Flesz | rozdział 7

Ryota chciał zobaczyć samotnię swojego chłopaka. Osobiście uważał, że urządzenie mieszkania mówi wiele o jego właścicielu, więc tym bardziej pragnął je obejrzeć. Nie czekając na odzew, wyszedł z auta i stanął przed budynkiem z rękami w kieszeniach, czekając niecierpliwie na Aomine.
Daiki westchnął i również wysiadł z samochodu. Następnie zamknął go i ruszył przodem przez drzwi automatyczne na przestronny korytarz, w którym mieściła się niewielka recepcja. Mulat minął ją obojętnie, nie zwracając uwagi na siedzącą za podłużnym, lśniącym, białym blatem kobietę, która uśmiechnęła się na jego widok. Zatrzymał się przed odbijającymi żółto-kremowe światło żyrandoli, stalowymi drzwiami, które po naciśnięciu przycisku, rozsunęły się z cichym szumem. Aomine przepuścił przez nie Kise, a później sam wszedł za nim do windy i wybrał numer piętra opatrzony podświetlaną czternastką.
─ Wysoko ─ gwizdnął blondyn i spojrzał w sufit, jakby to miało przyspieszyć podróż. ─ Długo tu mieszkasz? ─ spytał, chcąc przerwać ciszę.
─ Hm, cóż. Myślę, że niedługo będzie tak z rok ─ stwierdził mulat po chwili namysłu. ─ To Reo załatwił mi tu mieszkanie. Nie urywam, że jestem mu za to wdzięczy, bo chyba jeszcze nigdzie nie mieszkało mi się tak dobrze, jak w tym miejscu ─ wyznał.
 Blondyn zerknął ukradkiem na jego twarz i wyprostował się, kierując spojrzenie w stronę rozsuwających się drzwi.
─ Jesteście z Reocchim bardzo blisko ─ zauważył. ─ Jak zostaliście przyjaciółmi? ─ spytał, niby od niechcenia.
─ To długa historia ─ westchnął Daiki i przeczesał włosy dłonią, nieco zmieszany. ─ To tak jakoś... samo wyszło ─ mruknął, wychodząc z windy.
─ Przecież mamy czas, prawda? ─ spytał Ryota z delikatnym uśmiechem. Po czym dodał, jednak bez pretensji, patrząc na niego z boku: ─ Chyba, że to jakiś trudny temat.
─ Nie jest trudny, tylko...
Daiki rozejrzał się wokół, jakby szukając czegoś, co mogłoby pomóc mu dobrać właściwe słowa, ale w końcu poddał się i pokręcił głową, postanawiając postawić na prostotę przedstawienia faktów.
─ Poznałem go na takim małym after party po swoim pierwszym pokazie. Nalegał, żebym go zatrudnił. Zrobiłem to, bo potrzebowałem pomocy w prowadzeniu A.D. do przodu ─ westchnął. Zatrzymał się mniej więcej w połowie długiego, prostego korytarza, w którym znaleźli się zaraz po wyjściu z windy, po czym zaczął przeszukiwać kieszenie w celu znalezienia klucza. ─ Sprawdzał się w swojej pracy i jakoś tak... Byliśmy ze sobą ─ mruknął w końcu, otwierając drzwi.
Coś, nie wiedział tylko do końca co, nie pozwoliło mu patrzeć na stojącego obok Ryotę.
─ W sumie związek to dość dużo powiedziane. Określiłbym to raczej jako… seks-relację? W każdym razie, trwało to dość długo. Ale w końcu stwierdziliśmy, że będzie lepiej, jeśli po prostu będziemy się przyjaźnić. Nam obojgu zaczęło zależeć na tym, żeby trochę zwolnić. Spoważnieć. No i może znaleźć kogoś na stałe.
─ Ja też sprawdzam się w swojej pracy... ─ zauważył Kise delikatnie.
Nie chciał urazić mulata, ale musiał wiedzieć na czym stoi.
─ Czemu to ze mną chcesz spróbować, Aominecchi? ─ spytał, patrząc na niego nieśmiało.
─ Nie wiem ─ odparł powoli, wciąż na niego nie patrząc.
Zawahał się, trzymając dłoń na klamce. W końcu jednak przygryzł wargę, zmarszczył brwi i odetchnął głęboko, po czym zdobył się na spojrzenie Kise prosto w oczy ze zdecydowaniem, czując, jak jego serce zaczyna bić szybciej i mocniej.
─ Po prostu czuję się przy tobie inaczej niż przy innych. Nie rozumiem tego, ale jesteś wyjątkowy i wiem, że jeśli cię stracę, to już nigdy nie zyskam takiej szansy ─ wyznał cicho, ale z determinacją.
Chwycił nadgarstek Ryoty w dłoń i przyciągnął chłopaka do siebie, niemal pożerając wzrokiem.
─ Już ci mówiłem. Zależy mi na tobie.
Blondyn spojrzał w bok, rumieniąc się soczyście.
─ J-jesteśmy na korytarzu... ─ powiedział ostrożnie, jakby chciał zmienić temat, a pomimo swoich słów objął go delikatnie rękami.
─ Ale nikogo tutaj nie ma ─ zauważył mulat, wywracając oczami. ─ Ale jeśli tak ci to przeszkadza…
Nacisnął klamkę i otworzył drzwi apartamentu, wchodząc do niego i ciągnąc za sobą Ryotę. Kiedy tylko drzwi za nimi trzasnęły, Daiki pocałował blondyna, przypierając go do nich.
─ A czemu ty chcesz spróbować ze mną? ─ wymruczał w końcu, wtulając twarz w zagłębienie jego szyi i wsłuchując w przyspieszone bicie serca chłopaka.
─ Bo...
Kise zapowietrzył się i przełknął ciężko ślinę, czując jak krew dudni mu w uszach, a gardło zasycha, zachrypiając jego głos. Odchrząknął i skorzystał z okazji, że Daiki na niego nie patrzy.
─ Bo jesteś jedyną osobą, której ufam i której pragnę z... z wzajemnością ─ wyjaśnił niepewnie, chowając gorące policzki w ramieniu mulata.
Aomine zaśmiał się krótko i szczerze, unosząc twarz i ponownie łącząc ich wargi w namiętnym pocałunku, z którym po czasie zaczął zsuwać się na szyję i dekolt Kise.
─ Cieszę się ─ powiedział w końcu, na moment przerywając swoje zajęcie, aby spojrzeć modelowi w oczy z uczuciem. Ryota zaś zamknął je, zaciskając mocno powieki i odetchnął głęboko.
─ Im bardziej mi zależy, tym więcej mam obaw ─ powiedział cicho, uchylając powieki z nieśmiałym uśmiechem, po czym złożył na ustach Daikiego delikatny pocałunek drżącymi lekko odpowiedniczkami.
Aomine odwzajemnił go, zdominował i pogłębił, obejmując Kise, jak gdyby te nie był w stanie samodzielnie ustać, tylko potrzebował w tym mocnego wsparcia.
─ To raczej naturalne. Też tak mam ─ przyznał po chwili cicho. ─ Ale to nic złego.
─ Nie chcę się zachowywać jak panikarz ─ westchnął Kise, przesuwając wargami wzdłuż prawej kości żuchwy mulata, aż do skroni, na której zatrzymał się chwilę dłużej, zanim oznaczył ją nieco mniej subtelnie swoimi wargami.
─ W tej chwili raczej nie wyglądasz mi na panikarza ─ sarknął mulat, przesuwając dłonie z lędźwi modela na jego pośladki, całując go przy tym w czoło.
─ S-staram się ─ stęknął blondyn, czując, jak ręce mulata się zaciskają. Poniekąd sprowokowany, a po części trochę sam już nakręcony, zarzucił Aomine ręce na szyję, podciągając się lekko i znów złączył ich usta, niemal od razu trącając język mulata swoim.
Daiki jednak przerwał pocałunek, odwracając twarz w bok i puścił blondyna, uśmiechając się do niego przepraszająco. Odchrząknął cicho, po czym podrapał się w kark, a widząc nierozumiejące spojrzenie Ryoty, westchnął:
─ Nie kuś mnie tak, jeśli ma się to skończyć jak wczoraj. Nie mam ci nic za złe ─ dodał szybko ─ tylko po prostu za długo tak nie pociągnę, jeśli będę odczytywać twoje zachowania niezgodnie z intencjami.
Blondyn zagryzł wargę i pogrążył się w myślach. Po krótkim zastanowieniu, pochylił się w jego stronę, czując jak przyśpiesza bicie jego serca.
─ Teraz moje intencje są bardzo przejrzyste… ─ wyszeptał mu do ucha, na koniec biorąc je bardzo ostrożnie między zęby. ─ Przepraszam, że jestem taki samolubny. Po prostu... przy tobie robię się taki chciwy…!
─ Więc chyba udziela ci się ode mnie ─ sapnął Aomine.
Zachęcony zarówno czynami, jak i słowami blondyna, przyciągnął go do siebie ponownie, przyciskając jego tors do swojego, a jedną z dłoni wplątując mu we włosy, aby łatwiej mu było przytrzymać jego głowę i pocałować.
─ W takim razie co powiesz na to, aby pierwszym pomieszczeniem, które zobaczysz, była sypialnia? ─ wymruczał mu do ucha, kiedy w końcu oderwał się już od lekko spuchniętych warg modela.
─ Teraz już raczej nie mam nic do gadania ─ zażartował Ryota, choć nieco się stresował. Miał pewne obiekcje, ale jednocześnie był pewien swoich uczuć. W tym i pożądania, które zaczęło w nim rosnąć.
Splótł swoje palce z tymi od Aomine i spojrzał na niego podekscytowany i jednocześnie spięty, zagryzając dolną wargę. Daiki zaś uśmiechnął się i szybko złączył swoje usta z odpowiedniczkami Kise, przymykając na moment oczy. W jego głowie kłębiło się mnóstwo myśli, jednak były one tak przejrzyste i klarowne jak nigdy. Wszystkie uczucia go przepełniające były bardzo intensywne i powoli przejmujące nad nim kontrolę. Nigdy tak się nie czuł. Przygodny seks nie wywoływał w nim tylu emocji, które, prócz żądzy, angażowałyby także sferę uczuciową, która, mogłoby się zdawać, została już dawno wykluczona. Przy Kise odżywał i był ciekaw tego, jak wiele chłopakowi uda się w nim naprawić.
Ugiął lekko kolana i wsunął dłonie pod jego pośladki, unosząc w górę. To, jak model okazał się lekki, zdziwiło go, mimo iż się tego spodziewał. Blondyn oplótł go nogami w pasie, przylegając do niego całym ciałem, ściskając mocno, jakby bał się, że może spaść.
Jednak Daiki nigdy by na to nie pozwolił.
Trzymał go pewnie, niosąc w głąb korytarza, w dalszym ciągu całując pobudzająco. Kiedy dotarł pod drzwi sypialni, otworzył je lekkim kopnięciem. Podciągnął nieco Ryotę, który zaczął się z niego zsuwać i podszedł do łóżka. Usiadł na nim, a następnie odchylił się w tył, opadając na miękką, jedwabną pościel, pozwalając Kise przez moment pozostać na górze, aby się nie stresował.
Ryota zgarbił się, rumieniąc intensywnie, mimo wszystko czując się w miarę swobodnie. Zażenowany, ale jednocześnie ciekaw, poruszył delikatnie biodrami, sapiąc cicho, gdy spotkał się ze wzrokiem Daikiego. Mulat patrzył na niego tak intensywnie, że pomimo niezręczności, jaką wywoływał u blondyna ten wzrok, Kise poczuł niewyobrażalną suchość w gardle. Podobało mu się to, ile pożądania mógł dostrzec w granatowych tęczówkach.
Model przełknął ciężko ślinę jakby omamiony i pochylił się nad chłopakiem, całując go ostrożnie po żuchwie, następnie schodząc na jego szyję. Aomine mruknął cicho z przyjemności i przymknął na moment powieki, odprężając się, a jednocześnie czując coraz intensywniej narastające podniecenie. Nie chciał pozostawać dłużnym, dlatego przesunął dłońmi po żebrach Kise. Dotarł nimi aż do skraju jego koszuli i wsunął je pod nią, drażniąc delikatnie skórę Ryoty paznokciami. Po krótkim czasie położył je jednak na pośladkach blondyna, zaciskając je na nich i rozluźniając uścisk co jakich czas.
Ryota stęknął, chcąc zatrzymać jęk i odetchnął głęboko w krtań mężczyzny, chowając tam zarumienioną twarz, która zaczęła mocno go piec. Przylgnął do mulata całym ciałem i wysunął ręce, przesuwając nimi w górę, po ciele Daikiego, obejmując go, gdy wplótł palce w granatowe kosmyki. Musnął ustami śniadą skórę i przystanął z dalszymi działaniami, po prostu tuląc się do niego przez dłuższy czas.
Aomine rozczuliło zachowanie modela. Nie wiedział czemu, w końcu przytulano się do niego już nie po raz pierwszy, ale poczuł przyjemnie rozchodzące się ciepło w okolicach swojej klatki piersiowej. Otworzył oczy i napiął mięśnie, dźwigając swoje ciało w górę. Objął Ryotę i delikatnie ułożył na pościeli, a sam przerzucił przez niego jedną nogę i usiadł mu na biodrach, pochylając się, aby móc złączyć ich usta w mokrym, intensywnym pocałunku. W tym samym czasie podciągnął mu koszulę aż pod szyję i zaczął gładzić palcami jego sutki.
─ Hn...
Blondyn stłumił jęk i zakrył twarz przedramionami, oddychając płytko. Był tak zażenowany, że najchętniej zapadłby się pod ziemię, a najbardziej potęgował to fakt, że naprawdę mu się podobało. Wstydził się tego, ale chciał po prostu oddać się w ręce mulata, czerpiąc przyjemność z ich drobnego zbliżenia.
Daiki postanowił posunąć się o krok dalej. Przestał całować blondyna, delikatnie zagryzając na koniec jego dolną wargę, po czym zjechał wargami na jego szyję, liżąc ją i zasysając się na niej od czasu do czasu, uważając jednak, aby nie zrobić malinki. W tym samym czasie rozluźnił mięśnie, układając biodra na tych Kise, ocierając się o blondyna powoli. Czując, jak ten się spina i zaciska usta, przycisnął swoje odpowiedniczki wprost do jego ucha, sapiąc mu w nie gorącym, drżącym oddechem, stanowczo zbyt długo przetrzymywanym w płucach.
─ W porządku? ─ wymruczał, postanawiając się upewnić.
─ Nie wiem... ─ odparł Kise łamiącym się głosem, nadal kryjąc się za swoimi rękami. Jedną z nich przesunął jednak po grzbiecie Aomine i zacisnął dłoń na materiale jego koszuli. Zagryzł wargę pod wpływem działań mulata, czując silne mrowienie na swoim podbrzuszu.
─ Nie wiem czy to dobry pomysł ─ powiedział, zaprzeczając samemu sobie.
Daiki odsunął się od chłopaka na minimalną odległość, jaka potrzebna mu była, aby spojrzeć mu w oczy.
─ Czemu? ─ spytał wprost.
Z zewnątrz nie było tego po nim widać, ponieważ wszelkie emocje ukrył za statecznym wyrazem twarzy. W środku jednak intensywnie myślał nad tym, czy aby nie zrobił czegoś nie tak. Mógł przecież wystarczyć jeden, drobny, niewidoczny dla niego samego gest, aby Kise odebrał coś nie tak i zaczął się stresować, czego chciał uniknąć. Cały czas pamiętał, jak w momencie, kiedy zdecydował się, by spróbować związku z Ryotą, obiecał sobie być ostrożnym i delikatnym; brać pod uwagę odczucia drugiej strony i dbać, aby model był z nim po prostu szczęśliwy i mógł czuć się, bez względu na wszystko, bezpiecznie.
Właśnie dlatego, patrząc z determinacją i troską w orzechowe tęczówki, chciał wiedzieć, co sprowokowało taką, a nie inną odpowiedź Kise.
Model spuścił wzrok, czując, jak zaczynają piec go oczy. Przeklinając się za bycie tchórzem, zmarszczył brwi i odwrócił głowę, mówiąc ledwo słyszalnie:
─ Boję się.
Mulat odetchnął drżąco i przyciągnął twarz Kise za podbródek, tak, aby ten z powrotem na niego spojrzał.
─ Czyli to wciąż za wcześnie? ─ spytał poważnie, ale jednocześnie miękko. ─ Jeśli tak, to zrozumiem, okej, ale chcę tylko, żebyś wiedział, że naprawdę nie ma czego. Będę delikatny. Wiem, że to może być dla ciebie ciężkie, ale spójrz na to tak… Jest przyjemnie, hm? A będzie tylko lepiej ─ westchnął, gładząc blondyna kciukiem po policzku. ─ I możesz być pewien, że zawsze przestanę, jeśli nie będziesz chcieć ─ dodał jeszcze, marszcząc lekko brwi, jako przejaw opiekuńczości.
─ Nie boję się tego ─ zapewnił blondyn niemal od razu, hardo patrząc mu w oczy. Powątpienie, jakie dostrzegł w szafirowych tęczówkach, było jednak nie do wytrzymania, więc blondyn szybko dodał: ─ To znaczy... O-oczywiście, że trochę tak, ale... ─ zaczął, lecz nie dokończył zrezygnowany. Położył dłonie na torsie mulata i sapnął cicho. ─ Jest bardzo przyjemnie. Naprawdę chcę to zrobić... ─ przerwał na moment, aby przełknąć narośl, jaka utknęła mu w przełyku. ─ Nie wiem, czy faktycznie to się nie dzieje za szybko... dla ciebie ─ dokończył, oddychając głęboko.
Daiki zmarszczył brwi jeszcze bardziej, w wyrazie głębokiej zadumy, jednak w głowie miał pustkę.
─ Nie jestem pewien, co próbujesz powiedzieć ─ stwierdził zgodnie z prawdą, patrząc na blondyna z odrobiną wahania. Ten zagryzł wargę i umknął spojrzeniem gdzieś w bok.
─ Rozmawiałem dzisiaj z Reocchim... ─ zaczął ostrożnie, zaciskając palce na materiale przylegającego do torsu mulata. ─ Mówił, że... ─ westchnął zły na siebie, czując, jak zaczyna ogarniać go strach ─ że jak szybko zaczniemy, to łatwiej się mną znudzisz.
Kise spuścił głowę, czując się podle i spinając niemal wszystkie mięśnie.
─ Przepraszam. To nie tak, że ci nie ufam, tylko... Znacie się lepiej i-i dłużej ─ dokończył szybko, czując jak jego gardło ściska pierwszy objaw płaczu.
─ Ja pierdolę. Gdyby nie to, że jest przydatny, to chyba bym go właśnie zwolnił.
Mulat przymknął na moment powieki, starając się pohamować emocje, która zawrzały w jego wnętrzu.
─ Nagadał ci coś jeszcze, czy tylko to?  ─ spytał ciężko, przybierając nieodgadniony wyraz twarzy.
─ N-nie... Nic więcej ─ Kise skłamał, spinając się. Nie chciał sprawiać kłopotu Reo, chociaż już czuł, że mu się to nie udało. ─ Nie złość się na niego...
─ Jak mam się nie złościć ─ warknął Daiki, przeczesując dłonią włosy i odwracając wzrok. ─ Nagadał ci jakiś głupot i zgaduje, że teraz twoja opinia o mnie sięga dna i wodorostów. ─ Skrzywił się.
─ Nie prawda! ─ oburzył się Kise i niespodziewanie się poderwał i, choć z trudem, zamienił się z mulatem miejscem, zawisając nad nim. ─ To nie tak, że od razu we wszystko uwierzyłem. Trochę wiary w człowieka... ─ powiedział, ale szybko ugryzł się w język. Skoro sam pokazał Daikiemu swoje obawy, świadczyło to o tym, że nie ufał mu całkowicie. ─ Po prostu... To dla mnie wiele znaczy ─ powiedział wymijająco, nie chcąc nazwać rzeczy po imieniu.
─ No okej, w porządku, może Reo miał trochę racji, ale myślałem, że już sobie wyjaśniliśmy, że ty to nie wszyscy…
Daiki doskonale zdawał sobie sprawę, że jego poprzedni tryb życia stanowił doskonałą podstawę do tego, aby być w stosunku do niego samego ostrożnym, ale, mimo wszystko, nieco bolało go to, że Kise cały czas postrzegał go jako playboya.
─ Nie zrozum mnie źle, Aominecchi. Naprawdę ci ufam... ale nie bezgranicznie ─ powiedział Ryota cicho, patrząc na swoje, oparte o tors mulata, dłonie.
W końcu przemógł się, spojrzał niepewnie na niego i powiedział:
─  Po prostu... do tej pory robiłem to z ludźmi, do których nic nie czułem. Fakt, że teraz jestem w odwrotnej sytuacji trochę odbiera mi rozum... Nie chcę niczego zepsuć. ─ Przetarł wierzchem dłoni policzek i dodał szeptem: ─ Ani cię rozczarować.
─ Głupku, czemu niby byś miał?
Nieco już uspokojony i nieco bardziej rozumiejący sytuację, objął blondyna i mocno przyciągnął go do siebie, tak, aby jego głowa spoczęła w zagłębieniu jego szyi. Chwilę po prostu go tak obejmował. Patrzył w sufit i zastanawiał się, czy to aby na pewno przypadek, że los splótł ze sobą akurat ich dwóch.
Kise objął go z wdzięcznością i westchnął cicho. Zebrał się w sobie i wyburczał w jego szyję:
─ N-no bo nie mam doświadczenia w seksie... analnym. ─ Przełknął ciężko ślinę, czując, jak jego twarz i uszy płoną. ─ Nadal się boję. Ciągle cię powstrzymuję, nadużywam twojej cierpliwości... ─ Coraz ciężej było mu mówić, ale postanowił wyrzucić z siebie to, co tak naprawdę siedziało w jego głowie: ─ Co, jeśli ci się nie spodoba? ─ spytał w końcu, kuląc się przed resztą świata.
─ Na pewno będzie bosko ─ mruknął Aomine, przejeżdżając dłonią po plecach modela. ─ Chyba jeszcze nikt w życiu mnie tak nie pociągał ─ wyznał zgodnie z prawdą, przymykając na moment oczy i zaciągając zapachem leżącego na nim chłopaka. ─ Ale nie chcę, żebyś czuł, że na ciebie naciskam czy coś w tym stylu. Będę czekać tyle, ile trzeba, ale naprawdę nie ma się czego bać ─ powiedział cicho i jakby na potwierdzenie swoich słów, obdarzył Kise czułym pocałunkiem w czoło, odgarniając mu z niego uprzednio grzywkę.
─ W porządku ─ powiedział powoli Kise i uniósł się na łokciach, aby sięgnąć ustami tych Aomine, po czym spąsowiał. ─ Tylko... dam radę jutro wstać?
─ Głowy nie daję, ale w razie czego mogę cię nosić. ─ Daiki zaśmiał się, po czym pocałował blondyna czule. ─ Wiesz, ciężko mi stwierdzić. To znaczy, wstać będziesz mógł, ale jak dobrze będzie szło ci chodzenie po wybiegu, tego nie wiem — westchnął. Czuł się nieco skonfundowany, bo w obecnej chwili naprawdę nie miał pojęcia, jak powinien postąpić. Z jednej strony miał okropną ochotę, żeby w końcu skonsumować związek jego i blondyna, jednak z drugiej wiedział, że będzie niosło to za sobą pewne konsekwencje – jedynie ciężko mu było ocenić, jak wielkie.
─ Mogłem nie pytać…
Kise zaśmiał się nerwowo i zagryzł wargę. Mimo drżących dłoni, wsunął je powoli pod koszulkę mulata i pogładził jego brzuch i tors. Daiki zaś chwycił jego nadgarstki ścisnął delikatnie. Dźwignął swój tułów do góry, siadając oraz mimowolnie zmuszając do tego Kise. Na moment puścił blondyna, aby ściągać z siebie koszulę, po czym odrzucił ją w bok, na podłogę.
─ Nie musimy uprawiać seksu tak… nagle ─ powiedział zamyślony. ─ Może mógłbym cię trochę porozciągać i powiedziałbyś mi, jak się z tym czujesz. Nie chcę, żeby jutro praca sprawiała ci ból.
Blondyn spojrzał na niego jakby przybity, ale uśmiechnął się delikatnie.
─ Nic na siłę? ─ spytał, cytując wcześniejsze słowa Daikiego.
─ Nic na siłę ─ potwierdził mulat, po czym rozpiął i ściągnął koszulę również z chłopaka, uśmiechając się lekko. Gdy to zrobił, wysunął szczękę do przodu, po czym zaczął obcałowywać szyję Ryoty, od czasu do czasu skubiąc jego alabastrową cerę zębami.
Blondyn wplótł palce w ciemne włosy z westchnieniem. Ochoczo wygiął się w jego stronę i uniósł lekko na nogach, przysuwając do siebie bliżej usta mulata. Znowu zaczął odczuwać gorąc, więc sam począł gładzić Daikiego po karku, po pewnym czasie pieszcząc go także ustami, gdy wygiął się pod dziwnym kątem.
Aomine westchnął. Podniecenie oraz bezpośrednio związane z nim ciepło ponownie zaczęło rozchodzić się po nim i na nowo przypominać o niemałym problemie znajdującym się w jego spodniach. Naparł na Kise ciężarem swojego ciała, sprawiając, iż ten znów był pod nim. Korzystając z tego, że chłopak był nagi od pasa w górę, zjechał z jego szyi na lewy sutek, na którym zassał się na moment. Swoją prawą ręką zaś przesunął po jego brzuchu, wzbudzając w Ryocie dreszcz, po czym wsunął ją w jego spodnie, ściskając przez materiał bokserek nabrzmiałą męskość blondyna.
Kise jęknął zaskoczony, odruchowo łapiąc dłoń Aomine i zaciskając swoje uda. Spojrzał na niego przepraszająco i rozluźnił nogi, rumieniąc się ze wstydu i pożądania. Nie chciał pozostawać dłużnym, więc wyciągnął się lekko i sięgnął lekko trzęsącymi się dłońmi do guzików od spodni mulata, rozpinając je mimo wszystko sprawnie i szybko. Odetchnął ciężko i zsunął jeansy z bioder Daikiego na tyle, na ile pozwalała mu na to jego pozycja.
─ Nie musisz ─ sapnął Aomine, delikatnie odtrącając ręce partnera od swoich intymnych sfer. Ponownie złączył ich usta w namiętnym, przepełnionym pragnieniem pocałunku. W tym samym momencie zaczął też lekko poruszać dłonią po wzwodzie modela, chcąc pobudzić go jeszcze bardziej.
─ Ch-chcę.
Model stęknął, wyginając się pod dotykiem mężczyzny. W tej chwili nie bardzo miał czas o tym myśleć, jednak przez jego umysł przeleciała luźna informacja, której nie mógł racjonalnie wytłumaczyć. Nigdy nie czuł niczego równie intensywnego, zwłaszcza, że mulat jedynie go onanizował. Nawet uczucie bycia w kobiecie nie było tak silne i intensywne. Odpuścił jednak i przeniósł swoje ręce na klatkę piersiową mulata. Zaczął błądzić po niej rękami, patrząc zafascynowany na swoje działania, ponownie łącząc ich wargi w elektryzującym pocałunku.
Daiki uśmiechnął się pod nosem, odwzajemniając pocałunek. To, co robił Kise, podobało mu się, dlatego pozostał łasy na jego dotyk, przymykając z przyjemności powieki i mrucząc cicho, gdy dłonie chłopaka raz po raz muskały co wrażliwsze punkty na jego skórze. Niezmiernie ciekaw, co z tego wyniknie, nagłym ruchem wolnej dłoni złapał za krawędź spodni oraz bokserek Ryoty i obciągnął je w dół, aż do kolan blondyna. Następnie wsunął dwa palce tej samej ręki między nich splatające się języki, po czym włożył ją między nogi chłopaka. Jak najdelikatniej umiał, naparł opuszkami na jego wejście, wyczekując reakcji.
Choć model spiął się, ale nie zrobił nic, co świadczyłoby o jego niechęci. Kiedy Kise przestał go całować, odsuwając się, Daiki spojrzał na niego, pewien tego, że się pospieszył. Zdziwił się, spotykając się z wyczekującym i gorącym wzrokiem blondyna. Ryota patrzył na niego uważnie, dysząc cicho, łapiąc oddech lekko rozwartymi ustami. Kiwnął tylko delikatnie głową i objął szybko szyję Aomine, czekając w napięciu.
Daiki wsunął więc twarz w zagłębienie szyi blondyna i polizał tam fragment jego skóry, następnie lekko się na nim zasysając. W tym samym momencie wsunął w Kise ostrożnie jeden palec, zaczynając powoli nim poruszać.
─ Mówiłeś, że nie masz doświadczenia ─ wymruczał nagle, przybliżając usta do ucha partnera, aby ten mógł go usłyszeć ─ ale to znaczy, że nigdy tego nie robiłeś, czy robiłeś mało? ─ spytał troskliwym tonem, autentycznie ciekaw odpowiedzi.
─ Przecież... J-już mówiłem ─ sapnął Ryota, czując dyskomfort. Zacisnął usta i mocniej przylgnął do jego torsu. Odetchnął po chwili, przyzwyczajając się do dziwnego uczucia i dodał zawstydzony: ─ Byłem tylko z kobietami...
─ Wiem ─  mruknął mulat. ─ Ale przecież jakaś kobieta też mogła cię tu dotykać ─ wyszeptał, dodając drugi palec. ─ Sam też mogłeś ─ zaśmiał się nisko, przygryzając płatek ucha Ryoty.
Kise odpowiedział mu sykiem, który przerodził się w jęk, gdy po jego ciele, od ucha do szyi, przeszedł przyjemny dreszcz. Dzięki temu nie skupiał się na szczypaniu, które zaczął odczuwać.
─ Do tej pory nie było takiej potrzeby ─ powiedział wymijająco, oddychając nierówno.
─ Miło być pierwszym ─ parsknął mulat, po czym zaspokoił nagłą potrzebę, która zrodziła się w jego sercu i pocałował blondyna mocno i z uczuciem.
Przestał na moment poruszać palcami, chcąc, aby Kise po prostu przywykł do ich obecności w sobie. Nie zamierzał jednak nie robić zupełnie nic, dlatego drugą dłonią zaczął powoli przyjeżdżać po jego członku w górę i w dół. Ryota chciał coś odpyskować, ponieważ słowa mulata wprawiły go w ogromne zakłopotanie. Nie zdążył jednak, zamiast głosu jego gardło wydobyło z siebie głośne sapnięcie, zanim zacisnęło się w niemocy.
─ Aominecchi... ─ jęknął, chociaż sam nie wiedział, co chciał mu powiedzieć. Zaczynał powoli zatracać się w gorączce, powoli poruszając biodrami, ślizgając się w dłoni Daikiego.
Daiki uśmiechnął się dyskretnie kącikiem ust, co jakiś czas na zmianę przyspieszając i zwalniając ruchy dłoni, jak i ich intensywność. Korzystając z tego, jak Ryota wił się pod nim w amoku, dołączył poruszanie palcami w jego wnętrzu. Widok Kise w tamtej chwili był tak czarujący i podniecający zarazem, że sam łapał powietrze o wiele szybciej i częściej niż normalnie, starając się uspokoić, jednak nie było to łatwe, kiedy blondyn jawnie okazywał, jak mu dobrze, tylko bardziej go nakręcając.
W pewnym momencie Daiki nieświadomie podrażnił prostatę kochanka, na co blondyn wzdrygnął się i wygiął kręgosłup, jęcząc głośno. Spojrzał na mulata z dozą wstydu, fascynacji i ciekawości, po czym pocałował go z pasją, niemo prosząc o więcej. Aomine spełnił tę prośbę, wzmacniając doznania o kolejny palec. Dłoń, którą pieścił członek blondyna, zacisnął na jego trzonie, nie chcąc, aby Kise za wcześnie doszedł.
─ I jak? Jak się czujesz? ─ spytał partnera, znacząc pocałunkiem jego obojczyk.
─ Gorąco mi... ─ sapnął blondyn, niewiele myśląc. Nawet nie dotarły do niego słowa mężczyzny, przez zatracenie się w przyjemności, która przyćmiła jego trzeźwość umysłu. Spojrzał na Daikiego z lekkim wyrzutem, wciskając głowę w miękki materac, chcąc już oddać się spełnieniu, które boleśnie nie nadchodziło. Jęknął po chwili i wpił się w usta Aomine sfrustrowany.
─ Pytam, czy cię nie boli ─ wydyszał Daiki, delikatnie przygryzając modelowi przy tym wargę.
─ Nie boli ─ ten skłamał gładko, omamiony przyjemnością. Czuł jednak rosnącą frustrację, bo to co robił z nim mulat, sprawiało, że chciał przedłużać chwilę jak najdłużej, choć doprowadzało go do szału i najlepiej poprosiłby o doprowadzenie go do końca. Nadal poruszał niecierpliwie biodrami, jakby chciał tym jakoś zrzucić ze swojej męskości dłoń, która uniemożliwiała mu dojście. Nieświadomie sam zaczął nabijać się na palce mulata, marszcząc przy tym brwi, ignorując nieprzyjemne pieczenie.
─ Więc co jeszcze mam zrobić? ─ spytał mulat, ponownie wyznaczając mokre od śliny ścieżki językiem na jego żuchwie i szyi. Czuł, że dłużej już po prostu nie wytrzyma, bowiem był na granicy zdrowego rozsądku i wszelkich pohamowań, dlatego zdjął dłoń z członka Kise, a zaczął nią onanizować samego siebie. W dalszym ciągu poruszał palcami we wnętrzu modela, próbując jeszcze raz dosięgnąć nimi do jego punktu G, a przez to wdzierając się coraz głębiej.
Kise czuł coraz większą niemoc, czując jak jego oczy wypełniają łzy bezradności. Za każdym razem, gdy palce mulata zbliżały się do jego prostaty, ten cofał je, nie sięgając. Drażnił go tym nieświadomie, doprowadzając do szaleństwa.
─ Proszę, Aominecchi... ─ jęknął Kise pogrążony we własnych myślach, jakby miało to cokolwiek przyspieszyć.
Przyciągnął mężczyznę do siebie za kark i pocałował zachłannie. Odrywając się od niego, wyjęczał nieobecny:
─ Zrób coś...
─ Zrobię. Tylko powiedz co.
Daiki nie był pewien, na jak wiele powinien sobie pozwolić. W końcu wcześniej obiecał Ryocie, że nie zrobi nic, czego ten by nie chciał, dlatego postanowił najpierw się upewnić.
Kise jęknął sfrustrowany i zakrył twarz dłońmi, częściowo wplatając palce w swoje włosy. Odetchnął drżąco, nie dając się zniwelować narastającemu strachowi i odparł cicho, myśląc o doznaniach, nie wstydzie:
─ Spróbujmy... Chcę, żeby ci było dobrze.
─ Dziękuję ─ odparł cicho Aomine, czując po prostu nagłą potrzebę, aby to powiedzieć.
Chciał, żeby Kise wiedział, że to, iż ten postanowił mu zaufać i się z nim kochać, wiele dla niego znaczyło i był mu za to wdzięczny.
Nie wiedział jak długo jeszcze da radę się kontrolować, jednak postanowił postarać się dla partnera. Pocałował go zachłannie, a następnie odsunął niechętnie, sięgając do niewielkiej, prostokątnej, czarnej szuflady w szafce nocnej po lewej stronie łóżka. Zawsze, bez względu na to, czy kogoś miał, czy nie, trzymał tam paczkę prezerwatyw i lubrykant. Odetchnął w duchu, kiedy, zgodnie z oczekiwaniami, okazało się, że wszystko było na swoim miejscu. Wyciągnął jedną prezerwatywę z opakowania, a następnie przerwał plastik, który ją krył, po czym założył na pulsującą, rozpaloną męskość, sapiąc cicho. Następnie ponownie wrócił do obcałowywania ust oraz szyi modela, jednocześnie wylewając na dłoń odrobinę czekoladowego lubrykantu i rozsmarowując go po wejściu Kise.
W tym czasie Ryota rozsunął bardziej nogi, dając Daikiemu do zrozumienia, że jest gotowy. Zacisnął mocno wargi i uczepił się jego ramion, jakby Aomine był jedynym, co może pozwolić mu zatrzymać przejrzysty umysł. Paradoksem był fakt, iż to właśnie Aomine doprowadzał go do stanu, w którym jego ciało przejmowało kontrolę nad rozumiem, czego blondyn nieco się bał.
Daiki przełknął z trudem ślinę przez zaschnięte gardło i zamarł na jedną, krótką chwilę. Nie mógł zaczerpnąć oddechu. Podejrzewał, iż przyczyna leżała w jego własnym podnieceniu, które w momencie, gdy spojrzał na upojną twarz Kise, sięgnęło zenitu, paląc jego podbrzusze. Pozwolił poddać się zwierzęcemu wręcz instynktowi, który zagłuszył wszelkie najmniejsze wyrzuty i pokierował jego ciałem tak, że położył swój tors na klatce piersiowej blondyna, dociskając go tym samym do materaca, a swoją boleśnie nabrzmiałą męskością naparł na wejście Ryoty. Oparł się przygniatającej chęci wdarcia się do wnętrza kochanka nagłym, niepohamowanym ruchem bioder. Zamiast tego skazał się na męki, powoli, centymetr po centymetrze wsuwając się w niewyobrażalnie gorące i ciasne wejście Kise.
Blondyna szybko uderzyła rzeczywistość. Jęknął głośno i zacisnął dłonie na ramionach Daikiego, wbijając w nie paznokcie. Ból jaki przyćmił poprzednie uniesienia sprawił, że zapomniał o wcześniejszej przyjemności. Spiął się, mimowolnie go pogłębiając.
─ Aominecchi... boli ─ wyjęczał, czując łzy spływające mu po policzkach, które pozostawiały po sobie zimne ścieżki na rozgrzanych, rumianych policzkach.
Kiedy Daiki zamarł w połowie drogi, Ryota wtulił się w niego drżąc i poprosił cicho:
─ N-nie przestawaj… ─ Nie chciał się już wycofywać, zważywszy na to, w jakim stanie był mężczyzna nad nim. Bał się jednak, że cały ich akt będzie niósł za sobą jedynie nieprzyjemne uczucia. ─ P-przepraszaszam ─ stęknął, starając się bardziej rozluźnić.
─ Shh, wiem, wiem, spokojnie ─ wyszeptał Aomine, opierając swoje lekko wilgotne czoło o te Kise. ─ To ja przepraszam. Ale zaraz zapomnisz o bólu, przysięgam ─ sapnął, przymykając na moment oczy i zagryzając wargę, kiedy Kise ponownie zacisnął na nim swoje mięśnie. Aby pomóc mu przetrwać te parę chwil dokuczliwego dyskomfortu, mulat wsunął dłonie pod pośladki Ryoty, lekko je unosząc i masując delikatnie. Ustami zaś zjechał na szyję blondyna, którą począł pieścić miarowym ruchem warg i językiem, do czasu, aż nie poczuł, jak kochanek nieco się rozluźnia. Postanowił wykorzystać tę okazję, chcąc pokazać modelowi jak najszybciej, jak wielką przyjemność ten może czerpać z ich zbliżenia, powoli zaczynając wykonywać miarowe ruchy biodrami, na zmianę wycofując się z wnętrza blondyna, aby po chwili znów się w nie wedrzeć, za każdym razem nieco głębiej niż poprzednio.
Tym razem blondyn jedynie sapnął, patrząc niepewnie na twarz kochanka. Po chwili rzucił mu jakby zdziwione spojrzenie, otwierając zaciśnięte dotąd powieki. Stęknął cicho i rozluźnił uścisk dłoni, ze zdumieniem stwierdzając, że po wcześniejszym kryzysie pozostało jedynie lekkie szczypanie. Zbliżył swoją twarz do mulata, chcąc złączyć ich wargi, aby nie myśleć o dyskomforcie. Jednak zanim udało mu się musnąć odpowiedniczki Daikiego, odsunął się od niego gwałtownie, opadając z ogromną siłą na posłanie i jęcząc przeciągle. Poczuł jak ciemnieje mu przed oczami, a przez ciało przechodzi potężny dreszcz, który zadziałał na wszystkie jego nerwy niczym prąd, spinając całe jego ciało.
Aomine również jęknął, porażony paroksyzmem przyjemności, kiedy kochanek po raz kolejny zacisnął się na nim. Zadowolony z efektu, jaki osiągnął, wyrzucił z płuc drżące powietrze i uśmiechnął kącikiem ust, cofając biodra. Ponownie zatopił się cały we wnętrzu Kise, sprawiając, że chłopak pod nim zaczął niemal tracić zmysły. Zaczął na nowo miarowo poruszać się w kochanku, obejmując go ciasno ramionami i ściskając tak, jak gdyby nie chciał wypuścić go nigdy.
Pozwolił wtulić Ryocie swoją czerwoną od emocji twarz w zagłębienie swojej szyi, a sam pochylił się i wargami sięgnął do płatka jego ucha. Zaczął skubać je delikatnie, nie szczędząc sobie sapnięć i wyraźnych pomruków przyjemności wprost do narządu słuchu modela.
─ I jak? Już lepiej, co? ─ wydyszał po chwili.
Zamiast odpowiedzi Daiki usłyszał zduszony jęk, czując, jak mięśnie na jasnej, długiej szyi napinają się, zaciskając krtań modela. Ryota oddychał głośno i nierównomiernie, łapiąc każdą porcję tlenu z zachłannością. Ręce, które dotąd błąkały po ciele mulata, zsunął na jego pośladki, dociskając mężczyznę do siebie z każdym ruchem jego bioder, wyciągając przy tym szyję.
Miał nadzieję, że taka odpowiedź wystarczy partnerowi, gdyż nie był w stanie wydobyć z siebie żadnych innych dźwięków, niż pełne satysfakcji stęknięcia czy jęki, które starał się tłumić.
─ Rozumiem.
Aomine zaśmiał się gardłowo, aby zaraz złączyć ich usta w wygłodniałym, pełnym pasji pocałunku. Tym samym z żalem stwierdził, że w ten sposób zakłóca jęki kochanka, których dotychczas słuchało mu się nadzwyczaj przyjemnie, dlatego po chwili zreflektował się i ograniczył się do całowania jego żuchwy, pozwalając, aby spomiędzy spuchniętych lekko warg wydostawały się kolejne odgłosy rozkoszy.
Przeniósł niemal cały swój ciężar ciała na kolana, aby zmobilizować drżące mięśnie do pracy i dźwignąć uda nieco w górę. Chwycił przy tym biodra Kise w dłonie, przyciągając je do siebie. Zaczął poruszać się szybciej oraz mocniej, starając się dosięgnąć prostaty modela, co na szczęście, przez lata praktyki, nie było dla niego trudnym zadaniem.
Gdy trafił idealnie we wrażliwe miejsce, Kise przeorał mu bezradnie paznokciami plecach, jęcząc głośno jego imię. Spojrzał na niego zamglonymi oczami i pocałował zachłannie, marszcząc przy tym w skupieniu brwi. Nie minęła długa chwila, aż Ryota sam zaczął mu wychodzić biodrami naprzeciw, pragnąc znaleźć się jeszcze bliżej kochanka.
Po chwili model poczuł, jak robi mu się słabo, a jego organizm zdaje się nie udźwignąć przyjemności, więc objął Daikiego ufnie, jakby ten był jego kotwicą w świecie rzeczywistym i sapnął, gdy poczuł, jak jego nabrzmiały członek niemal boleśnie ociera się o brzuch mulata.
─ Aominecchi, ja zaraz...
─ Juste comme ça, bébé. O to chodzi ─ wymruczał Aomine, kiedy udało mu się zaczerpnąć głębszy wdech.
Sam był już na granicy, dlatego jeszcze mocniej ścisnął biodra kochanka po bokach i z każdym swoim własnym ruchem, przyciągał mocno do siebie, idealnie trafiając w prostatę blondyna. Było mu tak dobrze, że był gotów w zasadzie dojść w każdej chwili. Powstrzymywał się jednak całą siłą swojej woli, aby przedłużyć moment przyjemności, w którym tonął.
Pochylił się nad modelem i zaczął obcałowywać jego usta, zdając się przy tym przytłaczać go swoim ciałem i zapachem jeszcze bardziej. Ani na moment nie zaprzestając energicznych ruchów bioder, przesunął dłonią po podbrzuszu Kise, wywołując tym u niego tylko kolejny dreszcz, po czym zaczął przesuwać nią powoli i intensywnie po jego przyrodzeniu, sapiąc przy tym kochankowi w usta.
To już było dla Ryoty za wiele. Czując, że lada moment osiągnie spełnienie, urósł w nim silny impuls, który sięgnął gdzieś w głąb jego świadomości i zmusił do odzewu. Jednak pod wpływem ruchów Aomine nie był w stanie wydusić z siebie niczego konkretnego.
─ Ao.. ko, ah... cię ─ stęknął, osiągając szczyt, obejmując kochanka z całej siły, drżąc i wyginając kręgosłup w łuk niczym kot. Jęknął głośno, prosto do ucha ciemnoskórego i zacisnął się na nim, powodując tym, że Daiki zawył w bolesnej ekstazie, po czym zawisł na nim bezsilnie i nie mogąc się pozbierać, czekał, aż kochanek do niego dołączy.
Daiki ponownie zacisnął ramiona wokół dość drobnego ciała blondyna, przylegając do niego całym sobą. Czuł wilgoć na swoim brzuchu, której pochodzenia się domyślał, jednak ani trochę się tym nie przejął. Mimo iż chciał, nie był już w stanie dłużej kontynuować. Doszedł z przeciągłym jękiem na ustach, spinając wszystkie mięśnie. Otumaniony spazmami przyjemności, które rozchodziły się po jego ciele, paraliżując, wysunął się z blondyna, ściągnął po omacku zużytą prezerwatywę, po czym odrzucił ją gdzieś w bok, kładąc się na Ryocie i całując go niezwykle czule i powoli.
Kise westchnął zmęczony. Mimo tego, że pod wpływem ciężaru Aomine trudno mu było oddychać, zwłaszcza, że dopiero łapał oddech po intensywnych przeżyciach, objął go delikatnie i odwzajemnił pieszczotę. Ani myślał o oderwaniu się od ust mulata, nawet jeśli naprawdę zaczynało brakować mu powietrza. Normalnie powiedziałby coś, zrobił, czy po prostu wykonał jakikolwiek ruch, ale padł wyczerpany, rozkładając ręce po bokach materaca. Jego umysł był tak przyjemnie pusty, że mógł tylko patrzeć bezmyślnie na przystojną, śniadą twarz i uśmiechać się delikatnie, dysząc cicho.
Daiki dopiero teraz zaczął odczuwać pieczenie połączone ze szczypaniem na plecach. Syknął cicho sam do siebie, jednak nie miał w planach robić z tym teraz czegokolwiek. Czuł się niewyobrażalnie błogo, upojnie i szczęśliwie, i nie miał najmniejszego zamiaru ruszać się z miejsca. A przynajmniej tak myślał, do chwili, kiedy zreflektował się, że wcale nie waży tak mało, a Ryota pod nim ledwo co łapie powietrze. Natychmiast zszedł z chłopaka, jednak położył się tuż obok, w dalszym ciągu tuląc go do siebie.
─ Coś mówiłeś, kiedy dochodziłeś ─ przypomniał sobie nagle. Odchrząknął, po czym założył Kise za ucho niesforny blond kosmyk, który utrudniał mu w kontemplacji jego ślicznej twarzy. ─ Nie zrozumiałem.
Model spojrzał na niego zaskoczony.
─ Naprawdę? ─ spytał jakby sam siebie, zastanawiając się. Faktycznie, pośród wyraźnych, intensywnych obrazów niedawnego zbliżenia, w jakimś zakątku błysnęła mu informacja, że chciał coś bardzo ważnego przekazać Daikiemu.
─ Przepraszam... nie pamiętam ─ przyznał, rumieniąc się lekko. Było mu zbyt dobrze, żeby pamiętać, co wyjęczał podczas stosunku w przypływie nadchodzącego spełnienia.
─ Spoko, nic nie szkodzi ─ odparł mulat, ucałowując policzek modela jakby na potwierdzenie swoich słów. ─ Może później ci się przypomni.
Z policzka szybko przeniósł się na wargi kochanka, nie będąc w stanie oprzeć się pragnieniu, które go do nich tak ciągnęło. Całowali się tak chwilę leniwie. Daiki wsunął nogę pomiędzy te Ryoty, delikatnie przejeżdżając stopą po jego łydce i wdychając głęboko w płuca zapach, którym emanował jego chłopak.
─ Dobrze, że miałem kondoma, bo nie umiałbym się powstrzymać i nie dojść w tobie ─ wymruczał w końcu, kiedy odsunął twarz od Kise, wyczekując reakcji na swoje zawstydzające słowa, których wydźwięku był doskonale świadom.
─ S-sprobowałbyś! ─ bąknął Kise, chcąc odwrócić się do niego plecami. Nie zrobił tego, gdy poczuł dowód tego, co zrobili i powstrzymał syknięcie, obracając jedynie twarz.
Daiki dostrzegł na twarzy partnera cień cierpienia, jaki się przez nią przewinął. Równocześnie spowaznial nagle, przyciągając podbródek Ryoty tak, aby chłopak ponownie na niego patrzył.
─ Bardzo boli? ─ spytał, starając się, aby wyrzuty sumienia nie były słyszalne w jego głosie.
─ Nie ma tragedii ─ odpowiedział Kise i, jakby chcąc być bardziej przekonujący, pocałował go delikatnie w szyje. Następnie schował w niej swoją twarz, zaciągając się zapachem mężczyzny, który nagle sprawił, że poczuł się dziwnie senny i bezpieczny. Westchnął i obsypał mulata jeszcze kilkoma niemal motylimi całusami, po czym dodał pewnie:
─ Było warto.
Aomine uśmiechnął się kącikiem ust, dając po sobie poznać, jak bardzo schlebiają mu słowa Ryoty. Zaczął gładzić chłopaka dłonią po plecach, krótką chwilę zastanawiając się nad tym, co chce powiedzieć.
─ Wiedziałem, że będzie zajebiście. Ale nie przypuszczałem, że aż tak.
─ J-ja też ─ bąknął Kise, czując, jak rytm jego serca przyspiesza. Jednocześnie odczuł ogromną ulgę, bo bał się, że z powodu swojego niedoświadczenia Daiki musiał się trochę męczyć.
─ Dziękuję, że pozwoliłeś. To był genialny seks, naprawdę ─ wymruczał wprost do ucha modela, zacieśniając nieco uścisk, w którym go trzymał.
Ryota poczuł, jak nad zmęczeniem bierze górę zażenowanie, nadął policzki i pacnął mulata w klatkę piersiową.
─ T-to dobrze. Zapamiętaj sobie, bo na następny raz musisz sobie poczekać.
─ Czyli będzie następny raz ─ zauważył Aomine z jeszcze szerszym uśmiechem. Cmoknął blondyna w kącik ust i dodał ze śmiechem: ─  I jasne, o to się nie martw, będę to długo wspominać.
─ Och, cicho bądź... ─ jęknął zawstydzony Ryota, czując ogień na swoich uszach i twarzy. Wyciągnął szyję i złączył ich usta, aby mieć pewność, że mulat nic nie doda. Chciał, żeby trwało to tylko chwilę, ale chwycił twarz Aomine w dłonie i pogłębił pieszczotę. Nie mógł wyjść z podziwu, jak szybko uzależnił się od tej czynności.
Daiki odwzajemnił pocałunek, hamując śmiech. Czuł się dziwnie lekko, tak, jakby w tym momencie żadne problemy, czy troski dni codziennych po prostu nie istniały. Był tylko Kise, jego zapach, ciepło, miękkie, pełne wargi i słodkie wnętrze ust.
─ Uwielbiam cię ─ wymruczał po chwili. Przymknął powieki i odetchnął głęboko, w dalszym ciągu głaszcząc kochanka po plecach, w okolicach lędźwi.
Blondyn zamarł na moment, czując, jak robi mu się sucho w gardle. Objął kochanka mocno, przewracając go przy tym na plecy, po czym wdrapał się na niego z niemałym trudem. Usiadł na jego brzuchu i przylgnął do jego torsu swoim własnym. Czuł, że powinien coś powiedzieć, ale był w stanie tylko wymownie milczeć.
─ Jak kot ─ skwitował Daiki, tłumiąc śmiech. Niemniej, zachowanie kochanka rozczuliło go.
Poczuł przyjemne ciepło wewnątrz siebie i uśmiechnął się. Odwzajemnił uścisk, nie zwracając uwagi na to, że ten Kise nieco odebrał mu dech. Głaskał go chwilę po placach, stwierdzając, że czuje słabość do tej czynności.
Nagle klepnął blondyna w nagi pośladek, mrucząc:
─ Dusisz mnie.
─ Przepraszam... ─ bąknął czerwony i oderwał się od niego jak poparzony.
Zreflektował się w jakiej pozycji znajdował się na kochanku: siedząc zupełnie nagi na jego biodrach, z rękami opartymi o tors mulata. Zaczerpnął gwałtownie powietrza i zsunął się z niego prędko.
─ W porządku, nic bym nie miał przeciwko takiej pozycji, tylko na przyszłość daj mi oddychać ─ parsknął mulat, przerzucając przez tors blondyna ramię.  
Kise pominął ten komentarz milczeniem i przez chwilę leżał w bezruchu zażenowany, ale szybko zaczął rozmowę, żeby uniknąć dalszych uwag ze strony Aomine.
─ Poszedłbym pod prysznic, ale jestem padnięty...
─ Jasne, że jesteś... Seks ze mną zazwyczaj jest wyczerpujący ─ stwierdził Daiki, starając się utrzymać poważny, lekko zachrypnięty ton głosu, który nijak nie współgrał z dumnym, odrobinę złośliwym uśmiechem na jego ustach.
Kise nadął policzki i chwycił w objęcia miękką, białą poduszkę.
─ No tak, dla ciebie to nie było nic wielkiego ─ rzucił niby swobodnie i odwrócił się do niego plecami.
─ Nie no, też się zmachałem ─ zaśmiał się mulat, przyciągając do siebie blondyna razem z poduszką, której ten nie chciał puścić. ─ Ale wiesz. Parę treningów, a będziesz w formie, gwarantuję.
Blondyn otworzył usta, ale wydobyło się z nich jedynie westchnienie. Mulat mówił o seksie z taką lekkością, jakby nie miało to dla niego specjalnej wartości. Nie miał mu tego za złe, ale takie zachowanie sprawiało, że on czuł się w pewien sposób zagrożony, gdyż ich dzisiejszy stosunek miał dla niego bardzo dużą wartość pod aspektem psychicznym. Poczuł się przez to jakby skazany na samotność, więc odwrócił się i wtulił w ciało mężczyzny. Zaciągnął się jego zapachem i prychnął, wiedząc że zbyt dużo i barwnie się nad tym rozwodzi. Zawsze był osobą, którą stwarzała sobie najwięcej problemów, gdy tak naprawdę nie miała ich prawie wcale.
Zdecydowanie zbyt dużo myślał, gdy miał czas wolny.
─ Opowiedz mi coś o sobie ─ poprosił nagle.
─ Zależy, co chciałbyś usłyszeć ─ westchnął Daiki, przeczesując kochankowi włosy dłonią.
─ Nie wiem, może... gdzie się wychowałeś? Albo jaka jest twoja rodzina? ─ zaproponował, wzruszając ramionami. ─ Są z ciebie dumni? ─ spytał po chwili, patrząc na niego.
Aomine westchnął i zamyślił się przez moment.
─ Wątpię, żeby byli dumni. Na pewno są pod wrażeniem, w końcu dość dużo osiągnąłem, ale sposób, w jaki to się zaczęło… Dobra, będzie prościej, jeśli zacznę od początku ─ zreflektował się. ─ Pochodzę z Tokio. Mieszkaliśmy z rodzicami prawie w samym centrum. Byli dziani, więc stać ich było właściwie na każdą moją zachciankę ─ przyznał, chyba po raz pierwszy sam przed sobą. ─ Mimo to nie zachowywałem się nigdy tak, jak oni by tego oczekiwali ─ zaśmiał się smutno.
Przycisnął Kise mocniej do siebie, a sam przesunął się lekko, aby było mu wygodniej leżeć. Odchrząknął i kontynuował:
─ Można powiedzieć, że byłem buntownikiem. Nie zasługiwali na to, jak ich traktowałem, ale miałem im za złe, że chcą mnie na każdym kroku kontrolować i ustawić mi przyszłość pod samych siebie, za mnie. Miałem kompletnie inne zainteresowania niż te, które oni chcieli we mnie wmusić. Kurde, głupio mi o tym mówić ─ westchnął, kręcąc głową. ─ Po latach wiem, że na to nie zasłużyli. Kiedy miałem dziewiętnaście lat, po prostu zwiałem pewnego dnia z domu, kiedy oboje byli na jakimś służbowym wyjeździe. Po prostu spakowałem manatki i wyjechałem do Paryża. Już od szczeniaka interesowałem się modą, co chowałem przed rodzicami w tajemnicy. Raz znaleźli u mnie w pokoju Vogue’a ─ parsknął nagle. ─ Musiałem wysłuchać całej litanii na temat tego, czym powinienem się interesować, a czym nie. W każdym razie, około piętnastki już wiedziałem, że mimo wszystko chcę projektować. Zacząłem odkładać kasę z kieszonkowego, a że takowe było dość spore… Cóż, stać mnie było, żeby wyjechać i przeżyć za to, aż nie dostałem się do szkoły.
─ Jakiej? ─ spytał model autentycznie ciekaw. Kiedyś obiła mu się o uszy najlepsza szkoła mody w Paryżu, ale Ecole de La Chambre była praktycznie niemożliwą drogą dla samotnego uciekiniera i Kise wątpił, żeby mulat miał aż tyle pieniędzy.
─ Wybrałem ESMOD ─ mulat rozwiał wątpliwości Ryoty, przypominając sobie swój dylemat, jaki miał przy dokonywaniu wyboru. ─ Miałem masę wątpliwości i nie wiedziałem, czy to na pewno dobra droga, ale teraz z pewnością mogę stwierdzić, że nie żałuję. I polecam ─ powiedział z delikatnym uśmiechem. ─ Do ESMOD dostałem się od razu. Było to dla mnie bardzo miłe zaskoczenie, nie ukrywam. Ogólnie te cztery lata, które tam spędziłem, wspominam bardzo dobrze. No i masę się tam nauczyłem. Dzięki doświadczeniu, wiedzy i paru kontaktom z tej szkoły, którą z resztą skończyłem z wyróżnieniem, założenie własnego domu mody nie było aż tak odległą opcją, jak się spodziewałem ─ przyznał sentymentalnie.
Model uśmiechnął się i przejechał smukłym palcem lewej dłoni po śniadym ramieniu.
─ Musiało być ciężko ─ powiedział zamyślony. Podziwiał mulata za wytrwałość, bo doskonale wiedział, jak dużo pracy trzeba włożyć, aby wybić się na rynku sławy. ─ Trzeba być nieźle upartym, żeby założyć własny biznes ─ rzucił ze śmiechem. ─ Wiesz, naprawdę myślę, że takie rzucenie wszystkiego i pójście za marzeniami wymaga mnóstwo odwagi...
─ Jasne, nie mogę zaprzeczyć, ale miałem w tym wszystkim mnóstwo farta. Chyba nawet więcej niż pracy ─ zaśmiał się. ─ Nie żałuję jednak niczego, poza tym, że wyjechałem z Tokio tak z dnia na dzień. Dużo o tym myślałem. Dzwoniłem później do matki, przepraszałem i w ogóle... Chciałem wszystko wytłumaczyć. Chyba mi wybaczyła, nie jestem pewien. Ale z ojcem nie gadałem od wyjazdu. To znaczy, to nie tak, że nie próbowałem. Po prostu on nie chciał. Ale nie winię go ─ westchnął.
Nastała chwila ciszy, jednak Daiki nie chciał, żeby dłużej trwała. Był pewien, że jeszcze moment, a zacznie być sentymentalny. Nie chciał tego.
─ A jak było z tobą, hm? Teraz ty się trochę pochwal ─ zachęcił z uśmiechem, jednocześnie bardzo ciekaw tego, jak potoczyła się kariera jego chłopaka i jak w ogóle znalazł się w swojej branży.
─ Nie bardzo jest czym ─ zaśmiał się cicho i zrobił pauzę, aby zebrać myśli. ─ Ojciec od małego kierował moim życiem. Mam trzy siostry, więc zawsze miał co do mnie duże wymagania. To bardzo... ─ zamyślił się, szukając odpowiedniego słowa ─ szanowany człowiek. Nie chciałem go zawodzić, więc spełniałem jego oczekiwania bez marudzenia.
Chłopak uśmiechnął się kwaśno i prychnął.
─ W końcu przesadził. Wiesz... chciał wymusić na mnie swoje niespełnione marzenia i wysłać do marynarki wojennej, żeby móc z dumą patrzeć na mundur, który wisiałby w gablocie. ─ Blondyn cmoknął i poprawił się w uścisku Daikiego. ─ To trochę śmieszne, ale oprócz latania, chciałem zostać fotografem. Patrząc na mój obecny zawód, to trochę mnie to bawi ─ przyznał zgodnie z prawdą i uśmiechnął się do siebie. ─ Nie było mowy, żeby ojciec puścił mnie do tak „bezsensownej szkoły”. Twierdził, że to wstyd i tylko mięczaki wybierają takie zawody… I wtedy uratował mnie kosz. Wybrałem szkołę sportową, w której chodziłem na koło fotograficzne. Rozwijałem obie pasje, zostawałem w tajemnicy na dodatkowych zajęciach, a on żył w błogiej nieświadomości, że jego syn miażdży innych w jednym z najbardziej męskich sportów na świecie. To znaczy, owszem, byłem dobry. Lubiłem to i w ogóle. Ale czułem, że znów robię coś pod jego dyktaturą. Chwilę przed tym, jak zostałem kontuzjowany, odbyła się moja pierwsza sesja. Oczywiście to ja miałem robić zdjęcia pod czujnym okiem profesjonalisty. To była okazja, której nie można było przegapić, bo tylko raz na trzy lata szkoła zapraszała jakichś światowych fotografów… I tak właśnie poznałem Terrego, który spytał luźno, czy nie chciałbym spróbować szczęścia po drugiej stronie obiektywu... Nie wiem, co mnie podkusiło, ale nagle poczułem się, jakbym mógł wszystko. Może to był rodzaj podświadomego buntu przed ojcem, może fascynacja... nie wiem. W każdym razie zacząłem pozować, a gdy nie mogłem już grać, postawiłem ojca przed faktem dokonanym, pokazując mu podpisany kontrakt do Tokyo.
─ Jak zareagował? ─ spytał mulat, podświadomie spodziewając się, że ojciec jego chłopaka nie był zachwycony sytuacją, o której się dowiedział.
Bardzo dobrze rozumiał blondyna. W gruncie rzeczy ich historie były nawet podobne. A przynajmniej stosunek ich rodziców do ich prawdziwych pasji.
─ Nie odzywa się do mnie od tamtego momentu... Traktował mnie jak powietrze, więc tym prędzej się wyprowadziłem, łamiąc serce mamie ─ powiedział Kise ze smętnym uśmiechem. ─ Nic dziwnego, zawiodłem go ─ mruknął i podciągnął się, aby sięgnąć ust Daikiego. ─ Zawsze byłem jego szansą, więc to był dla niego cios, gdy zobaczył, czym się zajmuję. Podziwiam cię za to, że od początku robiłeś to, czego pragnąłeś ─ powiedział po chwili. ─ Wiesz, ja się za bardzo bałem i zrobiłem mu nadzieję.
─ Ahh, daj spokój ─ mruknął Aomine, przeczesując Kise włosy. ─ Moi rodzice do ostatniej chwili nie wiedzieli, albo raczej nie chcieli dopuścić do siebie tego, że myślę o byciu projektantem na poważnie ─ westchnął. ─ Poza tym, hej. Nie masz co się obwiniać. Twój ojciec sam jest sobie winny ─ prychnął. Nawet go nie znał, ale już nie czuł do niego ani krzty sympatii.
─ A co tam u twoich sióstr? ─ spytał nagle, nie chcąc, aby Kise musiał dłużej myśleć o przeszłości i związanym z nią poczuciem winy i smutkiem. ─ Utrzymujecie kontakt?
─ Poniekąd. Najlepszy mam z najmłodszą, Ryoko. Z resztą jest raczej znikomy, ale no cóż... Jedna jest lekarką i matką, a druga wykłada na uniwerku polonistykę ─ powiedział Ryota z dumą.
Zamruczał po chwili i dodał wyrwane z kontekstu:
─ Nie znoszę, jak ktoś bawi się moimi włosami... ale jak ty to robisz, to jest całkiem przyjemne.
─ Bo ja jestem specjalny ─ odparł z przekonaniem Daiki, z trudem utrzymując powagę.
Niemniej, był mile zaskoczony uwagą kochanka. Nie przesyłając głaskać go po głowie i przesuwać złotymi kosmykami między palcami, odszukał warg Ryoty swoimi, złączając je w krótkim, intensywnym pocałunku.
─ Jesteś ─ westchnął model w jego usta, przymykając oczy. Po chwili wyswobodził się z uścisku i usiadł z sykiem na posłaniu, tyłem do niego. Odwrócił się i uśmiechnął delikatnie.
─ Straciłem dla ciebie głowę ─ przyznał i, kierowany potrzebą, wstał na drżących nogach, po czym ruszył chwiejnym krokiem do łazienki, w której zakrył usta dłonią, po czym uderzył się w czoło, zażenowany.
Daiki leżał chwilę w bezruchu, rozważając, czy aby się nie przesłyszał. Jednak słowa Ryoty jeszcze parę dobrych chwil dzwoniły mu w uszach, ostatecznie utwierdzając mężczyznę w tym, że nie mógł ich sobie wyobrazić.
Uśmiechnął się, nie panując nad tym.
Nie potrafił jednoznacznie określić dlaczego, ale strasznie ucieszył się ze słów Kise. To, że był dla blondyna kimś innym, wyjątkowym, specjalnym, napawało go szczęściem, ale i poczuciem odpowiedzialności.
Czuł się tak po raz pierwszy w życiu. I za nic nie chciał tego stracić.
W końcu i on wstał z łóżka, po czym wyszedł na korytarz i oparł się plecami o chłodną ścianę tuż koło zamkniętych drzwi łazienki, która mieściła się tuż obok sypialni. Stał tak cierpliwie, a kiedy drzwi otworzyły się i z pomieszczenia wyszedł model, Aomine chwycił go za rękę i przyciągnął do siebie, patrząc z powagą w oczy.
─ Nie uciekaj, kiedy mówisz mi takie rzeczy ─ westchnął, robiąc przerwę, aby móc go pocałować. ─ Cieszę się ─ wyznał po chwili. ─ Nigdy nie wiedziałem, że ktokolwiek sprawi, że będę tak się czuł.
─ N-ie przyzwyczajaj się ─ burknął Kise i mimo tego, że stał tak jak go Bóg stworzył, zadrżał, ale nie z zimna. Po jego ciele rozeszło się dziwne ciepło, które wypełniło go od wewnątrz. Poczuł silny impuls, aby przytulić Aomine, więc wymyślił szybko pierwszy lepszy pretekst.
─ Aaah, nie mam siły ─ jęknął teatralnie i uwiesił się na nim. ─ Wszystko mnie boli ─ dodał z udawanym wyrzutem.
Aomine parsknął śmiechem i pokręcił głową, jednak zaraz wysilił się na udawaną skruchę.
─ Przepraszam ─ westchnął, obejmując blondyna i przytrzymując go pewnie, aby ten przypadkiem nie upadł. ─ Mogę ci jakoś zrekompensować ten ból?
─ Mógłbyś... zrobić to samo, co przed sesją z Meislem.... ─ mruknął cicho. ─ Ale to tylko przykład! Po prostu nie mam innego pomysłu ─ dodał, odwracając twarz.
Daiki uśmiechnął się na myśl, że zachowanie i słowa Ryoty już po raz któryś rozczuliły go, sprawiając, że nawet gdyby chciał, nie odmówiłby prośbie blondyna. W dalszym ciągu obejmując go, wyciągnął dłoń i zaczął gładzić po włosach, od czasu do czasu drapiąc delikatnie za uchem, co za każdym razem wywoływało u Kise dreszcze.
─ Poszedłbym pod prysznic ─ stwierdził po pewnym czasie. ─ Chcesz iść ze mną?
─ Chcę ─ odparł niemal od razu i pocałował go, ciągnąc za sobą do tyłu w głąb korytarza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz