Druga Gwiazdka | rozdział 3

─ Chciałbym jutro przeprowadzić mały sparing, żeby zobaczyć ile nauczyli cię w szkole, jeśli nie masz nic przeciwko ─ powiedział nagle Kagami, w ciągu ich, już ponad pół godzinnej, rozmowy w skromnej kawiarni, do której zaprowadził ich Taiga.
─ Oczywiście, spodziewałem się tego ─ przyznał Kuroko znad swojego orzechowego latte. ─ Ale od razu przyznaję, że wciąż nie do końca radzę sobie ze wszystkimi chwytami…
─ Jasne, nie przejmuj się ─ odparł Taiga niemal od razu. ─ W końcu tutaj masz się doskonalić, więc byłoby nudno, gdybyś umiał wszystko od razu ─ zażartował, wgryzając się w swojego czekoladowego donuta.
Tetsuya uśmiechnął się przepraszająco i pokiwał głową w geście przyznania przełożonemu racji. Mimo to z jakiegoś niepojętego przez niego powodu czuł się lekko skonfundowany swoimi brakami. Podświadomie pragnął pokazać się Kagamiemu od jak najlepszej strony, jednak dotychczas jego starania przynosiły, przynajmniej w jego mniemaniu, odwrotny skutek.
─ Uhm... ─ Chłopak zwrócił wzrok na filiżankę, którą trzymał w dłoniach. ─ Myślę, że jeśli jednak miałbym się na coś przydać, to raczej nie w bezpośrednim kontakcie z podejrzanymi.
─ Domyśliłem się ─ zaśmiał się łagodnie Kagami. ─ Wiesz, ja też przeglądałem twoje akta ─ dodał, uśmiechając się kątem ust i poruszył dwuznacznie brwiami.
Kuroko nie był w stanie powstrzymać cichego parsknięcia śmiechu, które wydarło się spod maski obojętności i powagi, jaką na co dzień przyodziewał. ─ Było w nich coś, co cię zainteresowało, Kagami-kun ─ spytał z ciekawości.
─ Twoja waga ─ odparł Kagami, nieco poważniejąc. ─ Musisz trochę przytyć, Kuroko ─ dodał niemal troskliwie, szybko się na tym przyłapując. ─ W-wiesz, musisz tworzyć jakąś przeciwwagę dla potencjalnego przeciwnika ─ wyjaśnił niezgrabnie, lekko się rumieniąc.
─ Staram się już od jakiegoś czasu, ale trudno oszukać własną naturę ─ powiedział Tetsuya, znów odrobinę zły na siebie za mankament, który faktycznie był dość sporym utrudnieniem w jego dotychczasowych dokonaniach. ─ Ale ze względu na to mam opracowanych parę własnych technik, dzięki którym jest mi łatwiej.
─ Jakich?
W międzyczasie ryży wziął nóż i przekroił swój mały wypiek, biorąc połówkę w dłoń. Wgryzł się w paczka i przysunął talerz do Tetsuyi.
─ Bo ja mam jeden dobry ─ odparł, mrugając do niego z uśmiechem.
─ Zobaczysz jutro, Kagami-kun ─ odparł zdawkowo chłopak, odwzajemniając uśmiech. Ogarnął przydługie kosmyki włosów z czoła i uszczknął kawałek pączka, popijając go stosunkowo gorzką kawą. Nie przepadł za słodyczami, jednak w tamtej chwili nie potrafił odmówić.
─ Czy to groźba? ─ rzucił żartobliwie Taiga, opierając się wygodniej na krześle.
─ Nie, po prostu może dzięki temu uda mi się cię zaskoczyć ─ wyjaśnił spokojnie Tetsuya, mając pełną świadomość tego, że ,,może” dodał tylko z grzeczności.
─ Liczę na to ─ odparł rozbawiony Taiga i spojrzał na Kuroko zagadkowo. ─ Niedługo moja zmiana ─ dodał po chwili, zerkając na zegarek. ─ Odprowadzić cię? ─ zaproponował uprzejmie, chcąc jeszcze trochę czasu spędzić z chłopakiem.
Kuroko dopił resztkę swojej latte, po czym wstał z miejsca.
─ Jeśli na pewno masz czas i ochotę, Kagami-kun, to czemu nie.
─ Mam ponad pół godziny ─ uspokoił go z uśmiechem i przywołał pracownika kafejki, nie pozwalając Kuroko uregulować rachunku, szybko wstając i wychodząc na zewnątrz, gdzie zaczął się ubierać, czekając na niego przed drzwiami. Kuroko dołączył do niego już opatulony swoim szarym szalikiem, za którym schował prawie połowę twarzy.
─ Nie musiałeś tego robić, Kagami-kun... Następnym razem to ja stawiam.
─ Trzeba będzie zamówić więcej ─ odparł rozbawiony, spoglądając na towarzysza sugestywnie.
Kuroko westchnął ostentacyjnie, ruszając powoli przed siebie.
─ Pamiętaj, że dajesz mi przykład, Kagami-kun.
─ Pamiętam doskonale! ─ oburzył się wyższy i uśmiechnął przebiegle. ─ Dlatego twoją pierwszą lekcją będzie ta, aby nie wyrywać się dobrowolnie do płacenia, chyba, że chcesz zbankrutować ─ uniósł ramiona i zaśmiał się cicho.
─ Zasady dobrego wychowania zdają się z tym odrobinę kolidować ─ odparł Tetsuya, mimowolnie uśmiechając się delikatnie. ─ I tak chciałbym ci się odwdzięczyć za dzisiaj.
─ Twoja sprawa ─ odparł Taiga, wzruszając ramionami. ─ Ja tam nigdy nie narzekam na darmowe jedzenie ─ przyznał prosto z mostu, nie bacząc na to, że miał dawać dobry przykład i sprawiać równie dobre wrażenie. Zaskakująco szybko oswoił się z towarzystwem Kuroko.
Chłopak nie wyglądał jednak, aby mu to przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, Tetsuya był dość mile zaskoczony bezpretensjonalnością oraz dosadnością Taigi. Powodem tego był poniekąd fakt, że przez większość życia Kuroko miał do czynienia z przesadnie powierzchownymi ludźmi, przez których nabawił się wstrętu do fałszywości. Oczywiście sam również starał się postępować według swoich cichych preferencji, jednak często miano mu za złe, w mniemaniu niektórych zbyt przesadną, bezpośredniość.
─ W takim razie daj mi proszę znać, jeśli miałbyś ochotę na wspólny lunch.
─ Spodziewaj się szybkiej rea... Osz, ty! ─ Taiga wrzasnął szeptem, i, niewiele myśląc, zgarnął Tetsuyę za ramię w swoją stronę, chowając się razem z nim za niewielkim, oprószonym śniegiem, murkiem. Spojrzał na skonfundowanego Kuroko, po czym znów wyjrzał za ich kryjówkę, otwierając szerzej oczy. Zgarbił się, nieświadomie przybliżając jeszcze bardziej do Tetsuyi. Nadal trzymał go za ramiona i pochylił się w jego stronę, wytężając wzrok.
─ Aho...? ─ mruknął do siebie zdumiony, widząc zaskakująco podobnego do jego partnera mężczyznę, który trzymał w ramionach nieco niższego blondyna. Kagami nie mógł uwierzyć własnym oczom. Nie chodziło tu nawet o fakt, że Daiki leciał na facetów, ale o to, jak delikatnie obchodził się z drugim osobnikiem. Dopiero po chwili Taiga skojarzył, skąd zna tę twarz. Kiedy mulat dotknął policzka kasjera, niemal złączając ich usta, Kagami poczuł się jak intruz, szybko spuszczając oszołomiony wzrok. Zaraz po tym przypomniał sobie o Kuroko. Spojrzał na chłopaka z góry, przerzucając wzrok na swoje ręce.
─ W-wybacz ─ powiedział szybko, puszczając go.
Tetsuya natomiast dziękował w myślach wszystkim znanym i nieznanym przez niego bogom, iż tamta sytuacja miała miejsce po zmroku, w znacznej odległości od latarni – w przeciwnym razie Taiga na pewno dostrzegłby kontrastujące z jego bladą cerą rumieńce, które wykwitły mu na policzkach. Fakt, iż jego serce prawie wyrwało się z piersi, kiedy Kagami się nad nim pochylił, wcale nie ułatwiał mu próby opanowania się. Odchrząknął cicho, mimowolnie odsuwając się w tył, aż nie poczuł za plecami przeszkody w postaci murku. Nie patrząc na wyższego, naciągnął swój szalik aż na część nosa, tak by miękki materiał mógł choć w części zakryć powstałe wypieki.
─ Często szpiegujesz innych ludzi, Kagami-kun…? ─ mruknął, chcąc odwrócić ewentualną uwagę mężczyzny od swojego zakłopotania.
─ To mój pierwszy raz, nie licząc akcji ─ odpowiedział cicho, spoglądając w tamtą stronę. ─ To mój partner ─ dodał, jakby miało go to usprawiedliwić.
Kuroko powiódł wzrokiem za Kagamim, przez chwilę przypatrując się dwójce mężczyzn. Jego brwi mimowolnie powędrowały w górę, kiedy rozpoznał w jednym z nich swojego przyjaciela.
Zaraz jednak wrócił wzrokiem do Taigi, przyglądając mu się nieco sceptycznie.
─ Partner z pracy czy...?
─ Oczywiście, że z pracy ─ Taiga odparł niemal od razu, jakby oburzony. Spojrzał na Kuroko, zdając sobie sprawę z tego, jak blisko się znajdują i otworzył usta, chcąc coś powiedzieć. ─ Czemu pytasz? ─ spytał nagle, uważnie mu się przyglądając.
Kuroko przeklął się w myślach za swoją stanowczo zbyt dużą ciekawość, którą uważał za jedną ze swoich największych wad.
─ Bo wyglądałeś tak, jak gdybyś przyłapywał go na zdradzie ─ wypalił, czując pieczenie nie tylko na policzkach, ale i uszach. ─ Przepraszam za tę bezpośredniość, Kagami-kun ─ dodał jeszcze, choć w jego głosie próżno było doszukiwać się skruchy.
Taiga patrzył jeszcze chwilę na niego, nie ruszając się choćby o milimetr. W końcu jednak odsunął się powoli i powiedział spokojnie:
─ Nic się nie stało.
Rzucił Daikiemu ostatnie, wciąż zdziwione spojrzenie i podrapał się w tył głowy.
─ Po prostu mnie zaskoczył ─ przyznał, myśląc intensywnie. ─ Niby wiem, że jest gejem, ale nigdy nie widziałem go z kimś ─ palnął, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. ─ Jeszcze wczoraj upierał się, jakim to on nie jest singlem, rozumiesz.
─ Cóż, powiedzmy ─ westchnął Tetsuya.
Sam w sobie cicho cieszył się z tego, że udało mu się jakoś wybrnąć. Kagami rzucił mu krótki uśmiech, parskając cicho śmiechem i wyjrzał ponownie za murek, kiwając do siebie głową.
─ No, wygląda na to, że skończyli ─ powiedział, podnosząc się powoli. Podrapał się w tył głowy i wyciągnął dłoń ku Kuroko. ─ Sorry za to... ─ burknął cicho, lekko zakłopotany.
Tetsuya przyjął ją po chwili wahania. Kiedy ich dłonie zetknęły się ze sobą, poczuł coś dziwnego, przypominającego wyładowanie elektryczne. Nie wiedział, czy to kwestia jego wyobraźni, czy też nie, i tak zganił się za to w myślach.
─ Nic się nie stało ─ odparł, starając się mimo wszystko pozostać niewzruszonym.
─ To... ─ zaczął Kagami, puszczając go powoli, kiedy już obaj stali. ─ Uznajemy, że całej tej sytuacji sprzed chwili nie było?
─ Jesteś pewien, Kagami-kun? Może jednak powinieneś zmienić dział na detektywistyczny? ─ odparł Tetsuya, patrząc na wyższego z widocznym rozbawieniem.
─ Ty mały... ─ Taiga zmrużył oczy, ale cały efekt zastraszenia zburzył jego szeroki uśmiech. ─ Nie zostawię cię z Aho. To wrzód na tyłku.
─ To całkiem miło z twojej strony ─ odparł Kuroko. Domyślał się jednak, że mimo tego, co o nim mówił, Kagami tak naprawdę lubił swojego partnera.
─ Jutro go poznasz ─ rzucił Kagami, wkładając ręce do kieszeni spodni. ─ Lepiej się na to przygotuj ─ dodał żartobliwie.
Kuroko pokiwał głową ze zrozumieniem.
─ Długo ze sobą pracujecie?
─ Ponad trzy lata ─ odparł wyższy, próbując odepchnąć od siebie myśl, jak szybko to zleciało. Mimo tego, że miał dopiero dwadzieścia cztery lata, poczuł się nieco staro.
─ W takim razie nie może być tak źle, skoro wytrzymaliście razem aż tyle ─ stwierdził Tetsuya z uśmiechem, rzucając wyższemu ukradkowe spojrzenie. 
─ Wiesz, nieważne, ile bym miał na niego narzekać, to on stoi za mną przy każdej akcji... Wiem, że ubezpiecza moje plecy i mu ufam ─ odparł poważnie, patrząc przed siebie zamyślony. Zaraz jednak na jego twarzy pojawił się grymas, a Taiga dodał sceptycznie: ─ Jeśli akurat nie wyrywa się do przodu, jak jakiś heros czy samobójca.
─ Pewnie może sobie na to pozwolić, bo czuje się przy tobie pewnie.
Choć Kuroko nie dawał tego po sobie poznać, nieco bawiła go ta cała wymiana zdań. Im bardziej Taiga próbował narzekać na swojego partnera, tym łatwiej było po nim stwierdzić, że tak naprawdę nie chciałby mieć za takowego raczej nikogo innego.
Tetsuya w pewnej chwili się zatrzymał. Kagami z początku tego nie zauważył, dlatego przeszedł jeszcze parę kroków sam, jednak gdy tylko zorientował się, co się stało, spojrzał na Kuroko z niezrozumieniem. Niższy uśmiechnął się tylko delikatnie i wskazał gestem na dość sporych rozmiarów budynek, który mieli po swojej prawej stronie.
─ Tutaj już możesz mnie zostawić, Kagami-kun. Dziękuję za dzisiaj.
─ Ah! Jasne, nie ma za co ─ odparł lekko zakłopotany, wracając do Kuroko. ─ Dobrze mi się rozmawiało ─ dodał z delikatnym uśmiechem. ─ Jutro, siódma. Pamiętaj ─ rzucił, udając surowy ton, po czym odwzajemnił cichy śmiech Tetsuyi i pomachał mu krótko, wycofując się powoli z serdecznym „dobranoc” na ustach.
*
Kuroko nie mógł sobie znaleźć miejsca. Krzątał się po swoim niewielkim mieszkanku w poszukiwaniu jakiegoś zajęcia, jednak bezskutecznie. Większość książek miał już przeczytanych, laptopa zmuszony był oddać do naprawy, telewizora nie posiadał. Jednym z niewielu sprzętów elektronicznych, których używał, było radio, które cicho grało w tle. Dla Tetsuyi nie stanowiło to jednak zbyt wielkiej rozrywki, głownie dlatego, iż łapało tylko dwie stacje, z których żadna do końca nie spełniała jego kryteriów.
Lekko sfrustrowany, zalał sobie już trzecią tego wieczora herbatę i usiadł z nią w salonie, tonąc przy tym w myślach. Czymś, na co zwrócił uwagę, było to, że co chwila pojawiał się w nich Kagami. Kuroko jednak upatrywał się tego przyczyny w minionym dniu przepełnionym emocjami związanymi z rozpoczęciem stażu.
Darzył szacunkiem Taigę, jeszcze zanim go poznał. Kiedy tylko oznajmiono mu, kto zostanie jego przełożonym przez najbliższe trzy tygodnie, od razu zapoznał się z aktami mężczyzny. Nie było w nich zbyt wielu biograficznych czy prywatnych informacji, przynajmniej nie w wersji, którą miał do dyspozycji, jednak po zaznajomieniu się z licznymi dokonaniami Kagamiego na przestrzeni tak krótkiego okresu czasu, mimowolnie zaczął cieszyć się na myśl, że będzie miał okazję szkolić się pod okiem kogoś tak doświadczonego i nieprzeciętnego.
Jednak pomimo tego, iż miał dobre zdanie o Taidze jeszcze zanim go poznał, mężczyzna i tak wywarł na nim niemałe wrażenie. Był pewien, że będzie mógł się od niego wiele nauczyć. Jednocześnie bardzo nie chciał sprawiać mężczyźnie jakichkolwiek kłopotów swoją osobą, dlatego postanowił naprawdę się przyłożyć. Może nawet udowodnić, że u boku Kagamiego jest w stanie stać się prawdziwym stróżem prawa.
Tetsuya dopił swoją herbatę i z cichym stukiem odłożył prosty morelowy kubek na niewielki drewniany stolik przed sobą. Po chwili namysłu zdecydował się odwiedzić swojego przyjaciela i dopytać, jak jemu udał się dzień. A sądząc po tym, jak razem z Taigą nakryli Kise i Aomine w parku, mógł spodziewać się naprawdę ciekawej relacji.
Kiedy stanął przed drzwiami lokum Ryoty, które mieściło się zaledwie piętro wyżej, dochodziła dwudziesta. Kuroko miał więc pewność, że jego przyjaciel, o ile jest u siebie, jeszcze nie śpi. Zapukał więc w stare, mahoniowe drzwi. Lekko pordzewiałe cyferki układające się w numer pokoju niebezpiecznie się przy tym zatrzęsły. 
Kise otworzył po długiej chwili. Spojrzał na Kuroko przybity, nieco promieniejąc na jego widok.
─ Przepraszam, Kurokocchi. Zjadłem dzisiaj bez ciebie ─ skłamał gładko. ─ Potrzebujesz czegoś? Czy coś się znowu zepsuło? ─ spytał uprzejmie.
─ Nic się nie stało, i tak wróciłem do domu dopiero przed godziną ─ odparł Tetsuya, uważnie przyglądając się przyjacielowi. ─ Przyszedłem, ponieważ chciałem cię odwiedzić ─ wzruszył ramionami. ─ Mogę wejść?
─ A-ah, jasne! ─ powiedział Kise, otwierając szerzej drzwi i robiąc miejsce, aby przyjaciel mógł wejść.
Pomieszczenie było bardzo wychłodzone, w czym na pewno pomagało otwarte okienko na końcu pokoju, wpuszczające do środka zimowe, orzeźwiające powietrze. Ryota spojrzał za Kuroko, w głąb swojej nory, i zamknął drzwi, wymijając go zakłopotany.
─ Tylko... ─ zaczął, pośpiesznie składając rozwaloną po pokoju pościel i futon. ─ Trochę mam bałagan. Nie spodziewałem się, że wpadniesz, sorki ─ uśmiechnął się delikatnie, zamykając okno.
─ Napijesz się herbaty? ─ spytał kiedy już ogarnął większość rzeczy. ─ Kupiłem czajniczek! ─ pochwalił się z dumą.
─ Tak, z chęcią, ale czy możesz mi powiedzieć, dlaczego właściwie usiłujesz zrobić ze swojego mieszkania chłodnię, Kise-kun? ─ spytał Tetsuya, zapinając w tym samym momencie sweter, który miał na sobie, aż pod samą szyję.
─ Wiesz, trzeba czasem przewietrzyć ─ odparł niezgrabnie i zaczął nalewać do malutkiego czajnika wodę z butelki. ─ Zawsze to robię przed snem ─ dodał, włączając swoje siedmiuset mililitrowe urządzonko z błyskiem w oku. Wskazał na nie palcem i powiedział cicho podekscytowany:
─ Widzisz? Działa.
─ Cudownie. Na ile filiżanek starcza? ─ rzucił niższy z uśmiechem, podchodząc do blondyna. Usiadł obok niego, zerkając mu przez ramię na jego poczynania.
─ Na kubek! ─ poprawił go oburzony, szturchając go lekko łokciem.
Obaj wyglądali nieco komicznie – siedząc skuleni na podłodze, zaabsorbowani pochylając się nad małym czajnikiem, jakby nad ogniskiem, które było jedynym punkcikiem światła w ciemnym lesie.
Gdy woda się zagotowała, Kise niemal z namaszczeniem zalał nią herbatę dla Kuroko i zabrał się za szykowanie porcji dla siebie. Kuroko w tym czasie upił łyk gorącego napoju, chcąc się jak najszybciej rozgrzać. Mimo iż okno było już zamknięte, miał wrażenie, że w pokoju nie zrobiło się cieplej ani odrobinę, przez co zwątpił w działanie małego, widocznie naruszonego przez ząb czasu piecyka elektrycznego, który stał ustawiony do nich frontem, jednakże nie czuć było ciepła, które teoretycznie powinien dawać.
─ Wiesz, że propozycja wspólnego mieszkania nadal jest aktualna? ─ spytał nagle.
─ Wiem, Kurokocchi ─ odparł spokojnie blondyn, uśmiechając się wdzięcznie. ─ Ale nie trzeba. Radzę sobie, naprawdę ─ zapewnił go, upierając się przy swoim. ─ Czekaj tylko, niedługo to ja będę zapraszał cię na obiad do siebie.
─ Jeśli masz w planach generalny remont…
─ Ale mnie wpierasz, wiesz... ─ Kise nadął policzki i wlał wrzątek do swojego kubka, mieszając w nim z zadowoleniem łyżeczką. ─ Mam tu wszystko, czego do życia potrzeba.
─ Naprawdę, nie chciałbym w to wątpić, ale może powinieneś rozważyć chociaż stolik, Kise-kun ─ odparł poważnie Kuroko.
─ Jestem na dobrej drodze! ─ powiedział hardo, patrząc na swój karton. ─ Hej, przyszedłeś tutaj na mnie narzekać, czy co? ─ burknął, udając urażenie. ─ Ja tu ci zakup życia pokazuję, a ty co?
─ Zauważ, że nie narzekam na ciebie, tylko na twoją klitkę, Kise-kun... Ale w porządku, znasz moje zdanie na ten temat. Gdybyś jednak zmienił swoje, zawsze chętnie cię przyjmę ─ zapewnił Tetsuya ze szczerym uśmiechem.
Chłopak upił łyk herbaty, czując, jak przyjemna fala ciepła zalewa go od środka. Naprawdę zależało mu na Kise i ciężko mu było patrzeć na to, do czego zmuszała go jego sytuacja finansowa. Cieszył się jednak w duchu, że Ryota uparcie brnął przed siebie i nawet jego obecne lokum bardzo, bardzo powoli, ale jednak, zaczynało zmieniać się na nieco przytulniejsze.
─ Jak było na komendzie? Udało ci się złożyć zeznania? ─ spytał nagle, chcąc przekierować ich rozmowę na inne tory.
─ Tak, co w tym trudnego? ─ odparł blondyn wymijająco i zaśmiał się cicho. ─ Lepiej ty mi powiedz jak było! Będziesz tam praktycznie mieszkał ─ dodał rozbawiony. ─ Pewnie o mnie zapomnisz...
─ Nie sądzę, jeśli nadal będziesz mnie zasypywał tyloma sms-ami ─ zaśmiał się Tetsuya, mimowolnie nie mogąc powstrzymać się od takiego komentarza. ─ U mnie udało się bardzo dobrze. Mój przełożony, o którym wcześniej ci wspominałem, jest naprawdę bardzo miły. Dziś miałem dzień organizacyjny, dlatego tylko zrobiliśmy obchód po komendzie, żebym mógł się rozeznać, ale potem wyskoczyliśmy jeszcze na kawę ─ streścił pokrótce.
─ Na kawę mówisz... ─ podłapał blondyn, unosząc jedną brew. ─ Przystojny ten twój przełożony? ─ zaśmiał się głośno, nie mogąc powstrzymać parsknięcia na widok miny przyjaciela.
Kuroko zakrztusił się herbatą, ledwo hamując mimowolna ochotę wyplucia jej. Profilaktycznie przyłożył dłoń do ust, przełknął, po czym odkaszlnął i spojrzał na przyjaciela z wyrzutem.
─ A jakie to ma znaczenie?
─ Sądząc po twojej reakcji, duże ─ stwierdził z wrednym uśmieszkiem. ─ No i chyba jest... ─ dodał po chwili namysłu, biorąc w końcu łyka swojego napoju. Nie potrafił pić gorącego. Zawsze czekał, aż herbata będzie letnia.
─ Nie wiem, nie przeglądałem się aż tak ─ skłamał Kuroko. ─ Poza tym to zależy od subiektywnego punktu widzenia... Z resztą moją uwagę i tak bardziej absorbowały jego słowa.
─ Mhm ─ mruknął sceptycznie Kise. ─ Ty i „nie przeglądałem” to oksymoron.
Tetsuya nie odzywał się przez chwilę, sącząc swoją herbatę. Wcześniej nie zastanawiał się nad tym zbyt długo, raczej po prostu przyjął to do wiadomości, ale jego przełożony był naprawdę bardzo przystojny.
Nie, żeby miało to dla Tetsuyi jakiekolwiek znaczenie.
─ No dobrze, może i jest, co z tego ─ westchnął w końcu.
─ Nic ─ Kise wzruszył ramionami. ─ Estetyka poprawia samopoczucie. Więc skoro będziesz teraz codziennie z nim pracować... ─ Ryota uniósł sugestywnie brwi i parsknął śmiechem.
Kuroko pozostawił jego niedopowiedzenie bez komentarza. Osobiście sądził jednak, iż sama obecność Kagamiego mogłaby prędzej wywołać u niego zawał, szczególnie, gdyby zrobił lub palnął coś niestosownego, aniżeli zwykłe dobre samopoczucie.
─ Hm, skoro już zacząłeś ten temat, Kise-kun, to może opowiesz mi coś o Aomine-kun? Jest przystojny? ─ spytał niższy po chwili, ze stoickim spokojem upijając łyk herbaty.
─ Czemu nagle mówimy o nim? ─ spytał uważnie Kise, podnosząc swój kubek, aby zając czymś ręce.
─ A czemu nie? Jest partnerem Kagamiego-kuna, więc pomyślałem, że o niego spytam. Bo wygląda na to, że… dobrze się znacie.
─ Znamy, przecież mówiłem ci, że chodziliśmy razem do liceum ─ odparł wymijająco, nie bardzo widząc, dokąd zmierza ich konwersacja.
─ Dobrze, może wyrażę się nieco jaśniej ─ westchnął Tetsuya. ─ Kiedy ja i Kagami-kun wracaliśmy z kawiarni, widzieliśmy was w parku, więc pomyślałem, że może coś was łączy ─ wytłumaczył. ─ Ale nie musimy o tym rozmawiać, jeśli nie chcesz.
─ Nic nas nie łączy ─ odparł Ryota, zakrywając kubkiem usta. ─ Rozmawialiśmy chwilę. Nic więcej.
─ W porządku, rozumiem.
Kuroko pokiwał głową i odłożył pusty kubek na podłogę. Choć jego zdaniem scena z parku stanowczo wskazywała na to, że między Aomine a jego przyjacielem mogło być coś więcej, Tetsuya postanowił nie naciskać, tylko poczekać, aż Kise sam ewentualnie będzie potrzebował, lub po prostu chciał, się przed nim otworzyć.
─ A jak w pracy? Wybierasz się jutro? ─ zagadnął po chwili, chcąc zmienić temat.
─ Jeśli chcę zastąpić czymś ten karton, to chyba nie mam wyboru ─ rzucił żartobliwie, wdzięczny za zmianę tematu. Myślał o tym zbyt długo, a mimo tego nadal stał w miejscu. ─ Szef chcę też ze mną pogadać, więc raczej wypadałoby przyjść.
─ Faktycznie ─ przyznał niższy, po czym zastanowił się chwilę. ─ W takim razie chyba nie będziemy mieli zbyt wielu okazji się spotkać. Ale w sobotę zapraszam cię na obiad.
─ Ale chcę pomóc! ─ odparł od razu Kise. ─ I będę do ciebie dzwonił! Albo pisał! Albo oba.
─ W porządku, tylko nie co pięć minut ─ zastrzegł Kuroko, mając świadomość, iż jego przyjaciel często trochę zbyt entuzjastycznie podchodził do tej formy komunikowania się.
─ Dobra, to co dwadzieścia ─ powiedział entuzjastycznie. ─ Hej, jedziesz odwiedzić rodzinę na święta? ─ zmienił nagle temat.
─ Rozmawiałem ostatnio z babcią i jeszcze nie wiem, czy będzie to możliwe. Podobno myślą z dziadkiem nad świętami na Majorce…
─ Whoa, brzmi jak marzenie ─ podłapał blondyn pochylając się w stronę przyjaciela. ─ Jedziesz? Wyślij mi kartkę, proszę!
─ Chyba jednak wolę zostać w Tokio ─ zaśmiał się Tetsuya. ─ Trudno jest mi wyobrazić sobie święta w towarzystwie palm i  surferów… A jak jest z tobą, Kise-kun? Zostajesz w mieście? ─ spytał, by upewnić się w swoich przypuszczeniach.
─ Tak, raczej tak ─ odparł z delikatnym uśmiechem. ─ Mam wtedy zmianę ─ wyjaśnił.
Kuroko nie spodziewał się takiej odpowiedzi.
─ Naprawdę? Twój szef nie może okazać dobrego serca nawet w święta?
─ To nie tak. Nie chciał mnie o to prosić ─ bronił go blondyn, unosząc dłonie ku górze. ─ Poza tym... Nie przeszkadza mi to.
─ Od kiedy? Czy to przypadkiem nie ty próbowałeś mi w zeszłym roku wyperswadować staż, który przypadał właśnie na okres całych świąt, twierdząc, że wtedy nie powinno się pracować? ─ spytał Tetsuya, sceptycznie unosząc jedną brew w górę.
─ I tak nie mam co robić ─ żachnął się blondyn, chcąc wyjść z tego z twarzą. ─ No i chcę trochę zarobić.
─ Hm, w porządku. W takim razie i ja chyba powinienem poprosić o dodatkową zmianę ─ pomyślał na głos Kuroko.
─ A co z imprezą na komendzie? ─ spytał Kise, przechylając głowę w bok. ─ Zawsze robią taką na święta ─ zauważył.
─ Nie wiem, czy stażyści są zapraszani ─ zaśmiał się cicho. ─ A poza tym ktoś i tak zostaje na służbie. Może mógłbym się jakoś przydać.
─ O nie, żadnej służby! Zabaw się trochę, Kurokocchi! ─ powiedział Kise i uwalił mu się na uda. ─ Marnujesz się chłopaku!
─ I kto to mówi, Kise-kun? ─ mruknął Tetsuya. ─ W takim razie może umówmy się, że każdy z nas chociaż spróbuje spędzić święta w jakiś lepszy sposób, niż na zmianie w pracy?
─ Zgoda ─ uśmiechnął się blondyn. ─ Może pójdziemy razem na łyżwy? ─ zapytał z nadzieją.
─ W porządku. ─ Kuroko odwzajemnił uśmiech, po czym powoli podniósł się z podłogi. ─ Skoro to już ustaliliśmy, to chyba będę powoli się zbierać. Kagami-kun nie toleruje spóźnień. Dziękuję za herbatę. I rozmowę.
─ No tak, lepiej nie kazać mu czekać… ─ Ryota rzucił za nim, chowając się przed uderzeniem.

Środa, 6 grudnia

Tego dnia Daiki szedł do pracy dopiero na piętnastą. Dzięki temu udało mu się wyspać za wszystkie czasy, odpocząć oraz zjeść porządne śniadanie, które wprawiło go w dobry nastrój. Dzień wcześniej mógł sobie pozwolić również na to, aby położyć się później niż zwykle, więc miał trochę czasu na to, by przemyśleć miniony wieczór, który minął mu na spotkaniu z Ryotą. I chociaż po zreasumowaniu wszystkich „za” i „przeciw”, widział więcej tych negatywów, postanowił napisać do Kise już następnego dnia.
Okazało się jednak, że znacznie prościej było mu o tym pomyśleć, niż zrealizować.
Bił się z myślami całą drogę na komendę, w efekcie czego zdecydował się na sms-a dopiero po wyjściu z metra na stacji w Shibuyi. Tak więc, lawirując zręcznie pośród tłumu, odblokował telefon, który ściskał w zmarzniętej dłoni już jakiś czas, po czym wystukał na klawiaturze kilka znaków.
Numer chłopaka zapisał sobie już wtedy, gdy ten dał mu go po zdarzeniu na stacji
.
Do:Kise
6/12/2017, 12.42
Jeśli ciągle masz wątpliwości, czy faktycznie się odezwę – oto ten moment

Odpowiedź nie przyszła jednak od razu. Mulat dostał ją dopiero, kiedy był już na miejscu. Zdążył się rozebrać, kupić sobie kawę i rozsiąść przed biurkiem – wygodnie, chociaż nie potrafił się zrelaksować, czekając na odzew.

Od: Kise
6/12/2017, 13.10
Nie bardzo wiem, jak na to odpowiedzieć... Dziękuję?(・;)

Aomine podrapał się po skroni, zgaszony. Upił łyk kawy, po czym odpisał szybko, korzystając z tego, że póki co nikt nic od niego nie chciał.

Do:Kise
6/12/2017, 13.12
Nie no chciałem się upewnić czy serio wątpiłeś

Ryota natomiast skorzystał z tego, że w sklepie nie było żadnego klienta i wskoczył na ladę, patrząc się chwilę w telefon. Podrapał się nerwowo po głowie i wystukał kilka słów.

Do: Aominecchi
6/12/2017, 13.15
Dlaczego bym nie miał? Miałeś prawo nie napisać

Daiki próbował kilka razy napisać sensowną odpowiedź, która w rzeczywistości byłaby tylko wymówką. Podirytowany, tworzył i kasował kilka wiadomości pod rząd, aż w końcu, z braku cierpliwości, zdecydował się na jedną konkretną, najbliższą prawdy wersję, po której wysłaniu pyrgnął telefon na blat biurka i zabrał się za pisanie zaległego raportu.

Do: Kise
6/12/2017, 13.25
Może się stęskniłem?

Ryota otworzył szerzej oczy, omal nie uderzając głową o kasę, aby upewnić się, czy dobrze przeczytał. Literki przed nim jednak nie znikały, podobnie jak głośna paplanina irytującego dzieciaka, które od minuty starało się zwrócić na siebie uwagę, niemal nie rzucając w Kise ogromnym, różowym lizakiem, który zamierzało kupić. Blondyn chwycił go w końcu, nabijając na kasę, nawet nie odrywając wzroku znad ekranu.
─ To pana dziewczyna?
─ Nie ─ mruknął mężczyzna, próbując wystukać jakąś sensowną odpowiedź. Zmarszczył przy tym mocno brwi, zagryzając się na swojej dolnej wardze.
─ Umarł ktoś? ─ spytał chłopiec, najwyraźniej tak odczytując minę Kise.
─ Sto jenów ─ odparł beznamiętne Kise, nie zwracając większej uwagi na słowa chłopaka.
─ Mogę go dostać za darmo? ─ zapytał dzieciak, grzebiąc w swojej kieszeni.
─ Jasne, smacznego.
Ryota machnął na niego ręką, starając się zebrać myśli i skupić na odpowiedzi dla Daikiego.
─ Wow, dzięki! ─ pisnął młodszy i wybiegł ze sklepu, dopiero wtedy uświadamiając kasjera w tym, co właśnie zrobił.
─ Aj nie, czekaj! ─ zawołał za późno, niechcący przyciskając guzik „wyślij”.

Do: Aominecchi
6/12/2017, 13.31
Tęskniłeś? Przepraszam, ale nie wiem co o tym sto

Blondyn spojrzał na ekran, otwierając szeroko oczy.
─ No błagam ─ jęknął, myśląc, jak wyjść z tego z twarzą. Zawsze przeklinał się za to, jak kiepska była jego podzielność uwagi, jednak dziś przeszedł samego siebie.

Nim jednak zdążył wymyślić sensowną wymówkę, jego komórka zawibrowała. Trzykrotnie.
Treść nadesłanych sms-ów spowodowała, iż Kise nie mógł mieć wątpliwości co do jawnego rozbawienia nadawcy.

Od: Aominecchi
6/12/2017, 13.32
Literówka?

Od: Aominecchi
6/12/2017, 13.32
Zawał?

Od: Aominecchi
6/12/2017, 13.33
Sory Kise chyba nie będę więcej ryzykować, że dostaniesz wstrząsu anafilaktycznego :p

Ryota prychnął oburzony, nie zdając sobie sprawy z szerokiego uśmiechu, który wykwitł na jego ustach i zgromił telefon złym spojrzeniem.

Do: Aominecchi
6/12/2017, 13.35
Właśnie mnie okradli, mógłbyś okazać odrobinę zrozumienia (/ °^°)/

Od: Aominecchi
6/12/2017, 13.36
Mówisz? Może potrzebujesz interwencji policji? ;)

─ Ugh ─ fuknął blondyn, zablokowując telefon. Nie upłynęło jednak wiele czasu, a znów sięgnął po niego i wystukał szybką odpowiedź.

Do: Aominecchi
6/12/2017, 13.39
Jak będę potrzebował, to napiszę do Kurokocchiego (´v`)

Daiki z początku nie zrozumiał, o kogo Ryocie chodziło, jednak po chwili skojarzył, iż podobne nazwisko nosił nowy podopieczny Kagamiego. Postanowił zaryzykować i odpisał, chcąc się upewnić:

Do: Kise
6/12/2017, 13.42
Chodzi ci o tego kolesia, który się u nas szkoli? Znacie się?

Odpowiedź przyszła niemal od razu.

Od: Kise
6/12/2017, 13.43
To moja matka.

Mulat przeczytał otrzymanego sms-a dwa razy, po czym parsknął cicho i pokręcił głową z rozbawieniem, upijając łyka zimnej już kawy.

Do: Kise
6/12/2017, 13.44
Okej nie wnikam

Ryota przygryzł wargę, chcąc powstrzymać się od kolejnego uśmiechu, jednak po chwili nie musiał się starać. Zmarszczył lekko brwi i napisał, wahając się przed wysłaniem.

Do: Aominecchi
6/12/2017, 13.48
Hej, naprawdę tęskniłeś?

Daiki westchnął ciężko. Potarł twarz dłonią, chwilę zastanawiając się nad odpowiedzią. Postanowił jednak odwdzięczyć się szczerością, którą dzień wcześniej uraczył go Ryota.

Do: Kise
6/12/2017, 13.51
A czego żeś się spodziewał ? Pewnie że tak. Na przemian z przeklinaniem cię w myślach, ale ta.

Kise kazał mulatowi czekać ponad piętnaście minut na odpowiedź, która zawierała tylko jedno słowo.

Od: Kise
6/12/2017, 14.07
Przepraszam

Ryota po prostu nie mógł napisać nic innego. Nie potrafił przekazać Daikiemu, co czuł, jednak zdał sobie sprawę, że powinien dodać coś więcej. Chwilę po pierwszej wiadomości dołączył drugą.

Do: Aominechci
6/12/2017, 14.08
To dla mnie wiele znaczy, nie chcę znowu nic zepsuć.

W czasie, kiedy czekał na sms zwrotny, Daiki zupełnie nie był w stanie skupić się na pracy. Nie dość, że uzupełniał raport, czego szczerze nie znosił i w miarę możliwości zwalał na Kagamiego, to skupienia na pracy wcale nie ułatwia mu fakt, że minuty, w których bezwiednie wlepiał wzrok w telefon, jak gdyby miało to coś przyspieszyć, ciągnęły się niemiłosiernie. Kilka razy mulat wahał się nawet, czy nie powinien jeszcze czegoś dodać. Nie sądził jednak, aby miał to coś zmienić, więc ostatecznie się przed tym powstrzymał.
Jednak gdy przeczytał odpowiedź, która w końcu nadeszła, zdał sobie sprawę, że właściwie nic ona nie zmieniła – przynajmniej nie w jego samopoczuciu. W dalszym ciągu czuł się bardzo niepewnie i tak, jakby ciężar niewiadomego pochodzenia miażdżył jego klatkę piersiową.
Mając nadzieję, że może to pomoże mu poczuć się choć odrobinę lepiej, odpisał szybko.

Do: Kise
6/12/2017, 14.11
A teraz masz jakieś problemy, o który nie wiem?

Kise odpisał po chwili, jednak nie odważył się wysłać treści Brakuje mi ciebie. Ogromnie bał się reakcji mulata, więc zastąpił ją inną wiadomością.

Do: Aominecchi
6/12/2017, 14.13
Poza drobnymi brakami z pieniędzmi raczej nie. Ale to chyba jak każdy student...

Aomine cmoknął z irytacji na samego siebie, nie będąc w stanie zdecydować się, czy powinien wyrazić radość z przedstawionego faktu, czy może raczej odwrotnie. Z jednej strony problemy pieniężne były znacznie mniej poważne od tych interpersonalnych, jednak mimo wszystko bywały mocno dokuczliwe.
Ostatecznie jednak nie zdecydował się na żadną konkretną opcję, tylko spytał:

Do: Kise
6/12/2017, 14.17
W takim razie dałbyś się jednak namówić na tę kawę, o której ostatnio gadaliśmy gdybym to ja płacił?

Odpowiedź, a raczej ich kilka, przyszła niemal natychmiast, co w pewnym sensie przekazywało frustrację drugiego rozmówcy.

Od: Kise
6/12/2017, 14.18
Hej!

Od: Kise
6/12/2017, 14.18
Nie jestem biedny, bez przesady!

Od: Kise
6/12/2017, 14.19
...ale dałbym

Daiki uśmiechnął się pod nosem. Usiadł wygodniej w fotelu, dopisał ostatnie zdanie do raportu, po czym spiął ze sobą plik kartek i rzucił je luźno na biurko. Dopiero wtedy odpisał.

Do: Kise
6/12/2017, 14.27
Przez prawie cały tydzień kończę o dziwnych godzinach, ale może pasuje ci piątek?

Ryota czekał na tą wiadomość z napięciem, co chwila zerkając nerwowo na ekran, przy każdej obsłudze klienta. Na nowo sprawdzał, czy może nie usłyszał wibracji, przygryzając wewnętrzną stronę policzka, więc kiedy w końcu ją usłyszał, omal nie rzucił się na komórkę. Odetchnął z ulgą i odpisał podekscytowany, choć pełen obaw.

Do: Aominecchi
6/12/2017, 14.29
Tak, w piątek kończę przed pierwszą \(+ ^ +)/

Do: Kise
6/12/2017, 14.30
Super to zgadamy się jeszcze

Daiki ledwo zdążył nacisnąć „wyślij”, a krótkofalówka, którą tradycyjnie miał przypiętą do pasa, wydała z siebie głośne, urywane piknięcie, po którym odezwał się zniekształcony komunikat.
─ P-przepraszam, ale jesteś potrzebny w terenie, Aomine-san ─ usłyszał głos Ryo Sakuraia, który pełnił pieczę nad przydzielaniem poszczególnych zgłoszeń wydziałowi, w którym pracował mulat.
─ Jasne, zaraz wpadnę do ciebie po szczegóły ─ odpowiedział do krótkofalówki, po czym wstał z fotela i zgarnął z wieszaka kurtkę.
Zanim jednak opuścił biuro, zadecydował się na jeszcze jednego sms-a.

Do: Kise
6/12/2017, 14.35
Spadam na akcję. Odezwę się jak już ludzkość będzie bezpieczna B| Postaraj się nie zostać znowu okradzionym chyba że jednak chcesz żebym wpadł ;)

Kise parsknął pod nosem, zarabiając tym sobie krzywe spojrzenie starszej klientki. Odchrząknął lekko zażenowany i odpisał szybko, nieco odgryzając się za to na Daikim.
W końcu to przez niego najadł wstydu.

Do: Aominecchi
6/12/2017, 13:37
Tylko nie daj się zabić.

Jak się okazało, sprawą, do której Daiki został wezwany, było zgłoszenie bójki, z którym w pojedynkę nie mógł sobie poradzić jeden z jego trochę starszych kolegów. Wizja dociekania powodu pijackiej sprzeczki, która zakończyła się na szarpaninie, nie napawała Aomine optymizmem. Nie narzekał jednak, ponieważ gdy wychodził, był świadkiem tego, jak Sakurai odebrał zgłoszenie dotyczące mężczyzny, który planował rzucić się z dachu budynku znanego centrum handlowego Hiroo Plaza; akcje z uczestnictwem osób próbujących popełnić samobójstwo były dla mulata jednymi z najgorszych. Mimo iż w całej swojej policyjnej karierze uczestniczył tylko w jednej, nie chciał nigdy więcej tego powtórzyć.
Szczególnie gdyby, jak tamtym razem, miałaby się ona zakończyć niepowodzeniem.
W drodze na parking Daiki odczytał wiadomość, którą dostał chwilę wcześniej. Uśmiechnął się do telefonu i odpisał, udając, że w ogólnie nie odczuł wcześniejszej ironii. 

Do: Kise
6/12/2017, 13.52
Dzięki, doceniam troskę 

1 komentarz:

  1. Hej,
    świetnie, Kagami i to podglądanie... och Kise uważaj bo szef może cię zwolnić...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń