─ A ty coś taki w skowronkach? ─ spytał
podejrzliwie Taiga, przyłapując partnera na kolejnym uśmiechu posłanym w stronę
ekranu telefonu. ─ Ktoś się w końcu nad tobą zlitował i nie jesteś już wolnym
strzelcem? ─ dodał wrednie, uśmiechając się złośliwie.
─ Nikt się nie musi litować ─ prychnął Daiki,
ani na moment nie odrywając wzroku od komórki. ─ Wystarczy mi moja Horikita
Mai-chan. Jakby cię to interesowało, to prenumerata ma promocję.
─ Kto? ─ rzucił retorycznie Kagami. ─ A,
czekaj! Chyba wiem. Długie nogi? Krótkie włosy, ładne oczy z długimi rzęsami? ─
upewnił się Taiga, starając się zachować kamienny wyraz twarzy, zwłaszcza, gdy
Daiki przytakiwał mu kiwnięciem głowy z każdą wymienioną przez niego cechą. ─ ...
płaska klata i coś między nogami? ─ dokończył, wybuchając śmiechem na widok
miny mulata.
─ Zaglądałeś jej tam, że wiesz? ─ warknął
Aomine.
─ Jemu nie, jej może... ─ rzucił sugestywnie
ryży, nagle uznając swój stos papierów za bardzo interesujący.
Daiki spojrzał na Taigę wyzywająco,
odkładając telefon na swój blat biurka.
─ Zmieniasz dział na detektywistyczny?
─ No dawaj... Uchyl rąbka tajemnicy ─
dokuczał mu. ─ Nie wiedziałem, że umawiasz się z ofiarami, bohaterze.
─ A co, zazdrościsz? Ile twoich ofiar do
ciebie podbijało? ─ spytał mulat z wyższością.
Nie miał pojęcia, skąd Kagami dowiedział się
o Ryocie, jednak nie zamierzał ułatwiać mu poznania szczegółów dotyczących ich
relacji.
─ Wiesz, tak jakby na to nie patrzeć też tam
byłem, więc jest też moją ofiarą... ─ odparł złośliwie Kagami. ─ Wyluzuj, badam
tylko grunt. Wiesz, pytam, jak to z wami jest, bo może sam zacznę do niego
startować ─ rzucił żartobliwie.
Aomine zgromił partnera spojrzeniem, całą
siłą woli powstrzymując się przed rzuceniem na niego. Z jednej strony zdawał
sobie sprawę, że nie powinien brać docinków Kagamiego na poważnie, jednak z
drugiej sama wizja tego, że mógłby chcieć on umówić się z Kise, napawała go
mimowolną złością i poirytowaniem, czego skutkiem była instynktownie
przybierana przez niego postawa ofensywna.
─ Od Kise się lepiej odwal ─ warknął
ostrzegawczo.
─ Hej, wyluzuj ogie...
Kagami urwał w połowie zdania, kiedy spojrzał
na, zmaterializowanego znikąd przed nim, Kuroko, i wrzasnął krótko, odchylając
się nagle do tyłu. Przewrócił przy tym swój kubek z kawą, co skutecznie
odsunęło go od krzyknięcia skonfundowanego „Kuroko?!”.
─ Cholera…! ─ syknął tylko, ratując papiery
przed pobrudzeniem.
─ Ehm… Przepraszam, ale pukałem i stałem pod
drzwiami już parę minut, dlatego pozwoliłem sobie wejść ─ wytłumaczył Tetsuya
przepraszającym tonem.
Wyciągnął z torby, którą miał przewieszoną
przez ramię, paczkę chusteczek i wziął sobie kilka, po czym podał opakowanie
Taidze i pomógł mu wycierać rozlany napój.
─ Wow, prawie drgnąłem ─ rzucił niewzruszenie
Aomine, jednak uśmiechnął się lekko. Co prawda konwersacja z Kagamim
zaabsorbowała go do tego stopnia, że i on nie zauważył wchodzącego do ich biura
Tetsuyi, jednak przyjął jego nagłe pojawienie się ze względnym spokojem – dużo
lepiej, niż sam Taiga.
─ Kuroko? ─ chciał się upewnić.
Chłopak podniósł na niego spojrzenie swoich
dużych, przejrzystych, błękitnych oczu, zaprzestając na chwilę swojego zajęcia.
─ Tak, Aomine-sa…
─ Żaden „san” ─ mulat od razu mu przerwał. ─
Możesz mi mówić nawet po imieniu, jesteśmy prawie w swoim wieku ─ wzruszył
ramionami.
─ Wolę zostać przy „Aomine-kun” ─ odparł
chłopak. ─ Miło mi cię w końcu poznać, Kagami-kun mówił mi o tobie same
pozytywne rzeczy.
Kuroko uśmiechnął się lekko, rzucając
ukradkowe spojrzenie Kagamiemu. Mimo iż trwało to ułamek sekundy, Daikiemu ten
fakt nie umknął.
─ Dobrze wiedzieć, że moja sława mnie
wyprzedza… ─ mruknął tylko, wstając z miejsca.
Musiał się przewietrzyć. Zdecydowanie.
─ Um, nie chciałbym się wtrącać, ale wydawało
mi się, że mówiliście wcześniej o Kise-kun?
Dzięki współpracy z Kagamim, na blacie nie
było już ani kropli rozlanego napoju. Kuroko wyprostował się i wyrzucił mokre
chusteczki do kosza, obrzucając pytającym spojrzeniem to Taigę, to Daikiego.
─ Dobra, serio, jak dużo osób jeszcze poruszy
ten temat? ─ jęknął Aomine. Machnął jednak ręką i wyszedł z biura, rzucając za
dobą zrezygnowane „Idę zapalić”.
─ Jeszcze raz przepraszam. Nie chciałem
przeszkadzać ─ westchnął Tetsuya, gdy drzwi się zatrzasnęły.
─ Nie przejmuj się nim. Od trzech lat
przeżywa właśnie ciężki okres próby socjalizowania się ─ odparł z westchnieniem
Kagami. ─ Chłopak stara się przezwyciężyć własne fobie, to godne podziwu…
Dzięki wielkie za pomoc ─ dodał po chwili, posyłając mu uprzejmy uśmiech.
─ To przeze mnie ją wylałeś ─ zauważył Kuroko.
─ Reflektujesz później na nową, Kagami-kun?
─ Nie, to świństwo ─ stwierdził po chwili. ─ Ale
pocari nie pogardzę!
─ W porządku ─ niższy uśmiechnął się
delikatnie. ─ A teraz? Sparing?
─ Najpierw rozgrzewka ─ zaśmiał się Taiga i
przeciągnął na krześle.
Westchnął głośno, kiedy coś chrupnęło mu w
karku i wstał powoli.
─ Pamiętasz drogę do sali ćwiczebnej? ─
spytał bez złośliwości.
─ Wydaje mi się, że tak ─ odparł pewnie
Tetsuya. ─ Mam już iść?
─ Chyba mamy ─ poprawił go Taiga i zaśmiał
się krótko, otwierając drzwi przed chłopakiem. ─ Prowadź, wodzu.
Kuroko odnalazł drogę do sali bez
najmniejszego problemu. Wpływał na to fakt, iż miał bardzo dobrą pamięć oraz
orientację w terenie, a ponad to budynek komendy, co prawda bardzo okazały i
rozbudowany, oparty był na prostym schemacie, z którym już zdążył zapoznać go
jego przełożony. Zanim jednak mężczyźni rozpoczęli trening, udali się do szatni.
Kuroko, jako że nie był stałym pracownikiem komendy, dostał jedną z zapasowych
szafek, w której przez pozostały okres czasu stażu mógł spoczywać jego strój do
ćwiczeń, ręcznik, buty czy rzeczy na przebranie. Znajdowała się ona przy tej
samej ścianie co wyjście, naprzeciw ustawionego poprzez środek szatni rzędu, w
którym mieściła się szafka Kagamiego.
Taiga ściągnął koszulę, wygrzebując ze swojej
szafki czarny podkoszulek. Zanim jednak go założył, odwrócił się do chłopaka,
chcąc spytać, czy Tetsuya wziął ze sobą ręcznik oraz mydło, o których ryży
zapomniał mu wspomnieć, że dyżurne były dostępne na komendzie. Niedaleko była
też pralnia, więc miał pewność, że znajdzie się jakiś czysty dla Kuroko.
Zanim jednak zdążył się odezwać, zamarł w
połowie, z przełożonym ubraniem przez ręce. Przed oczami miał obraz nagiego,
drobnego i wyjątkowo bladego ciała Tetsuyi, który spokojnie składał swoją
koszulę do szafki, eksponując przy tym lekko wystające kręgi i łopatki. Taiga
nie wiedział dlaczego, ale nie potrafił odwrócić wzroku. Poczuł lekkie uczucie
gorąca i zmarszczył instynktownie brwi. Nigdy nie czuł czegoś podobnego. A
przynajmniej nie w stosunku do drugiego mężczyzny. Na pewno nie tak
intensywnie....
Przełknął ślinę, próbując chociaż zmniejszyć
siłę swojego spojrzenia, kiedy oswoił się z myślą, że nie jest w stanie go
odwrócić, jednak raczej średnio mu to wychodziło. Kuroko był jednak zbyt
zaabsorbowany równym składaniem swoich ubrań w kostkę, aby to wyczuć. Owszem,
zdawał sobie sprawę, iż przełożony go obserwuje, jednak myślał, że zwyczajnie
ocenia jego budowę ciała w kontekście zdolności do ćwiczeń oraz prac
fizycznych. Trochę go to krępowało, głównie dlatego, że był świadom swojej
wątłości, od której uwagi nie mogły odwrócić nawet nieliczne mięśnie, które
wypracował na niemal morderczych treningach.
Ale kiedy w końcu skończył układać swoje
rzeczy i odwrócił się z prostym, białym t-shirtem w dłoniach, aby upewnić się,
iż przełożony na niego czeka, szczerze się zdziwił.
A zaraz potem zaczerwienił.
Kagami niemal pożerał go spojrzeniem,
zupełnie jak gdyby próbował przyswoić każdy, nawet najmniejszy fragment jego
ciała. Jednocześnie twarz nie wyrażała niczego poza skupieniem, dlatego Tetuyi
bardzo ciężko było domyślić się, jaki kontekst miał posyłany w jego kierunku
wzrok.
Jednocześnie sam nie był w stanie powstrzymać
się przed tym, aby otaksować umięśnionej sylwetki przełożonego. Taiga był
naprawdę bardzo dobrze i ładnie zbudowany, a Kuroko, jak na złość, przypomniały
się wczorajsze słowa Kise. Chłopak nigdy nie przyznałby tego na głos, jednak w
docinkach jego przyjaciela było trochę prawdy.
Obaj stali tak przez chwilę, wpatrzeni w
siebie, zakłopotani, niezdolni zdecydować się na to, by przerwać ciszę między
nimi. W końcu jednak zrobił to Tetsuya, czując, że jeszcze chwila, a nie
wytrzyma i spali się ze wstydu.
─ Wiem, że może nie wyglądam, ale ostatni
czas naprawdę ciężko nad sobą pracowałem ─ wytłumaczył, obawiając się, że może
Kagami krytycznie podszedł do jego sylwetki.
Taiga momentalnie odwrócił wzrok, w myślach planując
najbardziej spektakularne seppuku, na jakie było stać jego wyobraźnię.
─ Nie, jest w porządku ─ zapewnił i otworzył
szerzej oczy, omal nie uderzając się otwartą dłonią w twarz, jak miał na to w
tamtej chwili ochotę. ─ To znaczy, nie jest źle! Nie martw się... ─ dodał
szybko, zażenowany, czerwieniąc się potężnie. ─ S-sam mówiłeś, że
pierwszorzędny kontakt fizyczny to nie twoja działka ─ rzucił, chcąc rozluźnił
atmosferę.
O mój Boże, pomyślał, niemal krzycząc w
swoich myślach. Nie mógł dać chyba gorszej i bardziej dwuznacznej odpowiedzi.
Kuroko spuścił wzrok na podłogę, czując
występujący na policzki soczysty rumieniec. Otworzył usta, chcąc coś
powiedzieć, na moment unosząc spojrzenie, jednak wystarczyło, aby ponownie
spotkało się ono z sylwetką Kagamiego, a momentalnie zaschło mu w gardle, a
misternie układane w głowie frazy momentalnie z niej uleciały. Odwrócił się
więc do swojej szafki, mamrocząc pod nosem nieprzytomne „Tak, tak,
oczywiście…”, modląc się w duchu, aby w końcu do szatni przyszedł ktoś inny.
Bogowie jednak pozostawali na te prośby niewzruszeni, ponieważ do pomieszczenia
nikt nie wchodził i nie zapowiadało się, aby miało to ulec zmianie w
najbliższym czasie.
Chłopak zarzucił na siebie koszulkę, zamknął
szafkę i ponownie odwrócił się do Taigi, który również zdążył już doprowadzić
się do porządku. Przygładzając nerwowo materiał i patrząc gdzieś w bok, spytał:
─ Um… Idziemy, Kagami-kun?
─ T-tak! Tak, jasne... ─ odparł niezręcznie
wyższy, składając nerwowo dłonie w cichym klapnięciu. ─ Słuchaj, ty już tam
idź, a ja... Ja pójdę jeszcze po klucz, bo zapomniałem ─ skłamał nieporadnie,
wychodząc z szatni w towarzystwie cichego trzasku drzwiami.
Dopiero, gdy wyszedł, Kuroko pozwolił sobie
na zaczerpnięcie głębokiego oddechu i powolne wypuszczenie nagromadzonego
powietrza nosem. Dzięki temu udało mu się uspokoić i choć w niewielkiej części
odstresować. Nie był pewien, jak powinien potraktować zachowanie Kagamiego. Jak
powinien potraktować swoje zachowanie.
Nie miał pojęcia, co tak naprawdę stało się zaledwie kilkanaście sekund
wcześniej, ale miał silne przeczucie, że będzie to miało mniejszy lub większy
wpływ na ich relację.
Tetsuya nie był tylko pewien, czy dobrym
rozwiązaniem było tak intensywne myślenie na ten temat.
Na sali treningowej nie było nikogo, tak więc
nic nie stało na przeszkodzie, by Kuroko mógł się po niej spokojnie rozejrzeć.
Odrobinę przypominała ona chłopakowi swoim wystrojem dojo. Ponieważ budynek
komendy przechodził generalny remont zaledwie cztery lata wcześniej,
pomieszczenie łączyło w sobie tradycyjne elementy wystroju wraz z nowatorskimi
udogodnieniami technicznymi oraz nowo zakupionym sprzętem do ćwiczeń.
W oczekiwaniu na Taigę, Tetsuya zaczął
rozciągać się z bijącym sercem. Rozgrzewając kolejne partie mięśniowe, z mocno
bijącym serem zerkał co jakiś czasu ku drzwiom wejściowym, zastanawiając się,
jak powinien się zachować, kiedy jego przełożony wróci.
Taiga w tym czasie przechadzał się nerwowo
przed salą, klnąc pod nosem na czym świat stał.
Kuroko tam był.
Kuroko, którego niemal nie zgwałcił
spojrzeniem, a który jest jego podopiecznym, który miał móc na nim polegać.
Kuroko, który, chcąc nie chcąc – choć w tym
wypadku Kagami wiedział, która opcja jest bliższa prawdy, na niego czekał.
Czekał w sali, do której ryży poszedł po klucz. –
─ Koszmar ─ mruknął do siebie pod nosem. Był
strasznie zdezorientowany i zagubiony przez swoje zachowanie. Sam nie wiedział,
co się dokładnie stało. Wiedział tylko, że było to dla niego tak nowe i
zaskakujące, jak intensywne.
W końcu ryży wziął głęboki oddech i otworzył
drzwi, czerwony z zażenowania. To była najgłupsza wymówka w jego życiu, jednak
wyjście z pomieszczenia, w którym znajdował się Tetsuya, było koniecznością.
Taiga musiał ochłonąć. I chociaż był pewien, że nie zrobił tego wystarczająco,
przekroczył próg sali.
─ Okej... rozgrzewka ─ rzucił do Kuroko,
nawet nie patrząc w jego stronę.
Tetsuya uniósł lekko jedną brew, jednak nie
skomentował faktu, iż zaczął ćwiczyć już niecałe pięć minut wcześniej. Zamiast
tego kontynuował rozgrzewkę z ciszy, myśląc nad czymś intensywnie. Wcześniejsze
opuszczenie przez Kagamiego szatni było dla Kuroko aż nazbyt klarownym
manifestem zakłopotania jako przełożonego. Chłopak czuł się przez to winny, dlatego
postanowił spróbować jak najszybciej naprawić atmosferę między nimi. Poniekąd
bolało go, gdy Taiga robił wszystko, aby tylko na niego nie patrzeć.
─ Kiedy miałem okazję zobaczyć twoje akta,
Kagami-kun, zaciekawiło mnie, że mimo dość kiepskich wyników w nauce, ilość
twoich osiągnięć w przeciągu całej twojej kariery jest naprawdę imponująca ─
zagadnął, siląc się na słaby uśmiech.
─ Yyy... No tak, wiesz... Byłem raczej
leniem, nie idiotą. ─ „Czego nie mogę o sobie powiedzieć teraz”, dodał w
myślach i podrapał się po głowie. ─ Ja wiem, czy takie osiągnięcia...? Nie
bardzo śledzę swoją karierę, wolę się skupić na robocie, rozumiesz ─ przyznał
ciężko.
Kuroko pokiwał głową ze zrozumieniem, nie
przerywając rozciągania nóg.
─ Właśnie tak pomyślałem, że nadrobiłeś braki
w teorii praktyką. Dlatego już nie mogę doczekać się swojego pierwszego wyjścia
w teren.
─ Dobra, dobra, rozumiem twoje
podekscytowanie, ale nie bądź taki w gorącej wodzie kąpany. Najpierw zobaczymy,
czy nie dasz się od razu zabić. ─ Kagami uśmiechnął się sympatycznie,
odnajdując w spojrzeniu Kuroko dawnego siebie. ─ No i nie zapominajmy, że każda
akcja to czyjeś nieszczęście. Więc lepiej poczekać, co? ─ pouczył go, jednak
uprzejmie i bezpretensjonalnie.
─ Od tego ilość przestępstw się nie zmniejszy…
─ mruknął Tetsuya, niepocieszony. ─ Ale rozumiem. Wiem, że muszę się jeszcze
podszkolić. Od czego zaczniemy?
Chłopak podniósł się z materaca, na którym
wcześniej przysiadł, aby porządnie się rozciągnąć, po czym odgarnąć z czoła
wchodzącą do oczu grzywkę i podszedł do przełożonego.
─ Samoobrona ─ odparł krótko Kagami,
pochylając się lekko. ─ Jak sobie radzisz z podstawowymi chwytami? Jeśli
jakiegoś nie pamiętasz, albo chcesz przećwiczyć, mów od razu ─ uśmiechnął się i
ugiął kolana. ─ W końcu po to tutaj jesteś. Teorią wszystkiego się nie załatwi
─ dodał zachęcająco.
─ W takim razie może rzut przez bark? ─
zasugerował Kuroko niepewnie. Przechylił głowę lekko w bok i wbił uważny wzrok
w Taigę. ─ Nie wiem za bardzo, jak się za to zabrać.
─ Okej... Jest jakiś szczególny moment, w
którymś się gubisz, czy chcesz omówić wszystko od początku? ─ spytał cierpliwie
mężczyzna.
Tetsuya zamyślił się na chwilę, analizując
technikę, której jeszcze nigdy nie udało mu się poprawnie wykonać. Zmarszczył
przy tym jasne brwi w skupieniu, jednak cały wyraz jego twarzy przybrał wygląd
raczej bardziej urokliwy, aniżeli poważny.
─ Wydaje mi się, że problem leży w ułożeniu
nóg. Chyba nie robię tego dobrze, bo przy obrocie i samym rzucie nie potrafię
utrzymać równowagi. Na ćwiczeniach zwykle lądowałem pod partnerem, zamiast
przerzucić go przez bark…
─ Rozumiem ─ odparł Kagami ze skupieniem, po
czym klasnął w dłonie. ─ Okej, ustaw się ─ poprosił, obserwując go w skupieniu
i kucnął przed nim, aby lepiej widzieć.
Kuroko skinął głową. Rozluźnił się i przybrał
właściwą pozycję na lekko zgiętych nogach, uważnie obserwując wyraz twarzy Taigi.
─ Okej, to najpierw powoli ─ powiedział
spokojnie Kagami, zbliżając się do chłopaka w zwolnionym tempie, inicjując
napaść. Kuroko prawidłowo zatrzymał jego dłoń, chwytając go za nadgarstek,
pochylił się również pod odpowiednim kątem, ale gdy dostawił go Taigi nogę i
spróbował przenieść jego ciężar ciała, obaj stracili równowagę. Taiga w duchu
podziękował bogom za refleks, który pozwolił mu szybko zareagować i zamortyzować
upadek rękami, dzięki czemu zawisł nad Tetsuyą, zamiast miażdżyć go swoją masą.
Tym razem Kuroko nie był w stanie w żaden
sposób ukryć swojej konsternacji. Wypatrywał się w mężczyznę z szeroko
otwartymi oczami, nie zdolny choćby drgnąć, jakby w obawie przed tym, że jeden
niewłaściwy ruch, a ciało nad nim bezwładnie na niego runie. Nic takiego jednak
się nie stało, więc Tetsuya pozwolił sobie na wypuszczenie z płuc drżącego
powietrza. Nie mógł odwrócić wzroku od tych oczu, kiedy ich spojrzenia spotkały
się w tak niewielkiej od siebie odległości. Tęczówki w kolorze czerwonego wina
miały tak wyrazistą barwę, iż mogłoby się wydawać, że to tylko soczewki –
Kuroko wątpił jednak, by faktycznie nimi były. Intensywność wzroku Kagamiego
była wręcz przytłaczająca, choć sam jego właściciel prawdopodobnie nie był
nawet tego świadom. Niższy nie był w stanie długo wytrzymać; on pierwszy
odwrócił spojrzenie, uciekając nim gdzieś w bok.
─ Mniej więcej tak to wcześniej się kończyło,
kiedy ćwiczyłem ─ powiedział w końcu, starając się zapanować nad drżeniem
głosu.
Bezskutecznie.
Kagami przełknął ciężko ślinę i odchrząknął
cicho, gdy zaschło mu w ustach.
─ Nogi... ─ wychrypiał ciężko, znów starając
się pozbyć chrypy.
Tesuya pokiwał skwapliwie głową, nieświadomie
przygryzając dolną wargę. Nie pamiętał już, kiedy ostatnio nie był w stanie nad
sobą zapanować w takim stopniu jak dzisiaj. Frustrowało i przerażało go to
zarazem.
─ To...
Taiga zamarł na moment, patrząc na chłopaka,
mocno się przy tym czerwieniąc. Ocknął się błyskawicznie, wstając i, niemal sam
go podnosząc, ciągnąć Tetsuyę za rękę za sobą.
─ Spróbuj jeszcze raz, tylko teraz rozstaw je
szerzej. O tak ─ dodał, demonstrując mu, jak to zrobić. Chciał jak najszybciej
oszczędzić mu wstydu, który ten odczuł, jak Taiga wywnioskował z jego reakcji.
Czuł się z tym źle, dlatego starał się szybko puścić to w zapomnienie.
─ Dobrze…!
Kuroko otrzepał swój t-shirt z
wyimaginowanego kurzu. W jego gestach można było dostrzec dozę nerwowości,
jednak chłopak szybko zapanował nad swoim podenerwowaniem, zastępując je
zaangażowaniem. Uważnie przypatrzył się Taidze i zastosował do jego wskazówki.
Chwycił nadgarstek Kagamiego, po czym wykonał
półobrót, tym razem jednak zwracając większą uwagę na rozstaw nóg, dostawiając
je do przełożonego. Następnie z zaciętą miną wsunął prawy bark pod pachę
mężczyzny, chwycił jego rękę i wykonał szybki, energiczny skłon tułowia w
przód, z całej siły przerzucając Taigę przez swój bark na plecy.
Był naprawdę zaskoczony samym sobą, nie będąc
pewnym, co się właściwie wydarzyło. Lekko się chwiał, jednak w ostatniej chwili
zdążył złapać równowagę i nie upaść na Kagamiego – tego by nie przeżył.
O tym, że przesadził, angażując w to
ćwiczenie stanowczo zbyt dużo siły, o której pokładach nawet nie wiedział,
zreflektował się dopiero po chwili.
─ Przepraszam, Kagami-kun! ─ wydyszał,
pośpiesznie do niego podchodząc i pomagając mu wstać. Taiga wyglądał na równie
zaskoczonego, co on sam.
─ Nie przepraszaj, przecież na tym polegało
ćwiczenie ─ odparł, wciąż starając się przyswoić kilka ostatnich sekund. Fakt,
przez niezręczność i pośpiech nie przygotował się, bagatelizując siłę Kuroko,
ale nie sądził, że chłopak mimo wszystko da radę. ─ Nie wiedziałem tylko, że
tak szybko ci się uda ─ zaśmiał się, napinając mięśnie barków, aby rozluźnić je
z ulgą. ─ Jesteś pewien, że nigdy ci się nie udawało? ─ spytał podejrzliwie.
Tetsuya pokręcił przecząco głową, po czym
uśmiechnął szczerze.
─ Nie, nigdy. Nikt nawet nie był w stanie
powiedzieć mi, co robię nie tak…
Kagami cmoknął z niezadowoleniem, marszcząc
brwi.
─ Naprawdę, nic się nie zmieniło ─ westchnął.
─ Mogliby się w końcu nauczyć, że kupa mięśni, to nie wszystko, czego potrzeba
w policji ─ mruknął po nosem. ─ Dobra. Sprawdźmy, czy to nie był uśmiech losu. Teraz
szybciej. Szybkość i dźwignie to twoi sprzymierzeńcy, więc dobrze z nich
korzystaj ─ poradził i rzucił szybko „Gotowy?”, zaczynając bez większego uprzedzenia
i czekania na odpowiedź.
Kuroko, mimo swojego zaskoczenia, zadziałał
instynktownie. Chwycił dłoń Kagamiego i powtórzył ćwiczenie, choć tym razem z
większą uwagą i precyzją, przez co Taiga upadł w sposób nienarażający go na
żaden uraz.
─ Być może dzięki tobie będę w stanie
zaskoczyć przełożonych na egzaminach końcowych, Kagami-kun ─ sapnął, nie będąc
w stanie powstrzymać uśmiechu cisnącego mu się na usta.
─ Tak ich przerzucając, na pewno ─ zaśmiał
się Taiga i sapnął, podciągając się do siadu. Uczucie powalenia na ziemię, nie
ważne, jakby się nie przygotował, zawsze należało do nieprzyjemnych, więc zanim
wstał, parsknął cicho pod nosem, patrząc na drobinę, która mimo pozorów była w
stanie go tak urządzić. ─ Ja nie widzę żadnych przeciwwskazań, w końcu ja też
na tym korzystam ─ poruszył zabawnie brwiami.
─ Nie powiedziałbym, że siniaki to jakaś
szczególna korzyść ─ zaśmiał się Tetsuya. Odgarnął włosy z twarzy, spojrzał
Taidze prosto w oczy i powiedział już poważniej: ─ Dziękuję, Kagami-kun.
─ Nie masz za co, serio ─ odparł szczerze,
wstając. Poprawił koszulkę i uśmiechnął się do niego. ─ Sam widziałeś, że
wystarczyło tylko inaczej się ustawić. Cała reszta to twoja zasługa ─ dodał
sympatycznie i machinalnie zmierzwił mu włosy. I choć Kuroko szczerze nie
znosił, kiedy ktokolwiek dotykał jego pieczołowicie układanej fryzury, w tamtej
chwili jakoś bardzo mu to nie przeszkadzało. Duża dłoń Taigi, prócz paru
odstających w różne strony kosmyków, pozostawiła za sobą ciepło, chociaż
Tetsuya starał się udawać niezadowolenie.
─ Idąc na ten staż, nie spodziewałem się, że
będziesz aż tak miły, Kagami-kun. Z akt niewiele udało mi się wywnioskować, bo
miałem wrażenie, że dostałem okrojoną wersję, ale kilka osób mówiło mi, że
jesteś raczej mniej przyjemnym typem ─ wyznał niższy, przygładzając włosy.
─ Widzę, że już mam wyrobioną reputację ─
zaśmiał się ryży. ─ Pewnie za to, jak wywaliłem poprzedniego stażystę ─
westchnął, drapiąc się po karku.
Nie żałował. Postąpił wtedy słusznie i nawet,
jeśli było to tylko jego zdanie, nie zmieniłby decyzji.
─ Co takiego zrobił? ─ zainteresował się
Tetsuya, przechylając głowę lekko w bok. ─ Oczywiście, jeśli mogę spytać.
─ Naraził powodzenie akcji i życie innych,
żeby pobawić się w bohatera ─ odparł pokrótce Taiga. ─ Ja nie uznaję w tej
pracy indywiduów ─ dodał zaparcie.
─ A Aomine-kun?
─ Nie jest taki samolubny, na jakiego stara
się uchodzić ─ rzucił rozbawiony. ─ Owszem, bywa strasznie bezmyślny i
impulsywny, ale zazwyczaj jest tam, gdzie potrzeba ─ dodał nieco poważniej. ─
Tę swoją narwańczość zawdzięcza właśnie temu, żeby nikt nie ucierpiał... Dlatego
trzymaj się blisko niego, jeśli chcesz przeżyć ─ zakończył żartobliwie.
─ Wydaje mi się, że przy tobie również
mógłbym być spokojny o własne życie ─ odparł pewnie Tetsuya. Mimo iż nie znał
Taigi zbyt długo, czuł się w jego towarzystwie bardzo dobrze i bezpiecznie.
Kuroko miewał przeczucia co do ludzi – wielu
z nich miało zawarte swoje charakterystyczne cechy w wyglądzie, gestach i
mimice, dlatego łatwo mu było je potwierdzić, czy też dać sobie więcej czasu,
by przekonać się do danej osoby. Jednak w przypadku Kagamiego nie miał takiego
problemu. Po ich pierwszym spotkaniu, do którego chłopak podszedł bardzo
obiektywnie, w żadnym stopniu nie sugerując się plotkami, które słyszał, już
wiedział, że były one bardzo przerysowane. I choć na pierwszy rzut oka
mężczyzna nie reprezentował swoim wyglądem łagodności, czy dobroduszności,
Tetsuya mógł już wtedy stwierdzić, iż na pewno te cechy posiada.
Taiga poczuł, jak coś ściska go w sercu,
które niebezpiecznie podskoczyło i zarumienił się sowicie. Odwrócił wzrok, drapiąc
się po policzku i burknął pod nosem „Jasne”. Zerknął na chłopaka nerwowo, ale
sprawił, że na jego zakłopotanej twarzy wykwitł uśmiech.
─ Wiesz, oczywiście będę na ciebie uważał na
akcjach, ale musisz mieć wszystkie chwyty opanowane jak w małym palcu ─ powiedział
i dodał prowokująco. ─ Nieuki zostają w domu.
─ Nie jestem nieukiem ─ fuknął Tetsuya,
przybierając na twarzy nieco wojowniczy wyraz. ─ Może moglibyśmy poćwiczyć
teraz dźwignie? ─ spytał z kamienną miną. W środku jednak cicho się zaśmiał.
Dźwignie były jego specjalnością.
─ Dam ci fory ─ odparł Taiga, szykując się do
kolejnego sparingu.
Piątek, 8 grudnia
Kuroko chrząknął sugestywnie, unosząc jedną
brew w górę. Nie był pewien, czy nie był przypadkiem celowo ignorowany, jednak
widoczny dreszcz, który wstrząsnął ciałem Aomine, ewidentnie temu przeczył.
─ Kurna… Mógłbyś pukać, wiesz? ─ mruknął
Daiki, kiedy upewnił się już, że nie stoi nad nim ucieleśnienie śmierci, ale
podopieczny Taigi.
─ Pukałem ─ odparł beznamiętnie Tetsuya. ─
Pięć razy.
─ Serio…?
Widząc, że chłopak nie żartuje, mulat
westchnął i rzucił krótkie „Sory”, po czym wrócił do przerwanego mu wcześniej
zajęcia – uzupełniania raportu. Na szczęście była to już ostatnia rzecz, jaką
miał tego dnia do zrobienia. A perspektywa spotkania z Kise, z którym mieli
zobaczyć się za niecałe dwie godziny, efektownie mobilizowała go do dalszej
pracy.
Kuroko jednak nie ustąpił. Pochylił się nieco
nad biurkiem, przy którym siedział Aomine i wbił w mężczyznę intensywne
spojrzenie. Daiki zerknął na niego znad raportu, niepewny tego, o co mogło
chodzić.
─ Jeśli chcesz wiedzieć, gdzie jest Kagami,
to polazł po kawę…
─ Nie o to mi chodzi, Aomine-kun. Jeśli mogę,
to chciałbym o coś spytać.
─ No?
Mulat wyprostował się i zmarszczył brwi,
nadając twarzy pytającego wyrazu.
─ Czy ty i Kise-kun ze sobą sypiacie?
Daiki był pewien, że się przesłyszał i
pytanie o Ryotę jest tylko skutkiem jego zdecydowanie zbyt długiego i
intensywnego rozmyślania o blondynie, jednak emanujący stoicyzmem i pewnością
siebie Kuroko spokojnie je powtórzył, gdy Aomine spytał, czy czegoś źle nie
zrozumiał.
─ Skąd ten niedorzeczny pomysł, co? Poza tym
skąd znasz Kise? ─ mruknął Daiki, kiedy już otrząsnął się z szoku.
─ Przyjaźnię się z Kise-kunem i mieszkamy w
jednym akademiku ─ wytłumaczył cierpliwie Tetsuya. ─ I nie wiem, czy to takie
dziwne, że o to pytam, skoro ja i Kagami-kun widzieliśmy was razem, a sam
Kise-kun przez ostatnie dni nie robi nic innego, tylko siedzi z nosem w
telefonie i szczerzy się do niego.
─ Skąd wiesz, że pisze ze mną?!
─ No nie mam pewności, ale wydaje mi się, że
pod nazwą „Aominecchi” możesz kryć się jednak ty, Aomine-kun.
─ Jeny… Jak tak bardzo chcesz prowadzić
jakieś śledztwo, to masz okazję na komendzie ─ burknął Daiki. Nagle poczuł się
tak, jakby Kuroko potrafił wręcz prześwietlać jego ciało wzrokiem i odnajdywać
dzięki temu każdą informację, na której tylko mu zależało.
Liczył, że niższy odpuści, jednak on stał
wpatrzony w niego z niewzruszoną twarzą.
─ Nie bzykamy się ─ westchnął mulat w końcu,
nie będąc już w stanie znieść tego spojrzenia. ─ To wszystko?
Tetsuya wzruszył ramionami.
─ Nie chcę wnikać w wasze prywatne sprawy.
─ Właśnie to zrobiłeś, wiesz?!
─ Po prostu trochę się martwiłem, bo Kise-kun
jest przez to wszystko strasznie tajemniczy. Przepraszam ─ powiedział Kuroko
szczerze, po czym odszedł kawałek dalej, aby zdjąć kurtkę i powiesić ją na
wieszaku. Gdy to zrobił, Aomine wskazał mu gestem fotel Kagamiego, żeby chłopak
nie musiał czekać na przełożonego na jednym ze sztywnych, niewygodnych krzeseł
dla gości.
─ Mogę pogadać z Kise, jak chcesz, ale spoko,
nie mam zamiaru go wykorzystywać, czy coś w tym stylu…
─ Cieszę się.
Daiki poniekąd był w stanie zrozumieć
niepokój Tetsuyi. Był świadom, że Kagami mógł mu o nim nagadać jakiś bzdur, a
poza tym zmuszony był przyznać sam przed sobą, że na pierwszy rzut oka nie
prezentował się zbyt poprawnie, gdy bez żadnej krępacji przeglądał sprośne
magazyny w przerwach od pracy, w których w ciągu ostatniego tygodnia często
towarzyszyli mu Kagami wraz z Kuroko.
Ponieważ cisza między nimi się dłużyła,
Aomine dopisał ostatnie parę zdań do swojego raportu, po czym zamknął go, włożył
kartki do jednej koszulki, przeciągnął się na swoim miejscu i zagadnął:
─ To będzie twój pierwszy raz na drugiej
zmianie, nie?
Kuroko potwierdził skinieniem głowy.
─ Kagami-kun mówił, że skoro nie mamy jeszcze
możliwość wyjazdu w teren, to może być dosyć nudno.
─ Ma rację ─ zaśmiał się Daiki. ─ Na
komendzie raczej nie będzie zbyt ciekawie, co innego w terenie. W końcu mamy
piątek, więc nikogo nie zdziwi, kiedy z każdą kolejną godziną będzie pojawiać
się pierdyliard kolejnych wezwań. Serio, cieszę się, że w piątki kończę o
siedemnastej ─ wyszczerzył się.
─ Ale, o ile się nie mylę, w poniedziałki
zostajesz na noc? ─ wtrącił Kuroko niepewnie.
─ Nom?
─ To też nie jest łatwy dzień, statystycznie
to chyba właśnie w poniedziałki zdarza się najwięcej różnych wypadków.
─ Taa… Ale z reguły nie muszę się wtedy
chociaż użerać z chmarą pijaków.
Daiki wyłączył stojącego przed nim laptopa,
po czym wstał i zaczął pakować swoją torbę. W tym samym momencie otworzyły się
drzwi biura, w których stanął Taiga.
Kuroko lekko się uśmiechnął, co Aomine
zauważył. Niemal kamienny wyraz twarzy tego chłopaka rozpogadzał się szczerze
za każdym razem, kiedy tylko widział swojego przełożonego… Daiki zastanawiał
się, czy to tylko jego gej-radar, czy jednak w najbliższym czasie to on będzie
miał okazję zadać Tetsuyi to samo kłopotliwe pytanie, co on mu dziś.
─ Yo, Aho ─ rzucił niedbale mężczyzna, rzucając
swoją kurtkę na wieszak. ─ Gotowy na swoją randkę? ─ rzucił złośliwie, ruszając
dwuznacznie brwiami w stronę Kuroko, którego widok znacznie złagodził jego
wredny uśmieszek, zamieniając go w subtelny i sympatyczny. ─ Cześć Kuroko ─
powiedział miło, kontrastując z powitaniem rzuconym w stronę przyjaciela.
─ A ty na swoją? ─ odparował Daiki od razu,
zgarniając z biurka swoją torbę. Zarzucił ją sobie na ramię i mrugnął do
Kagamiego, opuszczając pomieszczenie z wrednym uśmiechem na ustach. ─ Może
jednak nie będzie tak nudno, Tetsu! ─ rzucił przez ramię i zniknął mężczyznom z
oczu.
─ Ten idiota ─ westchnął Kagami, przecierając
swoje brwi dłonią. ─ Przepraszam za niego. Uwielbia wprawiać ludzi w
zakłopotanie… ─ dodał do Kuroko, drapiąc się w tył głowy.
─ Zauważyłem ─ mruknął Tetsuya, przeklinając
się w myślach za rumieńce.
─ Nie przejmuj się nim, zawsze mówi coś
niedorzecznego ─ odparł, odwracając spojrzenie. Nie chciał dłużej kłopotać podopiecznego,
więc dodał niezręcznie: ─ To jak tam, jakieś pytania, czy zabieramy się do
pracy?
─ Nie, żadnych ─ odparł z cichym
westchnięciem. Nie patrzył na przełożonego. ─ Róbmy, co trzeba.
─ J-jasne ─ odparł sztywno Kagami, klnąc w
myślach na czym świat stoi.
Zaczął się zastanawiać, czy Kuroko może nie
czuje się już komfortowo w jego towarzystwie, jednak zepchnął tę myśl na dalszy
tor, zabierając się za raporty.
Hej,
OdpowiedzUsuńo tak Kagami o to wręcz pożeranie wzrokiem Kuroko... i ten trening mimo że jest chudzielcem to jednak zaskoczył Kagamiego siłą...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia