Był spóźniony, a przez to wściekły.
Nienawidził się spóźniać, choć tak naprawdę mógł sobie na to pozwolić. Jako
dyrektorowi kreatywnemu można mu było naprawdę wiele. On jednak wolał trzymać
się zasad, które sam wcześniej ustalił i pozostać konsekwentnym. Wierzył, że
swoją postawą da przykład pracownikom i może dzięki temu uniknie niepotrzebnego
szargania sobie nerwów przez ich niekoniecznie kompetentne zachowania.
Podświadomie obawiał się jednak, że i tak prawdopodobnie nie przyniosłoby to
oczekiwanych skutków. W końcu nie przepadał za pracą zespołową i co tylko mógł,
robił sam. Sam szkicował projekty, katalogował je, szył co tylko mógł. A w
końcu dobierał odpowiednich modelów i modelki do swoich prac oraz czuwał nad
tym, aby na pokazie wszystko szło zgodnie z planem. Zadania, których nie mógł
wykonać osobiście, zlecał lub rozpisywał swojej prawej ręce, asystentowi, który
jako jeden z nielicznych mógł szczycić się sympatią z jego strony – a nawet
mianem przyjaciela. On z kolei rozdzielał wyznaczone mu zadania pozostałym
pracownikom. I właśnie funkcjonował dom mody A.D. – mający japońskie korzenie,
całkiem spory, dwupiętrowy butik w
Paryżu posiadający dodatkowo szereg biur na poddaszu, którego zaopatrywały dwie
zakupione na stałe pracownie krawieckie. W posiadanie A.D. wchodziło również
niewielkie studio fotograficzne, znajdujące się zaledwie dwie przecznice dalej.
I to właśnie tam kierował się Aomine.
Wysiadł ze swojego czarnego, lśniącego we
wczesnojesiennym słońcu Astona Martina Gauntleta, po czym zatrzasnął drzwi,
założył okulary przeciwsłoneczne, zarzucił na ramiona średniej długości płaszcz
w kolorze khaki, który pochodził z resztą przedpremierowo z jego najnowszej
kolekcji, po czym zamknął samochód i ruszył energicznym krokiem przed siebie.
Podjechał od tyłu budynku, aby mieć miejsce, dlatego musiał obejść go dookoła.
Gdy już to zrobił, pchnął szklane drzwi prowadzące do studio i wszedł do
środka. Znalazł się w niewielkim przedsionku, w którym funkcjonowała szatnia.
Nie zawracał sobie głowy pozostawieniem w niej płaszcza, ponieważ przyjechał
tylko na chwilę. Umówił się, że na 13 przybędzie do studio, aby osobiście dobrać
modeli do kompletów, które były już przygotowane i gotowe na promowanie jego najnowszej
kolekcji. Dochodziła 14, dlatego zaklął w duchu i tylko przyspieszył kroku, nie
zwracając najmniejszej uwagi na jedną z pracownic, która powitała go paroma
miłymi słowami.
Otworzył ogromne, drewniane drzwi i wszedł do
studio, które w rzeczywistości było starą, niefunkcjonującą już halą przemysłową.
Uznał tę lokalizację za odpowiadającą jego standardom i zlecił przerobienie
budynku na studio oraz zaopatrzenie go w najnowszy sprzęt. Efekt końcowy bardzo
mu się podobał, dlatego lubił czasem przychodzić na sesje bez zapowiedzi i
przypatrywać się wykonującym swoje prace ludziom, których zatrudniał.
W dalszym ciągu był zdenerwowany swoim
spóźnieniem, jednak z ulgą odkrył, że zdjęcia jeszcze się nie zaczęły. Co
prawda pisał do Mibuchiego, swojego asystenta, że musiał zostać dłużej w
biurze, jednak ten nie raczył mu odpisać.
Rozejrzał się po pomieszczeniu, szukając go
wzrokiem. Po prawej stronie od wejścia kłębiło się od modeli i modelek, wokół
których biegali wizażyści i poprawiali ich delikatny makijaż. Aomine stawiał na
naturalność i świeżość, dlatego kazał malować tak, aby jak najmniej ingerować w
naturalną urodę. W centrum ustawione już było proste, białe tło, a wyznaczeni
pracownicy rozkładali właśnie sprzęt i ustawiali odpowiednio oświetlenie.
W tym całym rozgardiaszu Daiki w końcu
dopatrzył się Mibuchiego. Stał przy ścianie po lewej stronie i żywo
gestykulując, kłócił się z jakąś kobietą. Miał na sobie obcisłe, czarne rurki i
prosty, biały golf, na który miał założony luźny, szary bezrękawnik. To właśnie
ta kombinacja barw, biały-czarny-szary, była jego ulubioną i prawie zawsze
chodził w nie ubrany, dlatego jego znajomym nigdy nie było trudno wypatrzeć go
pośród innych ludzi.
Aomine
wywrócił tylko oczami i podszedł do dwójki pracowników. Zauważając go, Reo
uciął swojej rozmówczyni w połowie zdania, po czym wyminął ją i z szerokim
uśmiechem wyszedł swojemu szefowi na spotkanie.
─ Możesz mi wyjaśnić, czemu, do nędzy, nie odpisywałeś
na tyle pieprzonych sms-ów? ─ spytał Aomine gorzko, zamiast powitania.
Przesunął okulary na głowę, tak, aby podtrzymywały mu włosy i zmierzył, w
dalszym ciągu szczerzącego się do niego, Mibuchiego, krytycznym wzrokiem.
─ Żebyś się wkurzył, zaniepokoił, a potem
przyjechał tu jak najszybciej, to chyba oczywiste ─ zaśmiał się mężczyzna i
puścił mu oczko. ─ Ale spokojnie, czekaliśmy na ciebie. Wiedziałem, że będziesz
chciał sam skontrolować nowych modeli.
Daiki prychnął tylko i odwrócił wzrok od Reo,
kierując go ponownie w stronę osób, nad którymi pracowali wizażyści. Wśród nich
nie dostrzegł żadnej znajomej twarzy.
─ Czyli wszyscy są nowi? Świeżo po castingu?
─ spytał.
─ Tak, tak. Niedawno pokończyły nam się
kontrakty, przecież wiesz. Poza tym potrzebujemy więcej świeżej krwi! ─ zaśmiał
się szatyn.
─ Ta, jasne. Ktoś warty mojej uwagi?
Mibuchi udał zamyślonego i rozejrzał się po
sali.
─ Hm, tak, oprócz mnie jest tu paru
przystojniaczków ─ stwierdził, wzruszając ramionami.
Tym razem to Aomine parsknął śmiechem i
pokręcił głową. Jego zły nastrój nieco się polepszył. Rozluźnił spięte mięśnie
i westchnął, po czym zsunął z ramion płaszcz i rzucił go prosto w ramiona Reo.
─ Dobra, pokaż, kogo tu mamy.
─ Hmm... W tym roku naprawdę mnóstwo u nas
Japończyków ─ stwierdził po namyśle Mibuchi, zaczynając prowadzić Aomine w
stronę źródła hałasu, jaki powodowali wszyscy liczący na pracę przy promocji
nowej kolekcji ludzie.
Szatyn złapał się za podbródek i westchnął.
─ Niestety, większość z nich jest bardzo
zielona... i przeciętna ─ sprostował, patrząc na przełożonego znacząco. Mulat
rozejrzał się po najbliżej znajdujących się nich twarzach i mruknął coś, kiwając
głową ze zrozumieniem. ─ Ale, ale! ─ zaczął Reo, widząc sceptyczne spojrzenie
przyjaciela. ─ Udało mi się sprowadzić istną perełkę! ─ Klasnął w dłonie i
dodał dumnie: ─ Prosto z londyńskiego wybiegu.
─ No, proszę... ─ powiedział Daiki, unosząc
brew ku górze i dodał z wrednym uśmiechem: ─ Jednak możesz się na coś przydać,
jeśli się postarasz.
Mibuchi uderzył go ostrzegawczo łokciem,
ignorując żart. Obydwoje wiedzieli, jak bardzo Reo pomógł Aomine oraz jak ten
docenia jego pracę i towarzystwo.
Docierali powoli do końca piętrzącej się
kolejki, kiedy niższy nagle sobie o czymś przypomniał.
─ A, właśnie! Koleś nie bardzo za tobą
przepada, ale nie będzie sprawiał problemów... To profesjonalista.
Daiki zmarszczył lekko brwi i mruknął:
─ Jak bardzo za mną nie przepada? — spytał
autentycznie ciekaw.
Mibuchi zamyślił się i odparł:
─ Gdyby nie fakt, że przebiłeś Anglików, nie
byłoby go tutaj. Ah, no i chyba ma w tym jakiś swój interes. ─ Wzruszył
ramionami.
─ Interes...? ─ mruknął mulat sam do siebie.
Reo właśnie miał mu coś powiedzieć, jednak
zagłuszył go głośny, kobiecy krzyk oraz melodyjny, donośny śmiech, który na
pewno nie należał do niej.
─ Ki-chan! Zachowuj się.
Aomine, słysząc krzyk, który dodatkowo
rozniósł echo, skrzywił się i zmarszczył brwi, rozglądając się w poszukiwaniu
źródła hałasu, który niewątpliwie uszkodził jego bębenki. Mibuchi również
spojrzał w tamtą stronę zaciekawiony. Rozpoznając w kobiecie, która wydała owy
dźwięk, Momoi Satsuki, jedną z ich najlepszych wizażystek, obaj mężczyźni do
niej podeszli. Była lekko czerwona i ewidentnie o coś zła.
─ Jakiś problem? ─ spytał uprzejmie Reo.
Uwagę Daikiego przykuło jednak coś zupełnie
innego. Wbił uważne spojrzenie swoich ciemnych, szafirowych tęczówek w
mężczyznę, który stał tuż obok pracownicy. Był modelem, co do tego nie miał
żadnych wątpliwości. Smukła sylwetka, wysoki wzrost, delikatne rysy twarz,
drapieżne oczy o nienaturalnie długich rzęsach, złote kosmyki swobodnie
opadające mu na czoło.
Musiał minąć chwila, zanim zrozumiał, skąd go
zna i czemu instynktownie poczuł do niego niechęć.
─ Kise Ryota ─ stwierdził, nie spuszczając z
niego wzroku.
─ Znasz go? ─ Brwi Mibuchiego powędrowały w
górę, a ich właściciel przekrzywił głowę nieco w bok. ─ Myślałem, że nie jesteś
na bieżąco z modelami.
─ Tego znam ─ prychnął mulat, kręcąc głową. ─
Wyjaśnij lepiej, co on tu robi.
─ Przyszedł się ogrzać w blasku fleszy ─
sarknął Reo. ─ Powinieneś raczej sam się domyślić, co może tu robić model taki
jak on.
Daiki starał się zachować spokój. Odetchnął
głęboko, po czym warknął:
─ Nie będzie promować mojej kolekcji. Tylko
mi nie mów, że już go zatrudniłeś ─ dodał ostrzegawczo.
─ Hm. Okej, nie powiem.
─ Kurwa. I co teraz? Wizerunek kolesia, który
jest wśród bab pieprzonym celebrytą, ma zachęcić mężczyzn do kupienia moich
ciuchów? Pojebało cię?
Reo już otwierał usta, po to, aby ponownie
tego dnia mu przerwano. Tym razem jednak zrobił to blondyn, patrząc na mulata z
góry.
─ Wśród mężczyzn wcale nie mam mniejszego
powodzenia ─ uniósł się Ryota, mrużąc niebezpiecznie oczy. Mierzyli się
spojrzeniami, dopóki Kise nie dodał: ─ Teraz, jak na to patrzę, to faktycznie lepiej
było zostać w Anglii... ─ Cmoknął niezadowolony i uśmiechnął się lekceważąco. ─
Tam ludzie są przynajmniej nauczeni kultury.
─ Może dlatego nie osiągają znaczących
sukcesów ─ odparował Daiki, przez cały czas posyłając Kise nienawistne
spojrzenie.
Poczuł, jak wraca mu zły nastrój, a
perspektywa sukcesu w kolekcji jesień-zima staje pod znakiem zapytania. A.D.
było młodym, prężnie rozwijającym się na rynku domem mody, jednak każda, nawet
najmniejsza porażka, już przy początku działalności mogła zaważyć nad
przyszłością istnienia marki.
Z drugiej strony, kontrakt z modelem został
już podpisany, dlatego nie mógł go zwolnić czy odsunąć od obowiązków, w które
miał pełne prawo, a nawet obowiązek brać udział.
Potrzebował chwili do namysłu. Albo chociaż
paru słów, które mogłyby ukoić jego nerwy. Mibuchi dobrze o tym wiedział,
dlatego chwycił go za ramię i zaczął spokojnie tłumaczyć:
─ Kise rzeczywiście jest bardzo znany, nie
tylko wśród kobiet. To naprawdę dobrze dla nas, że go mamy. W dodatku idealnie
wpasuje się w tę kolekcję. Sam przecież widziałem, że jest delikatniejsza od
poprzednich. Uspokój się, Dai-chan, i pomyśl lepiej o marce, a nie jakiś
osobistych motywach.
Aomine wziął głęboki wdech i jeszcze raz
przyjrzał się uważnie blondynowi. Na żywo prezentował się znacznie lepiej, niż
na stronach internetowych, na których o nim czytywał. Miał nieco specyficzny
wygląd, jednak zdecydowanie działało to na jego korzyść i nie pozwalało
odwrócić wzroku.
─ Dobra, nie mamy teraz czasu, i tak jesteśmy
spóźnieni. Po tej sesji zdecyduję, czy się nadajesz ─ rzucił od niechcenia do
Kise, po czym odwrócił się i odszedł w stronę srebrnych stojaków na ubrania, na
których zawieszone już były odpowiednio skomponowane stylizacje.
─ Jeny, ale się porobiło… ─ mruknął Mibuchi,
patrząc smętnie za odchodzącym Daikim. ─ Niemniej, przepraszam za niego. Nie
widziałem, że tak zareaguje. Ale jestem pewien, że znajdzie coś dla ciebie i w
końcu mu się spodobasz ─ zwrócił się do Kise.
─ Tak, jak myślałem ─ fuknął Ryota,
zakładając ręce na piersi. ─ Dupa wyżej głowy.
─ Ki-chan! ─ krzyknęła Momoi, zakrawając
usta.
Blondyn spojrzał na nią z pretensją,
wymachując rękami.
─ A co? Nie mam racji? No przepraszam bardzo,
ale to nie ja bez powodu naskakuję na swoich pracowników ─ fuknął.
─ Aj, aj, spokojnie ─ wtrącił się Mibuchi. ─
Złość piękności szkodzi, jeszcze ci się zmarszczki porobią, a tego byśmy nie
chcieli ─ westchnął, lustrując Kise wzrokiem. ─ To nie do końca wina Dai-chana,
nie powiedziałem mu, że cię zatrudnimy. A tak poza tym, należałoby okazać choć
trochę szacunku i ugryźć się w język, kotku ─ powiedział, po czym uśmiechnął
się dobrodusznie i zostawił nieco zdezorientowaną dwójkę za sobą, dołączając do
Aomine.
Blondyn prychnął pod nosem i usiadł na swoje
miejsce, przymykając oczy, gdy Satsuki zaczęła nakładać na niego puder.
─ Trochę przesadziłeś. Między nami to między
nami, ale mogłeś nie mówić takich rzeczy przy Reo-san ─ upomniała go kobieta.
─ Sam zaczął. Zasłużył sobie ─ żachnął się
model.
─ No faktycznie, może nie był zbyt...
─ Nie o to mi chodzi ─ przerwał jej blondyn.
Momoi spojrzała na niego z niezrozumieniem na
twarzy.
─ No za co go tak nienawidzisz? ─ spytała w
końcu.
─ Mam swoje powody ─ uciął Kise, patrząc
zamyślony za odchodzącą dwójką mężczyzn.
Aomine rzucił się na krzesło przy stole, na
którym były porozkładane odpowiednio projekty ze stylizacjami oraz portfolio
obecnych w studio modelów i modelek. Zaczął je leniwie kartkować, nie mogąc się
skupić czy zebrać myśli. Dopiero, kiedy obok zjawił się Reo i zaczął robić mu
wyrzuty oraz prawić morały, westchnął ciężko, po czym wstał i na stojąco zaczął
dopasowywać odpowiednie projekty do teczek, których znajdowały się dane oraz
zdjęcia pracowników.
Szło mu to dość sprawnie. Co jakiś czas
konsultował z Mibuchim drobne wątpliwości, które go nachodziły. Niższy
mężczyzna analizował dokładnie jego słowa i pomagał decydować, przez co po
około piętnastu minutach większość mieli już za sobą. Zostały trzy stylizacje
do dopasowania. Aomine chwycił w dłoń projekt jednej z nich, opatrzonej numerem
jedenastym. Na zdjęciu widniał tułów manekina, który ubrany został w ciemne,
materiałowe spodnie, które na odpowiednim modelu powinny przylegać do ciała,
biały, jedwabny golf z kołnierzem zasłaniającym niemal całą szyję oraz
orzechową, skórzaną kurtkę. Jako dodatki, stylizacji przypisane były czarne
Oksfordy oraz zegarek ze współpracującej z A.D. przy najnowszej kolekcji marki
Cartier. Kiedy tylko Daiki wziął fotografię do ręki, przez myśl przemknął mu
obraz Kise. Mężczyzna pasował do tego stroju jak nikt i Aomine bardzo dobrze
zdawał sobie z tego sprawę. Zamarł jednak, w dalszym ciągu analizując każdy
element garderoby. Ostatecznie zerknął przed siebie na siedzącego w oddali
blondyna, którego w dalszym ciągu szykowała Momoi.
─ Na co czekasz ─ westchnął w końcu Reo,
uważnie przypatrując się przyjacielowi. ─ Przecież wiesz, komu to dać ─
mruknął.
Dłoń Aomine drgnęła, po czym ciemnoskóry
przyłączył zdjęcie stylizacji do portfolio Kise Ryoty.
Reo uśmiechnął się do siebie, widząc skupioną
twarz Aomine i zabrał portfolio wszystkich wybranych modelów, przy czym
zgarniając te Kise, mrugnął do przełożonego okiem. Nie zwracając uwagi na złe
spojrzenie wbite w jego plecy, wysunął lekkie papiery z folii, aby móc się lepiej
przyjrzeć twarzom, które miał odszukać. Poprosił asystentkę o przeniesienie
odpowiednich ubrań i zaczął je kolejno rozdawać, z uznaniem stwierdzając, że w
większości przypadków Daiki jak zwykle był nieomylny, jeżeli chodziło o dobór
do kolekcji modeli. Mibuchi osobiście dopilnował ubioru każdego z nich,
poprawiając powierzchownie detale czy dodając kilka słów otuchy młodym, dopiero
wychodzącym na swoją ścieżkę, mężczyznom. Zadowolony omiótł ich ostatni raz
spojrzeniem i westchnął, będąc mile połechtanym przez niezwykle estetyczny i
wzorowy obraz. Obraz świetnej kolekcji, która była idealnie dobrana do
prezentujących ją osób. Do jednej słabości Reo mógł się otwarcie przyznać. Był
strasznym perfekcjonistą. Dlatego właśnie tak kochał pracę w A.D.
Aomine stał oparty o ścianę z białych cegieł
ze splecionymi dłońmi na piersiach i obserwował poczynania swojego asystenta z
boku. Reo wykonywał wszystkie swoje obowiązki niezwykle dokładnie i sprawnie,
odkąd tylko pamiętał. Był typem idealnego i przykładnego pracownika. Daiki
cenił go także jako człowieka. Miał parę wad, które czasem doprowadzały go do
szewskiej pasji, zwłaszcza, że Mibuchi uwielbiał się z nim drażnić, jednak
zawsze, kiedy tylko go potrzebował, był dla niego oraz całego domu A.D.
ogromnym oparciem.
Poznał Reo na kameralnej imprezie, którą
zorganizował dla zaproszonych projektantów oraz innych gości po swoim pierwszym
pokazie. Kolekcja aż tak przypadła mu do gustu, iż mężczyzna od razu
zaproponował mu swoją pomoc w prowadzeniu A.D.. Daiki przystał na to z ulgą,
ponieważ samemu rzeczywiście było mu ciężko uporać się ze wszystkim, a Mibuchi
miał bardzo dobre referencje oraz doświadczenie w swojej branży. A było to coś,
czego mulatowi wtedy jeszcze brakowało.
W przeciwieństwie do bogatego logo A.D., styl
Aomine był dość minimalistyczny, przeplatający klasę i elegancję z nutą
ekstrawagancji. Był to jego znak rozpoznawczy. Dwa lata temu, kiedy dopiero
wchodził na rynek, projektował ubrania jedynie dla mężczyzn i to właśnie ich
wybierał na modeli. W tym roku zmieniło się to jednak odrobinę, ponieważ ku
zaskoczeniu niejednego konesera mody, Daiki zaczął zatrudniać również modelki,
ubierając je w typowo męskie ubrania, oczywiście odpowiednio do nich
dopasowane, co stanowiło chwytliwy i ciekawy kontrast. W obecnej kolekcji
jesień-zima, którą zamierzał zaprezentować na zbliżającym się wielkimi krokami
Paris Fashion Weeku, miał dla damskiej części przeznaczone dziesięć z
czterdziestu stylizacji, zaś na sesji, która miała za chwilę się rozpocząć i
wypromować jego markę jeszcze bardziej, pięć z czternastu. Zarówno Aomine, jak
i Mibuchi, uważali takie proporcje za dobre na początek. Wprowadzając tę drobną
zmianę, mieli nadzieję zaobserwować wzrost sprzedaży, a także popularności
A.D..
Sesja zdjęciowa rozpoczęła się równo o 16.
Daiki siedział wraz z Reo na dużej, starej skrzyni i obserwował pracę
poszczególnych modelek, które pozowały jako pierwsze. Mibuchi zaś pracował na
tablecie, spisując różne uwagi i drobne notatki, od czasu do czasu ustalając z
fotografem jakieś szczegóły.
Kiedy kobiety zakończyły swoją pracę, zaczęli
pozować mężczyźni. Ciemnoskóry przyglądał im się, z satysfakcją stwierdzając,
że nowe twarze prezentują się w jego ubraniach nadzwyczaj dobrze. Od czasu do
czasu wstawał jednak ze swojego miejsca i podchodził do modeli, aby poprawić im
fryzury czy przygładzić fałdy ubrania, które rzuciły mu się w oczy.
Przy przedostatnim modelu, jakim okazał się
być Kise, miał o dziwo najmniej pracy. Podszedł do niego, aby poprawić zapięcie
kurtki, której zamek miał być zapięty na równej wysokości trzech czwartych
całej długości. Nic nie mówiąc, cierpliwie wprowadzał drobne poprawki. W pewnym
momencie Daiki uklęknął przed nim, aby poprawić nogawki spodni. Przesunął wtedy
obiema dłońmi po jego nodze, chcąc wygładzić materiał, jednak czując, jak
mięśnie blondyna spinają się pod jego dotykiem, westchnął cicho i wstał,
odpuszczając dalszą pracę w tym, bądź co bądź, dość intymnym rejonie. Wstał i
na sam koniec potargał mu delikatnie włosy, po czym odwrócił się i odszedł bez słowa
na swoje miejsce.
Jak każdego na początku sesji, Daiki puścił
Kise na głęboką wodę, nie mówiąc nic. Patrzył jedynie na modela bez wyrazu, w
ciszy, która dla nowych w tej branży mogła być naprawdę przytłaczająca. W
porównaniu do innych, którzy stali na tym etapie niepewni i zagubieni, czekając
na jakiekolwiek przyzwolenie, Ryota od razu spojrzał w obiektyw, przyglądając
się jeszcze pokrótce strojowi. Daiki go sprawdzał i niestety przyznać musiał,
że blondyn faktycznie znał się na rzeczy.
Jeśli w tym momencie sesji model nie zaczął
nic robić, Daiki instruował go i doradzał. Kise jednak od razu zaczął pozować,
przybierając na twarz delikatny i pewny, choć niemalże niewidoczny uśmiech.
Aomine nigdy czegoś takiego nie widział. Kise ograniczył fotografa praktycznie
tylko do przyciskania wyzwalacza, nie popełniając żadnych błędów, w jakich ten
mógłby go poprawić. Mężczyzna był całkowicie w swoim żywiole. Ustawiał się w
różnych pozycjach bez żadnych rad czy zaleceń. Naprawdę świetnie wykorzystał
potencjał swojego stroju. Wyglądał elegancko, pewnie i tajemniczo. Niemal stał
się wzorcem osoby, która nosiłaby właśnie to ubranie. Charyzma i dystyngowanie,
które Daiki miał w głowie tworząc tą kombinację, została doskonale odczytana
prze Ryotę, który na ostatnie zdjęcie, które miało być improwizowane i luźne,
wysuwał właśnie figlarnie, jednak bez wulgaryzmu, język ku obiektywowi.
Otoczony brawami, począł ściągać z
namaszczeniem i lekkim uśmiechem strój, by zaraz podać go Reo.
Daiki natomiast podszedł do stanowiska fotografa,
który zdążył już przegrać wszystkie wykonane Kise zdjęcia na laptopa, który
ustawiony był razem z resztą niezbędnej elektroniki na niewielkim stole,
mieszczącym się tuż przy statywie i aparacie. Wykonawszy polecenie Aomine,
fotograf otworzył odpowiedni plik, tak, aby ciemnoskóry mógł swobodnie
przejrzeć wszystkie wykonane przed chwilą fotografie. Były naprawdę dobre.
Niewątpliwie była w tym duża zasługa odpowiednio wykwalifikowanej osoby z
talentem, która wykonywała zdjęcia, jednak to właśnie blondyn sprawiał, że
wyglądały one perfekcyjnie i doskonale prezentowały ubrania, które miał na
sobie. Mimo iż Kise nie wpisywał się w tradycyjny kanon urody męskiej, w
odpowiednio dobranej stylizacji był nie do pobicia. Aomine czytał o nim parę
artykułów w Internecie, ponieważ był na bieżąco z tym, co się działo u jego
potencjalnej konkurencji, jednak wtedy nie mógł zrozumieć, dlaczego prasa
poświęca mężczyźnie aż tyle artykułów, głównie oceniając go pozytywnie i
komplementując. Nie widział w nim absolutnie nic szczególnego, poza tym, że był
ładny, dlatego z góry wyrobił sobie o nim niepozytywna opinię.
Jednak w tamtym momencie, pomimo
instynktownej niechęci, mulat musiał sam przed sobą przyznać, że zdjęcia mu się
podobają i są udane, a Ryota wykonał kawał dobrej roboty.
Czując, że tak powinien, podszedł do niego,
kiedy ten, przebrany już w swoje ubrania, zbierał swoje rzeczy do torby.
─ Zdjęcia wyszły bez zarzutu. Jeśli na
wybiegu jesteś tak samo dobry jak na sesji, to masz tutaj zapewnioną pracę do
końca sezonu ─ oświadczył, używając przy tym specjalnie już wyrobionego
beznamiętnego, formalnego tonu, lustrując całą sylwetkę mężczyzny, aż w końcu
wzrokiem zatrzymując się na jego twarzy.
─ Spokojnie. Co do tego nie musisz mieć obaw
─ odparł Ryota zwyczajnie. Nie był nonszalancki, jego ton wskazywał tylko na
to, iż zna swoją wartość i wiedział, że jest dobry w swoim fachu.
Blondyn odwrócił na moment wzrok, widocznie
bijąc się z myślami. W końcu jednak spojrzał pewnie w szafirowe tęczówki i
powiedział, przeczesując dłonią włosy:
─ Słuchaj... Ten poranek nie był zbyt udany,
a ja naprawdę nie chce utrudniać życia sobie, a tym bardziej komuś. Więc skoro
mamy ze sobą współpracować, to może zakopiemy topór wojenny? ─ zapytał,
wyciągając dłoń w stronę mulata.
Aomine mierzył nieufnie wyciągnięta w jego
kierunku rękę przez moment, po czym nieśpiesznie wyciągnął swoją, aby ją
uścisnąć. Zrobił to, podświadomie dziwiąc się jak gładka jest skóra Kise.
─ W porządku ─ odparł i zabrał dłoń. ─ Po
dzisiejszej pracy nawet gdybym chciał, nic do ciebie nie mam. ─ Wzruszył
ramionami. ─ Przymiarki zaczynają się pojutrze w pierwszej pracowni
krawieckiej. Reo wyśle ci informację z dokładnym adresem, więc bądź na miejscu
mniej więcej tak jak dzisiaj, o 13.
─ Rozumiem ─ odparł blondyn, uśmiechając się
uprzejmie. ─ Aha, jeszcze co do wcześniej. ─ Odwrócił się na chwilę, zapiął
swoją torbę i wyprostował się, mówiąc: ─ Daruj, ja po prostu nie znoszę być
niedoceniany. ─ Rzucił mulatowi poważne spojrzenie i ruszył w kierunku wyjścia,
zanim ten zdążył cokolwiek dodać.
Aomine patrzył za Kise jeszcze przez chwilę,
zastanawiając się nad jego słowami. Nie spodziewał się ich usłyszeć. Tak
naprawdę wiedział, że to on powinien przeprosić, ponieważ jako pierwszy obraził
modela i z góry skazał na porażkę. Tymczasem okazało się, że to właśnie
prawdopodobnie jego zdjęcia wyszły najlepiej i oddawały charakter stylizacji w dokładnie
taki sposób, jak ją projektował.
Obserwował, jak blondyn otwiera drzwi hali i
opuszcza ją, znikając zupełnie. Właśnie w tamtym momencie od tyłu podszedł do
niego Mibuchi i oparł mu się o ramię.
─ I co? Niezły, nie? ─ zagadnął szatyn,
wpatrując się w dokładnie to samo miejsce co Daiki. Dla mulata jasnym było, iż
niższy mężczyzna widział, o ile nie słyszał, ich wcześniejszą rozmowę i
postanowił teraz trochę pomęczyć swojego szefa, któremu, oczywiście
żartobliwie, lubił wytykać pomyłki.
─ Spadaj ─ warknął, przewidując do czego
tamten zmierza.
Zrzucił z siebie jego ramię i zmierzył
przyjaciela krytycznym spojrzeniem. Ten, widząc jego reakcję, uśmiechnął się
jeszcze szerzej i odparł pogodnie:
─ Zostawiłeś biednego, ostatniego modela na
pastwę bezwzględnego fotografa. Całe szczęście, że byłem obok i nad wszystkim
czuwałem. Praca to nie miejsce na filtry! ─ zawołał, idealnie naśladując
Daikiego, który tą samą frazą męczył Reo za każdym razem, kiedy to on z kimś
rozmawiał podczas zdjęć.
Aomine wywrócił jedynie oczami, po czym
mruknął pod nosem jakieś przekleństwo. Następnie odebrał od Mibuchiego swój
płaszcz, który ten mu przyniósł, zarzucił go sobie na ramiona i zsunął okulary
przeciwsłoneczne na nos.
─ Koniec na dziś. Jedziemy gdzieś na drinka?
─ spytał.
─ Po co pytasz. Przecież wiesz ─ odparł
Mibuchi, po czym pokazał mu język zaczepnie, co Aomine od razu na myśl
przywiodło Kise. Chcąc jednak pozbyć się jego obrazu z myśli, pokręcił głową i
ruszył przed siebie z Reo u boku.
Udali się do ich ulubionego, kameralnego
baru, który dawno temu urzekł ich swoją ciasnotą i spokojem, gdyż nigdy nie
gościł u siebie wielu osób jednocześnie. Usiedli na końcu lady, tam gdzie
zwykle. Ponieważ doskonale znali ten lokal, z początku nie rozglądali się czy
zwracali uwagę na otoczenie.
Dopiero po dłuższej chwili Reo klepnął Aomine
w ramię wyraźnie zdziwiony, aby ten się odwrócił. Mulat podążył za nim spojrzeniem
i dostrzegł, znajomą im blond czuprynę.
─ To Kise, prawda? ─ spytał Mibuchi,
niepewien z powodu słabego oświetlenia i swojej lekkiej wady wzroku.
─ Mhm ─ mruknął Daiki, przyglądając się
modelowi. W przeciwieństwie do nich, siedział przy stoliku przy oknie,
wypatrując czegoś intensywnie. Miał ściągnięte brwi i stukał nerwowo palcami o
blat. Widać było, że na kogoś czekał, a gdy Aomine dostrzegł na jego twarzy
wyraźną niechęć, spiął się nieświadomie. Osoba, z która miał się spotkać raczej
nie była darzona przez niego sympatią. Pewnie dlatego Ryota nawet nie wyczuł na
sobie ich wzroku.
Nagle Kise spiął się, dostrzegając
przemykający za oknem cień i zwrócił beznamiętny wzrok na drzwi lokalu, które
po chwili się otworzyły. Pojawił się w nich starszy mężczyzna, zbliżający się
do pięćdziesiątki. Daiki niemal natychmiast rozpoznał w nim słynnego ze swoich
krzykliwych prac fotografa, Terrego Richardsona. Nie miał on dobrej opinii od
ostatnich skandali dotyczących wykorzystywania młodszych.
Oczywiście mogły to być tylko pogłoski
rozniesione przez zazdrosną konkurencję, ale bezczelny uśmiech, jakim powitał
Terry Ryotę, nie spodobał się mulatowi. A już na pewno nie obrzydzenie, jakie
malowało się na twarzy modela, który obserwował jak fotograf siada na przeciwko
niego z złożonymi rękami.
Starszy wyciągnął w kierunku blondyna rękę,
jednak tamten nie odwzajemnił uścisku, rzucając parę słów. Aomine odwrócił się
powoli patrząc na przyjaciela, który krzywił się na widok przed nimi i od razu
podjął temat, rzucając Daikiemu wszystkie plotki na temat Richardsona.
Mężczyźni w rogu lokalu nie rozmawiali dłużej niż dwadzieścia minut, po czym
starszy i dużo niższy z nich się ulotnił, zostawiając w nim Ryotę, który
opierał się łokciami o stół i zaczął masować swoje skronie.
Aomine uznał sytuację sprzed chwili za wysoce
podejrzaną, przez co postanowił zrobić coś z tym od razu. Ponieważ był
przełożonym modela, jego ewentualne problemy mógłby obciążyć A.D., dlatego
właśnie Daiki nie przejmował się w tamtej chwili czymś takim jak prywatność.
Szybko dopił swojego drinka, po czym wstał energicznie z krzesła.
─ Dai-chan, wracaj, to nie nasza sprawa! ─
syknął za nim Mibuchi, ale ponieważ Aomine go nie posłuchał, a on sam był
ciekawy, ruszył w ślad za mulatem, który, nawet nie pytając o pozwolenie, dosiadł
się do oniemiałego Ryoty.
─ Masz jakieś kontakty z tym pedziem? ─
spytał prosto z mostu, beznamiętnym wzrokiem patrząc Kise w oczy. ─ Tylko nie
mów mi, że to nie moja sprawa, bo w razie co, to ja, jako twój szef, podnoszę
odpowiedzialność.
Gdy szok na twarzy blondyna wreszcie zmienił
się na niezadowolony grymas, Ryota spytał sceptycznie:
─ Wszystkim tak się pchacie z butami do
życia?
─ Pracownikom, owszem ─ powiedział Mibuchi.
─ Ile razy byłem w kiblu też chcecie
wiedzieć? ─ zakpił model, krzyżując ręce na piersi i patrząc na mulata z
pretensją w złotych tęczówkach.
Pod naporem nieugiętego spojrzenia
pracodawcy, który nawet nie zareagował na zgryźliwa uwagę, Ryota spojrzał
w bok i powiedział spokojnie:
─ Nie mam z nim nic wspólnego... Już.
Wyjaśniliśmy sobie pewne sprawy i nic już nas nie łączy. Nie potrzebnie się fatygowaliście.
Mimo słów modela Aomine czuł, że kryje się za
nimi coś jeszcze. Cały czas lekko go to niepokoiło, jednak widząc zaciekłe,
uparte spojrzenie topazowych tęczówek, postanowił odpuścić, wiedząc, że Kise i
tak już nic mu nie powie.
Na razie.
─ W porządku. W takim razie oficjalnie
przepraszamy za ,,wpychanie się” z butami w twoje życie. Uwierz, osobiście mnie
ono nie obchodzi ─ powiedział kwaśno, po czym wstał i skinął na Reo, który dotychczas
w milczeniu przyglądał się sytuacji.
Wrócili do swojego miejsca przy barze,
zostawiając lekko zdezorientowanego i wciąż złego Ryotę za sobą. Aomine
spojrzał na niego z ukosa. Wbrew temu, co powiedział, odczuwał naturalną
ciekawość w sprawie, której był świadkiem. Absolutnie nie chciał jednak
sprawiać wrażenia osoby, której zależy na czymś innym niż czubek własnego nosa
oraz A.D.. Nie chciał jednak, aby sytuacja między nim a jego modelem się
pogorszyła, zwłaszcza po tym, jak ten pierwszy wyciągnął do niego dłoń, dlatego
zamówił dodatkowego drinka, polecił Mibuchiemu, aby ten został, po czym wrócił
do stolika Ryoty, stawiając trunek przed nim.
─ Przyda ci się, żeby odreagować po rozmowie
z tamtym zboczeńcem ─ westchnął.
Mimo kwaśnej miny, Ryota przyjął trunek z
wdzięcznością, uśmiechając się szczerze.
─ Dziękuję ─ powiedział ciepło, wyraźnie
zmęczony. ─ Ale nie mogę tego przyjąć ─ mruknął przepraszająco, drapiąc się po
głowie. ─ Mam strasznie słabą głowę! ─ przyznał ze śmiechem.
Aomine wzruszył tylko ramionami, dając tym po
sobie poznać, że Kise nie ma w tej sprawie nic do gadania, po czym usiadł na
przeciwko niego i przywołał do nich Mibuchiego, który lekko zdenerwowany,
postawił z trzaskiem drinka dla Aomine przed nim, a sam opadł tuż obok Kise,
trzymając w dłoniach swój trunek.
─ Nie jestem twoim kelnerem! ─ fuknął na
Daikiego, marszcząc przy tym brwi i nadymając śmiesznie policzki. Ścisnął
mocniej szklankę, którą trzymał, popukując długimi, zadbanymi paznokciami o szkło.
Na ciemnoskórym nie wywarło to żadnego
wrażenia. Skwitował postawę Reo pobłażliwym uśmiechem, po czym zaczął leniwie
sączyć swojego trzeciego drinka.
Ryota patrzył na nich zamyślony, uśmiechając
się delikatnie. Nagle poczuł brak swojego jedynego przyjaciela, który pewnie
widząc go teraz z drinkiem, wypiłby go szybko za niego, krzywiąc się, że jest
za mało słodki.
Westchnął zrezygnowany, sięgając po szklankę.
Wystarczyłyby takie dwa, żeby zaczął się zataczać i plątać we własnych słowach.
Pomimo tego co powiedział, niemal jej połowa zniknęła prawie natychmiast.
Powinien się pilnować, zważywszy na to, że siedział przed nim człowiek, który,
bądź co bądź, był jego wrogiem i… który uratował mu dziś tyłek.
─ Naprawdę... Jak do tego doszło? ─ mruknął
do siebie, patrząc na dwójkę siedzącą przed nim.
Odchrząknął i powiedział już głośniej:
─ Wypiję to i będę się zbierał. ─ Spojrzał na Aomine i spytał: ─ Ile mam oddać?
─ Nie pieprz głupot ─ westchnął Daiki, wolą
dłonią przecierając leniwie twarz. ─ To na koszt firmy ─ sarknął, wykrzywiając
usta w kwaśnym uśmiechu.
─ I nawet nie protestuj ─ wtrącił się Reo,
szturchając blondyna łokciem. ─ Skoro Dai-chan stawia, to trzeba to
wykorzystać.
Po chwili namysłu zwrócił się do Aomine:
─ Za mnie też zapłacisz?
─ Chciałbyś ─ prychnął mulat, po czym
przechylił zawartość swojej szklanki i dopił drinka do końca.
─ Ja mogę ─ zadeklarował wesoło Kise. Bardzo
bawiła go relacja Reo, którego niemal od razu polubił, więc widząc jego
nadąsaną twarz, postanowił coś z tym zrobić. Odruchowo zerknął na swój prawy
nadgarstek, na którym ciążył mu lekko jego ulubiony Bulova z białą tarczą i
brązowym skórzanym paskiem.
Nie mógł zostać zbyt długo. Właściwie gdyby
nie spotkał współpracowników, już dawno wróciłby do swojego mieszkania.
Postanowił więc szybko dokończyć drinka, podziękować i się ulotnić. Tym razem
alkohol jednak nie wchodził mu tak dobrze jak przy pierwszym, odreagowującym
łyku, więc skrzywił się, gdy poczuł, jak trunek pali jego przełyk.
─ Nie, nie, kotku, ja się tylko tak droczę ─
zaśmiał się Mibuchi, ocierając łezkę rozbawienia z kącika oka. ─ Ale to bardzo
miłe! W każdym razie, nie martw się, w ciągu twojej pracy u nas pewnie jeszcze
nie raz wyskoczymy gdzieś na drinka, więc wtedy będziesz miał okazję się
odwdzięczyć ─ powiedział i puścił blondynowi oczko, za co jednak został
kopnięty pod stołem przez Daikiego.
─ Nie stresuj chłopaka, bo jeszcze kiedyś
pozwie cię o molestowanie, a ja się chętnie zgłoszę w charakterze świadka.
Kise zaśmiał się nerwowo, czując się trochę
niezręcznie. Chciał zażartować, że kiedyś już zgłosił coś takiego, ale nie
wiedział, jak mężczyźni na to zareagują. W końcu nie znał ich dobrze.
─ Nie, nie, spokojnie. Przecież to tylko
wypad do baru ─ powiedział łagodnie i przyjrzał się uważnie Daikiemu. Był
prawie pewien, że przez chwilę na jego twarzy zagościła złość, ale nie mógł
potwierdzić swoich domysłów uciekając spojrzeniem, gdy mulat zwrócił swoje na
niego.
Kise dopił swój trunek i odstawił szklankę z
głośnym stukiem.
─ Następnym razem na pewno zostanę dłużej,
ale dzisiaj muszę już lecieć ─ powiedział, patrząc na nich przepraszająco.
Czknął. W duchu przeklął, że pozwolił sobie
na alkohol na pusty żołądek.
Reo przepuścił blondyna, kiedy tamten wstał,
po czym zaczął machać mu dłonią na pożegnanie.
─ Do zobaczenia! ─ zawołał za nim, kiedy ten,
uśmiechając się sympatycznie, ruszył do wyjścia z lokalu. Daiki mruknął tylko
niewyraźne „na razie”, nie zadając sobie nawet trudu odwrócenia się i
spojrzenia na modela, kiedy ten wychodził.
Przez resztę ich wspólnie spędzonego wieczoru
Aomine większość czasu milczał, sącząc tylko kolejne drinki. Miał bardzo mocną
głowę i musiał wypić sporo, aby poczuć choćby drobne zawroty. Paląca jego
przełyk ciecz nie stanowiła dla niego żadnego wyzwania, jednak z pewną dozą
zainteresowania obserwował, jak z każdym kolejną porcją alkoholu Mibuchi gada
coraz więcej i coraz bardziej kiwa się na swoim miejscu, od czasu do czasu
wybuchając gromkim śmiechem, który prowokowały jego własne żarty. Reo w końcu
jednak przekroczył granicę dopuszczalnych promili we krwi, ponieważ już po
niecałej godzinie od wyjścia Kise, opadł głową na blat stolika między nimi i po
prostu zasnął. Błyskawicznie orientując się, co się właśnie stało, mulat
westchnął ciężko, walcząc ze sobą wewnętrznie czy nie zostawić przyjaciela w
lokalu na własną rękę i po prostu ulotnić się do siebie. Wiedział jednak, że
przekroczyłoby to już wszelkie granice chamstwa z jego strony, dlatego zamówił
taksówkę. Kiedy zaś takowa przyjechała, zapłacił za drinki, obudził Mibuchiego,
który jednak w dalszym ciągu ledwo kontaktował, zarzucił sobie jego ramię na
szyję i pomógł mu iść, a raczej częściowo po prostu go niósł.
Jego plany, które ustanowił rankiem na obecny
dzień, przewidywały wieczór przepełniony relaksem i ponownym przeanalizowaniem
projektów nowej kolekcji, jednak przy perspektywie dopilnowania, aby Reo wrócił
bezpiecznie do domu, wiedział, że prawdopodobnie już mu się to dziś nie uda.
*
Kise wszedł do pracowni spięty, zerkając
szybko na swój zegarek.
12.58.
Zdążył.
Po poprzednich ekscesach w pubie nie czuł się
zbyt dobrze i cały poprzedni dzień przeleżał, przez co omal nie zaspał do
pracy, pozostając w lekkim letargu. Odetchnął głęboko i rozejrzał się po
pomieszczeniu. Wszyscy już prawie byli, co wnioskował po dużej ilości osób,
które tam się znajdowały. Poklepał się w policzki i zamrugał kilkukrotnie.
Chociaż czuł się nienajlepiej, nie dało się tego po nim poznać.
Przeszedł żwawym krokiem, dostrzegając długą,
różową kitę jak ogon, odznaczającą się pośród lasu otaczających ją modeli, górujących
nad nią wzrostem.
Niefortunnie wpadł na kogoś, wytrącając mu z
rąk masę papierów.
─ Wybacz ─ rzucił, zaczynając zbierać
dokumenty, zanim w ogóle spojrzał, na kogo wpadł.
Daiki warknął pod nosem przekleństwo, po czym
uklęknął na jednym kolanie i również zaczął zgarniać porozrzucane wokół
papiery, na których były głównie jego własne szkice strojów przygotowywanej
kolekcji, notatki oraz kilka pospinanych ze sobą, wydrukowanych pism, z których
większość stanowiły różnego rodzaju umowy. Wśród kręcących się po sali ludzi,
Aomine starał się odnaleźć główną krawcową, ponieważ musiał z nią pilnie
porozmawiać. Reo jeszcze nie pojawił się na miejscu, przez co tym bardziej było
mu ciężko zabrać się ze wszystkim i ogarnąć sprawy, o które non stop ktoś z
pracowników go wypytywał.
Dlatego właśnie, idąc szybkim, energicznym
krokiem, pogrążony w skrajnych myślach na przeróżne tematy, nie dostrzegł Kise.
Tak więc wina ich zderzenia nie leżała jedynie po stronie Ryoty. Mulat był
jednak zbyt zdenerwowany, aby chociażby myśleć o przeprosinach. Zbierając
papiery, ograniczył się jedynie do krótkiej, złośliwej uwagi:
─ Czemu gdziekolwiek nie pójdę, muszę na
ciebie wpadać? Tym razem dosłownie.
─ Może dlatego, że razem pracujemy ─ odparł pogodnie
Ryota, podając mu ostatni pliczek kartek. ─ Proszę.
Otrzepał spodnie z kurzu, wstał i spojrzał na
mulata rozbawiony.
─ Możesz mówić, że na ciebie poleciałem ─ rzucił
i ruszył w kierunku, w którym zmierzał wcześniej, zostawiając za sobą Daikiego.
Aomine prychnął, po czym poprawił ułożenie
dokumentów w swoich dłoniach i jeszcze chwilę patrzył za oddalającym się
blondynem. Teraz, kiedy znał go osobiście już choć trochę, żywił do niego
raczej ambiwalentne uczucia, które non stop się mieszkały i uniemożliwiały mu
stwierdzenie, czy tak naprawdę jest mu on obojętny, czy raczej zaczyna powoli
się do niego przekonywać. Na pewno nie mógł mu nic zarzucić pod względem
wypełnianych obowiązków, a to na razie w zupełności mu wystarczało i było dla
niego najistotniejsze. Liczył, że będzie mógł liczyć na blondyna podczas tego
sezonu i przyniesie mu to duże korzyści.
W końcu odnalazł główną krawcową, która stała
otoczona przez niewielki tłum swoich pracowników i instruowała ich, w jaki
sposób zabrać się do swoich obowiązków. Nie bacząc na to, ciemnoskóry podszedł
do niej, po czym chwytając za ramię, odciągnął od grupy zaskoczonych
krawcowych, stanął naprzeciw niej i zaczął:
─ Muszę wiedzieć, jak wiele stylizacji jest
jeszcze niegotowych i kiedy wstępnie można się ich spodziewać.
─ Teoretycznie cztery. ─ Kobieta odgarnęła
swoją krótką grzywkę z czoła i powiedziała, podpierając się rekami pod boki. ─ Tylko
dwa są do poprawki. Muszę osobiście zmierzyć Kise ─ dodała, po czym się
zaśmiała, kręcąc głową. ─ To niesamowite, że najbardziej wymiarowi modele
sprawiają najwięcej trudu.
─ Odstają od normy ─ zawtórował jej Daiki.
─ Dokładnie ─ przyznała i rozejrzała się po
sali. ─ Kiedy będą gotowe... ─ Zastanowiła się w myślach. ─ Dwójką do przeróbki
zaraz się zajmę, więc stroje będą jeszcze dziś. W końcu ze skracaniem nie ma
tylu problemów, co z szyciem od podstaw, dobrze wiesz.
Mulat pokiwał głową i mruknął coś, układając
sobie coś w głowie.
─ A reszta?
─ Cztery, do pięciu dni.
─ Świetnie ─ uśmiechnął się Aomine. ─ Dzięki.
To zostawiam to w twoich rękach.
─ Jak zawsze ─ wytknęła mu kobieta, klepiąc
go zaczepnie w brzuch.
Mulat tylko posłał jej rozbawione spojrzenie
i zawołał do krawcowej modela, aby nie musiała się z tym kłopotać. Kobieta
rozłożyła ramiona blondyna, ustawiając odpowiednio i zaczęła sprawdzać
podstawowe wymiary mężczyzny. Obwód klatki piersiowej, ramion, długość od
ramienia do łokcia, od łokcia do nadgarstka, szyi i długości każdego barku, po
czym kazała mu wyciągnąć ręce przed siebie, powtarzając cały proces. Wszystkie
wymiary wypisywała w swoim ogromnym, popękanym zeszycie. Następnie poprosiła
Ryotę o założenie gotowych ubrań i znów polecił odpowiednie ułożenie rąk,
zaznaczając pinezkami, w którym miejscu materiał się marszczył lub odstawał, po
czym podziękowała mu i zaszyła się w kącie przy maszynie, zwężając materiał.
Kise cały czas stał obok, co jakiś czas
proszony o ponowne przymiarki. Gdy krawcowa już skończyła, ostatni raz, z
satysfakcją, przyjrzała się modelowi w ukończonym stroju, który pasował
idealnie i prezentował się naprawdę zjawiskowo. Podziękowali sobie nawzajem, po
czym kobieta zawołała następną osobę do poprawek, a Ryota wrócił do Momoi,
oferując pomoc w ogarnięciu kosmetyków.
Daiki zaś zaszył się w swoim biurze, które
było na jego wyłączność, kiedy przyjeżdżał wykonywać w pracowni swoją część
pracy. Pomieszczenie było niewielkie i skromnie urządzone, ponieważ Aomine
wykonywał tam właściwie jedynie parę czynności, głównie roboty papierkowej.
Czasem zdarzało mu się tam również projektować, ale nigdy nie ukrywał, że wolał
to robić w swoim oficjalnym biurze, które znajdowało się na poddaszu butiku
A.D..
Mulat spędził pół godziny odpisując na maile
w swoim służbowym laptopie, którego ze sobą przyniósł, po czym zaczął kartkować
jeden ze stojących na szafie obok biurka segregatorów, w który wpięte były
próbki przeróżnych materiałów. Chwilę nad nimi dumał, po czym dokonał
niewielkiej korekty w jednym z projektów kamizelek, jakie miał przy sobie. Dużo
wcześniej, projektując ubranie, strzelił numer materiału, z którego miało
zostać wykonane, ponieważ nie pamiętał dokładnie pod jaką pozycją się ono
znajdowało. Dopiero dzisiaj miał chwilę czasu, aby doprowadzić tę sprawę do
ładu. Nie był to jednak żaden większy problem, ponieważ był to projekt
kamizelki na kolekcję wiosna-lato, który nie został jeszcze uszyty i razem z
innymi rzeczami z kolekcji miał powstać dopiero w marcu.
Nagle drzwi biura otworzyły się z hukiem, a
stanął w nich zdyszany Mibuchi. Aomine drgnął i podniósł na niego wzrok znad
papierów.
─ Dłużej się nie dało? ─ spytał beznamiętnie.
─ Przepraszam! ─ zawył Reo i ze skruszoną
miną podszedł do biurka swojego przełożonego. ─ Naprawdę, myślałem, że przed 13
zdążę zawieźć Tachi do weterynarza i jeszcze wrócić z nią do domu, ale okazało
się, że musiała mieć od razu zabieg ─ wytłumaczył, po czym opadł na fotel
naprzeciw Daikiego, podpierając czoło dłonią.
Aomine drgnął lekko i zmarszczył brwi.
Doskonale wiedział, jak bardzo Reo zależy na jego ukochanej suczce, dlatego nie
dziwił się, że ten zdecydował się osobiście czuwać nad pupilem podczas
operacji.
─ A co konkretnie dolega temu pchlarzowi? ─
westchnął zrezygnowany.
─ Ma coś z jelitami. Nie zrozumiałem
dokładnie tego, co tłumaczył mi weterynarz. Chociaż i tak niewiele tego było. W
zasadzie tylko podsunął mi potrzebne do podpisania papiery ze zgodną na zabieg.
─ Hm. Okej, w porządku. Chcesz wziąć wolne? ─
spytał mulat w przypływie empatii.
─ Nie, nie, no coś ty! ─ Reo poderwał głowę i
spojrzał na przełożonego smutnym, aczkolwiek stanowczym spojrzeniem. ─ Nie mogę
sobie na to pozwolić teraz, kiedy zostało już tak niewiele czasu do Fashion
Weeku!
─ Daj spokój. Przecież sobie radzę…
─ Mmm, tak, tak. Przecież dobrze wiem,
Dai-chan, że beze mnie ledwo ogarniasz swoich pracowników, nie mówiąc już o
organizacji czasu swojego i innych ─ zaśmiał się Reo, po czym przetarł twarz
dłonią i wstał z fotela. Wyciągnął z kieszeni swój telefon i chwilę pisał coś
na nim, aż w końcu zwrócił się do ciemnoskórego, który w dalszym ciągu
zastanawiał się, jak powinien odpowiedzieć na wcześniejszą uwagę przyjaciela:
─ Chodźmy już. Mamy jeszcze trochę do roboty.
Musimy spisać wymiary modeli i zastanowić się jeszcze dokładnie, które
„bezpańskie” kreacje komu wyznaczyć.
Poza biurem wrzało od rozmów podekscytowanych
modeli i zabieganych pracowników. Najwięcej roboty miały w tej chwili
wizażystki, które testowały na modelach próbne makijaże, pasujące do ich urody
oraz stroju. Ponieważ osób do ucharakteryzowania było dwa razy więcej od
pracowniczek, przy każdym stoisku znajdowały się trzy osoby. Wizażysta oraz
dwie przydzielone mu osoby. Przy jednym z luster stała właśnie Satsuki, dając
popis swoim umiejętnością. Nakładała właśnie lekki make-up na wysokiego
bruneta, który wbił znudzone spojrzenie w swoje odbicie.
─ Souske-kun, masz naprawdę świetne kości
policzkowe ─ westchnęła rozmarzona, nakładając na wklęśnięcia brązer. ─ Trochę
je podkreślimy.
─ Bardzo lekki ten makijaż ─ stwierdził
zadowolony mężczyzna.
Momoi uśmiechnęła się i zgodziła z nim.
─ Tak. Dai-chan stawia na naturalność, przez
co tylko trochę dopiększamy walory każdego modela ─ stwierdziła i uderzyła
pięścią w otwartą dłoń.
Odwróciła się do stojącego za nią Ryoty,
który czekał na swoją kolej i powiedziała:
─ Właśnie, Ki-chan. Nie nakładaj na
jutrzejszą sesję maskary, dobra? Wiesz, każda sekunda się liczy, a jednak
zmycie jej trochę zajmuje.
Blondyn spojrzał na nią zaskoczony i odparł:
─ Jasne, tylko... Jakiej maskary? ─ zaśmiał
się nerwowo.
Moimoi spojrzała na niego sceptycznie, a
drugi z mężczyzn uśmiechnął się drwiąco.
─ Maskara. Tusz do rzęs. Halo, panie model,
ile jesteś już w branży, co? ─ zakpiła kobieta.
─ Tylko, że… ─ zaczął zmieszany Ryota ─ nie
używam żadnej.
Satsuki otworzyła szerzej oczy, niemal
natychmiast do niego podchodząc.
─ Żartujesz?
Nagle wyciągnęła wacik i bez jakiegokolwiek
przyzwolenia czy chociaż zapowiedzi, zaczęła trzeć nim rzęsy blondyna, który
próbował ją odepchnąć, rozbawiony.
─ To nie fair! Dlaczego masz taki wachlarz
bez żadnego kiwnięcia palcem, podczas gdy ja dwoję się i troję, żeby moje były
chociaż trochę widoczne? ─ pożaliła się kobieta.
─ Może nie jesteś taka dobra, za jaką się
uważasz ─ stwierdził oschle Sousuke, obdarowując pozostałą dwójkę poirytowanym
spojrzeniem.
─ Coś cię ugryzło? ─ spytał Ryota,
instynktownie czując potrzebę obrony dobrego imienia swojej przyjaciółki.
Skrzyżował ręce i zmrużył oczy. ─ To profesjonalistka, dobrze o tym wiesz.
─ Tak, oczywiście! ─ sarknął brązowowłosy. ─ Skoro
sam wielki pan Kise Ryota tak twierdzi, to tak musi być.
─ Masz jakiś problem, kolego? ─ spytał
spokojnie Kise.
─ A mam. To, że coś tam już w osiągnąłeś, nie
znaczy, że teraz jesteś najważniejszy. Wszyscy latają wokół ciebie, ale nie
myśl sobie, że jesteś najlepszy. Założę się, że przebiłbym cię, gdybym tak jak
ty rozłożył przed kimś nogi ─ warknął bezczelnie Sousuke.
─ Skoro tak, to rozłóż nogi przede mną.
Daiki stanął przed Souske, zasłaniając samym sobą
Ryotę, któremu nie pozostało nic innego, jak w osłupieniu wpatrywać się w plecy
przełożonego. Mibuchi zaś, który w czasie pracy z reguły nieodłącznie
towarzyszył Aomine, stanął obok równie zaskoczonej Momoi, z ciekawością
przypatrując się rozwojowi sytuacji. Kiedy przechodzili obok, dyskutując o
możliwości współpracy w czasie najbliższym z domem mody KENZO i usłyszeli
podniesiony głos Souske, jednego z ich czołowych modeli, mulat nie wahał się
ani chwili.
Po prostu, jak gdyby nigdy nic, wtrącił się w
dyskusję.
Reo nie przypuszczał, że coś podobnego się
zdarzy. MimO że kłótnie modeli były na porządku dziennym, Daiki nigdy w nie nie
wnikał. Jeśli stawały się poważne, zlecał interwencję Reo, jednak osobiście
dość mało go obchodziło kto z jego pracowników darzył się sympatią, a kto nie
znosił.
─ Słucham…? ─ wydusił z siebie brunet, do
którego Aomine skierował swoje słowa. Widocznie on również nie mógł dać wiary w
to, co widział i słyszał.
─ Jednak jeśli mam być szczery, to jestem
pewien, że nawet, gdybyś poszedł ze mną do łóżka, nie osiągnąłbyś większego
sukcesu niż Kise. Poza tym co to niby za gówniany tok rozumowania? Zajmij się
swoją robotą, idioto, bo wylecisz na zbity pysk ─ warknął.
Zaskoczony blondyn złapał delikatnie za ramię
mulata, ściskając je lekko, aby się odsunął. Chociaż słowa kolegi z branży go
dotknęły, nie chciał, aby chłopak przez nie wyleciał. Był młodszy od niego o
dwa lata, a więc świat stał przed nim otworem, a Ryota nie chciał, żeby przez
chwilę głupoty stracił tę szansę.
─ Spokojnie, jestem pewien, że Sousuke-kun
tylko żartował... Nie ma potrzeby tak od razu straszyć ─ powiedział, starając
się zabrzmieć jakby naprawdę wierzył w swoje słowa.
Daiki zrzucił ze swojego ramienia dłoń Kise,
po czym odwrócił się do niego przodem i chwycił jego podbródek w dłoń.
─ Zdawało mi się, że mówiłeś, że nie znosisz
być niedoceniany ─ warknął, po czym puścił chłopaka i zmierzył go złym
spojrzeniem. ─ Widocznie tylko mi się zdawało ─ dodał i odszedł w stronę
swojego biura, nie oglądając się za siebie.
Mibuchi, widząc to, westchnął ciężko i
przyłożył dłoń do czoła, obserwując, jak w tej sytuacji zachowa się Ryota.
Chłopak patrzył za Daikim skonsternowany, otrząsając się z szoku. Czy on
właśnie...? Model zwrócił się do młodego i zaśmiał się niezręcznie.
─ No, chyba część jego złości spadła na mnie,
więc chyba nie masz się czym martwić. ─ Gdy tylko to powiedział, jego aura
momentalnie nastąpiła diametralnej zmianie. Blondyn patrzył na niego z
determinacją i niebezpiecznym błyskiem w złotych tęczówkach.
─ Pokaż mi jutro, że faktycznie jesteś
lepszy, to przyznam to przed wszystkimi i puszczę dzisiejszy dzień w niepamięć
─ wyzwał go nienaturalnie spokojnym tonem i z pewnym siebie uśmiechem.
─ Oho. Brzmi ciekawie! ─ zaśmiał się Reo, a
po chwili namysłu dodał: ─ Jeśli przyjmujecie zakłady, to stawiam na ciebie,
kotek ─ zwrócił się do Kise.
Uśmiechnął się uprzejmie, chwycił i ścisnął
Momoi delikatnie za ramię, po czym poprosił:
─ Zajmijcie się już pracą.
Następnie odwrócił się i odszedł, aby
zamienić parę słów z krawcową. Nie chciał w tej chwili zawracać Aomine głowy,
bo wiedział, że ten prawdopodobnie nie byłby tym zachwycony. Postanowił dać mu
trochę czasu w samotności, a dopiero potem omówić z nim szczegóły kolejnej
sesji, która miała mieć miejsce następnego dnia.
Po słowach Mibuchiego wszyscy świadkowie
poprzedniego zdarzenia nabrali wody w usta, po czym zabrali się do pracy.
Wszystko miało trwać mniej więcej do godziny 16, jednak po drodze doszło kilka
komplikacji związanych z usterką maszyny do szycia, przez co prace nad strojami
do skrócenia stanęły, a co za tym szło, kilka modeli musiało zostać dłużej. Po
18 wszyscy jednak byli już wolni, ulatniając się zmęczeni do domów. Nawet Reo
szybciej wrócił do domu, martwiąc się o swojego pupila.
W pracowni zostały tylko dwie osoby.
Jeden z modeli oraz właściciel, który nie
zdawał sobie sprawy z jego obecności i tego, iż ten na niego czeka.
Kolejne swietne opowiadanie się szykuje ♡
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem jak szybko się rozwijacie i piszecie coraz ładniej ^_^
Nie mogę się doczekać drugiego rozdziału <333
Oww mamy nadzieję, że spodoba się chociaż nie mniej niż OS ^^
UsuńDziękujemy! ;>; Ja osobiście nie zauważyłam u siebie rozwoju, jeśli można to tak nazwać, aczkolwiek pisanie razem jest świetnym treningiem ^^ Myślę, że obie sporo na tym zyskujemy ^^ :3