Kagami wsunął ręce pod drobne
plecy kochanka i podniósł go delikatnie i powoli do pozycji siedzącej. Zrobił
to po to, aby wtulić jego wątłe ciało w siebie, tym samym wybudzając go
delikatnie ze snu. Wiedział, że Kuroko z rana ma bardzo duże humory, a jedna
niewłaściwa pobudka może mu go zepsuć na cały dzień, więc ostrożnie przeczesał
jeszcze jego włosy i wymruczał mu do ucha:
─ Hej, już siódma. Wstajesz?
Tetsuya mruknął coś
niewyraźnie, po czym ziewnął cichutko i powoli podniósł ociężałe powieki. Mimo
iż nie znosił wstawać wcześnie rano, widząc przed sobą narzeczonego i czując
ciepło jego ciała z każdej strony, nie potrafił nie uśmiechnąć się delikatnie.
Chłopak zacisnął dłonie na
koszulce wyższego, nie chcąc, żeby ten go puszczał i zadarł brodę do góry, aby
sięgnąć ustami jego warg. Pocałował go przelotnie i na nowo wtulił twarz w
klatkę piersiową mężczyzny.
─ Wstaję… za chwilę ─ bąknął.
Tors Kagamiego skutecznie zagłuszał jego cichy, przyozdobiony poranną chrypką
głos, tak, że ledwo było go słychać.
─ Okej, tylko nie za długo, bo
spalę ci śniadanie ─ zarządził łagodnie Taiga, zamykając go w uścisku również
nogami. Zatopił nos pod koszulkę, która zsunęła się Kuroko z ramienia i
pocałował delikatnie jego obojczyk, zaczynając kołysać się z kochankiem miarowo
w tył i przód.
Chłopak ponownie ziewnął,
zaczynając na nowo usypiać. W ciepłym uścisku czuł się wyjątkowo bezpiecznie,
swobodnie i dobrze. Wiedział, że nie powinien sobie pozwalać na zbyt długie
lenistwo ze względu na to, że mieli dzisiaj dużo do zrobienia, ale chwila
relaksu przy ukochanym była dla niego przyjemnością, której nie potrafił sobie
odmówić.
─ No już, wstajemy ─ westchnął
Taiga, bez problemu odnajdując wargi kochanka, które naznaczył żarliwym
pocałunkiem. Miał na celu trochę pobudzić partnera i, sądząc po cichym
westchnieniu, udało mu się to.
Kagami podniósł kochanka, jakby
ten ważył tyle co nic, i usadził go na łóżku, zakładając mu przez głowę górę od
swojej piżamy, żeby się nie zaziębił.
─ Idę. Nie zasypiaj już, bo robię
kaszę na mleku. Waniliową ─ użył asa w rękawie, chcąc tym go jakoś
zmobilizować. Widząc, jak Tetsuya marszczy nos pod wpływem tak jawnego szantażu
i gry na uczuciach, ryży uśmiechnął się zadowolony. Pogłaskał go po kolanie
wstając i ruszył do kuchni.
Kuroko westchnął bezradnie i
opadł bez siły na pościel. Nie zamknął już jednak oczu. Wpatrywał się chwilę w
biały sufit, wdychając intensywny, męski zapach narzeczonego, którym emanowała
jego góra od piżamy. W końcu zmobilizował się do tego, aby wstać. Pomogła mu w
tym myśl o śniadaniu, która powiodła go wprost do kuchni. Zastając w niej Taigę,
który energicznie mieszał w garnku, Kuroko podszedł do niego i wczepił się w
jego plecy, splatając dłonie na jego brzuchu. Czuł się zbyt zmęczony snem, aby
samodzielnie zacząć jakoś rozmowę, jednak liczył na to, że potrzeba bliskości,
którą jawnie okazywał, dotrze do Kagamiego i bez słów.
─ Jak się czujesz? ─ spytał
wyższy, siląc się na normalny ton i starając się nie patrzeć na drobne
nadgarstki, na których nadal widniały siniaki.
─ W porządku ─ odparł Kuroko,
przekręcając twarz w ten sposób, że jego policzek zetknął się z szerokimi, umięśnionymi
plecami mężczyzny. ─ Ale poszedłbym jeszcze spać...
─ Możesz pospać jeszcze trochę,
jak zjesz. Obudzę cię za pół godziny ─ zaproponował i odstawił garnek na
drewnianą deskę, aby trochę przestygło. Okręcił się w objęciach Kuroko i złapał
go pod pachami, odwracając się z nim, sadzając na blat. Dotknął jednej z dłoni,
jakby była z porcelany i uniósł ją do swoich ust. Nadal był na siebie wściekły,
za to, co zrobił kochankowi kilka dni temu, kiedy wrócili razem ze szpitala po
odwiedzinach. Powinien był jeszcze poczekać i nie pozwolić się uwieść
kochankowi.
Zawsze po akcjach starał się
unikać seksu. Często tracił panowanie nad swoją siłą i przyłapywał się na tym
dopiero po fakcie. Bał się, że kiedyś zmiażdży kochanka w uścisku. Więc jedynie
zatapiał się w szyi Tetsuyi i wdychał jego kojący zapach, czuwając. Miał wtedy
silną potrzebę, aby kochać się z nim i po prostu wyrzucić z siebie wszystkie
emocje oraz poczuć jego bliskość, aby odpędzić od siebie towarzyszącą mu
podczas pracy myśl, że już nie będzie miał na to okazji. Jednak całą siłą woli
powstrzymywał się, zadowalając ciepłem niebieskookiego. Kuroko doskonale o tym
wiedział, więc ograniczał się wtedy do znikomych, czułych gestów.
Dopóki Taiga nie ochłonął, nikt
nie inicjował niczego. Ale tym razem czekali zbyt krótko i znów się zapędził.
Sam fakt, że jego narzeczony to bagatelizował, przyprawiał go o jeszcze większe
poczucie winy.
─ Boli? ─ zapytał cicho,
łapiąc, tym razem delikatnie, jego chudy nadgarstek w swoją dłoń. Bez
zaciskania, bez zbyt mocnego przyszpilenia do łóżka, aż coś w nim nie
chrupnęło.
Kuroko poruszył nadgarstkiem w
górę i w dół, uważnie mu się przyglądając – zupełnie, jakby po raz pierwszy
dostrzegł dorodne, ciemne siniaki na chorobliwie jasnej, niemal białej skórze.
Z przegubu przeniósł swój łagodny wzrok na Taigę. Dostrzegając w czekoladowych
tęczówkach troskę, westchnął cicho i wyciągnął dłoń, aby pogładzić nią policzek
partnera.
─ Nie powinieneś tyle o tym
myśleć, Kagami-kun ─ powiedział cicho. Spodziewając się jednak, że i tak będzie
zmuszony udzielić odpowiedzi, dodał zgodnie z prawdą: ─ Nie boli, jeśli nie
dotykam.
Taiga westchnął i przygryzł
wargę, opierając czoło o jego ramię i odetchnął głęboko.
─ Przepraszam, Kuroko ─
powiedział już któryś raz. Wiedząc, że Tetsuya znów powie mu, że nic się nie
stało, zmienił szybko temat, dodając: ─ Chodź, zjesz, zanim całkiem wystygnie. ─
Po czym pomógł mu zeskoczyć z blatu.
Kuroko jednak nie dał za
wygraną. Wyprostował się i zmarszczył nos, patrząc na Kagamiego enigmatycznym
wzrokiem. Mimo słów Taigi, żaden z nich się nie ruszył. Do czasu, aż niższy
chłopak nie ujął dłoni kochanka w swoją. Przez chwilę po prostu trzymał ją na
wysokości ust, jakby rozważając, czy jej nie pocałować, ale nagle zrobił coś,
czego Kagami w żadnym stopniu się nie spodziewał: ugryzł narzeczonego w kciuk,
pozostawiając po swoich zębach wyraźny, czerwony ślad.
─ Nie przepraszaj już,
Kagami-kun. Teraz jesteśmy sobie kwita ─ powiedział, zerkając na Taigę z dozą
niepewności. Mimo tego, że jego intencje były dobre, i tak miał wyrzuty, że
sprawił kochankowi ból – nikły, bo nikly, ale jednak wyczuwalny.
Kagami patrzył chwilę to na
swój palec, to na kochanka, z szeroko otwartymi oczami. W końcu jakby się
otrząsnął i uśmiechnął delikatnie, pochylając nad nim, aby objąć go w pasie,
całując w szyję. Trwał tak chwilę, aż nie puścił narzeczonego i nie podszedł do
kuchenki.
─ Chcesz do tego herbatę? ─
spytał, nakładając do miski kaszkę.
─ Poproszę.
Tetsuya zajął miejsce przy
kuchennym stole. Obserwował krzątaninę kochanka z dozą zainteresowania. Kagami
miał na sobie tylko ciemne, dresowe spodnie, w których zwykł sypiać, przez co,
mimo wczesnej pory, prezentował się nie gorzej niż zwykle w ciągu dnia. Kuroko
mimowolnie przygryzł lekko swoją dolną wargę i począł po omacku przygładzać
swoje odstające po spaniu we wszystkich kierunkach włosy, chcąc wyglądać choć
odrobinę lepiej.
Taiga postawił przed nim kubek
i miskę, odgarniając szybko jego jasne włosy z czoła i cmokając krótko w czoło,
po czym odsunął się, podając mu jeszcze łyżkę.
─ Smacznego ─ powiedział i
odwrócił się, zajmując miejsce naprzeciwko.
─ Dziękuję ─ odparł Tetsuya i posłał
kochankowi szczery, wdzięczny uśmiech. Zabrał się za jedzenie, jednak przerwał
na chwilę, aby sapnąć i oblizać słodkie wargi. ─ Jesteś naprawdę świetnym
kucharzem, Kagami-kun. Pewnie już ci się znudziło, że to mówię, ale nawet
zwykła kasza w twoim wykonaniu to coś pysznego.
─ Dzie… Dziękuję ─ burknął w
odpowiedzi, odwracając wzrok. ─ Nie znudziło... Cieszy mnie to, że ci smakuje ─
powiedział, rumieniąc się i dodał, krztusząc się lekko: ─ Mam dla kogo gotować,
więc muszę się postarać...
Kuroko w odpowiedzi zabrał się
za kontynuowanie posiłku z łagodnym wyrazem twarzy, w którym zaszyfrowane było
szczęście przenikające się z delikatną konsternacją. Kagami znał go już
wystarczająco długo, aby móc to bez problemu dostrzec.
Tetsuya dokończył śniadanie w
ciszy i spokoju. Wyskrobał z miseczki każdą możliwą resztkę kaszy, po czym
odsunął ją na bok. Zaczął sączyć herbatę, trącając delikatnie nogą
odpowiedniczkę narzeczonego.
─ To... ─ zaczął Kagami
niepewnie. ─ Do piątej mamy czas dla siebie? ─ spytał i zadumał się na moment. ─
Na jedzenie zejdzie mi godzina.
─ Tak, raczej tak ─ odparł
spokojnie Tetsuya. ─ Chociaż po południu chciałem jeszcze wyjść na chwilę do
kwiaciarni.
─ To co, chcesz się teraz iść
zdrzemnąć? ─ spytał, zabierając jego naczynia i wkładając je do zlewu.
─ Nie, już się rozbudziłem ─
odpowiedział i wstał z zamiarem pozmywania po śniadaniu.
─ Na pewno? ─ spytał,
odkręcając kran i zaczął zmywać, jakby nie widział zamiarów Kuroko.
─ Zostaw coś dla mnie ─
westchnął niebieskooki, ignorując zbędne w jego mniemaniu pytanie kochanka.
Nigdy nie zmieniał zdania.
Stanął obok i z wyrzutem
obserwował poczynania Taigi. Panowała między nimi niepisana zasada, że kto
gotował, ten nie zmywa, jednak Kagami ostatnimi czasy dość często ją naginał.
─ Masz ─ powiedział ryży,
podając mu łyżeczkę i uśmiechnął się kącikiem ust.
Kuroko prychnął cicho, ale
pozmywał szybko sztuciec, po czym, w ramach odwetu, wytarł mokre ręce o spodnie
Kagamiego, udając, że nie zauważył ścierki, która leżała tuż obok.
─ Osz ty! ─ krzyknął
ostrzegawczo, chwytając kochanka w pół i przewiesił go sobie przez ramię, czego
ten bardzo nie lubił.
─ Uh...!
Kuroko fuknął ze złością,
próbując się wyswobodzić. Uścisk Taigi był jednak zbyt silny. Kiedy więc jego
usilnie starania wyładowania na bezpiecznym, stałym gruncie spaliły na panewce,
wyciągnął się do przodu i strzelił kochanka po tyłku najmocniej jak umiał.
─ Co za ból ─ westchnął tamten ironicznie,
poprawiając narzeczonego na ramieniu i przeniósł się z nim do salonu, gdzie
powalił go na sofę, zawisając nad nim z zagadkową miną.
─ Jesteś strasznie
niedelikatny, Kagami-kun ─ poskarżył się Tetsuya, licząc, że może wywoła tym u
swojego partnera skruchę.
─ Przepraszam ─ mruknął,
zamierając na chwilę i spojrzał smutno na jego przegub, schodząc pośpiesznie.
─ O nie, wracaj tu.
Kuroko szybko poderwał się do
pozycji siedzącej i złapał Kagamiego, nim ten zdążył zejść z kanapy. Splótł
dłonie na jego szyi, przytulając i spojrzał mężczyźnie w oczy, pozostawiając między
ich twarzami jedynie kilka centymetrów odstępu.
─ Chodziło mi o noszenie mnie
jak worka ziemniaków. Nie lubię tego ─ mruknął i odwrócił wzrok.
─ Nie lubisz ─ powtórzył za nim
niewzruszony. ─ Nie jak worek, tylko jak narzeczonego ─ poprawił go po chwili
namysłu.
─ Narzeczonych nosi się
uważniej. No i nie przerzuca się ich przez ramię, Kagami-kun ─ pouczył go w
odpowiedzi Kuroko.
─ W taki sposób? ─ spytał,
łapiąc go w zgięciach kolan, drugą rękę wsuwając mu pod plecy i podniósł
kochanka, uśmiechając się delikatnie. Poprawił go, podrzucając lekko, ale
zamarł momentalnie, odnajdując nagle Kuroko jako bardziej słodkiego niż zwykle,
czując jeszcze większą potrzebę chronienia tego drobnego skarbu. Zarumienił się
obficie i odwrócił twarz w drugą stronę, chrząkając cicho, aby uspokoić trochę
swoje ciało i umysł.
─ Teraz czuję się jak
dziewczyna… ─ mruknął Tetsuya, ale oprócz tych słów nie zaprotestował w żaden
inny sposób.
Widząc konsternację
narzeczonego, sam lekko się zarumienił. Jedną dłonią ostrożnie objął Taigę za
szyję, a drugą obrócił jego twarz delikatnie w swoją stronę. Przymknął powieki
i wypuścił drżące powietrze z płuc, po czym pocałował kochanka lekko i powoli.
Nie spiesząc się, leniwie muskał jego wargi przedłużając tę chwilę najdłużej
jak się dało.
Kagami zastygł na chwilę, nie
drgając chociażby wargami. Ocknął się dopiero po chwili, jakby sprowokowany
długą inicjacją kochanka i naparł na usta Kuroko, zamieniając pieszczotę w
bardzo intensywną i czułą, przyciskając go mocniej do siebie.
Tetsuya westchnął narzeczonemu
w usta i mozolnie przesunął dłonią od karku wyższego aż do jego włosów, aby móc
ją wpleść w czarnobordowe, lśniące kosmyki.
Po jakimś czasie Tetsuya
odsunął się od partnera delikatnie. Im dłużej się całowali, tym chłopak coraz
bardziej zapomniał o wszystkim, co go otaczało. Przeważnie był osobą dość
twardo stąpającą po ziemi, jednak, choć nigdy otwarcie się do tego nie
przyznał, bardzo lubił te chwile błogiej pustki, która pochłaniała go w całości
– jakąkolwiek formę zbliżenia by nie praktykowali; od przelotnych, szybkich
pocałunków, po seks. Nie było w tym nic złego, jednak w tamtej chwili im obydwu
zaczynało już po prostu brakować powietrza.
Kagami spojrzał na niego
miłością, nieco zamglonymi oczami i oparł czoło o te kochanka.
─ Szczęściarz ze mnie... ─
zamruczał pod nosem, ale dodał szybko, czując jak serce mu przyśpiesza, kiedy przyłapał
się na swoich słowach: ─ Mógłbym cię trzymać w nieskończoność, ale tego nie
lubisz.
─ Teraz i tak jest lepiej niż
wcześniej ─ przyznał niechętnie niższy. ─ Ale nieskończoność to długo za długo.
Wolę, kiedy trzymasz mnie siedząc.
─ Siedząc? ─ spytał zdziwiony,
patrząc na niego pytająco.
─ Puść mnie, to ci pokażę,
Kagami-kun.
Taiga analizował chwilę jego
słowa, w końcu opuszczając go powoli na ziemie, schylając się i puścił go,
kiedy Tetsuya dotknął już stopami ziemi.
─ Proszę ─ powiedział
machinalnie, ciekaw, o co chodzi partnerowi.
Kuroko popchnął kochanka
delikatnie w stronę kanapy, dając mu tym samym nieme polecenie, by usiadł.
Kiedy tamten je wykonał, Tetsuya podszedł do niego powoli z nieodgadnionym
wyrazem twarzy i usiadł mu na kolanach, przodem do niego, splatając ze sobą
stopy za plecami Taigi. Zaraz po tym niebieskooki chwycił dłonie partnera w
swoje i ułożył je sobie na biodrach, by samemu móc swobodnie go przytulić i
pocałować przelotnie, jakby w podziękowaniu, iż ryży przystał na jego prośbę.
─ Właśnie tak ─ oświadczył po
chwili. Przez jego twarz przewinął się cień uśmiechu.
─ Oh...
Taidze momentalnie zaschło w
gardle. Odwrócił wzrok, unikając patrzenia na gołe, blade uda narzeczonego i
jego kościste ramię wyeksponowane przez przydużą koszulkę, która się z niego
obsunęła. Nieświadomie zacisnął nieznacznie palce i po chwili wahania,
przyciągnął kochanka za biodra, bliżej siebie, obejmując go mocno.
Kuroko, nie zdając sobie
sprawy, jak mogło to wyglądać, bezwiednie zwilżył spierzchnięte wargi językiem.
─ Lubię na ciebie patrzeć, Kagami-kun
─ wyznał niespodziewanie. ─ A teraz... to prostsze, niż kiedy bierzesz mnie na
ręce.
Chłopak oddał pocałunek,
skupiając się na oddychaniu przez nos. Tym razem nie chciał przerywać.
Przesunął dłońmi w dół po plecach Taigi, aby po chwili zabrać je stamtąd i
przejechać nimi ostrożnie po ciepłym, wyrzeźbionym brzuchu partnera.
Ryży niemal od razu go spiął,
marszcząc lekko brwi. Kuroko zawsze miał zimne ręce, przez co w chwilach takich
jak ta, Taigę zawsze przechodził drobny dreszcz lub wzdrygał się nieznacznie.
Nie przeszkadzało mu to jednak ani trochę. Mimo tego złapał lekko dłoń kochanka
i splótł z nią palce, zatrzymując jej dalszą wędrówkę.
Kuroko oczywiście doskonale
zdawał sobie z tego sprawę. Aby więc zrekompensować Kagamiemu jakoś chłód
swoich dłoni, niemal niezauważalnie zsunął się z drobnymi, czułymi pocałunkami
na szyję wyższego, by po chwili wtulić w nią twarz i zaciągnąć się znajomym
zapachem.
─ Hej... ─ zaczął niepewnie
Kagami, przełykając ciężko ślinę. Choć Tetsuya nie starał się, aby jego gesty
miały taki skutek, Taiga zaczął czuć, jak zaczyna robić mu się gorąco. ─ Lepiej
trochę spasować... ─ westchnął, ograniczając się do mocnego uścisku za plecami
kochanka i oparcia brody o jego ramię.
─ Jak chcesz, Kagami-kun ─
odparł niższy bez cienia pretensji w głosie. ─ Ale jeśli wciąż przejmujesz się
tymi siniakami, to... ─ Westchnął, starając się dobrać słowa. ─ To już
przestań, dobrze?
─ Już mi przeszło ─ skłamał
nieudolnie, wzdychając cierpienniczo. Doskonale wyczuł, jak Kuroko się spina,
zwietrzając kłamstwo. ─ Nie chcę cię krzywdzić ─ powiedział w końcu, mocniej go
przytulając. ─ Jesteś dla mnie wszystkim, Kuroko.
Tetsuya westchnął cicho. Cały
czas czuł, że mimo jego próśb, Taigę wciąż ta sprawa męczy. Bolało go to
bardziej, niż przypadkowo pozostawione na jego ciele rany. Powoli przeczesał
kochankowi włosy dłonią i spojrzał mu pewnie w oczy.
─ Nie krzywdzisz mnie ─
powiedział pewnie, pilnując, aby jego ton pozostał niewzruszony – nie chciał
zdradzać swoich emocji. ─ To był tylko drobny wypadek, nic, czym można by się
przejmować, Kagami-kun.
─ Teraz tak ─ odparł cicho,
usilnie starając się utrzymać kontakt wzrokowy. Chciał powiedzieć mu to prosto
w oczy, aby kochanek zrozumiał, jak ważna jest to dla niego kwestia. ─ Innym
razem może być gorzej. Nie chcę ryzykować, ale... Nie potrafię długo trzymać
się od ciebie z daleka ─ sapnął, marszcząc brwi.
─ Nie musisz. I nic mi nie
zrobisz ─ zaparł się. ─ Czuję się przy tobie bezpieczny. Kocham cię,
Kagami-kun... W razie potrzeby, zawsze mogę ci o tym przypomnieć.
Tetsuya poczuł, że lekko się
rumieni, ale nie odwrócił spojrzenia. Od błękitnych, błyszczących tęczówek bił
spokój, opanowanie oraz mocna wiara we własne słowa.
─ Dziękuję ─ westchnął ryży,
opierając czoło o jego tors. Spokojnym ruchem przesunął dłońmi po jego plecach,
wsuwając je pod materiał bluzki i docisnął je delikatnie do skóry kochanka,
napawając się jej miękkością. Jednocześnie zaczął całować go czule po
wystających kościach i ułożył go wygodniej na swoich biodrach.
─ To ja dziękuję ─ szepnął
Tetsuya. Nigdy nie był specjalnie sentymentalny, jednak w tamtej chwili pragnął
szczerze podziękować partnerowi za całokształt ich związku. Był skrajnie
wdzięczny za to, z jaką wspaniałą osobą dane mu było dzielić swoje życie.
Chłopak wplótł dłonie we włosy
kochanka i przyciągnął go jeszcze bliżej siebie, przytulając. Nabrał głęboko w
płuca powietrza, wyczuwając wyraźny, kojący zapach Taigi i odetchnął cicho,
drżąc z emocji.
─ Boisz się? ─ spytał łagodnie,
chcąc się upewnić, czy delikatne wstrząsy ogarniające co jakiś czas ciało
kochanka nie są objawem strachu.
─ Nie, to po prostu... ─ Kuroko
urwał, zagryzając wargę. Potrzebował chwili, aby ułożyć z burzy myśli w swojej
głowie. ─ Nie chcę cię nigdy stracić, Kagami-kun.
─ Kuroko ─ zaczął Taiga, chcąc
aby błękitne oczy skupiły się na nim. ─ Nigdy nie wiemy, co się stanie, ale
możesz być pewien, że tak łatwo się nie dam ─ zapewnił go, kładąc usta na jego
lewej piersi, dudniącej cicho w szybkim tempie. ─ Znasz mnie, jestem uparty.
Nie mógłbym ci tak po prostu dać spokoju ─ dodał z delikatnym uśmiechem,
patrząc na niego czule, by po chwili złapać delikatnie za kark i odchylić jego
głowę w tył, całując mocno rozgrzaną skórę. Po chwili przeniósł się w górę,
biorąc w usta ucho partnera, szeptając w nie nisko: ─ Jesteś w moim życiu
jedynym celem... Więc jeśli tylko zechcesz, odejdę z pracy, choćby zaraz.
Kuroko wzdrygnął się, czując
dreszcz rozchodzący się po ciele. Zdusił w sobie jęk, złączając wargi ze sobą
tak mocno, że aż pobielały. Był bardzo wyczulony na punkcie swojego karku i
uszów, które stanowiły wyjątkowo wrażliwe strefy erogenne na jego ciele.
─ Nie rób tego ─ wydusił z
siebie, kiedy nieco już ochłonął. Zbyt dobrze zdawał sobie sprawę z tego, jak
ważna dla narzeczonego jest jego praca. Po części nie miał serca prosić go, by
z niej zrezygnował – z drugiej zaś strony, jako psycholog doskonale znał
przypadki zbyt skoncentrowanych na sobie par, które zrezygnowały dla swojej
połówki z hobby, pracy czy nawet całego życia osobistego. Nigdy nie kończyło
się to dobrze dla żadnej ze stron. Chłopak westchnął cicho, po czym ujął twarz
kochanka w dłonie i przyciągnął do swojej, żeby pocałować go delikatnie.
Gdy skończył, zebrał się w
sobie i powiedział, siląc się na spokojny, opanowany ton:
─ Dziękuję, ale nie musisz się
poświęcać w żaden sposób. Po prostu czasem się o ciebie boję, wiesz o tym,
Kagami-kun. Dlatego w chwilach takich jak ta... bierze mnie na sentymenty.
─ Więc trzeba coś na nie
zaradzić ─ odparł rozczulony, wtulając go w siebie całując w czoło. ─ Masz
jakieś życzenia? Naleśniki, kurczak w sosie tajskim... shake? ─ zaproponował,
delikatnie sunąc nosem po jego włosach.
Tetsuya zaśmiał się cicho,
czując niekontrolowany napływ szczęścia, ciepła oraz wewnętrznego spokoju.
─ Chyba znam coś lepszego na
sentymenty. ─ Uśmiechnął się lekko i pocałował narzeczonego, poruszając przy
tym delikatnie biodrami.
Taiga spojrzał na niego
poważnie, zanim potrafił się jeszcze opanować i spytał, sztywniejąc lekko.
─ Na pewno?
─ Mhmm ─ mruknął tylko,
wtulając twarz w szyję Taigi. Ugryzł go tam lekko, w formie zaczepki, by po
chwili zassać się w upatrzonym przez siebie miejscu, tworząc malinkę. ─ Chyba,
że nie masz ochoty?
─ To akurat niemożliwe ─
westchnął Kagami i, jakby za karę, że Kuroko tak nie doceniał swojego
oddziaływania na partnera, polizał jego ucho, ssąc je mocno i liżąc co jakiś
czas. Ręką zaś przejechał paznokciami po jego karku, w górę, aż nie dotarł do
włosów, w które wplótł palce.
Tetsuya jęknął przeciągle i
wierzgnął, jakby chciał odepchnąć od siebie partnera, ale paradoksalnie tylko
mocniej zacieśnił uścisk w jakim go trzymał. Wygiął kręgosłup, oddychając
ciężko. Choć Kagami bezdyskusyjnie obezwładnił go swoim działaniem, Kuroko
spróbować jeszcze podnieść się z tego z twarzą, zażenowany swoją własną
reakcją. Chłopak zjechał ostrożnie ustami na klatkę piersiową narzeczonego i
ugryzł go w sutek, doskonale zdając sobie sprawę, że ryży nie znosi tego tak
bardzo, jak wielkie przechodzą go po tym dreszcze.
Taiga warknął krótko spinając
się i zastygł chwilowo, aby zaczerpnąć głębokiego oddechu. Wypuścił je cicho i
powoli, uspokajając się. Dopiero wtedy oddał kochankowi, przygryzając jego
płatek. Słysząc ciche westchnienie, złapał mocniej narzeczonego i odwrócił się
z nim na sofie, kładąc go delikatnie na plecach. Zawisł nad nim, patrząc na
Kuroko intensywnie i położył się na nim, pilnując, aby go nie przygnieść.
Wsunął obie ręce pod łopatki partnera i wplótł palce w tył jego głowy, po czym
pocałował go z pasją, pogłębiając pieszczotę z oddaniem.
Kuroko oddychał szybko, płytko
i z trudem, czego nie ułatwiał mu namiętny pocałunek. Przerwał go więc na
moment, aby zaczerpnąć powietrza, po czym z nowym zapałem i chęcią go ponowił.
Rękoma zakradł się na plecy kochanka, badając opuszkami ich umięśnienie.
Tetsuya wiedział, że Kagami na niego uważa, dlatego zostawił między ich ciałami
nieznaczną przerwę, która po pewnym czasie zaczęła strasznie przeszkadzać
niższemu. Przyciągnął on więc do siebie Taigę, wkładając całą możliwą siłę w
swoje szczupłe ramiona.
─ Kuroko...
Kagami walczył chwilę, ale
widząc upór kochanka przylgnął do niego, złączając ich biodra. Wciąż starał się
odciążać narzeczonego, choć w mniejszym stopniu, zatracając się w jego słodkich
ustach. Wsunął dłoń pod koszulkę Tetsuyi i ściągnął ją z niego powolnym ruchem
w skupieniu, niemal z namaszczeniem. Gdy skończył, odrzucił ją gdzieś w kąt i
otaskował mężczyznę głodnym spojrzeniem. Wtulił w siebie jego nagi tors i
zsunął się ustami na jego szyję. Czując jego przyspieszone tętno, coś w nim
zawrzało. Zapragnął mieć ten drobny, drżący ideał pod sobą tylko dla siebie.
Przesunął nosem po rozgrzanej, pulsującej skórze i przygryzł ją lekko w miejscu
tętnicy. Westchnął zadowolony, biorąc sobie cichy jęk partnera jako
najpiękniejszą z nagród, i zjechał dłonią na jego pierś, zostawiając ją tam
chwilę, aby wyczuć mocne bicie jego serca.
─ Szybko bije… ─ stwierdził
Tetsuya, wyjmując to partnerowi z ust. Uśmiechnął się delikatnie. Kusiło go,
aby zamknąć oczy, jednak przyjemność wynikająca z obserwowania partnera spod w
pół przymkniętych powiek zwyciężyła.
Kuroko nieco wstydził się
swoich reakcji, które za każdym razem, gdy był z Kagamim, okazywały się równie
intensywne. Przez większość czasu spokojny, opanowany i na chłodno podchodzący
do rzeczywistości, w takich chwilach mięknął, odsłaniając swoje najwrażliwsze
strony. Byli ze sobą już 8 lat, a mimo to Tetsuyi wciąż nie udało się opracować
na to żadnego mechanizmu obronnego.
Gdy dopiero co się poznawali,
ta bezbronność wobec mężczyzny go bolała. Teraz jednak czuł się bezpiecznie –
dzięki temu, gdy mimowolnie się otwierał, nie miał przed sobą aż takich
wyrzutów, co kiedyś.
─ Mhm ─ wymruczał Taiga i
wyprostował się, patrząc Kuroko w oczy. Widząc jego uśmiech pozwolił sobie na
więcej. Nie mogąc się powstrzymać pokusie, schylił się, złączając na chwilę ich
usta i zawędrował nimi w dół, znacząc szyję i obojczyk chłopaka mokrymi,
intensywnymi pocałunkami, po których, poza błyszczącą, wilgotną ścieżką,
zostawił za sobą fale dreszczy i westchnień.
W końcu zjechał wargami na
pierś kochanka i spojrzał na niego z dołu, uśmiechając się do siebie, kiedy
zobaczył oczekujący wzrok Kuroko, którego ten pewnie sam nie był świadom. Tym
bardziej spodobała mu się myśl zassania się na sutku kochanka, stymulując go
dodatkowo dłonią, którą masował jego podbrzusze, przejeżdżając dłonią w wzdłuż
gumki bokserek Tetsuyi. Oczywiście pilnując, aby nie zjechać nią niżej.
Kiedy jego brodawka została
naruszona, Kuroko jęknął krótko, szybko przyciskając dłoń do swoich warg. Spiął
się cały i poruszył niecierpliwie biodrami, jakby specjalnie chciał pokazać
kochankowi, gdzie w tamtym momencie najbardziej pożąda jego dotyku.
Ryży odsunął się powoli, jakby
od niechcenia, ale wynagrodził to sobie, jeszcze raz cmokając różowy punkcik
odznaczający się na bladej skórze, na którą zaraz też zjechał. Zatrzymał swoją
rękę i zaczął całować kochanka po brzuchu, stopniowo schodząc do jego
podbrzusza. Gdy dotarł do swojej dłoni, odchylił materiał i przesunął językiem
po wcześniejszym śladzie bokserek, wlepiając w Kuroko swój rozpalony wzrok. Nie
spuszczając go z oczu, przełknął ciężko ślinę i ściągnął całkiem jego bieliznę.
Gdy tylko objął dłonią penisa Tetsuyi, szybko przygniótł go sobą, całując
zachłannie, aby zatkać mu usta. Bał się, że słysząc jego reakcje, nie będzie w
stanie się powstrzymywać.
Kuroko jęknął mu w usta, czując
rozchodzące się po jego ciele dreszcze. Czuł w sobie mieszankę ekscytacji, podniecenia
i rozkoszy, którą prowokował dotyk partnera. Zaczęła ona tym bardziej wzrastać,
kiedy Kagami zaczął poruszać dłonią. Tetsuya, w celu nieco większej
samokontroli, zacisnął powieki i przytulił się mocniej do narzeczonego. Jego
drżący oddech nieco zwolnił, a jego właściciel pozwolił sobie na parę drobnych
westchnień, kiedy ich wargi rozdzieliły się w poszukiwaniu powietrza.
─ Mm… Kagami-kun… Tylko… Tylko
nie rób tak, jak ostatnio ─ wymruczał po chwili do ucha kochanka, mając w
pamięci to, jak to Taiga ostatnie parę razy znęcał się nad nim, specjalnie nie
dając mu skończyć przed stosunkiem.
─ Chcesz teraz? ─ spytał,
zatrzymując na chwilę ruchy dłoni i wsłuchując się w skupieniu, w czym
skutecznie utrudniał mu przyśpieszony oddech i krew wrząca w żyłach.
Kuroko powoli uchylił powieki i
spojrzał prosto w oczy kochanka zamglonym wzrokiem. Zagryzł na moment wargę,
aby po chwili pociągnąć ją lekko zębami i westchnąć.
─ Chcę ─ powiedział cicho, ale
pewnie, odchylając głowę w tył, eksponując tym samym swoją szyję.
─ Dobrze ─ westchnął rozpalony,
przesuwając wargami po jego grdyce. Zaczął znów powoli ruszać dłonią, co jakiś
czas zaciskając ją mocniej, czemu towarzyszyły mocniejsze spięcia mięśni u
kochanka. Powoli zaczynając tracić samokontrolę, zmarszczył brwi i sapnął
głośno, prosto do jego ucha, całym sobą powstrzymując się od tego, aby nie
zacząć się o niego ocierać. W końcu obiecał Kuroko, że nie przerwie. Wplótł
więc palce drugiej ręki w jego włosy i zacisnął je, delikatnie odciągając głowę
kochanka w bok, aby móc przygryźć jego ucho, ssać je i drażniąc ciężkimi
oddechami, przyspieszając ruchy dłoni.
Tetsuya przygryzł swoją dolną
wargę aż do krwi, bezwiednie synchronizując nieśmiałe ruchy biodrami z dłonią
kochanka na swojej męskości. Czując, że nieuchronnie zbliża się do końca,
Kuroko przeniósł swoje ręce z pleców narzeczonego na jego szyję, przytulił go i
przyciągnął do siebie, całując chaotycznie. Spomiędzy ich załączonych ze sobą
warg wyrwał się przeciągły jęk, kiedy niebieskooki doszedł, trzęsąc się cały w
spazmach rozkoszy.
─ Dziękuję ─ westchnął po
chwili, kiedy ochłonął nieco i rozluźnił się, zaspokojony. Zaczął leniwie
skubać usta partnera. Doceniał to, że kochanek spełnił jego prośbę, dlatego
zaraz też zjechał prawą dłonią po klatce piersiowej i brzuchu Taigi i wsunął mu
ją w spodnie, przesuwając nią po jego wzwodzie ukrytym za materiałem bokserek.
─ Może teraz ja będę w stanie jakoś
ulżyć tobie? ─ spytał niewinnie, starając się zapanować nad cisnącym mu się na
usta uśmiechem.
Kagami wbił w kochanka dzikie
spojrzenie i sapnął głośno, przełykając ciężko ślinę.
─ Zawsze jesteś w stanie ─
zauważył w amoku i chwycił w dłoń tę id Kuroko, odciągając ją od swoich sfer
erogennych. Drugą zaś ściągnął z siebie spodnie i bokserki, w które ją wytarł i
usadził kochanka na sobie, siadając.
─ Jesteś idealny ─ westchnął,
znów zaczynając go obcałowywać. Taiga bardzo często mówił mu takie rzeczy
podczas zbliżeń, czego z reguły unikał, lub nie był w stanie powiedzieć w
normalnych okolicznościach. Mimo tego dla Kuroko było to zawsze świeżą
pochwałą, która nie traciła na swojej wartości, podobnie, jak „kocham cię”,
które mogłoby się wydać nadużyte i przereklamowane.
Tetsuya zarumienił się lekko i
odetchnął cicho, powoli, ale konsekwentnie poruszając kulszami, ocierając się o
kochanka.
─ Przesadzasz, Kagami-kun... ─
wymruczał narzeczonemu wprost do ucha, choć jego wcześniejsze słowa mile
połechtały jego ego. Niespodziewanie chwycił dłoń Taigi i przyciągnął do swojej
twarzy. Spojrzał kochankowi w oczy i wsunął sobie dwa jego palce do buzi, aby
je nawilżyć.
─ Ani trochę ─ zaprzeczył ryży,
czując gorący język na swojej skórze. Przełknął niecierpliwie ślinę i
rozszerzył nieco paliczki, rumieniąc się nieznacznie ma widok Kuroko. Jego
erekcja stawała się naprawdę bolesna, jednak Taiga nie chciał przerwał tego
widoku. Dopiero gdy Kuroko wsunął je nieco głębiej, Kagami nie wytrzymał.
Wyciągnął je gwałtownie, zastępując swoim językiem i przytrzymał partnera w
taki sposób, że ten siedział na jego przedramieniu. Nawiliżoną rękę zbliżył do
pośladków kochanka i przesunął palcami po jego wejściu, wsuwając drżąco jeden
za drugim. Zanim zaczął nimi poruszać, usadził Kuroko na swoich udach,
rozwierając je nieco, i zszedł ustami na kark kochanka, wtulając go w siebie.
Ugryzł go mocno, chcąc, aby ten rozluźnił się jak najszybciej, i polizał jego
szyję po całej długości, przygryzając co jakiś czas w najwrażliwszych
miejscach. Dopiero po głuchym, głośnym jęku począł niecierpliwie go rozciągać,
mocniej obejmując.
Tetsuya oddychał szybko, z
każdym głębszym wydechem wyrzucając z siebie ciche westchnienie lub jęk.
Poczynania kochanka sprawiały mu na początku nikły ból, jednak był on tak
słaby, że w końcu przestał być w ogóle odczuwalny.
Kochali się ze sobą już wiele
razy, przy czym robiąc to często, w różnych sytuacjach i pozycjach, dlatego
Kagami nie miał zbyt wielkiego problemu z przygotowaniem narzeczonego do
stosunku również i tym razem. Po jakimś czasie Kuroko sam zaczął się kręcić i
nabijać na jego palce, mrucząc i sapiąc mu z przyjemności do ucha.
W końcu niższy odsunął się od
partnera, aby spojrzeć mu w oczy. Bardzo lubił to robić, zwłaszcza w
teoretycznie krępujących ich obydwu sytuacjach. Tęczówki ukochanego, w których
bez problemu mógł dostrzec głód i niebezpieczny błysk zawsze dodawały mu
pewności. Stanowiły niemy komplement, który Tetsuya zawsze brał sobie do serca.
─ Już możesz, Kagami-kun.
Taiga tylko skinął głową,
cmokając go w usta i opuścił go na swoją męskość z westchnieniem. Przygryzł
wargę, zduszając w sobie chęć natychmiastowego zepchnięcia Kuroko na sofę i
wzięcia go mocno i szybko. Uważał jednak coś takiego za wielkie marnotractwo i
brak szacunku dla kochanka, więc złapał go mocno za żebra i pomógł mu zacząć
się poruszać, pozwalając nadać tempo.
─ W porządku? ─ spytał w
przepływie trzeźwego myślenia.
─ Mm… mhm ─ Kuroko wymruczał
tylko tyle, ponieważ trudno mu było poruszać się, łapać oddech i mówić jednocześnie.
Biodra unosił i opuszczał
powoli, mozolnie, w pełni rozkoszując się rozchodzącą falami przyjemnością.
Miał w tym swój jeszcze jeden cel. Dobrze wiedział, iż kochanek preferował
znacznie szybsze tempo. Przez to ciekaw był, ile ten wytrzyma.
Taiga zmarszczył brwi i sapnął
ciężko, schodząc dłońmi na biodra kochanka. Zacisnął na nich palce, aż nie
pobielały, ale nie kazał mu przyspieszyć. Stłumił głuchy jęk i wbił się w
kochanka, synchronizując z jego ruchami. Czuł, że Tetsuya się z nim drażni,
więc zgarbił się lekko i polizał jego sutek, by na koniec złapać go w zęby i
nieco brutalnie pociągnąć w swoją stronę.
Niebieskooki zadrżał, skulił
się i jęknął przeciągle, zaciskając mocno powieki. Jednocześnie szarpnął
biodrami mocno w górę i opuścił się na męskość kochanka aż do samego końca, co
zaskutkowało u Tetsuyi potężnym, nagłym przypływem rozkoszy z powodu podrażnionej
prostaty. Porażony przyjemnością, jęknął ponownie i znieruchomiał, zmęczony.
─ Ka… Kagami-kun… dokończmy
inaczej ─ wyrzucił z siebie nagle, wieszając się na narzeczonym i ciągnąc go za
sobą na siedzenie kanapy.
Ryży tylko westchnął
zniecierpliwiony, ale spełnił prośbę kochanka. Przewrócił go na plecy, wbijając
się w niego nagle, mocno i z lubością. Uniósł jego biodra w górę, przytrzymując
i niemal zmiażdżył jego usta swoimi. Zdusił w sobie jęk i zaczął poruszać się w
partnerze. Płynnie i z pasją. Wycofywał się powoli, chcąc przedłużyć każdą
chwilę i jednocześnie, nie mogąc się powstrzymać, wchodził w niego gwałtownie,
sięgając najwrażliwszego punktu partnera. Czuł się jak w transie. Jego
podbrzusze niemal paliło żywym ogniem, a płuca boleśnie kurczyły się od
niedoboru tlenu.
Taiga oderwał się od
spierzchniętych warg Kuroko i spojrzał na niego roztrzęsiony. Zawsze, gdy
widział jego zamglony wzrok, wilgotną, śnieżnobiałą skórę i czuł pod sobą każde
spięcie jego mięśni, coś ściskało go w żołądku. Każda najmniejsza, zwłaszcza
niekontrolowana, reakcja wywoływała u niego coś na miarę szału, którego nie
mógł powstrzymać. Kiedy Tetsuya jęknął pod nim cicho, znów w nim zawrzało.
Puścił jego biodra przestraszony i chwycił dłońmi naramiennika nad nim, zaciskając
je z całej siły i przyspieszając gwałtownie, wtulając twarz w jego obojczyk z
głuchym jękiem.
Kuroko sprawiał wrażenie osoby,
która straciła władzę w swoim ciele. Bezwładnie rozsunął nogi jeszcze bardziej
na boki i pozwolił opaść rękom na sofę. Za każdym razem, kiedy Kagami wdzierał
się w niego i drażnił jego prostatę, zaciskał dłońmi obicie, jęcząc bądź
stękając cicho.
W pewnym momencie Tetsuyą
wstrząsnął tak intensywny dreszcz, iż chłopak spiął się nagle cały, zaciskając
kolana po obu stronach bioder kochanka. Czuł, że jeszcze chwila a dojdzie po
raz drugi, dlatego mocno przytulił się do Kagamiego, odszukał jego warg, które
złączył ze swoimi i zaczął wychodzić jego pchnięciom naprzeciw, choć mimo
starań nie był w stanie nadążyć.
Taiga oddał zachłannie
pocałunek i zwiększył tempo, zmuszając swoje mięśnie do cięższej pracy, walcząc
z tępym bólem ud i bioder. Mruknął głośno do siebie, czując, jak Kuroko zaciska
się na nim, sztywniejąc i odetchnął ciężko, starając się nie zatrzymać. Będąc
na skraju chwycił dłonią członka kochanka i wbił się w niego ostanie parę razy,
dając upust skumulowanemu w podbrzuszu ucisku, czując zalewającą go falę
rozkoszy. Zacisnął powieki, gdy zaczęły szczypać go oczy i zmarszczył brwi,
wzmacniając uścisk dłoni na męskości Kuroko. Nie przestawał się poruszać,
dopóki nie przestał czuć na swojej dłoni świeżego nasienia i w końcu opadł na
kochanka wyczerpany, chwilowo zapominając, że ten również ledwo łapał oddech.
Tetsuya dyszał cicho w szyję
kochanka. Miał zamknięte oczy i otwarte usta, przez co łatwiej mu było dotlenić
organizm. Mimo iż było mu trochę ciężko z mężczyzną na sobie, nie chciał
zwracać mu uwagi. Wizja, iż Kagami mógłby się od niego od tak odsunąć, choćby o
milimetr, nie podobała mu się, dlatego zmobilizował obolałe mięśnie do wysiłku
i ponowił uścisk, w jakim trzymał kochanka. Dłońmi zaś zaczął powoli i leniwie
wodzić po jego umięśnionych ramionach, szerokich barkach, szyi i włosach.
Właśnie w ten sposób, dodatkowo wdychając ostry, intensywny zapach kochanka,
najłatwiej mu było uspokoić się po dopiero co przeżytym skrajnym uniesieniu.
─ Wybacz ─ westchnął ciężko
Taiga, podrywając się, by usiąść z nim na nowo, cmokając go krótko w czoło.
Wtulił twarz w jego szyję i trwał tak chwilę, oddając się jego dotykowi i
pozwalając swoim myślom dryfować jeszcze chwilę w próżni pozostałej po ich
stosunku. Uwielbiał te chwile, kiedy mógł myśleć tylko o narzeczonym i nie
skupiał się na niczym innym. Choć czasem, tak jak teraz, zdarzało się mu
zapomnieć o jednej, bardzo istotnej rzeczy. ─ Przepraszam ─ dodał, zmuszając
się do wstania z kochankiem na dłoniach. Doskonale wiedział, jak Tetsuya nie
lubił, gdy Taiga w nim dochodził, więc szybko skierował swoje kroki do
łazienki, pilnując, aby jego drżące ręce i uda, nie pozwoliły mu upuścić swojego
skarbu.
Kuroko przez moment nie
wiedział, o co chodzi, ale skrucha Kagamiego i wilgoć między pośladkami szybko
pozwoliły mu skojarzyć fakty. Westchnął cicho i przeczesał włosy kochanka w
zamyśleniu.
─ Nic się nie stało ─ odparł
łagodnie. ─ Ale postaraj się tego na przyszłość unikać, Kagami-kun
Kagami już chciał odpowiedzieć,
że przecież zawsze się stara, ale szybko ugryzł się w język i ułożył kochanka w
wannie, do której zaczął nalewać ciepłej wody. Podszedł do zlewu i umył ręce,
przecierając też mokrym ręczniczkiem swoje strefy erogenne i kucnął naprzeciwko,
by skraść narzeczonemu całusa.
─ Dobrze ─ odparł w końcu
krótko, chwytając między palce jego kosmyki.
─ Nie kąpiesz się ze mną,
Kagami-kun? Chyba mamy jeszcze trochę czasu ─ spytał Tetsuya, usatysfakcjonowany
odpowiedzią partnera.
─ Wiesz jak jest wtedy mało miejsca
─ odparł z uśmiechem. Zjechał z włosów na policzek kochanka i pogładził go
kciukiem. Stwierdził jednak, że miło będzie poleniuchować w wodzie, więc dodał
po namyśle, wchodząc za kochanka i obejmując go od tyłu: ─ Przypomnij mi, który
to już raz mówię, że musimy kupić większą wannę?
─ Ta mi nie przeszkadza ─
odparł wymijająco Tetsuya i oparł głowę o pierś kochanka, wkładając swoje
dłonie między te Kagamiego, splatając ze sobą ich palce. Podkulił nogi i
podsunął się do przodu, aby Taidze było wygodniej.
─ Gnieciemy się w niej jak w
tramwaju ─ zauważył ze śmiechem wyższy i oparł brodę o jego głowę, mocniej
wtulając.
─ To co innego, jeśli gnieciemy
się tu tylko we dwójkę…
─ To prawda ─ zgodził się,
całując go w nagie ramię. ─ Ale można nie gnieść się wcale ─ zauważył, mrucząc
mu do ucha.
─ Cóż... Jeśli tylko zmieści
się tutaj większa.
Tetsuya zaśmiał się lekko,
mimowolnie ogarniając wzrokiem niewielką łazienkę, której znaczną część i tak
zajmowała obecna wanna.
─ Zawsze można poszukać czegoś
większego... ─ pomyślał na głos Taiga i wplótł dłoń we włosy kochanka, ciągnąc
go lekko, aby oparł ją o jego tors. ─ Chciałeś mieć swój ogródek, nie? I
marudzisz na kuchnie. Psujący się telewizor, nieszczelne okna... Ja na wannę ─
zauważył, patrząc mu w oczy z delikatnym, ciepłym uśmiechem.
Wyraz twarzy Kuroko zmienił się
nieznacznie. Tęczówki pojaśniały, a kąciki ust drgnęły mimowolnie. Nie chciał
po sobie pokazywać, jak bardzo zaskoczył i podekscytował go ten rzucony nagle
pomysł, ponieważ nie był pewien, czy w ogóle będzie on możliwy w realizacji,
jednak jego reakcja zdradziła go od razu w oczach narzeczonego.
─ Mówisz poważnie, Kagami-kun?
Myślisz, że nas stać?
─ Odkładałem trochę od jakiegoś
czasu ─ zaczął niepewnie, odwracając lekko wzrok. ─ Nie jest tego jakoś
specjalnie dużo, ale... Jeśli weźmiemy kredyt, to na pewno znajdziemy coś
przytulnego ─ odparł z tajemniczym uśmiechem i odwrócił twarz w jego stronę. ─ No,
chyba, że wolisz dalej kisić się tutaj...
Kuroko milczał chwilę,
zastanawiając się, czy ta chwila aby mu się nie śni. W końcu jednak odepchnął
się lekko od torsu ukochanego i obrócił do niego bokiem, zwracając ku niemu
twarz. Wpatrywał się w Kagamiego, obdarzając go jednym z najpiękniejszych
szerokich uśmiechów, jakie Taiga miał okazję zobaczyć. Objął jego szyję lewą
ręką i przyciągnął go do krótkiego pocałunku, w który ubrał całą swoją radość,
ekscytację oraz szczerą wdzięczność.
─ Jesteś wspaniały, Kagami-kun.
Dołożę do tego wszystkie pieniądze, które też mam odłożone ─ szepnął i wtulił
rozgrzaną, lekko czerwoną twarz w zagłębienie szyi narzeczonego.
─ Nie... Nie bardziej niż ty ─
odparł, uśmiechając się głupio, mimo wstydu. ─ Kocham cię, Kuroko ─ dodał po
prostu, obejmując go mocno i całując w głowę, by po jakimś czasie delikatnie
złapać jego podbródek i pocałować z miłością.
─ Też cię kocham, Kagami-kun ─
sapnął Tetsuya, gdy po jakimś czasie się od siebie odsunęli. ─ Chcę, żebyś
wiedział, że jestem z tobą bardzo szczęśliwy. I bez względu na to, gdzie
mieszkamy, zawsze będę.
─ Dziękuję ─ powiedział
rozczulony i spojrzał mu głęboko w oczy. ─ Ja z tobą też, już mówiłem. Jesteś
moim jedynym i najważniejszym celem w życiu ─ dodał, przełykając swoją dumę i
zażenowanie.
─ Gdybyś mi się nie oświadczył,
właśnie sam bym to zrobił ─ westchnął Tetsuya i wtulił się mocno w Kagamiego,
jakby w obawie, że ten mógłby nagle chcieć wstać, wyjść z ciasnej wanny i
zostawić go w niej samego.
─ Dobrze, że zdążyłem przed
tobą ─ zaśmiał się wyższy i przejechał dłonią po jego plecach, mocząc ciepłą
wodą. ─ Cholera, strasznie się wtedy bałem ─ dodał rozbawiony, przypominając
sobie swój stres i wewnętrzną walkę podczas oświadczyn.
─ Czego? Że ci odmówię? ─
zaśmiał się lekko, głaszcząc przy tym kochanka po szyi.
─ Skąd miałem wiedzieć, że mnie
nie wyśmiejesz? ─ spytał, unosząc się i czerwieniąc mocno. ─ N-nie wiedziałem,
że uznajesz małżeństwa homoseksualne… ─ wyburczał. ─ W końcu można być ze sobą i
bez tego.
─ Można, ale uważam, że to
tylko wzmacnia łączącą dwoje ludzi więź. I nigdy nie wyśmiałbym niczyich
oświadczyn. Nawet, gdyby dla mnie nie znaczyło to tak wiele ─ odparł spokojnie.
Pogładził kochanka po lekko szorstkim od drobnego zarostu policzku, ani na
chwilę nie spuszczając z niego uważnego spojrzenia błękitnych tęczówek. Chciał
tym drobnym gestem utwierdzić Kagamiego w swoich słowach. Tak, żeby ten
wiedział, że nie mówi tak tylko dlatego, aby nie sprawić mu przykrości.
─ Ale... ─ zaczął Taiga
nerwowo, nie mogąc uciec wzrokiem ─ z-znaczy, co nie? ─ spytał czerwony, gubiąc
się w spojrzeniu kochanka. Uwielbiał go całego. Wystarczyła taka drobna chwila,
aby poczuł miły ścisk w sercu.
Kuroko uśmiechnął się
jowialnie, pozostawiając komentarz dla siebie.
─ Owszem, znaczy, Kagami-kun ─
odparł tylko i przybliżył swoją twarz, by móc pocałować narzeczonego.
─ Dobrze, bo ty znaczysz dla
mnie wszystko ─ powiedział nieświadom swoich słów i uniósł go delikatnie na do
góry, zaczynając go czule obmywać.
Tetsuya nie mógł się
powstrzymać, aby nie zacząć oddawać tych gestów. Wodził mokrymi rękoma po
ramionach, barkach, torsie i brzuchu mężczyzny, w ciszy kontemplując jego
bardzo ładnie wyrzeźbione ciało.
Kagami w skupieniu obmył
Kuroko, nie pomijając również jego wejścia. Czuł się na tyle odpowiedzialny, że
nie pozwolił zrobić tego kochankowi. Gdy ten był już czysty, ryży wyszedł z
wanny, wyciągając do narzeczonego ręcznik, którym wytarł go dokładnie w
towarzystwie licznych, drobnych pocałunków. Największą uwagę poświęcił miękkim
włosom Tetsuyi, wiedząc, że ten ma tendencję do łatwego łapania przeziębień.
Dopiero kiedy niższy był, zdaniem Kagamiego, gotowy, rudy zawinął go w szlafrok
i zajął się sobą, szybko susząc .
─ To co byś chciał na tę
kolację, co? ─ spytał ciepło, odwracając się do niego.
─ Może tarta warzywna? Albo
ryba? ─ zaproponował. ─ Będę mógł ci pomóc? Nie chcę zrzucać wszystkiego na
ciebie, Kagami-kun.
─ Tak właściwie to już
pomyślałem o twojej pomocy... ─ zaczął niepewnie, ale widząc wyczekujący wzrok
kochanka dodał, chwytając go w ramiona. ─ Wiesz... ─ zaczął, przyciągając go do
tyłu w uścisku, aż nie znaleźli się w salonie i zatopił nos w zagłębieniu jego
szyi. Pocałował go tam i spojrzał na Kuroko z zawadiackim uśmiechem. ─ Nikt tak
świetnie nie odkurza jak ty.
Chłopak zaśmiał się cicho i
pokręcił głową z uśmiechem.
─ W porządku. Czyli moja rola
będzie się ograniczać do tego co zwykle...
Cmoknął go w usta i odepchnął
delikatnie, by przejść do kuchni i wstawić wodę na herbatę.
─ Dzięki! ─ zawołał za nim,
stając chwilę w miejscu i uśmiechając się pod nosem. W końcu ruszył do pokoju i
włożył na siebie jakieś luźne ciuchy, przeznaczone do chodzenia wyłącznie po
domu. Następnie ogarnął ślady po ich stosunku z kanapy i pokręcił z
niedowierzeniem głową, czując się dziwnie lekki i szczęśliwy.
─ Jakie chcesz te warzywa? ─
spytał, kiedy zjawił się już w kuchni.
─ Obojętnie. ─ Kuroko wzruszył
ramionami i wręczył kochankowi kubek z gorącą, parującą herbatą. ─ Byle nie
ogórki ─ dodał po chwili namysłu, nieświadomie marszcząc przy tym nos – a
wszystko to w niemym manifeście swojej odrazy dla tego warzywa.
─ Dobra, to dam dużo ─
uśmiechnął się wrednie, pijając łyk brązowego napoju. ─ Kise pewnie lubi ─
dodał, wyczekując reakcji.
Kuroko milczał chwilę,
analizując słowa kochanka. Objął się rękami w pasie, mocniej opatulając
szlafrokiem, którego nie zdążył jeszcze zmienić na nic innego.
─ Hm… Skoro Kise-kun lubi, to
chyba będę mógł to przeboleć ─ odparł spokojnie.
─ Dobra ─ odparł, nie wyczuwając
nic dziwnego w słowach kochanka. Zaczął myć paprykę i pieczarki, biorąc się za
obieranie cebuli, cukinii oraz czosnku, skutecznie omijając zielone, słodkawe
warzywo, o którym była mowa.
Tetsuya przez pewien czas
obserwował jego poczynania, siorbiąc cicho herbatę. W końcu odstawił pusty
kubek na blat i podszedł do kochanka.
─ A ogórek, Kagami-kun? Mam
pokroić? ─ spytał lekko zdezorientowany.
─ Zrobimy dwie. Ta mniejsza
będzie z ogórkiem ─ wzruszył ramionami i zaczął szykować ciasto.
Kuroko zawahał się.
─ Na pewno? Nie chciałbym
dorzucać ci pracy, Kagami-kun… Mogę się przemęczyć.
─ Jak możesz, to pokrój warzywa ─ odparł,
uśmiechając się do niego i poczochrał go po włosach. ─ Pięć minut w tą czy w
tamtą. Co za różnica? ─ spytał retorycznie, wkładając ciasto do blaszki. Chcąc
upewnić niższego, sprostował i tak: ─ Żadna.
Tetsuya uśmiechnął się, rozczulony
zachowaniem partnera. Nie odezwał się już jednak, zachowując swój, jak uważał,
dość trywialny przypływ radości dla siebie. Minął on jednak momentalnie, gdy
Tetsuya zdjął z palca obrączkę. Bardzo nie lubił się z nią rozstawać. Czuł
wtedy, że czegoś mu brakuje. Nie chciał jednak, aby coś jej się stało, lub żeby
pobrudziła się przy krojeniu – był to dla niego najcenniejszy, a zarazem
najbliższy sercu przedmiot, który zawsze pragnął mieć przy sobie, lecz chęć,
niekiedy przesadnego, dbania o niego była silniejsza.
Zaczął kroić warzywa ze zbolałym wyrazem
twarzy, co i rusz zerkając na blat, na którym leżała obrączka.
Przygotowania poszły im bardzo szybko, głównie
ze względu na to, iż obaj chcieli jak najszybciej to skończyć. Nie wiedząc
czemu, zawsze rosło między nimi drobne, elektryzujące napięcie, gdy razem
robili coś w kuchni. Taiga podejrzewał, że to przez niego. Widok kochanka w
fartuchu, zwłaszcza kiedy miał na sobie tylko szlafrok, był dla niego tak
zjawiskowy, że nie mógł powstrzymać się od posyłania intensywnych spojrzeń w
jego stronę. Zawsze lubił patrzeć, jak drobne, szczupłe dłonie kochanka radzą
sobie z nożem i jak spokojną, skupioną ekspresję wtedy przyodziewa. Był więc
świadomy tego, że może sprowokować ich do kolejnego kroku, niekoniecznie w
stronę sypialni, ale nie mógł nic na to poradzić. To tylko jeszcze bardziej go
żenowało. W takich drobnych gestach, czy rzeczach okazywał się jeszcze bardziej
zakochany w kochanku i chociaż nigdy by tego nie przyznał na głos, był gotów
przenosić i góry, byle tylko Tetuyi było dobrze lub lepiej.
Zorientowawszy się, że jego myśli znów zawędrowały
za daleko, westchnął zrezygnowany i zamknął z trzaskiem piekarnik.
─ Jestem beznadziejny ─ wymamrotał pod nosem,
ugodzony w swoją dumę własnymi myślami, czego Kuroko nie mógł usłyszeć. W
przeciwieństwie do huku, który towarzyszył zatrzaskiwanym drzwiczkom. Chłopak
podskoczył, przestraszony, rozglądając się po kuchni w poszukiwaniu źródła
hałasu.
─ Nie mów tylko, że chciałbyś wymieć też
piekarnik, Kagami-kun. Jeśli będziesz go tak traktować, nie dziw się później,
że nie będzie działać.
─ Niechcący... ─ burknął przepraszająco i odwrócił
się, opierając o blat. ─ To co, chciałeś gdzieś jeszcze iść, nie? ─ rzucił,
chcąc zmienić temat.
─ Mhm. Do kwiaciarni ─ sprostował Tetsuya. ─
Ale najpierw odkurzę.
Osuszył wilgotne od niedawnego mycia dłonie w
kuchenny ręczniczek i założył obrączkę, uśmiechając się delikatnie sam do
siebie. Następnie ściągnął fartuszek, wręczył go Taidze i wyszedł z kuchni, aby
się ubrać i poodkurzać.
Wyższy trzymał go chwilę w dłoni i rzucił na
blat, czerwieniąc się do własnych myśli. Odchrząknął i poszedł za nim,
opierając się o framugę i przyglądając się Kuroko, gdy ten się ubierał.
─ Dzisiaj jest chłodno ─ ostrzegł go krótko.
─ Byłeś na dworze, Kagami-kun? ─ spytał
Tetsuya z ciekawości.
Nie świadom tego, że jest uważnie
obserwowany, zsunął z ramion szlafrok i odrzucił go niedbale na wciąż niezaścielone łóżko. Następnie
wsunął na siebie wcześniej przygotowane bokserki i stanął przed szafką,
zastanawiając się, co wybrać. Po krótkim namyśle wciągnął na siebie proste
beżowe spodnie, po czym zarzucił na siebie czarną koszulę z długim rękawem,
odgarnął z twarzy przydługie kosmyki włosów i zaczął powoli ją zapinać.
─ No... Mleko się skończyło ─ odparł po
prostu, zaciskając lekko wargi i wbijając palące spojrzenie w jego plecy.
Cholera, pomyślał, zastanawiając się, czy kochankowi
celowo tyle zajmuje zapięcie koszuli.
─ Pomóc ci? ─ spytał niecierpliwie na głos,
nie zdając sobie z tego sprawy.
Kuroko drgnął i obejrzał się za siebie. Nie
chciał dać po sobie swojego zakłopotania, więc na powrót szybko się odwrócił.
─ Nie trzeba.
Dokończył zapinać rządek guzików, więc zabrał
się za wsuwanie krańcy koszuli w spodnie. Nie chciał jej jednak pognieść,
dlatego robił to bardzo powoli i dokładnie. Nie świadom, jak działa tym na
narzeczonego.
─ Hej... ─ zaczął ochryple Kagami i odchrząknął
szybko, poprawiając się. ─ Hej, bo się spóźnimy ─ rzucił pierwsze, co przyszło
mu do głowy.
Tetsuya ponownie obejrzał się na Kagamiego,
rzucając mu niezrozumiałe spojrzenie spod zmarszczonych delikatnie brwi.
─ Dochodzi dwunasta, Kagami-kun.
─ M-mogą zostać same badyle ─ odparł na swoją
obronę.
Niższy tylko westchnął cicho.
─ Więc odkurzę, jak wrócę.
Gdy uporał się z koszulą, przygładził ją
jeszcze na wysokości piersi i ruszył ku wyjściu z ich sypialni. Mijając Taigę,
zatrzymał się przy nim na chwilę. Zarzucił mu ręce na szyję i przyciągnął do
siebie, żeby cmoknąć go szybko w usta.
─ Nie wyżywaj się tylko na piekarniku, kiedy
mnie nie będzie, Kagami-kun ─ rzucił na odchodne, po czym puścił go i z
uśmiechem czmychnął do przedpokoju.
─ Zaraz się na tobie wyżyję ─ odparł głośno,
idąc za nim, by dopaść go zanim zdąży wyjść. Pocałował go rozpalająco,
przypierając do ściany i odetchnął ciężko, odrywając od niego. ─
N-nie
rób tak więcej... ─ wyburczał, zaskoczony swoim zachowaniem. ─ Przynajmniej nie
kiedy wychodzisz.
─ Przecież nic nie robię ─ westchnął Kuroko,
powstrzymując uśmiech. Odezwała się jego złośliwa strona, więc udawał, że nie
wie, o co chodzi, odpowiadając na zachowanie kochanka niejednoznacznym
wzruszeniem ramion.
─ Wmawiaj sobie do woli, ja tam swoje wiem ─
odparł stanowczo, mrużąc oczy. ─ Jesteś, to już wystarczy... ─ wymruczał mu do
ucha, chcąc zawstydzić chłopaka, chociaż osiągnął raczej remis, czerwieniąc się
mocno.
─ Jesteś przewrażliwiony,
Kagami-kun…
Tetsuya wydostał się sprawnie z
uścisku kochanka i zdjął swój ciepły, ciemnoszary płaszcz z wieszaka, po czym
wciągnął go na siebie, rzucając Taidze ukradkowe spojrzenie. Odchrząknął i
spytał, stając z ręką na klamce przed drzwiami:
─ Potrzebujesz czegoś? Mogę kupić
po drodze.
─ Możesz kupić jakiś sok ─
westchnął ciężko i spytał: ─ Iść z tobą?
─ Dziękuję, ale poradzę sobie ─
odparł niebieskooki z delikatnym uśmiechem. ─ Powinienem być za jakieś pół
godziny ─ poinformował i wyszedł, cicho zamykając za sobą drzwi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz