Widząc, że jego kochanek wciąż
śpi przytulając poduszkę, Kise uśmiechnął się lekko i usiadł na podłodze,
opierając pierś o łóżko. Ponieważ Aomine miał zwróconą twarz w jego stronę, nic
nie stało na przeszkodzie, aby mógł mu się bezkarnie przyglądać. Mężczyzna
marszczył lekko brwi, widocznie śniąc o czymś intensywnie. Oddychał spokojnie
przez nos, wciągając powietrze z ledwo słyszalnym świstem. Kiedy je wypuszczał,
nagrzane padało prosto na Ryotę.
W pewnym momencie blondyn
zamknął oczy i złożył dłonie. Zaczął się modlić. Nie wiedział, czy przyniesie
tym spokój lub jakikolwiek inny pożytek duszy swojej ukochanej siostry, ale
chciał w to wierzyć, niemo błagając Boga, aby ten przyjął ją do swojego
królestwa.
Ze świadomością, że Aomine
jest tuż obok, było mu to znacznie prościej zrobić.
*
Kiedy ciemnoskóry otworzył
oczy, od razu zwrócił uwagę, na zachowanie Kise, który znajdował się zaledwie
kilkanaście centymetrów przed nim. Nie chciał przerywać jego modlitwy, jednak z
drugiej strony nie mógł patrzeć na to, jak jego chłopak wykrzywia twarz w
wyrazie głębokiej tęsknoty, bólu i smutku. Nawet nie spostrzegł, kiedy Daiki
uniósł się na łokciu, podpierając o dłoń swój policzek. Po chwili wahania
przysunął się do blondyna i pocałował go krótko w usta, na co ten momentalnie
otworzył powieki, zaskoczony.
─ Hej, piękny ─ wymruczał,
patrząc mu w oczy z miłością i uśmiechając się rozbrajająco.
Ryota rozłożył powoli ręce,
patrząc na mulata poruszony. Nieświadomy tego, wykrzywił kąciki swoich ust ku
górze. Odchylił się do tyłu, aby móc oprzeć ręce za sobą i wstał, siadając na
łóżku. Wciąż patrząc na swojego chłopaka, zaczął bawić się kosmykami ciemnych
włosów. Zjechał dłonią niżej, układając ją na policzku Aomine i wpatrując się
na niego przez moment. Cisza, w której trwali, sprawiała, że świat istniał
tylko dla nich. Blondyn oddał leniwie pocałunek, muskając jeszcze jego prawą
powiekę i czoło.
─ Hej, przystojniaku ─
odpowiedział, gdy się wyprostował.
─ Jesteś teraz wolny? Może
mógłbym postawić ci drinka? Albo chociaż kawę? ─ spytał zalotnie, przekręcając
głowę tak, że całował teraz wnętrze dłoni Kise, którą chłopak jeszcze przed
chwilą głaskał jego twarz. Jednocześnie nie spuszczał wzroku z blondyna,
rzucając mu najseksowniejsze spojrzenie, na jakie było go stać.
─ Czy pan mnie podrywa? ─ odpowiedział pytaniem na pytanie,
rozbawiony, unosząc jedną brew ku górze. Pochylił się tak, że zawisł nad
ciemnoskórym i oblizał kusicielsko wargi, nie pozostając dłużnym co do
uwodzicielskiego wzroku.
─ Ależ co pan wygaduje. ─
Daiki otworzył szerzej oczy, udając zdziwienie. ─ Choć trzeba przyznać, że pana
widok mnie zniewala ─ mruknął.
Następnie objął Kise w pasie,
dłońmi ściskając jego pośladki i przyciągnął gwałtownie do siebie, tak, że
śpiewak opadł na jego kolana z cichym westchnięciem.
─ Więc jednak pan kłamie ─
stwierdził blondyn, zarzucając powoli ręce na ciemną szyję. Przesunął nosem po
policzku mulata, cmokając go na koniec w prawą skroń. ─ Proszę ze mną nie
flirtować, chwaląc mój wygląd ─ zażądał hardo, cofając się, ku niechęci
Daikiego. Granatowe tęczówki wlepiły się w złote z niezrozumieniem. Ryota
zaśmiał się krótko i dodał: ─ Bo mógłbym zachwalać pana urodę tak samo.
Aomine zaśmiał się i pokręcił
głową, rozbawiony. Zaraz też przysunął się do Kise, niwelując ten drobny
odstęp, jaki blondyn stworzył chwilę wcześniej. Naparł na niego, tak, że ten
oparł się plecami o ścianę, nie mając już żadnej możliwości na odsunięcie się.
Ciemnoskóry uklęknął, pochylając się tuż nad nim, nie przerywając kontaktu
wzrokowego.
─ Więc może zechciałby pan
przejść na „ty”? ─ napomknął.
Dał mu krótkiego całusa w
usta, a na koniec chwycił w zęby jego dolną wargę, ciągnąc ją delikatnie.
Gdy ją uwolnił, Ryota celowo
nie zamknął ust i, pozostawiając je lekko rozchylone, złapał prawą dłonią za
kark ciemnoskórego, patrząc się na niego zuchwale. Wsuwając ucho chłopaka
między palce swojej lewej odpowiedniczki, odparł zadziornie i przygryzł pociągająco
dolną część ust:
─ Nie wiem. Zechciałbym?
─ Mógłbym spróbować jakoś pana
przekonać ─ odpowiedział.
Uśmiechnął się zaczepnie i
przysunął do szyi Kise. Chłopak celowo odwrócił głowę w przeciwnym kierunku,
dając mu do niej lepszy dostęp. Ciemnoskóry przesunął po całej jej długości
wargami, wyczuwając nieco przyspieszone tętno Ryoty. Kiedy znalazł już odpowiednie
miejsce, tuż pod jego żuchwą, polizał je, a następnie przyssał się do niego
mocno, tworząc dużą, wściekle czerwoną plamę na jasnej, aksamitnej skórze.
Spokój panujący na całym
półpiętrze został zakłócony przewlekłym jękiem.
─ Nie tak mocno! ─ pisnął
blondyn.
Aomine nic sobie z tego nie
robiąc, zasysając się z podwójną siłą. Śpiewak stęknął głośno, próbując
odepchnąć od siebie partnera.
─ Siooo! ─ zaśmiał się
perliście, szamocząc nogami.
─ Sio? Jak to sio? ─ jęknął
Daiki, kiedy, nic nie robiąc sobie z wcześniejszych protestów kochanka,
dokończył malinkę.
Odsunął się i splótł dłonie na
piersiach.
─ Prawie wszystkie już ci
znikły — westchnął, szczerze tym przejęty. ─ Co sobie pomyśli Midorima, kiedy
cię zobaczy? Że jest lepszy! Ostatnio widziałem u Takao ze trzy ─ dodał,
zduszając śmiech na widok miny blondyna.
─ Hej, co to ma być? Jakiś
konkurs? ─ fuknął Ryota i nadął policzki. Odwrócił wzrok, udając obrażonego. ─ Nie
bawię się w coś takiego ─ dodał nadąsany. ─ Poza tym Kazucchi też je robi
Midorimacchiemu... A ja co? ─ spytał bezradnie. ─ Nie ważne co zrobię, na tobie
utrzymują się góra pół dnia.
─ Bo mam odporniejszą cerę ─
żachnął się Aomine, przejeżdżając dłonią po znaku na szyi kochanka. ─ A poza
tym nic nie wiem o żadnym konkursie. Ale byłbym za zorganizowaniem takowego ─
zaśmiał się, a widząc nieprzychylne spojrzenie blondyna, dodał szybko: ─
Oczywiście, nie bralibyśmy udziału. Od razu wiadomo, kto by wygrał ─ prychnął,
szczerząc się.
Niższy pochylił się kusząco w
jego stronę i podejmując znowu grę, puścił udawaną złość w niepamięć.
─ Takiś pewny swego? ─ szepnął
mu prosto do ucha.
Odchylił się lekko, po czym zbliżył
swoje usta do tych od Daikiego i odsunął się z satysfakcją, gdy ten próbował je
złączyć w pocałunku i warknął, gdy mu się to nie udało. Ryota uśmiechnął się i
kłapnął zaczepnie zębami, wypełniając pokój dźwiękiem krótkiego stukotu.
Tak jawnie rzuconego wyzwania
Aomine po prostu nie mógł zignorować. Na jego niekorzyść działał fakt, że rana
śpiewaka wciąż była świeża. Gdyby nie to, od razu pokazałby mu kto w tym
związku nosi spodnie, ale na razie musiał spróbować załatwić sprawę inaczej. Po
prostu wzruszył ramionami i, nie zważając na zaskoczenie chłopaka, założył ręce
za głowę i położył się wygodnie na łóżku. Wolał odpuścić i zaczekać, aż Ryota
sam da się złapać w jego misterną pułapkę, niż rzucać się na niego, stwarzając
ryzyko uszkodzenia szwów.
Chwycił gazetę z poprzedniego
tygodnia, która leżała na biurku obok i zaczął ją przeglądać, celowo ignorując
kochanka.
Kise nie mógł uwierzyć, że
jego chłopak z taką łatwością przestał zwracać na niego uwagę. Mężczyzna
zirytował się porządnie, postanawiając się zemścić i wygrać z Daikim. Nie
zamierzał sam wyciągać do niego ręki.
Prychnął, niby znudzony, po
czym przesunął dłonią po wystającej kości obojczyka, wzdychając cicho. Kątem
oka zauważył, jak Aomine ukradkiem zerka na niego, chcąc ogarnąć sytuację, co
spowodowało, że zapragnął sprowokować go do czegoś więcej, niż przelotnego
spojrzenia. Wsunął dłonie pod swoją koszulkę, wiodąc dłońmi wzdłuż bladego
brzucha, tym samym ją podciągając. Będąc już przy górze, ściągnął ją leniwie,
rzucając „przypadkiem” na ciemnoskórego. Nie zwracając uwagi na oburzony,
rzucony jego stronę, wzrok, który szybko zmienił się, gdy jego właściciel
zobaczył półnagiego blondyna, Ryota zgiął lewą nogę w kolanie i robiąc subtelny
rozkrok, oparł o udo łokieć. podpierając brodę na wewnętrznej stronie dłoni,
przygryzł rozbrajająco mały palec, patrząc na mulata wygłodniale.
─ Kurwa.
Blondyn ledwo zdążył zarejestrować
zdarzenia, które nadeszły błyskawicznie, jedno po drugim. Aomine cisnął gazetę
gdzieś na podłogę, momentalnie poderwał się z pozycji leżącej, w jakiej się
znajdował, i dopadł kochanka, przewracając go na plecy, a samemu lądując na nim
niczym wygłodniałe zwierzę na swojej ofierze.
Naparł na niego całym ciężarem
swojego ciała, oszczędzając go jedynie na prawym boku chłopaka, gdzie
znajdowała się blizna, przyprawiając go o bezdech. Dłońmi przejechał po całej
długości jego nagiego torsu.
─ Nie kuś ─ wymruczał mu
wprost do ucha.
Kise, patrząc na mulata
wyzywająco, może nawet z lekkim wyrzutem, uniósł brodę ku górze, przez co
zmrużył ciemnozłote, mające niebezpieczny wyraz tęczówki. Złapał nadgarstki
mulata, zatrzymując tym samym wędrujące po jego ciele ręce i powiedział
wyniośle, dotykając nosem dolnej linii szczęki chłopaka:
─ Teraz pan sobie o mnie
przypomniał, tak?
Daiki wywarczał kolejne
przekleństwa pod nosem, po czym wywrócił oczami. Westchnął ciężko, po czym
opadł bez sił na kochanka, tym bardziej go przygniatając. Uwolnił swoje dłonie
z uścisku, w którym trzymał je blondyn, po czym przytulił go, jedną z nich
głaszcząc go po włosach.
─ Sam pan mnie sprowokował ─
podjął.
─ Bo mnie pan ignorował ─ zauważył
kąśliwie, zginając nieznacznie nogi w kolanach, żeby było mu wygodniej w
obecnej pozycji. Sam ułożył swoje dłonie wzdłuż wystającej, dolnej szczęki
Daikiego, muskając go w górną wargę i ssąc ją lekko. Odsunął się zadowolony,
uśmiechając z pewnością i czułością.
─ Obiecuję poprawę ─ westchnął
Aomine.
Oparł swoje czoło o te
kochanka, przymknął oczy i po raz kolejny obdarzył go pocałunkiem. Z czasem
zjechał ustami w dół, na jego szyję, z trudem powstrzymując się przed
zrobieniem kolejnej malinki. Zamiast tego, muskał wargami jego skórę, od czasu
do czasu przejeżdżając po niej wilgotnym językiem. Nie było w tym jednak
erotyzmu czy innej intymności; jedynie czułość i miłość.
─ Czy nie zechciałby pan
zostać mój? ─ spytał cicho, nie przerywając pieszczoty ani na chwilę.
Serce Ryoty podskoczyło,
dotknięte słowami mulata. Jego właściciel z dużym oporem powstrzymał łzy
szczęścia cisnące mu się do oczu. Wplótł w granatowe włosy ręce, ciągnąć je
delikatnie ku górze, dając tym samym niemy rozkaz, bądź prośbę, aby Aomine na
niego spojrzał. Kise pocałował go ponętnie w usta, zostawiając za sobą słodkie
mrowienie w żołądku, po czym spytał tkliwie:
─ Czy już dawno nie jestem?
─ No tak. Zapomniałem, że mój
urok i wdzięk zrobiły na panu wrażenie już od pierwszej sekundy naszego
spotkania ─ odparł ciemnoskóry.
Uśmiechnął się lekko, patrząc
na swojego chłopaka z zauważalną radością. Ciepło, jakie rozchodziło się w jego
wnętrzu zawsze, kiedy śpiewak był przy nim, dało o sobie znać bardziej, niż
kiedykolwiek. Czuł się, jakby właśnie przeżywał euforyczną gorączkę, nie mogą
przestać się szczerzyć i niedowierzać w duchu, że coś takiego w ogóle go
spotkało.
─ Jesteś mój. Tylko mój, i
jeśli jeszcze raz ktokolwiek, kiedykolwiek ośmieli się położyć na tobie swoje
brudne łapska, nie będę się więcej bawił w litościwe oszczędzanie go ─ obiecał
cicho.
Blondyn przełknął ślinę,
patrząc w pewne oczy partnera. Złączył ich usta w pocałunku, dając się całkiem
zdominować. Aura posiadacza, jaką Daiki otaczał go teraz całego, odebrała mu
wszelkie obawy, dając się oszukać bajkowej atmosferze.
Odrywając się z niechęcią od
niego, śpiewak spytał:
─ Nie ma już nikogo, kto by
mógł to zrobić, prawda? ─ spytał, niecierpliwie wyczekując odpowiedzi. Chciał
zobaczyć, czy wyciągnie od Aomine prawdę o Haizakim. Badał kochanka uważnym
spojrzeniem, niemal przeszywając go nim na wylot.
Daiki nie chciał okłamywać
kochanka, jednak nie chciał mu także mówić prawdy o Shougo, której, w jego
przekonaniu, blondyn wciąż nie znał. Zastanowił się chwilę, dając sobie na to
czas, ponawiając pocałunek, na tyle długo, aż nie ułożył w głowie odpowiedzi.
─ Na pewno jest wiele takich
osób. Jesteś tak śliczny, że nawet ktoś innej orientacji mógłby chcieć zrobić
sobie w życiu małą odskocznię ─ odparł wymijająco. ─ Ale jesteś ze mną, więc to
już nie ma żadnego znaczenia ─ dodał
pewnie.
Podniósł się z Kise i usiadł
na łóżku, opierając się plecami o parapet. Poczekał chwilę, aby jego kochanek
również wstał i uklęknął naprzeciw niego, co nakazał mu gestem. Chciał, aby ten
moment nabrał nieco uroczystego charakteru i aby blondyn zapamiętał go na
zawsze.
Patrząc mu głęboko w oczy, z
powagą wymalowaną na przystojnej twarzy i lekko zmarszczonymi brwiami, chwycił
prawą dłoń śpiewaka, po czym pocałował jej wierzch delikatnie, ledwo co
dotykając wargami.
─ Ryota ─ zaczął tak, że
blondyna przeszły dreszcze na samo brzmienie jego głosu. ─ Obiecaj mi, że nie
będziesz już myśleć o Haizakim. Nigdy więcej. Ponieważ on właśnie tego chce.
Żebyś dusił się z powodu poczucia winy i tych koszmarnych wspomnień. Więc
zapomnij o tym. I obiecaj ─ powiedział, cały czas wpatrując się w drżącego z
przejęcia Kise.
Kise spuścił głowę, chcąc
zabrać dłoń, jednak nie miał serca tego zrobić. Zakrył zewnętrzną stroną
drugiej ręki usta, aby zagłuszyć wszelkie chcące wydobyć się z jego gardła
dźwięki. Po bladym policzku płynęła swobodnie, nie spiesząc się wcale,
pojedyncza łza, tracąca na swojej wielkości wraz z pokonywaną drogą, którą
znaczyła własną masą. Spełnienie prośby wyższego było dla niego niemożliwe. Wszak
wiedział już o wszystkim. Widok tego, jak ciemnoskóry się stara, sprawił tylko,
że uczucie bezradności wzrosło.
─ Prosisz o zbyt wiele,
Aominecchi ─ wydusił z siebie. Zacisnął powieki i przywarł do niego, wczepiając
palce w koszulkę mulata. Pociągnął nosem, zbierając się w sobie. ─ Ale spróbuję.
Obiecuję, że spróbuję ─ zadeklarował przejęty.
─ Dziękuję ─ odparł miękko
Daiki i nagrodził swojego chłopaka opiekuńczym uśmiechem oraz pocałunkiem w
policzek, po którym płynęła łza. Chciał tym drobnym gestem pokazać, że
niezależnie od tego, ile blondyn będzie mieć problemów i trosk, on będzie przy
nim, gotowy w każdej chwili mu pomóc, niwelując wszelkie trudności, niczym
tamtą łzę, którą starł.
─ Wiem, że to nie będzie
łatwe. Ale wierzę, że dasz radę patrzeć w przyszłość. W naszą przyszłość ─
zaakcentował.
─ Na pewno dam ─ powiedział z
miłością, przekonany o swojej racji. ─ Na pewno ─ powtórzył rozczulony, czując,
że zaraz się rozklei.
Nie rozumiał, czemu rozpłakał
się, śmiejąc jednocześnie. Był szczęśliwy. Owa radość była tak przytłaczająca,
że miał problem z tym, aby racjonalnie wytłumaczyć swoje zachowanie. Chowając
twarz w ramionach kochanka, wystękał sfrustrowany:
─ Czemu ja się zawsze muszę
tak przy tobie mazać?
Ciemnoskóry objął Kise i
pokiwał głową ze zrozumieniem.
─ A czemu ja walę te okropne,
pseudo-romantyczne teksty? Cholera wie. To miłość, skarbie, tego nikt nie
zrozumie ─ westchnął ciężko.
Zaczął uspokajająco gładzić
blondyna po plecach. Wdychał spokojnie jego zapach, ciesząc się w myślach, że
chłopak, mocząc łzami jego tors, nie widzi teraz jego twarzy, która wyrażała
dokładnie to, co czuł.
Załamanie.
Po prostu w jego wnętrzu
znajdowało się zbyt wiele uczuć, które wybuchły całą swą intensywnością w
jednym momencie. Jeszcze nigdy w życiu nie czuł czegoś takiego. Zagryzł mocno
wargę, aż do krwi, i zmarszczył brwi, powoli się opanowując.
Śpiewak odetchnął głęboko i
policzył do dziesięciu. Gdy się już zrelaksował, odchylił się nieznacznie,
uśmiechając beztrosko, co śmiesznie kontrastowało z czerwonymi od płaczu oczami.
Jasnowłosy zmrużył je lekko, widząc rozdarcie na ustach wyższego i po chwili
wahania zlizał osocze z największą delikatnością, na jaką było go stać. Złapał
za ręce kochanka, osuwając się na bok łóżka. Wstając z niego, pociągnął
ciemnoskórego za sobą z iskierkami w rozemocjonowanych ślepiach.
─ Chooodź. ─ Przedłużył sylaby
jak małe dziecko, kiedy Daiki ani drgnął.
Spotykając się z oporem,
odwrócił się od niego, rzucając dwuznacznie:
─ Idę pod prysznic. Idziesz ze
mną? ─ To pytanie zawisło w powietrzu, wypełniając całe pomieszczenie. Ryota
znał na nie odpowiedź, więc poszedł wolnym krokiem do łazienki, znikając za
progiem, pozostawiając wlepiającego wzrok w pusty korytarz, Aomine na posłaniu.
Nagle przez kadr przeleciały bokserki niższego mężczyzny, lądując tuż pod
drzwiami, zaraz po czym dało się słyszeć szum odkręcanej wody.
─ Boże, on mnie wykończy ─
mruknął sam do siebie ciemnoskóry.
Wstał z łóżka i powolnym
krokiem skierował się do łazienki, w międzyczasie zsuwając z siebie bokserki i
odrzucając gdzieś na bok koszulkę. Sprawa była dość prosta, bowiem dotychczas
miał na sobie tylko je.
Z łatwością odnalazł drzwi
łazienki, które były zachęcająco uchylone. Wszedł do pomieszczenia, które
zdążyło już zaparować. Przeszedł po zimnych kafelkach pod sam prysznic, gdzie
spod zasłoniętej zasłonki miał swoje źródło szum płynącej wody. Zatrzymał się
tam na chwilę, starając się psychicznie przygotować na widok najpiękniejszego
nagiego ciała, jakie przyszło mu kiedykolwiek widzieć. I nawet, jeśli było ono
posiniaczone od czasu zdarzenia z Haizakim, a po prawej stronie brzucha
rozciągała się zszyta rana, nic nie mogło tego zmienić.
Kise zorientował się, że
kochanek stoi tuż przed zasłoną, bo wyciągnął mokrą rękę i, chwytając go za
ramię, wciągnął pod prysznic. Daikiego uderzył nagle strumień ciepłej wody,
który chlusnął na niego tak, że aż przeszedł go dreszcz. Spojrzał na Ryotę,
którego włosy, nasiąknięte cieczą, oklapły na twarz. Nie odbierało mu to jednak
w żadnym stopniu uroku. Wręcz przeciwnie – wyglądał jeszcze słodziej, niż
zwykle.
Aomine przysunął się do niego
i przyparł go do kafelków, obejmując w pasie i całując czule.
Blondyn oddał pieszczotę,
pogłębiając ją bardzo delikatnie, jednocześnie wodząc dłońmi po karku mulata,
nie omieszkając podrapać miejsca ledwo wyczuwalnie, tak, aby wywołać u wyższego
gęsią skórkę. Ryota, choć pobudzony językiem Daikiego, był śpiący, w końcu nie
spał całą noc i brał silne lekarstwa. Nie zamierzał jednak odpuścić takiej
okazji i poczynał sobie ze swoimi rękami coraz śmielej i zjeżdżając nimi w dół.
Oparł je o biodra kochanka. Przez niedobór snu i gorącą temperaturę jego ruchy
były nieco spowolnione, leniwe, jednak mulatowi wcale to nie przeszkadzało.
Dodawało to chwili uroku, przedłużając każdy, nawet najmniejszy gest. Ryotę
przeszedł dreszcz, gdy jego rozgrzana skóra została ponownie przyparta do
zimnej ściany. Stęknął cicho prosto w usta chłopaka, biorąc nagły oddech. Jego ciało zaczęły pokrywać drobne wypukłe
wzgórki, narastające z każdą sekundą, sprawiając, że zrobił się nieco szorstki
w dotyku. Aomine uśmiechnął się, wyczuwając to swoimi dłońmi i przycisnął swoje
usta do wgłębienia znajdującego się pomiędzy barkiem a obojczykiem blondyna,
cmokając go tam wstępnie. Następnie przygryzł niezbyt mocno wystającą kość, z
rozkoszą wsłuchując się w tłumione przez właściciela westchnienia.
Jasnowłosy przesunął wargami
po policzku Daikiego, a kiedy znalazły się one przy jego uchu, śpiewak polizał
subtelnie płatek, by zaraz po tym zahaczyć o niego zębami. Pociągnął go lekko,
mrucząc jednocześnie zmysłowym głosem.
Daiki warknął gardłowo, nie
mogąc zmusić się do zachowania ciszy. Czynność, jaką wykonał Kise, sprawiła, że
zaczął zanikać jego zdrowy rozsądek. Przymknął nieco powieki, czując się jak w
transie, w którym był nastawiony na sprawianie przyjemności partnerowi.
Przeniósł dłonie na pośladki chłopaka, zaś ustami zjechał na jego klatkę
piersiową, gdzie odnalazłszy wargami, na jego mokrej skórze, lewy sutek,
polizał go, aby zaraz zassać się na nim, podobnie, jak Ryota uczynił to
wcześniej z jego uchem. Usłyszawszy pisk śpiewaka, zmieszany z sykiem, nie
przestawał, dopóki Kise nie zaczął osuwać się z jego ramion, jęcząc głośno.
Zadowolony z efektu, podtrzymał go mocno, odrywając się od brodawki. Drugą
zaczął szczypać palcami, ponownie mocno przypierając chłopaka do kafelków.
Zaczął subtelnie ocierać się o niego, znacząc jego szyję kolejnymi malinkami.
Mimo tego, o czym mówili wcześniej, i tak zamierzał zostawić ich na ciele Ryoty
co najmniej tyle, ile widział ostatnim razem u Kazunariego.
Blondyn nie był w stanie ustać
w miejscu. Cały czas się kręcił, przygryzając wierzch swojej prawej dłoni, nie
chcąc wydać z siebie więcej, w jego mniemaniu, kompromitujących dźwięków. Ciemnoskóry,
zauważając jego postawę, niezadowolony odciągnął jego rękę od ust.
─ Nie rób tak ─ zbeształ go
łagodnie. ─ Chcę cię słyszeć ─ wymruczał.
Jak na rozkaz, Kise jęknął
głośno, gdy Daiki ponownie otarł się o niego. Odwrócił zażenowany wzrok, czując,
jak twarz pali go bardziej niż podbrzusze. Widząc zwycięski uśmiech kochanka,
zebrał się w sobie i pocałował go namiętnie, walcząc językiem o dominację.
Wiedział, że szybko przegra, ale wygrana nie była jego zamiarem. Ten moment,
jaki zyskał, gdy Daiki sprawnie zajął się wnętrzem jego buzi, wykorzystał, aby
sięgnąć ukradkiem po leżący na półce żel pod prysznic. Sapnął głośno w tej
samej chwili, w której otwierał wieczko, zagłuszając tym samym dźwięk szczęknięcia.
Żadna reakcja nie musiała być udawana ze względu na to, jakie rzeczy wyprawiał
z nim mulat, co tylko ułatwiało sprawę.
Kise wylał na swoją, obejmującą
plecy ciemnoskórego, dłoń, okazałą dawkę zimnej substancji, po czym szybko i
niespodziewanie, objął nią członka mężczyzny, uśmiechając się niewinnie, gdy
Daiki krzyknął krótko, zamierając na moment. Ryota mrugnął do niego zalotnie,
przesunął ręką bardzo wolno w dół i zatrzymał się, mówiąc:
─ Ja ciebie też.
Czuł, że prosi się dzisiaj o
kłopoty, ale nie ukrywał, że bardzo mu się to podobało.
Daiki zastanowił się przez
chwilkę, instynktownie zaciskając wargi, aby nie wydać z pomiędzy nich żadnego
zbędnego odgłosu. Jednak po krótkich rozważaniach, ponaglony kolejnym ruchem na
jego męskości, oparł czoło o ramię blondyna, wzdychając ciężko i tak głośno, że
Kise był to w stanie usłyszeć nawet przez szum padającej na nich wody.
Ciemnoskóry pomyślał, że jeśli
teraz spełni życzenie swojego chłopaka, będzie on mógł potem zażądać od niego
czegoś w zamian. Wiedział już nawet, co to będzie, dlatego tym bardziej zaczął
dawać upust skrajnym emocjom w swoim wnętrzu, jęcząc gardłowo.
Odgłosy, jakie wydawali, były
jedną z kolejnych rzeczy, która ich różniła. Podczas gdy Ryota okazywał, jak mu
dobrze swoim wysokim, przepełnionym euforią głosem, ton Aomine był zupełnie
inny. Miał naturalną niskość, głębokość oraz chrypę, dzięki czemu wszelkie
dźwięki przez niego wydawane, nawet jęki, które z pozoru mogły wydać się,
przynajmniej niektórym, mało męskie, w jego przypadku tworzyły naprawdę
elektryzujące doznania. Zasłuchany w nie blondyn, został porażony erotyzmem z
nich bijącym. Skłoniło go to do tego, że sam jęknął przeciągle, czując w swoim
wnętrzu ciepło oraz jeszcze większe podniecenie.
Zadowolony z jego reakcji
Aomine, wgryzł się w nasadę jego szyi, zasysając na niej mocno, aby choć na
chwilę móc bezkarnie posłuchać boskiego głosu śpiewaka, a nie swojego. Mruczał
więc tylko gardłowo, czując, jak poruszająca się po jego członku dłoń, drży.
Daiki postanowił się nieco
zabawić, puszczając wodze swojej, teraz przepełnionej seksem z Ryotą w roli
głównej, fantazji. Zaczął celowo przesadnie sapać prosto do ucha niższego,
jednocześnie samemu biorąc żel, i począł rozprowadzać go po całym jego ciele.
Sunął pewnie dłońmi po jego plecach, bokach i biodrach.
Przytrzymując go w tali lewą
ręką, drugą zjechał niżej, zahaczając o pośladek i zewnętrzną stronę uda.
Uniósł nogę partnera, znajdującą się naprzeciwko jego prawej, i, podtrzymując
ją w zgięciu jego kolana, przyparł blondyna jeszcze mocniej do kafelkowego
boku, dociskając jego rzepkę do swojego biodra.
Kise dyszał rozochocony,
zabierając rękę z męskości Aomine, gdyż ten nie pozostawił między ich
kroczami żadnej, nawet najmniejszej,
przerwy. Zabrał się więc za całowanie Daikiego, przysuwając go do siebie mocno,
gdy wplótł palce w jego krótkie włosy. Kiedy mulat pchnął instynktownie
kulszami, stykając się przy tym z nabrzmiałością jasnowłosego, niższy odrzucił
głowę w tył, zaskoczony, obijając się przy tym boleśnie o twarde płytki. Ciemnoskóry
dobrał się do jego bladego ucha, celowo dysząc zmysłowo. Wysunął język i,
zamiast polizać jego płatek, wsunął go do środka, nadal ocierając się o niego
biodrami.
Reakcji, jaka po tym
nastąpiła, wyższy nie spodziewał się w najśmielszych snach.
Ryota zakwilił donośnie,
spinając się cały. Pociągnął dotkliwie, choć nieumyślnie, za ciemne kosmyki, a
z jego zaciśniętych oczu popłynęły pojedyncze łzy, choć równie dobrze mogła być
to woda. Gdyby nie fakt, że był podtrzymywany, upadłby na ziemię z łoskotem, bo
niemalże stracił w nogach czucie. Aomine odsunął się od niego zaskoczony,
patrząc na równie zdumionego blondyna z niedowierzaniem. Chłopak, który trzymał
się teraz za, naruszony przed chwilą, narząd słuchu, osłupiały, próbował złapać
oddech i zrozumieć, co się właśnie stało.
Mulat już to wiedział.
Kise doszedł. Bez żadnego
bardziej znacznego dotyku czy pieszczenia. Doszedł z, według ciemnoskórego, tak
pociągającym jękiem, że zdołał wydusić tylko krótkie „kurwa”, dopadając znowu
do niego. Wciąż oszołomiony działaniem własnego ciała, śpiewak oddawał tępo
zachłanne pocałunki, czując się nieswojo i błogo jednocześnie. Daiki wziął
jeszcze trochę mydła w płynie, po czym, patrząc w zamglone, złote tęczówki,
włożył między pośladki blondyna dwa palce. Ryota stęknął cicho, wczepiając
palce w barki kochanka. Ciepła woda, śliska substancja oraz niecierpliwość drugiego
mężczyzny, sprawiły, że nie był długo rozciągany. Na szczęście jasnowłosy już
tego nie potrzebował. Wskoczył na ukochanego, oplatając go w pasie drżącymi
nogami. Ciemnoskóry wszedł w niego niespokojnie, podtrzymując, gdyż ucisk ud
blondyna był znikomy, nie mogąc się powstrzymać, by zrobić to powoli. Pocałował
wygłodniale kochanka, zaczynając się poruszać.
Kise zdążył na nowo się
podniecić i, wtulając swoją twarz w ramię mężczyzny, pojękiwał krótko. Aomine
nie pozostawał mu dłużny klnąc niemal na głos, gdyż ciasne, zaciskające się z
każdym ruchem wnętrze Ryoty, jego stymulujący, wysoki głos oraz sama miłość do
niego, powodowały, że tracił zmysły. Dziękował w duchu, że mógł oprzeć swoje
cudo o ścianę, ponieważ inaczej już dawno by go upuścił.
Przyśpieszył ruchy, a czując,
że jest na skraju, wysapał seksownym głosem:
─ No, skarbie. Pozwól mi
usłyszeć to jeszcze raz. ─ Po czym ponowił czynność, drażniącą jego ucho,
jednocześnie wbijając się prosto w jego prostatę.
Blondyn krzyknął zabójczo,
ściągając ścianki swojego odbytu na nabrzmiałości mulata tak mocno, że tamten
zawył w bolesnej ekstazie. Doszli momentalnie, a Daiki zorientował się, że obaj
osunęli się na podłogę. Odzyskał jako taką świadomość, pozbywając się mroczków
przed oczami i uspokoił wyrywające się szaleńczo serce. Spojrzał zdumiony na
jasnowłosego, nie mogąc uwierzyć, jak nieziemskiej chwili doznali razem.
Zamrugał zdębiały, gdy zorientował się, że oparty o niego mężczyzna najzwyczajniej
w świecie zemdlał.
─ No pięknie ─ westchnął.
Na początku przestraszył się,
że zrobił kochankowi krzywdę. Ogarnęła go panika, jednak po chwili, upewniając
się, że ten oddycha spokojnie i jest cały i zdrowy, odetchnął głęboko. Nieco
zły na siebie, że nie zadbał odpowiednio o Kise, przez co mogło mu się coś stać,
wstał na drżących nogach i zmył resztki nasienia z siebie i blondyna. Następnie
zakręcił wodę i wyszedł spod prysznica, szukając ręczników. Gdy odnalazł takowe
na wieszaku, jeden z nich obwiązał w pasie, drugi zaś przewiesił sobie przez
ramię, po czym dźwignął Ryotę na ręce. Ten tylko mruknął coś niezrozumiałego,
zmarszczył brwi, a jego powieki zadrżały i jakby obudził się na moment, jednak
w chwilę potem odpłynął ponownie.
Aomine zaniósł go do pokoju,
gdzie położył na łóżku i zaczął ostrożnie wycierać jego ciało ręcznikiem, który
wziął dla chłopaka. Materiał dobrze wchłaniał wilgoć, dlatego nieprzytomny Kise
już po chwili był suchy. Daiki ułożył go na boku, tak, aby nic mu nie groziło
mu żadne niebezpieczeństwo. Przykrył go i posiedział przy nim chwilę, głaszcząc
po włosach. Upewniając się, że wszystko jest w porządku, poszedł przygotowywać
śniadanie.
Ryota oprzytomniał, czując
niemoc otaczającą wszystkie jego mięśnie, zupełnie odmienną od tej, jaką czuł
po strzale na statku. Zarówno przednie, jak i dolne kończyny, odmawiały
wykonania rozkazu, jakim miał być skurcz znajdujących się w nich włókien,
pozostawiając blondyna w bezwiednym, błogim zastoju. Kręciło mu się w głowie,
jakby wypił niejeden kieliszek wina, mimo tego, że był wyspany i jako tako
wypoczęty. Zmusił swoją rękę do ruchu, podrywając ją z trudem, aby przyłożyć ją
do czoła, tworząc prowizoryczny daszek przed
wdzierającymi się przez okno promieniami słońca. Poczuł zapach kawy, jak
się domyślał, dochodzący z dołu. Poniekąd cieszył się, że mulata tutaj nie ma.
Mógł na spokojnie przemyśleć sytuację mającą miejsce nie tak dawno temu. Nadal
nie docierało do niego, co się stało po najlepszych doznaniach, jakich
doświadczył w życiu. Ostatnim, co pamiętał był zmysłowy pomruk kochanka,
układający się w zawstydzające zdanie i niewiarygodna fala rozkoszy, na której
wspomnienie cała jego twarz pokryła się czerwienią.
Kise stęknął, próbując
poderwać się do siadu, napinając odrętwiałe, jakby zrobione z gąbki, narządy
ruchu. Syknął, gdy cały jego brzuch przeszedł ból. Nie chodziło tu o ranę, co
zauważył z ulgą. Chłopak najzwyczajniej w świecie miał zakwasy. Odkrył się
powoli i usiadł na końcu łóżka. Odepchnął się rękami, prostując nogi, aby
wstać. Z jego ust wydobył się, ciężki do przypisania czemukolwiek, dźwięk, gdy
odpadł bezwładnie na dywan, zaskoczony.
─ Ugh ─ westchnął ciężko,
złączają drżące kolana, ponawiając próbę poderwania się do góry.
Po kilku próbach, choć z
niemałym wysiłkiem, udało mu się. Stał o trzęsących się udach, robiąc chwiejny
krok. Ryota wyglądał teraz jak nowo narodzone źrebię, którego przydługie kości
utrudniają stawianie prostych, pewnych kroków. Podszedł do szafy, kilka razy
zbaczając z kursu i wsunął na siebie tylko bokserki oraz ciemnopomarańczowy, za
duży, workowaty, luźny sweter w białe grochy. Ziewnął i wypełznął z pokoju,
siadając na schodach, gdyż bał się z nich schodzić i obserwował poczynania
kochanka w jego kuchni. Oparł brodę o ręce i wpatrywał się w jego szerokie
plecy z uwielbieniem, uśmiechając się pod nosem.
Aomine, nie świadom tego, że
jest obserwowany, kręcił się po kuchni jak u siebie. Nie był wytrawnym
kucharzem, potrafił przygotować jedynie kilka podstawowych dań, dlatego i tym
razem wolał nie improwizować. Postanowił przyrządzić tosty francuskie – jedyną
typowo amerykańską rzecz, którą jego matka, preferująca raczej tradycyjno
japońskie potrawy, serwowała w jego domu rodzinnym niemal każdego poranka.
Przez te lata, kiedy mieszkali razem, nauczył się przyrządzać je niemal
perfekcyjnie.
Było tak i tym razem. Tosty
wyszły idealnie przypieczone i pachniały zachęcająco. Daiki, zadowolony ze
swojej pracy, posypał je jeszcze cynamonem, który odnalazł w jednej z szafek
oraz posypał garścią truskawek z lodówki. Na koniec polał dwie porcje syropem
klonowym. Wlał do kubków kawę, z czego jedną, tę dla Kise, posłodził. Mając już
wszystko przygotowane, zaczął zbierać naczynia. Talerze z jedzeniem ułożył na
jednej ręce, przytrzymując jeden z nich brodą, kubki zaś chwycił w wolną dłoń,
odwracając się powoli, tak, aby nie uronić ani kropli. Nie bał się, że coś
potłucze, bowiem był entuzjastą noszenia wielu rzeczy jednocześnie, tak, aby
oszczędzić sobie chodzenia.
Dopiero, kiedy zaczął
wdrapywać się na schody, zauważył, że Ryota siedzi na ich szczycie i,
zasłaniając usta ręką, wstrzymuje śmiech. Ciemnoskóry wywrócił tylko oczami,
również uśmiechając się mimowolnie. Przemknęło mu wtedy przez myśl, że śpiewak
wygląda rozbrajająco w bardzo pasującym do jego urody swetrze, z artystycznym
nieładem wilgotnych włosów na głowie oraz iskrzącymi radością oczami.
Przez to, że zapatrzył się na
blondyna, potknął się. Na całe szczęście, dzięki swojemu refleksowi, nie
przewrócił się, a jedzenie oraz kawa bezpiecznie utrzymały się w swoich
naczyniach.
Po chwili, kiedy mulat pokonał
wszystkie stopnie, Kise wstał ostrożnie, zabierając od niego talerze, gdyż bał
się, że przez swój nierówny chód mógłby wylać czarne napoje. Poszli do
sypialni, siadając wygodnie na materacu. Ciemnoskóry wysunął w jego stronę rękę
z ława. Ryota przyjął wdzięczne kubek, upijając drobny łyk. Ucieszył się, gdy
napój okazał się być słodki i przysunął, jeden z leżących na pościeli, talerz
do kochanka, posyłając mu słodki uśmiech. Mogłoby wydawać się to płytkie, ale
blondyn nie posiadał się z radości, którą czerpał z tak prostej czynności, jaką
było wspólne jedzenie. Czuł wtedy rozlewający się w sercu spokój, a krótkie, rozanielone spojrzenie posłane w
kierunku Aomine tylko wzmocniło to odczucie. Łapiąc jedną z kromek w wolną
rękę, wgryzł się w nią, żując powoli. Otworzył zaskoczony oczy i wybełkotał
uradowany, z pełną buzią”
─ Są pyszne, Aominecchi! ─ Po
czym napił się łapczywie kawy, gdyż kawałek chleba ugrzązł mu w gardle.
─ Cieszę się ─ wyznał z ulgą
ciemnoskóry, uśmiechając dyskretnie.
Jedli w ciszy, co chwila
popijając tosty kawą, która idealnie komponowała się z ich smakiem. Promienie
słońca wdzierały się do pokoju i oświetlały ich twarze przez mgłę, jaka panowała
na zewnątrz, co nadawało chwili nieco mistycznego wyrazu.
Daiki już nie pamiętał, kiedy
przed poznaniem Kise jadł z kimkolwiek śniadanie. Zazwyczaj przegryzał coś
kupnego w drodze z mieszkania, niekoniecznie zawsze swojego, do pracy, myślami
będąc już przy czekającej go rozprawie. Ze swoimi poprzednimi partnerami nigdy
nie jadał wspólne. Nad ranem zabierał wszystkie swoje rzeczy i odjeżdżał, później
najczęściej nie dając żadnego znaku życia. Nie obchodziło go, że ktoś może go
przez to znienawidzić, ponieważ znalezienie kogoś nowego nie było w jego
przypadku żadnym problemem.
Ale z czasem zaczęło mu to
strasznie przeszkadzać i sprawiać ból. W końcu postanowił zrobić sobie przerwę
od krótkich, nietrwałych związków, z którymi partnerami łączył go w zasadzie
tylko seks. Było tak na jego własne życzenie.
Aż w reszcie spotkał Ryotę. I
bezgranicznie się zakochał.
Poruszony swoimi myślami,
spojrzał na blondyna, mrużąc przy tym oczy. Kise właśnie zjadł, podobne z
resztą, jak Aomine. Tuż przy lewym kąciku ust miał drobną plamę, prawdopodobnie
od syropu klonowego. Spostrzegając to, nachylił się do chłopaka i zlizał słodką
kroplę, zaraz potem obdarzając kochanka delikatnym pocałunkiem.
─ Kocham cię, Ryota ─
powiedział nagle, patrząc mu przy tym w oczy, czując palącą potrzebę
podzielenia się tym ze śpiewakiem.
Blondyn spojrzał na niego,
zaskoczony tym nagłym wyznaniem. Uśmiechnął się rozczulony, czując, że obecna chwila
jest zbyt idealna, aby była prawdziwa. Położył dłoń na policzku Daikiego, nie
mogąc przestać wykrzywiać kącików swoich ust ku górze i sam pocałował go z
wolna, chwytając jego dolną wargę między swoje, aby utwierdzić się w realności
przeżywanego momentu. Odsunął się na niewielką odległość, tak, żeby nadal być
blisko kochanka i odezwał się pewnym, miłym głosem:
─ A ja ciebie, Daicchi. ─ Utrzymując
kontakt wzrokowy z mulatem, oblizał nerwowo wargi i dodał, rumieniąc się
nieznacznie: ─ Naprawdę, naprawdę mocno.
Aomine zaśmiał się cicho i
serdecznie, ponieważ radość, która rozpierała go od środka, zwyczajnie już się
tam nie mieściła. Musiała znaleźć jakiekolwiek ujście, a ciemnoskóry nie był w
stanie jej powstrzymać.
Nieco zdziwiony własnym
zachowaniem, ale równocześnie całkowicie odprężony i spokojny, przyciągnął
blondyna do siebie i zamknął w pewnym, szczelnym uścisku. Prawą dłoń wsunął pod
jego sweter, po czym zaczął, ledwo co muskając paznokciami, drapać jego skórę,
wywołując tym u Kise dreszcze. Poczuł się jeszcze lepiej, mogąc sprawić mu tę
drobną pieszczotę, którą lubił. Tak po prostu.
─ Wiesz co? Moja matka
chciałaby cię poznać ─ oświadczył nagle, nosem pocierając o ramię partnera.
Kise zamruczał pod wpływem
wykonywanej przez mulata czynności i odparł rozanielony:
─ Yhym.
Wtulił nos w koszulkę, którą
miał na sobie ciemnoskóry i zaciągnął się jego stonowanym, wyjątkowo męskim
zapachem. Momentalnie odskoczył od Daikiego, zdając sobie sprawę z
wypowiedzianych przez kochanka słów.
─ Twoja mama? Poznać mnie? ─ spytał
uradowany i dodał z entuzjazmem, wpatrując się w wyższego jak w obrazek: ─ Mówiłeś
jej o mnie?
─ Coś tam wspomniałem... ─
burknął Aomine, odwracając wzrok.
Nie chciał, aby kochanek
dowiedział się, jak naprawdę przebiegła tamta rozmowa, ponieważ obawiał się, że
straci tym w oczach chłopaka, obnażając już przed nim całą prawdziwość swoich
uczuć, które wolał zachować dla siebie. Faktem było, że Ryota zaczął go
zmieniać, jednak w tym aspekcie Daiki w dalszym ciągu nie był kimś, kto mówiłby
w prost o swoich emocjach i relacjach na lewo i prawo. Samemu sobie pozwalał o informowaniu
o nich tylko najbliższych i tylko w określonych sytuacjach.
─ Więc... Chciałbyś pojechać
ze mną do Waszyngtonu? Oczywiście, termin jest do uzgodnienia, ja się
dopasuje... Poza tym, wciąż nie rozwiązałem kwestii swojej pracy ─ przyznał
kwaśno. ─ Więc prawdopodobnie i tak musiałbym niedługo się stąd zbierać.
Przynajmniej na parę dni. A nie chcę cię tu zostawiać samego ─ westchnął, jakby
sam do siebie, podsumowując na głos wszystko, co ostatnio siedziało mu w
głowie.
─ Oczywiście, że chcę ─ odparł
blondyn po chwili wahania, łapiąc mulata za rękę. Zatrzymał wzrok na
splecionych dłoniach, tworzących przyjemny dla oka kontrast, zawieszając
się. Bawiąc się odpowiedniczką kochanka,
otworzył ją, przejeżdżając palcami po jej wewnętrznej stronie, kręcąc różnej wielkości
kółka, tudzież niezidentyfikowane szlaczki.
─ A jeśli... ─ zaczął
nieśmiało, nie podnosząc wzroku. ─ Nie polubi mnie?
─ Daj spokój. ─ Aomine
pokręcił zrezygnowany głową. ─ Ona lubi wszystkich. I to jej wada ─ wyznał. ─
Kiedy chodziłem do szkoły, wyprawiała moje urodziny za mnie i zapraszała na nie
moich znajomych, choć ja nie chciałem. Sam się przekonasz. Prędzej ty jej nie
polubisz. ─ Wzruszył ramionami.
Ponieważ zdrętwiały mu nogi od
zbyt długiego siedzenia w jednej pozycji, mężczyzna przemieścił się na
przeciwległą stronę łóżka, opierając plecami o fragment ściany oraz parapet.
Rozłożył nogi, po czym poklepał miejsce między nimi, dając tym samym Kise znak,
aby ten się tam ułożył. Blondyn wykonał jego nieme polecenie od razu, opierając
się o jego tors plecami, a głowę układając na jego ramieniu, zwracając wzrok ku
górze, aby móc choć trochę widzieć twarz kochanka.
─ Gdyby stała się uciążliwa...
Po prostu mi powiedz. Coś wymyślę ─ zapewnił, obejmując ciało przed nim i
splatając dłonie brzuchu śpiewaka.
─ Na pewno jest świetną osobą!
─ odparł entuzjastycznie, bardziej do siebie, niż chłopaka, wyrzucając przy tym
zabawnie ręce do góry. ─ Mam nadzieję, że się dogadamy ─ dodał już w stronę
Daikiego, uśmiechając się jak beztroskie dziecko. Zaraz spojrzał na ukochanego
z błyskiem w złotych oczach i wypalił: ─ Musimy, skoro obydwoje cię kochamy ─ zaśmiał
się, puszczając mu perskie oczko i wyciągnął szyję, nadstawiając usta do
cmoknięcia, bo sam nie sięgnąłby w tej pozycji.
Aomine wymruczał pod nosem
wyrazy swojej aprobaty, po czym szybko wykorzystał okazję, jaką stworzył
blondyn. Pocałował go powoli i intensywnie, dłońmi błądząc po tego torsie.
─ Nie ukrywam, dobrze by było,
gdybyś zaczął jakoś dogadywać się ze swoją teściową ─ zaśmiał się po chwili. ─
Tylko bez przesady. Jak zacznie ci opowiadać historie z mojego dzieciństwa, to
będzie znak, że czas się zbierać ─ uprzedził kochanka.
─ Mmm, nie ma opcji ─ wymamrotał,
zadowolony. Uśmiechnął się zadziornie, patrząc na Daikiego znacząco. ─ Wtedy
właśnie zostajemy! ─ rzucił, śmiejąc się melodyjnie.
Aomine prychnął tylko i
odrzucił głowę w tył, patrząc w sufit, na którym tańczyły złote promienie
słońca. Tak, aby kochanek nie mógł dostrzec subtelnego uśmiechu, który wykwitł
na jego ustach. Dopiero, kiedy nieco się uspokoił i na nowo zaczął w pełni
panować nad swoją mimiką, spytał:
─ Chciałbyś dzisiaj porobić
coś konkretnego?
Kise zmarkotniał, wciskając mocniej
plecy w klatkę piersiową Daikiego. Chrząknął cicho i wymamrotał pod nosem:
─ To raczej nie jest coś, co
chciałbym, ale powinienem zrobić ─ odparł, bawiąc się materiałem kołdry. ─ Muszę
przeprosić Kazucchiego... i Midorimacchiego ─ dodał poważnie, zawieszając wzrok
na bliżej nieokreślonym punkcie.
─ Za co konkretnie chcesz ich
przeprosić? ─ spytał cicho Daiki.
Położył dłoń na głowie Kise i
zaczął głaskać go po włosach, od czasu do czasu drapiąc za uchem, tak, jak to
zwykł czynić swojemu kotowi.
Ryota nabrał powietrza w płuca. Trzymał je
tam długo, by w końcu wypuścić je ze świstem. Przymknął oczy, będąc wdzięczny
za pieszczotę, pod wpływem której mimowolnie przekręcił lekko głowę, gdy
chłopak przesuwał delikatnie paznokciami po jego skórze.
─ Zraniłem ich. Bardzo ich
zraniłem ─ powiedział niemal niesłyszalnie i, obejmując ramionami swoje kolana,
schował w nich twarz. ─ Powiedziałem Midorimacchiemu dużo okropnych rzeczy...
Sam się sobie dziwię, że znam takie słowa, jakich użyłem wobec niego.
─ Tylko po co, skarbie ─
westchnął Daiki, przytulając mocniej Kise, i oparł swój podbródek o jego ramię.
─ Wiem, że to było trudne, ale… Czemu nie mogłeś powiedzieć Shintaro prawdy?
Przecież mógłby ci pomóc ─ powiedział delikatnie, bez cienia pretensji w
głosie.
Nie chciał, żeby zabrzmiało to
jak oskarżenie, ani wywoływanie wyrzutów sumienia. Był może tylko trochę
ciekawy, czemu jego chłopak tak desperacko pragnął pozostać z problemem sam w
czasie nieobecności mulata.
Blondyn, nie patrząc na niego,
pokręcił głową na boki. Westchnął i powiedział speszony:
─ Przecież jakby mi pomógł, mogliby mu coś
zrobić. Może i wszedłem sam do budynku, ale to nie znaczy, że nikogo za mną nie
było ─ odparł dwuznacznie, wlepiając w Aomine swój, dający do zrozumienia,wzrok.
Doskonale wiedział, że był wtedy śledzony, że jakby tylko uchylił szefowi
odrobiny prawdy, Takao przez resztę życia tuliłby się do lodowatej, pozbawionej
życia poduszki, a on sam pewnie wąchałby kwiatki od spodu. ─ Musiałem sprawić,
żeby nie próbowali mnie zatrzymywać ─ dodał słabo. ─ Nie miałem innego wyboru ─
wyszeptał, pociągając nosem. Zacisnął mocno palce u rąk, powodując tym to, że
jego kostki strzeliły nieprzyjemnie.
Daikiego, jednocześnie
obwiniającego się za aktualne poruszenie tematu i przygnębienie śpiewaka,
ogarnęło ponowne uczucie wściekłości na Haizakiego, którego, gdyby teraz mógł,
rozszarpałby gołymi rękoma. Mało tego, że przestępca znęcał się nad Kise
fizycznie, niszczył też jego psychikę i zabijał go od środka panicznym strachem
o najbliższych. Aomine nieraz sam stosował podobne zagrania na rozprawach, w
taktyczny sposób zmuszając swoich przeciwników do kapitulacji, jednak robił to
poprzez delikatne sugestie i uświadamianie, kto już wygrał daną sprawę, a nie
przez emocjonalny szantaż czy terror.
Nie trudno mu było odszyfrować
charakter Shougo, tak więc spodziewał się, że mężczyzna pragnie zemsty, dlatego
niewykluczone, że mogliby go jeszcze spotkać. Jednak dla dobra swojego
ukochanego, ciemnoskóry postanowił do tego za wszelką cenę nie dopuścić,
chroniąc swojego partnera przed toksycznym charakterem i poczynaniami
mężczyzny.
─ Rozumiem, Ryota ─ wymruczał
spokojnie, tonem pełnym współczucia. ─ Ale na przyszłość, gdyby działo się coś
podobnego, masz mi o tym powiedzieć, rozumiesz? Bo jeśli nie, a ja dowiem się o
tym z innego źródła... Będę na ciebie bardzo zły. Ukrywaniem takich faktów
sprawisz mi kłopot. I zawód. Rozumiesz? ─ powiedział spokojnie, jednak z mocą. Tak,
aby do Ryoty dobrze to trafiło.
Niższy nie odzywał się przez
długi okres czasu. Chciał, żeby to było takie proste. Pragnął, aby za pomocą jednego
skinienia głowy zniknęły wszelkie dręczące go troski. Chciał, jednak gdyby
podobna sytuacja miała się znowu wydarzyć, nie zastanawiałby się długo, nad
tym, czy chronić i Aomine. Kise dobrze wiedział, że ta pewność mogła mu się
przydać na najbliższą przyszłość. W końcu jego prześladowca był wolny, czego
Aomine nie omieszkał mu nie powiedzieć. Poczuł lekkie ukłucie w sercu. Nie
dlatego, że zataił przed nim ten fakt, wszak rozumiał go doskonale. Bolało go
to, że mulat robił dokładnie to samo, co Ryota wtedy – nie mówił wszystkiego,
nadstawiał karku, próbował naprawić sprawę sam – ale wywarł na nim presję, jaką
była drobna groźba złości na blondyna. To nie było do końca w porządku. Nie
było fair. Miał zamiar wyjawić to ciemnoskóremu, aż go nosiło. Mimo wszystko
blondyn zatrzymał tę myśl dla siebie. Wiedział, że tak właśnie działa miłość.
Nie zawsze jest kolorowo, ale przecież kryzysy tylko zbliżają do siebie ofiary
tego uczucia.
Odwrócił się przodem do
Daikiego i patrząc mu prosto w oczy, odparł odważnie:
─ Dobrze. Tylko, Aominecchi… ─
zaczął. ─ Nie pozostawaj dłużny, okay? ─ spytał, stresując się z lekka.
─ Postaram się ─ odparł
ciemnoskóry. Zaraz jednak szybko wrócił do wcześniejszego tematu. ─ I nie martw
się. Oni na pewno ci wybaczą. Znają całą sytuację, a na dodatek… to przyjaciele
─ mruknął.
Cmoknął blondyna w policzek.
Wstał i uśmiechnął, tak, aby ten nie musiał się już martwić i zaufał mu na
słowo. Ryota niepewnie odwzajemnił ten gest, starając się wykrzywić kąciki ust
do góry. Ciemnoskóry nagrodził go za to czułym poczochraniem po włosach, a
następnie wyszedł bez zbędnych słów z pokoju. Wrócił już po chwili, przynosząc
maść i świeży bandaż na ranę swojego partnera, bowiem ta pozostawała przez
jakiś czas odkryta.
Kise, widząc co się święci,
ułożył się na plecach i podwinął swój sweter ku górze, aby umożliwić kochankowi
dostęp do swojego obrażenia.
Zanim jednak Aomine zaczął
smarować uraz maścią, pochylił się nad nim i delikatnie pocałował okolice
opuchniętej, zaczerwienionej, pozszywanej skóry. Tak, jakby chciał tym
zachowaniem odkupić winę, jaką przyczynił się do zadania owej rany – do niemocy
ochrony swojego ukochanego.
Szybko i sprawnie opatrzył
obrażenie, po czym pomógł blondynowi podnieść się i założył bandaż. Kiedy
skończył, ponownie wstał. Popatrzył parterowi dłuższą chwilę w oczy i spytał:
─ Idziemy?
─ Tak ─ odpowiedział nieśmiało,
chwytając Daikiego za wyciągniętą w jego stronę rękę.
Z boku ta sytuacja mogła
wydawać się komiczna, ponieważ scena łudząco przypominała motyw nieufnego dziecka,
łapiącego dużą, silną dłoń rodzica, jednak między mężczyznami żadna podobna
myśl nie miała miejsca w ich umysłach. To był drobny gest wsparcia, mający na
celu zarówno ukazanie czułości, jak i zaufania, jakim siebie darzyli. Kise
poniósł się z łóżka, wciągnął na siebie brązowe spodnie, te same, które miał
wtedy, gdy mulat zabrał go ze sobą na wyścigi, i poszedł za Daikim na dół,
kurczowo trzymając jego ciepłą dłoń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz