─ Swoją drogą masz
bardzo fajną łazienkę ─ stwierdził Kise, gdy znaleźli się w rzeczonym
pomieszczeniu. Podobała mu się jej ekskluzywność i prostota.
─ Dzięki ─ odparł
Aomine, mile połechtany. Wystrój całego mieszkania projektował sam, dlatego
odbierał komplementy z podwójną mocą.
Pociągnął kochanka za
sobą, aż obaj nie znaleźli się w, bez problemu mogącej ich pomieścić, kabinie
prysznicowej. Dopiero tam mulat puścił swojego chłopaka i odkręcił wodę, która
lunęła na nich niczym ulewa.
Po pierwszym szoku,
jaki blondyn doznał przez temperaturę cieczy, która dopiero się nagrzewała,
Kise przyjrzał się dyskretnie Aomine. Musiał przyznać, że mulat był nieźle
zbudowany i przyłapał się na tym, że śledził drogę spływającej po nim wody bez
krzty wstydu. Skarcił się za to, gdy zaczynał powoli myśleć o wcześniejszych
rzeczach, które razem zrobili i odwrócił się lekko czerwony. Zamknął oczy i nadstawił
twarz pod strumień, zaczynając przecierać ją dłońmi.
Aomine objął partnera
od tyłu i zaczął błądzić dłońmi po jego torsie. Nie było w tym jednak nic z
erotyzmu. Jedynie zwykła ciekawość oraz pragnienie tego, aby być blisko
chłopaka i lepiej poznać jego ciało. Przesuwał powoli rękoma po żebrach Ryoty,
jego biodrach, brzuchu i piersiach, robiąc to tak delikatnie, że niemal
niewyczuwalnie. Jednocześnie wsunął twarz w zagłębienie jego szyi, gdzie zaczął
skubać skórę blondyna zębami.
Model westchnął i
odchylił głowę. Położył ją na ramieniu Daikiego, dając mu lepszy dostęp do szyi.
Sam wyciągnął swoje ręce ku górze i wplótł palce w mokre włosy mulata,
przedramionami obejmując delikatnie jego kark i skorzystał z okazji, że jest do
niego odwrócony.
─ Nigdy bym nie
przypuszczał, że będzie mi się tak podobał czyjś dotyk…
─ Ja tak samo ─
przyznał Daiki.
Na moment zaprzestał
wędrówki dłońmi po torsie modela, ograniczając się do zwykłego uścisku. Głowę,
którą w dalszym ciągu trzymał wsuniętą w zagłębienie szyi kochanka, uniósł na
chwilę w górę, wpatrując się w szybę kabiny prysznicowej, która zdążyła już
zaparować.
─ Odkąd pamiętam,
stroniłem od dotyku. Wiem, że to pewnie brzmi strasznie płytko, ale naprawdę,
nigdy nie lubiłem, kiedy osoba, z którą sypiałem, przytulała się do mnie czy
coś w tym guście. Zazwyczaj nie chciałem już na nią nawet patrzeć ─ powiedział
po chwili namysłu.
─ To nie brzmi płytko ─
powiedział miękko Kise, kręcąc głową. ─ Rozumiem to... Tak samo robiłem z...
tymi wszystkimi kobietami ─ wyjaśnił, wzdychając. Było mu naprawdę przykro, bo
wiedział jak bardzo takie zachowanie rani, ale przecież nigdy nie mówił im, że
czuje do nich coś więcej niż popęd seksualny.
Opuścił ręce na dłonie
mulata, prawą unosząc do jego policzka. Dotknął go delikatnie, obracając twarz,
by móc spojrzeć na mężczyznę.
─ To znaczy, że ja
mogę się do ciebie kleić? ─ spytał, zagryzając wargę, aby ukryć uśmiech.
─ To nawet wskazane.
Pocałował krótko
blondyna, nie omieszkając na końcu przygryźć mu delikatnie wargi. Przez chwilę
pozwalali, aby szum wody płynącej z prysznica stanowił jedyny dźwięk w kabinie,
poza ich stanowczo zbyt szybkimi uderzeniami serc i zbyt gęstymi oddechami mieszającymi się z
parą.
Nagle Aomine drgnął,
jakby sobie o czymś przypomniał, tłumiąc śmiech.
─ Wow, nie
spodziewałem się, że z ciebie też był taki cassanowa! ─ rzucił dla rozluźnienia
atmosfery.
─ Od razu cassanova! ─
oburzył się Kise. ─ Wiesz, ja też jestem mężczyzną, w dodatku dość popularnym ─
zauważył z przekąsem. ─ To chyba normalne, że czasem potrzebuję wyładować stres
związany z pracą... ─ powiedział, zadzierając nosa i uśmiechnął się wrednie. ─
Ja przynajmniej pamiętam wszystkie swoje kochanki.
─ Tym gorzej ─ cmoknął
mulat z wyraźnym niezadowoleniem.
─ Nie nabzdzyczaj się
tak ─ powiedział rozbawiony blondyn i obrócił się w jego uścisku. ─ Pamięta się
to, co wywołuje silne uczucia ─ zaczął, pąsowiejąc. ─ Pamiętam je, bo seks z
nimi nie był niczym przyjemnym. Z tobą jest inaczej, przecież już mówiłem ─
powiedział, całując go lekko w skroń.
─ Masz szczęście, że
potrafisz być tak przekonujący ─ westchnął Aomine, kręcąc głową.
Nie umiał zbyt długo
wytrzymać bez uczucia ciepłych, mokrych warg kochanka zaraz przy swoich. Wraz
ze spełnianiem swojej małej zachcianki, sięgnął po omacku po żel do mycia,
który stał na szklanej półce tuż za Kise. Pachniał silnym, męskim, trudnym do zdefiniowania
zapachem. Daiki uznał, że mimo iż ten zbytnio nie pasował mu do delikatnej
natury kochanka, jest coś intrygującego w pokryciu go wonią, która była poniekąd
jego własną.
Wylał pokaźną ilość
chłodnej substancji na dłonie, po czym zaczął ją rozsmarowywać po łopatkach,
plecach i lędźwiach blondyna. Temperatura żelu szybko wzrosła pod wpływem
ciepłych dłoni mulata i jeszcze cieplejszej wody. Ryota westchnął cicho,
przyjmując przyjemny masaż z radością. Miarowe ruchy Aomine i gorąca para
unosząca się w kabinie, wprawiły go w przyjemne otępienie do tego stopnia, że
zaczęło robić mu się słabo. Przytrzymał się więc Daikiego, sapnął ciężko i
zaczął całować go leniwie.
Mężczyzna pogłębił
pocałunek, zjeżdżając dłońmi na pośladki Ryoty. Jedną z nich wsunął między nie
i przejechał nią ostrożnie po wrażliwych sferach kochanka, nie czyniąc tego
jednak pobudzająco, a jedynie chcąc go dokładnie wymyć i mieć pewność, że z
powodu stosunku, jaki odbyli, nie wywiążą się żadne większe komplikacje,
aniżeli tylko drobny dyskomfort u dołu kręgosłupa. Wykonywanie tej czynności
miało jednak jeszcze jedną zaletę. Aomine odetchnął z ulgą, upewniając się, że
w żaden sposób nie naderwał swojego chłopaka, co już wcześniej parę razy mu się
zdarzało w przypadku innych mężczyzn, z którymi sypiał. Nie chciał tego błędu
powtarzać, zwłaszcza nie na Ryocie, dlatego cieszył się, że umiał się
powstrzymać na tyle, żeby w żaden większy sposób nie uszkodzić modela.
Kise przylgnął do
mulata i pisnął cicho, nie spodziewając się tego. Zawstydziła go jego własna
reakcja, więc chrząknął i schował twarz w ramieniu mulata.
─ C-co robisz? ─
spytał cicho.
─ Sprawdzam, czy nie
zrobiłem ci krzywdy ─ sapnął Daiki, z rezygnacją kręcąc głowę. ─ Wyluzuj.
─ Wiesz, nie
przywykłem do tego, że ktoś mi grzebie w tyłku ─ fuknął pierwsze, co mu
przyszło na myśl i zaczerwienił się aż po cebulki włosów. Zaczął się miotać i
wymachiwać rękami, próbując jakoś uratować sytuację. ─ T-to znaczy...! Yhm…
─ Przywykniesz. ─
Daiki wzruszył ramionami.
Dał blondynowi chwilę,
aby ten komentarz parę razy odbił się echem w jego głowie, po czym na powrót
przyciągnął go do siebie, kontynuując mycie chłopaka, tym razem w okolicach
jego bioder.
─ Czekaj tylko... ─
zagroził Kise, ale zepsuł efekt, wyginając się lekko pod dotykiem mulata.
Przeszedł go dreszcz, gdy mężczyzna nieświadomie musnął palcami jego małe
znamię pod prawym biodrem i jęknął cicho, stając na palcach. Pchany impulsem,
zadrżał i musnął ustami ucho Daikiego.
─ Jasne, poczekam tyle,
ile będę musiał ─ zaśmiał się Aomine, mimowolnie czując dreszcz na skutek gestu
blondyna.
Jednocześnie,
zaciekawiony i zachęcony reakcją, postarał się jeszcze raz odnaleźć słaby punkt
modela. Blondyn chwycił lekko jego rękę i przeniósł ją na swoją talię, i zaczął
przygryzać lekko wcześniej naruszony narząd i jego okolice, zarzucając mulatowi
ręce na szyje.
─ Jeny, najchętniej
nigdy bym nie wyszedł spod tego prysznica ─ wymruczał Aomine.
Wznowił wędrówkę dłoni
po ciepłej, śliskiej, mokrej skórze, po której woda spływała strumieniami. Tym
razem wsunął je między ich ciała, przemywając modelowi kolejno tors, brzuch,
podbrzusze oraz okolice krocza. Gdy całą pianę spłukała woda, Daiki sam obmył
się szybko, a następnie zabrał się do mycia włosów Ryoty. Nabrał na dłonie
szampon, a następnie zaczął przesuwać nimi po skórze jego głowy, masując ją
przy tym.
─ Mhm... Ja też ─
zamruczał blondyn, zamykając oczy. Złączył po omacku na chwilę ich usta i dodał
rozleniwiony: ─ Ale zaraz będziesz mnie musiał zbierać z podłogi, jeśli nie
przykręcisz trochę temperatury.
─ Ach, jasne ─
parsknął mulat, po czym uregulował temperaturę wody tak, aby była niższa. ─ Sorry.
Ja zawsze biorę prysznic we wrzątku ─ wyjaśnił z uśmiechem.
Aomine skończył myć
włosy kochanka, więc poświęcił chwilę sobie samemu, co jakiś czas przerywając,
by móc cmoknąć blondyna, przejechać dłonią po jego skórze, czy po prostu rzucić
mu łagodny, ciepły uśmiech.
─ Jak w saunie ─ sapnął Kise i rozsunął drzwi kabiny.
Uderzyło go zimne, lekkie powietrze, które przyjął z wdzięcznością.
Wyszedł na chłodne
kafelki, odruchowo unosząc palce u stóp, aby uniknąć kontaktu z nawierzchnią.
Podszedł do pralki, na której poukładane były ręczniki i zgarnął dwa. Jednym
przetarł powierzchownie włosy, obowiązując go następnie wokół talii, a drugi
chwycił w obie dłonie i wyciągnął w stronę Aomine, który skończył się
opłukiwać. Podszedł do Ryoty, który z delikatnym uśmiechem zaczął go wycierać,
co jakiś czas zarzucając ręcznik na biodra kochanka i szarpiąc w swoją stronę.
Aomine opadł w końcu w
ramiona Kise, rzucając na niego prawie cały swój ciężar ciała. Westchnął
cierpienniczo.
─ Chyba dopiero teraz
zaczynam odczuwać zmęczenie.
Nie mógł przegapić
okazji, aby złośliwie chwycić skrawek ręcznika, którym były przepasane biodra
chłopaka i pociągnąć mocno, aby bawełniany materiał opadł mu do samych kostek.
─ Zaraz oboje
wylądujemy na podłodze ─ zagroził blondyn, czując, jak kolana przestają go
słuchać. Jednocześnie zbliżył się trochę do Aomine, aby schować się lekko przed
jego wzrokiem.
─ Wolałbym w łóżku ─
skomentował mulat. Zebrał się w sobie i odsunął od kochanka, poruszając
sugestywnie brwiami.
─ Mało ci? ─ spytał
czerwony i zabrał ręcznik z podłogi. Zarzucił go sobie na głowę, wycierając
jeszcze wilgotne włosy. ─ Nawet godzina nie minęła od ostatniego razu.
─ Jeśli chodzi o ciebie,
to zawsze mi będzie miało ─ westchnął Aomine z łagodnym uśmiechem na ustach,
odrzucając żarty na chwilę na bok. ─ Wiem, że to egoistyczne, ale wciąż chcę
cię więcej ─ wyznał, ponownie przylegając do kochanka i tuląc go do siebie
mocno, znacząc delikatnym pocałunkiem w kark.
─ N-nie mam nic
przeciwko... ─ odpowiedział czerwony model i ugryzł lekko szyję Daikiego.
Postanowił wykazać się
drobnym aktem odwagi i szepnął zmysłowo z mocno bijącym sercem, sunąc nosem za
jego uchem:
─ Jestem twój, więc
możesz robić, co ci się żywnie podoba. Tylko nie przeginaj ─ dodał po chwili
namysłu.
─ Mówienie mi takich
rzeczy, kiedy obaj jesteśmy nadzy, z całą pewnością nie jest bezpieczne ─
wymruczał Daiki, wzdrygając się pod wpływem dotyku na jednym ze swoich
nielicznych słabych punktów. Odsunął kochanka delikatnie, tak, aby ten patrzył
mu w oczy. Ryota mógł w nich dostrzec przebłysk pożądania, lecz prócz tego
ciepło, czułość i szczęście. ─ Chociaż, z wzajemnością ─ dodał mulat,
uśmiechając się lekko i całując partnera w kącik jego ust.
─ Z-zimno się robi.
Chodźmy może... Zobaczyć wreszcie twoje mieszkanie! ─ wymyślił blondyn na szybko,
kryjąc rudawe policzki. Był szczęśliwy, aż zabrakło mu powietrza.
─ Jeśli chcesz ─
zaśmiał się Daiki. Poczochrał Ryotę po jego wilgotnych blond kosmykach, a
następnie sam okrył się ręcznikiem i ruszył ku wyjściu z łazienki. ─ W sumie nie
wiem, od czego chcesz zacząć zwiedzać ─ zaczął, zakładając na siebie czyste
bokserki, kiedy wrócili na moment do sypialni. ─ Najważniejsze już widziałeś ─
oznajmił z uśmiechem. ─ Chociaż... W zasadzie kuchnia jest spoko. I garderoba.
─ Garderoba! ─ oznajmił
Kise niemal natychmiast. ─ Założę się, że znajdę tam kilka ubrań, których
nigdzie nie kupię ─ zaśmiał się i zawinął ręcznik wokół bioder, drepcząc za
Aomine.
─ To prawda.
Poprowadził kochanka
przez krótki odcinek przedpokoju. Otworzył szklane, dosyć niepozorne drzwi i
przepuścił w nich Ryotę, przy okazji zapalając światło. Pomieszczenie, w którym
się znaleźli, było podłużne. Panele podłogowe z jasnego drewna, którymi
wyłożona była cała powierzchnia apartamentu, przykryte były granatowym dywanem.
Po obu stronach, jak i naprzeciwko od wejścia, od podłogi aż do sufitu
piętrzyły się mahoniowe regały, półki i wnęki, które pouzupełniane były w
całości ubraniami. Na najniższych kondygnacjach znajdowały się różne rodzaje
butów, które ułożone były w zależności od przeznaczenia. Nad nimi pozamykane
były szuflady, których zawartości Kise nie zał. Podejrzewał jednak, że mieści
się w nich głównie bielizna lub dodatki uzupełniające strój. Nieco wyżej, w
przeszklonych przegrodach, można było dostrzec poskładane wełniane swetry czy
spodnie.
Dalej zawartość szaf
zmieniała się w zależności od miejsca. Te po lewej stronie ukazywały wiszące na
wieszakach koszule, które podświetlone zostały lampkami wmontowanymi w drewno,
natomiast po prawej miały swoje miejsce na wieszakach bardziej casualowe
ubrania, typu t-shirt, golf, bluza czy prosta bluzka na długi rękaw. Na
najwyższych półkach, również podświetlonych, stały nieznanej zawartości pudła,
obok których leżały najróżniejsze nakrycia głowy lub torby.
Wyjątkiem od całego
porządku, w jakim były poustawiane odpowiednie rzeczy, była szafa naprzeciw
wejścia. Ona miała mniej przegród, które były za to znacznie dłuższe. Wisiały
tam garnitury, marynarki i te pary spodni, które pogniotłyby się będąc
złożonymi. Prócz nich było jeszcze miejsce na to, aby znalazły się w nich
płaszcze oraz kurtki.
Na środku
pomieszczenia stała dość duża, ciemnobrązowa, skórzana pufa. Garderoba była
jednak na tyle przestronna, iż ta w najmniejszym stopniu nie przeszkadzała w
poruszaniu się.
Aomine dał modelowi
chwilę, aby ten rozejrzał się wokół, po czym odchrząknął cicho.
─ Niektóre z tych
ciuchów są mojego autorstwa ─ oznajmił. ─ Inne testuję, kiedy nie jestem
pewien, czy powinny pojawić się w następnej kolekcji. Reszta jest kupna.
Blondyn gwizdnął
przeciągle, okręcił się wokół własnej osi i usiadł ciężko na sofce, rozglądając
się. W końcu wstał i zaczął przesuwać delikatnie dłonią po materiale spodni od
smokingu.
─ Wow... Niby wiem, że
jesteś projektantem i w ogóle. Ale jestem pod wrażeniem... Masz chyba więcej
ubrań ode mnie. To jest wyczyn ─ parsknął śmiechem i spojrzał na dział ze
swetrami. ─ Czuję się, jakbym był w sklepie ─ dodał żartobliwie, patrząc na
różne kreacje.
─ To moje małe
królestwo ─ zaśmiał się Aomine. Usiadł na pufie i przekrzywił głowę, obserwując
blondyna. ─ Z czego jak z czego, ale z garderoby jestem naprawdę dumny.
─ Trudno się dziwić! ─
odparł z entuzjazmem i podszedł do długo obserwowanego, granatowego swetra,
który wyglądał na bardzo miękki i ciepły. Nie mógł się powstrzymać i ścisnął
lekko jego materiał, uśmiechając się z satysfakcją, gdy jego ręka wręcz została
pochłonięta przez ubranie. ─ To coś jak moja sypialnia. Każdy ma swoje
indywidualne azyle.
─ Ano…
Aomine przesunął
spojrzeniem od stóp aż po czubek głowy Kise z, w gruncie rzeczy, nieodgadnionym
wyrazem twarzy, choć uśmiechał się lekko. Nastała chwila ciszy, którą mulat
przerwał, obserwując poczynania swojego chłopaka.
─ Załóż, jeśli chcesz
─ powiedział, wskazując gestem na sweter.
Kise spojrzał na
Aomine, a potem znów na sweter i pokręcił głową.
─ Będzie na mnie jak
worek.
Jednak po chwili spojrzał
na siebie i stwierdził, że zdecydowanie pewniej będzie się czuł, jeśli nie
będzie biegał goły od pasa w górę. Wysunął go spod innych i przerzucił sobie
przez głowę, następnie wkładając ręce. Stanął przed Aomine jak wieszak, z
ręcznikiem u dołu i rozłożył ręce, jakby chciał się zaprezentować.
─ W sumie adekwatnie
do koloru... Praktycznie w nim pływam.
─ Uroczo ─ parsknął
Aomine. Wstał i podszedł do jednej z szuflad, którą rozsunął. Wyciągnął z niej
bokserki i rzucił je Kise. Ten złapał je bez problemu. ─ Masz. Najlepszy
dodatek jak na tę chwilę, chociaż nie miałbym nic przeciwko, gdybyś z niego
zrezygnował.
─ Może później ─ powiedział
czerwony Ryota i wsunął na siebie bieliznę, po czym odwinął ręcznik. Miał
węższe biodra od Aomine, dlatego bokserki trochę się zsuwały, ale nie miał na
co narzekać.
Otoczony zapachem
Aomine, podszedł do niego i stanął przed nim, podwijając nieco rękawy, by móc
wyciągnąć ręce na zewnątrz. Kiedy osiągnął zamierzony efekt i Daiki go objął,
Kise cmoknął go w usta i spojrzał na niego, ziewając.
─ Mieliśmy iść grać ─ powiedział
z żalem i zaczął się lekko kołysać w ramionach kochanka.
─ Ciągle możemy ─
zadeklarował mężczyzna. ─ Ale dla ciebie lepiej, jeśli pójdziemy jutro ─
stwierdził. Klepnął Ryotę lekko po pośladku. ─ Teraz możemy znaleźć sobie
jakieś inne zajęcie.
─ To... może włączmy
jakiś film? ─ zaproponował nieśmiało i pociągnął Aomine za sobą do znanej mu
już sypialni.
Tym razem miał trochę
czasu, aby móc ją obejrzeć, więc rozejrzał się po jej klasycznym wnętrzu i
zwrócił uwagę na to, jak ogromne było w niej łóżko dla kogoś, kto mieszkał sam,
a następnie ma plazmę znajdującą się tuż przed nim.
Daiki dał Ryocie czas
na to, aby ten mógł dokładniej rozejrzeć się po pomieszczeniu, a sam podszedł
do łóżka z zamiarem uprzątnięcia na nim. Ściągnął z niego pobrudzone
prześcieradło wraz z prezerwatywą, po czym zniknął na chwilę za drzwiami.
Wrócił po niecałych dwóch minutach z nowym prześcieradłem. Rozłożył je na
łóżku. Poprawił całe posłanie, po czym zgarnął z półki pod telewizorem pilota i
usiadł obok kochanka, opierając się o drewniane oparcie. Przykrył ich obu
kołdrą i włączył plazmę. Oddał modelowi pilota.
─ Wybieraj ─ polecił
krótko.
─ No okej ─ mruknął
Kise i wystukał jakiś anglojęzyczny tytuł w wyszukiwarce wypożyczalni filmów.
Daiki po chwili przeczytał tytuł, jednak nic mu on nie mówił. Po chwili jednak
na monitorze rozciągnął się ociekający krwią napis „Obecność” i nastrojowa
muzyka, która zabrzmiała w ich uszach, utwierdziły go w przekonaniu, że będą
oglądać horror.
Blondyn oparł się o
pierś mulata i ułożył wygodnie, patrząc na ekran, jakby puścił właśnie maraton
Mody na sukces i ziewnął ponownie, jeżdżąc palcem prawej dłoni po udzie mulata.
─ Jakbym zasnął, to
mnie obudź ─ poprosił.
Daiki przytaknął, choć
tak naprawdę nie zamierzał dotrzymać danego słowa. Po pierwsze dlatego, iż nie
dowierzał, że kochanek może usnąć na horrorze, a po drugie nawet, gdyby tak się
stało, nie miałby serca go budzić. Zwłaszcza, że ten był zmęczony i potrzebował
odpoczynku.
Akcja filmu rozwijała
się powoli, z każdą chwilą mrożąc krew w żyłach coraz bardziej. Aomine nie bał
się, jednak oglądał w skupieniu, analizując poszczególne ujęcia. Lubił oglądać
horrory, ale tylko te na faktach, więc ,,Obecność” jak najbardziej przypadła mu
do gustu. Przez cały czas głaskał Kise dłonią po plecach. W pewnym momencie,
słysząc jego powolny, miarowy, głęboki oddech, zerknął na niego i ze
zdziwieniem odkrył, iż ten naprawdę usnął.
Kiedy film się
skończył, mulat wyłączył telewizor. Osunął plecy na pościel i zamknął w
delikatnym uścisku śpiącego. Splótł ich nogi ze sobą i począł gładzić go po
włosach. Pochłonięty w refleksjach, jakie wywołał w nim horror, również
pogrążył się we śnie.
*
Po niecałych trzech
godzinach Kise poruszył się niespokojnie, budząc przy tym Aomine, który szybko
spojrzał w jego stronę. Model otworzył po chwili oczy i wlepił je wprost w
Daikiego, delikatnie się uśmiechając. Skradł kochankowi pocałunek i nagle
zmarszczył brwi.
─ Miałeś mnie obu... ─
zaczął, jednak przerwało mu głośne burczenie w brzuchu. Żaden z nich nie
wiedział, u którego miało ono źródło, więc widząc wzajemną konsternację,
wybuchli śmiechem.
─ Musimy coś zamówić,
bo moja lodówka świeci pustkami ─ powiedział Daiki, wstrzymując dalszy śmiech.
Podciągnął się do
góry, opierając na łokciach i ziewnął. Zerknął na nieduży, czarny zegar z
białymi wskazówkami, który wisiał na ścianie, sprawdzając godzinę. Było wciąż
dosyć wcześnie.
─ Wege pizza! ─ zaoferował
blondyn, unosząc w górę ręce i wstał energicznie z posłania. Efektem tego, jego
bokserki niebezpiecznie zsunęły się w dół, jednak złapał je w ostatnim
momencie, podciągając do góry z lekkim rumieńcem.
─ Niech będzie ─ sapnął
mulat.
Widząc konsternację
chłopaka, uśmiechnął się lekko. Sięgnął po telefon, który leżał na szafce
nocnej i zadzwonił po pizzę, którą obiecano dostarczyć w pół godziny. W tym
czasie mężczyźni zdążyli trochę porozmawiać, a Aomine w końcu założył na siebie
coś więcej aniżeli bieliznę.
Chodź dostawca spóźnił
się piętnaście minut, mężczyźni w ogóle nie zwrócili na to uwagi. Im dłużej
byli zajęci sobą, tym bardziej zapominali, że czekają na zamówienie. Tak więc z
powodu dobrego humoru, młodemu pracownikowi pizzerii się upiekło, bo Daiki nie
miał ochoty go pouczać, czy żądać jakiejkolwiek rekompensaty.
Chyba po raz pierwszy
w życiu kuchnia mulata wydała się taka żywa. Głośna od rozmów i śmiechów.
Daikiemu bardzo spodobał się ten fakt i chciał żeby częściej tak było.
Gdy w końcu zjedli,
dochodziła 21. Nie mając nic lepszego do roboty, mężczyźni na powrót wsunęli
się pod kołdrę, a Kise nalegał, żeby jeszcze raz włączyć film, który przegapił.
Po długich namowach, mniej więcej po 20 minutach oglądania, Ryota wyznał
Daikiemu, że ogląda go ósmy raz, ale nigdy nie zobaczył go do końca, bo zasypia
niemal przy każdym horrorze. Tym razem jednak Kise udało się wytrwać do końca
horroru. Aomine bowiem nie pozwalał mu usnąć, co chwila szturchając, łaskocząc
i całując, aby tylko zająć czymś swojego chłopaka.
Kiedy film dobiegł
końca, Daiki wyłączył telewizor. Pokój pogrążył się w ciemności. Mulat odczekał
chwilę, aż jego oczy do niej przywykną, po czym przytulił modela do siebie. Ten
przystał chętnie na jego inicjatywę, wtulając twarz w jego pierś. Wtedy
mężczyzna pocałował jego odkrytą szyję.
─ To był świetny dzień
─ podsumował cicho.
─ Tak ─ przyznał bez
wahania blondyn, mocniej do niego przywierając.
Zaciągnął się ostrym
zapachem kochanka i poczuł dziwne uzależnienie, w którym zaczął się zatracać.
Uzależnienie od osoby i zapachu obok, od ciepła drugiego ciała i przyjemnego
ścisku w żołądku. Czując, jak zaczyna oddawać się emocjom, zażartował:
─ Ale jutro idziemy
grać!
─ Jeśli będziesz w
stanie, to jasne ─ zaśmiał się Daiki. Mocniej przytulił do siebie drobne ciało
kochanka. ─ Tylko najpierw musisz poradzić sobie na wybiegu ─ westchnął.
─ Nie takie rzeczy się
robiło. Jestem wytrzymał! ─ żachnął się.
Daiki zaśmiał się pod
nosem, po czym przysunął do ucha kochanka, by wymruczeć w nie znacząco:
─ Hmm... To bardzo
istotna informacja na przyszłość.
─ S-spadaj ─ prychnął
Kise i uderzył go w pierś ─ seksoholiku jeden.
─ Niedługo też
będziesz seksoholikiem, gwarantuję ─ parsknął Aomine. Następnie cmoknął
blondyna w usta, aby w razie czego ten nie był w stanie wyrazić ewentualnych
obiekcji na ten temat.
─ Idę spać ─ burknął
czerwony, ale zwężył uścisk w jakim trzymał Daikiego. ─ Dobranoc.
─ Bonne nuit, ma
chérie ─ wyszeptał mulat, gładząc kochanka po włosach. Chwilę wpatrywał się w
ciemność, wsłuchując w rytm bicia serca Ryoty, które był nieco przyspieszony. W
końcu jednak uspokoił się wraz z oddechem chłopaka. Wtedy Daiki wywnioskował,
iż tamten usnął. Sam z resztą po chwili do niego dołączył, zatapiając nos w
złotych kosmykach i zaciągając najsłodszym na świecie zapachem.
*
Rankiem Kise obudził
się pierwszy. Wpatrywał się w odprężoną przez sen twarz kochanka i wygładzone czoło,
które zazwyczaj zdobiła niemalże nierozłączna zmarszczka irytacji. Uśmiechnął
się, gdy gładząc jego usta palcami, mulat skrzywił się lekko i przetarł miejsce
dłonią. Blondyn cudem wyplątał się z uścisku Daikiego i wstał, poprawiając
luźne bokserki. Poszedł cicho w głąb mieszkania i zniknął w kuchni, wstawiając
wodę w czajniku. Usiadł na marmurowym blacie i naciągnął na siebie rękawy
granatowego swetra, w którym spał. Uniósł dłonie do swojego nosa i powąchał
materiał, uśmiechając się przy tym głupkowato. Gdy usłyszał charakterystyczny
dźwięk i bulgot wody, zeskoczył na ziemię i odnalazł w szafkach dwa kubki oraz
kawę. Zalał naczynia wrzątkiem i wrócił do sypialni. Obszedł łóżko, gdzie na
szafce nocnej postawił swoją kawę i podszedł na stronę Aomine. Ostrożnie
wdrapał się na jego biodra, trzymając kubek z dala od ich ciał, i mruknął do mulata,
pochylając się nad nim:
─ Pora wstawać,
dziadku. Mam dla ciebie kawę na pobudzenie.
─ Kawa? ─ mruknął
mężczyzna, będąc w półśnie. ─ Ty to jednak wiesz, czego mi trzeba... ─ ziewnął.
Otworzył oczy i
uśmiechnął się lekko, patrząc kochankowi prosto w złote, roześmiane oczy.
─ Dzień dobry.
─ Przyda ci się, bo za
pół godziny musimy być w fabryce ─ powiedział, udając przejęcie, choć tak na
prawdę mieli znacznie więcej czasu.
─ Co?!
Daiki natychmiastowo
poderwał się w górę, omal nie zrzucając przy tym z siebie Ryoty.
─ Czemu nie obudziłeś
mnie wcześniej? ─ spytał z wyrzutem.
─ Ej, bo wylejesz! ─ krzyknął
wystraszony model, chwytając kubek w dwie ręce, aby opanować fale. ─ Uspokój
się, tylko żartowałem ─ dodał rozbawiony.
─ Głupek ─ mruknął pod
nosem Aomine. Jego przyspieszony puls zaczął powoli wracać do swojego
zwyczajnego rytmu.
Mulat wziął od Kise
kubek, aby zaraz upić z niego łyk i westchnąć błogo.
─ Dzięki ─ rzucił,
wtulając twarz w szyję blondyna.
─ Nic za darmo ─ powiedział
chytrze Kise i pochylił się nad Aomine. Złożył na jego ustach wyjątkowo słodki
i niewinny pocałunek, po czym zepsuł klimat, mówiąc niemal władczo:
─ Robisz śniadanie.
Daiki wywrócił tylko
oczami, nie komentując słów Ryoty. Tamten miał w końcu w pewnym sensie rację.
Dopił szybko kawę, nie zwracając uwagi na to, że parzy sobie język, po czym
pocałował kochanka namiętnie, mocno go obejmując. Zaraz jednak zrzucił go z
siebie na miękką pościel, a sam wstał z łóżka i nie oglądając się za siebie
ruszył do łazienki.
Ryota poderwał się do
siadu i spojrzał na szerokie plecy kochanka.
─ Dziad ─ mruknął,
opadając bezwiednie na poduszki, lecz po chwili uśmiechnął się szeroko. ─ Tylko
nic tłustego! ─ zwołał w przestrzeń, patrząc w sufit.
Daiki nie był wytrawnym
kucharzem, dlatego zazwyczaj kiedy gotował, decydował się na najprostsze opcje.
Tak było i tym razem. Mrucząc pod nosem standardową wiązankę przekleństw,
pokroił warzywa i stworzył z nich niepozorną sałatkę, którą odpowiednio
doprawił, aby nadać jej bardziej określonego smaku. Przygotował również tosty z
awokado i jajkiem sadzonym oraz kilka kanapek z serem żółtym, pomidorem i
szczypiorkiem. Nie miał ani siły, ani ochoty kombinować nad śniadaniem bardziej
niż to konieczne, dlatego przełożył jedzenie na tacę i przeniósł do sypialni.
Po drodze sprawdził godzinę na zegarze, który zdobił brązową ścianę salonu i
westchnął. Mieli jeszcze spokojnie półtorej godziny, aby zebrać się i wyruszyć
na miejsce przygotowań do pokazu.
Położył tacę na środku
łóżka, aby każde z nich mogło swobodnie z niej sobie brać, a sam położył się po
drugiej stronie i odchrząknął.
─ Mam nadzieję, że
sprostałem wymaganiom ─ rzucił z przekąsem.
─ Mmm... Nie jest
najgorzej ─ zażartował Kise, za co dostał poduszką w głowę. ─ Ej, tylko nie w
twarz! ─ zaśmiał się i zaczął jeść, życząc uprzednio smacznego.
Po zjedzeniu śniadania,
Aomine stwierdził, że może sobie pozwolić jeszcze na chwilę słodkiego lenistwa.
Ułożył się więc na plecach tak, aby pod głową mieć udo swojego chłopaka i móc
podziwiać jego sylwetkę, długą, jasną szyję i brodę od dołu.
─ Jak się dzisiaj
czujesz? ─ zagadnął, przejeżdżając dłonią po kolanie Ryoty.
─ Dam radę ─ powiedział
z uśmiechem i odwrócił wzrok. ─ A-a ty? ─ spytał zakłopotany.
─ Ja? ─ zdziwił się. ─
Cudownie ─ stwierdził z sugestywnym uśmiechem, przejeżdżając w tej samej chwili
dłonią po pachwinie blondyna.
Kise zaczerpnął
gwałtownie oddech i trzasnął go lekko w dłoń.
─ Nie o to mi chodzi!
─ powiedział czerwony i założył przydługi kosmyk za ucho. ─ P-pytam o plecy...
─ Jest w porządku ─
zaśmiał się Daiki. ─ Tylko trochę mnie podrapałeś, mam szramy, ale szybko zejdą
─ zapewnił.
─ Widziałem te twoje
trochę... ─ odparł nieprzekonany, ale nie drążył dalej tematu.
Po chwili gładzenia
dłonią włosów mulata, spytał:
─ Zbieramy się?
─ Tak, lepiej się
ogarnijmy i lećmy ─ odparł Daiki.
Wstał i podał Kise
rękę, aby podnieść do pionu i jego.
*
Cały dzień zleciał
mężczyznom niewiarygodnie szybko. Nawet próba zdawała się nie dłużyć, ponieważ
na betonowym podłożu został już ustawiony szklany wybieg, dzięki któremu
ćwiczenia choreografii nie musiały odbywać się na zaznaczonym kredą terenie.
Układ, którym mieli przejść modele, nie był trudny, jednak wymagał precyzji i
porządnego wykonania. Aomine stał na końcu wybiegu wraz z Reo, z którym od
czasu do czasu wymieniał parę uwag odnośnie poszczególnych modeli, ale i
dalszej aranżacji fabryki.
Do czasu, aż na
catwalku nie przyszła kolej na Ryotę.
Blondyn ponownie
zawrócił swojemu szefowi w głowie, nie dając najmniejszych szans na to, aby
tamten odpowiedział cokolwiek Mibuchimu, kiedy tamten akurat go o coś zapytał.
Kise poruszał się z wrodzoną gracją, wyższością i seksapilem, przy czym robił
to z taką lekkością, iż wprost nie można było oderwać od niego wzroku.
Dlatego Daiki nawet
nie próbował.
Na te chwile, kiedy
jego chłopak miał wybieg dla siebie, znikało wszystko inne i zostawał tylko on.
Aomine nie mógł się wprost napatrzeć, jak chłopak bez najmniejszego problemu
zmiata wszelką konkurencję, poruszając się w ustalonej choreografii najlepiej
ze wszystkich.
Następny dzień,
niedziela, okazał się jednym z najbardziej sterujących, jakie spotkały Aomine w
jego karierze. Od jutra miał się rozpocząć Fashion Week, a to znaczyło, że
wszelkie poprawki musiały zostać przeprowadzone dzisiaj. Nie było to jednak
takie proste. Los zdawał się jakby być wszystkiemu na przekór. Oświetleniowcy spóźniali
się, dwójka modeli zachorowała, ekipa sprzątająca nie wyrobiła się ze
wszystkimi obowiązkami, a sam Reo nie mógł być obecny w fabryce, ponieważ jego
obowiązkiem na ten dzień było dokończenie wszelkich formalności w biurze i
doprowadzenie do porządku butiku, przez co mulat mógł kontaktować się z nim
jedynie przez telefon. Jednak, na nieszczęście, Mibuchi należał do tych osób,
które nieczęsto je odbierają.
Atmosfera była bardzo
napięta i gęsta, a sam Daiki bardzo podenerwowany. Emocje, które powoli
przyjmowały nad nim kontrolę, sprawiły, że raz nakrzyczał nawet na bogu ducha
winnego oświetleniowca, który tylko meldował mu zakończenie pracy. Jedenaście
godzin po czasie. Gdyby nie Kise, który robił co tylko w jego mocy, aby jakoś
utrzymać kochanka w ryzach, Daiki zapewne pogrążyłby się w nerwach i coraz
większej presji, myląc się w swoich obowiązkach i nie dopilnowując wszystkiego.
Blondyn jednak non stop był przy nim i doradzał, uspokajał, pocieszał, a
niekiedy żartował dla rozluźnienia atmosfery.
Dzięki jego staraniom,
mulatowi udało się jakoś przetrwać niedzielę i doprowadzić wszelkie
przygotowania do końca. A.D. nareszcie było gotowe na Fashion Week z kolekcją
jesień-zima, która, jak liczyli wszyscy, oczaruje swoich wiernych fanów, ale
również i poszerzy horyzonty, zyskując nowych.
Tego wieczora, dla
odprężenia, Kise zabrał Aomine do siebie. Przedtem odwiedzili bardzo dobrą,
francuską restaurację, do której zaprosił blondyna Daiki w ramach podziękowania
za wsparcie. Tak więc, gdy znaleźli się już u modela, zbliżała się 20.
Mężczyźni zajęli się rozmową przy alkoholu, puszczając w tle telewizor. Obaj przeszli
płynnie z kolejnej kolejki sake do namiętnych pocałunków. Daiki był już nawet
pewien, że dojdzie do czegoś więcej, gdyby nie to, iż w trakcie, kiedy mulat
zajął się całowaniem brzucha blondyna, chłopak po prostu usnął. Aomine domyślił
się, iż była to wina zbyt dużej ilości wypitego alkoholu. Z resztą, nie miał
swojemu chłopakowi nic za złe. Zniósł go do sypialni, rozebrał jego, a
następnie siebie, po czym wsunął się do łóżka, zamykając Ryotę w czułym uścisku
i gamie delikatnych pocałunków, które w końcu uśpiły i jego.
Rankiem Kise był
szczególnie łasy na pieszczoty. Kleił się do Aomine, odkąd tylko wstał, nie
ustępując go ani na krok. Zrobił mulatowi jajka z bekonem, których osobiście
nie lubił. Nie rzucał nawet żadnych złośliwych uwag, co wydało się Daikiemu
dziwne i spytał blondyna, czy ten aby nie ma gorączki. Trochę mu się za to
dostało, więc przekonał się, że jednak wszystko było w porządku.
Po śniadaniu mulat
musiał pojechać do siebie, ale Ryota odmówił zabrania się z nim, tłumacząc się
ze smutkiem sprzątaniem i nauką. Po zyskaniu chłopaka naprawdę uszczuplił mu
się czas wolny, który powinien poświęcić teorii pilotażu i fizyce, więc nie
mógł z nim jechać. Daiki jednak dobrze to rozumiał i tylko poczochrał go po
włosach, pocałował krótko, rzucając pokrzepiające „Do zobaczenia”.
Ryota patrzył chwilę
za oddalającym się autem z lekkim uśmiechem. Nie podobał mu się chłód, który
zastał, gdy tylko mulat dojechał. Wstydził się tej reakcji. W końcu nie miał
piętnastu lat i nie powinien się tak zachowywać. W dodatku zanim zeszli się z
Aomine, to uczucie nigdy nie było aż tak odczuwalne.
Nieco poirytowany,
ruszył na górę i zakopał się w pościeli w towarzystwie zaspanego jeża, starając
się skupić na podręcznikach. Czas dłużył mu się niemiłosiernie, więc zaczął po
prostu zajmować się iglastą kulką, odpływając myślami.
*
Dochodziła szesnasta.
Daiki siedział przy podłużnym, prostym stole w salonie swojego lokum i pracował
na laptopie. W pewnej chwili osunął jednak tors i głowę na lśniący, drewniany
blat. Miał małą zagwostkę, która dręczyła go całe popołudnie. Po krótkiej
chwili wahania westchnął i mruknął coś sam do siebie, zły, że tak długo zwlekał.
Nie chciał narzucać się Kise, ani tym bardziej przytłaczać go swoją obecnością,
jednak pokusa spędzenia z nim czasu była zbyt duża. Dlatego po prostu chwycił w
dłoń telefon i napisał do swojego chłopaka.
Do: Kise
18/09/2017, 15:46
Mam podwójną wejściówkę na pokaz Valentino, na dziś wieczór. Wiesz,
początek fw i te sprawy. Jesteś wolny?
Odpowiedź przyszła
niemal od razu, przez co Aomine aż wzdrygnął się zdziwiony. Otworzył wiadomość,
aby odczytać krótki przekaz.
Od: Kise
18/09/2017, 15:47
Mam randkę.
Daiki prychnął pod
nosem i pokręcił głową, wystukując zwięzłą odpowiedź.
Do: Kise
18/09/2017, 15:48
No tak, ze mną.
Kise uśmiechnął się
szeroko w tym samym czasie i napisał rozbawiony:
Do:Ahominecchi
18/09/2017, 15:50
Skąd ta pewność? Nie pamiętam, żebyśmy się umawiali...(/´P´)/
Mulat wywrócił oczami
po odczytaniu wiadomości. Zaczął bębnić palcami o blat stołu, starając się
wymyślić dobrą ripostę. W końcu zaczął pisać, wyobrażając sobie przy tym z satysfakcjonującym
uśmiechem minę blondyna.
Do: Kise
18/09/2017, 15:54
Hmm wiesz co, w sumie racja. Źle to sformułowałem Daruj, to powinno iść
jakoś tak:
Idziemy dzisiaj na Velentino o 20, więc o 18:30 lepiej bądź gotowy ;)
Ryota parsknął
śmiechem i spojrzał na Yoko z miną wyrażającą dezaprobatę. W końcu odpisał
Daikiemu, dając mu się nacieszyć swoim małym zwycięstwem.
Do:Ahominecchi
18/09/2017, 15.59
Czekam na limuzynę :p Za spóźnienie płaci szofer.
─ Cholera, chciałbyś ─
mruknął mulat w przestrzeń. Jednak na jego ustach malował się wyraźny uśmiech.
Nie odpisał już nic, uznając tę krótką dyskusję za skończoną. Oddał się pracy,
nie mogąc przestać myśleć o nadchodzącym wieczorze.
*
Czas na czekanie na
Aomine zleciał modelowi naprawdę szybko. Za szybko. Blondyn stał przed szafą,
wyciągając z niej co chwila ubrania, które kładł na łóżko. W końcu westchnął i
zdecydował się postawić na wygodny, lecz elegancki strój. Do czarnych spodni o
lekko zwężanych i przydługich przy kostce nogawkach, założył mahoniowy t-shit z
luźnym, lecz zasłoniętym dekoltem i prostą kasztanową marynarkę, do której
idealnie pasował tego samego odcienia prosty kapelusz z bordową wstęgą, robiony
nieco pod melonik. Całość dopełnił ogromnym, wełnianym kominem w grube, czarne
i rdzawe pasy, który wisiał mu swobodnie na szyi. Na koniec spojrzał na siebie
i włożył swoje czarne zerówki z prostą górą i półksiężycowym spodem. Następnie
poszedł do łazienki i spryskał się delikatnym, jednak intensywnym zapachem
trawy cytrynowej i zielonej herbaty, przeczesał jeszcze włosy i zbiegł na dół,
żeby wyczyścić wiśniowe, matowe, skórzane półbuty.
Zwarty i gotowy zaczął
siedzieć bezmyślnie w salonie, gapiąc się na zegar i przeklinając się za to,
żeby zaczął tak wcześnie się ubierać.
Równo o 18.30 Daiki
podjechał pod dom Ryoty swoim, wciąż pachnącym nowością i skrzącym się w blasku
powoli zapalających się lamp, Astonem Martinem Gauntletem. Zatrąbił dwa razy, z
usatysfakcjonowanym uśmiechem wpatrując się w sąsiedni budynek, z którego okna
obserwowała go jakaś ciekawska kobieta w średnim wieku.
Przygłośnił dudniącą w
głośnikach maszyny muzykę i pogładził dłonią materiał swoich czarnych,
dresowych spodni. Całość stroju, w który był ubrany, dopełniał luźny, biały
t-shirt z czerwonym nadrukiem „But NY doesn’t love you” oraz jedna z jego
najdroższych marynarek w odcieniu granatu. W tym samym kolorze wybrał również
adidasy. Look, który miał na sobie, łączył w sobie wszelkie najnowsze trendy.
Casual przełamany elegancją w spokojnej, spójnej tonacji. Chociaż za bardzo go
to nie obchodziło, był pewien, że trafi na okładki paru gazet zajmujących się
modą uliczną. Fotografowie, którzy dla nich pracowali, zawsze pojawiali się
przed największymi pokazami mody na Fashion Weeku, aby wykonać zdjęcia
najlepszych stylizacji. Odkąd Aomine zaistniał w świecie mody, nie było roku,
aby chociaż parę razy jego outfit
nie stał się powodem pochlebnych komentarzy i rozgłosu.
nie stał się powodem pochlebnych komentarzy i rozgłosu.
Na szczęście nie
musiał długo czekać, aż Kise wyjdzie z domu. Blondyn sprawiał wrażenie osoby,
która już od jakiegoś czasu czekała na przyjazd mulata, co Daiki mimowolnie
skwitował uśmiechem.
Gdy tylko Ryota wsiadł
i zamknął za sobą drzwi, uśmiechnął się do Daikiego i cmoknął go krótko w usta.
─ Robi się coraz
zimniej ─ westchnął, zaraz po tym dotykając dłonią nosa, który był zimny.
─ Racja ─ przyznał
mężczyzna. Przykręcił ogrzewanie, zerkając na partnera. ─ A ja mam dzisiaj
tylko marynarkę ─ westchnął niepocieszony.
─ Chcesz coś na szyje?
─ spytał, sam ciesząc się z komina, który grzał go mocno i pachniał przyjemnie.
─ Nie, dzięki.
Wytrzymam. ─ Mrugnął do niego.
Już miał zamiar
ruszać, kiedy nagle coś go powstrzymało. Ściślej rzecz ujmując, był to mocny,
aczkolwiek bardzo przyjemny zapach, którym emanował jego chłopak. Daiki nie
mógł się powstrzymać. Przysunął się do blondyna i wsunął nos w zagłębienie jego
szyi, zaciągając się wonią, która bardzo mu się spodobała.
─ Cholera, jak ty
pachniesz… ─ wymruczał. Gęste powietrze zdawało się piec jego nozdrza i uderzać
do głowy.
─ N-normalnie...
Chyba... ─ burknął zawstydzony. Nie spodziewał się takiego obrotu spraw, więc
nie będąc przygotowanym na tak intensywną reakcję ze strony kochanka,
zaczerwienił się od szyi aż po uszy.
─ Normalnie też
pachniesz zajebiście, ale dzisiaj przeszedłeś samego siebie ─ westchnął i
delikatnie odsunął od Kise. Tylko po to, aby spojrzeć mu w oczach i zawstydzić
jeszcze bardziej, posyłając mu jedno ze swoich najbardziej zmysłowych spojrzeń.
─ Ten zapach bardzo ci pasuje ─ dodał.
Kise przełknął ciężko
ślinę, czując, jak ta zasycha mu w gardle, a serce przyspiesza.
─ D-dziękuję... ─
wydukał w końcu, gdy udało mu się nieco uspokoić.
─ Drobiazg ─ odparł
mulat i uśmiechnął niemal czarująco. Poczochrał kochanka po włosach, niszcząc
mu przy okazji fryzurę i odpalił silnik, który zamruczał cicho, gotowy do
jazdy.
Do pokazu Valentino
zostało im jeszcze dość sporo czasu, jednak odbywał się on niemal w samym
centrum – czwartej dzielnicy Paryża o nazwie Hôtel-de-Ville, a żeby tam dojechać, zwłaszcza w korkach,
potrzebowali z dobrej godziny.
─ Jak ci minął dzień? ─
spytał po pewnym czasie Aomine, kiedy stanęli na światłach. Pokusił się wtedy o
zlustrowanie profilu modela. Powstrzymał się od zagryzienia przy tym wargi.
─ Męcząco...
Sprzątanie, nauka i jeszcze jeden grzejnik mi przestał działać, więc zimno ─
jęknął blondyn, ale zaraz się rozchmurzył. ─ Dlatego się cieszę, że napisałeś ─
dodał z uśmiechem. ─ Fajnie będzie się wyluzować przez resztę dnia ─ powiedział
i czując na sobie wzrok kochanka, odchylił lekko głowę, uwydatniając tym swoją
szyje, która wystawała spod luźnego szala.
─ Mhm… Też tak myślę ─
odparł mulat, odwzajemniając uśmiech.
Z trudem powstrzymał
się przed dotknięciem pachnącej, delikatnej skóry, którą wyeksponował przed nim
blondyn. Światła jednak uległy zmianie, dlatego musiał ruszyć.
─ A jeśli chodzi o
twój kaloryfer ─ zaczął po chwili ─ masz zamiar coś z nim dzisiaj zrobić? Bo
jeśli nie, to może chcesz spać u mnie? ─ rzucił, niby obojętnie.
─ Dzwoniłem już do
specjalisty. Przyjdzie dopiero jutro, więc chętnie skorzystam ─ odparł i
spojrzał na Aomine, odwracając szybko wzrok. ─ A-a jak tobie minął dzień? ─
spytał szybko.
Aomine uśmiechnął się
sam do siebie. Wrzucił wyższy bieg.
─ W porządku. Też
trochę posprzątałem, więc będziesz mógł podziwiać u mnie nienaganny porządek ─
stwierdził. W jego głosie dało się wyczuć nutę złośliwości. ─ A oprócz tego
trochę popracowałem. Nudy ─ skwitował.
─ Właśnie! ─
powiedział Kise, jakby coś sobie przypominał. ─ A propo pracy... Nie lepiej,
żebyś jechał tam z Reocchim? ─ spytał niepewnie.
─ Wyluzuj. Reo dostał
osobne zaproszenie ─ odparł mulat z lekkim uśmiechem. To, że Kise tak się
martwił o to, czy nie sprawia problemu, wydawało mu się urocze. ─ Poza tym,
nawet, gdyby nie to… I tak wolałbym wziąć ze sobą ciebie. Pokaz Valentino raczej
mało ma wspólnego z pracą.
Ryota zarumienił się i
wyjrzał przez okno. Zamiast odpowiedzi, wyciągnął rękę w stronę Aomine i
położył mu ją na kolanie. Nie chcąc zdradzić uśmiechu, zacisnął mocno usta i
odchrząknął cicho.
Aomine położył swoją
dłoń na odpowiedniczce modela zaraz po tym, kiedy zmienił bieg. Trzymał ją tam
chwilę, głaszcząc kciukiem jasną, ciepłą skórę. Nic nie powiedział. Powstrzymał
się przed jakimkolwiek zbędnym komentarzem, czerpiąc radość z tej jednej,
krótkiej chwili, która sprawiła, że ponownie poczuł, że jego serce przyspiesza.
Był szczęśliwy.
Ryota miał coraz
mniejszą ochotę jechać na galę. Owszem, dzisiejszy wypad bardzo go ekscytował,
jednak teraz najchętniej pojechałby z Daikim do domu, spędzić miły wieczór w
jego ramionach. Zabrał niechętnie rękę, gdy zobaczył piętrzący się przed nimi
hotel, a Aomine zatrzymał wóz. Wyszli z niego, a mulat dał klucze boyowi
hotelowemu, aby zaparkował auto. Młody chłopak wyglądał, jakby wygrał życie na
loterii i z pewnością jego dzień stał się bardzo udany. Rozbawieni jego reakcją
mężczyźni ruszyli ku wejściu, śmiejąc się cicho.
Weszli do bogato
prezentującego się wnętrza, a po okazaniu przez Aomine zaproszeń, zostali
poprowadzeni do windy. Wjechali nią na ostatnie piętro, na którym mieścił się
krótki korytarz. Drzwi na jego końcu były otwarte i ukazywały wnętrze podłużnej
sali, na której miał odbyć się pokaz jednego z najbardziej rozpoznawalnych
domów mody na świecie. Daiki posłał kochankowi delikatny uśmiech, po czym
ruszył pewnie przed siebie. Dyskretnie rozejrzał się po rozświetlonym przez
kryształowe żyrandole korytarzu. Ściany były wyłożone złotą tapetą z
misternymi, białymi wzorami. Przepych całej sali zdawały się uzupełniać
mahoniowe meble i dodatki, które lśniły w ciepłym blasku lamp. Nim mężczyźni
zdążyli wejść na główną salę, na której zaczęli zbierać się już ludzie, dopchał
się do nich uśmiechnięty od ucha do ucha Reo. Mibuchi wybrał na pokaz
stylizację składającą się z białych, luźnych, jedwabnych spodni,
ciemnoczerwonej bluzy z białym napisem FIRST SEX SECOND LOVE – tej samej, którą
w swojej garderobie posiadał również Aomine; oraz czarne adidasy. Mulat w
myślach pochwalił jego outfit, który bardzo dobrze się na nim prezentował.
─ Są i moje
gołąbeczki! ─ Mibuchi powitał ich z przesadną energią, jak zwykle. ─ Co tam,
jak tam?
Daiki tylko wywrócił
oczami.
─ Długo już tu jesteś,
Reocchi? ─ podjął Kise uśmiechając się do niego. Zawiesił na chwile wesoły
wzrok na górnej części garderoby szatyna i odwrócił głowę, drapiąc się po
nosie, aby ukryć rumieniec. Udał oczywiście, że coś zwróciło jego uwagę i
szybko wrócił spojrzeniem do mężczyzny.
─ Nie, nie, dopiero
przyszliśmy ─ zaszczebiotał, nim zdążył się powstrzymać. W jednej chwili na
jego policzki wkradał się zdradliwy rumieniec, który intensywnością zdawał się
odpowiadać temu Kise. ─ To znaczy... Przyszedłem. Przed chwilą ─ dokończył
niezgrabnie. Odchrząknął i odwrócił wzrok od Aomine, który zdawał się przenikać
go na wskroś.
─ Daj spokój. Już się
wygadałeś, nie zmienisz tego. Z kim jesteś? ─ spytał beznamiętnie mulat. Nie
dał tego po sobie poznać, ale był ciekaw odpowiedzi.
─ Z nikim! ─ odparł
Mibuchi natychmiast. ─ To znaczy... Okej. Przyszedłem z kumplem ─ wyburczał.
─ Jasne. Na kumpli się
tak nie reaguje ─ parsknął Daiki. Widząc jednak, że Reo nie jest skory do
kontynuowania tego tematu, westchnął i dodał: ─ I tak się dowiem.
─ Chciałbyś ─ prychnął
szatyn i obszedł go z drugiej strony, aby móc wziąć Kise pod rękę i pociągnąć
za sobą. ─ Chodź, kotku, pokażę ci salę ─ oznajmił, ponownie się uśmiechając.
Wcześniejszy humor zdawał się w zupełności do niego wrócić.
Aomine natomiast nie
pozostawało nic innego, jak powolnym krokiem ruszyć za nimi.
─ No to? ─ zaczął
Kise, a widząc minę Mibuchiego, dodał ciszej: ─ Kto jest tym szczęściarzem?
─ To naprawdę nikt
taki ─ burknął Reo. Odwrócił spojrzenie, jednak nie puścił przedramienia
blondyna.
─ Jakby to był „nikt
taki”, to powiedziałbyś nam od razu ─ zauważył Kise i, troszkę się zapominając,
troszkę sprawdzając na ile może sobie pozwolić, uszczypnął Reo w żebra.
Mibuchi podskoczył na
skutek lekkiego bólu, który rozszedł się po jego boku i syknął cicho, rzucając
Kise złe spojrzenie. Spotykając się jednak z jego wyczekującym wyrazem twarzy,
westchnął ciężko i pokręcił głową.
─ To Pierre Mahéo.
Dyrektor wykonawczy Officine Générale ─ wyjaśnił. ─ Tak jakby się spotykamy.
─ No, no... Reocchi! ─
Ryota niemal wyraził swoją aprobatę krzykiem, ale Reo szybko go uciszył, a
raczej zmusił do innego rodzaju robienia hałasu, bo blondyn zaczął się śmiać. ─
Aominecchi, wiesz... ─ zaczął, ale dostał po głowie.
─ Wiem, wszystko
słyszałem. To nie takie trudne, kiedy się idzie dwa metry za wami ─ ziewnął
Aomine. ─ Nieźle, Mibuchi. Można powiedzieć, że obracasz się w naprawdę wysoko
postawionym towarzystwie. A raczej... jesteś obracany ─ powiedział mulat,
sugestywnie poruszając brwiami, gdy Reo na niego spojrzał.
Twarz szatyna zdawała
się płonąć od rumieńców.
─ Jeden warty drugiego
─ warknął, urażony, przenosząc spojrzenie z mulata na modela, po czym puścił
Kise i uciekł, mieszając się z tłumem.
─ Aominecchi! ─
skarcił go. ─ Jest jakaś granica. Teraz naprawdę przesadziłeś ─ pouczył go,
próbując dostrzec gdzieś Reo zmartwionym i winnym wzrokiem. ─ Trés bien... ─ westchnął
cynicznie, gdy go nie znalazł.
─ Zluzuj. Przejdzie mu
─ skwitował mulat, ciągnąc Kise za materiał ubrania do siebie. ─ Chodźmy na
nasze miejsca ─ mruknął. Nie mógł jednak powstrzymać uśmiechu, który nie
schodził mu z ust od dobrych pięciu minut. Naprawdę, czasem doprowadzenie Reo
do stanu najwyższej konsternacji, co zdarzało się niezwykle rzadko, było
najlepszym, co mógł sobie wyobrazić.
─ Ale ja tu jestem poszkodowany!
Tobie na pewno wybaczy, ale mi też sie dostało za twój chamski żart ─ fuknął
─ Daj spokój ─ żachnął
się mulat. ─ Reo cię uwielbia. Nie będzie się długo boczyć ─ zapewnił.
Mimowolnie zbliżył
swoją dłoń do twarzy chłopaka, aby odgarnąć mu wchodzące do oczu złote kosmyki
włosów, które zdawały się iskrzyć w blasku kryształowego światła, jednak szybko
cofnął rękę. Opanował się w ostatniej chwili, w myślach klnąc na swoją
nierozwagę i słabą wolę.
─ Gdzieś tam są nasze
miejsca ─ rzucił obojętnie, odwracając się na pięcie. Ruszył w kierunku
pierwszego rzędu, zostawiając Ryotę za sobą.
Blondyn przeczesał
dłonią nerwowo włosy, po czym wcisnął ręce w kieszenie. Ruszył powoli za Daikim,
karcąc się za zawód, jaki poczuł, doskonale wiedząc, że znajdują się w
nieodpowiednim miejscu na takie czułości. Zwłaszcza, że roiło się tam od
paparazzich. Odchrząknął cicho i zrównał krok z mulatem, rozglądając się po
sali. Miał nadzieję nie zobaczyć tu niektórych fotografów...
Przeźroczyste krzesła z
plastiku były poustawiane w taki sposób, że w pomieszczeniu nie był potrzebny
catwalk. Zamiast tradycyjnego wybiegu, organizatorzy zdecydowali się
rozplanować trasę pokonywaną przez modeli i modelki w taki sposób, aby
prowadziła ona między krzesłami. Zaś teraz, kiedy na sali panowała jeszcze
atmosfera radosnego oczekiwania i napięcia, na każdym z miejsc znajdowała się
rezerwacja dla danej osoby i jej numer. Aomine szybko i sprawnie krążył między
krzesłami, aż w końcu zatrzymał się mniej więcej w połowie. Odnalazł ich miejsca,
które były obok siebie. Zajęli je szybko i rozmawiali chwilę na temat innych
sław, które się tam pojawiły. Większość znali oboje, a niektórych po krótce
sobie opisywali. Nim zaczął się pokaz, Ryota odczytał jeszcze sms'a od
znajomego, który miał być dzisiaj na wybiegu. Życzył mu krótkie „powodzenia” i
wyłączył szybko telefon, żeby mieć spokój. W tym czasie mulat przyglądał się
komuś badawczo, więc Kise dotknął go lekko, zwracając na siebie jego uwagę.
Przeprosił i rozpoczął kolejną rozmowę.
─ Ile zostajemy po
pokazie? ─ spytał.
─ Najchętniej nie
zostawałbym w ogóle ─ westchnął mulat ze zbolałym wyrazem twarzy. ─ Wolałbym od
razu jechać do mnie ─ dodał, o wiele za cicho i zbyt znacząco, aby można to
było uznać za uwagę rzuconą od niechcenia.
Po chwili mimowolnie
wrócił spojrzeniem do miejsca, w które wpatrywał się przed momentem. Osoby,
której się wcześniej przyglądał, już tam nie było.
─ Coś się stało? ─
spytał również ściszonym głosem, patrząc na Daikiego z lekkim niepokojem.
─ Nie, nie, coś ty ─
odparł szybko mężczyzna, ponownie wracając wzrokiem na sylwetkę partnera po
swojej lewej stronie. Uśmiechnął się sztucznie. ─ A ty? Chcesz zostać na after
party, czy jedziemy do mnie? Dopasuję się.
Model spojrzał na
niego dziwnie i zmarszczył lekko brwi. Pierwszy raz w życiu zobaczył tak oczywisty
i nienaturalny uśmiech, ale postanowił nie drążyć tematu. Liczył na to, że
mulat sam mu powie, kiedy uzna to za stosowne.
─ Prawdę mówiąc,
wolałbym iść. Jest tu parę osób, których widok mnie męczy ─ westchnął.
─ Jasne. W porządku.
Tym razem Aomine
posłał kochankowi zupełnie inny rodzaj uśmiechu. Krzepiący, szczery. Kise nie
miał problemu w odróżnieniu jego autentyczności od poprzedniego.
Po chwili światła w
pomieszczeniu zaczęły przygasać. Włączone zostały tylko te lampy, które
znajdowały się bezpośrednio nad miejscem, po którym już po chwili modele mieli
prezentować najnowszą kolekcję Valentino.
Najbliższe minuty były
dla Daikiego czasem, kiedy mógł w całości wyciszyć kłębiące się w jego głowie
myśli i skupić się tylko i wyłącznie na tym, co było jego największą pasją – na
modzie w najczystszej postaci. Paleta kreacji serwowana przez jeden z
najsławniejszych domów mody, jak zwykle pozostawiła po sobie barwne
wspomnienia, uczcie natchnienia oraz lekki niedosyt w sercach widzów. Aomine
uwielbiał gamę stylów, którą marka łączyła ze sobą w finezyjny, spójny sposób.
Większość prezentowanych stylizacji była jasna, lekka, kolorowa, szyta z
luźnych, powiewających materiałów, którym jesiennej nuty dodawały ciężkie
obuwie, skórzane dodatki oraz wełniane płaszcze. Zimowe stylizacje dopełniały
natomiast ciekawe, choć nieco niepraktyczne połączenia – długie, luźne suknie u
modelek w połączeniu z ciągnącymi się po ziemi, ciepłymi płaszczami, lub, w
nielicznych propozycjach męskich, luźne, materiałowe spodnie, bluzy i grube,
puchowe, wzorzyste kurtki.
Gdyby ktoś spytał,
Daiki nie mógłby zaprzeczyć – to właśnie od Valentino czerpał inspiracje.
Nauczył się łączenia chłodnej elegancji z prostotą, jak i precyzyjnością wykonania
na podstawie pierwszych pokazów, jakie miał przyjemność oglądać – właśnie
autorstwa tej marki. Uważał ją za jedną ze swoich ulubionych. Wyjątkowo
wysmakowanej, ale przystępnej. Właśnie to, jak niemal nic innego, pobudzało
jego wenę, powodowało radosne podniecenie i euforię, kiedy pomysły na nowe
outfity rodziły się w jego umyśle jak szalone.
Mogąc być świadkiem
tak cudownej kolekcji, czuł wolność.
Przez to, że skupił
wszystkie swoje zmysły na oglądaniu pokazu, czas zdawał się lecieć przez palce.
Show, ledwo co się zaczęło, dobiegło końca wraz z ostatnim, łącznym przejściem
wszystkich modeli i modelek po catwalku.
Ku zdziwieniu wielu
osób, po skończonym pokazie wyszedł ukłonić się sam Prezes zarządu – Stefano
Sassi. Znany on był bowiem z tego, że nie często można go było spotkać na
takich imprezach. Nawet, jeśli był ich głównym organizatorem. Zazwyczaj
zostawiał on wszystko w rękach swoich pracowników. Być może dlatego brawa,
które otrzymał od publiczności zdawały się być tak głośne. Lub może to po prostu
magia kolekcji działała cuda.
Po tym, jak modelki,
modele oraz sam Stefano zniknęli za kulisami, światła na sali ponownie
rozbłysły, a ludzie zaczęli wstawać ze swoich miejsc i gromadzić się przy
wyjściu.
W ciągnącej się
ogromnej kolejce, Kise spytał wesoło z entuzjazmem:
─ Jak wrażenia? ─ W
tym czasie sięgnął do kieszeni po komórkę, włączył ją i schował z powrotem.
─ Jestem urzeczony ─
jęknął mężczyzna. Wciąż był pod wpływem emocji, jakie rozbudził w nim pokaz. ─
U Valentino zawsze jest… to coś ─ stwierdził po krótkim namyśle. ─ Poza tym nie
wiem, jakim trzeba być geniuszem, żeby tak genialnie łączyć lekkość i niemal
wiosenną świeżość z ciężarem chłodnych barw. Widać w tym, że przyszykowanie tej
kolekcji to po prostu zabawa kolorem, teksturą i zmysłami… Cholera, chciałbym
kiedyś móc osiągać takie efekty ─ wyznał. Pokręcił głową z rozmarzeniem. ─ A ty
co myślisz?
─ Bardzo mi się
podobało! Jestem fanem każdej kolekcji Sassiego ─ powiedział, wdychając cicho.
─ No, przynajmniej w teorii... w praktyce byłbym cały czas przeziębiony, gdybym
się tak ubierał. ─ Zaśmiał się cicho. ─ I chyba wiem, co czujesz... Wiesz, rok
temu byłem na pokazie twojej kolekcji. Zostałem tam wręcz siłą zgarnięty przez
przyjaciela, bez słowa wyjaśnienia, więc tak naprawdę przeszedłem tam na ślepo.
Nie wiedząc nawet, czyją kolekcję oglądam ─ przyznał zawstydzony. ─ Byłem
zachwycony... Stwierdziłem, że koniecznie muszę zapoznać się z projektantem ─
zaśmiał się nerwowo, czując zdziwiony wzrok Aomine i spąsowiał. ─ N-no, ale
potem czar prysł, jak wyszedłeś na catwalk ─ dodał szybko, odwracając głowę. ─
Nie znosiłem cię wtedy. ─ Nadął policzki.
─ To się zdarza
nieczęsto, przyznaję ─ zaśmiał się mulat. ─ Dlatego myślę, że to chyba tym
bardziej podkreśla twoją wyjątkowość ─ westchnął. Jednak po chwili
niespodziewanie się wyszczerzył. ─ No ale teraz jesteś moim fanem numer jeden.
Pod każdym względem ─ parsknął.
─ Chciałbyś ─ burknął,
odwracając od niego głowę i wypchnął prawe biodro w jego stronę, popychając go
na kogoś.
─ Chciałbym ─
potwierdził z uśmiechem, pozostając niezrażonym, mimo wszystko. Wywoływanie
rumieńców u kochanka było jednym z tych zajęć, które ostatnio w jego życiu
zdobyły miało ,,ulubionych”.
─ No to obejdziesz się
smakiem.
Kise spojrzał na niego
rozbawiony i uśmiechnął się do niego złośliwe z pewną dozą flirtu. Aomine
prychnął na to tylko, pokręcił głową z dezaprobatą i ruszył przed siebie.
─ No dzięki…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz