Druga Gwiazdka | rozdział 6

Kiedy Kise wrócił do swojego pokoju, długo nie mógł znaleźć dla siebie zajęcia. Krążył po malutkiej przestrzeni, starając się przyswoić do siebie wszystko, co wydarzyło się nie tak dawno temu. Ryota rozważał nawet, czy nie jest to jeden z jego realistycznych snów, które, choć miały różne scenariusze, łączyło ze sobą jedno: ich powrót do siebie. Szybko odrzucił jednak ten pomysł z głowy, dotykając palcami swoich ust. Choć wiedział, że to niedorzeczne, nadal czuł na nich ciepło i przyjemne mrowienie, jakie pozostawiły po sobie wargi Daikiego. Gdy tylko znów przypomniał sobie, jak smakują usta mulata, spąsowiał lekko, w myślach przyznając, że mężczyzna bardzo wprawił się w całowaniu. Blondyn nie chciał się zastanawiać, na kim Aomine mógł to trenować, czując drobne ukucie zazdrości, ale musiał w duchu podziękować tej osobie, lub osobom, ponieważ ich dzisiejsza pieszczota nadal wywoływała w nim dreszcze. Być może duży wpływ na to miały te wszystkie lata spędzone osobno, w towarzystwie marnych wyobrażeń i tęsknoty. Możliwe, że była to ponad trzy letnia agamia – a właściwie brak jakiegokolwiek kontaktu fizycznego z drugim człowiekiem. Sprawcą mógł być również alkohol, którego nie szczędził dziś sobie, chcąc dodać sobie odwagi, aby korzystać z każdej okazji... Cokolwiek było tak świetnym katalizatorem, blondyn był temu wdzięczny.
Uśmiechnął się głupkowato i odblokował telefon, pisząc szybkiego sms'a.

Do: Aominecchi
08/12/17, 21.27
Napisz, jak już będziesz w domu

Wiadomość przyszła po ledwo pięciu minutach. Kise nie spodziewał się jej tak szybko, zważywszy na to, że Aomine miał dość spory kawałek drogi do siebie, a rozstali się niecałe pół godziny wcześniej, jednak jej treść wszystko wyjaśniła.

Od: Aominecchi
08/12/2017, 21.32
Jeszcze nie jestem ale popisać mogę ;) już się stęskniłeś?

Kise wywrócił oczami z uśmiechem i odpisał szybko:

Do: Aominecchi
08/12/2017, 21.34
Pytam, bo nie chcę cię mieć na sumieniu

Następne dwie wiadomości nadeszły błyskawicznie, jedna po drugiej.

Od: Aominecchi
08/12/2017, 21.35
Czyli się martwisz

Od: Aominecchi
08/12/2017, 21.35
Nawet nie zaprzeczaj

Ryota westchnął, kręcąc głową, przyłapany. Myślał chwilę nad odpowiedzią, kiedy w końcu go olśniło.

Do: Aominecchi
08/12/17, 21.38
Ktoś mnie musi nauczyć jeździć na łyżwach

Od: Aominecchi
08/12/2017, 21.39
Twoja mama-Tetsu może

Kise parsknął śmiechem i odpisał szybko.

Do: Aominecchi
08/12/17, 21.41
Właśnie do niej idę, ale ona nie potrafi...

Od: Aominecchi
08/12/2017, 21.43
No to przyszły-tata-Kagami ją nauczy. mógłby też ciebie, więc chyba nie jestem ci do niczego potrzebny…

Do: Aominecchi
08/12/17, 21.44
Kiedyś byłbyś zazdrosny, teraz sam wpychasz mnie w ręce innych facetów... Kto tu kogo nie potrzebuje?

Odpisał zadowolony, uśmiechając się wrednie, jednocześnie wysyłając krótką wiadomość Tetsuyi, czy może go nawiedzić.

Od: Aominecchi
08/12/2017, 21.47
Nie muszę być zazdrosny, dobrze wiem że za mną szalejesz

Od: Aominecchi
08/12/2017, 21.48
Dobrze by było gdybyś wiedział że ja za tobą też ;)

Od: Aominecchi
08/12/2017, 21.48
Zw moja stacja

Kise przygryzł wargę, ganiąc się w myślach za to, jak taką pierdołą Daiki potrafił podnieść mu ciśnienie i odpisał szybko, odkładając telefon do kieszeni, po czym zapukał do drzwi Kuroko.

Do: Aominecchi
08/12/18, 21.50
Dzisiaj bardzo wyraźnie mi to pokazałeś, deprawując biedne dziecko ;) Ja też idę. Ale wciąż masz dać znać! ( ~ *^*)~

Zaledwie chwilę później stanął w nich Tetsuya. Był ubrany w piżamę, dlatego Kise zmartwił się, że go obudził, jednak przyjaciel szybko go uspokoił.
─ Niedawno się kąpałem, dlatego wolałem się już przebrać. Dobry wieczór, Kise-kun. Czemu zawdzięczam twoją wizytę? ─ spytał chłopak uprzejmie, odsuwając się, aby gość mógł wejść do środka.
─ Chciałem pogadać, ale jeśli jesteś zmęczony, to mogę przyjść rano ─ odparł blondyn, ale i tak wszedł do środka.
─ Nie, w porządku. Napijesz się herbaty?
Tetsuya zamknął drzwi za przyjacielem i nie czekając na odpowiedź, nastawił wodę w czajniku.
Ryota usiadł przy stoliku, opierając się o niego wygodnie, niemal się na nim nie kładąc i westchnął cicho, przekręcając głowę w stronę przyjaciela.
─ Kurokocchiiii, zapomniałem o naszym jutrzejszym obiedzie ─ powiedział przepraszająco.
─ Ja też, prawdę mówiąc, przypomniałem sobie o nim dopiero dzisiaj rano ─ odparł Kuroko, lekko tym faktem zafrasowany. Jednak ostatnio miał tyle spraw na głowie związanych ze swoją tymczasową pracą na komendzie, że spotkanie z Kise niemal całkiem mu z niej wypadło.
─ Rany, nawet nie wiesz, jak mi ulżyło ─ blondyn odetchnął głęboko, zadowolony. ─ Bałem się, że będziesz zawiedziony ─ wyjaśnił, podnosząc się z blatu, aby posłać mu szeroki uśmiech
─ Bez przesady, doskonale rozumiem, że okres przedświąteczny nie należy do najłatwiejszych ─ odparł szczerz Tetsuya. ─ Stało się. Pytanie tylko, czy przekładamy to na przyszły tydzień, czy mam iść rano po zakupy?
─ Mam randkę ─ wypalił nagle Kise, równie zaskoczony, co Kuroko.
─ O-Oh…
Tetsuya zmarszczył lekko brwi, w ostatnim momencie powstrzymując się od spytania, czy to z Aomine przyjdzie blondynowi ją spędzić. Postanowił jednak udawać, że o niczym nie ma pojęcia, a jego ostatnia rozmowa z Daikim w ogóle nie miała miejsca.
─ No to… kto jest tym szczęśliwcem?
─ Aominecchi ─ burknął ledwo słyszalnie, nie patrząc na niego.
─ Więc jednak? ─ spytał niższy z uprzejmym uśmiechem na ustach. ─ Ostatnim razem, gdy o niego pytałem, zarzekałeś się, że nic was nie łączy ─ dodał kąśliwie.
─ Byłem niepewny, okej? ─ wytłumaczył się, chowając twarz w ramionach. ─ I co to ma być za „więc jednak”? ─ wyburczał w stół.
─ To, że kiedy was widziałem, bynajmniej nie wyglądaliście na zwykłych znajomych. Poza tym przez ostatni tydzień bezustannie z nim pisałeś, szczerząc się do telefonu, kiedy myślałeś, że nie patrzę ─ wyjaśnił Kuroko z niemałym rozbawieniem.
─ Czy ty mnie prześladujesz? ─ spytał Kise z udawaną trwogą.
Tetsuya zmierzył przyjaciela sceptycznym spojrzeniem, powstrzymując się od westchnięcia. Wstał i ruszył do niewielkiej części mieszkanka, która zagospodarowana była jako kuchnia, rzucając jeszcze:
─ Prędzej nasłałbym na ciebie swoją własną yakuzę, niż sam się tym trudził.
─ O, teraz będziesz dla mnie niemiły, tak? ─ krzyknął za nim sfrustrowany, jęcząc cicho.
─ Nawet bardzo ─ odparł Tetsuya, gdy wrócił już do pokoju, niosąc przed sobą dwa parujące kubki. ─ A teraz proszę, racz się swoją ulubioną herbatą ─ westchnął, stawiając przed blondynem naczynko o miętowym odcieniu.
─ Dzięki ─ powiedział, szczerząc się do niego. ─ Nie jest zatruta? ─ spytał z przekąsem.
─ Jasne ─ odparł poważnie Kuroko. ─ Oddaniem i sympatią, które chyba zaraz się skończą.
─ Oj no weź, nawet nie zacząłem się z tobą droczyć ─ zachichotał Kise, upijając łyka z westchnieniem. ─ Ciężki dzień? ─ spytał łagodnie.
Chłopak milczał przez chwilę, zastanawiając się nad odpowiedzią. Z jednej strony, tak jak zapowiadał Aomine, razem z Kagamim nie mieli zbyt dużo do roboty, jednak wychodząc z komendy po 4 godzinach stażu, czuł się nieco przytłoczony. Podświadomie chyba domyślał się, w czym tkwił problem, jednak na razie nie chciał dopuszczać do siebie tej myśli.
─ Nawet nie. Było... w porządku ─ odparł w końcu wymijająco.
─ Huuuh, nie brzmisz, jakby było ─ powiedział zmartwiony Kise. ─ Na pewno nie chcesz się położyć? Mogę sobie iść ─ zaproponował stroskany, kładąc przyjacielowi rękę na ramieniu.
─ Nie, zostań ─ poprosił Tetsuya, siląc się na uśmiech. ─ Łatwiej mi dojść do siebie, kiedy mam towarzystwo.
W tym samym czasie telefon Ryoty wydał z siebie krótki, urywany dźwięk odebranej wiadomości.
─ Aomine-kun? ─ zaśmiał się Kuroko.
─ Raczej tak… ─ odparł Kise, póki co nie sprawdzając. ─ Po czym tak musisz dojść do sobie, hm? ─ spytał, opierając brodę o blat i spojrzał na Tetsuyę smętnie z dołu.
─ Wiem, że nie minęła nawet połowa stażu, ale już trochę martwię się egzaminami. Myślenie o tym wpływa na moją pracę i... sam nie wiem. Ostatnio jestem trochę roztargniony.
─ Ah, egzaminy! ─ jęknął cierpienniczo Kise, uderzając głową w stół. ─ Mógłbym zacząć coś powtarzać, może wtedy przejdę... ─ mruknął załamany, ale po chwili rozchmurzył się nieco. ─ Ale ty się nie masz czym martwić, Kurokocchi. Jestem pewien, że większość materiału już masz w małym palcu.
─ Jeśli chodzi o teorię, to jestem całkiem nieźle przygotowany ─ przyznał ze słabym uśmiechem. ─ Kagami-kun pomaga mi w praktyce. Na razie chyba dobrze nam idzie, ale przy nim czuję się zupełnie inaczej. Byłoby prościej, gdyby to on mnie egzaminował.
─ Co to znaczy inaczej? ─ spytał Ryota, bez żadnych podpowiedzi w tonie.
Niższy popatrzył na niego dziwnie, jednak odparł:
─ Kagami-kun ma zupełnie inne podejście niż ktokolwiek, kto mnie szkolił. Czasem jest... trochę niezręcznie ─ przyznał niechętnie ─ ale jednocześnie czuję się przy nim dość swobodnie i pewnie.
─ Niezręcznie? ─ podłapał Ryota, opierając się wygodnie oparcie niewielkiej kanapy. ─ Żartuje sobie z ciebie? ─ spytał, przypatrując się Tetsuyi uważnie. Kuroko zaś upił odrobinę herbaty, próbując tym gestem ukryć swoje zakłopotanie.
─ Chyba obaj mamy to „szczęście” do różnych, niefortunnych sytuacji.
─ Co masz na myśli, Kurokocchi? ─ spytał, przypominając sobie dzisiejsze docinki Aomine. W duchu modlił się, aby mulat nie miał racji. Nie zniósłby jego usatysfakcjonowanej miny. Tetsuya jednak nie odpowiedział jednoznacznie, co wcale nie ułatwiło Ryocie uprawnia się ze swoimi obawami.
─ Od czasu do czasu któryś z nas coś palnie albo zrobi. Możliwe, że to brzmi tak tylko dla mnie, w końcu jestem na to wyczulony ─ wzruszył ramionami.
─ Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić, co ty mógłbyś palnąć ─ westchnął Ryota i napił się herbaty. ─ Okej, nie będę cię męczyć. Ale jakby co to dasz mi znać.
Kuroko zmarszczył brwi i odwrócił wzrok. Wyglądał, jakby bił się z myślami.
─ Wiem, że to dziwne, w końcu znam go ledwo tydzień, ale... Chyba mi się podoba ─ powiedział cicho, tak, że Kise ledwo usłyszał ostatnie słowo.
─ O-oh ... ─ bąknął Kise, otwierając szeroko oczy. ─ To chyba dobrze, prawda? ─ zreflektował się szybko.
─ Jasne. Szczególnie, że jest moim przełożonym. I chyba hetero ─ mruknął Tetsuya w swój kubek, któremu to zaraz poświęcił całą swoją uwagę.
─ S-skąd ta pewność? ─ spytał zdezorientowany Kise. Tetsuya coraz bardziej zaprzeczał temu, co blondyn słyszał od mulata.
─ Kiedy Aomine-kun sugerował nam, bynajmniej, randkę, Kagami-kun poprosił, żebym się tym nie przejmował, bo Aomine-kun ,,zawsze mówi coś niedorzecznego”.
─ To… to przecież nie musi od razu nic znaczyć ─ powiedział Ryota z zaangażowaniem. ─ Może nie chciał, żebyś poczuł jakąś presję, bo bał się, że nie potraktujesz słów Aominecchiego jako żart?
Kuroko westchnął cicho, sam nie wiedząc, co o tym myśleć. Nie chciał robić sobie żadnych nadziei. Odkąd jego pierwszy, z resztą i jedyny, chłopak okłamywał go przez dobre trzy lata związku, Tetsuya zrobił się o wiele bardziej sceptyczny w stosunku do innych ludzi, szczególnie tych, którzy w jakimś stopniu byli mu bliscy.
─ To nie wszystko ─ mruknął po chwili. ─ Kiedy jeszcze nie poznałem Aomine-kuna, przez przypadek widzieliśmy ciebie i jego razem w parku. Kagami-kun powiedział wtedy, że Aomine-kun to jego partner. Nie byłem pewien, jak powinien to odebrać, bo Kagami-kun zachowywał się, jakby przyłapał go na zdradzie, więc spytałem, w jakim kontekście użył tego określenia.
Tetsuya przerwał na chwilę i uśmiechnął się na tamto wspomnienie. Czyżby Kise przed chwilą nie twierdził, że to niemożliwe, aby błękitnowłosy coś ,,palnął”?
─ W każdym razie, Kagami-kun odpowiedział w taki sposób, jakbym sugerował mu coś stanowczo nieprawdopodobnego.
─ Oj... no bo partnerem Aominecchiego...? ─ westchnął Ryota, nawet nie chcąc sobie tego wyobrażać. ─ Nie wiem, Kurokocchi... Ale myślę, że nie powinieneś od razu z góry czegoś zakładać. Aominecchi rzucał mi dzisiaj kilka uwag na wasz temat... Nie wiem, czy powinienem traktować je bardziej żartem, czy serio, ale może warto spróbować, hm? ─ pocieszył przyjaciela, uśmiechając się ciepło.
─ Co mówił Aomine-kun? ─ zainteresował się Kuroko
─ Ch-chciał, żebyśmy was zeswatali... ─ burknął zawstydzony, chowając twarz w dłoni.
─ Co...? Nie macie innych problemów? ─ mruknął Kuroko, ciskając w przyjaciela złe spojrzenie.
─ Ej, to on zaczął! Ja cię tylko broniłem ─ fuknął naburmuszony, zakładając ręce na piersi.
─ Nie będę w to wnikać ─ westchnął Tetsuya, po czym dopił swoją herbatę. ─ Sam sobie poradzę. Ty i Aomine-kun naprawdę nie musicie się tym przejmować ─ dodał znacząco.
─ No na Aominecchim lepiej w takich sprawach nie polegać, ale na mnie możesz liczyć! ─ powiedział wesoło, przytulając się do niego.
Tetsuya zmierzył przyjaciela sceptycznym spojrzeniem.
─ Może najpierw powinieneś doprowadzić do porządku własne sprawy prywatne?
─ Jestem na dobrej drodze, wiesz? ─ mruknął urażony.
─ Aż tak dobrze udała się dzisiejsza randka? ─ spytał słodko niższy.
─ Było bardzo przyjemnie ─ odparł wymijająco.
─ To co robisz tutaj, a nie u Aomine-kuna?
─ Kurokocchi! ─ fuknął Kise, patrząc na mniejszego w szoku. ─ Byliśmy na kawie i spacerze. Nie każda randka kończy się w łóżku, wiesz?
─ Wcale tego nie sugerowałem... Po prostu moglibyście pobyć jeszcze trochę ze sobą, nie jest jeszcze zbyt późno ─ odparł Kuroko, udając, że nie ma pojęcia, dlaczego Kise stawia mu takie zarzuty.
─ Mam jutro pracę... ─ westchnął wymijająco blondyn, biorąc spory łyk herbaty.
─ Rozumiem ─ odparł Tetsuya. ─ W takim razie może i ja nie będę cię przetrzymywać...
─ Ah, to nie tak! ─ ożywił się od razu, podskakując. ─ Na rozmowę z tobą nigdy nie jestem zmęczony Kurokocchi! ─ zarzekał się
─ To ja może przygotuję nam po jeszcze jednej herbacie ─ zaśmiał się Tetsuya.
*
Kagami siedział przed telewizorem, ściskając w ręku telefon i zmarszczył brwi, nie zwracając uwagi na obraz, w który był wpatrzony przez ostatnie dwadzieścia minut. Od kilku dni nie zachowywał się jak on. Był podenerwowany, roztargniony i non stop kompromitował się przed Kuroko. Kagami nie dopuszczał tego do siebie, jednak to właśnie niższemu zawdzięczał ten stan. Zdawał sobie sprawę z tego, że zawsze był ciekaw, jak to jest być z innym mężczyzną, jednak nigdy by nie przypuszczał, że ktoś zadziała na niego w ten sposób jak Kuroko. Taiga był niemal przerażony tym, jak intensywnie odbiera niektóre bodźce w obecności chłopaka. Wystarczyło drobne otarcie, widok albo nawet sam zapach, aby Kagami zaczął przeszywać Tetsuyę wygłodniałym wzrokiem, a jego serce obijało się boleśnie o żebra.
Ryży nigdy nie był na nikogo tak wyczulony. Nigdy też nie czuł się tak beznadziejnie i bezradnie. Nie miał pojęcia, co robić. Naprawdę lubił Tetsuyę. Nie chciał w żaden sposób go do siebie zrazić, jednak czuł, że jego własne zachowanie i niezrozumienie własnych reakcji nie pozwolą mu na to.
Westchnął ciężko, gryząc się w język i odblokował urządzenie. Rozważając przez kolejne minuty, co zrobić, w końcu napisał wiadomość, wysyłając ją szybko, zanim zdążył zrezygnować.

Do: Kuroko Tetsuya
8/12/17, 22.47
Hej, Kuroko. Nie obudziłem?

Tetsuya sączył właśnie trzeci kubek herbaty u boku swojego przyjaciela. Rozmawiali już prawie godzinę na bardzo luźne tematy, w związku z czym obaj zrobili już się trochę śpiący. Kuroko chciał właśnie proponować przyjacielowi, aby ten został u niego na noc, kiedy na chwilę zapadłą między nimi ciszę przerwał krótki dźwięk odbieranej wiadomości. Zaskoczyło to Tetsuyę. Oprócz Ryoty, nie miał raczej znajomych, którzy decydowaliby się pisać do niego po 22, łącznie z dziadkami, którzy zwyczajowo kładli się spać jeszcze wcześniej. Domyślił się zatem, że musiało to być coś ważnego. Przeprosił więc gościa, po czym sięgnął po leżąca na blacie stolika przed nimi komórkę, której wyświetlacz rozbłysnął na równi z dźwiękiem. Przeczytawszy smsa, zmarszczył delikatnie brwi i wcisnął się w róg kanapy.
O co mogło chodzić jego przełożonemu? Zazwyczaj kontaktowali się ze sobą jedynie w celach doprecyzowania godzin, o których Tetsuya miał stawiać się na komendzie, dlatego pozbawiona tak oficjalnego tonu wiadomość, i to jeszcze o takiej porze, zdziwiła, a jednocześnie nieco zaniepokoiła chłopaka. Czyżby coś zrobił? Ignorując ucisk w żołądku, odpisał, nie potrafiąc dłużej zdawać się jedynie na domysły.

Do: Kagami Taiga
8/12/2017, 22.51
Dobry wieczór, Kagami-kun. Nie, jeszcze trochę, zanim będę się kłaść. Co mogę dla ciebie zrobić?

Na własną odpowiedź Taiga musiał długo czekać. Zastanawiał się, co teraz. Sam nie wiedział, dlaczego napisał do Kuroko. Po prostu to zrobił, niewiele myśląc. Po kilku żmudnych minutach wykrzesał z siebie:

Do: Kuroko Tetsuya
8/12/17, 23.02
Chciałem po prostu pogadać, jeśli nie masz nic przeciwko

Kuroko zerknął znad wyświetlacza na Kise, który mierzył go zaciekawionym spojrzeniem. Niższy westchnął tylko i wywrócił oczami, nie siląc się na wyjaśnianie.

Do: Kagami Taiga
8/12/2017, 23.05
Skąd pomysł, że mógłbym mieć? W takim razie, jak Ci mija wieczór, Kagami-kun?

Odpowiedź przyszła o wiele szybciej, niż błękitnooki się spodziewał, a czytając jej treść, otworzył szerzej oczy, a z ust wyrwało mu się krótkie:
─ Oh...
─ Co za „oh”?! Z kim ty piszesz? ─ spytał Ryota, nie dając chłopakowi na udzielenie odpowiedzi, gdyż po prostu wyrwał mu telefon z dłoni. ─ Whoaaa, Kurokocchi! Mówiłem ci, że może nie jest tak źle! ─ powiedział podekscytowany, starając się uciec od zabójczych rąk przyjaciela i przeczytał na głos: ─ „Nawet nieźle, ale jest coś, o czym muszę z tobą pogadać. Tak pogadać-pogadać...” i zaraz następną, proszę, proszę... ─ zachichotał Kise, krzycząc cicho, kiedy Tetsuya niemal wyrwał mu z ręki telefon razem z palcami.
Niestety, tej nowej wiadomości Ryota nie zdążył przeszpiegować.

Od: Kagami Taiga
8/12/2017, 23.09
Nie jestem dobry w pisaniu takich rzeczy, moglibyśmy się spotkać jutro? Wiem, że masz wolne, ale to zajmie góra dwadzieścia minut

─ Jesteś niepoprawny, Kise-kun - zbeształ przyjaciela Kuroko, po czym odwrócił się do niego tyłem, tak, aby tamten nie mógł zobaczyć, co odpisuje.

Do: Kagami Taiga
8/12/2017, 23.15
Nie ma problemu. Gdzie i o której?

Taiga westchnął ciężko pod nosem, myśląc intensywnie. Po chwili udało mu się jednak wpaść na pomysł.

Do: Kuroko Tetsuya
8/12/18, 23.18
Może pójdziemy do parku yoyogi? Mają tam pyszną kawę na wynos, a zimą jest tam sympatycznie
 Odpowiedź przyszła niemalże natychmiast, co nieco zdziwiło mężczyznę, choć nie tak bardzo, jak jej treść.

Od: Kuroko Tetsuya
8/12/17, 23.16
Jasne, brzmi świetnie

Kuroko trzepnął przyjaciela w tył głowy z całej siły, zaraz potem zręcznie łapiąc telefon, który wypadł Kise, kiedy drgnął od ciosu.
─ Chyba powinieneś już wracać do siebie ─ warknął, przeczytawszy wiadomość, jaką wysłał jego przyjaciel. Z mocno bijącym sercem oraz stresem, który ogarnął całe jego ciało, dopisał kolejnego smsa, ledwo powstrzymując drżenie rąk.

Do: Kagami Taiga
8/12/2017, 23.18
Przepraszam za to ostatnie. Autokorekta.

Napisał, nie chcąc zdradzać faktu, iż to Ryota dobrał się do jego komórki, przy okazji czytając ich korespondencję.
─ To bolałooo ─ jęknął blondyn, masując tył czaszki. ─ Uważaj, jestem humanistą. Humaniści są delikatnymi duszami ─ dodał cierpienniczo, wyjmując telefon, dzięki któremu szybko poinformował Daikiego, że „został napadnięty i musi władować sprawcę do paki”. W tym samym czasie, gdy blondyn dołączał zdjęcie sprawcy, za które dostał od Tetsuyi spojrzenie, które zmusiło go do wycofania się z domu przyjaciela, Kuroko otrzymał odpowiedź od Taigi.

Od: Kagami Taiga
8/12/17, 23.19
Często wysyłasz komuś "brzmi świetnie" z serduszkiem?

Zaraz po tym doszła druga wiadomość i Kuroko nie mógł wiedzieć, jak jej nadawca przeklinał się za swoje idiotyczne pytania, które po dłuższym przemyśleniu, którego Kagami niestety często sobie oszczędzał, brzmiały dwuznacznie, bądź nie na miejscu.

Od: Kagami Taiga
8/12/17, 23.19
To znaczy nie myślałem, że często używasz emotikon... Wyglądasz bardziej na kogoś kto odpisuje prostym "J" czy coś...

Kuroko westchnął cierpienniczo, zastanawiając się, dlaczego jego życie jest ostatnio takie skomplikowane. Nie chciał już nic odpisać, aby nie pogrążyć się bardziej, jednak leżący obok na kanapie telefon kusił za bardzo. W końcu zdecydował się na nieco oschłą responsę, po czym wstał, aby zamknąć za Kise, obmyślając w myślach zemstę dla niego.

Od: Kuroko Tetsuya
8/12/2017, 23.24
Skoro tak uważasz. J

Taiga podrapał się po brodzie, marszcząc w zamyśleniu brwi. Zastanawiał się, czy napisał coś nie tak. Po długim namyśle odpisał jednak, pełen niepewności i zadumy.

Do: Kuroko Tetsuya
8/12/2017, 23.30
No to, dobranoc. Do zobaczenia jutro! Dam jeszcze znać co i jak rano!

Sobota, 9 grudnia

Aomine siedział na przyprószonym śniegiem murku przed wejściem do budynku akademika. W dłoni trzymał pogniecioną paczkę papierosów. Strasznie chciało mu się palić, jednak wiedział, że jeśli to zrobi, Kise na pewno wyczuje na nim gryzący zapach nikotyny. A przecież chłopakowi naprawdę zależało na tym, żeby rzucił.
Zrezygnowany, ponownie wcisnął paczkę do głęboko do kieszeni, po czym z sąsiedniej wyciągnął telefon. Wystukał szybko parę znaków, po czym wysłał wiadomość.

Do: Kise
9/12/2017, 12.37
Złaź już na dół, muszę zaspokoić nałóg

Na odpowiedź nie musiał długo czekać, jednak nie zdołał jej przeczytać. Zdążył jedynie usłyszeć szybkie kroki, zmieniające się z echem w głośny huk, nim w jego ramiona dosłownie nie rzucił się Kise. Jedynie dotyk jego miękkich warg na swoich powstrzymał Daikiego od odruchowego odepchnięcia „napastnika” wyuczonego w policji. Kiedy pierwsza chwila szoku minęła, niespiesznie odpowiedział na pieszczotę. Objął Ryotę w pasie i mocno do siebie przycisnął, czule całując.
─ Hej ─ mruknął mu w usta.
─ Hej, przepraszam ─ wysapał, dostając drobniej zadyszki, gdy zbiegał z samej góry. ─ Winda się zepsuła... Tydzień temu ─ wyjaśnił z uśmiechem, czując się nieco zbyt komfortowo w objęciach mężczyzny.
─ I mam rozumieć, że kiedy mówiłeś, że więcej ćwiczysz, miałeś na myśli właśnie to? ─ odparł mężczyzna rozbawiony.
─ Nie, jeszcze regularnie jeżdżę na rowerze na uniwersytet i sporadycznie biegam na autobus ─ poprawił go, śmiejąc się. ─ Jestem teraz fit.
─ W takim razie fit jest chyba cała społeczność studentów…
Mulat jeszcze raz cmoknął blondyna w usta, po czym uśmiechnął się do niego lekko i sugestywnie wyciągnął w jego stronę otwartą dłoń.
Ryota złapał ją, przygryzając wargę, aby nie zdradzać swojej radości i pociągnął go za sobą.
─ Erm... Którędy? ─ spytał po chwili.
─ Nie chcę psuć twojej wizji, ale w drugą stronę ─ zaśmiał się Daiki, gestem wskazując na pobliski przystanek autobusowy.
─ Szczegóły ─ wywrócił oczami, mocniej ściskając jego dłoń. ─ Nie połamię sobie nóg?
─ Idę z tobą, żeby to się nie stało, złotko. Nie będzie tak źle, zobaczysz ─ zapewnił mulat.
─ Okej... Ufam ci ─ powiedział wyszczerzając się do niego szczęśliwy.
─ No ja mam nadzieję.
Podróż na lodowisko upłynęła im bardzo szybko i przyjemnie. Autobus zjawił się na przystanku zaledwie chwilę po nich, a ponieważ nie było korków, przejechanie sześciu przystanków udało im się zaliczyć w niecałe dwadzieścia minut.
Na odkrytym lodowisku w północnej części Shibuyi znajdowało się dość sporo osób, w których przeważały rodziny z dziećmi. Aomine wypożyczył im łyżwy, po czym znalazł dla nich wolną ławkę, aby mogli spokojnie je założyć.
─ Poradzisz sobie? ─ spytał, kończąc wiązać swoje.
─ Oczywiście, umiem założyć buty! ─ obruszył się blondyn, zaczynając wiązać sznurówki.
─ Właśnie widzę ─ prychnął mulat, podając pewność siebie chłopaka w wątpliwość. Zsunął się z ławki i uklęknął przed młodszym, po czym, mrucząc coś pod nosem, zaczął ściskać sznurówki w łyżwie, którą Kise już zawiązał. ─ Chcesz se kostkę skręcić?
─ Nie ─ burknął, przygryzając lekko wargę.
Spojrzał na mulata z góry patrząc na jego błyszczące kosmyki, wystające spod czerwonej czapki. Nim się obejrzał, sięgnął do nich dłonią, dotykając miękkich pasm z subtelnym uśmiechem. Dopiero, gdy mulat spojrzał na niego pytająco, Ryota zreflektował się, co robi. Sięgnął więc szybko po materiał i naciągnął go Daikiemu na oczy, śmiejąc się krótko.
─ A masz.
Reakcja była natychmiastowa. Aomine poprawił czapkę, ukazując dzięki temu groźnie zmarszczone brwi i oczy, w których lśniła iskra zemsty. Nie zdziwiło to blondyna, jednak nie zdołał on ustrzec się przed niespodziewanym atakiem. Daiki wybił się z kucek i nachylił się nad Ryotą, chwytając jego kolorowy, luźno opadający mu na płaszcz szalik. Następnie przewiązał wolnym materiałem smukłą szyję, a w końcu i głowę właściciela kilka razy. Jego zadanie było co prawda utrudnione nawałnicą ciosów i pisków młodszego, jednak przekomicznie prezentujący się efekt był tego wart.
─ Mpffhm! ─ oburzył się blondyn, starając się coś powiedzieć przez gruby materiał, gorączkowo odwijając go ze swojej twarzy. ─ Chcesz mnie udusić? ─ fuknął zdyszany, nadymając policzki. ─ Teraz wyglądam jak pudel ─ wymamrotał, poprawiając naelektryzowane włosy.
─ Ale wciąż słodko.
Daiki wyszczerzył się w nieco złośliwym, jednak szczerym uśmiechu, w porę uchylając się przed ciosem. Nie chciał pozwolić Ryocie długo się boczyć, dlatego prowizorycznie chwycił jego nadgarstki, a sam nachylił się i cmoknął blondyna w czoło. Nie przejmował się małą, zabłąkaną iskierką elektryczną, która przy tym kopnęła go w nos, kiedy wsunął go w grzywkę chłopak.
─ Chodźmy w końcu, bo znowu nam lód stopnieje ─ rzucił mulat, odsuwając się od niego.
Blondyn wymamrotał coś jeszcze pod nosem, ale wstał posłusznie z ławki, starając się ustać w łyżwach. Kiedy już w końcu uporał się z tym, zrobił mały krok do przodu, szybko odnajdując się w nowej sytuacji.
─ Chyba nie będzie tak źle ─ powiedział z uśmiechem, dołączając do Daikiego, który szedł nieco przed nim. Kise dreptał za nim niezgrabnie, uśmiechając się dumny, jednak kiedy weszli na lód, stracił zapał.
─ To może ty mi najpierw pokaż co i jak, a ja dołączę potem… ─ zaproponował, stojąc sztywno w miejscu.
─ Od samego stania i patrzenia się nie nauczysz ─ westchnął mulat, jednak odjechał parę metrów w przód, po czym zawrócił, aby zademonstrować, na czym mniej więcej polega jego jazda.
─ Okej, ugnij trochę kolana i pochyl się do przodu. Lekko! ─ dodał, kiedy Kise omal się nie przewrócił. ─ No, to teraz próbuj ─ polecił mu w końcu, asekurując go.
Po kilkunastu nieudolnych próbach ruszenia z miejsca w towarzystwie pisków, krótkich krzyków i niebezpiecznych zachwiań w akompaniamencie nerwowego śmiechu, Ryocie w końcu udało się przejechać kawałek. Starał się jak najmniej korzystać z pomocy Daikiego, jednak prawda była taka, że gdyby nie on, blondyn porządnie by się poobijał.
─ Czekaj, idź sobie ─ powiedział podekscytowany, odpychając lekko Aomine. A kiedy ten, chcąc nie chcąc, znalazł się około dwa metry od niego, Ryota powiedział pewnie:
─ Zobacz!
I ruszył w jego stronę, prostując się dumnie. Niestety, zrobił to zbyt gwałtownie, krzycząc głośno, próbując na nowo złapać równowagę. Zanim jednak mulat zdążył odjechać, blondyn jakoś unormował sytuację i wpadł na niego, niemal ich obu nie przewracając.
─ Popatrz, jaki ze mnie Kise on Ice ─ zażartował, uśmiechając się głupkowato.
 Aomine zrozumiał aluzję dopiero po chwili, kiedy przypomniał sobie ogromny plakat anime, który od jakiegoś czasu, chcąc nie chcąc, mijał codziennie przy wyjściu z metra.
─ No widzę, widzę, tylko ci jakichś obcisłych i błyszczących ciuszków brakuje.
Kise zaśmiał się i ścisnął mocniej ramiona mulata, oglądając się na brzeg.
─ Okej, to chyba już możemy schodzić ─ powiedział, posyłając Daikiemu nerwowy uśmiech.
─ Jesteśmy na lodzie od pięciu minut.
Aomine posłał młodszemu sceptycznie spojrzenie, po czym odsunął się od niego i odjechał płynnie kawałek w tył.
─ No, dalej.
─ Jesteś bezduszny ─ wysapał, próbując do niego dojechać.
Psioczeniu nie było końca. Kise fukał i prychał na Daikiego, uprzejmie informując go, jakiż on zły i podły, za każdym razem, gdy ten od niego odjeżdżał. Jednak w końcu zorientował się, że od dłuższego czasu zaczął sobie radzić.
─ Patrz, Aominecchi! ─ zawołał podekscytowany. ─ Jadę! ─ powiedział, jakby ciężko to było zauważyć. ─ Niczym profesjonalista ─ dodał nieskromnie pod nosem, choć nieco mijało się to z prawdą. Prędkość, z jaką poruszał się blondyn, nie zapierała dechu w piersi.
- Miodzio, tylko się nie...
Zanim Daiki skończył zdanie, jego uczeń wpadł jedną łyżwą w niewielkie wklęśnięcie w lodzie, przez co zachwiał się i runął w przód niczym kłoda. Gdyby nie wrodzony oraz wyćwiczony w policji niemal do perfekcji refleks mulata, blondyn zapewne upadłby na twarz. Aomine jednak w porę wychylił się do niego, pozwalając mu polecieć na siebie. Sam jednak nie potrafił zachować równowagi przy tak nagłym zderzeniu, dlatego w efekcie obaj wylądowali na lodzie – z tym, że upadek Kise był o wiele mniej bolesny, ponieważ zakończył się na torsie Daikiego.
Kise otworzył powoli zaciśnięte powieki i spojrzał na Daikiego z trwogą, uświadamiając sobie, co się przed chwilą stało.
─ O mój Boże, nic ci nie jest? Złamałem ci plecy? Aominecchi? ─ zaczął panikować, słysząc jedynie głośne stęknięcie. ─ Wszystko okej? Myślałem, że cię umarłe-, to znaczy, zabiłem…! ─ jęknął przejęty, próbując wstać, aby pomóc i jemu.
─ Uch... Obiłem sobie mój boski tyłek, ale nic więcej się nie stało ─ odparł Daiki, z trudem podnosząc się do pionu. ─ A ty? Żyjesz?
─ Tak ─ odparł blondyn, siadając na lodzie. ─ Przepraszam, to mnie wzięło z zaskoczenia ─ powiedział na swoją obronę.
─ Żaden problem, ratowanie ludzi po godzinach to takie policyjne hobby ─ mruknął mulat w odpowiedzi. Mrugnął do Kise, po czym wyciągnął do niego dłoń. ─ A szczególnie tych, którzy są ze mną na randce.
─ Bajerant ─ mruknął Ryota, przyjmując pomoc z szerokim, nieco onieśmielonym uśmiechem. ─ Żebym ja cię nie musiał kiedyś ratować ─ zażartował, wstając.
Daiki zaśmiał się, po czym poprawił swoją kurtkę i odjechał, rzucając:
─ Póki co, dwa do zera, złotko.
─ Czekaj cwaniaczku ─ zagroził Kise, nieudolnie próbując go złapać.
Po kilkunastu nieudolnych próbach i dwóch drobnych przewrotkach jęknął zmęczony:
─ Nie mam formy ─ zażartował, choć faktycznie czuł się jakby uszła z niego cała energia.
Przez chwilę przez myśl Ryoty przeszła myśl, że może wyszedł bez śniadania, jednak pamiętał, że rano zjadł.
─ Stój, aresztuję cię ─ dodał niemalże czołgając się na lodzie w stronę Aomine. W połowie drogi wysiadł całkiem, po prostu kładąc się na plecach na zimnej tafli. ─ Poddaj się ─ rzucił jeszcze ciężko, podnosząc palec w górę.
Daiki parsknął śmiechem, obserwując to kuriozum już od paru chwil. Uznał, że blondyn zasłużył na docenienie swoich starań. Odepchnął się więc od barierki, o którą opierał się już dłuższy czas, i podjechał do Ryoty, zgrabnie lawirując wśród dzieci i ich rodziców, którzy usiłowali powstrzymać swoje wyrywające im się pociechy przed zbyt ekstremalną jazdą. Zatrzymał się tuż przed chłopakiem, stanowczo zakręcając, w czego konsekwencji ostrze łyżwy wryło się w lód, opryskując lśniącymi drobinkami złotą czuprynę. Pochylił się i pomógł Kise wstać.
─ No to czym sobie zasłużyłem na to zatrzymanie? ─ rzucił ze śmiechem, kiedy młodszy stanął na nogi – drżały lekko pod ciężarem ciała, osłabione wzmożonym wysiłkiem.
─ Tym, że teraz wyglądam jak mokry pudel ─ odparł młodszy, nadymając policzki, kiedy, starając się strzepać śnieg, tylko wtarł i roztopił go we włosy. Nie boczył się jednak długo i parsknął śmiechem, łapiąc się kurtki Daikiego.
─ Teraz możesz mnie ciągnąć, Rudolfie ─ oznajmił z figlarnie, odpychając go lekko.
Aomine nie był w stanie oprzeć się urokowi niższego, dlatego ograniczył się do ostentacyjnego wywrócenia oczami, po czym spełnił zachciankę Kise, ciągnąc go przed dobre pięć okrążeń. Podczas tego ostatniego, Kise po prostu puścił się Aomine i wjechał bez życia w barierkę, rozkładając się na niej jak zwiędły kwiatek i westchnął głośno, śmiejąc się resztkami energii.
─ Czemu zawsze musisz być we wszystkim super? ─ westchnął, machając bezwiednie rękami po drugiej stronie barierki.
Mulat podjechał do chłopaka od tyłu i opadł na niego, zamykając w osobliwym uścisku.
─ Bo zajebistość mam w genach.
─ Ciebie pochwalić ─ stęknął, rumieniąc się lekko. ─ H-hej... ─ Kątem oka zauważył, jak robią z mulatem małą sensację wśród grupki młodzieży, więc odwrócił się z trudem i wtulił w niego, chowając twarz w szarym szaliku mężczyzny.
─ Hej ─ odmruknął z uśmiechem, odszukując wargi Ryoty swoimi. Skubnął je delikatnie, jakby prosząc o pozwolenie, któremu blondyn nie był w stanie odmówić. Naparł na nie mocniej, drażniąc językiem. Kise nie pozostawało nic innego, jak odpowiedzieć na pocałunek, starając się przy tym nie spłonąć że wstydu, kiedy za nimi rozległy się głośne gwizdy zmieszane z piskami rozentuzjazmowanych dziewcząt. Daiki nie przejął się specjalnie reakcją tłumu, kwitując jego zachowanie wystawieniem w jego kierunku środkowego palca u ręki, którą wysunął zza pleców.
─ B-bez takich ─ skarcił go zawstydzony blondyn, łapiąc jego dłoń, kiedy już skończyli. ─ Jaki dajesz przykład młodzieży? ─ zaśmiał się cicho, unikając patrzenia w tamtą stronę.
─ Moralizatorski ─ odparł mulat, ciskając w grupkę ponurym spojrzeniem, która rozpierzchła się pod jego naporem. ─ Kto wychowywał tych gówniarzy.
─ Przestań, ty robiłeś gorsze rzeczy w ich wieku ─ odparł rozbawiony, opierając się czołem o jego ramię. ─ Wiesz... teoretycznie to my zachowujemy się niepoprawnie ─ mruknął cicho.
Daiki wzruszył ramionami, dając jasny manifest swojej nonszalancji.
─ Póki co Japonia to wolny kraj.
─ Zabrzmiało, jakbyś zamierzał to zmienić.
Kise uniósł brew przygryzając wargę. Zadrżał lekko, wtulając się w chłodną kurtkę mulata.
─ Gdzie się nauczyłeś jeździć? ─ spytał nagle, olśniony.
─ Kiedyś, u dziadków. Mieszkali na Hokkaido, w Sapporo, tam zimy są naprawdę mroźne. Mieli dom na przedmieściach, a niecały kilometr dalej było takie spore jezioro. Kiedy przyjeżdżałem na ferie, zawsze brałem łyżwy i się tam wymykałem. Babcia by chyba zeszła na zawał, gdyby wiedziała, że tam jeżdżę ─ wyjaśnił ze śmiechem.
To było naprawdę dawno, kiedy Daiki miał zaledwie 12 lat, ale pamiętał tamte chwile bardzo wyraźnie. W Sapporo nie mieszkało zbyt wielu jego rówieśników, było to miasto zamieszkiwane głównie przez ludzi starszych, dlatego przyjeżdżając tam szukał wszelkich sposobów na zabicie nudy. Na szczęście takowe same wpadały mu do głowy, kiedy zaznajomił się już z okolicą.
─ Spadamy już? ─ zaproponował nagle, kiedy poczuł, że blondyn się trzęsie. Jego ciało szybko wychłodziło się z powodu braku ruchu. ─ Chyba ci zimno. No, a ja bym coś wszamał.
─ Okej ─ zgodził się Ryota, zmuszając drżące nogi do ruchu. Czuł się, jakby ważyły ze dwadzieścia kilo więcej.
Kiedy w końcu zeszli z lodu, blondyn oklapł ciężko na ławce, wzdychając głośno.
─ Łyżwy to chyba nie moja bajka ─ zachichotał, siłując się ze sznurówkami.
─ Sam chciałeś ─ zaśmiał się starszy. ─ Z resztą nie szkło ci aż tak źle. Jeszcze kilka treningów, a może umiałbyś chociaż za mną nadążyć.
─ Wypraszam sobie ─ fuknął, ściągając buta. ─ Prześcignąłbym cię, nawet nie zdążyłbyś mrugnąć ─ poprawił go ze śmiechem, uderzając go lekko ramieniem w odpowiednik Daikiego.
Aomine właśnie skończył zakładać swoje trapery, dlatego mógł wstać, aby spojrzeć na Ryotę z góry nie tylko w przenośni.
─ Jeśli tak bardzo chcesz, to możemy sprawdzić.
─ Zgoda ─ odparł wesoło, wstając powoli z ławki. Zrobił kilka ociężałych kroków, zanim nie poszedł z Aomine oddać buty do małej budki, w której takowe wypożyczali.
─ To co teraz? ─ spytał, spoglądając na mulata zaciekawiony.
─ Niedaleko jest całkiem fajna miejscówka. ─ Daiki wskazał ręką gdzieś w jedną z ulic, która znikła wśród oszklonych biurowych budynków. ─ Trochę hipsterska, bo sprzedają tylko europejskie żarcie, ale naleśniki są pierwsza klasa. Czasem zajeżdżamy tam z Kagamim przed patrolem.
─ Z Kagamim... ─ mruknął cicho Ryota, dumając ciężko. ─ Czy ten Kagami ma dziewczynę? ─ spytał nagle z iskierkami w oczach.
─ Ma Tetsu ─ odparł mulat zwyczajnie.
─ Naprawdę? ─ ożywił się Kise i zaszedł mu drogę, przekręcając głowę w bok. ─ Pytam poważnie, Aominecchi ─ dodał, wydymając usta.
─ O co ci chodzi, hm? ─ westchnął Daiki. ─ Nie ma dziewczyny.
─ Ah, dobrze, dobrze ─ powiedział, klikając powoli głową, jakby przyznawał sobie w czymś rację. ─ Tak się zastanawiam ─ wzruszył ramionami po chwili, schodząc mulatowi z drogi, aby stanąć u jego boku.
Tym razem to jednak Aomine zatrzymał się, stając przed chłopakiem. Nie znosił zostawać niedoinformowany, strasznie go to irytowało.
─ Czemu pytasz o takie rzeczy?
─ Nie powiem ci, bo ty zaraz wszystko wypaplasz ─ powiedział Ryota, szczypiąc Aomine w nos.
Daiki jednak nic sobie z tego nie zrobił, wręcz przeciwnie: objął mocno blondyna w pasie i oparł swoje czoło o jego.
─ Czy ja ci wyglądam na babę? Nie kłapię jadaczką na lewo i prawo, więc gadaj.
─ Nie, to nie w... ─ zaczął Kise, ale urwał pod wpływem wzroku mulata. ─ Jak nie jesteś baba, to czemu się tak zainteresowałeś? ─ dodał na swoją obronę, chwytając się ostatniego koła ratunkowego.
─ Bo ciebie to interesuje.
─ Możliwe, że Kurokocchi naprawdę coś do niego czuje - wyburczał ledwie słyszalnie, zaciskając usta w wąską kreskę. ─ Teraz jestem zdrajcą… ─ dodał nadąsany.
─ To wszystko? To, to ja od razu wiedziałem ─ mruknął mulat, jednak nie puścił chłopaka. W myślach musiał jednak przyznać, że mu ulżyło.
─ To nie jest zabawne ─ burknął smutno, uciekając spojrzeniem. ─ Chcę, żeby w końcu był szczęśliwy...
─ No to raczej nic nie stoi na przeszkodzie. ─ Wzruszył ramionami. ─ Ale czekaj, jak to, w końcu?
─ Sam do końca wszystkiego nie wiem... ─ przyznał blondyn, marszcząc brwi. ─ Ale kiedyś jego… chłopak ─ Ryocie ledwo to słowo przeszło przez gardło ─ wpakował go w niezłe szambo... Oszukał go i... Okazało się, że wmieszana była w to wszystko yakuza.
─ Och... ─ wyrwało się mulatowi. ─ Przykro mi. Rzeczywiście, lipna sprawa. Ale mogę zapewnić, że nasz wydział nie zajmuje się sprawami dotyczącymi yakuzy, więc Kagami jest czysty.
─ Wiem, że jest czysty! ─ odparł Kise wywracając oczami. ─ Ale nie wiem, na ile jest zaangażowany... ─ wyjaśnił z westchnięciem.
─ Hmm...
Daiki puścił chłopaka, jednak nie pozwolił na to, by powstała między nimi odległość długo się utrzymywała. Szybko ujął jego dłoń w swoją, po czym pociągnął we wcześniej wskazanym przez siebie kierunku, kontynuując rozmowę.
─ Nie miałem jeszcze szans z nim o tym pogadać, ale Kagami jest raczej gościem, który mimo wszystko stara się postępować odpowiedzialnie. Dlatego myślę, że jeśli Tetsu miałby mu się podobać, raczej starałby się tego nie okazywać. Raczej nie chciałby komplikować pracy ani sobie, ani jemu.
─ Umówił się dzisiaj z Kurokocchim na kawę ─ powiedział powoli Ryota. ─ Ponoć chce pogadać-pogadać ─ dodał, marszcząc nos. ─ Myślisz, że to coś znaczy? ─ spytał zaciskając mocniej palce u dłoni.
─ A bo ja wiem? Ale to chyba musi być coś ważnego, skoro nie mogło poczekać do poniedziałku.
─ Eh... No może ─ westchnął ciężko blondyn i uśmiechnął się delikatnie. ─ Okej, zmieńmy temat. To w końcu nasza randka ─ powiedział, śmiejąc się krótko.
─ No to o czym byś chciał pogadać, złotko? ─ spytał Aomine z sugestywnym uśmiechem, gładząc kciukiem wierzch dłoni chłopaka.
─ Zastanawiałem się... ─ zaczął niepewnie, zatapiając zęby w dolnej wardze i spojrzał na moment w oczy mulata, szybko jednak uciekając spojrzeniem. ─ Czy może robisz coś na święta? ─ spytał cicho.
─ Nie chcesz znać moich planów, są raczej mało ambitne ─ zaśmiał się mulat. ─ A co? Masz może jakąś ciekawsza ofertę? Czy jesteś zajęty? ─ spytał, niby od niechcenia. Przyjrzał się Kise spod lekko przymrużonych powiek, nie kryjąc ciekawości.
─ Nie jestem ─ przyznał po chwili. ─ Pomyślałem, że może... moglibyśmy... spędzić je razem? ─ zapytał niepewnie, stopniowo ściszając głos.
Choć Daiki domyślał się, o co Ryota chce go spytać, i tak poczuł się w pewnym stopniu zaskoczony, słysząc słowa chłopaka. Jego propozycja, dla mulata nie tyle krępująca, co może w pewnym stopniu wiążąca, sprawiła, że mężczyzna zmuszony był jeszcze raz przemyśleć odpowiedź, którą już wcześniej ułożył sobie w głowie. Nie byli oficjalnie razem, a jednak wyraźnie mieli się ku sobie i byli na najlepszej drodze ku temu, aby na nowo się związać.
Jednak gdyby Aomine zdecydowałby się nagle to przerwać, Kise teoretycznie nie mógłby mieć do niego o to pretensji. Spotykali się niezobowiązująco, w końcu randki nie zawsze musiały kończyć się czymś poważnym. Mimo to blondyn chciał razem z nim spędzić Święta, które w Japonii zwyczajowo spędzało się z kimś wyjątkowym, jedynym. Wigilia była zdecydowanie tym dniem, w którym pragnęło się czyjejś bliskości. Nie wypadało więc proponować wspólnych Świąt pierwszej lepszej osobie, z czego mulat, oczywiście, świetnie zdawał sobie sprawę. Przez chwilę przemknęło mu przez myśl, jak wiele musiało Ryotę kosztować zadanie tego pytania. Z emanującej niepewnością i stresem postawy chłopaka, obstawiał, że dużo.
Przystanął przed wejściem do niewielkiej, modernistycznej knajpki. Reflektując się, że dotarli do celu, Kise również się zatrzymał. Zanim jednak weszli do środka, Aomine nawiązał z nim kontakt wzrokowy i odchrząknął. Uśmiechnął się lekko, samym kącikiem ust.
─ Przyjmuję propozycję.
─ Naprawdę? ─ ucieszył się blondyn, omal nie wychodząc z siebie. Uśmiechnął się szeroko i spuścił głowę, chowając pod szalikiem nie tylko rząd białych zębów, ale i zdradliwe rumieńce na policzkach.
Daiki jednak pragnął ponapawać się tym urokliwym widokiem jeszcze choć chwilę dłużej, dlatego ujął podbródek chłopaka w dłoń, po czym przyciągnął do siebie.
─ Tak ─ odparł po prostu.

Cmoknął Ryotę w usta, a następnie puścił go, jak gdyby nigdy nic, i otworzył przed nim drzwi knajpy specjalizującej się w wyrobie naleśników. 

1 komentarz:

  1. Hej,
    wspaniale, no ciekawe jak przebiegnie ta rozmowa Kuroko z Kagamim, och kise pięknie odpisałeś, Kuroko musiał to później na prostować...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń