Minęło dwadzieścia
minut, nim udało im się dotrzeć do auta mulata. Po drodze zatrzymał ich tłum
ludzi, który utrudniał wyjście, a dalej fotografowie mody ulicznej, którzy
tylko czekali, aby móc uwiecznić najlepsze stylizacje. W końcu jednak znaleźli
się w samochodzie i mogli jeszcze trochę porozmawiać, wracając do domu
Daikiego.
Rozmawiali o wszystkim
i o niczym, jednak gładka wymiana zdań szybko zmieniła się w napiętą ciszę.
Aomime co chwila przyłapywał Kise na ukradkowym spojrzeniu posyłanym w jego
stronę. Z początku uśmiechał się na jego reakcję, gdy uciekał wzrokiem, ale po
jakimś czasie zaschło mu w gardle i poczuł, jak coś ściska go w żołądku, gdy
blondyn pąsowiał i odwracał twarz z przygryzioną wargą.
Dojazd do mieszkania
Daikiego, ze względu na dość późną porę, a co za tym idzie – brak korków, nie
trwał zbyt długo. Aomine zaparkował na swoim prywatnym miejscu tuż przed
wejściem do apartamentowca, zgasił silnik i odwrócił swoją twarz tak, aby móc
spojrzeć na swojego chłopaka, którego sylwetka oświetlona była delikatnym,
ciepłym blaskiem pobliskiej latarni. Mężczyzna nic nie mówił, tylko patrzył
tak, aż powoli nie zaczęło stawać się to krępujące.
Model powoli podniósł
na niego wzrok i odchrząknął.
─ Nie wysiadamy? ─ spytał
nerwowo.
Daiki wzruszył
ramionami. Jego wyraz twarzy był nieodgadniony. Trochę enigmatyczny, z
rozpalającym spojrzeniem migoczących, ciemnogranatowych tęczówek.
─ Wysiadamy. Po prostu
chciałem na ciebie popatrzeć ─ oznajmił.
Przeniósł swoją prawą
dłoń na kolano blondyna, z uwagą podążając za nią wzrokiem. Kise przełknął
ślinę i również wbił wzrok w rękę mulata. Uśmiechnął się lekko, ale nie dotknął
jej, czując, że to może go sprowokować. Mężczyzna przesunął nią po udzie
modela, następnie po biodrze, aż dotarł po torsie do miejsca, w którym
znajdowało się serce.
─ Szybko bije ─
zauważył cicho, ponownie zaglądając kochankowi w oczy.
Ryota zacisnął usta,
łapiąc nagle oddech. Uderzony ogromem uczuć, położył swoją mniejszą
odpowiedniczkę na śniadych palcach i przysunął swoją zarumienioną twarz do
jego, łącząc ich usta w intensywnym pocałunku. Chciał zrobić to delikatnie, ale
zbyt wiele emocji wywołał w nim mężczyzna siedzący obok.
Aomine powstrzymał się
od uśmiechu, odwzajemniając pocałunek. Był głęboki, namiętny i rozpalający.
Daiki czuł, jak przechodzi go dreszcz, kiedy czuł pod opuszkami skórę blondyna,
zaraz po tym, jak przesunął dłoń na jego szyję.
─ Chodźmy na górę ─
wymruczał mu w końcu w usta. Krew szumiała mu w uszach, a powietrze zdawało się
gęstnieć z każdą chwilą.
Niższy kiwnął powoli
głową, patrząc chłopakowi w oczy z fascynacją. Odsunął się od niego, po czym
wyszli z auta. Kise nie mógł się powstrzymać od złączenia ich dłoni i
ciągnięcia się za Daikim ze wzrokiem wbitym w ziemię i czerwonej twarzy ukrytej
w kominie. Aomine poprowadził partnera przez hall, aż do windy, nie puszczając
jego ręki ani na chwilę. Niewiele było spraw, którymi w tamtej chwili zaprzątał
sobie głowę, a na pewno nie należała do nich kwestia tego, co kto ewentualnie
może sobie pomyśleć.
Kiedy znaleźli się już
w windzie, mulat przyparł blondyna do szklanej ściany i kontynuował przerwany w
aucie pocałunek. Przycisk z numerem piętra odszukał dłonią po omacku, bardziej
skupiając się na słodkich, ciepłych wargach, które miał pod swoimi. Kise sapnął
mu w usta, po czym pogłębił pieszczotę. Z początku dość nieporadnie, porażony
intensywnością pocałunku, z czasem już pewniej i bardziej rozpalająco. Rękami
objął jego szyję, korzystając ze swojego ciężaru, aby zniżyć Daikiego do
swojego wzrostu, mocniej przywierając do jego warg. Po chwili drgnął lekko, gdy
usłyszał dzwonek windy, ale nie ruszył się o centymetr. Wizja odsunięcia się od
kochanka była po prostu niedopuszczalna.
Aomine również nie
miał zamiaru przerywać. Wypchnął kochanka z windy, jednocześnie nie przestając
go całować, a następnie dopadł do drzwi, starając się je otworzyć. Całe
szczęście, że były tuż obok, a nie na drugim końcu korytarza. Kiedy w końcu
znalazł w kieszeni klucze, otworzył zamek i przestąpił próg, ciągnąc za sobą
blondyna, nie czekał długo. Od razu zaczął szarpać się z jego górą od ubrania,
kierując do sypialni. Ryota ochoczo mu pomógł, sam zrzucając z siebie marynarkę
i szalik, i wplótł palce we włosy kochanka, wzdychając, gdy ten zanurkował pod
jego t-shirt, by zacząć obsypywać jego tors mokrymi pocałunkami. Zaczynał czuć
się nieco niezręcznie, więc po chwili sam ściągnął bluzę przez głowę Daikiego.
Półnadzy trafili do
sypialni, gdzie na łóżku pozbyli się reszty ubrań. Zostali w samej bieliźnie,
której przeznaczeniem było również wylądować na podłodze. Aomine przytłoczył
kochanka swoim ciałem, kładąc się na nim. Zaczął powoli zsuwać się z
pocałunkami na jego szyję i dekolt, a kolano wsunął między uda blondyna,
poruszając nim prowokująco. Ryota jęknął i odruchowo zacisnął swoje pachwiny,
chcąc je ze sobą złączyć. Szybko jednak poluzował uścisk i złapał go ręką za
ramię. Był wyjątkowo łasy i wrażliwy na pieszczoty. Tego dnia miał nawet
podobny do tej sytuacji sen. Wstyd było mu to przyznać, jednak w tej chwili
zbyt mocno pragnął go zrealizować, żeby myśleć o zbędnych rzeczach. Daiki
jednak wycofał zaraz swoje kolano, zastępując je dłonią. Zaczął gładzić męskość
kochanka przez materiał bokserek, uśmiechając się pod nosem, czując podniecenie
partnera.
─ Aleś ty chętny ─
zaśmiał się między pocałunkami. ─ Nie, żebym narzekał ─ dodał zaraz, ponownie
złączając ich wargi ze sobą.
Ryota zarumienił się
obficie i przestał go całować, sapiąc cicho:
─ Myślisz, że czyja to
wina?
Zacisnął powieki i
chwycił się jego karku, gryząc go stosunkowo lekko w prawe ucho. Bał się stanu,
w jakim się znajdował. Nigdy nie podejrzewałby się o takie zachowanie. Zdawał
sobie sprawę z tego, co robi, ale i tak lgnął do Daikiego jak pszczoła do
miodu. Po prostu nie myślał nad swoimi poczynaniami. Przy Aomine puszczały mu
wszystkie hamulce, jakich do tej pory, zanim go poznał, miał bardzo wiele.
─ Schlebiasz mi ─
wymruczał mulat.
Przycisnął swoje
biodra do tych kochanka, a obiema rękoma przejechał po jego klatce piersiowej,
dłuższą chwilę poświęcając na podrażnienie sutków modela. Pocałował go jeszcze
w usta, tym razem krócej, po czym wsunął twarz w zagłębienie jego szyi,
zaciągając się gęstą wonią trawy cytrynowej i zielonej herbaty, mimowolnie
zaczynając ocierać się o partnera.
Kise westchnął i
przeniósł swoje dłonie na włosy kochanka, nieświadomie masując jego głowę.
Czując nagły przypływ odwagi i dając się ponieść podnieceniu, przywrócił mulata
na plecy. Udało mu się to jedynie przez element zaskoczenia. Zarzucił ramiona
na śniadą szyje, tym samym zmuszając Daikiego do siadu i sam zaczął powoli
poruszać biodrami, całując go z pasją.
Tempo całej gry
wstępnej przyspieszyło z chwilą, w której Ryota zdecydował się na tę czynność.
Reakcja była natychmiastowa. Przyjemnie zaskoczony Aomine sapnął kochankowi w
usta, łapczywie łapiąc powietrze przez nos. Ułożył dłonie na pośladkach Kise,
ściskając je delikatnie, a zarazem tylko mocniej do siebie przyciskając.
─ Sięgniesz po
lubrykant? I prezerwatywę? ─ spytał w końcu, na moment odrywając się od modela.
Ten znajdował się bliżej szuflady, w której trzymał rzeczy, o które prosił, a
poza tym Daiki nie chciał przerywać kontaktu fizycznego, który w tamtej chwili
tak bardzo mu się podobał.
Model był za bardzo
nakręcony, żeby oblać się rumieńcem i chociażby pomyśleć o tym, o co prosi
mulat. Po prostu sięgnął do szafki i wyciągnął z niej prostokątne opakowanie,
które rozerwał zębami i powoli zbliżył do podbrzusza kochanka. Przełknął ciężko
ślinę, zatrzymując się tylko na moment, jednak po chwili intensywnego patrzenia
się w jeden, wyjątkowo odznaczający się na bieliźnie kochanka, punkt, odsunął
powoli materiał ciemnych bokserek. Nałożył prezerwatywę na męskość partnera,
czując drżenie na całym ciele.
Daiki nie był w stanie
zapanować nad jękiem, który wydarł się z jego gardła. Był zmuszony zagryźć
swoją dolną wargę i zacisnąć dłonie na skórze kochanka, aby nie wyrzucić bioder
gwałtownie w górę. Czuł, jak uczucie podniecenia niemal pali go żywcem, dlatego
zsunął z blondyna bokserki, pomagając mu je zdjąć i rzucić gdzieś za siebie, po
czym wylał odrobinę lubrykantu na dwa palce. Wsunął je głęboko w kochanka,
jednocześnie odszukując jego prostatę, co nie było trudne w pozycji, w jakiej
się znajdowali. Nie przestając go całować, rozciągał go niecierpliwie,
napinając mięśnie.
Kise syknął z bólu,
odrzucając głowę w tył i mimowolnie spróbował złączyć kolana, co ze względu na
pozycje poskutkowało jedynie tym, że zacisnął je na biodrach kochanka. Wbił się
łapczywie w usta kochanka, aby zrzucić myśli na inny tor niż pieczenie i niemal
od razu pogłębił pieszczotę, wkładając w nią całego siebie. Chciał, żeby mulat
poczuł wszystkie jego emocje. Ekscytację, niepewność, pożądanie.
─ Przepraszam ─
mruknął Daiki, gdy skończyli, aby pełną piersią zaczerpnąć powietrza, które tak
nieznośnie szybko się kończyło. ─ Powiedz, kiedy już będę mógł ─ poprosił,
zwalniając nieco ruchy palców. Zaczął wykonywać nimi delikatne kółka i lekko
rozwierać, wracając do pocałunku.
Po pewnym czasie Kise
westchnął zniecierpliwiony i chwycił twarz Aomine w dłonie, ulegając mu w
pieszczocie. Ogień zaczął trochę gasnąć, bo Ryota nadal nie czuł się pewnie z
tym, co ma nadejść zaraz po jego zgodzie, ale wiedział już, jak dużą przyjemność
może za sobą nieść ich zbliżenie.
I chyba zbyt mocno jej
pragnął, mówiąc krótko „J-już”, pomimo tego, iż wcale nie był jeszcze gotów.
Daiki posłuchał
blondyna, ponieważ ciężko już mu się było dalej hamować. Wyciągnął z jego
wnętrza drżące palce, aby zastąpić je czymś znacznie większym. Zaczął się w
niego powoli wsuwać, starając się to robić pod takim kątem, aby zadać
partnerowi jak najmniej cierpienia. Westchnął, czując, jak zaczyna otaczać go
ciasne, gorące i pulsujące wnętrze. Pamiętał jednak, aby w miarę możliwości nie
dać się ponieść emocjom, aby nie naderwać partnera – to Kise był jego
priorytetem i nie pragnął niczego innego, aby i on czerpał z ich zbliżenia
przyjemność, nie ból.
Blondyn oparł czoło o
ramię partnera, przylegając do jego torsu swoim i zacisnął powieki, czując jak
jego oczy mimowolnie napełniają się łzami. Pociągnął cicho nosem i wyciągnął
szyję, ucałowując miejsce przy obojczyku mulata. Nastawił się na coś nowego, a
gdy sobie coś postanowił, musiał to zrobić za wszelką cenę. Odetchnął drżąco i
odchylił się do tyłu. Zaczął mozolnie poruszać biodrami, patrząc uważnie na
twarz Daikiego.
Aomine przymknął na
moment oczy. Błogie jęknięcie, które z siebie wydał, zmieszało się z głębokim
wydechem. Kiedy jego powieki powędrowały z powrotem w górę, a spojrzenie
spotkało się z tym Kise, stało się coś, co jeszcze nigdy w życiu mu się nie
przytrafiło.
Być może był to
przypadek, którego głębsze znaczenie Daiki tylko przypisał w swojej głowie,
jednak chciał wierzyć, że ten nagły dreszcz, który nim wstrząsnął oraz jedno,
jedyne zagubione uderzenie serca, które zatrzymało się na moment, znaczyło
dużo, dużo więcej, aniżeli zwykły zbieg okoliczności.
Ta myśl dopadła go
nagle, ale ocuciła niczym zimny prysznic z rana.
Zakochał się.
Ryota nagle przestał
się poruszać, zaczynając czuć wstyd.
─ Coś się stało? ─
spytał , gdy zobaczył konsternację na twarzy kochanka. ─ Zrobiłem coś nie tak? ─
dodał ciszej.
Daiki odwrócił na
moment wzrok, po raz pierwszy czując się nieco niezręcznie. Na krótką chwilę zapomniał
również o pożądaniu. Starał się unormować przyspieszone tętno poprzez głębokie
wdechy i wydechy, jednak na nic się to zdało. Kiedy wrócił spojrzeniem do
zaniepokojonej twarzy blondyna, wywrócił tylko oczami, siląc się na obojętność,
po czym zaczął go na nowo całować. Objął go mocno z tyłu, po czym naparł na
niego, sprawiając, że chłopak opadł plecami na pościel, a Daiki na niego.
─ Tak, stało ─
odpowiedział w końcu. ─ Przez ciebie mięknę, Ryota.
Blondyn przetwarzał
chwilę słowa kochanka, marszcząc lekko brwi.
─ Czekaj, c... ah! ─
zaczął, jednak Daiki przerwał mu, wbijając się w niego nagle. Po tym zalała go
drobna fala przyjemności, która wymazała z umysłu modela wszystko, oprócz
osoby, przed którą pragnął się otworzyć.
Mężczyzna zaczął
powoli się poruszać, w dalszym ciągu dbając o to, aby nie przesadzić. Przylgnął
do blondyna całym sobą, zmniejszając odstęp między nimi niemal do zera. Chciał
być jak najbliżej niego, czuć pod sobą jego mięśnie skryte za delikatną skórą
zroszoną potem, bicie serca, dreszcze, każde spięcie na ciele. Ręce wsunął pod
jego plecy, przytulając go tym samym do siebie. Nie wiedział, co się z nim
działo, ale nie chciał przestać. Pragnął dotyku i bliskości jak nigdy przedtem
i samo to, że penetrował właśnie wnętrze modela nie wystarczało, bowiem to
uczucie miało swoje palące źródło gdzieś w jego sercu.
Kise zachłysnął się na
moment powietrzem i wyciągnął szyję, aby łatwiej mu było zaczerpnąć powietrza.
Nagle ogarnęła go bezradność. Czując tak szybką i niespodziewaną zmianę w Aomine,
urwał jęk, który zamierzał wydobyć się z jego krtani i sapnął mulatowi do ucha:
─ Aominecchi... Nie
zostawiaj mnie, proszę ─ chlapnął żałośnie, zanim zdążył ugryźć się w język.
Za każdym razem, gdy
zbliżał się do Daikiego w intymny sposób, czy to przez pocałunek, seks, czy
zwykłe objęcie, czuł jednocześnie euforię i strach. Uświadamiał sobie wtedy,
jak bardzo go potrzebuje i jest od niego uzależniony. Czuł się okropnie i
wspaniale będąc przy nim. Ogarniał go strach i konsternacja, która miała swoje
ujście w tego typu myślach. Chciał być pewny, że nie zostanie z nimi sam, więc
ścisnął kochanka mocniej, z ciężko bijącym sercem
─ Głupek ─ prychnął
pod nosem mulat.
Wbił się w partnera o
wiele mocniej i głębiej niż poprzednio. Kise jęknął głucho, odrzucając głowę w
tył. Zacisnął powieki, nie mogąc skupić się na niczym innym, niż na
rozchodzącym się po nim bólu przemieszanym z rozkoszą. Daiki szybko wyciągał
dłoń, chwytając nią podbródek modela, po czym przyciągnął mocno do siebie.
Zdezorientowany Ryota spojrzał mu w oczy.
─ Nie mam
najmniejszego zamiaru cię zostawiać ─ sapnął, drugą ręką odwzajemniając uścisk,
w jakim wciąż trzymał go jego chłopak. ─ Przy tobie czuję, że wszystko jest tak
jak powinno. Nie chcę tego stracić ─ wyznał z niemałą trudnością. Całą siłą
woli powstrzymał się, aby nie odwrócić wzroku.
Nie chciał wiedzieć,
co Kise odpowie na jego słowa, których wypowiedzenie kosztowało go przełknięcie
dumy i odsłonięcie swoich prawdziwych uczuć. Dlatego po prostu zatkał mu usta
swoimi, wsuwając głęboko między nie język, którym zaczął drażnić odpowiednik
kochanka. Przyspieszył ruchy bioder oraz zwiększył ich intensywność, chcąc
odsunąć od siebie zbędne przemyślenia i skupić na przyjemności, która co jakiś
czas objawiała się u niego silnym dreszczem rażącym ciało.
Blondyn zaczął napinać
wszystkie mięśnie, przez co nie potrafił wytrwać w uścisku i jego ręce powoli
zsuwały się z pleców kochanka. Instynktownie zgiął palce, wbijając paznokcie w
skórę mulata z głośnym jękiem w jego ustach. Oplótł go w pasie nogami, sycząc
cicho, zaczynając tracić zmysły. Przyjemność, która rozchodziła się po jego
ciele paląc mu podbrzusze, całkowicie przejęła jego umysł, który nie
potrzebował jej do tego, aby wyłącznie Daiki gościł w jego głowie.
Aomine westchnął z
rozkoszy, kiedy Kise zacisnął na nim nie tylko swoje nogi, ale też i wnętrze.
Było mu tak dobrze, że zwolnił, poruszając biodrami z trudem. Każde kolejne
pchnięcie wywoływało u niego dreszcze ekstazy. Oddychał znacznie ciężej i
głębiej, na przemian z intensywnymi, mokrymi pocałunkami, z którymi po jakimś
czasie zsunął się z ust blondyna na jego żuchwę, a następnie szyję, w którą
zaczął dyszeć.
Był na skraju. Sięgnął
dłonią do członka kochanka, zaczynając nią poruszać w tempie podobnym do tego,
w którym wbijał się w niego. Ryota wyprężył się pod nim jeszcze bardziej,
wyginając swój kręgosłup pod bardzo nienaturalnym kątem i wziął między swoje
usta jedyną cześć ciała mulata, jaką miał w swoim zasięgu. Pocałował ucho
Daikiego, przesuwając po nim językiem, jednocześnie sapiąc i jęcząc na zmianę
pod wpływem jego działań. Chciał przetrzymać tę chwilę najdłużej jak się dało,
ale z następnym pchnięciem kulsz Aomine model krzyknął w rozkoszy, czując
zniewalającą falę spełnienia ogarniającą jego ciało i umysł.
Daiki jedynie zaklął
siarczyście pod nosem, po raz ostatni wchodząc w kochanka. Doszedł, wciskając
twarz w jego szyję i zaciskając zęby, żeby nie zawyć z przyjemności, która
wstrząsnęła jego ciałem tak mocno, że aż boleśnie. Nie przestawał poruszać
dłonią do czasu, aż nie odczuł na niej gęstej, lepkiej cieczy, świadczącej o
tym, że i jego kochanek znalazł się na granicy. Dopiero wtedy powoli się z
niego wysunął, nie dając żadnemu z nich czasu na zaczerpnięcie oddechu. Uraczył
kochanka długim pocałunkiem, zamykając jego drobne, drżące po przeżytym
orgazmie, ciało w ramionach. Czystą dłoń natomiast wsunął w jego włosy,
głaszcząc go nią i drapiąc co jakiś czas za uchem.
─ Ja pierdolę… ─
wydyszał, kiedy przestało już mu się kręcić w głowie z niedotlenienia. ─
Przysięgam, seks z nikim nie był jeszcze aż tak przyjemny ─ wymruczał prosto do
ucha Ryoty.
Blondyn trawił chwilę
jego słowa, zanim doszedł do siebie. Dopiero teraz, po wszystkim co zrobili,
zarumienił się ze wstydu, nie pożądania.
Spojrzał w bok i
uśmiechnął się.
─ Robisz ze mnie
seksoholika ─ westchnął i dodał zażenowany: ─ Do tej pory wystarczało mi dwa,
może trzy razy w roku... Teraz to mało na tydzień.
─ Ma się ten talent ─
parsknął Aomine. Jego ego zostało mile i, jak wierzył, szczerze połechtane,
dlatego jego humor, o ile to możliwe, jeszcze bardziej się polepszył.
Cmoknął kochanka w
skroń, korzystając z tego, iż ta znajdywała się naprzeciw jego warg, po czym
uśmiechnął delikatnie, gdy chłopak odchylił lekko głowę, a ich spojrzenia się
spotkały.
─ Mogę spytać, co w
ogóle spowodowało, że musiałeś ode mnie osobiście usłyszeć, że cię nie
zostawię, żeby zacząć tak myśleć? ─ mruknął po chwili, ponieważ odkąd Kise
zaczął tamten temat, nie dawało mu to spokoju.
─ Po prostu... ─
zaczął zestresowany ─ nie chcę tego kończyć ─ mruknął, czując, jak jego serce
ponownie przyśpiesza. Tym razem jednak nie z podniecenia.
─ Rozumiem ─ westchnął
mężczyzna. Odgarnął mu włosy z czoła i obrzucił badawczym spojrzeniem każdy,
nawet najmniejszy szczegół jego twarzy. Chciał ją zapamiętać tak, aby bez
problemu móc ją widzieć, gdy w samotnie spędzane, nieliczne wieczory zamykał
oczy, usiłując zasnąć. ─ Też nie chcę. To… dużo dla mnie znaczy.
─ Nie mów takich
rzeczy ─ zaśmiał się, czując, jak słowa kochanka ściskają jego krtań w niemocy.
─ Już i tak myślę o tobie prawie ciągle ─ dodał ciszej, czerwieniejąc.
─ „Prawie ciągle”? ─
powtórzył za nim Daiki, uśmiechając się lekko. ─ Czemu po prostu nie „ciągle”?
To nic złego, wręcz przeciwnie. Cieszę się ─ mruknął. Jakby na potwierdzenie
swoich słów, pochylił się nad blondynem i musnął jego wargi swoimi.
─ Chciwus ─ burknął
zarumieniony i spojrzał na dłoń Aomine. ─ N-nie idziesz... tego zmyć? ─ spytał
czerwony.
Daiki, za przykładem
partnera, powędrował wzrokiem na swoją dłoń. Sperma na niej zdążyła już prawie
zaschnąć.
─ Idę ─ westchnął
niemal cierpienniczo.
Po raz ostatni cmoknął
kochanka w usta, po czym zmusił się do siadu. Ściągnął z siebie zużytą
prezerwatywę i wstał z łóżka, przeciągając się. Podrapał się po prawym boku
wolą dłonią, po czym ruszył do łazienki. Obmył się w niej i wyrzucił
prezerwatywę do małego kosza na śmieci, który stał pod umywalką. Nim wyszedł z
pomieszczenia, wyciągnął z szuflady czysty, biały ręcznik, którego jeden
kraniec zwilżył wodą. Wrócił z nim do sypialni, gdzie, nawet nie pytając o
zgodę, przetarł mokrą częścią podbrzusze oraz sfery intymne partnera, po czym
osuszył je niezmoczonym skrawkiem puchatego materiału. Gdy to zrobił, odrzucił
ręcznik na podłogę, a sam legł na Kise z telefonem w dłoni, który zgarnął przy
okazji z szafki nocnej. Zaczął przeglądać jego zawartość. Okazało się, że
dostał pięć nowych sms-ów oraz kilkanaście powiadomień z aplikacji, których
używał. Nie spiesząc się, zaczął przeglądać wiadomości, jednocześnie układając
się wygodniej na klatce piersiowej blondyna, którego przygniatał samym sobą.
Napisał do niego Reo,
informując, żeby Daiki nie pisał do niego przez najbliższy czas, ponieważ ten
jest na niego obrażony. Sms ten przyszedł do niego zaraz po tym, jak pozwolił
sobie na niewybredny komentarz dotyczący jego znajomości z Pierrem Mahéo.
Okazało się jednak, że po pokazie Mibuchi napisał do niego ponownie, pytając,
jak jemu i Kise spodobała się prezentowana kolekcja. Daiki odczytał kochankowi
te wiadomości na głos, parskając pod koniec śmiechem, co po niedługim czasie
udzieliło się i Ryocie. Kiedy w końcu się uspokoili, Aomine pokrótce odpisał
przyjacielowi, że było świetnie, a nieco barwniejszą relację otrzyma od niego,
kiedy się spotkają. Nie omieszkał również nie dodać w końcówce wiadomości, że pozdrawia
Pierre’a i życzy im obu upojnej nocy.
Kolejną osobą, która
próbowała skontaktować się z mężczyzną w niedawnym czasie, była główna
krawcowa, która chciała po prostu spytać o parę kwestii organizacyjnych. Jej
również szybko odpisał, mając nadzieję, że wyjaśni tym wszystkie wątpliwości.
Następną wiadomość tylko odczytał, ponieważ sms od jednego z jego pracowników
miał charakter czysto informacyjny.
Przy ostatnim
natomiast, który pochodził z niezapisanego przez niego numeru, zatrzymał się na
dłuższą chwilę. Nim dotarł do niego sens wiadomości, musiał przeczytać ją
jeszcze raz. Gdy to zrobił, jego brwi widocznie się zmarszczyły, a w jego
oczach przyglądający mu się z ciekawością Kise mógł dostrzec iskry irytacji. Te
jednak szybko znikły, bowiem Aomine wyłączył wyświetlacz swojego telefonu i
odrzucił go na podłogę, kompletnie nie przejmując się tym, iż ten mógł pęknąć,
co na szczęście jednak się nie stało.
─ Co jest? ─ spytał blondyn, patrząc na niego uważnie.
─ A co ma być? ─
mruknął mulat, wywracając oczami. ─ Nic ważnego ─ ziewnął.
─ Codziennie ćwiczysz
rzut telefonem? ─ spytał sceptycznie. ─ Jaki jest twój rekord, hm?
─ Po prostu
zastanawiam się, czy ktoś robi sobie ze mnie jaja, czy to już ten moment, kiedy
powinienem się na kogoś nieźle wkurzyć ─ mruknął. ─ Ciężko to wyczaić, a taki
rzut rozładowuje emocje. Następnym razem dam ci spróbować.
─ Powiesz, o co
chodzi? ─ spytał Kise, łapiąc go pod boki i wlepił w niego proszący wzrok
─ To naprawdę nic
takiego. Nie chcę, żebyś zaprzątał tym sobie głowę ─ odparł łagodnie, całując
blondyna w kącik ust. ─ Ja też nie będę ─ zapewnił, choć w rzeczywistości nie
był pewien, czy będzie się to pokrywać z prawdą.
Blondyn westchnął i
spasował.
─ Ale jakby coś było
na rzeczy, masz mi powiedzieć. ─ Nadął policzki
─ Jasne ─ wymruczał
Daiki z delikatnym uśmiechem, inicjując długi i leniwy pocałunek.
Odkąd był z blondynem,
bardzo polubił te chwile, kiedy po jakiejkolwiek formie zbliżenia mógł wziąć go
po prostu w ramiona, całować i zapomnieć o bożym świecie. W momentach takich jak
tamten świat wydawał się piękniejszy – pozbawiony trosk, stresu, natrętnych
myśli o pracy. Aomine nie był pewien, czy jest możliwe, aby stan ten trwał
wiecznie, dlatego czerpał z niego ile tylko się dało, przymykając powieki i
zaciągając kuszącym zapachem ciała pod nim.
Nagle jego telefon
rozdzwonił się na całą sypialnię. Mulat wzdrygnął się, przestraszony i zły.
Zaklął, po czym jak najwolniej się dało, zsunął się z Kise. Wstał i odebrał
połączenia. Kiedy jednak usłyszał poważny głos, który przemówił, tuż po tym,
jak warknął krótkie „Czego?”, sprawił, że wyraz jego twarzy stał się poważny i
wyszedł z pomieszczenia, kierując się z rozmową w odosobnione miejsce
mieszkania.
─ Co ty odstawiasz,
Daiki? ─ warknął nagle jeden z jego dawnych przełożonych.
─ Diego? ─ zdziwił się
Aomine.
Mężczyzna rzadko kiedy
do niego dzwonił, częściej wysyłał mu sms-y. Był zapracowanym człowiekiem,
dlatego często miał ku temu wyraźny powód.
─ Sorry, nie
wiedziałem, że to ty ─ westchnął, przypominając sobie swój wyraźnie zdenerwowany
ton, gdy odebrał. ─ O co chodzi?
─ Nie uważasz, że
fashion week to nie najlepszy pomysł na skandale? ─ mruknął mężczyzna po
drugiej stronie słuchawki.
Daiki zatrzymał się w
kuchni i wskoczył na blat, na którym siedziało mu się najwygodniej. Uśmiechnął
się niepewnie, zdezorientowany.
─ O czym ty gadasz?
─ Jak to o czym,
Daiki? ─ westchnął zirytowany. ─ Rozprawa w środku tygodnia? ─ dodał
retorycznie. ─ Myśl, zanim coś zrobisz.
─ Co ty pierdolisz ─
warknął mężczyzna nagle, wywrócony z równowagi. Zupełnie przestał przejmować
się swoim językiem. Nie miał pojęcia, o czym mówił Diego, ale to, że słyszał od
niego takie rzeczy, sprawiało, że spiął się, zaczynając odczuwać stres.
─ Ty chyba sobie
żartujesz! ─ odparł oburzony. ─ Mamy dwudziesty pierwszy wiek. Ogarnij się i
sprawdź pocztę! ─ dodał Diego, po czym Aomine słyszał już jedynie dźwięk
rozłączenia.
Mulat warknął pod
nosem, zły, że Diego nie udzielił mu jasnej, klarownej odpowiedzi. Niemniej
było to w stylu mężczyzny.
Aomine zeskoczył z
chłodnego, marmurowego blatu na podłogę i szybkim krokiem wrócił do sypialni.
Kise pod jego nieobecność zdążył już zakryć nagie ciało kołdrą. Wpatrywał się z
Daikiego z oczekiwaniem, kiedy ten przestąpił próg i kiedy otwierał już usta, aby
coś powiedzieć, Aomine uciął mu krótkim, stanowczym „Nie teraz”, po czym w
pośpiechu zebrał i założył na siebie ubrania, o które mało co nie potknął się w
wejściu.
Zanim wyszedł z
mieszkania, rzucił jeszcze głośne „Zaraz będę”. Następnie wypadł na korytarz i,
nie czekając na windę, zbiegł na parter schodami ewakuacyjnymi. Dopadł recepcji,
w pośpiechu burcząc swoje nazwisko. Recepcjonistka, zaskoczona tym, że o tej
godzinie ktokolwiek zawraca jej głowę, wstała powoli od komputera i udała się
do pomieszczenia służbowego, aby móc sprawdzić pocztę. Po chwili przyniosła
list zaadresowany do niego, mierząc kopertę ciekawskim spojrzeniem. Mulat
niemal wyrwał jej ją z dłoni. Kiedy miał już to, po co przyszedł, wrócił na
schody, wspinając się na górę. W międzyczasie rozdarł kopertę, nie mogąc
powstrzymać ciekawości. Przelotnie przeleciał tekst oficjalnego pisma wzrokiem,
z każdą chwilą czując coraz bardziej paraliżującą go mieszaninę strachu i
złości.
Zacisnął dłoń na
papierze, gniotąc go lekko. Przyspieszył kroku.
Wszedł do mieszkania,
niemal wpadając na Kise, który stał w korytarzu, opierając się o ścianę ze
skrzyżowanymi rękami. Gdy tylko zobaczył kochanka, spytał zmartwiony:
─ Co się stało? Kto
dzwonił?
Aomine przez moment
nie był w stanie wydusić z siebie słowa. Choć najwłaściwiej byłoby powiedzieć,
iż nie tyle co nie mógł, ale nie chciał. Znał się. Był cholerykiem, wiedział,
że potrafi być wybuchowy i często zdarzały mu się sytuacje, w których to emocje przejmowały nad nim górę. Z
reguły źle się to kończyło.
Dlatego w tamtej
chwili milczał. Był wściekły, nie na Ryotę, jednak bał się, że ten negatywny
stan mógłby się przenieść na chłopaka, bowiem nie miał jak się wyładować na
źródle całego problemu.
Nic nie mówiąc,
wcisnął list z sądu w dłonie kochanka, co było aż nazbyt wymowne.
Kise wziął go do ręki
i zaczął czytać. Zmarszczył ciężko brwi i skupił się bardziej, gdy zorientował
się, że trzyma w rękach pozew sądowy. Zaczął blednąć z każdą linijką i zacisnął
usta, gdy skończył. Spojrzał niepewnie na Aomine i cofnął się o krok.
─ Co to jest? ─ spytał
niepotrzebnie, ponieważ doskonale znał odpowiedź.
─ Pozew ─ westchnął
Daiki, przykładając dłoń do czoła. ─ Ten chuj dopiął swego.
─ Mam tego dosyć ─
jęknął nagle Kise i zniknął w sypialni, zbierając po drodze ubrania, które
zaczął pośpiesznie ubierać. List rzucił na łóżko i starał się trochę uspokoić.
Do tej pory myślał, że jeśli zostanie z Aomine, będzie w stanie zapomnieć o
Terrym. Teraz zrozumiał, że nie tylko on będzie miał problemy.
Daiki stał przez jakiś
czas w miejscu, myśląc gorączkowo. W końcu jednak spiął się i stanął w drzwiach
sypialni. Oparł się o framugę i splótł ręce na piersi. Obserwował szamoczącego
się z ubraniami Ryotę z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
─ O czym ty mówisz? ─
spytał, siląc się na spokój.
─ To moja wina i ja to
odkręcę ─ powiedział do siebie, naciągając na biodra spodnie, sycząc przy
prostowaniu krzyża. Sam do końca nie wiedział, co chciał zrobić, ale czuł się
odpowiedzialny za całą sytuacją. Zaczynał też trochę panikować, ale starał nie
dawać tego po sobie poznać. Minął mulata w przejściu, szukając chaotycznie
telefonu.
─ Kise, hej. Czekaj.
Aomine odwrócił się
szybko i chwycił blondyna za ramię, przyciągając do siebie i zmuszając do
kontaktu wzrokowego.
─ Jeśli już chcesz
kogoś obwiniać, to masz od tego mnie. To ja zdzieliłem drania. Ale mu się
należało. W każdym razie, spokojnie. Wyjdziemy z tego ─ stwierdził, jakby była
to najoczywistsza rzecz pod słońcem.
─ Jak? ─ spytał
bezradnie i przeczesał jasne włosy palcami, zaciskając je na koniec na chwilę. ─
To jest jakaś tragedia... ─ jęknął i oparł czoło o obojczyk mulata
─ Wręcz przeciwnie.
Możemy sprawić, że ten skurwysyn w końcu poniesie konsekwencje wszystkich swoich
czynów ─ zauważył chłodno Daiki. Jego umysł zaczął pracować na najwyższych
obrotach. Nie był już ani wściekły, ani przestraszony. Wszystkie pierwotne,
powierzchowne uczucia minęły, zostawiając za sobą spokój i trzeźwość. ─ Spójrz
na to racjonalnie. W sumie nie zrobiłem nic złego. To on tu jest jedynym złem,
a skoro zaczął bawić się w sąd, wykończymy go.
─ Nie, to bez sensu...
nie masz szans ─ powiedział zestresowany. Zaczął czuć ścisk w żołądku i
spojrzał na Daikiego niepewnie. Nie potrafił się pozbyć uczucia, że jego zmora,
którą był Richardson, będzie zawsze kontrolowała jego życie, wzbudzając strach.
Ogarnęła go frustracja i przytłaczające uczucie stłamszenia, któremu nie
potrafił zaradzić.
Aomine pogładził
kochanka po policzku. Widział i rozumiał jego stan, dlatego starał się być jak
najdelikatniejszy.
─ Tylko pomyśl.
Przecież mu przywaliłem, bo się do ciebie dobierał. Nie myślisz, że to już czas
najwyższy, aby raz na zawsze pozbyć się Terrego ze swojego życia?
Ryota przełknął ciężko
ślinę i spuścił wzrok.
─ Nie dam rady ─ odparł
cicho, zaciskając palce na swojej marynarce. ─ Nie proś mnie o to,
Aominecchi... ─ dodał, czując się podle.
Daiki początkowo
myślał, że się przesłyszał.
─ Czemu miałbyś nie
dać rady, co? ─ zdenerwował się. ─ Poza tym wiesz, że za pobicie grozi mi
więzienie? Jeśli nie będę miał żadnego świadka, żadnej obrony, a ten pojeb
nawymyśla w sądzie, to będę mieć naprawdę spory problem ─ powiedział przez
zaciśnięte zęby.
─ J-ja... Przepraszam ─
powiedział oniemiały. Zdawał sobie z tego sprawę, jednak nie chciał tego do
siebie dopuścić. ─ Na pewno tego nie zrobi ─ powiedział szybko nieprzekonany.
Zaczął wprowadzać chaos i mieszał się we własnych myślach. ─ Nie mogę... ─ dodał
cicho, delikatnie kładąc mu rękę na biodro.
Miał zbyt wiele do
stracenia, nie ważne co by wybrał.
Aomine odsunął się na
krok od swojego chłopaka i strącił z siebie jego dłoń. Kise wydał mu się w
tamtej chwili dziwnie obcy. Przełknął ślinę, siląc się na spokój, po czym przemówił
drżącym od emocji głosem:
─ Nawet tak nie żartuj.
Proszę. Z tego, co się orientuję, maksymalny wyrok to około 5 lat. Więc
naprawdę. Nie każ mi się tym martwić ─ poprosił przejętym tonem.
Ryota zatrząsł się z
natłoku emocji. Pociągnął nosem i przetarł mokre od łez bezradności oczy.
Spojrzał na kochanka spłoszony i przeprosił go.
─ Brzydzę się ─ powiedział
niemal niedosłyszalnie. Myśl, że cały świat miał dowiedzieć się o tym, co mu
zrobiono, odpychała go i napawała obrzydzeniem. Po prostu nie mógł się przemoc.
To było zbyt wiele dla jego zdrowia psychicznego.
─ Wiem, że to trudne,
ale chodzi też tutaj o mnie, wiesz? ─ spytał retorycznie. ─ Jeśli nie zależy
ci, żeby Terry wylądował tam, gdzie jego miejsce, czyli w pierdlu, okej ─
zaczął wzburzony. ─ Jeśli nie chcesz poruszać sytuacji, w której prawie cię
zgwałcił – to głupota, ale twój wybór. Ale do cholery jasnej, jeśli nie chcesz
odwiedzać w więzieniu mnie, to naprawdę, pomyśl nad tym, Kise. I bądź chociaż
moim świadkiem w tej jednej, pieprzonej sprawie ─ dał upust swojej złości.
─ Nie chcę! ─ krzyknął
wystraszony. Sam nie wiedział, czy tyczyło się to udziału w rozprawie, czy
odwiedzania mulata w więzieniu.
Chciał się zgodzić,
ale na samą myśl o wystąpieniu przed wszystkimi ludźmi odbierała mu rozum.
Oczywiste było, co powinien zrobić. Jednak on tylko rozpłakał się na dobre i
uciekł przed Daikim. Wybiegł z mieszkania, trzaskając uprzednio drzwiami.
Mulat stał chwilę w
bezruchu, wpatrując się w zamknięte drzwi apartamentu z nikłą nadzieję, że Kise
wyszedł tylko na moment, aby ochłonąć i zaraz wróci, przytuli się do niego i
będą mogli dalej w spokoju ustalić szczegóły jego zeznań.
Tymczasem Ryota nie
wracał przez kolejnych pięć, dziesięć, aż w końcu piętnaście minut. Właśnie
wtedy nadzieja znikła zupełnie, a Aomine poczuł, jak zaczyna w nim wzbierać
złość zmieszana z miażdżącym ogromem bezradności oraz zdezorientowania.
Zaklął siarczyście,
kopiąc przy tym w najbliżej niego stojący przedmiot. W tym wypadku był to bogu
ducha winny stojak na parasole. Przeleciał przez przedpokój, po czym z głuchym
łomotem upadł na lśniące panele podłogowe, po których rozsypały się parasolki.
Daiki jednak w ogóle się tym nie przejął. Wyciągnął z tylnej kieszeni spodni
telefon i szybkim krokiem podszedł do okna, usiłując dodzwonić się do blondyna.
Próbował pięć razy, jednak żaden z nich nie okazał się owocny.
Zagubiony i
przytłoczony tym wszystkim mężczyzna wyciągnął z kuchennej szafki pod blatem
butelkę whisky, po czym usiadł na sofie w salonie z wezwaniem na rozprawę w
jednej dłoni, a alkoholem w drugiej. Drżał. Wiedział, że zapowiada się
nieprzespana noc.
*
Tymczasem blondyn mókł
na dworze, idąc szybko przed siebie z rękami wciśniętymi w kieszenie. Miał na
sobie tylko marynarkę, lał deszcz, temperatura nocnego, jesiennego Paryża
nieprzyjemnie mroziła mu czerwone od płaczu oczy, a nieszczęsny, przydatny w
tej chwili komin zostawił w apartamencie. Pociągnął znowu nosem i zadrżał. Nie
był pewien czy z zimna, czy natłoku uczuć. Nie patrzył na telefon. Nie musiał
widzieć ekranu, żeby wiedzieć, kto dzwonił. Jego serce biło szaleńczo z każdą
wibracją, jaką wykonywało urządzenie, jednak gdy przestało na dobre, Kise miał
wrażenie, że i rozszalały organ zatrzymał się razem z nimi.
Wpadł do pierwszego
lepszego hotelu i zakwaterował się szybko. Bał się, że Daiki będzie go szukał w
jego domu. Udał się pośpiesznie na górę i wszedł szybko do mieszkania,
zatrzaskując za sobą drzwi, jakby ktoś go gonił. Dopiero po chwili, gdy poczuł
się w pewien sposób bezpieczny, osunął się na nich i schował twarz w dłoniach.
Czuł się podle i okropnie, a w dodatku miał problem w głębszym zaczerpnięciu
oddechu.
Bał się tak wielu
rzeczy... zarówno mulata, jak i jego przyszłości, przyszłości i tego, co
zrobił, czego nie, a powinien.
Drżącymi dłońmi
wyciągnął komórkę i przetarł przemoczony ekran. Wystukał kilka znaków i
wyłączył szybko urządzenie, odcinając się od reszty świata.
Do: Ahominecchi
18/09/2017, 23:15
Potrzebuję czasu. Przepraszam, chcę być sam.
*
Aomine odczytał
wiadomość od kochanka, kiedy był już pijany. Ledwo łączył ze sobą litery, aż w
końcu te złożyły się przed jego oczami w miarę składną treść. Chciał coś
odpisać, ale ilekroć próbował, stwierdzał, że nie jest to odpowiedni dobór słów
i kasował całość. Przede wszystkim nie chciał pogarszać sytuacji, która i tak
już była zła. Jednak Daiki wciąż wierzył, że może wszystko jeszcze jakoś się
ułoży. To, żeby Kise zostawił go na pastwę Terry’ego, którego bez zeznań modela
tryumf wydawał się niemal nieunikniony, wydawało mu się wręcz niemożliwym.
A jednak. Ryoty przy
nim nie było. I nie zapowiadało się, żeby miał się pojawić w najbliższym
czasie, co tylko potwierdzał wysłany przez niego sms.
Mulat czuł się
naprawdę źle. Zarówno psychicznie, jak i fizycznie. List z sądu leżał na
podłodze, podobnie jak pusta butelka po whisky, zaś sam sprawca tego małego
bałaganu zalegał na sofie ze wzrokiem utkwionym w telefonie. Z niemałym trudem
udało mu się napisać do Reo, aby odezwał się, kiedy tylko będzie mógł. Wiedział
jednak, że jego przyjaciel miał na głowie inne rzeczy tej nocy.
Został sam. Jego
jedynymi towarzyszami były ponure myśli i negatywne emocje kłębiące się w jego
wnętrzu. Najwyraźniejsza chyba była ta, która w głównej mierze nie pozwalała mu
zmrużyć oka aż do piątej nad ranem.
Czy ten związek przetrwa?
*
Kilka minut po pierwszej
w nocy Ryota wymeldował się z apartamentu i wyszedł na ziąb. Przemoknięty,
zmarznięty i załamany udał się prosto na lotnisko. Kupił bez namysłu najbliższy
bilet do Japonii i po prostu wyleciał z kraju.
Przez całą podróż
próbował nie myśleć o niczym. Starał się przespać, ignorować zaniepokojony
wzrok innych pasażerów i przestać nerwowo się kręcić i tupać nogą.
Gdy tylko samolot
wylądował, Kise wyszedł pośpiesznie z lotniska w Kyoto i pierwszy raz od
wczorajszego wieczoru włączył telefon. Było tam kilka nieodebranych połączeń od
Reo, dwie wiadomości, na które nie miał siły odpisać i komunikat o niskim stanie
baterii, który wynosił 12%. Dziwił się, że komórka nadal działała. Szybko
zamówił taksówkę, po czym wykręcił numer do jedynej osoby, z którą mógł o
wszystkim porozmawiać i zamknął zmęczone oczy, odchylając głowę do tyłu. Kiedy
tylko usłyszał stoicki, niski głos po drugiej stronie, spytał łamiącym się
głosem:
─ Kurokocchi... Jesteś
w domu?
*
W progu powitał go przyjaciel, który o nic nie
pytał. Wpuścił blondyna do domu i słuchał. Słuchał pierwszą godzinę, słuchał
drugą, aż w końcu słuchanie przerwał próbując uspokoić roztrzęsionego modela.
Na pytanie „Co robić?”, pogładził Kise po plecach i powiedział skrzywiony:
─ Przecież wiesz,
Kise-kun...
I znów słuchał
wszystkich za i przeciw, z którymi Ryota się borykał. Rozumiał rozdarcie
przyjaciela. Doskonale wiedział, co się stanie, gdy ojciec Kise dowie się o
publicznym przyznaniu się syna o tak „hańbiącej” sprawie. Niemal warknął na
blondyna, gdy ten zacytował swojego rodzica, że „prawdziwy mężczyzna nie
dopuściłby do czegoś takiego” i tylko głaskał go po plecach, nie wiedząc, jak
inaczej mu pomóc. Przez rozprawę mogły ucierpieć nie tylko reputacja,
samopoczucie i szacunek wobec modela, ale i jego relacje z siostrami. Z drugiej
strony, nigdy nie widział, żeby wyższy był kimś tak bardzo przejęty, nie licząc
rodziny i niego. Kuroko naprawdę nie musiał się starać, żeby dostrzec, jak bardzo
Ryocie zależy na Daikim. W dodatku sam uważał, że Terry już dawno powinien
ponieść konsekwencję za swoje czyny.
─ Pomyśl tylko... ─ zaczął
ostrożnie. ─ Nikomu więcej nie będzie mógł już tego zrobić. Tu nie chodzi tylko
o Aomine.
Kise pociągnął nosem i
zgarbił się, opierając łokcie o uda.
─ Wiem... ─ odparł słabo.
─ Przecież wiem...
Blondyn zaczął
podchodzić do sprawy na chłodno. Miał dosyć okropnego uczucia stłamszenia. Do
tej pory czuł się jakby jego własne ja cierpiało na klaustrofobię. Ilekroć
robił, co chciał, był sobą, wychodził do ludzi, ogarniał go strach, wspomnienia
czy ich konsekwencje, raniące go w przyszłości. Nie tylko zresztą jego.
Zapadła między nimi
długa, przygnębiająca cisza, podczas której Tetsuya patrzył uważnie na twarz
kompana.
─ Iść z Tobą? ─ spytał
niepewnie, gdy zobaczył zacięty, niemal wściekły wyraz twarzy rozmówcy.
Model pokręcił
przecząco głową. Przytulił błękitnookiego i ruszył ku drzwiom.
─ Dam znać... ─ rzucił
szybko, po czym zerwał się do biegu.
Dopiero teraz zaczął
myśleć o tym, co narobił. Zastanawiał się, jak bardzo zawiódł Aomine.
Gdy dotarł na
lotnisko, dochodziła piąta rano. Rozprawa miała się odbyć kwadrans po dziewiątej.
Lot trwał nieco ponad trzy godziny, jednak Kise był pełen obaw, że nie zdąży. Z
mocno bijącym sercem włączył Internet i wysłał szybką wiadomość do Reo, której
treść była aż nazbyt przejrzysta.
Do: Reocchi
19/09/2017, 6:23
Jestem w drodze
Zablokował drżącą
dłonią telefon i zamknął oczy, mając przed nimi mroczki. Tak strasznie bał się
konfrontacji z kochankiem, spotkania Terrego, całej rozprawy i jej konsekwencji…
Poczuł, jak jego żołądek ściska się boleśnie, a on sam blednie i zerwał się z
siedzenia, aby pobiec do toalety. Nie potrafił zapanować nad strachem.
Najlepiej zapadłby się pod ziemię i zapomniał o wszystkim, ale wtedy
znienawidziłby się jeszcze bardziej. Musiał i chciał zrobić to, co należy.
Inaczej by sobie nie wybaczył
*
Około siódmej ktoś
zapukał do drzwi. A raczej załomotał w nie z całej siły. Daiki uchylił leniwie
jedną powiekę i począł nasłuchiwać. Jednak odgłosy z przedpokoju nie ustawały,
wręcz przeciwnie – zdawały się narastać. Mężczyzna westchnął, krzywiąc się
nieznacznie. Był osobą, u której raczej trudno było o kaca, jednak tym razem
przesadził, co, oczywiście, na nim się odbiło. Miał wrażenie, że głowa
pulsująca tępym bólem zaraz pęknie, dlatego z trudem wstał z sofy i chwiejnym
krokiem poszedł otworzyć. Przez chwilę przemknęła mu przez głowę myśl, że może
to Kise, jednak szybko ją odrzucił.
Nie wierzył, żeby to
naprawdę mógł być on.
I nie pomylił się.
Kiedy tylko otworzył drzwi, od progu rzucił się na niego Reo, który uwiesił mu
się na szyi i mocno przytulił. Pachniał ostrym, męskim zapachem, zdecydowanie
nie jego oraz miał na sobie za duże ubrania, które aż nazbyt dosadnie
świadczyły o tym, gdzie ich tymczasowy właściciel spędził noc. Dokładnie tak jak
mulat podejrzewał.
─ Jesteś najgorszy,
Daiki! ─ zawył szaty wprost do jego ucha, w efekcie czego Aomine drgnął,
próbując go od siebie odkleić, ale nie było to możliwe. ─ Piszesz mi takie
rzeczy, a potem wyłączasz telefon. Tak się nie robi, idioto!
─ Jakie rzeczy? O co
chodzi…?
Po raz kolejny w ciągu
24 godzin czuł się bardzo nieswojo z uczuciem, że coś dotyczącego jego osoby
działo się równolegle z jego niewiedzą.
─ Na litość boską…!
Napisałeś do mnie z trzydzieści sms-ów, a potem nawet nie raczyłeś odpisać! ─
jęknął z wyrzutem. ─ W finale wyłączyłeś komórkę i nie mogłem się do ciebie
dodzwonić. Martwiłem się, kretynie! Pierre powiedział, żebym do ciebie jechał ─
westchnął.
Odsunął się od
Daikiego na niewielką odległość, aby móc spojrzeć w jego zmęczone, pozbawione
blasku oczy. W dalszym ciągu trzymał go w mocnym uścisku.
─ Przepraszam… ─
burknął wyższy, odwracając wzrok. ─ Wczoraj się schlałem i chyba nie do końca
pamiętam, co się działo po pierwszej.
─ Zasypałeś mnie
wiadomościami.
─ Czyli… wiesz o
pozwie Terry’ego? ─ chciał się upewnić.
─ Nie inaczej.
─ A… O Kise?
─ Też.
─ Jeny, co jeszcze ci
tam napisałem…? ─ jęknął, kręcąc z rezygnacją głową.
─ Nie omieszkałeś mnie
poinformować, że jesteś wściekły, boisz się o siebie, ale i też naszego
kociaka, masz ochotę ponownie obić Terry’emu mordę i takie tam… ─ westchnął. ─
Resztę doczytasz sobie sam. A teraz chodź. Ubierz się, ogarnij… Weź prysznic, a
ja zrobię ci jakieś śniadanie i dam coś na kaca. Tylko szybko, bo zaraz musimy
jechać.
─ Gdzie niby?
─ Pierre zapewnił, że
znajdzie dla ciebie najlepszego prawnika ─ oświadczył poważnie Mibuchi, patrząc
Daikiemu prosto w oczy z powagą. ─ Nie zostawimy cię przecież. W piątek mamy
nasz pokaz! Musimy cię przygotować do rozprawy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz