Flesz | rozdział 8

─ Swoją drogą masz bardzo fajną łazienkę ─ stwierdził Kise, gdy znaleźli się w rzeczonym pomieszczeniu. Podobała mu się jej ekskluzywność i prostota.
─ Dzięki ─ odparł Aomine, mile połechtany. Wystrój całego mieszkania projektował sam, dlatego odbierał komplementy z podwójną mocą.
Pociągnął kochanka za sobą, aż obaj nie znaleźli się w, bez problemu mogącej ich pomieścić, kabinie prysznicowej. Dopiero tam mulat puścił swojego chłopaka i odkręcił wodę, która lunęła na nich niczym ulewa.
Po pierwszym szoku, jaki blondyn doznał przez temperaturę cieczy, która dopiero się nagrzewała, Kise przyjrzał się dyskretnie Aomine. Musiał przyznać, że mulat był nieźle zbudowany i przyłapał się na tym, że śledził drogę spływającej po nim wody bez krzty wstydu. Skarcił się za to, gdy zaczynał powoli myśleć o wcześniejszych rzeczach, które razem zrobili i odwrócił się lekko czerwony. Zamknął oczy i nadstawił twarz pod strumień, zaczynając przecierać ją dłońmi.
Aomine objął partnera od tyłu i zaczął błądzić dłońmi po jego torsie. Nie było w tym jednak nic z erotyzmu. Jedynie zwykła ciekawość oraz pragnienie tego, aby być blisko chłopaka i lepiej poznać jego ciało. Przesuwał powoli rękoma po żebrach Ryoty, jego biodrach, brzuchu i piersiach, robiąc to tak delikatnie, że niemal niewyczuwalnie. Jednocześnie wsunął twarz w zagłębienie jego szyi, gdzie zaczął skubać skórę blondyna zębami.
Model westchnął i odchylił głowę. Położył ją na ramieniu Daikiego, dając mu lepszy dostęp do szyi. Sam wyciągnął swoje ręce ku górze i wplótł palce w mokre włosy mulata, przedramionami obejmując delikatnie jego kark i skorzystał z okazji, że jest do niego odwrócony.
─ Nigdy bym nie przypuszczał, że będzie mi się tak podobał czyjś dotyk…
─ Ja tak samo ─ przyznał Daiki.
Na moment zaprzestał wędrówki dłońmi po torsie modela, ograniczając się do zwykłego uścisku. Głowę, którą w dalszym ciągu trzymał wsuniętą w zagłębienie szyi kochanka, uniósł na chwilę w górę, wpatrując się w szybę kabiny prysznicowej, która zdążyła już zaparować.
─ Odkąd pamiętam, stroniłem od dotyku. Wiem, że to pewnie brzmi strasznie płytko, ale naprawdę, nigdy nie lubiłem, kiedy osoba, z którą sypiałem, przytulała się do mnie czy coś w tym guście. Zazwyczaj nie chciałem już na nią nawet patrzeć ─ powiedział po chwili namysłu.
─ To nie brzmi płytko ─ powiedział miękko Kise, kręcąc głową. ─ Rozumiem to... Tak samo robiłem z... tymi wszystkimi kobietami ─ wyjaśnił, wzdychając. Było mu naprawdę przykro, bo wiedział jak bardzo takie zachowanie rani, ale przecież nigdy nie mówił im, że czuje do nich coś więcej niż popęd seksualny.
Opuścił ręce na dłonie mulata, prawą unosząc do jego policzka. Dotknął go delikatnie, obracając twarz, by móc spojrzeć na mężczyznę.
─ To znaczy, że ja mogę się do ciebie kleić? ─ spytał, zagryzając wargę, aby ukryć uśmiech.
─ To nawet wskazane.
Pocałował krótko blondyna, nie omieszkając na końcu przygryźć mu delikatnie wargi. Przez chwilę pozwalali, aby szum wody płynącej z prysznica stanowił jedyny dźwięk w kabinie, poza ich stanowczo zbyt szybkimi uderzeniami serc i  zbyt gęstymi oddechami mieszającymi się z parą.
Nagle Aomine drgnął, jakby sobie o czymś przypomniał, tłumiąc śmiech.
─ Wow, nie spodziewałem się, że z ciebie też był taki cassanowa! ─ rzucił dla rozluźnienia atmosfery.
─ Od razu cassanova! ─ oburzył się Kise. ─ Wiesz, ja też jestem mężczyzną, w dodatku dość popularnym ─ zauważył z przekąsem. ─ To chyba normalne, że czasem potrzebuję wyładować stres związany z pracą... ─ powiedział, zadzierając nosa i uśmiechnął się wrednie. ─ Ja przynajmniej pamiętam wszystkie swoje kochanki.
─ Tym gorzej ─ cmoknął mulat z wyraźnym niezadowoleniem.
─ Nie nabzdzyczaj się tak ─ powiedział rozbawiony blondyn i obrócił się w jego uścisku. ─ Pamięta się to, co wywołuje silne uczucia ─ zaczął, pąsowiejąc. ─ Pamiętam je, bo seks z nimi nie był niczym przyjemnym. Z tobą jest inaczej, przecież już mówiłem ─ powiedział, całując go lekko w skroń.
─ Masz szczęście, że potrafisz być tak przekonujący ─ westchnął Aomine, kręcąc głową.
Nie umiał zbyt długo wytrzymać bez uczucia ciepłych, mokrych warg kochanka zaraz przy swoich. Wraz ze spełnianiem swojej małej zachcianki, sięgnął po omacku po żel do mycia, który stał na szklanej półce tuż za Kise. Pachniał silnym, męskim, trudnym do zdefiniowania zapachem. Daiki uznał, że mimo iż ten zbytnio nie pasował mu do delikatnej natury kochanka, jest coś intrygującego w pokryciu go wonią, która była poniekąd jego własną.
Wylał pokaźną ilość chłodnej substancji na dłonie, po czym zaczął ją rozsmarowywać po łopatkach, plecach i lędźwiach blondyna. Temperatura żelu szybko wzrosła pod wpływem ciepłych dłoni mulata i jeszcze cieplejszej wody. Ryota westchnął cicho, przyjmując przyjemny masaż z radością. Miarowe ruchy Aomine i gorąca para unosząca się w kabinie, wprawiły go w przyjemne otępienie do tego stopnia, że zaczęło robić mu się słabo. Przytrzymał się więc Daikiego, sapnął ciężko i zaczął całować go leniwie.
Mężczyzna pogłębił pocałunek, zjeżdżając dłońmi na pośladki Ryoty. Jedną z nich wsunął między nie i przejechał nią ostrożnie po wrażliwych sferach kochanka, nie czyniąc tego jednak pobudzająco, a jedynie chcąc go dokładnie wymyć i mieć pewność, że z powodu stosunku, jaki odbyli, nie wywiążą się żadne większe komplikacje, aniżeli tylko drobny dyskomfort u dołu kręgosłupa. Wykonywanie tej czynności miało jednak jeszcze jedną zaletę. Aomine odetchnął z ulgą, upewniając się, że w żaden sposób nie naderwał swojego chłopaka, co już wcześniej parę razy mu się zdarzało w przypadku innych mężczyzn, z którymi sypiał. Nie chciał tego błędu powtarzać, zwłaszcza nie na Ryocie, dlatego cieszył się, że umiał się powstrzymać na tyle, żeby w żaden większy sposób nie uszkodzić modela.
Kise przylgnął do mulata i pisnął cicho, nie spodziewając się tego. Zawstydziła go jego własna reakcja, więc chrząknął i schował twarz w ramieniu mulata.
─ C-co robisz? ─ spytał cicho.
─ Sprawdzam, czy nie zrobiłem ci krzywdy ─ sapnął Daiki, z rezygnacją kręcąc głowę. ─ Wyluzuj.
─ Wiesz, nie przywykłem do tego, że ktoś mi grzebie w tyłku ─ fuknął pierwsze, co mu przyszło na myśl i zaczerwienił się aż po cebulki włosów. Zaczął się miotać i wymachiwać rękami, próbując jakoś uratować sytuację. ─ T-to znaczy...! Yhm…
─ Przywykniesz. ─ Daiki wzruszył ramionami.
Dał blondynowi chwilę, aby ten komentarz parę razy odbił się echem w jego głowie, po czym na powrót przyciągnął go do siebie, kontynuując mycie chłopaka, tym razem w okolicach jego bioder.
─ Czekaj tylko... ─ zagroził Kise, ale zepsuł efekt, wyginając się lekko pod dotykiem mulata. Przeszedł go dreszcz, gdy mężczyzna nieświadomie musnął palcami jego małe znamię pod prawym biodrem i jęknął cicho, stając na palcach. Pchany impulsem, zadrżał i musnął ustami ucho Daikiego.
─ Jasne, poczekam tyle, ile będę musiał ─ zaśmiał się Aomine, mimowolnie czując dreszcz na skutek gestu blondyna.  
Jednocześnie, zaciekawiony i zachęcony reakcją, postarał się jeszcze raz odnaleźć słaby punkt modela. Blondyn chwycił lekko jego rękę i przeniósł ją na swoją talię, i zaczął przygryzać lekko wcześniej naruszony narząd i jego okolice, zarzucając mulatowi ręce na szyje.
─ Jeny, najchętniej nigdy bym nie wyszedł spod tego prysznica ─ wymruczał Aomine.
Wznowił wędrówkę dłoni po ciepłej, śliskiej, mokrej skórze, po której woda spływała strumieniami. Tym razem wsunął je między ich ciała, przemywając modelowi kolejno tors, brzuch, podbrzusze oraz okolice krocza. Gdy całą pianę spłukała woda, Daiki sam obmył się szybko, a następnie zabrał się do mycia włosów Ryoty. Nabrał na dłonie szampon, a następnie zaczął przesuwać nimi po skórze jego głowy, masując ją przy tym.
─ Mhm... Ja też ─ zamruczał blondyn, zamykając oczy. Złączył po omacku na chwilę ich usta i dodał rozleniwiony: ─ Ale zaraz będziesz mnie musiał zbierać z podłogi, jeśli nie przykręcisz trochę temperatury.
─ Ach, jasne ─ parsknął mulat, po czym uregulował temperaturę wody tak, aby była niższa. ─ Sorry. Ja zawsze biorę prysznic we wrzątku ─ wyjaśnił z uśmiechem.
Aomine skończył myć włosy kochanka, więc poświęcił chwilę sobie samemu, co jakiś czas przerywając, by móc cmoknąć blondyna, przejechać dłonią po jego skórze, czy po prostu rzucić mu łagodny, ciepły uśmiech.
─ Jak w saunie  ─ sapnął Kise i rozsunął drzwi kabiny. Uderzyło go zimne, lekkie powietrze, które przyjął z wdzięcznością.
Wyszedł na chłodne kafelki, odruchowo unosząc palce u stóp, aby uniknąć kontaktu z nawierzchnią. Podszedł do pralki, na której poukładane były ręczniki i zgarnął dwa. Jednym przetarł powierzchownie włosy, obowiązując go następnie wokół talii, a drugi chwycił w obie dłonie i wyciągnął w stronę Aomine, który skończył się opłukiwać. Podszedł do Ryoty, który z delikatnym uśmiechem zaczął go wycierać, co jakiś czas zarzucając ręcznik na biodra kochanka i szarpiąc w swoją stronę.
Aomine opadł w końcu w ramiona Kise, rzucając na niego prawie cały swój ciężar ciała. Westchnął cierpienniczo.
─ Chyba dopiero teraz zaczynam odczuwać zmęczenie.
Nie mógł przegapić okazji, aby złośliwie chwycić skrawek ręcznika, którym były przepasane biodra chłopaka i pociągnąć mocno, aby bawełniany materiał opadł mu do samych kostek.
─ Zaraz oboje wylądujemy na podłodze ─ zagroził blondyn, czując, jak kolana przestają go słuchać. Jednocześnie zbliżył się trochę do Aomine, aby schować się lekko przed jego wzrokiem.
─ Wolałbym w łóżku ─ skomentował mulat. Zebrał się w sobie i odsunął od kochanka, poruszając sugestywnie brwiami.
─ Mało ci? ─ spytał czerwony i zabrał ręcznik z podłogi. Zarzucił go sobie na głowę, wycierając jeszcze wilgotne włosy. ─ Nawet godzina nie minęła od ostatniego razu.
─ Jeśli chodzi o ciebie, to zawsze mi będzie miało ─ westchnął Aomine z łagodnym uśmiechem na ustach, odrzucając żarty na chwilę na bok. ─ Wiem, że to egoistyczne, ale wciąż chcę cię więcej ─ wyznał, ponownie przylegając do kochanka i tuląc go do siebie mocno, znacząc delikatnym pocałunkiem w kark.
─ N-nie mam nic przeciwko... ─ odpowiedział czerwony model i ugryzł lekko szyję Daikiego.
Postanowił wykazać się drobnym aktem odwagi i szepnął zmysłowo z mocno bijącym sercem, sunąc nosem za jego uchem:
─ Jestem twój, więc możesz robić, co ci się żywnie podoba. Tylko nie przeginaj ─ dodał po chwili namysłu.
─ Mówienie mi takich rzeczy, kiedy obaj jesteśmy nadzy, z całą pewnością nie jest bezpieczne ─ wymruczał Daiki, wzdrygając się pod wpływem dotyku na jednym ze swoich nielicznych słabych punktów. Odsunął kochanka delikatnie, tak, aby ten patrzył mu w oczy. Ryota mógł w nich dostrzec przebłysk pożądania, lecz prócz tego ciepło, czułość i szczęście. ─ Chociaż, z wzajemnością ─ dodał mulat, uśmiechając się lekko i całując partnera w kącik jego ust.
─ Z-zimno się robi. Chodźmy może... Zobaczyć wreszcie twoje mieszkanie! ─ wymyślił blondyn na szybko, kryjąc rudawe policzki. Był szczęśliwy, aż zabrakło mu powietrza.
─ Jeśli chcesz ─ zaśmiał się Daiki. Poczochrał Ryotę po jego wilgotnych blond kosmykach, a następnie sam okrył się ręcznikiem i ruszył ku wyjściu z łazienki. ─ W sumie nie wiem, od czego chcesz zacząć zwiedzać ─ zaczął, zakładając na siebie czyste bokserki, kiedy wrócili na moment do sypialni. ─ Najważniejsze już widziałeś ─ oznajmił z uśmiechem. ─ Chociaż... W zasadzie kuchnia jest spoko. I garderoba.
─ Garderoba! ─ oznajmił Kise niemal natychmiast. ─ Założę się, że znajdę tam kilka ubrań, których nigdzie nie kupię ─ zaśmiał się i zawinął ręcznik wokół bioder, drepcząc za Aomine.
─ To prawda.
Poprowadził kochanka przez krótki odcinek przedpokoju. Otworzył szklane, dosyć niepozorne drzwi i przepuścił w nich Ryotę, przy okazji zapalając światło. Pomieszczenie, w którym się znaleźli, było podłużne. Panele podłogowe z jasnego drewna, którymi wyłożona była cała powierzchnia apartamentu, przykryte były granatowym dywanem. Po obu stronach, jak i naprzeciwko od wejścia, od podłogi aż do sufitu piętrzyły się mahoniowe regały, półki i wnęki, które pouzupełniane były w całości ubraniami. Na najniższych kondygnacjach znajdowały się różne rodzaje butów, które ułożone były w zależności od przeznaczenia. Nad nimi pozamykane były szuflady, których zawartości Kise nie zał. Podejrzewał jednak, że mieści się w nich głównie bielizna lub dodatki uzupełniające strój. Nieco wyżej, w przeszklonych przegrodach, można było dostrzec poskładane wełniane swetry czy spodnie.
Dalej zawartość szaf zmieniała się w zależności od miejsca. Te po lewej stronie ukazywały wiszące na wieszakach koszule, które podświetlone zostały lampkami wmontowanymi w drewno, natomiast po prawej miały swoje miejsce na wieszakach bardziej casualowe ubrania, typu t-shirt, golf, bluza czy prosta bluzka na długi rękaw. Na najwyższych półkach, również podświetlonych, stały nieznanej zawartości pudła, obok których leżały najróżniejsze nakrycia głowy lub torby.
Wyjątkiem od całego porządku, w jakim były poustawiane odpowiednie rzeczy, była szafa naprzeciw wejścia. Ona miała mniej przegród, które były za to znacznie dłuższe. Wisiały tam garnitury, marynarki i te pary spodni, które pogniotłyby się będąc złożonymi. Prócz nich było jeszcze miejsce na to, aby znalazły się w nich płaszcze oraz kurtki.
Na środku pomieszczenia stała dość duża, ciemnobrązowa, skórzana pufa. Garderoba była jednak na tyle przestronna, iż ta w najmniejszym stopniu nie przeszkadzała w poruszaniu się.
Aomine dał modelowi chwilę, aby ten rozejrzał się wokół, po czym odchrząknął cicho.
─ Niektóre z tych ciuchów są mojego autorstwa ─ oznajmił. ─ Inne testuję, kiedy nie jestem pewien, czy powinny pojawić się w następnej kolekcji. Reszta jest kupna.
Blondyn gwizdnął przeciągle, okręcił się wokół własnej osi i usiadł ciężko na sofce, rozglądając się. W końcu wstał i zaczął przesuwać delikatnie dłonią po materiale spodni od smokingu.
─ Wow... Niby wiem, że jesteś projektantem i w ogóle. Ale jestem pod wrażeniem... Masz chyba więcej ubrań ode mnie. To jest wyczyn ─ parsknął śmiechem i spojrzał na dział ze swetrami. ─ Czuję się, jakbym był w sklepie ─ dodał żartobliwie, patrząc na różne kreacje.
─ To moje małe królestwo ─ zaśmiał się Aomine. Usiadł na pufie i przekrzywił głowę, obserwując blondyna. ─ Z czego jak z czego, ale z garderoby jestem naprawdę dumny.
─ Trudno się dziwić! ─ odparł z entuzjazmem i podszedł do długo obserwowanego, granatowego swetra, który wyglądał na bardzo miękki i ciepły. Nie mógł się powstrzymać i ścisnął lekko jego materiał, uśmiechając się z satysfakcją, gdy jego ręka wręcz została pochłonięta przez ubranie. ─ To coś jak moja sypialnia. Każdy ma swoje indywidualne azyle.
─ Ano…
Aomine przesunął spojrzeniem od stóp aż po czubek głowy Kise z, w gruncie rzeczy, nieodgadnionym wyrazem twarzy, choć uśmiechał się lekko. Nastała chwila ciszy, którą mulat przerwał, obserwując poczynania swojego chłopaka.
─ Załóż, jeśli chcesz ─ powiedział, wskazując gestem na sweter.
Kise spojrzał na Aomine, a potem znów na sweter i pokręcił głową.
─ Będzie na mnie jak worek.
Jednak po chwili spojrzał na siebie i stwierdził, że zdecydowanie pewniej będzie się czuł, jeśli nie będzie biegał goły od pasa w górę. Wysunął go spod innych i przerzucił sobie przez głowę, następnie wkładając ręce. Stanął przed Aomine jak wieszak, z ręcznikiem u dołu i rozłożył ręce, jakby chciał się zaprezentować.
─ W sumie adekwatnie do koloru... Praktycznie w nim pływam.
─ Uroczo ─ parsknął Aomine. Wstał i podszedł do jednej z szuflad, którą rozsunął. Wyciągnął z niej bokserki i rzucił je Kise. Ten złapał je bez problemu. ─ Masz. Najlepszy dodatek jak na tę chwilę, chociaż nie miałbym nic przeciwko, gdybyś z niego zrezygnował.
─ Może później ─ powiedział czerwony Ryota i wsunął na siebie bieliznę, po czym odwinął ręcznik. Miał węższe biodra od Aomine, dlatego bokserki trochę się zsuwały, ale nie miał na co narzekać.
Otoczony zapachem Aomine, podszedł do niego i stanął przed nim, podwijając nieco rękawy, by móc wyciągnąć ręce na zewnątrz. Kiedy osiągnął zamierzony efekt i Daiki go objął, Kise cmoknął go w usta i spojrzał na niego, ziewając.
─ Mieliśmy iść grać ─ powiedział z żalem i zaczął się lekko kołysać w ramionach kochanka.
─ Ciągle możemy ─ zadeklarował mężczyzna. ─ Ale dla ciebie lepiej, jeśli pójdziemy jutro ─ stwierdził. Klepnął Ryotę lekko po pośladku. ─ Teraz możemy znaleźć sobie jakieś inne zajęcie.
─ To... może włączmy jakiś film? ─ zaproponował nieśmiało i pociągnął Aomine za sobą do znanej mu już sypialni.
Tym razem miał trochę czasu, aby móc ją obejrzeć, więc rozejrzał się po jej klasycznym wnętrzu i zwrócił uwagę na to, jak ogromne było w niej łóżko dla kogoś, kto mieszkał sam, a następnie ma plazmę znajdującą się tuż przed nim.
Daiki dał Ryocie czas na to, aby ten mógł dokładniej rozejrzeć się po pomieszczeniu, a sam podszedł do łóżka z zamiarem uprzątnięcia na nim. Ściągnął z niego pobrudzone prześcieradło wraz z prezerwatywą, po czym zniknął na chwilę za drzwiami. Wrócił po niecałych dwóch minutach z nowym prześcieradłem. Rozłożył je na łóżku. Poprawił całe posłanie, po czym zgarnął z półki pod telewizorem pilota i usiadł obok kochanka, opierając się o drewniane oparcie. Przykrył ich obu kołdrą i włączył plazmę. Oddał modelowi pilota.
─ Wybieraj ─ polecił krótko.
─ No okej ─ mruknął Kise i wystukał jakiś anglojęzyczny tytuł w wyszukiwarce wypożyczalni filmów. Daiki po chwili przeczytał tytuł, jednak nic mu on nie mówił. Po chwili jednak na monitorze rozciągnął się ociekający krwią napis „Obecność” i nastrojowa muzyka, która zabrzmiała w ich uszach, utwierdziły go w przekonaniu, że będą oglądać horror.
Blondyn oparł się o pierś mulata i ułożył wygodnie, patrząc na ekran, jakby puścił właśnie maraton Mody na sukces i ziewnął ponownie, jeżdżąc palcem prawej dłoni po udzie mulata.
─ Jakbym zasnął, to mnie obudź ─ poprosił.
Daiki przytaknął, choć tak naprawdę nie zamierzał dotrzymać danego słowa. Po pierwsze dlatego, iż nie dowierzał, że kochanek może usnąć na horrorze, a po drugie nawet, gdyby tak się stało, nie miałby serca go budzić. Zwłaszcza, że ten był zmęczony i potrzebował odpoczynku.
Akcja filmu rozwijała się powoli, z każdą chwilą mrożąc krew w żyłach coraz bardziej. Aomine nie bał się, jednak oglądał w skupieniu, analizując poszczególne ujęcia. Lubił oglądać horrory, ale tylko te na faktach, więc ,,Obecność” jak najbardziej przypadła mu do gustu. Przez cały czas głaskał Kise dłonią po plecach. W pewnym momencie, słysząc jego powolny, miarowy, głęboki oddech, zerknął na niego i ze zdziwieniem odkrył, iż ten naprawdę usnął.
Kiedy film się skończył, mulat wyłączył telewizor. Osunął plecy na pościel i zamknął w delikatnym uścisku śpiącego. Splótł ich nogi ze sobą i począł gładzić go po włosach. Pochłonięty w refleksjach, jakie wywołał w nim horror, również pogrążył się we śnie.
*
Po niecałych trzech godzinach Kise poruszył się niespokojnie, budząc przy tym Aomine, który szybko spojrzał w jego stronę. Model otworzył po chwili oczy i wlepił je wprost w Daikiego, delikatnie się uśmiechając. Skradł kochankowi pocałunek i nagle zmarszczył brwi.
─ Miałeś mnie obu... ─ zaczął, jednak przerwało mu głośne burczenie w brzuchu. Żaden z nich nie wiedział, u którego miało ono źródło, więc widząc wzajemną konsternację, wybuchli śmiechem.
─ Musimy coś zamówić, bo moja lodówka świeci pustkami ─ powiedział Daiki, wstrzymując dalszy śmiech.
Podciągnął się do góry, opierając na łokciach i ziewnął. Zerknął na nieduży, czarny zegar z białymi wskazówkami, który wisiał na ścianie, sprawdzając godzinę. Było wciąż dosyć wcześnie.
─ Wege pizza! ─ zaoferował blondyn, unosząc w górę ręce i wstał energicznie z posłania. Efektem tego, jego bokserki niebezpiecznie zsunęły się w dół, jednak złapał je w ostatnim momencie, podciągając do góry z lekkim rumieńcem.
─ Niech będzie ─ sapnął mulat.
Widząc konsternację chłopaka, uśmiechnął się lekko. Sięgnął po telefon, który leżał na szafce nocnej i zadzwonił po pizzę, którą obiecano dostarczyć w pół godziny. W tym czasie mężczyźni zdążyli trochę porozmawiać, a Aomine w końcu założył na siebie coś więcej aniżeli bieliznę.
Chodź dostawca spóźnił się piętnaście minut, mężczyźni w ogóle nie zwrócili na to uwagi. Im dłużej byli zajęci sobą, tym bardziej zapominali, że czekają na zamówienie. Tak więc z powodu dobrego humoru, młodemu pracownikowi pizzerii się upiekło, bo Daiki nie miał ochoty go pouczać, czy żądać jakiejkolwiek rekompensaty.
Chyba po raz pierwszy w życiu kuchnia mulata wydała się taka żywa. Głośna od rozmów i śmiechów. Daikiemu bardzo spodobał się ten fakt i chciał żeby częściej tak było.
Gdy w końcu zjedli, dochodziła 21. Nie mając nic lepszego do roboty, mężczyźni na powrót wsunęli się pod kołdrę, a Kise nalegał, żeby jeszcze raz włączyć film, który przegapił. Po długich namowach, mniej więcej po 20 minutach oglądania, Ryota wyznał Daikiemu, że ogląda go ósmy raz, ale nigdy nie zobaczył go do końca, bo zasypia niemal przy każdym horrorze. Tym razem jednak Kise udało się wytrwać do końca horroru. Aomine bowiem nie pozwalał mu usnąć, co chwila szturchając, łaskocząc i całując, aby tylko zająć czymś swojego chłopaka.
Kiedy film dobiegł końca, Daiki wyłączył telewizor. Pokój pogrążył się w ciemności. Mulat odczekał chwilę, aż jego oczy do niej przywykną, po czym przytulił modela do siebie. Ten przystał chętnie na jego inicjatywę, wtulając twarz w jego pierś. Wtedy mężczyzna pocałował jego odkrytą szyję.
─ To był świetny dzień ─ podsumował cicho.
─ Tak ─ przyznał bez wahania blondyn, mocniej do niego przywierając.
Zaciągnął się ostrym zapachem kochanka i poczuł dziwne uzależnienie, w którym zaczął się zatracać. Uzależnienie od osoby i zapachu obok, od ciepła drugiego ciała i przyjemnego ścisku w żołądku. Czując, jak zaczyna oddawać się emocjom, zażartował:
─ Ale jutro idziemy grać!
─ Jeśli będziesz w stanie, to jasne ─ zaśmiał się Daiki. Mocniej przytulił do siebie drobne ciało kochanka. ─ Tylko najpierw musisz poradzić sobie na wybiegu ─ westchnął.
─ Nie takie rzeczy się robiło. Jestem wytrzymał! ─ żachnął się.
Daiki zaśmiał się pod nosem, po czym przysunął do ucha kochanka, by wymruczeć w nie znacząco:
─ Hmm... To bardzo istotna informacja na przyszłość.
─ S-spadaj ─ prychnął Kise i uderzył go w pierś ─ seksoholiku jeden.
─ Niedługo też będziesz seksoholikiem, gwarantuję ─ parsknął Aomine. Następnie cmoknął blondyna w usta, aby w razie czego ten nie był w stanie wyrazić ewentualnych obiekcji na ten temat.
─ Idę spać ─ burknął czerwony, ale zwężył uścisk w jakim trzymał Daikiego. ─ Dobranoc.
─ Bonne nuit, ma chérie ─ wyszeptał mulat, gładząc kochanka po włosach. Chwilę wpatrywał się w ciemność, wsłuchując w rytm bicia serca Ryoty, które był nieco przyspieszony. W końcu jednak uspokoił się wraz z oddechem chłopaka. Wtedy Daiki wywnioskował, iż tamten usnął. Sam z resztą po chwili do niego dołączył, zatapiając nos w złotych kosmykach i zaciągając najsłodszym na świecie zapachem.
*
Rankiem Kise obudził się pierwszy. Wpatrywał się w odprężoną przez sen twarz kochanka i wygładzone czoło, które zazwyczaj zdobiła niemalże nierozłączna zmarszczka irytacji. Uśmiechnął się, gdy gładząc jego usta palcami, mulat skrzywił się lekko i przetarł miejsce dłonią. Blondyn cudem wyplątał się z uścisku Daikiego i wstał, poprawiając luźne bokserki. Poszedł cicho w głąb mieszkania i zniknął w kuchni, wstawiając wodę w czajniku. Usiadł na marmurowym blacie i naciągnął na siebie rękawy granatowego swetra, w którym spał. Uniósł dłonie do swojego nosa i powąchał materiał, uśmiechając się przy tym głupkowato. Gdy usłyszał charakterystyczny dźwięk i bulgot wody, zeskoczył na ziemię i odnalazł w szafkach dwa kubki oraz kawę. Zalał naczynia wrzątkiem i wrócił do sypialni. Obszedł łóżko, gdzie na szafce nocnej postawił swoją kawę i podszedł na stronę Aomine. Ostrożnie wdrapał się na jego biodra, trzymając kubek z dala od ich ciał, i mruknął do mulata, pochylając się nad nim:
─ Pora wstawać, dziadku. Mam dla ciebie kawę na pobudzenie.
─ Kawa? ─ mruknął mężczyzna, będąc w półśnie. ─ Ty to jednak wiesz, czego mi trzeba... ─ ziewnął.
Otworzył oczy i uśmiechnął się lekko, patrząc kochankowi prosto w złote, roześmiane oczy.
─ Dzień dobry.
─ Przyda ci się, bo za pół godziny musimy być w fabryce ─ powiedział, udając przejęcie, choć tak na prawdę mieli znacznie więcej czasu.
─ Co?!
Daiki natychmiastowo poderwał się w górę, omal nie zrzucając przy tym z siebie Ryoty.
─ Czemu nie obudziłeś mnie wcześniej? ─ spytał z wyrzutem.
─ Ej, bo wylejesz! ─ krzyknął wystraszony model, chwytając kubek w dwie ręce, aby opanować fale. ─ Uspokój się, tylko żartowałem ─ dodał rozbawiony.
─ Głupek ─ mruknął pod nosem Aomine. Jego przyspieszony puls zaczął powoli wracać do swojego zwyczajnego rytmu.
Mulat wziął od Kise kubek, aby zaraz upić z niego łyk i westchnąć błogo.
─ Dzięki ─ rzucił, wtulając twarz w szyję blondyna.
─ Nic za darmo ─ powiedział chytrze Kise i pochylił się nad Aomine. Złożył na jego ustach wyjątkowo słodki i niewinny pocałunek, po czym zepsuł klimat, mówiąc niemal władczo:
─ Robisz śniadanie.
Daiki wywrócił tylko oczami, nie komentując słów Ryoty. Tamten miał w końcu w pewnym sensie rację. Dopił szybko kawę, nie zwracając uwagi na to, że parzy sobie język, po czym pocałował kochanka namiętnie, mocno go obejmując. Zaraz jednak zrzucił go z siebie na miękką pościel, a sam wstał z łóżka i nie oglądając się za siebie ruszył do łazienki.
Ryota poderwał się do siadu i spojrzał na szerokie plecy kochanka.
─ Dziad ─ mruknął, opadając bezwiednie na poduszki, lecz po chwili uśmiechnął się szeroko. ─ Tylko nic tłustego! ─ zwołał w przestrzeń, patrząc w sufit.
Daiki nie był wytrawnym kucharzem, dlatego zazwyczaj kiedy gotował, decydował się na najprostsze opcje. Tak było i tym razem. Mrucząc pod nosem standardową wiązankę przekleństw, pokroił warzywa i stworzył z nich niepozorną sałatkę, którą odpowiednio doprawił, aby nadać jej bardziej określonego smaku. Przygotował również tosty z awokado i jajkiem sadzonym oraz kilka kanapek z serem żółtym, pomidorem i szczypiorkiem. Nie miał ani siły, ani ochoty kombinować nad śniadaniem bardziej niż to konieczne, dlatego przełożył jedzenie na tacę i przeniósł do sypialni. Po drodze sprawdził godzinę na zegarze, który zdobił brązową ścianę salonu i westchnął. Mieli jeszcze spokojnie półtorej godziny, aby zebrać się i wyruszyć na miejsce przygotowań do pokazu.
Położył tacę na środku łóżka, aby każde z nich mogło swobodnie z niej sobie brać, a sam położył się po drugiej stronie i odchrząknął.
─ Mam nadzieję, że sprostałem wymaganiom ─ rzucił z przekąsem.
─ Mmm... Nie jest najgorzej ─ zażartował Kise, za co dostał poduszką w głowę. ─ Ej, tylko nie w twarz! ─ zaśmiał się i zaczął jeść, życząc uprzednio smacznego.
Po zjedzeniu śniadania, Aomine stwierdził, że może sobie pozwolić jeszcze na chwilę słodkiego lenistwa. Ułożył się więc na plecach tak, aby pod głową mieć udo swojego chłopaka i móc podziwiać jego sylwetkę, długą, jasną szyję i brodę od dołu.
─ Jak się dzisiaj czujesz? ─ zagadnął, przejeżdżając dłonią po kolanie Ryoty.
─ Dam radę ─ powiedział z uśmiechem i odwrócił wzrok. ─ A-a ty? ─ spytał zakłopotany.
─ Ja? ─ zdziwił się. ─ Cudownie ─ stwierdził z sugestywnym uśmiechem, przejeżdżając w tej samej chwili dłonią po pachwinie blondyna.
Kise zaczerpnął gwałtownie oddech i trzasnął go lekko w dłoń.
─ Nie o to mi chodzi! ─ powiedział czerwony i założył przydługi kosmyk za ucho. ─ P-pytam o plecy...
─ Jest w porządku ─ zaśmiał się Daiki. ─ Tylko trochę mnie podrapałeś, mam szramy, ale szybko zejdą ─ zapewnił.
─ Widziałem te twoje trochę... ─ odparł nieprzekonany, ale nie drążył dalej tematu.
Po chwili gładzenia dłonią włosów mulata, spytał:
─ Zbieramy się?
─ Tak, lepiej się ogarnijmy i lećmy ─ odparł Daiki.
Wstał i podał Kise rękę, aby podnieść do pionu i jego.
*
Cały dzień zleciał mężczyznom niewiarygodnie szybko. Nawet próba zdawała się nie dłużyć, ponieważ na betonowym podłożu został już ustawiony szklany wybieg, dzięki któremu ćwiczenia choreografii nie musiały odbywać się na zaznaczonym kredą terenie. Układ, którym mieli przejść modele, nie był trudny, jednak wymagał precyzji i porządnego wykonania. Aomine stał na końcu wybiegu wraz z Reo, z którym od czasu do czasu wymieniał parę uwag odnośnie poszczególnych modeli, ale i dalszej aranżacji fabryki.
Do czasu, aż na catwalku nie przyszła kolej na Ryotę.
Blondyn ponownie zawrócił swojemu szefowi w głowie, nie dając najmniejszych szans na to, aby tamten odpowiedział cokolwiek Mibuchimu, kiedy tamten akurat go o coś zapytał. Kise poruszał się z wrodzoną gracją, wyższością i seksapilem, przy czym robił to z taką lekkością, iż wprost nie można było oderwać od niego wzroku.
Dlatego Daiki nawet nie próbował.
Na te chwile, kiedy jego chłopak miał wybieg dla siebie, znikało wszystko inne i zostawał tylko on. Aomine nie mógł się wprost napatrzeć, jak chłopak bez najmniejszego problemu zmiata wszelką konkurencję, poruszając się w ustalonej choreografii najlepiej ze wszystkich.
Następny dzień, niedziela, okazał się jednym z najbardziej sterujących, jakie spotkały Aomine w jego karierze. Od jutra miał się rozpocząć Fashion Week, a to znaczyło, że wszelkie poprawki musiały zostać przeprowadzone dzisiaj. Nie było to jednak takie proste. Los zdawał się jakby być wszystkiemu na przekór. Oświetleniowcy spóźniali się, dwójka modeli zachorowała, ekipa sprzątająca nie wyrobiła się ze wszystkimi obowiązkami, a sam Reo nie mógł być obecny w fabryce, ponieważ jego obowiązkiem na ten dzień było dokończenie wszelkich formalności w biurze i doprowadzenie do porządku butiku, przez co mulat mógł kontaktować się z nim jedynie przez telefon. Jednak, na nieszczęście, Mibuchi należał do tych osób, które nieczęsto je odbierają.
Atmosfera była bardzo napięta i gęsta, a sam Daiki bardzo podenerwowany. Emocje, które powoli przyjmowały nad nim kontrolę, sprawiły, że raz nakrzyczał nawet na bogu ducha winnego oświetleniowca, który tylko meldował mu zakończenie pracy. Jedenaście godzin po czasie. Gdyby nie Kise, który robił co tylko w jego mocy, aby jakoś utrzymać kochanka w ryzach, Daiki zapewne pogrążyłby się w nerwach i coraz większej presji, myląc się w swoich obowiązkach i nie dopilnowując wszystkiego. Blondyn jednak non stop był przy nim i doradzał, uspokajał, pocieszał, a niekiedy żartował dla rozluźnienia atmosfery.
Dzięki jego staraniom, mulatowi udało się jakoś przetrwać niedzielę i doprowadzić wszelkie przygotowania do końca. A.D. nareszcie było gotowe na Fashion Week z kolekcją jesień-zima, która, jak liczyli wszyscy, oczaruje swoich wiernych fanów, ale również i poszerzy horyzonty, zyskując nowych.
Tego wieczora, dla odprężenia, Kise zabrał Aomine do siebie. Przedtem odwiedzili bardzo dobrą, francuską restaurację, do której zaprosił blondyna Daiki w ramach podziękowania za wsparcie. Tak więc, gdy znaleźli się już u modela, zbliżała się 20. Mężczyźni zajęli się rozmową przy alkoholu, puszczając w tle telewizor. Obaj przeszli płynnie z kolejnej kolejki sake do namiętnych pocałunków. Daiki był już nawet pewien, że dojdzie do czegoś więcej, gdyby nie to, iż w trakcie, kiedy mulat zajął się całowaniem brzucha blondyna, chłopak po prostu usnął. Aomine domyślił się, iż była to wina zbyt dużej ilości wypitego alkoholu. Z resztą, nie miał swojemu chłopakowi nic za złe. Zniósł go do sypialni, rozebrał jego, a następnie siebie, po czym wsunął się do łóżka, zamykając Ryotę w czułym uścisku i gamie delikatnych pocałunków, które w końcu uśpiły i jego.
Rankiem Kise był szczególnie łasy na pieszczoty. Kleił się do Aomine, odkąd tylko wstał, nie ustępując go ani na krok. Zrobił mulatowi jajka z bekonem, których osobiście nie lubił. Nie rzucał nawet żadnych złośliwych uwag, co wydało się Daikiemu dziwne i spytał blondyna, czy ten aby nie ma gorączki. Trochę mu się za to dostało, więc przekonał się, że jednak wszystko było w porządku.
Po śniadaniu mulat musiał pojechać do siebie, ale Ryota odmówił zabrania się z nim, tłumacząc się ze smutkiem sprzątaniem i nauką. Po zyskaniu chłopaka naprawdę uszczuplił mu się czas wolny, który powinien poświęcić teorii pilotażu i fizyce, więc nie mógł z nim jechać. Daiki jednak dobrze to rozumiał i tylko poczochrał go po włosach, pocałował krótko, rzucając pokrzepiające „Do zobaczenia”.
Ryota patrzył chwilę za oddalającym się autem z lekkim uśmiechem. Nie podobał mu się chłód, który zastał, gdy tylko mulat dojechał. Wstydził się tej reakcji. W końcu nie miał piętnastu lat i nie powinien się tak zachowywać. W dodatku zanim zeszli się z Aomine, to uczucie nigdy nie było aż tak odczuwalne.
Nieco poirytowany, ruszył na górę i zakopał się w pościeli w towarzystwie zaspanego jeża, starając się skupić na podręcznikach. Czas dłużył mu się niemiłosiernie, więc zaczął po prostu zajmować się iglastą kulką, odpływając myślami.
*
Dochodziła szesnasta. Daiki siedział przy podłużnym, prostym stole w salonie swojego lokum i pracował na laptopie. W pewnej chwili osunął jednak tors i głowę na lśniący, drewniany blat. Miał małą zagwostkę, która dręczyła go całe popołudnie. Po krótkiej chwili wahania westchnął i mruknął coś sam do siebie, zły, że tak długo zwlekał. Nie chciał narzucać się Kise, ani tym bardziej przytłaczać go swoją obecnością, jednak pokusa spędzenia z nim czasu była zbyt duża. Dlatego po prostu chwycił w dłoń telefon i napisał do swojego chłopaka.
Do: Kise
18/09/2017, 15:46
Mam podwójną wejściówkę na pokaz Valentino, na dziś wieczór. Wiesz, początek fw i te sprawy. Jesteś wolny?
Odpowiedź przyszła niemal od razu, przez co Aomine aż wzdrygnął się zdziwiony. Otworzył wiadomość, aby odczytać krótki przekaz.
Od: Kise
18/09/2017, 15:47
Mam randkę.
Daiki prychnął pod nosem i pokręcił głową, wystukując zwięzłą odpowiedź.
Do: Kise
18/09/2017, 15:48
No tak, ze mną.
Kise uśmiechnął się szeroko w tym samym czasie i napisał rozbawiony:
Do:Ahominecchi
18/09/2017, 15:50
Skąd ta pewność? Nie pamiętam, żebyśmy się umawiali...(/´P´)/
Mulat wywrócił oczami po odczytaniu wiadomości. Zaczął bębnić palcami o blat stołu, starając się wymyślić dobrą ripostę. W końcu zaczął pisać, wyobrażając sobie przy tym z satysfakcjonującym uśmiechem minę blondyna.
Do: Kise
18/09/2017, 15:54
Hmm wiesz co, w sumie racja. Źle to sformułowałem Daruj, to powinno iść jakoś tak:
Idziemy dzisiaj na Velentino o 20, więc o 18:30 lepiej bądź gotowy ;)
Ryota parsknął śmiechem i spojrzał na Yoko z miną wyrażającą dezaprobatę. W końcu odpisał Daikiemu, dając mu się nacieszyć swoim małym zwycięstwem.
Do:Ahominecchi
18/09/2017, 15.59
Czekam na limuzynę :p Za spóźnienie płaci szofer.
─ Cholera, chciałbyś ─ mruknął mulat w przestrzeń. Jednak na jego ustach malował się wyraźny uśmiech. Nie odpisał już nic, uznając tę krótką dyskusję za skończoną. Oddał się pracy, nie mogąc przestać myśleć o nadchodzącym wieczorze.
*
Czas na czekanie na Aomine zleciał modelowi naprawdę szybko. Za szybko. Blondyn stał przed szafą, wyciągając z niej co chwila ubrania, które kładł na łóżko. W końcu westchnął i zdecydował się postawić na wygodny, lecz elegancki strój. Do czarnych spodni o lekko zwężanych i przydługich przy kostce nogawkach, założył mahoniowy t-shit z luźnym, lecz zasłoniętym dekoltem i prostą kasztanową marynarkę, do której idealnie pasował tego samego odcienia prosty kapelusz z bordową wstęgą, robiony nieco pod melonik. Całość dopełnił ogromnym, wełnianym kominem w grube, czarne i rdzawe pasy, który wisiał mu swobodnie na szyi. Na koniec spojrzał na siebie i włożył swoje czarne zerówki z prostą górą i półksiężycowym spodem. Następnie poszedł do łazienki i spryskał się delikatnym, jednak intensywnym zapachem trawy cytrynowej i zielonej herbaty, przeczesał jeszcze włosy i zbiegł na dół, żeby wyczyścić wiśniowe, matowe, skórzane półbuty.
Zwarty i gotowy zaczął siedzieć bezmyślnie w salonie, gapiąc się na zegar i przeklinając się za to, żeby zaczął tak wcześnie się ubierać.
Równo o 18.30 Daiki podjechał pod dom Ryoty swoim, wciąż pachnącym nowością i skrzącym się w blasku powoli zapalających się lamp, Astonem Martinem Gauntletem. Zatrąbił dwa razy, z usatysfakcjonowanym uśmiechem wpatrując się w sąsiedni budynek, z którego okna obserwowała go jakaś ciekawska kobieta w średnim wieku.
Przygłośnił dudniącą w głośnikach maszyny muzykę i pogładził dłonią materiał swoich czarnych, dresowych spodni. Całość stroju, w który był ubrany, dopełniał luźny, biały t-shirt z czerwonym nadrukiem „But NY doesn’t love you” oraz jedna z jego najdroższych marynarek w odcieniu granatu. W tym samym kolorze wybrał również adidasy. Look, który miał na sobie, łączył w sobie wszelkie najnowsze trendy. Casual przełamany elegancją w spokojnej, spójnej tonacji. Chociaż za bardzo go to nie obchodziło, był pewien, że trafi na okładki paru gazet zajmujących się modą uliczną. Fotografowie, którzy dla nich pracowali, zawsze pojawiali się przed największymi pokazami mody na Fashion Weeku, aby wykonać zdjęcia najlepszych stylizacji. Odkąd Aomine zaistniał w świecie mody, nie było roku, aby chociaż parę razy jego outfit
nie stał się powodem pochlebnych komentarzy i rozgłosu.
Na szczęście nie musiał długo czekać, aż Kise wyjdzie z domu. Blondyn sprawiał wrażenie osoby, która już od jakiegoś czasu czekała na przyjazd mulata, co Daiki mimowolnie skwitował uśmiechem.
Gdy tylko Ryota wsiadł i zamknął za sobą drzwi, uśmiechnął się do Daikiego i cmoknął go krótko w usta.
─ Robi się coraz zimniej ─ westchnął, zaraz po tym dotykając dłonią nosa, który był zimny.
─ Racja ─ przyznał mężczyzna. Przykręcił ogrzewanie, zerkając na partnera. ─ A ja mam dzisiaj tylko marynarkę ─ westchnął niepocieszony.
─ Chcesz coś na szyje? ─ spytał, sam ciesząc się z komina, który grzał go mocno i pachniał przyjemnie.
─ Nie, dzięki. Wytrzymam. ─ Mrugnął do niego.
Już miał zamiar ruszać, kiedy nagle coś go powstrzymało. Ściślej rzecz ujmując, był to mocny, aczkolwiek bardzo przyjemny zapach, którym emanował jego chłopak. Daiki nie mógł się powstrzymać. Przysunął się do blondyna i wsunął nos w zagłębienie jego szyi, zaciągając się wonią, która bardzo mu się spodobała.
─ Cholera, jak ty pachniesz… ─ wymruczał. Gęste powietrze zdawało się piec jego nozdrza i uderzać do głowy.
─ N-normalnie... Chyba... ─ burknął zawstydzony. Nie spodziewał się takiego obrotu spraw, więc nie będąc przygotowanym na tak intensywną reakcję ze strony kochanka, zaczerwienił się od szyi aż po uszy.
─ Normalnie też pachniesz zajebiście, ale dzisiaj przeszedłeś samego siebie ─ westchnął i delikatnie odsunął od Kise. Tylko po to, aby spojrzeć mu w oczach i zawstydzić jeszcze bardziej, posyłając mu jedno ze swoich najbardziej zmysłowych spojrzeń. ─ Ten zapach bardzo ci pasuje ─ dodał.
Kise przełknął ciężko ślinę, czując, jak ta zasycha mu w gardle, a serce przyspiesza.
─ D-dziękuję... ─ wydukał w końcu, gdy udało mu się nieco uspokoić.
─ Drobiazg ─ odparł mulat i uśmiechnął niemal czarująco. Poczochrał kochanka po włosach, niszcząc mu przy okazji fryzurę i odpalił silnik, który zamruczał cicho, gotowy do jazdy.
Do pokazu Valentino zostało im jeszcze dość sporo czasu, jednak odbywał się on niemal w samym centrum – czwartej dzielnicy Paryża o nazwie Hôtel-de-Ville, a żeby tam dojechać, zwłaszcza w korkach, potrzebowali z dobrej godziny.
─ Jak ci minął dzień? ─ spytał po pewnym czasie Aomine, kiedy stanęli na światłach. Pokusił się wtedy o zlustrowanie profilu modela. Powstrzymał się od zagryzienia przy tym wargi.
─ Męcząco... Sprzątanie, nauka i jeszcze jeden grzejnik mi przestał działać, więc zimno ─ jęknął blondyn, ale zaraz się rozchmurzył. ─ Dlatego się cieszę, że napisałeś ─ dodał z uśmiechem. ─ Fajnie będzie się wyluzować przez resztę dnia ─ powiedział i czując na sobie wzrok kochanka, odchylił lekko głowę, uwydatniając tym swoją szyje, która wystawała spod luźnego szala.
─ Mhm… Też tak myślę ─ odparł mulat, odwzajemniając uśmiech.
Z trudem powstrzymał się przed dotknięciem pachnącej, delikatnej skóry, którą wyeksponował przed nim blondyn. Światła jednak uległy zmianie, dlatego musiał ruszyć.
─ A jeśli chodzi o twój kaloryfer ─ zaczął po chwili ─ masz zamiar coś z nim dzisiaj zrobić? Bo jeśli nie, to może chcesz spać u mnie? ─ rzucił, niby obojętnie.
─ Dzwoniłem już do specjalisty. Przyjdzie dopiero jutro, więc chętnie skorzystam ─ odparł i spojrzał na Aomine, odwracając szybko wzrok. ─ A-a jak tobie minął dzień? ─ spytał szybko.
Aomine uśmiechnął się sam do siebie. Wrzucił wyższy bieg.
─ W porządku. Też trochę posprzątałem, więc będziesz mógł podziwiać u mnie nienaganny porządek ─ stwierdził. W jego głosie dało się wyczuć nutę złośliwości. ─ A oprócz tego trochę popracowałem. Nudy ─ skwitował.
─ Właśnie! ─ powiedział Kise, jakby coś sobie przypominał. ─ A propo pracy... Nie lepiej, żebyś jechał tam z Reocchim? ─ spytał niepewnie.
─ Wyluzuj. Reo dostał osobne zaproszenie ─ odparł mulat z lekkim uśmiechem. To, że Kise tak się martwił o to, czy nie sprawia problemu, wydawało mu się urocze. ─ Poza tym, nawet, gdyby nie to… I tak wolałbym wziąć ze sobą ciebie. Pokaz Valentino raczej mało ma wspólnego z pracą.
Ryota zarumienił się i wyjrzał przez okno. Zamiast odpowiedzi, wyciągnął rękę w stronę Aomine i położył mu ją na kolanie. Nie chcąc zdradzić uśmiechu, zacisnął mocno usta i odchrząknął cicho.
Aomine położył swoją dłoń na odpowiedniczce modela zaraz po tym, kiedy zmienił bieg. Trzymał ją tam chwilę, głaszcząc kciukiem jasną, ciepłą skórę. Nic nie powiedział. Powstrzymał się przed jakimkolwiek zbędnym komentarzem, czerpiąc radość z tej jednej, krótkiej chwili, która sprawiła, że ponownie poczuł, że jego serce przyspiesza.
Był szczęśliwy.
Ryota miał coraz mniejszą ochotę jechać na galę. Owszem, dzisiejszy wypad bardzo go ekscytował, jednak teraz najchętniej pojechałby z Daikim do domu, spędzić miły wieczór w jego ramionach. Zabrał niechętnie rękę, gdy zobaczył piętrzący się przed nimi hotel, a Aomine zatrzymał wóz. Wyszli z niego, a mulat dał klucze boyowi hotelowemu, aby zaparkował auto. Młody chłopak wyglądał, jakby wygrał życie na loterii i z pewnością jego dzień stał się bardzo udany. Rozbawieni jego reakcją mężczyźni ruszyli ku wejściu, śmiejąc się cicho.
Weszli do bogato prezentującego się wnętrza, a po okazaniu przez Aomine zaproszeń, zostali poprowadzeni do windy. Wjechali nią na ostatnie piętro, na którym mieścił się krótki korytarz. Drzwi na jego końcu były otwarte i ukazywały wnętrze podłużnej sali, na której miał odbyć się pokaz jednego z najbardziej rozpoznawalnych domów mody na świecie. Daiki posłał kochankowi delikatny uśmiech, po czym ruszył pewnie przed siebie. Dyskretnie rozejrzał się po rozświetlonym przez kryształowe żyrandole korytarzu. Ściany były wyłożone złotą tapetą z misternymi, białymi wzorami. Przepych całej sali zdawały się uzupełniać mahoniowe meble i dodatki, które lśniły w ciepłym blasku lamp. Nim mężczyźni zdążyli wejść na główną salę, na której zaczęli zbierać się już ludzie, dopchał się do nich uśmiechnięty od ucha do ucha Reo. Mibuchi wybrał na pokaz stylizację składającą się z białych, luźnych, jedwabnych spodni, ciemnoczerwonej bluzy z białym napisem FIRST SEX SECOND LOVE – tej samej, którą w swojej garderobie posiadał również Aomine; oraz czarne adidasy. Mulat w myślach pochwalił jego outfit, który bardzo dobrze się na nim prezentował.
─ Są i moje gołąbeczki! ─ Mibuchi powitał ich z przesadną energią, jak zwykle. ─ Co tam, jak tam?
Daiki tylko wywrócił oczami.
─ Długo już tu jesteś, Reocchi? ─ podjął Kise uśmiechając się do niego. Zawiesił na chwile wesoły wzrok na górnej części garderoby szatyna i odwrócił głowę, drapiąc się po nosie, aby ukryć rumieniec. Udał oczywiście, że coś zwróciło jego uwagę i szybko wrócił spojrzeniem do mężczyzny.
─ Nie, nie, dopiero przyszliśmy ─ zaszczebiotał, nim zdążył się powstrzymać. W jednej chwili na jego policzki wkradał się zdradliwy rumieniec, który intensywnością zdawał się odpowiadać temu Kise. ─ To znaczy... Przyszedłem. Przed chwilą ─ dokończył niezgrabnie. Odchrząknął i odwrócił wzrok od Aomine, który zdawał się przenikać go na wskroś.
─ Daj spokój. Już się wygadałeś, nie zmienisz tego. Z kim jesteś? ─ spytał beznamiętnie mulat. Nie dał tego po sobie poznać, ale był ciekaw odpowiedzi.
─ Z nikim! ─ odparł Mibuchi natychmiast. ─ To znaczy... Okej. Przyszedłem z kumplem ─ wyburczał.
─ Jasne. Na kumpli się tak nie reaguje ─ parsknął Daiki. Widząc jednak, że Reo nie jest skory do kontynuowania tego tematu, westchnął i dodał: ─ I tak się dowiem.
─ Chciałbyś ─ prychnął szatyn i obszedł go z drugiej strony, aby móc wziąć Kise pod rękę i pociągnąć za sobą. ─ Chodź, kotku, pokażę ci salę ─ oznajmił, ponownie się uśmiechając. Wcześniejszy humor zdawał się w zupełności do niego wrócić.
Aomine natomiast nie pozostawało nic innego, jak powolnym krokiem ruszyć za nimi.
─ No to? ─ zaczął Kise, a widząc minę Mibuchiego, dodał ciszej: ─ Kto jest tym szczęściarzem?
─ To naprawdę nikt taki ─ burknął Reo. Odwrócił spojrzenie, jednak nie puścił przedramienia blondyna.
─ Jakby to był „nikt taki”, to powiedziałbyś nam od razu ─ zauważył Kise i, troszkę się zapominając, troszkę sprawdzając na ile może sobie pozwolić, uszczypnął Reo w żebra.
Mibuchi podskoczył na skutek lekkiego bólu, który rozszedł się po jego boku i syknął cicho, rzucając Kise złe spojrzenie. Spotykając się jednak z jego wyczekującym wyrazem twarzy, westchnął ciężko i pokręcił głową.
─ To Pierre Mahéo. Dyrektor wykonawczy Officine Générale ─ wyjaśnił. ─ Tak jakby się spotykamy.
─ No, no... Reocchi! ─ Ryota niemal wyraził swoją aprobatę krzykiem, ale Reo szybko go uciszył, a raczej zmusił do innego rodzaju robienia hałasu, bo blondyn zaczął się śmiać. ─ Aominecchi, wiesz... ─ zaczął, ale dostał po głowie.
─ Wiem, wszystko słyszałem. To nie takie trudne, kiedy się idzie dwa metry za wami ─ ziewnął Aomine. ─ Nieźle, Mibuchi. Można powiedzieć, że obracasz się w naprawdę wysoko postawionym towarzystwie. A raczej... jesteś obracany ─ powiedział mulat, sugestywnie poruszając brwiami, gdy Reo na niego spojrzał.
Twarz szatyna zdawała się płonąć od rumieńców.
─ Jeden warty drugiego ─ warknął, urażony, przenosząc spojrzenie z mulata na modela, po czym puścił Kise i uciekł, mieszając się z tłumem.
─ Aominecchi! ─ skarcił go. ─ Jest jakaś granica. Teraz naprawdę przesadziłeś ─ pouczył go, próbując dostrzec gdzieś Reo zmartwionym i winnym wzrokiem. ─ Trés bien... ─ westchnął cynicznie, gdy go nie znalazł.
─ Zluzuj. Przejdzie mu ─ skwitował mulat, ciągnąc Kise za materiał ubrania do siebie. ─ Chodźmy na nasze miejsca ─ mruknął. Nie mógł jednak powstrzymać uśmiechu, który nie schodził mu z ust od dobrych pięciu minut. Naprawdę, czasem doprowadzenie Reo do stanu najwyższej konsternacji, co zdarzało się niezwykle rzadko, było najlepszym, co mógł sobie wyobrazić.
─ Ale ja tu jestem poszkodowany! Tobie na pewno wybaczy, ale mi też sie dostało za twój chamski żart ─ fuknął
─ Daj spokój ─ żachnął się mulat. ─ Reo cię uwielbia. Nie będzie się długo boczyć ─ zapewnił.
Mimowolnie zbliżył swoją dłoń do twarzy chłopaka, aby odgarnąć mu wchodzące do oczu złote kosmyki włosów, które zdawały się iskrzyć w blasku kryształowego światła, jednak szybko cofnął rękę. Opanował się w ostatniej chwili, w myślach klnąc na swoją nierozwagę i słabą wolę.
─ Gdzieś tam są nasze miejsca ─ rzucił obojętnie, odwracając się na pięcie. Ruszył w kierunku pierwszego rzędu, zostawiając Ryotę za sobą.
Blondyn przeczesał dłonią nerwowo włosy, po czym wcisnął ręce w kieszenie. Ruszył powoli za Daikim, karcąc się za zawód, jaki poczuł, doskonale wiedząc, że znajdują się w nieodpowiednim miejscu na takie czułości. Zwłaszcza, że roiło się tam od paparazzich. Odchrząknął cicho i zrównał krok z mulatem, rozglądając się po sali. Miał nadzieję nie zobaczyć tu niektórych fotografów...
Przeźroczyste krzesła z plastiku były poustawiane w taki sposób, że w pomieszczeniu nie był potrzebny catwalk. Zamiast tradycyjnego wybiegu, organizatorzy zdecydowali się rozplanować trasę pokonywaną przez modeli i modelki w taki sposób, aby prowadziła ona między krzesłami. Zaś teraz, kiedy na sali panowała jeszcze atmosfera radosnego oczekiwania i napięcia, na każdym z miejsc znajdowała się rezerwacja dla danej osoby i jej numer. Aomine szybko i sprawnie krążył między krzesłami, aż w końcu zatrzymał się mniej więcej w połowie. Odnalazł ich miejsca, które były obok siebie. Zajęli je szybko i rozmawiali chwilę na temat innych sław, które się tam pojawiły. Większość znali oboje, a niektórych po krótce sobie opisywali. Nim zaczął się pokaz, Ryota odczytał jeszcze sms'a od znajomego, który miał być dzisiaj na wybiegu. Życzył mu krótkie „powodzenia” i wyłączył szybko telefon, żeby mieć spokój. W tym czasie mulat przyglądał się komuś badawczo, więc Kise dotknął go lekko, zwracając na siebie jego uwagę. Przeprosił i rozpoczął kolejną rozmowę.
─ Ile zostajemy po pokazie? ─ spytał.
─ Najchętniej nie zostawałbym w ogóle ─ westchnął mulat ze zbolałym wyrazem twarzy. ─ Wolałbym od razu jechać do mnie ─ dodał, o wiele za cicho i zbyt znacząco, aby można to było uznać za uwagę rzuconą od niechcenia.
Po chwili mimowolnie wrócił spojrzeniem do miejsca, w które wpatrywał się przed momentem. Osoby, której się wcześniej przyglądał, już tam nie było.
─ Coś się stało? ─ spytał również ściszonym głosem, patrząc na Daikiego z lekkim niepokojem.
─ Nie, nie, coś ty ─ odparł szybko mężczyzna, ponownie wracając wzrokiem na sylwetkę partnera po swojej lewej stronie. Uśmiechnął się sztucznie. ─ A ty? Chcesz zostać na after party, czy jedziemy do mnie? Dopasuję się.
Model spojrzał na niego dziwnie i zmarszczył lekko brwi. Pierwszy raz w życiu zobaczył tak oczywisty i nienaturalny uśmiech, ale postanowił nie drążyć tematu. Liczył na to, że mulat sam mu powie, kiedy uzna to za stosowne.
─ Prawdę mówiąc, wolałbym iść. Jest tu parę osób, których widok mnie męczy ─ westchnął.
─ Jasne. W porządku.
Tym razem Aomine posłał kochankowi zupełnie inny rodzaj uśmiechu. Krzepiący, szczery. Kise nie miał problemu w odróżnieniu jego autentyczności od poprzedniego.
Po chwili światła w pomieszczeniu zaczęły przygasać. Włączone zostały tylko te lampy, które znajdowały się bezpośrednio nad miejscem, po którym już po chwili modele mieli prezentować najnowszą kolekcję Valentino.
Najbliższe minuty były dla Daikiego czasem, kiedy mógł w całości wyciszyć kłębiące się w jego głowie myśli i skupić się tylko i wyłącznie na tym, co było jego największą pasją – na modzie w najczystszej postaci. Paleta kreacji serwowana przez jeden z najsławniejszych domów mody, jak zwykle pozostawiła po sobie barwne wspomnienia, uczcie natchnienia oraz lekki niedosyt w sercach widzów. Aomine uwielbiał gamę stylów, którą marka łączyła ze sobą w finezyjny, spójny sposób. Większość prezentowanych stylizacji była jasna, lekka, kolorowa, szyta z luźnych, powiewających materiałów, którym jesiennej nuty dodawały ciężkie obuwie, skórzane dodatki oraz wełniane płaszcze. Zimowe stylizacje dopełniały natomiast ciekawe, choć nieco niepraktyczne połączenia – długie, luźne suknie u modelek w połączeniu z ciągnącymi się po ziemi, ciepłymi płaszczami, lub, w nielicznych propozycjach męskich, luźne, materiałowe spodnie, bluzy i grube, puchowe, wzorzyste kurtki.
Gdyby ktoś spytał, Daiki nie mógłby zaprzeczyć – to właśnie od Valentino czerpał inspiracje. Nauczył się łączenia chłodnej elegancji z prostotą, jak i precyzyjnością wykonania na podstawie pierwszych pokazów, jakie miał przyjemność oglądać – właśnie autorstwa tej marki. Uważał ją za jedną ze swoich ulubionych. Wyjątkowo wysmakowanej, ale przystępnej. Właśnie to, jak niemal nic innego, pobudzało jego wenę, powodowało radosne podniecenie i euforię, kiedy pomysły na nowe outfity rodziły się w jego umyśle jak szalone.
Mogąc być świadkiem tak cudownej kolekcji, czuł wolność.
Przez to, że skupił wszystkie swoje zmysły na oglądaniu pokazu, czas zdawał się lecieć przez palce. Show, ledwo co się zaczęło, dobiegło końca wraz z ostatnim, łącznym przejściem wszystkich modeli i modelek po catwalku.
Ku zdziwieniu wielu osób, po skończonym pokazie wyszedł ukłonić się sam Prezes zarządu – Stefano Sassi. Znany on był bowiem z tego, że nie często można go było spotkać na takich imprezach. Nawet, jeśli był ich głównym organizatorem. Zazwyczaj zostawiał on wszystko w rękach swoich pracowników. Być może dlatego brawa, które otrzymał od publiczności zdawały się być tak głośne. Lub może to po prostu magia kolekcji działała cuda.
Po tym, jak modelki, modele oraz sam Stefano zniknęli za kulisami, światła na sali ponownie rozbłysły, a ludzie zaczęli wstawać ze swoich miejsc i gromadzić się przy wyjściu.
W ciągnącej się ogromnej kolejce, Kise spytał wesoło z entuzjazmem:
─ Jak wrażenia? ─ W tym czasie sięgnął do kieszeni po komórkę, włączył ją i schował z powrotem.
─ Jestem urzeczony ─ jęknął mężczyzna. Wciąż był pod wpływem emocji, jakie rozbudził w nim pokaz. ─ U Valentino zawsze jest… to coś ─ stwierdził po krótkim namyśle. ─ Poza tym nie wiem, jakim trzeba być geniuszem, żeby tak genialnie łączyć lekkość i niemal wiosenną świeżość z ciężarem chłodnych barw. Widać w tym, że przyszykowanie tej kolekcji to po prostu zabawa kolorem, teksturą i zmysłami… Cholera, chciałbym kiedyś móc osiągać takie efekty ─ wyznał. Pokręcił głową z rozmarzeniem. ─ A ty co myślisz?
─ Bardzo mi się podobało! Jestem fanem każdej kolekcji Sassiego ─ powiedział, wdychając cicho. ─ No, przynajmniej w teorii... w praktyce byłbym cały czas przeziębiony, gdybym się tak ubierał. ─ Zaśmiał się cicho. ─ I chyba wiem, co czujesz... Wiesz, rok temu byłem na pokazie twojej kolekcji. Zostałem tam wręcz siłą zgarnięty przez przyjaciela, bez słowa wyjaśnienia, więc tak naprawdę przeszedłem tam na ślepo. Nie wiedząc nawet, czyją kolekcję oglądam ─ przyznał zawstydzony. ─ Byłem zachwycony... Stwierdziłem, że koniecznie muszę zapoznać się z projektantem ─ zaśmiał się nerwowo, czując zdziwiony wzrok Aomine i spąsowiał. ─ N-no, ale potem czar prysł, jak wyszedłeś na catwalk ─ dodał szybko, odwracając głowę. ─ Nie znosiłem cię wtedy. ─ Nadął policzki.
─ To się zdarza nieczęsto, przyznaję ─ zaśmiał się mulat. ─ Dlatego myślę, że to chyba tym bardziej podkreśla twoją wyjątkowość ─ westchnął. Jednak po chwili niespodziewanie się wyszczerzył. ─ No ale teraz jesteś moim fanem numer jeden. Pod każdym względem ─ parsknął.
─ Chciałbyś ─ burknął, odwracając od niego głowę i wypchnął prawe biodro w jego stronę, popychając go na kogoś.
─ Chciałbym ─ potwierdził z uśmiechem, pozostając niezrażonym, mimo wszystko. Wywoływanie rumieńców u kochanka było jednym z tych zajęć, które ostatnio w jego życiu zdobyły miało ,,ulubionych”.
─ No to obejdziesz się smakiem.
Kise spojrzał na niego rozbawiony i uśmiechnął się do niego złośliwe z pewną dozą flirtu. Aomine prychnął na to tylko, pokręcił głową z dezaprobatą i ruszył przed siebie.
─ No dzięki…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz