Flesz | rozdział 9

Minęło dwadzieścia minut, nim udało im się dotrzeć do auta mulata. Po drodze zatrzymał ich tłum ludzi, który utrudniał wyjście, a dalej fotografowie mody ulicznej, którzy tylko czekali, aby móc uwiecznić najlepsze stylizacje. W końcu jednak znaleźli się w samochodzie i mogli jeszcze trochę porozmawiać, wracając do domu Daikiego.
Rozmawiali o wszystkim i o niczym, jednak gładka wymiana zdań szybko zmieniła się w napiętą ciszę. Aomime co chwila przyłapywał Kise na ukradkowym spojrzeniu posyłanym w jego stronę. Z początku uśmiechał się na jego reakcję, gdy uciekał wzrokiem, ale po jakimś czasie zaschło mu w gardle i poczuł, jak coś ściska go w żołądku, gdy blondyn pąsowiał i odwracał twarz z przygryzioną wargą.
Dojazd do mieszkania Daikiego, ze względu na dość późną porę, a co za tym idzie – brak korków, nie trwał zbyt długo. Aomine zaparkował na swoim prywatnym miejscu tuż przed wejściem do apartamentowca, zgasił silnik i odwrócił swoją twarz tak, aby móc spojrzeć na swojego chłopaka, którego sylwetka oświetlona była delikatnym, ciepłym blaskiem pobliskiej latarni. Mężczyzna nic nie mówił, tylko patrzył tak, aż powoli nie zaczęło stawać się to krępujące.
Model powoli podniósł na niego wzrok i odchrząknął.
─ Nie wysiadamy? ─ spytał nerwowo.
Daiki wzruszył ramionami. Jego wyraz twarzy był nieodgadniony. Trochę enigmatyczny, z rozpalającym spojrzeniem migoczących, ciemnogranatowych tęczówek.
─ Wysiadamy. Po prostu chciałem na ciebie popatrzeć ─ oznajmił.
Przeniósł swoją prawą dłoń na kolano blondyna, z uwagą podążając za nią wzrokiem. Kise przełknął ślinę i również wbił wzrok w rękę mulata. Uśmiechnął się lekko, ale nie dotknął jej, czując, że to może go sprowokować. Mężczyzna przesunął nią po udzie modela, następnie po biodrze, aż dotarł po torsie do miejsca, w którym znajdowało się serce.
─ Szybko bije ─ zauważył cicho, ponownie zaglądając kochankowi w oczy.
Ryota zacisnął usta, łapiąc nagle oddech. Uderzony ogromem uczuć, położył swoją mniejszą odpowiedniczkę na śniadych palcach i przysunął swoją zarumienioną twarz do jego, łącząc ich usta w intensywnym pocałunku. Chciał zrobić to delikatnie, ale zbyt wiele emocji wywołał w nim mężczyzna siedzący obok.
Aomine powstrzymał się od uśmiechu, odwzajemniając pocałunek. Był głęboki, namiętny i rozpalający. Daiki czuł, jak przechodzi go dreszcz, kiedy czuł pod opuszkami skórę blondyna, zaraz po tym, jak przesunął dłoń na jego szyję.
─ Chodźmy na górę ─ wymruczał mu w końcu w usta. Krew szumiała mu w uszach, a powietrze zdawało się gęstnieć z każdą chwilą.
Niższy kiwnął powoli głową, patrząc chłopakowi w oczy z fascynacją. Odsunął się od niego, po czym wyszli z auta. Kise nie mógł się powstrzymać od złączenia ich dłoni i ciągnięcia się za Daikim ze wzrokiem wbitym w ziemię i czerwonej twarzy ukrytej w kominie. Aomine poprowadził partnera przez hall, aż do windy, nie puszczając jego ręki ani na chwilę. Niewiele było spraw, którymi w tamtej chwili zaprzątał sobie głowę, a na pewno nie należała do nich kwestia tego, co kto ewentualnie może sobie pomyśleć.
Kiedy znaleźli się już w windzie, mulat przyparł blondyna do szklanej ściany i kontynuował przerwany w aucie pocałunek. Przycisk z numerem piętra odszukał dłonią po omacku, bardziej skupiając się na słodkich, ciepłych wargach, które miał pod swoimi. Kise sapnął mu w usta, po czym pogłębił pieszczotę. Z początku dość nieporadnie, porażony intensywnością pocałunku, z czasem już pewniej i bardziej rozpalająco. Rękami objął jego szyję, korzystając ze swojego ciężaru, aby zniżyć Daikiego do swojego wzrostu, mocniej przywierając do jego warg. Po chwili drgnął lekko, gdy usłyszał dzwonek windy, ale nie ruszył się o centymetr. Wizja odsunięcia się od kochanka była po prostu niedopuszczalna.
Aomine również nie miał zamiaru przerywać. Wypchnął kochanka z windy, jednocześnie nie przestając go całować, a następnie dopadł do drzwi, starając się je otworzyć. Całe szczęście, że były tuż obok, a nie na drugim końcu korytarza. Kiedy w końcu znalazł w kieszeni klucze, otworzył zamek i przestąpił próg, ciągnąc za sobą blondyna, nie czekał długo. Od razu zaczął szarpać się z jego górą od ubrania, kierując do sypialni. Ryota ochoczo mu pomógł, sam zrzucając z siebie marynarkę i szalik, i wplótł palce we włosy kochanka, wzdychając, gdy ten zanurkował pod jego t-shirt, by zacząć obsypywać jego tors mokrymi pocałunkami. Zaczynał czuć się nieco niezręcznie, więc po chwili sam ściągnął bluzę przez głowę Daikiego.
Półnadzy trafili do sypialni, gdzie na łóżku pozbyli się reszty ubrań. Zostali w samej bieliźnie, której przeznaczeniem było również wylądować na podłodze. Aomine przytłoczył kochanka swoim ciałem, kładąc się na nim. Zaczął powoli zsuwać się z pocałunkami na jego szyję i dekolt, a kolano wsunął między uda blondyna, poruszając nim prowokująco. Ryota jęknął i odruchowo zacisnął swoje pachwiny, chcąc je ze sobą złączyć. Szybko jednak poluzował uścisk i złapał go ręką za ramię. Był wyjątkowo łasy i wrażliwy na pieszczoty. Tego dnia miał nawet podobny do tej sytuacji sen. Wstyd było mu to przyznać, jednak w tej chwili zbyt mocno pragnął go zrealizować, żeby myśleć o zbędnych rzeczach. Daiki jednak wycofał zaraz swoje kolano, zastępując je dłonią. Zaczął gładzić męskość kochanka przez materiał bokserek, uśmiechając się pod nosem, czując podniecenie partnera.
─ Aleś ty chętny ─ zaśmiał się między pocałunkami. ─ Nie, żebym narzekał ─ dodał zaraz, ponownie złączając ich wargi ze sobą.
Ryota zarumienił się obficie i przestał go całować, sapiąc cicho:
─ Myślisz, że czyja to wina?
Zacisnął powieki i chwycił się jego karku, gryząc go stosunkowo lekko w prawe ucho. Bał się stanu, w jakim się znajdował. Nigdy nie podejrzewałby się o takie zachowanie. Zdawał sobie sprawę z tego, co robi, ale i tak lgnął do Daikiego jak pszczoła do miodu. Po prostu nie myślał nad swoimi poczynaniami. Przy Aomine puszczały mu wszystkie hamulce, jakich do tej pory, zanim go poznał, miał bardzo wiele.
─ Schlebiasz mi ─ wymruczał mulat.
Przycisnął swoje biodra do tych kochanka, a obiema rękoma przejechał po jego klatce piersiowej, dłuższą chwilę poświęcając na podrażnienie sutków modela. Pocałował go jeszcze w usta, tym razem krócej, po czym wsunął twarz w zagłębienie jego szyi, zaciągając się gęstą wonią trawy cytrynowej i zielonej herbaty, mimowolnie zaczynając ocierać się o partnera.
Kise westchnął i przeniósł swoje dłonie na włosy kochanka, nieświadomie masując jego głowę. Czując nagły przypływ odwagi i dając się ponieść podnieceniu, przywrócił mulata na plecy. Udało mu się to jedynie przez element zaskoczenia. Zarzucił ramiona na śniadą szyje, tym samym zmuszając Daikiego do siadu i sam zaczął powoli poruszać biodrami, całując go z pasją.
Tempo całej gry wstępnej przyspieszyło z chwilą, w której Ryota zdecydował się na tę czynność. Reakcja była natychmiastowa. Przyjemnie zaskoczony Aomine sapnął kochankowi w usta, łapczywie łapiąc powietrze przez nos. Ułożył dłonie na pośladkach Kise, ściskając je delikatnie, a zarazem tylko mocniej do siebie przyciskając.
─ Sięgniesz po lubrykant? I prezerwatywę? ─ spytał w końcu, na moment odrywając się od modela. Ten znajdował się bliżej szuflady, w której trzymał rzeczy, o które prosił, a poza tym Daiki nie chciał przerywać kontaktu fizycznego, który w tamtej chwili tak bardzo mu się podobał.
Model był za bardzo nakręcony, żeby oblać się rumieńcem i chociażby pomyśleć o tym, o co prosi mulat. Po prostu sięgnął do szafki i wyciągnął z niej prostokątne opakowanie, które rozerwał zębami i powoli zbliżył do podbrzusza kochanka. Przełknął ciężko ślinę, zatrzymując się tylko na moment, jednak po chwili intensywnego patrzenia się w jeden, wyjątkowo odznaczający się na bieliźnie kochanka, punkt, odsunął powoli materiał ciemnych bokserek. Nałożył prezerwatywę na męskość partnera, czując drżenie na całym ciele.
Daiki nie był w stanie zapanować nad jękiem, który wydarł się z jego gardła. Był zmuszony zagryźć swoją dolną wargę i zacisnąć dłonie na skórze kochanka, aby nie wyrzucić bioder gwałtownie w górę. Czuł, jak uczucie podniecenia niemal pali go żywcem, dlatego zsunął z blondyna bokserki, pomagając mu je zdjąć i rzucić gdzieś za siebie, po czym wylał odrobinę lubrykantu na dwa palce. Wsunął je głęboko w kochanka, jednocześnie odszukując jego prostatę, co nie było trudne w pozycji, w jakiej się znajdowali. Nie przestając go całować, rozciągał go niecierpliwie, napinając mięśnie.
Kise syknął z bólu, odrzucając głowę w tył i mimowolnie spróbował złączyć kolana, co ze względu na pozycje poskutkowało jedynie tym, że zacisnął je na biodrach kochanka. Wbił się łapczywie w usta kochanka, aby zrzucić myśli na inny tor niż pieczenie i niemal od razu pogłębił pieszczotę, wkładając w nią całego siebie. Chciał, żeby mulat poczuł wszystkie jego emocje. Ekscytację, niepewność, pożądanie.
─ Przepraszam ─ mruknął Daiki, gdy skończyli, aby pełną piersią zaczerpnąć powietrza, które tak nieznośnie szybko się kończyło. ─ Powiedz, kiedy już będę mógł ─ poprosił, zwalniając nieco ruchy palców. Zaczął wykonywać nimi delikatne kółka i lekko rozwierać, wracając do pocałunku.
Po pewnym czasie Kise westchnął zniecierpliwiony i chwycił twarz Aomine w dłonie, ulegając mu w pieszczocie. Ogień zaczął trochę gasnąć, bo Ryota nadal nie czuł się pewnie z tym, co ma nadejść zaraz po jego zgodzie, ale wiedział już, jak dużą przyjemność może za sobą nieść ich zbliżenie.
I chyba zbyt mocno jej pragnął, mówiąc krótko „J-już”, pomimo tego, iż wcale nie był jeszcze gotów.
Daiki posłuchał blondyna, ponieważ ciężko już mu się było dalej hamować. Wyciągnął z jego wnętrza drżące palce, aby zastąpić je czymś znacznie większym. Zaczął się w niego powoli wsuwać, starając się to robić pod takim kątem, aby zadać partnerowi jak najmniej cierpienia. Westchnął, czując, jak zaczyna otaczać go ciasne, gorące i pulsujące wnętrze. Pamiętał jednak, aby w miarę możliwości nie dać się ponieść emocjom, aby nie naderwać partnera – to Kise był jego priorytetem i nie pragnął niczego innego, aby i on czerpał z ich zbliżenia przyjemność, nie ból.
Blondyn oparł czoło o ramię partnera, przylegając do jego torsu swoim i zacisnął powieki, czując jak jego oczy mimowolnie napełniają się łzami. Pociągnął cicho nosem i wyciągnął szyję, ucałowując miejsce przy obojczyku mulata. Nastawił się na coś nowego, a gdy sobie coś postanowił, musiał to zrobić za wszelką cenę. Odetchnął drżąco i odchylił się do tyłu. Zaczął mozolnie poruszać biodrami, patrząc uważnie na twarz Daikiego.
Aomine przymknął na moment oczy. Błogie jęknięcie, które z siebie wydał, zmieszało się z głębokim wydechem. Kiedy jego powieki powędrowały z powrotem w górę, a spojrzenie spotkało się z tym Kise, stało się coś, co jeszcze nigdy w życiu mu się nie przytrafiło.
Być może był to przypadek, którego głębsze znaczenie Daiki tylko przypisał w swojej głowie, jednak chciał wierzyć, że ten nagły dreszcz, który nim wstrząsnął oraz jedno, jedyne zagubione uderzenie serca, które zatrzymało się na moment, znaczyło dużo, dużo więcej, aniżeli zwykły zbieg okoliczności.
Ta myśl dopadła go nagle, ale ocuciła niczym zimny prysznic z rana.
Zakochał się.
Ryota nagle przestał się poruszać, zaczynając czuć wstyd.
─ Coś się stało? ─ spytał , gdy zobaczył konsternację na twarzy kochanka. ─ Zrobiłem coś nie tak? ─ dodał ciszej.
Daiki odwrócił na moment wzrok, po raz pierwszy czując się nieco niezręcznie. Na krótką chwilę zapomniał również o pożądaniu. Starał się unormować przyspieszone tętno poprzez głębokie wdechy i wydechy, jednak na nic się to zdało. Kiedy wrócił spojrzeniem do zaniepokojonej twarzy blondyna, wywrócił tylko oczami, siląc się na obojętność, po czym zaczął go na nowo całować. Objął go mocno z tyłu, po czym naparł na niego, sprawiając, że chłopak opadł plecami na pościel, a Daiki na niego.
─ Tak, stało ─ odpowiedział w końcu. ─ Przez ciebie mięknę, Ryota.
Blondyn przetwarzał chwilę słowa kochanka, marszcząc lekko brwi.
─ Czekaj, c... ah! ─ zaczął, jednak Daiki przerwał mu, wbijając się w niego nagle. Po tym zalała go drobna fala przyjemności, która wymazała z umysłu modela wszystko, oprócz osoby, przed którą pragnął się otworzyć.
Mężczyzna zaczął powoli się poruszać, w dalszym ciągu dbając o to, aby nie przesadzić. Przylgnął do blondyna całym sobą, zmniejszając odstęp między nimi niemal do zera. Chciał być jak najbliżej niego, czuć pod sobą jego mięśnie skryte za delikatną skórą zroszoną potem, bicie serca, dreszcze, każde spięcie na ciele. Ręce wsunął pod jego plecy, przytulając go tym samym do siebie. Nie wiedział, co się z nim działo, ale nie chciał przestać. Pragnął dotyku i bliskości jak nigdy przedtem i samo to, że penetrował właśnie wnętrze modela nie wystarczało, bowiem to uczucie miało swoje palące źródło gdzieś w jego sercu.
Kise zachłysnął się na moment powietrzem i wyciągnął szyję, aby łatwiej mu było zaczerpnąć powietrza. Nagle ogarnęła go bezradność. Czując tak szybką i niespodziewaną zmianę w Aomine, urwał jęk, który zamierzał wydobyć się z jego krtani i sapnął mulatowi do ucha:
─ Aominecchi... Nie zostawiaj mnie, proszę ─ chlapnął żałośnie, zanim zdążył ugryźć się w język.
Za każdym razem, gdy zbliżał się do Daikiego w intymny sposób, czy to przez pocałunek, seks, czy zwykłe objęcie, czuł jednocześnie euforię i strach. Uświadamiał sobie wtedy, jak bardzo go potrzebuje i jest od niego uzależniony. Czuł się okropnie i wspaniale będąc przy nim. Ogarniał go strach i konsternacja, która miała swoje ujście w tego typu myślach. Chciał być pewny, że nie zostanie z nimi sam, więc ścisnął kochanka mocniej, z ciężko bijącym sercem
─ Głupek ─ prychnął pod nosem mulat.
Wbił się w partnera o wiele mocniej i głębiej niż poprzednio. Kise jęknął głucho, odrzucając głowę w tył. Zacisnął powieki, nie mogąc skupić się na niczym innym, niż na rozchodzącym się po nim bólu przemieszanym z rozkoszą. Daiki szybko wyciągał dłoń, chwytając nią podbródek modela, po czym przyciągnął mocno do siebie. Zdezorientowany Ryota spojrzał mu w oczy.
─ Nie mam najmniejszego zamiaru cię zostawiać ─ sapnął, drugą ręką odwzajemniając uścisk, w jakim wciąż trzymał go jego chłopak. ─ Przy tobie czuję, że wszystko jest tak jak powinno. Nie chcę tego stracić ─ wyznał z niemałą trudnością. Całą siłą woli powstrzymał się, aby nie odwrócić wzroku.
Nie chciał wiedzieć, co Kise odpowie na jego słowa, których wypowiedzenie kosztowało go przełknięcie dumy i odsłonięcie swoich prawdziwych uczuć. Dlatego po prostu zatkał mu usta swoimi, wsuwając głęboko między nie język, którym zaczął drażnić odpowiednik kochanka. Przyspieszył ruchy bioder oraz zwiększył ich intensywność, chcąc odsunąć od siebie zbędne przemyślenia i skupić na przyjemności, która co jakiś czas objawiała się u niego silnym dreszczem rażącym ciało.
Blondyn zaczął napinać wszystkie mięśnie, przez co nie potrafił wytrwać w uścisku i jego ręce powoli zsuwały się z pleców kochanka. Instynktownie zgiął palce, wbijając paznokcie w skórę mulata z głośnym jękiem w jego ustach. Oplótł go w pasie nogami, sycząc cicho, zaczynając tracić zmysły. Przyjemność, która rozchodziła się po jego ciele paląc mu podbrzusze, całkowicie przejęła jego umysł, który nie potrzebował jej do tego, aby wyłącznie Daiki gościł w jego głowie.
Aomine westchnął z rozkoszy, kiedy Kise zacisnął na nim nie tylko swoje nogi, ale też i wnętrze. Było mu tak dobrze, że zwolnił, poruszając biodrami z trudem. Każde kolejne pchnięcie wywoływało u niego dreszcze ekstazy. Oddychał znacznie ciężej i głębiej, na przemian z intensywnymi, mokrymi pocałunkami, z którymi po jakimś czasie zsunął się z ust blondyna na jego żuchwę, a następnie szyję, w którą zaczął dyszeć.
Był na skraju. Sięgnął dłonią do członka kochanka, zaczynając nią poruszać w tempie podobnym do tego, w którym wbijał się w niego. Ryota wyprężył się pod nim jeszcze bardziej, wyginając swój kręgosłup pod bardzo nienaturalnym kątem i wziął między swoje usta jedyną cześć ciała mulata, jaką miał w swoim zasięgu. Pocałował ucho Daikiego, przesuwając po nim językiem, jednocześnie sapiąc i jęcząc na zmianę pod wpływem jego działań. Chciał przetrzymać tę chwilę najdłużej jak się dało, ale z następnym pchnięciem kulsz Aomine model krzyknął w rozkoszy, czując zniewalającą falę spełnienia ogarniającą jego ciało i umysł.
Daiki jedynie zaklął siarczyście pod nosem, po raz ostatni wchodząc w kochanka. Doszedł, wciskając twarz w jego szyję i zaciskając zęby, żeby nie zawyć z przyjemności, która wstrząsnęła jego ciałem tak mocno, że aż boleśnie. Nie przestawał poruszać dłonią do czasu, aż nie odczuł na niej gęstej, lepkiej cieczy, świadczącej o tym, że i jego kochanek znalazł się na granicy. Dopiero wtedy powoli się z niego wysunął, nie dając żadnemu z nich czasu na zaczerpnięcie oddechu. Uraczył kochanka długim pocałunkiem, zamykając jego drobne, drżące po przeżytym orgazmie, ciało w ramionach. Czystą dłoń natomiast wsunął w jego włosy, głaszcząc go nią i drapiąc co jakiś czas za uchem.
─ Ja pierdolę… ─ wydyszał, kiedy przestało już mu się kręcić w głowie z niedotlenienia. ─ Przysięgam, seks z nikim nie był jeszcze aż tak przyjemny ─ wymruczał prosto do ucha Ryoty.
Blondyn trawił chwilę jego słowa, zanim doszedł do siebie. Dopiero teraz, po wszystkim co zrobili, zarumienił się ze wstydu, nie pożądania.
Spojrzał w bok i uśmiechnął się.
─ Robisz ze mnie seksoholika ─ westchnął i dodał zażenowany: ─ Do tej pory wystarczało mi dwa, może trzy razy w roku... Teraz to mało na tydzień.
─ Ma się ten talent ─ parsknął Aomine. Jego ego zostało mile i, jak wierzył, szczerze połechtane, dlatego jego humor, o ile to możliwe, jeszcze bardziej się polepszył.
Cmoknął kochanka w skroń, korzystając z tego, iż ta znajdywała się naprzeciw jego warg, po czym uśmiechnął delikatnie, gdy chłopak odchylił lekko głowę, a ich spojrzenia się spotkały.
─ Mogę spytać, co w ogóle spowodowało, że musiałeś ode mnie osobiście usłyszeć, że cię nie zostawię, żeby zacząć tak myśleć? ─ mruknął po chwili, ponieważ odkąd Kise zaczął tamten temat, nie dawało mu to spokoju.
─ Po prostu... ─ zaczął zestresowany ─ nie chcę tego kończyć ─ mruknął, czując, jak jego serce ponownie przyśpiesza. Tym razem jednak nie z podniecenia.
─ Rozumiem ─ westchnął mężczyzna. Odgarnął mu włosy z czoła i obrzucił badawczym spojrzeniem każdy, nawet najmniejszy szczegół jego twarzy. Chciał ją zapamiętać tak, aby bez problemu móc ją widzieć, gdy w samotnie spędzane, nieliczne wieczory zamykał oczy, usiłując zasnąć. ─ Też nie chcę. To… dużo dla mnie znaczy.
─ Nie mów takich rzeczy ─ zaśmiał się, czując, jak słowa kochanka ściskają jego krtań w niemocy. ─ Już i tak myślę o tobie prawie ciągle ─ dodał ciszej, czerwieniejąc.
─ „Prawie ciągle”? ─ powtórzył za nim Daiki, uśmiechając się lekko. ─ Czemu po prostu nie „ciągle”? To nic złego, wręcz przeciwnie. Cieszę się ─ mruknął. Jakby na potwierdzenie swoich słów, pochylił się nad blondynem i musnął jego wargi swoimi.
─ Chciwus ─ burknął zarumieniony i spojrzał na dłoń Aomine. ─ N-nie idziesz... tego zmyć? ─ spytał czerwony.
Daiki, za przykładem partnera, powędrował wzrokiem na swoją dłoń. Sperma na niej zdążyła już prawie zaschnąć.
─ Idę ─ westchnął niemal cierpienniczo.
Po raz ostatni cmoknął kochanka w usta, po czym zmusił się do siadu. Ściągnął z siebie zużytą prezerwatywę i wstał z łóżka, przeciągając się. Podrapał się po prawym boku wolą dłonią, po czym ruszył do łazienki. Obmył się w niej i wyrzucił prezerwatywę do małego kosza na śmieci, który stał pod umywalką. Nim wyszedł z pomieszczenia, wyciągnął z szuflady czysty, biały ręcznik, którego jeden kraniec zwilżył wodą. Wrócił z nim do sypialni, gdzie, nawet nie pytając o zgodę, przetarł mokrą częścią podbrzusze oraz sfery intymne partnera, po czym osuszył je niezmoczonym skrawkiem puchatego materiału. Gdy to zrobił, odrzucił ręcznik na podłogę, a sam legł na Kise z telefonem w dłoni, który zgarnął przy okazji z szafki nocnej. Zaczął przeglądać jego zawartość. Okazało się, że dostał pięć nowych sms-ów oraz kilkanaście powiadomień z aplikacji, których używał. Nie spiesząc się, zaczął przeglądać wiadomości, jednocześnie układając się wygodniej na klatce piersiowej blondyna, którego przygniatał samym sobą.
Napisał do niego Reo, informując, żeby Daiki nie pisał do niego przez najbliższy czas, ponieważ ten jest na niego obrażony. Sms ten przyszedł do niego zaraz po tym, jak pozwolił sobie na niewybredny komentarz dotyczący jego znajomości z Pierrem Mahéo. Okazało się jednak, że po pokazie Mibuchi napisał do niego ponownie, pytając, jak jemu i Kise spodobała się prezentowana kolekcja. Daiki odczytał kochankowi te wiadomości na głos, parskając pod koniec śmiechem, co po niedługim czasie udzieliło się i Ryocie. Kiedy w końcu się uspokoili, Aomine pokrótce odpisał przyjacielowi, że było świetnie, a nieco barwniejszą relację otrzyma od niego, kiedy się spotkają. Nie omieszkał również nie dodać w końcówce wiadomości, że pozdrawia Pierre’a i życzy im obu upojnej nocy.
Kolejną osobą, która próbowała skontaktować się z mężczyzną w niedawnym czasie, była główna krawcowa, która chciała po prostu spytać o parę kwestii organizacyjnych. Jej również szybko odpisał, mając nadzieję, że wyjaśni tym wszystkie wątpliwości. Następną wiadomość tylko odczytał, ponieważ sms od jednego z jego pracowników miał charakter czysto informacyjny.
Przy ostatnim natomiast, który pochodził z niezapisanego przez niego numeru, zatrzymał się na dłuższą chwilę. Nim dotarł do niego sens wiadomości, musiał przeczytać ją jeszcze raz. Gdy to zrobił, jego brwi widocznie się zmarszczyły, a w jego oczach przyglądający mu się z ciekawością Kise mógł dostrzec iskry irytacji. Te jednak szybko znikły, bowiem Aomine wyłączył wyświetlacz swojego telefonu i odrzucił go na podłogę, kompletnie nie przejmując się tym, iż ten mógł pęknąć, co na szczęście jednak się nie stało.
─ Co jest?  ─ spytał blondyn, patrząc na niego uważnie.
─ A co ma być? ─ mruknął mulat, wywracając oczami. ─ Nic ważnego ─ ziewnął.
─ Codziennie ćwiczysz rzut telefonem? ─ spytał sceptycznie. ─ Jaki jest twój rekord, hm?
─ Po prostu zastanawiam się, czy ktoś robi sobie ze mnie jaja, czy to już ten moment, kiedy powinienem się na kogoś nieźle wkurzyć ─ mruknął. ─ Ciężko to wyczaić, a taki rzut rozładowuje emocje. Następnym razem dam ci spróbować.
─ Powiesz, o co chodzi? ─ spytał Kise, łapiąc go pod boki i wlepił w niego proszący wzrok
─ To naprawdę nic takiego. Nie chcę, żebyś zaprzątał tym sobie głowę ─ odparł łagodnie, całując blondyna w kącik ust. ─ Ja też nie będę ─ zapewnił, choć w rzeczywistości nie był pewien, czy będzie się to pokrywać z prawdą.
Blondyn westchnął i spasował.
─ Ale jakby coś było na rzeczy, masz mi powiedzieć. ─ Nadął policzki
─ Jasne ─ wymruczał Daiki z delikatnym uśmiechem, inicjując długi i leniwy pocałunek.
Odkąd był z blondynem, bardzo polubił te chwile, kiedy po jakiejkolwiek formie zbliżenia mógł wziąć go po prostu w ramiona, całować i zapomnieć o bożym świecie. W momentach takich jak tamten świat wydawał się piękniejszy – pozbawiony trosk, stresu, natrętnych myśli o pracy. Aomine nie był pewien, czy jest możliwe, aby stan ten trwał wiecznie, dlatego czerpał z niego ile tylko się dało, przymykając powieki i zaciągając kuszącym zapachem ciała pod nim.
Nagle jego telefon rozdzwonił się na całą sypialnię. Mulat wzdrygnął się, przestraszony i zły. Zaklął, po czym jak najwolniej się dało, zsunął się z Kise. Wstał i odebrał połączenia. Kiedy jednak usłyszał poważny głos, który przemówił, tuż po tym, jak warknął krótkie „Czego?”, sprawił, że wyraz jego twarzy stał się poważny i wyszedł z pomieszczenia, kierując się z rozmową w odosobnione miejsce mieszkania.
─ Co ty odstawiasz, Daiki? ─ warknął nagle jeden z jego dawnych przełożonych.
─ Diego? ─ zdziwił się Aomine.
Mężczyzna rzadko kiedy do niego dzwonił, częściej wysyłał mu sms-y. Był zapracowanym człowiekiem, dlatego często miał ku temu wyraźny powód.
─ Sorry, nie wiedziałem, że to ty ─ westchnął, przypominając sobie swój wyraźnie zdenerwowany ton, gdy odebrał. ─ O co chodzi?
─ Nie uważasz, że fashion week to nie najlepszy pomysł na skandale? ─ mruknął mężczyzna po drugiej stronie słuchawki.
Daiki zatrzymał się w kuchni i wskoczył na blat, na którym siedziało mu się najwygodniej. Uśmiechnął się niepewnie, zdezorientowany.
─ O czym ty gadasz?
─ Jak to o czym, Daiki? ─ westchnął zirytowany. ─ Rozprawa w środku tygodnia? ─ dodał retorycznie. ─ Myśl, zanim coś zrobisz.
─ Co ty pierdolisz ─ warknął mężczyzna nagle, wywrócony z równowagi. Zupełnie przestał przejmować się swoim językiem. Nie miał pojęcia, o czym mówił Diego, ale to, że słyszał od niego takie rzeczy, sprawiało, że spiął się, zaczynając odczuwać stres.
─ Ty chyba sobie żartujesz! ─ odparł oburzony. ─ Mamy dwudziesty pierwszy wiek. Ogarnij się i sprawdź pocztę! ─ dodał Diego, po czym Aomine słyszał już jedynie dźwięk rozłączenia.
Mulat warknął pod nosem, zły, że Diego nie udzielił mu jasnej, klarownej odpowiedzi. Niemniej było to w stylu mężczyzny.
Aomine zeskoczył z chłodnego, marmurowego blatu na podłogę i szybkim krokiem wrócił do sypialni. Kise pod jego nieobecność zdążył już zakryć nagie ciało kołdrą. Wpatrywał się z Daikiego z oczekiwaniem, kiedy ten przestąpił próg i kiedy otwierał już usta, aby coś powiedzieć, Aomine uciął mu krótkim, stanowczym „Nie teraz”, po czym w pośpiechu zebrał i założył na siebie ubrania, o które mało co nie potknął się w wejściu.
Zanim wyszedł z mieszkania, rzucił jeszcze głośne „Zaraz będę”. Następnie wypadł na korytarz i, nie czekając na windę, zbiegł na parter schodami ewakuacyjnymi. Dopadł recepcji, w pośpiechu burcząc swoje nazwisko. Recepcjonistka, zaskoczona tym, że o tej godzinie ktokolwiek zawraca jej głowę, wstała powoli od komputera i udała się do pomieszczenia służbowego, aby móc sprawdzić pocztę. Po chwili przyniosła list zaadresowany do niego, mierząc kopertę ciekawskim spojrzeniem. Mulat niemal wyrwał jej ją z dłoni. Kiedy miał już to, po co przyszedł, wrócił na schody, wspinając się na górę. W międzyczasie rozdarł kopertę, nie mogąc powstrzymać ciekawości. Przelotnie przeleciał tekst oficjalnego pisma wzrokiem, z każdą chwilą czując coraz bardziej paraliżującą go mieszaninę strachu i złości.
Zacisnął dłoń na papierze, gniotąc go lekko. Przyspieszył kroku.
Wszedł do mieszkania, niemal wpadając na Kise, który stał w korytarzu, opierając się o ścianę ze skrzyżowanymi rękami. Gdy tylko zobaczył kochanka, spytał zmartwiony:
─ Co się stało? Kto dzwonił?
Aomine przez moment nie był w stanie wydusić z siebie słowa. Choć najwłaściwiej byłoby powiedzieć, iż nie tyle co nie mógł, ale nie chciał. Znał się. Był cholerykiem, wiedział, że potrafi być wybuchowy i często zdarzały mu się sytuacje, w  których to emocje przejmowały nad nim górę. Z reguły źle się to kończyło.
Dlatego w tamtej chwili milczał. Był wściekły, nie na Ryotę, jednak bał się, że ten negatywny stan mógłby się przenieść na chłopaka, bowiem nie miał jak się wyładować na źródle całego problemu.
Nic nie mówiąc, wcisnął list z sądu w dłonie kochanka, co było aż nazbyt wymowne.
Kise wziął go do ręki i zaczął czytać. Zmarszczył ciężko brwi i skupił się bardziej, gdy zorientował się, że trzyma w rękach pozew sądowy. Zaczął blednąć z każdą linijką i zacisnął usta, gdy skończył. Spojrzał niepewnie na Aomine i cofnął się o krok.
─ Co to jest? ─ spytał niepotrzebnie, ponieważ doskonale znał odpowiedź.
─ Pozew ─ westchnął Daiki, przykładając dłoń do czoła. ─ Ten chuj dopiął swego.
─ Mam tego dosyć ─ jęknął nagle Kise i zniknął w sypialni, zbierając po drodze ubrania, które zaczął pośpiesznie ubierać. List rzucił na łóżko i starał się trochę uspokoić. Do tej pory myślał, że jeśli zostanie z Aomine, będzie w stanie zapomnieć o Terrym. Teraz zrozumiał, że nie tylko on będzie miał problemy.
Daiki stał przez jakiś czas w miejscu, myśląc gorączkowo. W końcu jednak spiął się i stanął w drzwiach sypialni. Oparł się o framugę i splótł ręce na piersi. Obserwował szamoczącego się z ubraniami Ryotę z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
─ O czym ty mówisz? ─ spytał, siląc się na spokój.
─ To moja wina i ja to odkręcę ─ powiedział do siebie, naciągając na biodra spodnie, sycząc przy prostowaniu krzyża. Sam do końca nie wiedział, co chciał zrobić, ale czuł się odpowiedzialny za całą sytuacją. Zaczynał też trochę panikować, ale starał nie dawać tego po sobie poznać. Minął mulata w przejściu, szukając chaotycznie telefonu.
─ Kise, hej. Czekaj.
Aomine odwrócił się szybko i chwycił blondyna za ramię, przyciągając do siebie i zmuszając do kontaktu wzrokowego.
─ Jeśli już chcesz kogoś obwiniać, to masz od tego mnie. To ja zdzieliłem drania. Ale mu się należało. W każdym razie, spokojnie. Wyjdziemy z tego ─ stwierdził, jakby była to najoczywistsza rzecz pod słońcem.
─ Jak? ─ spytał bezradnie i przeczesał jasne włosy palcami, zaciskając je na koniec na chwilę. ─ To jest jakaś tragedia... ─ jęknął i oparł czoło o obojczyk mulata
─ Wręcz przeciwnie. Możemy sprawić, że ten skurwysyn w końcu poniesie konsekwencje wszystkich swoich czynów ─ zauważył chłodno Daiki. Jego umysł zaczął pracować na najwyższych obrotach. Nie był już ani wściekły, ani przestraszony. Wszystkie pierwotne, powierzchowne uczucia minęły, zostawiając za sobą spokój i trzeźwość. ─ Spójrz na to racjonalnie. W sumie nie zrobiłem nic złego. To on tu jest jedynym złem, a skoro zaczął bawić się w sąd, wykończymy go.
─ Nie, to bez sensu... nie masz szans ─ powiedział zestresowany. Zaczął czuć ścisk w żołądku i spojrzał na Daikiego niepewnie. Nie potrafił się pozbyć uczucia, że jego zmora, którą był Richardson, będzie zawsze kontrolowała jego życie, wzbudzając strach. Ogarnęła go frustracja i przytłaczające uczucie stłamszenia, któremu nie potrafił zaradzić.
Aomine pogładził kochanka po policzku. Widział i rozumiał jego stan, dlatego starał się być jak najdelikatniejszy.
─ Tylko pomyśl. Przecież mu przywaliłem, bo się do ciebie dobierał. Nie myślisz, że to już czas najwyższy, aby raz na zawsze pozbyć się Terrego ze swojego życia?
Ryota przełknął ciężko ślinę i spuścił wzrok.
─ Nie dam rady ─ odparł cicho, zaciskając palce na swojej marynarce. ─ Nie proś mnie o to, Aominecchi... ─ dodał, czując się podle.
Daiki początkowo myślał, że się przesłyszał.
─ Czemu miałbyś nie dać rady, co? ─ zdenerwował się. ─ Poza tym wiesz, że za pobicie grozi mi więzienie? Jeśli nie będę miał żadnego świadka, żadnej obrony, a ten pojeb nawymyśla w sądzie, to będę mieć naprawdę spory problem ─ powiedział przez zaciśnięte zęby.
─ J-ja... Przepraszam ─ powiedział oniemiały. Zdawał sobie z tego sprawę, jednak nie chciał tego do siebie dopuścić. ─ Na pewno tego nie zrobi ─ powiedział szybko nieprzekonany. Zaczął wprowadzać chaos i mieszał się we własnych myślach. ─ Nie mogę... ─ dodał cicho, delikatnie kładąc mu rękę na biodro.
Miał zbyt wiele do stracenia, nie ważne co by wybrał.
Aomine odsunął się na krok od swojego chłopaka i strącił z siebie jego dłoń. Kise wydał mu się w tamtej chwili dziwnie obcy. Przełknął ślinę, siląc się na spokój, po czym przemówił drżącym od emocji głosem:
─ Nawet tak nie żartuj. Proszę. Z tego, co się orientuję, maksymalny wyrok to około 5 lat. Więc naprawdę. Nie każ mi się tym martwić ─ poprosił przejętym tonem.
Ryota zatrząsł się z natłoku emocji. Pociągnął nosem i przetarł mokre od łez bezradności oczy. Spojrzał na kochanka spłoszony i przeprosił go.
─ Brzydzę się ─ powiedział niemal niedosłyszalnie. Myśl, że cały świat miał dowiedzieć się o tym, co mu zrobiono, odpychała go i napawała obrzydzeniem. Po prostu nie mógł się przemoc. To było zbyt wiele dla jego zdrowia psychicznego.
─ Wiem, że to trudne, ale chodzi też tutaj o mnie, wiesz? ─ spytał retorycznie. ─ Jeśli nie zależy ci, żeby Terry wylądował tam, gdzie jego miejsce, czyli w pierdlu, okej ─ zaczął wzburzony. ─ Jeśli nie chcesz poruszać sytuacji, w której prawie cię zgwałcił – to głupota, ale twój wybór. Ale do cholery jasnej, jeśli nie chcesz odwiedzać w więzieniu mnie, to naprawdę, pomyśl nad tym, Kise. I bądź chociaż moim świadkiem w tej jednej, pieprzonej sprawie ─ dał upust swojej złości.
─ Nie chcę! ─ krzyknął wystraszony. Sam nie wiedział, czy tyczyło się to udziału w rozprawie, czy odwiedzania mulata w więzieniu.
Chciał się zgodzić, ale na samą myśl o wystąpieniu przed wszystkimi ludźmi odbierała mu rozum. Oczywiste było, co powinien zrobić. Jednak on tylko rozpłakał się na dobre i uciekł przed Daikim. Wybiegł z mieszkania, trzaskając uprzednio drzwiami.
Mulat stał chwilę w bezruchu, wpatrując się w zamknięte drzwi apartamentu z nikłą nadzieję, że Kise wyszedł tylko na moment, aby ochłonąć i zaraz wróci, przytuli się do niego i będą mogli dalej w spokoju ustalić szczegóły jego zeznań.
Tymczasem Ryota nie wracał przez kolejnych pięć, dziesięć, aż w końcu piętnaście minut. Właśnie wtedy nadzieja znikła zupełnie, a Aomine poczuł, jak zaczyna w nim wzbierać złość zmieszana z miażdżącym ogromem bezradności oraz zdezorientowania.
Zaklął siarczyście, kopiąc przy tym w najbliżej niego stojący przedmiot. W tym wypadku był to bogu ducha winny stojak na parasole. Przeleciał przez przedpokój, po czym z głuchym łomotem upadł na lśniące panele podłogowe, po których rozsypały się parasolki. Daiki jednak w ogóle się tym nie przejął. Wyciągnął z tylnej kieszeni spodni telefon i szybkim krokiem podszedł do okna, usiłując dodzwonić się do blondyna. Próbował pięć razy, jednak żaden z nich nie okazał się owocny.
Zagubiony i przytłoczony tym wszystkim mężczyzna wyciągnął z kuchennej szafki pod blatem butelkę whisky, po czym usiadł na sofie w salonie z wezwaniem na rozprawę w jednej dłoni, a alkoholem w drugiej. Drżał. Wiedział, że zapowiada się nieprzespana noc.
*
Tymczasem blondyn mókł na dworze, idąc szybko przed siebie z rękami wciśniętymi w kieszenie. Miał na sobie tylko marynarkę, lał deszcz, temperatura nocnego, jesiennego Paryża nieprzyjemnie mroziła mu czerwone od płaczu oczy, a nieszczęsny, przydatny w tej chwili komin zostawił w apartamencie. Pociągnął znowu nosem i zadrżał. Nie był pewien czy z zimna, czy natłoku uczuć. Nie patrzył na telefon. Nie musiał widzieć ekranu, żeby wiedzieć, kto dzwonił. Jego serce biło szaleńczo z każdą wibracją, jaką wykonywało urządzenie, jednak gdy przestało na dobre, Kise miał wrażenie, że i rozszalały organ zatrzymał się razem z nimi.
Wpadł do pierwszego lepszego hotelu i zakwaterował się szybko. Bał się, że Daiki będzie go szukał w jego domu. Udał się pośpiesznie na górę i wszedł szybko do mieszkania, zatrzaskując za sobą drzwi, jakby ktoś go gonił. Dopiero po chwili, gdy poczuł się w pewien sposób bezpieczny, osunął się na nich i schował twarz w dłoniach. Czuł się podle i okropnie, a w dodatku miał problem w głębszym zaczerpnięciu oddechu.
Bał się tak wielu rzeczy... zarówno mulata, jak i jego przyszłości, przyszłości i tego, co zrobił, czego nie, a powinien.
Drżącymi dłońmi wyciągnął komórkę i przetarł przemoczony ekran. Wystukał kilka znaków i wyłączył szybko urządzenie, odcinając się od reszty świata.
Do: Ahominecchi
18/09/2017, 23:15
Potrzebuję czasu. Przepraszam, chcę być sam.
*
Aomine odczytał wiadomość od kochanka, kiedy był już pijany. Ledwo łączył ze sobą litery, aż w końcu te złożyły się przed jego oczami w miarę składną treść. Chciał coś odpisać, ale ilekroć próbował, stwierdzał, że nie jest to odpowiedni dobór słów i kasował całość. Przede wszystkim nie chciał pogarszać sytuacji, która i tak już była zła. Jednak Daiki wciąż wierzył, że może wszystko jeszcze jakoś się ułoży. To, żeby Kise zostawił go na pastwę Terry’ego, którego bez zeznań modela tryumf wydawał się niemal nieunikniony, wydawało mu się wręcz niemożliwym.
A jednak. Ryoty przy nim nie było. I nie zapowiadało się, żeby miał się pojawić w najbliższym czasie, co tylko potwierdzał wysłany przez niego sms.
Mulat czuł się naprawdę źle. Zarówno psychicznie, jak i fizycznie. List z sądu leżał na podłodze, podobnie jak pusta butelka po whisky, zaś sam sprawca tego małego bałaganu zalegał na sofie ze wzrokiem utkwionym w telefonie. Z niemałym trudem udało mu się napisać do Reo, aby odezwał się, kiedy tylko będzie mógł. Wiedział jednak, że jego przyjaciel miał na głowie inne rzeczy tej nocy.
Został sam. Jego jedynymi towarzyszami były ponure myśli i negatywne emocje kłębiące się w jego wnętrzu. Najwyraźniejsza chyba była ta, która w głównej mierze nie pozwalała mu zmrużyć oka aż do piątej nad ranem.
Czy ten związek przetrwa?
*
Kilka minut po pierwszej w nocy Ryota wymeldował się z apartamentu i wyszedł na ziąb. Przemoknięty, zmarznięty i załamany udał się prosto na lotnisko. Kupił bez namysłu najbliższy bilet do Japonii i po prostu wyleciał z kraju.
Przez całą podróż próbował nie myśleć o niczym. Starał się przespać, ignorować zaniepokojony wzrok innych pasażerów i przestać nerwowo się kręcić i tupać nogą.
Gdy tylko samolot wylądował, Kise wyszedł pośpiesznie z lotniska w Kyoto i pierwszy raz od wczorajszego wieczoru włączył telefon. Było tam kilka nieodebranych połączeń od Reo, dwie wiadomości, na które nie miał siły odpisać i komunikat o niskim stanie baterii, który wynosił 12%. Dziwił się, że komórka nadal działała. Szybko zamówił taksówkę, po czym wykręcił numer do jedynej osoby, z którą mógł o wszystkim porozmawiać i zamknął zmęczone oczy, odchylając głowę do tyłu. Kiedy tylko usłyszał stoicki, niski głos po drugiej stronie, spytał łamiącym się głosem:
─ Kurokocchi... Jesteś w domu?
*
 W progu powitał go przyjaciel, który o nic nie pytał. Wpuścił blondyna do domu i słuchał. Słuchał pierwszą godzinę, słuchał drugą, aż w końcu słuchanie przerwał próbując uspokoić roztrzęsionego modela. Na pytanie „Co robić?”, pogładził Kise po plecach i powiedział skrzywiony:
─ Przecież wiesz, Kise-kun...
I znów słuchał wszystkich za i przeciw, z którymi Ryota się borykał. Rozumiał rozdarcie przyjaciela. Doskonale wiedział, co się stanie, gdy ojciec Kise dowie się o publicznym przyznaniu się syna o tak „hańbiącej” sprawie. Niemal warknął na blondyna, gdy ten zacytował swojego rodzica, że „prawdziwy mężczyzna nie dopuściłby do czegoś takiego” i tylko głaskał go po plecach, nie wiedząc, jak inaczej mu pomóc. Przez rozprawę mogły ucierpieć nie tylko reputacja, samopoczucie i szacunek wobec modela, ale i jego relacje z siostrami. Z drugiej strony, nigdy nie widział, żeby wyższy był kimś tak bardzo przejęty, nie licząc rodziny i niego. Kuroko naprawdę nie musiał się starać, żeby dostrzec, jak bardzo Ryocie zależy na Daikim. W dodatku sam uważał, że Terry już dawno powinien ponieść konsekwencję za swoje czyny.
─ Pomyśl tylko... ─ zaczął ostrożnie. ─ Nikomu więcej nie będzie mógł już tego zrobić. Tu nie chodzi tylko o Aomine.
Kise pociągnął nosem i zgarbił się, opierając łokcie o uda.
─ Wiem... ─ odparł słabo. ─ Przecież wiem...
Blondyn zaczął podchodzić do sprawy na chłodno. Miał dosyć okropnego uczucia stłamszenia. Do tej pory czuł się jakby jego własne ja cierpiało na klaustrofobię. Ilekroć robił, co chciał, był sobą, wychodził do ludzi, ogarniał go strach, wspomnienia czy ich konsekwencje, raniące go w przyszłości. Nie tylko zresztą jego.
Zapadła między nimi długa, przygnębiająca cisza, podczas której Tetsuya patrzył uważnie na twarz kompana.
─ Iść z Tobą? ─ spytał niepewnie, gdy zobaczył zacięty, niemal wściekły wyraz twarzy rozmówcy.
Model pokręcił przecząco głową. Przytulił błękitnookiego i ruszył ku drzwiom.
─ Dam znać... ─ rzucił szybko, po czym zerwał się do biegu.
Dopiero teraz zaczął myśleć o tym, co narobił. Zastanawiał się, jak bardzo zawiódł Aomine.
Gdy dotarł na lotnisko, dochodziła piąta rano. Rozprawa miała się odbyć kwadrans po dziewiątej. Lot trwał nieco ponad trzy godziny, jednak Kise był pełen obaw, że nie zdąży. Z mocno bijącym sercem włączył Internet i wysłał szybką wiadomość do Reo, której treść była aż nazbyt przejrzysta.
Do: Reocchi
19/09/2017, 6:23
Jestem w drodze
Zablokował drżącą dłonią telefon i zamknął oczy, mając przed nimi mroczki. Tak strasznie bał się konfrontacji z kochankiem, spotkania Terrego, całej rozprawy i jej konsekwencji… Poczuł, jak jego żołądek ściska się boleśnie, a on sam blednie i zerwał się z siedzenia, aby pobiec do toalety. Nie potrafił zapanować nad strachem. Najlepiej zapadłby się pod ziemię i zapomniał o wszystkim, ale wtedy znienawidziłby się jeszcze bardziej. Musiał i chciał zrobić to, co należy. Inaczej by sobie nie wybaczył
*
Około siódmej ktoś zapukał do drzwi. A raczej załomotał w nie z całej siły. Daiki uchylił leniwie jedną powiekę i począł nasłuchiwać. Jednak odgłosy z przedpokoju nie ustawały, wręcz przeciwnie – zdawały się narastać. Mężczyzna westchnął, krzywiąc się nieznacznie. Był osobą, u której raczej trudno było o kaca, jednak tym razem przesadził, co, oczywiście, na nim się odbiło. Miał wrażenie, że głowa pulsująca tępym bólem zaraz pęknie, dlatego z trudem wstał z sofy i chwiejnym krokiem poszedł otworzyć. Przez chwilę przemknęła mu przez głowę myśl, że może to Kise, jednak szybko ją odrzucił.
Nie wierzył, żeby to naprawdę mógł być on.
I nie pomylił się. Kiedy tylko otworzył drzwi, od progu rzucił się na niego Reo, który uwiesił mu się na szyi i mocno przytulił. Pachniał ostrym, męskim zapachem, zdecydowanie nie jego oraz miał na sobie za duże ubrania, które aż nazbyt dosadnie świadczyły o tym, gdzie ich tymczasowy właściciel spędził noc. Dokładnie tak jak mulat podejrzewał.
─ Jesteś najgorszy, Daiki! ─ zawył szaty wprost do jego ucha, w efekcie czego Aomine drgnął, próbując go od siebie odkleić, ale nie było to możliwe. ─ Piszesz mi takie rzeczy, a potem wyłączasz telefon. Tak się nie robi, idioto!
─ Jakie rzeczy? O co chodzi…?
Po raz kolejny w ciągu 24 godzin czuł się bardzo nieswojo z uczuciem, że coś dotyczącego jego osoby działo się równolegle z jego niewiedzą.
─ Na litość boską…! Napisałeś do mnie z trzydzieści sms-ów, a potem nawet nie raczyłeś odpisać! ─ jęknął z wyrzutem. ─ W finale wyłączyłeś komórkę i nie mogłem się do ciebie dodzwonić. Martwiłem się, kretynie! Pierre powiedział, żebym do ciebie jechał ─ westchnął.
Odsunął się od Daikiego na niewielką odległość, aby móc spojrzeć w jego zmęczone, pozbawione blasku oczy. W dalszym ciągu trzymał go w mocnym uścisku.
─ Przepraszam… ─ burknął wyższy, odwracając wzrok. ─ Wczoraj się schlałem i chyba nie do końca pamiętam, co się działo po pierwszej.
─ Zasypałeś mnie wiadomościami.
─ Czyli… wiesz o pozwie Terry’ego? ─ chciał się upewnić.
─ Nie inaczej.
─ A… O Kise?
─ Też.
─ Jeny, co jeszcze ci tam napisałem…? ─ jęknął, kręcąc z rezygnacją głową.
─ Nie omieszkałeś mnie poinformować, że jesteś wściekły, boisz się o siebie, ale i też naszego kociaka, masz ochotę ponownie obić Terry’emu mordę i takie tam… ─ westchnął. ─ Resztę doczytasz sobie sam. A teraz chodź. Ubierz się, ogarnij… Weź prysznic, a ja zrobię ci jakieś śniadanie i dam coś na kaca. Tylko szybko, bo zaraz musimy jechać.
─ Gdzie niby?

─ Pierre zapewnił, że znajdzie dla ciebie najlepszego prawnika ─ oświadczył poważnie Mibuchi, patrząc Daikiemu prosto w oczy z powagą. ─ Nie zostawimy cię przecież. W piątek mamy nasz pokaz! Musimy cię przygotować do rozprawy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz