Flesz | rozdział 11

Po południu Daiki zabrał Ryotę do jednej z pobliskich, kameralnych restauracji, w której spędzili łącznie trzy godziny na jedzeniu i rozmowie. Wracając, przeszli się do parku i na zakupy, ponieważ na kolację mulat zaprosił do siebie Reo razem z Pierre, aby tym drobnym gestem jeszcze raz podziękować mężczyznom za pomoc przy rozprawie. Umówieni byli na osiemnastą, dlatego Aomine wrócił z kochankiem do swojego apartamentu około dwie godziny wcześniej, aby móc przygotować jedzenie.
─ Masz w ogóle pomysł, co ugotować? ─ spytał mulat, rozpakowując zakupy. ─ Bo nawrzucałem do koszyka dość randomowe składniki i teraz nie wiem, co zrobić…
Blondyn spojrzał na niego sceptycznie i sapnął .
─ O takich rzeczach myśli się, zanim zaprosi się gości. ─ Pokręcił głową i zaczął przeszukiwać papierowe torby. ─ Cebula, por, cebula, mięso, ziemniaki, więcej cebuli... pieczarki.
Kise wlepił w kochanka zrezygnowane spojrzenie i westchnął, kiedy zobaczył jego zwyczajowy wyraz twarzy.
─ Nie wiem... podaj im cebulę ─ stwierdził w końcu, załamany.
─ Ryotaaa ─ jęknął mulat, wieszając się na kochanku i obejmując go zaborczo. ─ Wymyśl coś.
─ Jestem blondynem. Prosisz niewłaściwą osobę ─ powiedział wrednie, próbując go od siebie odkleić. Po kilku minutach daremnego trudu zrezygnował i poklepał Aomine po plecach, wzdychając cierpiętniczo.
─ Dobra, zrobię zupę cebulową i... ─ zamyślił się, jeszcze raz rzucając zakupom powątpiewające spojrzenie. ─ ...ślimaczki? ─ rzucił w przestrzeń.
Nie słysząc sprzeciwu, fuknął.
─ Ale ty obierasz. Ja nie mam zamiaru wylewać łez nad nieswoim daniem.
─ Ta jest ─ zaśmiał się Daiki. Nim jednak przystąpił do pracy, wziął blondyna w ramiona i pocałował. ─ Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć ─ mruknął usatysfakcjonowany.
─ Chyba się mną wyręczyć ─ wytknął mu Ryota, ale parsknął pod nosem. ─ Wiesz trzeba się zajmować starszymi, którzy już niedomagają... albo mają Alzheimera i kupują samą cebulę ─ dodał złośliwe, zanim uciekł od mulata, aby nie dostać.
─ Ja? Nie domagam? Alzheimer? ─ wywarczał Daiki, marszcząc brwi. ─ Cho no tu ─ zawołał, rzucając się za Kise.
Taka zniewaga uderzająca wprost w jego ego nie mogła zostać puszczona mimo uszu. Aomine chwycił wyrywającego się kochanka w pół.
─ Byłem chyba zbyt łagodny ─ parsknął, łaskocząc go.
Początkowo Ryota starał się opanować śmiech, jednak po chwili nie wytrzymał i wybuchnął nim, wierzgając jak tylko się dało.
─ Zostaw... ─ powiedział na bezdechu. ─ Mam immunitet! ─ wrzasnął cofając się, popychając wyższego na ścianę.
─ Cholera…!
Mulat odepchnął się od ściany i jeszcze raz złapał kochanka, tym razem o wiele mocniej i pewniej. Przycisnął go do kuchennego blatu, jedną dłonią przytrzymał ręce pragnące się wyrwać, a drugą odpiął jego spodnie i zsunął mu je do kolan, uśmiechając się złowieszczo. Nim Kise zdążył się zorientować, co się właśnie dzieje, mężczyzna odciągnął gumkę jego bokserek, pochylił się i zassał na skórze na kości miednicy, tworząc w tamtym miejscu dużą, wściekle czerwoną malinkę, której nie omieszkał dodatkowo lekko ugryźć
Blondyn jęknął głośno, nieumyślnie trzepiąc go po głowie. Gdy mulat odsunął się nieco, momentalnie zerwał się do ucieczki. Niestety w amoku walki o przetrwanie nie zwrócił uwagi na swoje spodnie, o które się potknął i runął z łoskotem na ziemię, zanim mulat zdążył go złapać.
─ Ja pier... ─ zaczął model, próbując się pozbierać. ─ O, chyba złamałem sobie nos. ─ zachichotał, widząc krew na palcach, które przyłożył sobie do twarzy.
Daiki początkowo parsknął śmiechem, trzymając się za brzuch, jednak kiedy dostrzegł krew, natychmiast spoważniał. Uklęknął przy kochanku i pomógł mu usiąść.
─ Kurwa...
Oparł blondyna o szafkę i chwycił w dłoń jego podbródek, aby odchylić jego głowę nieco w tył i przyjrzeć się stróżce krwi, która zdążył spłynąć mu już na usta. Obejrzał powierzchowne jego nos, uspokajając swoje sumienie tym, że nie wyglądał na złamany. Nie wiedząc, w co ręce wsadzić, wstał z podłogi i z kuchennej ścierki zamoczonej w chłodnej wodzie, otarł posokę, a następnie przyłożył materiał w okolice zatok modela.
─ Przepraszam ─ powiedział ze skruchą, głaszcząc go wolną dłonią po policzku, zagryzając z nerwów wargę.
─ Jutro pokaz... ─ jęknął Ryota, przykładając dłoń do czoła. Zaraz opamiętał się i odparł, widząc stroskany wyraz twarzy kochanka: ─ To nie twoja wina, nie masz za co przepraszać. ─ Zaśmiał się. ─ Żałuj tylko, że tego nie nagrałeś... Ostatni raz tak się wyłożyłem na pierwszym wybiegu.
─ I tak mam wyrzuty ─ mruknął mulat, odsuwając ścierkę od jego twarzy. ─ Boli? ─ spytał stroskany, przypatrując się zaczerwienionej skórze. Na szczęście krew już nie leciała.
─ Jakby nie było, zaliczyłem bliskie spotkanie z podłogą… Ale nie ma tragedii ─ odparł, cmokając go w usta, po czym skrzywił się lekko, gdy dotknął nosem jego twarzy. ─ Dopóki nie zobaczę się w lustrze, będzie dobrze.
─ Nie wygląda to źle ─ zapewnił Daiki, jeszcze raz oglądając potłuczone miejsce. ─ Serio, sorry.
Wstał z posadzki i podał Kise dłoń, aby tamten mógł wstać. Kiedy blondyn to uczynił, Aomine podciągnął i zapiął mu spodnie, chcąc odpokutować tym nieco swoje winy.
─ Możesz gotować? ─ spytał łagodnie, odgarnąwszy mu włosy z czoła.
─ A mam inny wybór?
Widząc, że ten nadal ma poczucie winy, westchnął i stwierdził:
─ Jesteśmy kwita za sytuację przed rozprawą ─ wyciągnął asa z rękawa i zaczął myć pieczarki.
*
Jakiś czas później, dzięki sprawnej współpracy, zupa gotowała się już na wolnym ogniu, a ślimaczki trafiły do piekarnika. Goście mieli pojawić się u nich za zaledwie pół godziny, dlatego Daiki założył pod swój sweter jeszcze prostą koszulę w odcieniu czerwonego wina, aby wystającymi makietami i kołnierzykiem dodać stylizacji odrobiny elegancji. Pozwolił również kochankowi wybrać i założyć ze swojej garderoby co tylko mu się podobało, aby i on mógł zmienić swój look przed przyjściem Reo i Pierre.
Ponieważ większość rzeczy była za duża, model musiał się trochę naszukać, aby znaleźć cokolwiek, co prezentowałoby się elegancko. Po salwach fuczenia, prychania i przebierania między wieszakami z frustracją, znalazł trzy-czwarte, czarne spodnie garniturowe, które, ku uciesze i zdziwieniu blondyna, pasowały jak ulał, i biały, przyduży t-shirt. Wzruszył więc ramionami, stwierdzając, że moda zmienną jest i włożył ją za materiał spodni, poprawiając na nadgarstku swój zegarek. Odszukał szybko ciemnografitową marynarkę, której rękawy podwinął i przejrzał się w lustrze. Pokiwał lekko głową, patrząc na ubrania kochanka. W końcu oversize jeszcze nie wyszedł z obiegu. Zbadał jeszcze swój nos, po czym wyszedł z garderoby, stając przed Daikim w jego ubraniach. Nie wiedząc czemu, czuł się skrępowany tym, jak dobrze się w nich czuł.
Aomine przyjrzał się ubraniom, jakie jego chłopak miał na sobie, po czym uśmiechnął się z aprobatą. Kise prezentował się świetnie, z resztą jak zwykle. Mulat poczuł, że robi mu się goręcej, a serce nieco przyspiesza swój rytm, kiedy przesunął wzrokiem po sylwetce blondyna. Podszedł do niego i po prostu pocałował leniwie, starając się tym samym niemo przekazać, jak bardzo kochanek na niego działa. Kiedy pogłębił pieszczotę i zdominował Ryotę, był pewien, że chłopak zrozumiał.
Przerwał im donośny odgłos dzwonka do drzwi, który sprawił, że obaj nieco się spięli, spoglądając w tamtym kierunku jednocześnie. Daiki przeczesał dłonią włosy i ruszył, aby otworzyć, klepiąc po drodze modela w pośladek.
─ Dai-chan! ─ pisnął Reo i rzucił mu się na szyję, tuląc mocno. Aomine jęknął tylko, niemrawo klepiąc Mibuchiego po plecach. Nie zdążył jednak zacząć narzekać, ponieważ mężczyzna puścił go i w błyskawicznym tempie znalazł się przy Kise, wieszając się na nim, i szczebiocząc wesoło powitanie, które zawierało w sobie, jak naliczył mulat, co najmniej dziesięć zbędnych słów.
Za rozentuzjazmowanym szatynem, powolnym, dostojnym krokiem wszedł Pierre, który szybko omiótł wzrokiem mieszanie, po czym zatrzymał go na Daikim. Brunet uśmiechnął się bez słów i wyciągnął w jego stronę dłoń. Mulat od razu odwzajemnił uścisk i uśmiech, po czym skłonił lekko głowę.
─ Dziękujemy za zaproszenie ─ powiedział Maheo łagodnym, niskim głosem.
─ Drobiazg. To ja dziękuję za pomoc. Cokolwiek bym nie zrobił i tak nie spłacę tego długu ─ odparł szczerze Aomine.
Gestem zaprosił Pierre, aby ten wszedł w głąb korytarza i ściągnął okrycie. Niemal w tej samej chwili podszedł do niego Reo, wręczając mu swój krótki, czarny płaszcz i biały wełniany szalik, aby mógł go powiesić w rozsuwanej szafie, w której zazwyczaj przechowywał tego typu ubrania. Gdy Aomine rozprawił się już z płaszczem Mibuchiego, ten wetknął mu w dłonie butelkę wina, oświadczając, że jest to prezent za zaproszenie ich do siebie.
─ Naprawdę nie musisz aż tak się tym przejmować, Aomine ─ odparł spokojnie Pierre, odwracając się w stronę Kise. ─ A właśnie. ─ Olśniło go, gdy spojrzał na skrępowanego modela. ─ Pierre Maheo ─ przedstawił się uprzejmie, również ku niemu wyciągając dłoń. ─ Oficjalnie nie mieliśmy się okazji jeszcze poznać.
─ Kise Ryota ─ odpowiedział Kise, chwytając jego odpowiedniczkę i skłonił się lekko. ─ Chciałem też przeprosić. To z mojego powodu tyle zamieszania ─ przyznał zakłopotany.
─ Nie przesadzajmy. ─ Brunet pokręcił głową, zerkając ukradkiem na Reo, który posłał mu szeroki uśmiech. ─ Właściwie to powinienem podziękować. ─ Widząc niezrozumienie na twarzy Ryoty, kontynuował: ─ Twoje zeznania znacznie ułatwiły sprawę.
─ Jednak...
Protest blondyna przerwało głośne klaśnięcie w dłonie, należące do Reo.
─ Tak, tak. Wszyscy wszystkich poprzepraszali, podziękowali sobie i się przywitali, to może już przejdziemy do przyjemniejszych rzeczy?
Daiki zagwizdał przeciągle.
─ Wow, Reo, w końcu gadasz z sensem.
Mibuchi, widząc postawę przyjaciela i słysząc jego słowa, zmrużył oczy i pokazał mu środkowy palec, po czym podszedł do Pierre, chwycił go pod ramię i pociągnął do salonu, do którego drogę dobrze znał, nie odwracając się za siebie.
Kise parsknął śmiechem, zakrywając usta, gdy Daiki spojrzał na niego. Starał się uspokoić, jednak na nic mu to nie przyszło. Odsunął się na bezpieczną odległość i zaczął iść do kuchni. Aomine tylko wywrócił oczami, po czym sam ruszył powolnym krokiem do najprzestronniejszego pomieszczenia w całym apartamencie. Widząc, że Reo czuje się tam jak u siebie, bezprecedensowo zajmując miejsce na kolanach Pierre na kanapie, parsknął pod nosem śmiechem i splótł ręce na piersi.
─ Coś do picia? ─ zaproponował.
─ Dla mnie sok pomarańczowy ─ odpowiedział od razu Mibuchi, głaszcząc swojego partnera po głowie. Doskonale wiedział, że Daiki miał u siebie owy sok, ponieważ szatyn nigdy nie pił przy nim żadnego innego, nawet, gdy miał wybór.
Pierre zbliżył swoje usta do ucha Reo i wymruczał w nie cicho:
─ Prosiłem cię, żebyś nie robił tak przy ludziach.
Mibuchi zadrżał, ale nie przestał. Zbliżył tylko twarz do mężczyzny, ale ten chrząknął znacząco i kiwnął głową w stronę Kise, który stał na środku, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Reo uśmiechnął się tylko czarująco do swojego chłopaka, po czym cmoknął go szybko w nos i wstał z jego kolan. Podszedł do Kise i, mrugając do niego, odezwał się:
─ Ślicznie wyglądasz, kotku. To ciuszki Daikiego, hm? Pamiętam, jak sam w nich chodził. Zanim nie przytył ─ dodał konspiracyjnym szeptem.
─ Nie wziąłem nic na przebranie... ─ mruknął zakłopotany i zetknął za Reo. Szybko pożałował tego, gdy zobaczył, jak jego partner bezceremonialnie gapi mu się na tyłek, co tylko bardziej go zmieszało.
Nachylił się do Mibuchiego i powiedział, powstrzymując śmiech:
─ Ty się lepiej nie martw o Aominecchiego, tylko o swoje tyły, Reocchi.
─ Moje tyły są ostatnio bardzo oblegane ─ powiedział głośno, specjalnie, aby usłyszał to też i Pierre. ─ Ale dzięki ─ westchnął Mibuchi. ─ Dobra, idę zobaczyć, czy Dai-chan nie dosypuje mi czegoś do soku, bo coś nie ma go podejrzanie długo ─ oświadczył, po czym szybkim krokiem skierował się do kuchni, przeczesując dłonią włosy, kiedy przechodził obok kanapy, na której siedział wpatrzony w niego Maheo.
Ryota patrzył chwilę za nim i przeniósł swój wzrok na Pierre. Brunet zdawał się jakby czekać, aż Kise zacznie jakiś temat, jednak kiedy w końcu się odezwał, ten mu przerwał.
─ Widziałem zdjęcia z kolekcji... Widać nie miałem się czym martwić o zyski.
─ Yhm... tak. Chyba faktycznie wyszły całkiem nieźle ─ odparł zakłopotany, siadając na drugim końcu sofy. ─ To już wtedy Reo zaczął cię podrywać? ─ spytał po chwili niezręczniej ciszy.
─ Gdzie tam... Musiałem latać za nim jak paw, a on udawał, że go to nie rusza ─ odparł rozbawiony brunet, momentalnie rozluźniając atmosferę, kiedy model zaczął przyjemny dla niego temat.
Kise zaśmiał się i przytaknął.
─ No tak. Brzmi aż nazbyt prawdopodobnie.
─ Tak. Odwidziało mu się, kiedy już miałem zrezygnować ─ zaśmiał się nisko Pierre.
─ To też brzmi całkiem jak Reo ─ przyznał Ryota i uśmiechnął się. ─ Dobrze, że zmądrzał.
─ Co zrobił?
Maheo spojrzał na niego znacząco, po czym obaj wybuchneli śmiechem.
─ Dobra, poddaję się ─ spasował Kise i spojrzał w stronę kuchni, z której wychodzili właśnie mężczyźni.
W czasie, kiedy Ryota i Pierre rozmawiali w salonie, Reo zdążył wszcząć awanturę w kuchni. Na nieszczęście Daikiego zauważył wciąż utrzymujące się zaczerwienienie na nosie Kise, za które, naturalnie, obwinił przyjaciela. Dopiero kiedy mulat wyjaśnił mu, w jakich okolicznościach do niego doszło, Mibuchi dał za wygraną, ucinając dyskusję cichym siorbaniem, kiedy w pośpiechu opróżnił pierwszą szklankę soku. Aomine czując, że szatyn w najbliższym czasie wypije ich jeszcze parę, wziął ze sobą cały karton napoju, mrucząc pod nosem, że przez Mibuchiego i jego zamiłowanie do soku pomarańczowego kiedyś zbankrutuje.
Gdy wrócili do salonu, mulat odstawił karton z napojem na szklany stolik do kawy, a sam usiadł na kanapie obok Pierre, zaczynając z nim luźną rozmowę na temat jutrzejszych pokazów oraz emocji z nimi związanymi. Reo zaś, nalawszy sobie kolejną szklankę soku, opadł na kanapę obok Kise.
─ Jak ci się podoba mieszkanie Dai-chana? ─ zagadnął z uśmiechem, mimowolnie rozglądając się po znanym pomieszczeniu.
─ Jest bardzo przestronne... ─ zaczął ostrożnie, nie wiedząc, czego się spodziewać. ─ Urządzone z klasą. No i pozazdrościć garderoby ─ uśmiechnął się. ─ Dlaczego pytasz?
─ Z ciekawości ─ odparł Mibuchi i pokazał mu język. ─ Pomogłem załatwić tę miejscówkę! ─ pochwalił się, choć Kise już o tym wiedział.
─ Tak, Aominecchi coś tam wspomniał ─ Kise dogryzł mu z wrednym uśmieszkiem.
─ A więc moje zasługi zostały pomniejszone ─ prychnął Reo obrażony, odrzucając dłonią włosy, które weszły mu na twarz.
─ Daj spokój, Reo ─ westchnął Daiki, który w tym czasie akurat podniósł się z kanapy. ─ Przecież wiesz, że jestem ci wdzięczny ─ powiedział z lekkim uśmiechem.
Mibuchi musiał zamrugać kilka razy ze zdziwieniem, aby móc uwierzyć w to, co widział. Znał Aomine już jakiś czas, jednak nigdy nie widział, aby jego twarz zdobił tak przyjemny dla oka wyraz. Znał mulata raczej jako kogoś, dla kogo okazywanie wdzięczności czy innych, pozytywnych emocji nie było naturalnym odruchem.
─ Ale z ciebie miękka klucha, Dai-chan ─ zaśmiał się pod nosem. Daiki jednak nie miał już jak się do tego odwołać, bowiem szatyn machnął w jego kierunku lekceważąco ręką i zabrał się za opróżnianie kolejnej szklanki soku. ─ Kiedy kolacja? ─ spytał, gdy przełknął.
─ Zaraz ─ mruknął mężczyzna w odpowiedzi, wywracając oczami. Wyciągnął dłoń w kierunku Kise i dodał jeszcze: ─ Chodź mi pomóc.
Blondyn przyjął pomoc kochanka, wstając szybko. Weszli do kuchni, gdzie mulat zaczął wyciągać zastawę, a oparty o ścianę Ryota wychylił się zza progu i podejrzał parę w salonie. Uśmiechnął się, widząc, jak Reo rzędnie mina na uśmiech Pierre. Zastanawiał się, co takiego usłyszał Mibuchi...
─ Fajna z nich para ─ zaczął, odwracając wzrok na Daikiego
─ Całkiem ─ zgodził się Aomine, hamując śmiech. ─ Cieszę się, że Reo znalazł kogoś na stałe. Wyjdzie mu to na dobre.
Zaczął rozkładać naczynia oraz sztućce na dość niewielkim, szklanym stole, który stał w samym rogu kuchni. Daiki nie często z niego korzystał, jednak kiedy już to robił, sprawdzał się on znakomicie, kiedy to za każdym razem udawało mu się przy nim upchać wszystkich gości.
Mulat przelał zupę do wazy i ułożył na talerzu wyciągnięte z piekarnika ślimaczki, i je również wcisnął na szklany blat. Następnie odchrząknął i zawołał do pary w salonie:
─ Chodźcie.
Mężczyźni dołączyli do nich, siadając koło siebie. Nie zostawili więc im wyboru, jak zająć pozostałe miejsca. Daiki usiadł pierwszy, a Kise pokręcił głową i zaczął nalewać zupę, zamiast gospodarza, nie omieszkając zostawić kochanka na koniec.
─ Jakby co za smak proszę winić Aominecchiego ─ powiedział jeszcze z uśmieszkiem i zabrał się za jedzenie.
─ To zbyt smaczne, żeby winić Dai-chana! ─ zawołał Reo, racząc się zupą. ─ Co nie, Pierre? ─ szukał poparcia u swojego chłopaka.
─ Osobiście nie zrobiłbym lepszej ─ mężczyzna wziął jego stronę i spojrzał na Aomine z uśmiechem.
─ Dajcie spokój, w zasadzie tylko obrałem cebulę ─ westchnął Daiki, a Reo parsknął śmiechem.
─ AŻ obrałeś ─ zaznaczył za śmiechem Kise i zakrztusił się zupą, widząc minę kochanka.
Mibuchi również nie mógł powstrzymać chichotu, który wydarł się z jego gardła niepohamowanie.
─ W końcu znalazłem bratnią duszę w pociskaniu Dai-chanowi! ─ zawył ze śmiechem.
─ Lepiej znajdźcie sobie inną rozrywkę, bo następnym razem dodam do zupy arszeniku ─ wywarczał przez zęby mulat.
─ Yhym... Szczerze w to wątpię ─ odparł niewzruszenie Kise, patrząc na niego znacząco. ─ Jesteśmy z Reocchim ważni ─ dodał szybko, gdy wszyscy patrzyli na niego zdziwieni.
─ Prawda ─ potwierdził Pierre, zatapiając nos w szyi szatyna.
Aomine nic nie odpowiedział. Warknął jedynie z rezygnacją i zajął się swoją zupą, nie mówiąc już ani słowa. Reo, podobnie do przyjaciela, zamilkł. Zarumienił się, biorąc potwierdzenie Mahèo zbytnio do siebie. Przeszedł go dreszcz, dlatego dyskretnie odsunął się od partnera i odwrócił głowę w bok.
Brunet chrząknął i postanowił rozluźnić atmosferę.
─ Jutro wielki dzień. Jak forma? ─ spytał ogólnikowo.
─ Świetnie ─ oznajmił od razu Daiki, nagle ożywiając się. ─ Jestem spokojny, bo Reo pomógł mi zadbać, żeby wszytko było dopięte na ostatni guzik ─ zaznaczył.
─ Nie zaprzeczę ─ przyznał MIbuchi skromnie i dodał: ─ Ale nie wszystko on nas zależy, żebyś pokaz wyszedł…
Reo kaszlnął znacząco i spojrzał ukradkiem na Kise, tak, aby i Daiki podążył za nim wzrokiem.
─ No tak ─ zreflektował się mulat i chwycił dłoń Ryoty pod stołem. ─ A ty jak się czujesz przed pokazem? ─ spytał kochanka.
Kise oblał się lekkim rumieńcem i zerknął nerwowo w stronę mężczyzn, jednak odwzajemnił uścisk.
─ Jestem podekscytowany ─ powiedział pogodnie. ─ Byle się nie potknąć ─ dodał ze śmiechem
Daiki uśmiechnął się i wolną dłonią poczochrał modelowi włosy, mrucząc pod nosem, że na pewno wszystko się uda i chłopak powoli widownię. Wierzył głęboko w swoje słowa, dlatego wypowiedzenie ich z mocą i pewnością siebie nie było dla niego niczym trudnym.
Nagle Reo przerwał ciszę, widząc jak między mulatem a blondynem rośnie niemal namacalna chemia.
─ To co? Pijemy? ─ spytał, poruszając zabawnie brwiami. Pierre parsknął śmiechem, a Kise spojrzał na niego niepewnie. Prawdopodobnie był na straconej pozycji
─ Wiedziałem, że tak się skończy ─ westchnął Daiki.
─ Dlatego się ubezpieczyłeś, hm? ─ dokończył za niego Reo ze słodkim uśmiechem na ustach. Podziękował i wstał od stołu, bowiem wszystkie talerze były już puste. Podszedł do aneksu kuchennego i wskazał na drewno pod blatem. ─ To ta szafeczka, prawda?
Parsknął śmiechem, gdy przyjaciel ostatecznie skinął głową. Następnie wyciągnął trzy pokaźne butelki z różnymi odcieniami płynów w środku, odwrócił się do mężczyzn i wyszczerzył zęby w uśmiechu.
─ Chodźmy do salonu.
─ Nie wiem, czy to dobry pomysł… ─ stwierdził Kise. ─ Jutro pokaz, więc trzeba pić z umiarem. ─ Uderzył pięścią w otwartą dłoń, po czym zajął pierwszy miejsce na kanapie.
Reo pokręcił głową i zajął miejsce na podłodze.
─ Tutaj, kociaku. Gramy w butelkę! ─ powiedział radośnie.
Aomine oraz Pierre nie zostało nic innego, jak podporządkować się. Z resztą obaj przyzwyczaili się już do tego, że zazwyczaj to właśnie Reo przejmował inicjatywę i potrafił rozkręcić każde spotkanie, w jakim by gronie ono nie było.
─ Najmłodsi zaczynają ─ oświadczył szatyn z mocą, po czym oficjalnie wręczył Ryocie pustą butelkę, którą podał mu Daiki, gdy wszyscy zajęli już miejsca na lśniących drewnianych panelach.
─ Okej... ─ zaczął z wahaniem Kise i zakręcił naczyniem. Szyjka zatrzymała się po chwili na Reo, więc blondyn uśmiechnął się podejrzanie.
─ Pytanie czy wyzwanie? ─ spytał nadzwyczaj spokojnie.
─ Nie wiem, do czego zmierzasz, kotku, ale nie jestem jeszcze na tyle wstawiony, żeby wybrać pytanie ─ oznajmił Mibuchi, lustrując blondyna podejrzliwym wzrokiem. W czasie, gdy Kise kręcił butelką, zdążył już upić pół szklanki whisky, którą podał mu Aomine. ─ Wyzwanie poproszę.
Blondyn zmrużył oczy, wyraźnie niezadowolony wyborem Reo. Szybko jednak uśmiechnął się i powiedział:
─ To zaraz to zmienimy... Wypij trzy shoty na raz.
Mibuchi westchnął, ale zrobił to, co zostało mu powiedziane. Ponieważ miał wprawę w piciu, wypił podsuniętą mu przez śmiejącego się pod nosem Aomine wyznaczoną ilość alkoholu, krzywiąc się nieznacznie. Ostatecznie zadanie nie sprawiło mu trudności, jednak sprawiło, że chłopakowi zaczęło powoli wirować przed oczami.
─ Dobra taktyka…
Ułożył się wygodniej, siadając po turecku, po czym pochylił się i zakręcił zamaszyście butelką. Minęło trochę czasu, zanim ta się zatrzymała, jednak wskazała prosto na Pierre. Reo, widząc to, uśmiechnął się jednym kącikiem ust i obdarzył partnera nieodgadnionym dla nikogo spojrzeniem.
─ Pytanie czy wyzwanie?
Maheo zmierzył go niewzruszonym spojrzeniem i powiedział pewnym swej decyzji głosem:
─ Pytanie. Nie mam nic do ukrycia ─ dodał znacząco, patrząc na Reo.
─ W porządku. W takim razie… Co we mnie najbardziej zwróciło twoją uwagę, kiedy się poznaliśmy? ─ spytał poważnie tonem, który nie zdradzał najmniejszej emocji.
Daiki, który uważnie obserwował tę sytuację, miał wrażenie, że to pytanie ma ukryte drugie dno i jest swego rodzaju testem. Nigdy jednak nie mógł do końca przewidzieć, co szatynowi chodziło po głowie, dlatego pozostawało mu teraz jedynie analizować jego mimikę twarzy, gesty oraz słowa, aby móc cokolwiek wywnioskować. Miał utrudnione zadanie, ponieważ Reo, kiedy tylko chciał, potrafił być mistrzem samokontroli. Choć chyba powoli zaczynał rozumieć.
Brunet zastanowił się chwilę i sięgnął po swój gin z tonikiem, aby dać sobie więcej czasu na ułożenie odpowiedzi.
─ Hmm... Chyba twoja zuchwałość. ─ Wzruszył ramionami i nagle się ożywił: ─ I pracowitość! Nie mogłem oderwać oczu, jak sprawnie i dokładnie zarządzasz wszystkimi.
To, że odpowiedź nie była satysfakcjonująca dla Reo, było ostatnim, o czym można było w tamtym momencie pomyśleć, patrząc na szatyna. Uśmiechnął się on lekko, pokiwał głową ze zrozumieniem. Bez słowa, jednak ze spojrzeniem wyrażającym aprobatę, podał Pierre butelkę, trącając jego dłoń własną, kiedy tamten po nią sięgnął. Chodź Daiki nie do końca rozumiał, co właśnie zaszło oraz nie wiedział, jak wiele ta prosta odpowiedź mogła znaczyć, mniemał, że Pierre zaliczył swój mały egzamin.
Mężczyzna zakręcił nią, patrząc uważnie, kogo wylosuje. Parsknął lekko śmiechem, gdy ta wskazała poprzedniego właściciela.
─ Pytanie czy wyzwanie? ─ spytał niskim, niebezpiecznym tonem.
Reo przygryzł wargę, nie spuszczając wzroku z partnera. Westchnął, dolał sobie whisky i wypił niemal pół szklanki duszkiem.
─ Okej, pytanie ─ odparł w końcu.
─ Powinienem zakręcić ponownie butelką? ─ spytał Maheo z szerokim, cwanym uśmiechem, który wpłynął na jego usta, widząc spięcie partnera przed tak błahym pytaniem.
─ A rób sobie co chcesz ─ prychnął zły i splótł ręce na piersi, odwracając twarz w przeciwną stronę.
─ Dobrze ─ zaśmiał się Pierre i wstał powoli. ─ Kise, zamień się ze mną miejscami ─ poprosił zwyczajnie.
Blondyn zachichotał i zrobił to ochoczo, dzięki czemu on sam mógł usiąść obok Daikiego i mieć na przeciwko siebie oburzonego Reo. Maheo usiadł koło niego i podał mu butelkę, kładąc rękę na kolanie szatyna.
─ Twoja kolej ─ wymruczał.
Szaty zaszczycił kochanka spojrzeniem, jednak nic mu nie powiedział. Wziął od niego butelkę i zakręcił nią, czekając, aż w końcu ta zwolniła o zatrzymała się na Kise.
Reo uśmiechnął się złowieszczo.
─ Pytanie czy wyzwanie? ─ spytał przesadnie słodkim głosem.
Ryota zgiął się w pół, niemal kładąc się na podłodze. Wypił dopiero jednego, słabego drinka, więc był jeszcze trzeźwy, ale to chyba było w owej chwili najmniejszym problemem.
─ Nie wiem... ─ jęknął. ─ Pytanie?
─ Zatem powiedz nam... Jaki był twój pierwszy raz z Dai-chanem? Posłuż się co najmniej trzema określeniami ─ powiedział z uśmiechem, mrugając do Aomine, który pokręcił głową ze śmiechem, ale wbił w swojego kochanka wyczekujące spojrzenie.
─ Nie no, dlaczego to mi się trafiają takie pytania? ─ spytał oburzony, nadymając policzki.
Widząc oczekujące spojrzenia mulata i Reo, westchnął i przyłożył dłoń do czoła. Cieszył się, że chociaż Maheo wydawał się być bardziej zainteresowany bawieniem włosami kochanka, niż jego odpowiedzią.
─ P-przyjemny... intensywny… ─ zaciął się, pąsowiejąc i odwrócił twarz jak najdalej od mulata ─ przełomowy ─ mruknął cicho i chrząknął zażenowany.
─ Kyaaa jakie to słodkie! ─ zawołał Reo, szczerząc się do Kise oraz jego wypieków. W geście przejęcia, chwycił wolną dłoń Pierre w swoje i ścisnął lekko. Daiki tymczasem uśmiechnął się ledwo widocznie. Jego ego zostało mile połechtane, jednak widząc zażenowanie kochanka postanowił go nie męczyć więcej, niż to było konieczne. Przyciągnął go do siebie po prostu, racząc krótkim całusem, podczas którego wstawiony Reo zagwizdał przeciągle, po czym podał mu butelkę.
Blondyn bez słowa zakręcił butelką, obserwując jej obrót. Pragnąc zapaść się pod ziemię wziął sporego łyka alkoholu i zerknął na mulata, gdy szyjka wskazała na niego.
─ Cc-o wybierasz? ─ spytał cicho.
─ Bierz wyzwanie, Dai-chan! ─ wtrącił Reo, śmiejąc się perliście. Od czasu zadania Ryocie swojego pytania zdążył wypić kolejne dwa drinki, więc teraz leżał oparty plecami o tors swojego chłopaka, głaszcząc go po kolanie. Wyciągnął nogi w bok, aby było mu wygodniej, tym samym zajmując najwięcej miejsca ze wszystkich.
─ Niech będzie. Wyzwanie ─ oświadczył Aomine, uśmiechając się wyzywająco.
Kise przygryzł wargę, myśląc nad czymś najmniej krępującym. Po pewnym czasie po prostu wyciągnął dłoń w stronę Aomine i powiedział:
─ Trzymasz i do końca gry nie puszczasz.
Daiki zaśmiał się łagodnie, po czym splótł ich palce ze sobą. Nim jednak zakręcił butelką, uniósł dłoń Ryoty do ust i ucałował jej wierzch delikatnie, czemu towarzyszyło westchnienie zachwytu Mibuchiego.
Cała następna kolejka minęła im na zadawaniu luźnych pytań na tematy dotyczące głównie swoich drugich połówek oraz ich zalet i wad, czemu towarzyszyły śmiechy i docinki, w których prym wiódł Reo. Tylko Pierre mógł od czasu do czasu mruknąć, niby mimochodem, coś, co sprawiało, że szatyn milknął na chwilę, wydymając wargi, czy czerwieniąc się soczyście. Jednak największym celem kolejnych piętnastu minut było to, aby wlać w siebie jak największą ilość procentów, ponieważ gra robiła się ciekawa dopiero wtedy, kiedy wszystkim im puszczały hamulce. Na dworze już dawno było ciemno, dlatego Aomine zapalił ciepłe, kameralne oświetlenie oraz doniósł do ich miejscówki na podłodze koce, poduszki oraz kolejne dwie butelki z alkoholem i paluszki z sezamem, których domagał się Mibuchi. Po skończonej kolejce, butelka ponownie trafiła do Daikeigo. Mulat zakręcił nią, po raz pierwszy tego wieczora wylosowując Pierre.
─ No. To pytanie czy wyzwanie? ─ spytał z uśmiechem.
─ Wyzwanie ─ zdecydował niemal od razu, czując dziwną chęć konkurencji z Daikim.
─ Okej. Na początek coś lajtowego. Pocałuj Reo tam, gdzie najbardziej lubisz to robić ─ polecił brunetowi z błyskiem w oku.
Mibuchi, słysząc to, uśmiechnął się tylko sam do siebie, ciekaw tego co się wydarzy nie mniej niż Daiki.
─ Bezpośrednio w skórę, czy opcja przez ubranie jest zaliczana? ─ spytał spokojnie. ─ W końcu każdy inaczej bierze „lajtowo” do siebie.
─ Tsk, aż tak łatwo to nie ma. Musi być w skórę ─ uśmiechnął się Aomine.
─ Hej, a może najpierw ktoś mnie by tak zapytał o zdanie? ─ fuknął Reo. Widząc jednak sceptyczny wzrok Daikiego skierowany w swoją stronę, dał sobie spokój, mrucząc pod nosem, że sam z resztą też wybrałby tę opcję.
─ W porządku ─ odparł Pierre i przyciągnął do siebie Reo, po czym pochylił go w tył, tak, że ten położyłby się na podłodze, gdyby nie silna ręka trzymająca go w pasie. Maheo uśmiechnął się delikatnie, widząc zaskoczenie kochanka i podwinął mu koszulę pod szyję. Pochylił się nad lewą piersią Mibuchiego, który przez alkohol miał w poważaniu swój negliż i przycisnął usta do skóry, w miejsc którym biło jego serce. Po krótkiej chwili po prostu odsunął się od mężczyzny i zabrał butelkę, pomagając mu wstać
Reo westchnął cicho, pąsowiejąc lekko. Nie chcąc jednak zwracać uwagi na swoje rozczulenie chwilą, zaczął gorączkowo wsuwać w spodnie koszulę, której dwóch ostatnich guzików zapomniał zapiąć. Kiedy już to zrobił, odchrząknął tylko, po czym ostrożnie objął ramię Maheo, wtulając w nie swój rozgrzany policzek. Daiki obserwował tę scenę z rozczuleniem. Sam nabrał ochoty, aby podobnie postąpić z Kise, doceniając miejsce wybrane przez Pierre.
Brunet zakręcił naczyniem, przy okazji cmokając kochanka w czoło. Kiedy butelka wyznaczyła Kise, Maheo spytał:
─ Wyzwanie czy wyzwanie?
Ryota był już do tego stopnia wstawiony, że nie zwrócił uwagi na celowy błąd i wyrzucił ręce w górę, ciągnąc przy tym i tę od Aomine.
─ Wyzwanie! Niech stracę.
Reo zachichotał, a Pierre uśmiechnął się i powiedział z błyskiem w oku:
─ Zainicjuj nam, jak zaprosiłbyś Daikiego do stosunku.
Blondyn nie myślał ani chwili i złapał mulata za policzki i spojrzał mu pijacko w oczy.
─ Chodź, idziemy się gzić ─ powiedział z entuzjazmem.
─ Widzę, że romantyzm to twoja mocna strona ─ sarknął Daiki. ─ Ale nie odmówiłbym ─ wymruczał i przesunął nosem od obojczyka aż do żuchwy kochanka.
Kise przymknął oczy i stłumił westchnięcie. Złapał szybko za butelkę i odparł z zadziornym uśmiechem:
─ Wiem, dlatego się nie starałem. ─ Po czym zakręcił naczyniem.
Butelka zatoczyła dwa powolne kółka, po czym zatrzymała się, wskazując na Reo. Mężczyzna zaśmiał się, odrzucił włosy w tył i wybrał pytanie, twierdząc, że teraz, kiedy już trochę wypił, nie ma rzeczy, która sprawiłaby mu trudność w wyznaniu.
Ryota usiadł wygodniej i ścisnął mocniej rękę Daikiego, po czym udał zamyślenie. W rzeczywistości miał je w głowie już od początku gry. Czekał tylko na to, aż w przypływie alkoholu nabierze śmiałości.
─ Jaka jest twoja ulubiona pozycja?
Mibuchi przez dość długi czas milczał, myśląc nad odpowiedzią. Nie mógł przecież odpowiedzieć, że każda, co, z resztą, po części było prawdą.
─ Nah, to nic specjalnego ─ odparł w końcu, zerkając ukradkiem na Pierre. ─ Najbardziej lubię misjonarkę. Bo najgłębiej wchodzi ─ dodał w ramach usprawiedliwienia, wodząc dłonią po udzie partnera.
─ Hmmm? ─ Kise wyglądał na szczerze zdziwionego. ─ Myślałem, że lubisz raczej coś w stylu... niebiańskich wachlarzy ─ stwierdził w zadumie, na chwilę się zawieszając. Nagle po prostu wzruszył ramionami i podał mu butelkę. ─ Ale okay.
─ Lubię ─ przyznał z zapałem. ─ Ale ubóstwiam czuć ciało partnera ze wszystkich stron na sobie. Jak mnie przytula, całuje, przytłacza... ─ zaczął wyliczać na palcach. ─ No, wiesz ─ zaśmiał się.
Zakręcił butelką, a ta wyznaczyła Pierre.
─ Pytanie czy wyzwanie? ─ wymruczał, patrząc mu w oczy.
─ Oczywiście, wyzwanie ─ uśmiechnął się pewnie i przeczesał dłonią włosy.
─ Hyhy. Świetnie ─ ucieszył się Reo i odsunął od kochanka na niewielką odległość. Zadarł brodę do góry i polecił z pewnym siebie uśmiechem: ─ Zdejmij koszulę. Ale zrób to najseksowniej jak potrafisz.
Pierre westchnął i spojrzał na kochanka intensywnie, rozpinając powoli guziki. Kiedy doszedł do ostatniego, ukazując swój tors i wyćwiczony brzuch, złapał rękami za obie części koszuli i pociągnął, najpierw jedną, potem drugą stroną, dopóki ta nie zsunęła mu się z ramion, aż do nadgarstków. Wtedy zwyczajnie uniósł ze spokojem ubranie i rzucił nim w gapiącego się na niego szatyna
─ Uh, dzięki ─ sapnął Reo, zdejmując z siebie koszulę. Daiki zaśmiał się pod nosem. ─ Ale... zachowam ją ─ odparł z szelmowskim uśmiechem.
Przeciągnął się, niby przypadkiem zmniejszając dystans jaki dzielił jego i Pierre.
─ Przerwa ─ zwrócił się do Aomine i Kise, po czym rozłożył koszulę w ten sposób, aby zasłoniła twarze jego i Pierre, kiedy nachylił się w stronę bruneta i obdarzył go namiętnym pocałunkiem.
Maheo pogłębił go powoli, chwytając delikatnie dłonią żuchwę kochanka. Czując przypływ dziwnej chęci pochwalenia się swoim partnerem, chwycił za ubranie i zabrał je Reo, tym samym odkrywając ich przed gospodarzami. Naszła go ochota, aby wszyscy mogli zobaczyć, jak kochanek marszczy w skupieniu brwi i otwiera zamglone oczy, oddając mu się tak chętnie. Wtedy po prostu przestał go całować, posłał mu wyzywający, w ogóle niepasujący do spokojnego wyglądu  uśmiech i zabrał chłopakowi butelkę, zakręcając nią na podłodze.
Reo mimowolnie zarumienił się lekko i przetarł mokre od śliny usta rękawem. Odchrząknął i przeczesał włosy palcami, siląc się na usatysfakcjonowany uśmiech, który posłał Daikiemu. Mulat, widząc to, wywrócił oczami i nieco mocniej ścisnął dłoń Kise, którą w dalszym ciągu trzymał. Kiedy butelka tym razem wypadła na niego, również wybrał wyzwanie, jakby tym samym przyjmując nietypową formę rywalizacji, której aurę przez ostatni czas roztaczał Maheo.
─ Ukradnę wyzwanie Reo ─ powiedział złośliwie, patrząc na kochanka. ─ Opublikuj na dowolnym portalu społecznościowym najbardziej wyzywające zdjęcie, na jakie cię stać ─ dokończył z perfidnym, aczkolwiek sympatycznym uśmiechem.
Daiki uśmiechnął się kwaśno i westchnął.
─ Mogę dodać nawet jakieś nudesy na Insta, ale nie wiem, czy nie usuną ─ myślał na głos. ─ Poza tym nie wiem, co na to mój chłopak ─ zaśmiał się. W rzeczywistości jednak nie chciał po prostu, żeby Kise miał mu o coś żal. ─ Chcesz je wybrać? ─ zwrócił się do kochanka, wyciągając ku niemu dłoń z telefonem. ─ Mi to wszystko jedno, serio.
─ Oczywiście, że nie wszystko jedno! ─ fuknął Kise, szybko przejmując urządzenie. ─ I żadnych nudesów! ─ zarządził, przesuwając palcem po ekranie. Obserwował uważnie każde zdjęcie, przełykając ciężko ślinę, widząc niektóre z nich. Obiecał sobie, że parę będzie musiał przesłać sobie potem i w końcu wybrał, jego zdaniem, najmniej wyzywające. Daiki siedział na nim na plaży w nocy, pochylony przed kamerą z rozpiętą do połowy, czarną koszulą i drapieżnym uśmiechem, przeczesując ręką o wiele dłuższe niż teraz włosy. Ryota spojrzał na Aomine, jakby porównując, czy to na pewno on i podał mu telefon.
─ To nie jest najgorsze ─ powiedział, żeby mulat nie miał się do czego przyczepić
─ Okej.
Aomine przejął telefon i dodał wybrane przez kochanka zdjęcia na swojego Instagrama, nie omieszkając oznaczyć na nim całej pozostałej trójki biorącej udział w grze, tak, że kiedy to zrobił, wszyscy momentalnie dostali powiadomienia.
─ Zrobione ─ oświadczył jeszcze.
Reo natychmiast wyciągnął z kieszeni spodni swoją komórkę, aby obejrzeć, poserduszkować i skomentować zdjęcie jako pierwszy.
─ Ooo stare. Kiedy byłeś jeszcze przystojny ─ zaśmiał się Mibuchi. ─ Chyba się jeszcze nie farbowałeś, co?
─ Ano ─ przyznał mulat. ─ To było… ─ zamyślił się na moment ─ Gdzieś na ostatnim roku studiów ─ wyjaśnił.
Zgarnął butelkę, która leżała kawałek od niego i zakręcił nią. Kiedy ta była w ruchu, upił łyka drinka i ściągnął z siebie sweter, ponieważ z powodu spadku temperatury na dworze, w apartamencie włączyło się ogrzewanie. W tym samym momencie naczynie zatrzymało się, wskazując szatyna, który wybuchnął pijackim śmiechem, sam nie do końca wiedząc dlaczego.
─ Pytanie czy wyzwanie?
─ Pytanie. Boję się, co mógłbyś wymyślić ─ parskał. Daiki w myślach przyznał mu rację.
─ Szkoda ─ powiedział jednak. ─ No ale i tak coś wymyślę.
Zadumał się na moment. Znał przeszłość swojego przyjaciela niemal na wylot, ponieważ ten przez swój nawyk gadulstwa zaznajomił go z nią na tyle, żeby nie musiał o nic pytać. Zostało mu więc poruszenie kwestii dotyczących teraźniejszości, a z powodu pojawienia się w życiu szatyna kogoś, dla którego ten ewidentnie stracił głowę i z powodu którego potrafił się nawet zawstydzić, co było zjawiskiem szalenie rzadkim; miał pole do popisu.
─ Dobra. W takim razie pochwal się, czym ujął cię Maheo, że zdecydowałeś się na związek ─ powiedział z pewnym siebie uśmiechem.
Tak jak się spodziewał, Reo nachmurzył się nieco i zaczął sączyć swojego drinka, zwlekając z odpowiedzią. W końcu jednak chrząknął i powiedział, patrząc Daikiemu odważnie prosto w oczy:
─ Łączy w sobie troskliwość i stanowczość, a to te cechy najbardziej mnie pociągają. No i, co chyba najważniejsze… Nie przestaje się starać, nawet, jeśli ze sobą jesteśmy.
Daiki uniósł ku górze brwi, spoglądając ukradkiem na Kise. Blondyn unikał jego wzroku, rumieniąc się lekko. Zerknął też na francuza, który uśmiechnął się półgębkiem i chwycił dłoń Mibuchiego, gładząc ją automatycznie kciukiem. Nim się spostrzegł, butelka wskazała na jego chłopaka, a Reo zadał kluczową formułkę.
─ Pytanie ─ powiedział od razu Kise.
─ Nie ma! Już cztery pod rząd miałeś, teraz musisz wyzwanie! ─ zarzekł się szatyn.
─ To po co pytałeś? ─ fuknął Ryota, sapiąc.
─ Dla zasady ─ żachnął się niższy i dodał po chwili: ─ No?
─ Co no?
─ Pytanie, czy wyzwanie?
Model westchnął, wywracając oczami i spróbował skrzyżować ręce na piersi. Fakt, że zapomniał o dłoni Aomine, trochę mu to uniemożliwił.
─ Wyzwanie ─ wycedził przez zęby
─ Świetny wybór, kocie! ─ zaśmiał się Mibuchi. Uważnie przejrzał się Ryocie, który chyba najszybciej z nich wszystkich znalazł się pod wpływem procentów. ─ W takim razie... ─ udał zamyślenie, aby wydłużyć czas oczekiwania i niepewności ─ idąc od dołu, rozepnij wszystkie guziki, jakie ma w swoim ubiorze Dai-chan ─ polecił słodko. ─ Bez pomocy rąk ─ dodał ze złośliwym uśmieszkiem.
Kise spojrzał na Reo z wyrzutem, po czym odwrócił wzrok na Aomine. Przygryzł dolną wargę, obserwując, jaką drogę będzie musiał przebyć. Przechylił kieliszek z wódką, jakby chciał sobie dodać otuchy i rzucił ostatnie, harde spojrzenie szatynowi. Nie miał zamiaru dać mu satysfakcji. Zamierzał zrobić to najlepiej, jak to było możliwe. Profesjonalnie.
Zbliżył się do kochanka z zawziętym wyrazem twarzy i odetchnął.
─ Weź się jakoś... odchyl trochę ─ burknął, mimo wszystko czerwieniejąc na twarzy.
Wyższy oparł się rękami za plecami i wbił w Kise zaciekawiony wzrok. Model pochylił się nad jego brzuchem, sam wsuwając rękę za mulata, popierając na niej ciężar swojego ciała i spojrzał na niego od dołu. Spuścił wzrok i chwycił między zęby pierwszy guzik jego koszuli. Chwilę się z nim męczył, jednak starał się tego nie okazywał i w końcu uporał się z nim idąc w górę. Każdy kolejny szedł mu lepiej, toteż im bliżej znajdował się ust mulata, tym sprawniej i estetyczniej mu to wychodziło. Trochę zaschło mu w ustach, gdy poczuł intensywny zapach kochanka i widział jego odsłoniętą skórę, więc włożył w to chyba więcej zapału, niż powinien.
Gdy dotarł do kołnierza i rozpiął całą koszulę, spojrzał na mulata z pasją i zniżył się nagle do jego krocza, ciągnąc zębami za pasek, a następnie ostatni guzik w ubiorze kochanka, po którym wyprostował się i wbił w kochanka zwycięski wzrok.
─ Z rozporkiem musisz sam sobie poradzić ─ mruknął
─ Cholera, zrób tak, kiedy będziemy sami ─ wymruczał mulat. Nie mógł się powstrzymać, dlatego przyciągnął Ryotę do siebie i pocałował go drapieżnie, czując, jak po całym jego ciele rozchodzi się ciepło.
─ Dobra robota, kociaku ─ zaśmiał się Reo, aby dodać po chwili do swojego partnera: ─ Ja też chcę buzi.
─ Jeszcze nie zasłużyłeś, hm? ─ odparł ciepło brunet i spojrzał na jego zbitą minę. Pokręcił rozbawiony głową, zerkając na parę obok. Uznał, że ma trochę czasu, widząc, jak Kise ochoczo zarzuca ręce ma szyję Daikiego, a następnie wchodzi mu na kolana, najwyraźniej o nich zapominając. Pochylił się więc nad swoim partnerem i wtulił go w siebie mocno, całując lekko w usta. Poświęcił tej drobnej pieszczocie chwilę i przeniósł wargi na ucho szatyna, drażniąc je dodatkowo językiem.
Reo zaczerpnął gwałtowne powietrza i jęknął, odskakując od partnera jak oparzony. Złapał się za ucho, pąsowiejąc na całej twarzy, która wyrażała zaskoczenie połączone z irytacją. Aomine i Kise, również zdumieni tym nagłym zwrotem akcji, przerwali pocałunek i wbili zaciekawione spojrzenia w parę przed nimi.
─ N-nie rób tak! ─ fuknął Mibuchi, nieco przytłoczony tym, że znalazł się w centrum uwagi wszystkich w tak niezręcznej dla niego sytuacji. ─ Dobrze wiesz, jak to na mnie działa ─ syknął z wyrzutem, patrząc wprost na Pierre.
─ Zapomniałem ─ skłamał niedbale, unosząc ramiona w górę. Na przeprosiny cmoknął go szybko w usta i spojrzał na kochanka z udawanym żalem.
W tym czasie Ryota zdążył odsunąć się od mulata jak poparzony i chwycił butelkę, chrząkając, aby zwrócić na siebie uwagę i wznowić grę.
Butelka zatoczyła trzy niezgrabne koła z cichym brzdękiem, aby wskazać Daikiego. Mulat uśmiechnął się pod nosem, przeczesał włosy dłonią, przybierając luźną pozycję, w czym pomogła mu kanapa, a którą się oparł.
─ Niech będzie pytanie ─ odparł, zanim Kise zdążył cokolwiek powiedzieć. 
Blondyn podrapał się po brodzie i spojrzał na mulata zagadkowo.
─ Wymarzone fantazje łóżkowe? ─ zapytał wścibsko, uśmiechając się zadziornie.
─ O nie, tylko nie to ─ zaśmiał się Reo. ─ Zaraz poznamy jedne z najbardziej wyuzdanych fantazji, o jakich można pomyśleć. Nie wiem, czy współczuć, czy zazdrościć ─ parsknął, zwracając się do Kise.
─ Nie narzekałeś, kiedy niektóre spełniałeś ─ przypomniał mu Daiki, co sprawiło, że Mibuchi momentalnie zamilkł. ─ Okej… ─ odchrząknął. ─ Chciałbym cię zobaczyć w damskiej bieliźnie, uprawiać seks na blacie w kuchni, związać cię, móc patrzeć, jak sam robisz sobie dobrze i porobić ci trochę hot fotek ─ wymienił spokojnie, ani na moment nie odwracając wzroku od Ryoty. ─ To nie wszystkie, ale te najgłówniejsze ─ zaznaczył na koniec z prowokacyjnym uśmiechem.
Kise, słysząc to wszystko, zaczerwienił się, otwierając buzię, aby coś powiedzieć. Szybko ją jednak zamknął i podał mu bez słowa naczynie. Doszedł do wniosku, że wolałby tego nie wiedzieć.
─ Z-zbok ─ burknął pod nosem, chowając twarz w ramionach.
─ Ale twój ─ zachichotał Reo, wyręczając Daikiego.
Mulat parsknął pod nosem i zakręcił butelką, która, jakby specjalnie, nie zamierzała dać spokoju Ryocie, wylosowując ponownie jego.
─ Pytanie czy wyzwanie? ─ spytał mężczyzna, nalewając sobie drinka. Postanowił, że to już ostatni, bo powli zaczynało kręcić mu się w głowie.
─ Wyzwanie ─ powiedział mierząc kochanka nieufnym spojrzeniem. Zagroził mu palcem i dodał: ─ Tylko nie przeginaj ─ zachichotał.
─ W porządku ─ westchnął.
Stwierdził, że Kise jak na razie najadł się dość wstydu, dlatego postanowił wykorzystać okazję i stworzyć sobie pretekst, aby go pocałować. Wyciągnął dłoń przed siebie i sięgnął po jednego paluszka z paczki, która, do połowy pusta, leżała przy Reo. Włożył jego kraniec do ust i przysunął się do Ryoty, mrucząc:
─ Zjedz go ze mną.
Kise wahał się jeszcze moment, ale w końcu przysunął się do niego powoli.
─ Jakbym znowu jadł pocky w liceum ─ zaśmiał się i zaczął kruszyć w ustach paluszka. Chciał to zrobić jak najszybciej, jedząc swoją część, ale szybko zmienił zdanie, gdy dotknął ust kochanka. Miękkie, ciepłe wargi pomogły mu zatracić się, kolejny raz tego dnia, w pieszczocie, a fakt, że model był już naprawdę pijany w ogóle nie pomógł mu się od niego oderwać.
Reo obserwował mężczyzn z delikatnym, zamyślonym uśmiechem na twarzy. Cieszył się, widząc zapał i pasję, z jaką Daiki całował swojego chłopaka. Miał oko na tę dwójkę przez cały wieczór, dlatego był pewien, że obaj pałają do siebie silnym uczuciem. Widać to było w każdym ich pojedynczym geście, spojrzeniu czy słowie. Myśląc o tym, szatyn uśmiechał się mimowolnie, niemal z ulgą przyjmując fakt, że Daiki w końcu się w kimś szczęśliwie zakochał.
Mibuchi podczas paru ostatnich zdarzeń zdążył już całkowicie osunąć się na nagi tors kochanka, który obejmował go pewnie od tyłu, dlatego teraz podciągnął się nieco w górę i obrócił twarz w jego stronę.
─ Chyba powinniśmy się już zbierać ─ zachichotał.
─ Z przyjemnością ─ powiedział przymilnie, uśmiechając się sympatycznie. Pocałował go w skroń i ujął jego dłoń, splatając ich palce ze sobą. Schylił się jeszcze, szepcząc mu do ucha: ─ Było przyjemnie, ale już zaczyna mnie męczyć ciągłe wstrzymywanie się.
─ Myślę, że mamy podobne spojrzenie na tę kwestię ─ westchnął Mibuchi, starając się ignorować dreszcz, który przeszedł mu wzdłuż kręgosłupa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz