciężko ślinę.
Otworzył usta i… westchnął zrezygnowany, słysząc rozbrzmiewający telefon kochanka.
─ Przepraszam, muszę odebrać.
Aomine wstał z sofy, nie omieszkając wykorzystać okazji i popsuć fryzurę swojemu chłopakowi, czochrając go. Sięgnął po telefon, który leżał na szklanym stoliku do kawy i wydawał z siebie dźwięki piosenki Circa Waves – Wake Up.
Widząc kto dzwoni, westchnął z irytacją.
─ Czego? ─ warknął zły na rozmówcę, iż ten popsuł nastrój.
─ Dupek! ─ zawył na wstępie Reo, urażony brakiem powitania.
─ A ja Daiki, miło mi.
Mibuchi prychnął głośno w telefon. Aomine widział oczami wyobraźni, jak ten resztkami silnej woli powstrzymuje się przed rozłączeniem, co mimowolnie nieco poprawiło mu nastrój.
─ Dzwonisz w jakiejś konkretnej sprawie, czy tylko po to, żeby trochę pouprzykrzać mi życie? ─ ponaglił rozmówcę, śmiejąc się pod nosem.
─ Jesteś największym chamem jakiego znam! ─ pisnął Mibuchi. ─ Dziwię się, że Ryo-chan w ogóle z tobą jest! O co ci w ogóle chodzi, co?! ─ naskoczył nagle na niego. Daiki, słysząc jego podniesiony ton i będąc pewnym, że Kise mimowolnie słyszy całą ich rozmowę, westchnął tylko i wywrócił oczami.
─ Sorry. Dzwonisz nie w porę.
─ Zgłupiałeś?! Za cholernych pięć godzin pokaz, a ty postanowiłeś przelecieć Kise? Chcesz, żeby nie mógł chodzić?!
─ Zamknij jadaczkę. Nie uprawiamy seksu ─ warknął. ─ Nie jestem idiotą.
─ To co robiliście? ─ spytał Reo podejrzliwie.
─ Nie twój interes ─ mruknął, poirytowany. Nie mógł ustać w czasie rozmowy, dlatego zaczął wolnym krokiem przechadzać się przy okazałym oknie nieopodal kanapy, rzucając ukradkowe spojrzenia swojemu chłopakowi, który przyglądał mu się. ─ Streszczaj się.
─ Macie za półtorej godziny być na miejscu ─ burknął tylko Reo. ─ Jest jeszcze trochę do zrobienia.
─ W porządku. Coś jeszcze?
─ Jesteś najgorszy ─ rzucił na zakończenie i rozłączył się.
─ Biedny Reo... ─ powiedział Kise, uśmiechając się.
─ Przyzwyczaił się.
─ Zbieramy się? ─ spytał, przeciągając się na posłaniu.
Daiki podszedł do kochanka i podał mu dłoń, a kiedy ten ją ujął, pociągnął go do góry, aż ten nie znalazł się w jego ramionach.
─ No, możemy się zbierać. Po drodze chcę jeszcze gdzieś wstąpić.
─ Dokąd? ─ spytał zaciekawiony i zaczął się lekko kołysać w jego objęciach.
─ Zobaczysz. Muszę coś załatwić. A w międzyczasie zostawię cię u ciebie, żebyś mógł się przebrać. Chyba, że wolisz coś mojego.
─ Ty byś wolał ─ zauważył model z wrednym uśmieszkiem. Choć naprawdę sam chętnie poszedłby w ubraniach kochanka, wolał nie iść w przydużych rzeczach. ─ I muszę nakarmić brzydala ─ powiedział, zmartwiony, że zapomniał o Yoko trzeci dzień z rzędu.
─ Jasne ─ parsknął Daiki.
Kiedy w końcu się od siebie odkleili, Ryota zaoferował swoją pomoc w uprzątnięciu kuchni po śniadaniu, a Aomine zaczął pakować swoje rzeczy. Strój, jaki miał założyć na pokaz, czekał na niego już na miejscu, więc wystarczyło, że schował do swojej skórzanej torby teczkę z dokumentami, notatnik, macbooka oraz portfel. Kiedy to zrobił, razem z modelem zarzucili na siebie swoje płaszcze, po czym opuścili apartament wyższego.
Droga do domu Ryoty nie trwała zbyt długo. Gdy byli już na miejscu, blondyn poszedł do siebie, a Daiki odjechał z pisakiem opon w tylko sobie znaną stronę.
Ryota rozebrał się i poszedł na górę, zgarniając na ręce obrażone zwierzę, które fuczało na niego, dopóki nie ulokowało się w kapturze bluzy od Aomine. Blondyn wrzucił mu tam trochę jedzenia i słysząc charakterystyczne chrupanie, zaczął przeglądać szafę. Mimo iż stwierdził, że i tak będzie się przebierał na pokazie, więc nie musi się stroić, postanowił założyć na siebie dość szykowny, jednak luźny strój. Wyciągnął z szafy komplet żakietu i spodni z jasnego, miękkiego niebieskiego jeansu i odszukał w niej jeszcze czarny, typowo sportowy t-shirt z białym grubym napisem Give it a try. Następnie położył jeża na łóżko, aby skorzystał trochę z wolności.
Poszedł pod prysznic, aby się rozluźnić. Bez Daikiego u boku czuł się przytłoczony. Wciąż rozmyślał o rozmowie z ojcem i nie pomagał mu w tym wolny czas spędzony w czterech ścianach swojej samotni. Kilka razu łapał nawet za urządzenie z zamiarem oddzwonienia, ale szybko odkładał je podenerwowany.
Umył się więc kolejny raz, żałując, że zmywa w ten sposób zapach kochanka, którego brak zdawał się jeszcze bardziej pogarszać sytuację, i wyszedł z kabiny, stając przed lustrem. Zmierzwił swoje włosy i popsikał się perfumami, który ostatnio tak spodobały się Daikiemu, i poszedł ubrać się do sypialni. Na nadgarstek założył jeszcze czarny rzemyk oraz swój ulubiony zegarek, a szyję ozdobił długim, brązowym, cienkim sznurkiem z zawieszką, która był japoński, tradycyjny jen.
Zwarty i gotowy, zajął się jeszcze chwilę gryzoniem i zbiegł na dół, zgarniając z salonu dębową, skórzaną torbę męską, do której spakował niezbędne rzeczy.
Ani się obejrzał, ujrzał przed domem samochód mulata, który zjawił się niewiadomo skąd. Aomine podjechał pod dom kochanka w doskonałym humorze, mimo iż z uszczuplonym portfelem. Załatwił, co chciał, więc był gotów zmierzyć się z przygotowaniami do pokazu, które, jak poinformował go sms-em Reo, trwały od rana pełną parą.
Kiedy Daiki był już na miejscu, zaparkował tuż przed furtką i zatrąbił. Już po chwili z domu wyszedł Ryota. Aomine mimowolnie uśmiechnął się na jego widok, a kiedy ten wsiadł do auta, mulat rzucił, niby od niechcenia:
─ Wyglądasz nie gorzej, niż będziesz dziś na pokazie.
─ Staram się nie przynieść ci wstydu ─ odparł blondyn rozbawiony i oparł łokieć o drzwi, mimowolnie przyglądając się starszemu. ─ Ostatnie minuty spokoju przed burzą... ─ westchnął, zaczynając odczuwać stres. Śmieszne było to, iż nie było on w ogóle związany z pokazem, więc Kise uśmiechnął się sam do siebie.
─ Ta, burzą zajebistości ─ sprecyzował z uśmiechem, uruchamiając silnik. ─ Nie no, serio, mam nadzieję, że wszystko się uda...
Zerknął na kochanka kątem oka. Wyglądał naprawdę świetnie, Daiki sam nie powstydziłby się podobnego stroju na sobie. Mężczyzna podejrzewał, że umiejętność tak dobrego dopasowywania do siebie ubrań była efektem ubocznym zawodu modela.
─ Pewnie, żeby będzie.
Ryota uderzył go łokciem w ramię i wyprostował się dumnie, afiszowo poprawiając boki żakietu.
─ Przecież ja tam będę ─ powiedział teatralnie, chcąc wywołać tym uśmiech kochanka.
Udało mu się to, bo już po chwili Daiki parsknął śmiechem. Pokręcił głową w rozbawieniu, ze szczerym uśmiechem na ustach.
─ Masz rację ─ przyznał, po czym ułożył dłoń na kolanie blondyna, nie spuszczając wzroku z jezdni. Ścisnął ją, kciukiem gładząc wystającą kość. ─ Cieszę się, że jesteś.
Słowa te miały wydźwięk dwuznaczny, ponieważ odnosiły się zarówno do przynależności Kise do A.D., jak i jego udziału w życiu prywatnym projektanta. Był pewien, że Ryota zrozumiał to od razu, dlatego nic już nie dodał. Jego uśmiech był aż nazbyt wymowny.
Blondyn miał ochotę rzucić uwagą w stylu „W końcu sam mnie zatrudniłeś”, ale zamilkł. Odwrócił głowę, wyglądając przez szybę i sam nakrywając rękę mulata swoją.
*
Po upływie około pół godziny znaleźli się w dzielnicy Palais-Bourbon, a potem zdawał się już minąć zaledwie moment, zanim Daiki zaparkował przed ceglanym budynkiem nieczynnej fabryki. Na parkingu stało jeszcze parę samochodów, jednak spośród nich rozpoznał tylko białego mercedesa klasy C, który należał do Reo. Zgasił silnik i wysiadł z auta, aby obejść je i otworzyć kochankowi drzwi z drugiej strony. Uśmiechnął się sam do siebie, kiedy poczuł w kieszeni przedmiot, który tam się znajdował. Nie mógł się już doczekać pokazu.
Model wyszedł zarumieniony, otrzepując z siebie wyimaginowany kurz i ruszył za Daikim do środka. Tak, jak się tego spodziewał, atmosfera w pomieszczeniu była napięta, a pojawienie się głównego projektanta tylko ją zagęściło. Nikt nie chciał być w tej chwili kontrolowany. Każdy pracownik miał wystarczająco dużo stresu nawet bez patrzenia na jego ręce. Aomine rozumiał to, dlatego chciał, jak na razie, zaoszczędzić stresu swoim podwładnym. Ruszył przed siebie z Kise u boku, mijając nerwowo witających się z nim ludzi obojętnie. Chciał najpierw odnaleźć Reo, aby skonsultować z nim stan przygotowań i zająć się czymś, co jeszcze było do zrobienia.
W poszukiwaniu szatyna, Daiki miał chwilę, aby pobieżnie rozejrzeć się po pomieszczeniu. Sporo zmieniło się od chwili, kiedy był tam po raz ostatni. Sala została przedzielona przez zwisającą, podwieszoną do sufitu czarną kotarę z weluru na mniej więcej dwie równe połowy, z której jedna została przeznaczona na kulisy. Ta z nich, w której obecnie się znajdowali, przeznaczona była dla widzów, na których już czekały poustawiane wzdłuż wybiegu krzesła. Sam początek catwalku miał miejsce pod przerwą w materiale, która została utworzona dzięki misternemu upięciu.
W pomieszczeniu było ciepło, ponieważ wcześniej powybijane okna zastąpiły nowe, bez najmniejszych usterek, zatem do hali wpadały obecnie promienie chylącego się ku zachodowi słońca. Wszelkie zbędne sprzęty, które wcześniej zagracały miejsce pokazu, zniknęły, a betonowa podłoga niemal lśniła czystością, świeżo uprzątnięta.
Dostrzegli Mibuchiego stojącego z dala od centrum hali. Opierał się o ścianę i robił coś na swoim tablecie, który był jego nieodłącznym towarzyszem w pracy.
─ Yo. Co tam? ─ zagadnął Daiki, stając w niewielkiej odległości od szatyna.
Ten zaś, nie odwracając wzorku od elektroniki, mruknął:
─ No proszę, więc teraz to cię interesuje co u mnie?
─ Serio, ciągle się boczysz…?
─ Nie, coś ty ─ odparł Mibuchi, jednak jego ton wcale nie wskazywał na szczerość wypowiedzi.
W końcu wyłączył tableta, zaszczycając spojrzeniem dwójkę przed nim.
─ Ryo-chan! ─ zaszczebiotał, całkowicie ignorując Daikiego. ─ Jak samopoczucie, kociaku? ─ spytał, wieszając mu się na szyi.
─ Dobrze, dzięki ─ rzucił nieco sztywno Kise. Starał się wyglądać w miarę swobodnie, jednak w środku był jak morze podczas sztormu. Widząc, że Reo mu się przygląda, skrzyżował ręce i nadał policzki. ─ Ale mnie wczoraj spiliście i teraz mam kaca.
─ Aw, biedny kociak ─ westchnął Mibuchi i pogładził blondyna po policzku. ─ Chyba jedyny masz ten problem… Wiesz, ja, Pierre i Aomine prawie nigdy nie mamy kaca ─ pochwalił się dumnie.
─ Od kiedy zwracasz się do mnie po nazwisku…? ─ wtrącił mulat.
─ Wcale nie zwracam się do ciebie ─ odparł Reo, mrużąc gniewnie oczy.
─ Ja pierdolę… Przecież przeprosiłem.
─ Nie przypominam sobie żadnych ładnych przeprosin ─ warknął Mibuchi. Odwrócił twarz, aby tylko nie patrzeć na Daikiego i ponownie skupił swoją uwagę na nieco peszonym tą sytuacją Kise. Chłopak nie mógł wyjść z podziwu, jak nagle i szybko zmieniała się aura Reo.
─ Mogę poszukać jakiś tabletek. Albo przynieść ci coś słodkiego, to pomaga na wszystko ─ zaoferował mu szatyn troskliwie.
─ Nie trzeba, serio ─ odparł zmieszany i spojrzał zza Mibuchiego na kochanka. Widząc jego minę, podrapał się po głowie i uśmiechnął głupio, po czym zaczął wycofywać.
─ Chyba widziałem jakąś ginącą w tłumię rękę... To pewnie Momoicchi ─ powiedział, śmiejąc się sztucznie. ─ Pójdę jej pomóc ─ dodał, wskazując kciukiem za siebie. ─ To ten... Nie pozabijajcie się ─ rzucił, znikając szybko z zasięgu ich wzroku.
─ Pięknie ─ warknął pod nosem Daiki. Nie mógł wybaczyć kochankowi temu, iż ten zostawił go sam na sam z obrażonym szatynem. W myślach już obmyślał zemstę.
Mibuchi również nie był zadowolony z sytuacji, w jakiej się znalazł. Obrzucił Aomine zdegustowanym spojrzeniem i obrócił się z zamiarem odejścia. Nie pozwolił mu na to jednak sam winowajca, który złapał go za ramię i z powrotem obrócił w swoją stronę.
─ Przepraszam ─ powiedział szczerze. ─ Przesadziłem.
─ Owszem ─ burknął Reo, odwracając twarz, która przybrała wyraz niezdecydowania. Mulat wiedział, że mężczyzna rozważa, czy mu wybaczyć.
Miał jednak przy sobie coś, w co zdążył zaopatrzyć się już wcześniej, przeczuwając, że Mibuchi tak łatwo nie puści w zapomnienie tego, jak go potraktował. Puścił szatyna, aby sięgnąć do swojej torby i wyciągnąć z niej ulubioną czekoladę przyjaciela – oryginalną, gorzką od A.Morin.
─ Masz ─  westchnął, wciskając mu ją w dłonie. ─ Przepraszam.
Na widok czekolady oczy Mibuchiego jakby pojaśniały, a twarz rozjaśnił mimowolny, niepohamowany uśmiech.
─ Okay, przeprosiny przyjęte ─ odparł Reo.
Daikiemu ulżyło. Nie sposób było pracować z obrażonym Reo.

2 komentarze:

  1. Dobra, to będzie mega długie, ale czuję, że muszę to napisać bo zemrę na miejscu z przeładowania emocjami.
    Z tego co rozumiem to we dwie tworzycie tego bloga i kurde... to jest tak dobre, ale tak dobre, że dawno czegoś takiego nie widziałam.
    Zaczynając od dupy strony - wygląd bloga. Jest serio bardzo dobrze zrobiony, czytelny, ładny minimalistyczny, czyli to co tygryski lubią najbardziej. Zdaje sobie sprawę, że zgranie wszystkiego zajmuje trochę czasu i czuje się w obowiązku osobno o tym wspomnieć. Blog jest ładny, czytelny, przejrzysty, przez co łatwo się po nim poruszać i przyjemnie się czyta, bardzo lubię takie formy. Nie ma oczojebnej czcionki czy wstawionej muzyki, czy czegokolwiek zbędnego. Mega. Jest idealnie.
    Teraz coś ważniejszego, czyli treść i to jak piszecie. Powtórzę się, to jest tak dobre, ale tak bardzo. Uwielbiam taką formę pisania, opowiadanie jest wielowątkowe, rozdziały długie, rozbudowane, są opisy przeżyć bohaterów ich rozterki i wszystko dzieje się naturalnie, nie jest to sztuczne. Treść - super, poziom dużo lepszy niż niejednej książki. Teraz drugi aspekt, to jak piszecie. Jest to bardzo dopracowane i przemyślane. Z tego co zauważyłam macie tendencję do pisania długich zdań, wielokrotnie złożonych, które często po prostu nie brzmią. Tylko u was to jak najbardziej działa, widać, że potraficie sobie radzić ze słowem, umiecie pisać, robicie to dobrze. Konstrukcja zdań, dobór słów, wprowadzanie dialogów na przemian z myślami bohaterów, sporo twórców sobie z tym nie radzi - wy jak najbardziej. Czasami zdarza się wam wrzucić przecinek nie tam gdzie trzeba (albo dwa :D) czy użyć złej odmiany, ale w ogólnym odbiorze to w ogóle nie przeszkadza, a co więcej, jest to jak najbardziej zrozumiałe przy takiej skali i jakości wpisów.
    Póki co jestem tylko po opowiadaniu Flesz, ale jestem tak zajarana waszym blogiem, że bądźcie pewne, że zostanę na dłużej i będę wam mocno kibicować. Czuje się weteranem w kwestii opowiadań, bo przekopałam ich chyba tony i cały czas szukam czegoś nowego, dobrego. Jestem wymagająca, co chyba widać po rzeczach na które zwróciłam uwagę i do tej pory w mojej pamięci jest tylko kilka blogów, które tak bardzo wpłynęły na mnie emocjonalne. Z tego co kojarzę jest chyba tylko z 4... no z waszym 5. :>
    Jestem mega dumna, że piszecie tak wspaniałe rzeczy, zwłaszcza, że to yaoi, a nie oszukujmy się w ogólnym rozrachunku ma opinie taniego porno na niskim poziomie dla nastolatek. Wasze opowiadania są piękne i mogę tylko życzyć sobie i wam żeby było takich więcej.
    Nie wiem czy po drodze się nie pogubiłam, albo nie zrobiłam tego zbyt chaotycznie, ale czułam, że muszę wam to napisać.
    W ciągu ostatnich dni zamiast zająć się bardziej sobą pochłonęłam waszą twórczość, jak nie zaliczę semestru to będzie wasza wina! :D
    Dziewczyny, dobra robota. Życzę wytrwałości, pomysłów i czasu na waszą pasję. <3

    ps. trochę mi smutno jak zobaczyłam, że 13 rozdział był krótszy niż reszta, ale odbije sobie w następnym tygodniu ~

    pps. wkleiłam treść tego komentarza do Worda, żeby sprawdzić jego długość - trochę ponad A4. Mam nadzieję, że nie umrzecie z nudów czytając go. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jenyyy jaki wspaniały komentarz ;-; ♥ ♥ Kurczę, zrobiło mi się strasznie miło, kiedy tylko go zobaczyłam ;; (zaraz podeślę Juri!!).
      Tak, tworzymy bloga we dwie, pisząc takie jakby RP. „Takie jakby”, bo sama nie jestem pewna, czy to co robimy nie łapie się już pod coś lvl up (hehe skromność B) ), ale w każdym razie obydwu nam (mam nadzieję xD <3 ) sprawia to dużą przyjemność i fun :3 Generalnie, gdy dzielimy się postaciami, ja jestem Aho (we Fleszu jeszcze Reo), a Juri Kise (no, i Pierre B) ). Ten podział i sposób, w jaki piszemy, widać bardziej w pierwszych rozdziałach Orleańskiego snu, kiedy na początku zdecydowałam się przy edycji zostawić oryginalną formę. Zmieniło się to jednak na przestrzeni kolejnych rozdziałów, aby tekst mógł być bardziej spójny i czytelny, jak najzwyklejsze opowiadanko (bądź książka c; ).
      Dziękuje(my) za tak miłe i ciepłe słowa ;^; Osobiście stanowią one dla mnie wieeelką motywację do dalszej twórczości, to naprawdę niesamowite – świadomość, że ktoś jeszcze, prócz nas samych przy tworzeniu, może czerpać radość z czytania naszych ‘’dzieci’’ xD ♥ :’3
      No i strasznie połechtałaś moje ego projektanta wyglądu bloga B) xD Nie no, kompletnie się na tym nie znam, ale kiedy ustaliłyśmy, że to ja się tym zajmę, miałam strasznego stresa, czy ten motyw będzie w porządku ;-; Presja była tym większa, że to przecież nasz wspólny blog, a z doświadczenia wiem, że kwestia estetyki jest dla niektórych czytelników bardzo istotna ;-; Nie wybaczyłabym sobie, gdybym dowiedziała się, że ktoś zrezygnował z czytania, ponieważ po prostu nie był w stanie przez wygląd ;; Serio, zajadłyby mnie wyrzuty sumienia </3 Jednak dzięki temu, że zwróciłaś na to uwagę, mogę chociaż po części odetchnąć z ulgą ^^
      Jeszcze raz dzięki wielkie za to, że zdecydowałaś się skomentować ♥ Ze swojej strony mogę zapewnić, że będę jeszcze bardziej się starać (chociażby w sprawdzaniu i wrzucaniu rozdziałów xD), żebyś nie czuła, że Twój czas na czytanie poszedł na marne xD (nie no, serio, powodzenia w nauce, 3mam kciuki za Twój semestr ♥).

      Usuń