Aomine wrzucił do torby ubrania na zmianę na wszelki wypadek oraz
dołożył do nich swoje standardowe wyposażenie: macbooka, telefon, słuchawki i
ładowarki do całej elektroniki. Po uprzednim skontrolowaniu swojego wyglądu i
stwierdzeniu, że jest co najmniej nieźle, Daiki wyszedł z apartamentu, uprzednio
gasząc w nim światła i zamykając za sobą drzwi.
Dojechanie samochodem do mieszkania Kise zajęło mu równo piętnaście
minut, ponieważ o tej godzinie ulice nie były tak zapełnione samochodami jak w
dzień, dlatego nie pomylił się za wiele. Wyszedł z auta, po czym zamknął je i
zapukał do drzwi swojego chłopaka, a kiedy ten otworzył mu po upłynięciu
zaledwie chwili, objął go ciasno w talii i pocałował intensywnie, chcąc tym
pokazać, że naprawdę brakowało mu blondyna.
Ryota odwzajemnił zarówno uścisk, jak i pocałunek, czując mocny ścisk w
żołądku. Wiedziony chwilą i euforią związaną z zobaczeniem i kontaktem z
mężczyzna, wypalił zawstydzony:
─ Głupio mi, ale tęskniłem.
Aomine zaśmiał się ciepło, ucieszony słowami Kise, ale zanim odpowiedział,
jeszcze raz pocałował mężczyznę krótko.
─ Ja też. Tyle godzin bez ciebie to stanowczo za dużo ─ mruknął,
gładząc modela po włosach. ─ Chciałem wcześniej wprost spytać, czy mogę
przyjechać, ale postanowiłem sobie, że będę mniejszym chamem i nie będę się
narzucać ─ przyznał z westchnięciem, tłumiąc cisnący mu się na usta uśmiech.
─ Następnym razem nim bądź.
Kise zaśmiał się, chowając twarz w zagłębieniu ciemnej szyi. Odetchnął
głęboko, aby móc zaciągnąć się zapachem mężczyzny, który zadziałał na niego jak
afrodyzjak, bo zaraz poczuł się dziwnie ciężki i uwiesił bardziej na Daikim.
─ Cieszę się, że przyjechałeś. Przepraszam, musiałem cię zobaczyć, żeby
się pozbyć wszystkich wątpliwości ─ dodał, całując Aomine czule za uchem.
Daikim wstrząsnął deszcz i przekrzywił głowę, zasłaniając podrażnione
przez modela miejsce, ponieważ był to jeden z jego niewielu słabych punktów.
Przytrzymał Kise, po czym pociągnął go lekko, chcąc zabrać z przedpokoju.
─ No to mogłeś powiedzieć od razu ─ wymruczał. ─ Następnym razem po
prostu daj znać. Przyjadę.
─ Nie chciałem wyjść na jakiegoś dzieciaka, co nie potrafi pół dnia
spędzić sam... ale chyba nim jestem ─ parsknął Ryota, cofając się z mężczyzną
wolnymi krokami, co wyglądało trochę tak, jakby tańczyli.
─ Nic nie szkodzi ─ zaśmiał się Daiki i cmoknął blondyna w czoło.
Dotarli już do salonu, gdzie Aomine zrzucił z siebie niedbale czarną,
puchową kurtkę na kanapę, a sam usiadł obok niej i przyciągnął Ryotę do siebie,
sadzając go sobie na kolanach.
─ No? To jakie plany na wieczór? ─ spytał, uśmiechając się subtelnie.
Kise zaczerwienił się, siedząc na mulacie sztywno. Spojrzał mu w oczy i
spąsowiał jeszcze bardziej, jednak nie odwrócił wzroku.
─ N-nie wiem. Nie przemyślałem tego, zanim przyjechałeś ─ burknął z
lekkim uśmiechem.
─ To pomyśl teraz. Jestem otwarty na wszystkie propozycje ─ powiedział
z prowokującym uśmiechem, po czym przyciągnął Kise do siebie tak, że ten
zmuszony był prawie się na nim położyć. Daiki przytulił go i zaczął gładzić po
plecach, uspokajając zaczerwienionego blondyna swoim miarowym oddechem, mocnym
biciem serca oraz intensywnym, wdzierającym się w nozdrza zapachem,
przywodzącym na myśl lasu po deszczu. ─ Najpierw możesz mi wyjaśnić, po co w ogóle
spotkałeś się z Meisel’hem ─ mruknął, niby obojętnie. ─ Zadajesz się z nim
jeszcze?
─ Jestem modelem, a on fotografem. Ciężko by było całkiem uniknąć
kontaktu ze sobą... A spotkałem się z nim, żeby dać mu do zrozumienia, że nie
ma na co liczyć, bo jestem zajęty ─ odparł Kise z dumą, chowając gorącą twarz w
ramieniu chłopaka.
─ To... W porządku ─ stwierdził po chwili Aomine. Na myśl nagle
przyszła mu sytuacja z samolotu, po raz kolejny dobitnie mu uświadamiając, jak
głupio się zachował. ─ Serio, bardzo dobrze, że z nim pogadałeś. I... jeszcze
raz przepraszam za to z rana. Powinienem czasem ugryźć się w język i bardziej
przemyśleć to, co chcę powiedzieć…
─ Nie trzeba. Wiem, jak to zabrzmiało. Nie gniewam się ─ powiedział
spokojnie blondyn i po chwili, marszcząc nos, dodał z uśmiechem: ─ To znaczy,
już.
─ Jak dobrze ─ westchnął z udawaną ulgą Daiki, uśmiechając się przy tym
złośliwe. Przysunął swoją twarz do policzka wtulonego w niego Ryoty i dodał,
owiewając go przy tym gorącym oddechem: ─ Bo już myślałem, że będę ci to musiał
jakoś specjalnie zrekompensować.
Ryota zadrżał i odsunął się od niego i nadął policzki.
─ Mówisz, jakby to był dla ciebie wielki problem ─ fuknął, po czym stracił
cały hart ducha, dodając: ─ Poza tym jesteś tu, w-więc to mi w zupełności wystarczy.
─ Przecież żartowałem ─ jęknął Daiki, kręcąc głową. ─ Ale jeśli sama
moja obecność ci wystarcza, to w porządku ─ powiedział, czując zalewające jego
wnętrze szczęście.
Nigdy nie usłyszał od nikogo podobnych słów. Ludzie zawsze byli z nim z
jakiś specjalnych przyczyn, najczęściej, gdy czegoś potrzebowali.
Kise uśmiechnął się i popatrzył na Daikiego zagadkowo.
─ Mogę ją... trochę wykorzystać? Twoją obecność ─ sprostował
zażenowany.
Nie czekając na odpowiedź, objął Daikiego, opierając swoje przedramiona
o jego barki i wsunął palce w jego ciemnogranatowe kosmyki, całując go. Z
początku niepewnie, później jednak czule i zdecydowanie, splatając ze sobą ich
języki. Poczuł przyjemny gorąc, zatracając się w tej pieszczocie, która mimo
wszystko nie miała na celu podniecenia siebie i chłopaka.
Mulat powstrzymał się od śmiechu, gorliwie odpowiadając na inicjatywę
modela. Delikatnie badał jego podniebienie, wyczuwając subtelną nutkę
brzoskwini. Mruknął z aprobatą, pragnąc móc jak najdłużej czuć ten smak. Nieco
niepewnie wsunął dłonie pod bluzkę Ryoty na jego plecy, delikatnie sunąc
paznokciami po jego skórze w górę i w dół.
Blondyn westchnął, czując przyjemny dreszcz, który spłynął po jego
plecach, sprawiając, iż mimowolnie wypchnął biodra do przodu. Daiki sapnął
zaskoczony, na co Kise oderwał się od niego, zmieszany własną reakcją.
─ Przepraszam... Nie wiem, co się ze mną dzieje ─ zaśmiał się nerwowo,
próbując zejść z jego kolan.
─ Nie musisz przepraszać za takie rzeczy, to naturalne ─ mruknął
sprawca całego wydarzenia, nie pozwalając Ryocie się odsunąć. Zamiast dać mu
jednak chwilę wytchnienia, przejechał powoli dłonią po jego udzie, uśmiechając
się wyzywająco. W środku jednak wciąż był trochę zdziwiony reakcją modela, nie
spodziewając się, że ten zachowa się tak intensywnie.
Ryota zacisnął usta, czując kolejny dreszcz i położył swoją dłoń na tej
ciemnoskórego. Zrobił to tak szybko, że towarzyszył temu cichy plask.
─ W-wybacz ─ powiedział nieobecny.
Spojrzał na Daikiego zmieszany i sapnął tak mocno, że było to
dostrzegalne nawet po nagłym odpadnięciu jego klatki piersiowej. Nie wiedział dlaczego
tak nagle na to zareagował. Wcześniej oczywiście również czuł pociąg do mulata,
w końcu mężczyzna mu się podobał, jednak teraz naprawdę zdał sobie sprawę, że
mimo iż nie zwracał na to pierwszorzędnej uwagi, Daiki był naprawdę przystojny.
W głowie zrodził mu się pewien obraz, przez który omal nie zachłysnął się
powietrzem.
Poczuł jednak, że to nie wygląd tak na niego zadziałał i zakrył usta,
patrząc na mężczyznę w szoku, gdy kolejny raz jego serce ścisnęło się nagle,
jednak nie po to, aby zacząć pompować krew do jego sfer intymnych.
Uniósł się lekko i uciekł spojrzeniem, czując, jak od myśli zaczyna
boleć go głowa.
─ Przepraszam, możemy trochę zwolnić? ─ spytał, czując, jak zasycha mu
w gardle
─ J-jasne ─ odpowiedział zmieszany mulat, nie będąc pewnym, jak
właściwie zinterpretować obecną chwilę. Miał wrażenie, że wyczuwa lekką
sprzeczność między tym, co model mówi, a co robi. Odchrząknął jednak i
przeczesał dłonią swoje włosy, puszczając Kise.
Ryota nie wiedział, co zrobić, więc pocałował go krótko i wstał
pośpiesznie, kierując swoje kroki do barku.
Czując się w bezpiecznej odległości od mulata, powiedział, nie
odwracając się:
─ Trochę sam za sobą nie nadążam, wybacz.
Zaczął przeglądać zawartość małej szafki i westchnął głośno.
─ Napijesz się czegoś? ─ rzucił w przestrzeń.
─ A co masz? ─ spytał Daiki, odwracając głowę za Ryotą i podążając za
swoim chłopakiem wzrokiem. Oparł przedramiona o oparcie kanapy i ułożył na nich
głowę. ─ Dobrze by było, gdybyś miał coś mocnego.
─ A więc sake ─ zadecydował za nich, wyciągając ceramiczną, szarą
butelkę z barku. Po chwili namysłu wziął również koniak i ruszył do kuchni, by
napełnić dwie kwadratowe szklanki brązowym płynem i zgarnąć jedną, pomarańczową
czarkę do wódki ryżowej. Postawił na stole tradycyjny, japoński trunek wraz z
naczyniem i podał Daikiemu szklankę, siadając po drugiej stronie kanapy.
Aomine pociągnął ze szklanki spory łyk alkoholu, czując, jak ten przyjemnie
piecze go w gardło.
─ Coś dużo tu alkoholu, jak na kogoś, kto ma słabą głowę ─ zagadnął
Daiki, chcąc jakoś rozluźnić atmosferę.
─ Czasem nie zaszkodzi trochę sobie wypić ─ Kise wzruszył ramionami i
odwrócił głowę, nagle mając wrażenie, jakby zrobił coś złego. ─ Sami wyznajecie
z Reocchim tę zasadę ─ zauważył z wrednym uśmieszkiem, patrząc w końcu na
mulata z błyskiem w oku.
─ Okej, punkt dla ciebie ─ westchnął mulat, upijając kolejny łyk.
Przez chwilę jakby się zawiesił, wpatrując w zawartość szklanki ze
skupieniem, po czym prychnął głośno:
─ Cholera. Mam ochotę się upić, ale jutro praca.
─ Racja... To mi jeden starczy.
Kise zaśmiał się wdzięcznie i przechylił lekko szklankę, obserwując
Aomine. Mulat tymczasem opróżnił swoją szklankę i podniósł się z sofy, żeby
nalać sobie sake, które również wychylił za jedynym zamachem. Po tym jednym
shocie stwierdził, że trochę przystopuje, dlatego wrócił z powrotem na kanapę,
tym razem jednak siadając tak, aby móc oprzeć się ramieniem o bark modela.
─ Hej, mogę zostać na noc? ─ spytał nagle. ─ Bo w sumie nie byłoby za
ciekawie, gdybym złapała mnie policja w drodze do siebie.
─ Kurde, nie pomyślałem o tym, proponując ci alkohol... Przepraszam. ─
Kise, mimo swoich wcześniejszych słów, nalał sobie czarkę sake, którą wysączył
powoli. Zamyślił się chwilę i nagle zaśmiał się, czując gorąc na policzkach: ─ Ale
nie ukrywam, że nawet jakbym o tym sobie przypomniał, to siedziałbym cicho.
─ Hm. To z jednej strony miłe, ale z drugiej po prostu powiedz, gdybym
zbytnio ci się narzucał ─ odparł Daiki, uśmiechając się krzywo.
─ Chyba się nie zrozumieliśmy.
Model zachichotał i wypił kolejną porcję sake. Przytulił się do Daikiego
i wyszeptał mu do ucha:
─ Chciałem żebyś został.
─ Ah tak? ─ wymruczał Aomine, patrząc na Kise z udawanym
powątpiewaniem.
Dotychczas wypity alkohol w ogóle go nie ruszył, ale nie chciał pić
więcej, ponieważ zabawnie było patrzeć, jak jego chłopak zaczyna powoli
mięknąć.
─ A jak będzie dziś? ─ spytał powoli, ciekaw odpowiedzi Kise. ─ Znów
będę spać na kanapie? Czy może pozwolisz mi ze sobą?
─ Ty też chciałeś ─ powiedział, ignorując na razie pytania mulata.
Wziął jego szklankę i nalał do jednej trzeciej jej objętości wódkę, podając mu
ją z uśmiechem. Wyglądało to tak, jakby blondyn chciał się z nim napić, jednak
sobie zdecydowanie poskąpił, biorąc dla siebie czarkę. Uniósł naczynko w geście
toastu, patrząc wyczekująco na mulata, który pokręcił rozbawiony głową i uniósł
szkło w górę. Gdy model opróżnił swoją porcję, odłożył czarkę na stół dodał
wreszcie: ─ Inaczej nie brałbyś torby.
─ Wziąłem na wszelki wypadek. ─ Aomine wzruszył ramionami, udając, że
nie wie, czemu model przytacza swoje argumenty z taką pewnością. ─ Stwierdziłem,
że lepiej być przygotowanym, niż potem żałować. I przy okazji, przywiozłem też
już ciuchy, które miałem od ciebie wcześniej. Mogłem je rozciągnąć, zwłaszcza
bokserki, więc jak coś, to odkupie ─ obiecał z uśmiechem, obserwując Kise
uważnie.
─ Przestań, będziesz mi gacie odkupywał! ─ oburzył się Ryota i, jakby
wyłączony, po prostu wtulił twarz między szczękę, a szyję mulata, biorąc
głęboki oddech, aby zaciągnąć się jego zapachem. Złożył w tym miejscu lekki
pocałunek i uśmiechnął się do siebie.
─ Nie zależy mi na nich, tylko na... ─ urwał, i zarumienił się obficie.
─ Nie zależy mi na nich ─ burknął do siebie.
─ Rozumiem ─ zaśmiał się mulat, domyślając się, co jego chłopak chciał
powiedzieć. Zabawnie było patrzeć, jak ten, z nagłą pewnością siebie i lekkimi
rumieńcami plącze się w swoich własnych słowach.
Delikatnie, nie chcąc wywołać takiej reakcji, jak uprzednio, zaczął gładzić
blondyna po łopatkach.
─ A wiesz, widziałem dzisiaj zdjęcia z ostatniej sesji ─ zaczął, niby
od niechcenia, uśmiechając się złośliwie. ─ Były bardzo udane. A zwłaszcza
twoje ─ przyznał, a na samo wspomnienie owej fotografii jego serce zaczęło bić
mocniej.
─ Mówisz? ─ spytał Kise zwyczajnie.
Nagle spojrzał na mulata spod wachlarza grubych, długich rzęs i podłapał
z zalotnym uśmieszkiem:
─ Spodobałem ci się?
─ Mhmm. Nawet bardzo ─ przyznał ciemnoskóry, pozwalając sobie wymruczeć
tę odpowiedź wprost do ucha Ryoty.
─ To dobrze, bo myślałem, że znoszenie twojego wzroku na sesji, żeby
się skupić na zdjęciach, poszło na marne ─ powiedział lekko drżącym głosem i
spojrzał na mężczyznę wyzywająco. ─ Chociaż czekaj. To nie był wzrok. Gapiłeś
się, nawet nie próbując tego ukryć ─ wytknął mu, zagryzając wargę i oparł głowę
na łokciu, który spoczął na torsie mulata.
─ I czemu tu się dziwić ─ westchnął Daiki, wywracając oczyma. ─ Byłoby
grzechem nie wykorzystać okazji. Nie wiedziałem, że będziemy w związku, więc
chciałem sobie popatrzeć ile tylko można ─ wyznał niskim, prowokacyjnym, lekko
zachrypniętym głosem, uśmiechając się przy tym zabójczo, ani na moment nie
tracąc pewności siebie.
─ Zbok.
Kise spróbował ukryć uśmiech, zagryzając wargę. Pochylił się w stronę
Daikiego i pocałował go krótko.
─ Zboczeńcy śpią na kanapie ─ dodał kąśliwie.
─ Że co? To zboczenie w związku też jest karalne?
─ To zależy od dawki ─ parsknął blondyn.
Nagle zmarszczył nos i bąknął:
─ Chyba jestem pijany.
─ To w takim razie gdzie jest granica? ─ Twarz Daikiego wykrzywił cierpienniczy
wyraz, a on sam dodał zaraz: ─ Hm. Jeśli rano będziesz mieć kaca, to życzę powodzenia,
bo na próbie nie będzie litości ─ sarknął, będąc jednak świadomym, że w takiej
sytuacji prawdopodobnie i tak odpuściłby trochę swojemu chłopakowi.
Ryota machnął ręką, prychając i obrócił się na plecy, uwalając się niemal
całemu na klatce piersiowej mulata.
─ Bez paniki. Wszystko pod kontrolą ─ powiedział, w tym samym momencie
omal nie tłucząc szklanki, którą potrącił dłonią niechcący. ─ Pamiętasz
ubiegłoroczny Fashion Week? ─ spytał retorycznie i kontynuował, wyrzucając ręce
w powietrze: ─ Mój przyjaciel z branży miał urodziny i urodził mu się syn. W
ten sam dzień, rozumiesz? ─ zaśmiał się podekscytowany. ─ Postanowiliśmy to
oblać trzy godziny przed wybiegiem... Nie muszę chyba mówić, jak wypadłem… ─ Wypiął
dumnie pierś, świadom tego, że prasa aż krzyczała o nim, jako o modelu, który
bardzo dobrze się prezentował. ─ Szedłem prosto jak struna! W szpilkach!
Rozumiesz to, Aominecchi?
─ Rozumiem ─ parsknął mulat. ─ Cudowna historia. Ale już dzisiaj więcej
nie pijesz ─ zaśmiał się, rozbawiony, ale jednocześnie pod lekkim wrażeniem i
jakby na potwierdzenie powagi swoich słów, odsunął szklankę oraz butelkę z
alkoholem jak najdalej od modela.
─ A swoją drogą, ciekawie by cię było zobaczyć w szpilkach ─ powiedział
po chwili, rzeczywiście się nad tym zastanawiając.
─ Obejrzyj sobie zdjęcia z poprzedniego Weeku ─ powiedział beznamiętnie
Ryota, obrażony zabraniem mu trunków. ─ Poza tym takie to draństwo niewygodne,
że w życiu więcej nie założę ─ zrzekł się blondyn, krzyżując ręce na piersi.
─ Nie jesteś kobietą, więc, jakby nie patrzeć, nie będziesz mieć ku temu
częstych okazji. Przynajmniej jeśli pracujesz u mnie ─ odparł spokojnie Aomine,
uśmiechając się kącikiem ust.
Możliwość poznania Kise od strony po wypiciu alkoholu była o wiele
zabawniejsza, niż się spodziewał, ale, zupełnie przez przypadek, odkrył w sobie
kolejne dziwne uczucie, które chyba mógłby podciągnąć pod opiekuńczość. Nie
wyobrażał sobie bowiem, aby Ryota mógł czuć się jutro źle przez ich wieczór z
procentami, dlatego właśnie postanowił osobiście dopilnować, aby blondyn już
więcej ich nie tknął tego dnia, a ponad to, aby bezpiecznie trafił do swojego
łóżka, nie zabijając się po drodze, choć po tym, co model opowiedział mu przed
chwilą, miał wątpliwości, czy powinien się o niego martwić aż tak bardzo.
Daiki pochylił się nad Ryotą i pocałował go lekko w usta, aby ten już
się nie boczył, po czym odgarnął mu grzywkę wpadającą do oczu i zaproponował:
─ Może powinniśmy się już powoli zbierać do spania, hm?
─ Chciałeś powiedzieć, JA muszę się zbierać ─ zaczął z podstępnym
uśmiechem na twarzy. ─ Ty przecież śpisz tutaj ─ sprecyzował, ruszając zabawnie
brwiami.
Zanim mulat zdążył odpyskować, Kise przeciągnął się na nim i wstał,
czując, jak szumi mu w głowie. Jeszcze raz naciągnął mięśnie, tym razem na
stojąco, celowo robiąc to przed Daikim.
─ Chodź, bo wrośniesz w tą kanapę ─ zaśmiał się i złapał mulata za
rękę, ciągnąc go na górę po schodach.
Zatrzymał się przed drzwiami od sypialni i oparł o nie plecami
uśmiechając się jak dziecko.
─ Musisz wiedzieć, że jesteś pierwszą osobą, która tam wejdzie. Cenimy
sobie prywatność, więc możesz czuć się zaszczycony ─ oznajmił rozbawiony i
odwrócił się, otwierając drzwi przed Daikim.
Aomine wywrócił tylko oczami, po czym wszedł do sypialni za chłopakiem.
Był pod wrażeniem tego, co zobaczył. Pomieszczenie było dosyć duże, przestronne
i urządzone w sposób bardzo gustowny oraz budzący podziw, głównie przez
ogromne, zajmujące ok. ¾ ściany nad łóżkiem, podświetlane akwarium. Daiki
rozejrzał się, zaciekawiony wnętrzem, aż w końcu jego uwagę przykuła biała,
kolczasta kluka drepcząca po poduszkach na posłaniu. Zaintrygowany, minął Kise i
podszedł do łóżka, siadając na jego skraju i uważniej przyjrzał się zwierzątku,
uśmiechając się lekko.
─ Masz jeża? ─ spytał, bardziej retorycznie, licząc jednak, że Ryota mu
coś o nim opowie.
─ Tak, to mój prywatny psycholog ─ zaśmiał się Ryota i usiadł koło
Daikiego, ostrożnie biorąc zdezorientowane zapachem nowej osoby zwierzę na
ręce. ─ Pokażę ci, jak działa ─ dodał żartobliwie, odwracając się tak, że
siedział przodem do mulata.
─ Najpierw go bierzesz na ręce. ─ Tu wysunął w stronę mulata gryzonia i
kontynuował: ─ A potem przytulasz go do siebie ─ wyjaśnił, wykonując krok z
własnej instrukcji, śmiejąc się pijacko. ─ Proste, prawda?
─ Uroczo ─ prychnął Daiki, nie mogąc dłużej powstrzymywać uśmiechu,
który cisnął mu się na usta. ─ Jak się wabi? ─ spytał, jeszcze raz mierząc jeża
spojrzeniem, nie mogąc się nadziwić jak słodkie i zabawne jest to stworzenie.
Stwierdził przy tym w myślach, że pasuje ono do Ryoty.
─ Yoko ─ powiedział, kładąc mu go na kolanach. Zwierzę natychmiast
zwinęło się w kulkę, nie poznając zapachu pana, na co Kise parsknął śmiechem i
dodał: ─ Miał być Tetsu, ale jest mądrzejszy ode mnie.
─ No nie wątpię ─ parsknął Aomine, mimowolnie mając nadzieję, że
blondyn nie weźmie sobie tego niewinnego żartu do serca. ─ A ile już go masz?
─ Dwa lata ─ odparł i zaczął drapać kolce gryzonia, który stopniowo
zaczął się rozluźniać, aż w końcu całkowicie je położył. Patrzył chwilę na
niego, po czym wbił wzrok Aomine, mówiąc nieco przybity: ─ Wiesz, może to tylko
zwierzę, ale jest różnica, gdy wracam z pracy i mogę z nim pobyć, niż kiedy
wracam do pustego domu. ─ Blodnyn zagryzł wargę i chrząknął lekko, uciekając
spojrzeniem. ─ Nie czujesz się... samotny, kiedy nie ma nikogo, kto na ciebie
czeka? ─ spytał cicho.
Daiki podsunął dłoń pod nosek jeżyka, który obwąchał ją dokładnie,
mierząc nieufnym spojrzeniem. Mulat obserwował zwierzę dłuższą chwilę,
zastanawiając się nad odpowiedzią. W końcu odchrząknął i podrapał się po
policzku, myśląc nad tym, czy aby na pewno powinien otwierać się przed Kise tak
bardzo jak zamierzał.
─ Nie jest tak źle ─ zaczął. ─ Po pierwsze jestem raczej
introwertykiem, więc swoje własne towarzystwo jest dla mnie często
wystarczające, a po drugie przywykłem. Już jako dzieciak większość czasu
spędzałem w domu sam, bo rodzice spędzali masę czasu w pracy. Jasne, czasem
czuję się trochę... niekomfortowo, ale zawsze wtedy zabieram się za pracę albo
znajduję sobie jakieś inne zajecie. ─ Wzruszył ramionami.
Kise poczuł żal i współczucie do Daikiego. Ogarnął go smutek. Było mu
przykro, że jego chłopak był tak zamknięty, że nawet przed samym sobą nie
przyznał tego, jak źle musiał się czuć, kiedy tylko kończył pracę i nic innego
nie odwracało jego myśli od bycia samotnym. Pochylił się w jego stronę i
pocałował go krótko, chcąc mu jakoś przekazać swoje współczucie.
─ Czemu wmawiasz sobie, że jest ci z tym dobrze? ─ spytał nagle, zanim
ugryzł się w język. ─ P-przepraszam. Nie powinienem był ─ dodał szybko.
─ Nie jest mi z tym dobrze ─ westchnął mężczyzna, kręcąc głową. ─ Ale
źle też nie. Poza tym samotność też jest czasem potrzebna ─ mruknął.
Nie chciał, aby Kise w żaden sposób mu współczuł, ponieważ uważał, że
nie jest to nic, na co można by narzekać. Inni ludzie mieli o wiele gorzej niż
on sam, dlatego nigdy nie zwierzał się nikomu ze swoich uczuć, uznając to za
zbyt błahe, a do tego całkiem zbędne.
─ Ale teraz już nie jestem samotny, więc nawet nie ma co tym dłużej
dyskutować ─ stwierdził w końcu, a wciąż widząc w wyrazie twarzy modela pewne
obiekcje, uśmiechnął się do niego delikatnie i splótł ich dłonie w mocnym i
pewnym uścisku, który był jakby wyrazem tego, co pozostawało niedopowiedziane.
Blondyn odwzajemnił uścisk, rumieniąc się obficie i wstał szybko,
czując, jak jego serce przyśpiesza. Musiał coś zrobić z rękami, więc zabrał
Yoko z kolan mężczyzny i położył go w terrarium. Wyprostował się pośpiesznie i
zerknął na Aomine.
─ Chyba już czas się myć. Dam ci ręcznik... ─ powiedział zakłopotany.
─ Jasne.
Daiki wstał z łóżka i ruszył za Ryotą do łazienki, gdzie tamten dał mu
ręcznik oraz zgodę na to, aby umył się pierwszy. Aomine wziął więc krótki
prysznic oraz założył na siebie świeże bokserki i luźny, czarny t-shirt, który
wyciągnął z torby, przytaszczywszy ją do łazienki przed kąpielą. Następnie
minął się w drzwiach sypialni ze swoim chłopakiem i położył się na łóżku,
przeglądając Instagrama w oczekiwaniu, aż ten wróci i będą szli spać.
Nie trwało to długo i blondyn wrócił do sypialni lekko chwiejnym
krokiem, zsuwając ręcznik ze swojej szyi. Miał na sobie tylko za dużą koszulkę,
ale najwyraźniej zbyt zmęczony, władował się pod kołdrę mrucząc coś pod nosem i
oddychając ciężko.
─ Puściłem za gorąca wodę ─ pożalił się. ─ To przez ciebie, bo mnie
spiłeś.
─ Przeze mnie? Gdyby nie ja, wypiłbyś jeszcze więcej ─ rychłą Daiki.
Zablokował telefon, nastawiając uprzednio budzik, po czym odłożył go na
podłogę i również wszedł pod kołdrę. Po chwili przytulił do siebie swojego
chłopaka i zaczął powolnym ruchem gładzić jego rękę dłonią.
─ Dobranoc ─ wymruczał, racząc blondyna krótkim pocałunkiem w skroń.
─ Nie chcę spać ─ odparł blondyn, po czym ziewnął, zaprzeczając swoim
słowom. W rzeczywistości już prawie nie kontaktował, jednak zmusił się do tego,
aby zacząć mozolnie całować śniadą szyję.
─ Na pewno? ─ spytał sceptycznie Aomine, mierząc Kise zdziwionym
wzrokiem. Chłopak wyglądał, jakby miał lada chwila zasnąć, a jednak nie
przerywał swoich czynności, które doprowadziły Daikiego do cichego pomruku
przyjemności.
Po pewnym czasie mulat odsunął delikatnie modela od swojej szyi, aby
złączyć ich wargi w leniwym, intensywnym pocałunku, wsuwając dłoń pod materiał
jego koszulki i błądząc nią po jego plecach.
Niższy westchnął mu w usta, czując błogi spokój i przyjemność. Chciał
jakoś wykorzystać ten czas, zbliżyć się do siebie i po prostu skorzystać z
obecności mulata ile się dało. Mimo senności, starał się więc utrzymać na
granicy świadomości i przesunął powoli ręka po torsie mulata, zatrzymując ją na
jego brzuchu. Zaciął się chwilowo i ocknął szybko, kontynuując swoją wędrówkę,
którą skończył na talii Daikiego, obejmując go lekko. Aomine splótł nogi z tymi
Kise, przyciągając go do siebie jeszcze bliżej, tak, że ich klatki piersiowe
stykały się ze sobą. Następnie przesunął czule wargami od ust Ryoty, aż do jego
żuchwy, a dalej aż do jego ucha, które przygryzł lekko. Blondyn jęknął sennie i
wychrypiał cicho imię mulata, zaczynając się do niego kleić. Przesunął nosem po
włosach chłopaka i wciągnął zmieszane z ich zapachem powietrze.
─ Nie chcę, ale zaraz chyba to zrobię ─ mruknął mu do ucha.
Mulat odetchnął głębiej, czując przypływ ciepła, jednak słysząc słowa
Kise, opiekuńczość zwyciężyła nad rosnącym pożądaniem. Zaprzestał gładzenia
modela, ograniczając się tylko do trzymania go w uścisku, po czym pocałował go
jeszcze jeden raz w usta i westchnął cicho:
─ I dobrze. Lepiej, żebyś się wyspał, może wstaniesz bez kaca.
─ Mmm... chcę pobyć z tobą ─ jęknął tak jak to robią śpiące dzieci. Od
dłuższego czasu miał już zamknięte oczy, więc zmarszczył nos i mruknął: ─ I nigdy
nie mam kaca. Jestem niepokonany.
─ Przecież jesteś ze mną, nigdzie ci nie ucieknę, jak będziesz spać ─
jęknął Daiki, wywracając oczyma. ─ Więc śpij już. Bonne nuit, mon amour ─
westchnął, drapiąc Ryotę delikatnie po karku.
Ryota uśmiechnął się pod nosem i ziewnął.
─ Uważaj, bo jeszcze mnie w sobie rozkochasz ─ wyburczał i odpłynął,
oddychając spokojnie.
Daiki również delikatnie się uśmiechnął, chcąc dodać, że właśnie to ma
zamiar zrobić, jednak w porę się powstrzymał, nie chcąc brzmieć naciąganie.
Orientując się, że Kise usnął, wsunął nos w jego wilgotne włosy, zaciągając się
subtelnym, słodkim zapachem, po czym i on zamknął oczy, czując w swoim wnętrzu
niecodzienny spokój, do którego wystarczyła sama obecność Ryoty obok, aż w
końcu usnął.
*
Rankiem Daikiego obudziło głośne stęknięcie i widok skrzywionej twarzy
Kise, który stał przy swojej szafie i wciągał na siebie bokserki. Postanowił go
chwilę poobserwować i mało nie umarł ze śmiechu, gdy blondyn uderzył się o
drzwi mebla, sycząc głośne przekleństwo.
─ Kurwa, za co? ─ rzucił model w przestrzeń, masując obolałe miejsce i
odwracając się powoli.
Napotkawszy spojrzenie Aomine, zbaraniał.
─ Nie śpisz już? ─ bardziej stwierdził niż spytał i uśmiechnął się do
niego lekko.
─ Jak widać ─ odparł Aomine, podnosząc się na łokciach i uśmiechając
zaczepnie. ─ Jak tam głowa?
─ Dobrze ─ żachnął się model i zmierzył wzrokiem mężczyznę, czując, że
lekko się rumieni, pod wpływem jego spojrzenia.
─ To się cieszę ─ zaśmiał się Aomine i mrugnął do chłopaka, po czym
sięgnął po swój telefon, aby sprawdzić godzinę. Dochodziła 9, a więc obaj
wstali około pół godziny przed budzikiem, który Daiki nastawił poprzedniego
dnia. Nie chciało mu się jeszcze wstawać, dlatego opadł z powrotem na poduszki
i sapnął cicho, przeciągając się.
─ Zamierzasz tak tu sobie gnić? ─ spytał z przekąsem model, podchodząc
do niego i wspiął się na łóżko, siadając mu na udach. Mimo wcześniejszych słów,
miał kaca, jednak był on do zniesienia, o ile unikał głośnych dźwięków, typu
walenia głową o szafę.
─ Czemu by nie ─ westchnął z uśmiechem, po czym podciągnął tułów do
góry, jakby robił brzuszki i zaczął całować chłopaka, po czym objął i pociągnął
go za sobą kolejny raz na łóżko, przymykając przy tym powieki, w całości
skupiając na wykonywanej czynności.
Ryota ochoczo oddał pocałunek, układając się na nim wygodniej i
westchnął, gdy splótł ich języki ze sobą. Po chwili odsunął się przymusowo i zdarł
podróbek do góry, mówiąc:
─ To mi nie wygląda na gnicie...
─ Hm. Masz rację. Więc chyba muszę coś z tym zrobić ─ westchnął z
udawanym żalem, po czym zrzucił z siebie blondyna na miejsce obok, powstrzymując
od śmiechu.
─ No wiesz? ─ oburzył się Ryota i odwrócił się do niego plecami tylko
po to, aby zaprzeć się rękami i nogami o ścianę i zacząć spychać Daikiego z
łóżka.
─ I co teraz, cwaniaczku? ─ spytał, gdy Aomine był już na krawędzi
Mulat nie miał zamiaru wylądować na podłodze, dlatego postanowił
działać szybko i zaczął łaskotać blondyna. A kiedy ten zaczął się śmiać i
zasłaniać narażone na tę torturę miejsca, Aomine podniósł się i tym razem to on
usiadł jemu na biodrach, przypierając blondyna do materaca.
─ Ot co. Ze starszymi się nie zaczyna ─ mruknął, napawając się
zwycięstwem przez moment, po czym cmoknął naburmuszonego Kise w nos.
─ Złaź, dziadku. Bo się spocisz ─ dogryzł mu Kise, wystawiając
zaczepnie język.
─ No aż taki stary to nie jestem ─ burknął ciemnoskóry, wywracając
oczyma. ─ W końcu nie mam jeszcze zmarszczek i ciągle jestem przystojny!
Daiki nie zamierzał spełnić polecenia Ryoty, więc po prostu zatkał mu
usta swoimi, całując, pozbawiając Kise możliwości kolejnych narzekań czy
docinek.
Blondyn objął go i dał się całkowicie zdominować, jakby w ramach
rekompensaty, będąc ciekawym rozwoju wydarzeń. Zachęcił go tylko, delikatnie
trącając swoim językiem odpowiednik mulata i otworzył leniwie oczy, spoglądając
na niego z dołu.
Daiki kontynuował leniwie pieszczotę, eksploatując wnętrze ust Ryoty,
nie przerywając przez parę chwil. W końcu odsunął się nieco, jednak tylko po
to, aby przenieść się z pocałunkami na jego szyję. Znaczył ją nimi, co jakiś
czas liżąc językiem, a dłońmi przejechał przez całą długość jego klatki
piersiowej.
Ryota miał wrażenie, że im dłużej Aomine całuje jego skórę, tym
bardziej mu się to podoba. Odczuwał zdecydowanie większą satysfakcję, niż za
pierwszym razem, więc wczepił palce w jego włosy i odchylił bardziej głowę,
jęcząc przy tym o wiele głośniej, niż dzień wcześniej
─ Proszę, proszę. Czyżbym nawet jako dziadek dawał radę? ─ sarknął
mulat, przerywając na chwilę, aby rzucić spojrzeniem na twarz kochanka i
prowokacyjnie dociskając swoje krocze do jego bioder.
Ryota stęknął i zarumienił się, próbując zepchnąć go z siebie, ale
kiedy mu się to nie udało, burknął, chcąc jakoś się obronić.
─ N-no... ale szału nie ma.
─ Mówisz? ─ prychnął Daiki, czując, jak słowa Kise trafiają w jego
dumę. Urażony, nie miał zamiaru się teraz powstrzymywać, chcąc pokazać Ryocie,
że ten nie ma racji. Ponownie wpił się w jego usta, czyniąc pocałunek o wiele
agresywniejszym niż wcześniej, a swoje dłonie wsunął pod jego t-shirt, sunąc
nimi po jego klatce piersiowej, jak i brzuchu, co jakiś czas rysując delikatnie
paznokciami, aby wywołać tym samym u blondyna dreszcze.
Niższy zadrżał i odpowiedział na pieszczotę, najwyraźniej zapominając o
wcześniejszych słowach, bo przestał się już wykłócać. Złapał twarz mulata w
dłonie i zaczął co jakiś czas wzdychać, czując, jak zaczyna robić mu się gorąco
nie tylko w twarz. Po chwili próbował oderwać się od Aomine, aby uniknąć
podniecenia się, jednak mulat nic sobie z tego nie robił.
Daiki tylko uśmiechnął się pobłażliwie na nieporadną próbę odepchnięcia
go, nieustannie drażniąc język Kise swoim. W końcu zrezygnował z siedzenia na
biodrach blondyna i pochylania się nad nim, ponieważ ta pozycja nie była zbyt
wygodna, dlatego osunął się tak, aby na nim leżeć, jedną nogę wsuwając między
te chłopaka. Zaczął nią powoli drażnić jego krocze, a usta, które w końcu
oderwał od Ryoty, przysunął do jego ucha, mrucząc mu w nie w przypływie
trzeźwego rozumowania:
─ Na jak wiele mogę sobie pozwolić?
Ryota przełknął ciężko ślinę, sztywniejąc nieznacznie i odetchnął
drżąco.
─ J-jesteśmy razem… Nie musisz pytać o takie rzeczy ─ wykrztusił z
siebie, mimo wszystko pełen obaw. Utkwił wzrok gdzieś na drugim końcu pokoju i
dodał cicho: ─ Tylko dzisiaj jest wybieg, więc… ─ Zagryzł wargę i wypuścił
powietrze z płuc ze świstem.
─ Więc nie będę przesadzać ─ dokończył Aomine, głaszcząc chłopaka po
policzku, aby dać mu tym drobnym, czułym gestem znać, że nie musi niepotrzebnie
się denerwować.
─ I chcę cię pytać ─ dodał po chwili namysłu ─ bo jest mi z tobą tak
dobrze, że boję się, że mógłbym nie zauważyć, kiedy się zapędzę ─ wyjaśnił z
uśmiechem, mrugając do niego.
Daiki zarobił nagle pstryczka w czoło i syknął, otwierając usta, aby
zbesztać blondyna, ale ten nie dał mu tej możliwości.
─ Ufam ci ─ powiedział pewnie Kise, patrząc mu w oczy, pomimo wstydu,
jaki odczuwał. Pocałował go delikatnie i dodał po chwili pieszczoty: ─ Poza tym
ja sam przekroczyłem przy tobie prawie wszystkie moje dotychczasowe granice,
więc... rozumiem cię. ─ Zagryzł wargę i spróbował nie uciec spojrzeniem.
─ Tym lepiej ─ zaśmiał się mulat i jeszcze raz cmoknął krótko blondyna
w usta.
W swoim wnętrzu czuł delikatne ciepło, które niewiele miało wspólnego z
podnieceniem, a które wywołały u niego słowa Ryoty. Cieszył się, że model czuje
do niego właśnie to, co wyznał, a jednocześnie delikatnie denerwował się tym,
że w jakiś sposób mógłby zawieść to zaufanie, którym ten go darzył.
Dlatego właśnie postanowił o nie zadbać i nie stracić go.
Ponownie nakrył ciało Kise sobą, chcąc go na nowo odprężyć, całując
jego szyję i od czasu do czasu delikatnie zasysając się na jego skórze. Jedną
dłonią objął blondyna, nieco nieporadnie, wsuwając ją pod jego t-shirt, a drugą
delikatnie odchylił materiał jego bokserek, wyczekując reakcji.
─ Umm... co robisz, Aominecchi? ─ spytał model czerwony na twarzy,
starając się zignorować gorąc, który zaczynał być odczuwalny nie tylko w
postaci rumieńców.
Daiki przesunął dłonią po wystającej kości miednicy chłopaka, aż do
jego pachwiny, odsuwając nieco swoją twarz od tej blondyna, aby móc uśmiechnąć
się do niego prowokująco.
─ Improwizuję ─ oświadczył. ─ I, niewykluczone, że trochę się drażnię.
Kise chrząknął, starając się nie myśleć o wędrującej po jego dolnych
partiach ciała dłoni, jednak kiepsko mu to wychodziło. Sapnął cicho i wlepił w
mulata wzrok.
─ Przestań mnie nakręcać ─ powiedział zawstydzony.
Aomine zmarszczył brwi i skrzywił usta, jednocześnie wypuszczając
powietrze ze świstem przez nos, po czym wyciągnął dłoń z bokserek blondyna.
─ W porządku ─ powiedział zwyczajnie, wzruszając ramionami, po czym
zszedł z niego, aby usiąść na łóżku tuż obok i przeciągnąć się leniwie.
Ryota uniósł się powoli i usiadł. Przysunął do siebie kolana, dotykając
palcami prawej dłoni pleców Daikiego.
─ Jesteś zły? ─ spytał smutno, opierając brodę o swoje nogi i patrząc
na prześcieradło, po którym kreślił dziwne szlaczki drugą ręką. ─
Przepraszam... To nie to, że nie chcę, tylko mamy pracę i... nie chciałem cię
urazić ─ dodał, zdając sobie sprawę, że jego wcześniejsze słowa zabrzmiały,
jakby Daiki zrobił coś złego.
Aomine odwrócił twarz w stronę Kise i pocałował go w policzek.
─ Nic się nie stało. Przecież wiem, że musimy niedługo się zbierać ─
westchnął, dłonią odgarniając chłopakowi grzywkę z czoła. ─ Idziemy coś zjeść?
─ spytał jeszcze, czując ucisk w żołądku.
─ Zdążymy? ─ spytał tylko Kise, oddychając lżej. Podniósł się lekko i
cmoknął mulata w szyje, wstając z łóżka i kolejny raz podszedł do szafy,
wyciągając z niej jasnobrązowe spodnie i zieloną koszulę.
─ Raczej tak. Wyjść musimy gdzieś tak za godzinę, więc mamy trochę
czasu ─ ziewnął Daiki, sprawdzając swój telefon. ─ Więc jeśli zaczniemy zbierać
się już teraz, to będzie okej ─ stwierdził, również wstając z łóżka. Przewiesił
przez ramię swoją torbę, która leżała na podłodze przy łóżku, a następnie
ruszył w kierunku drzwi sypialni, po drodze klepiąc blondyna lekko po pośladku.
─ Lecę do łazienki, a ty możesz zacząć robić śniadanie. Proszę ─ dodał
jeszcze, aby nie sposób mu było odmówić, po czym zniknął za progiem,
uśmiechając się do siebie.
Ryota patrzył za mulatem z niedowierzaniem malującym się na twarzy i
prychnął zbulwersowany.
─ Taki jesteś do przodu, hm? ─ powiedział cicho do siebie i zaczął się
ubierać. ─ Już ja ci zrobię śniadanie. ─ Uśmiechnął się złośliwie.
Zszedł na dół i wyciągnął kilkanaście produktów z lodówki, którymi były
głównie warzywa. A właściwie, wyłącznie zielenina. Sałata włoska, ogórek,
pomidor, rukola, marchew i rzodkiew ze szczypiorkiem. Pokroił wszystko, oprócz
korzenia i wrzucił do miski, doprawiając i dolewając śmietanę. Po chwili
stwierdził, że jednak aż tak bezpłciowego dania nawet on nie będzie jeść z
przyjemnością, więc podsmażył na oliwie cukinię z bułką tartą i dorzucił
krążki, mieszając sałatkę. Wstawił wodę na kawę i usiadł przy stole, żując
leniwie karotkę, czekając na mulata.
Daiki w tym czasie przemył twarz chłodną wodą, przeczesał włosy i
założył na siebie czarne, postrzępione jeansy oraz szarą koszulę, której jeden
kraniec wsadził w spodnie. Następnie opuścił łazienkę i dołączył do Ryoty w
kuchni. Już od progu wyczuł, że coś jest nie tak, a gdy tylko skierował wzrok
na stół, już wiedział co.
─ Co? Sama zielenina? ─ spytał z nieukrywanym zawodem, siadając ciężko
obok blondyna i załamując ręce. ─ A gdzie coś... normalnego?
─ Co masz na myśli? ─ Kise zmarszczył brwi. ─ Normalne śniadanie.
Bogate w witaminy ─ dodał, zjadając się cukinią.
─ Ta i zero kalorii. Nie będę mieć energii ─ jęknął mulat, kładąc głowę
na ramionach, które spoczywały na blacie stołu. ─ Na nic ─ dodał, rzucając
swojemu chłopakowi sugestywne spojrzenie.
─ To ja mam dzisiaj cały dzień biegać, nie ty ─ powiedział obrażony i
nadął policzki. ─ W lodowce masz ser, jak ci tak bardzo warzywa przeszkadzają ─
burknął.
─ Uratowany ─ ucieszył się Aomine, po czym wstał od stołu i podszedł do
lodówki. Znalezienie sera nie zajęło mu wiele czasu, więc już po chwili zrobił
z nim sobie kanapki i ponownie zajął miejsce koło Kise i zaczął je leniwie
rzuć.
─ Co zazwyczaj robisz, kiedy nie masz pracy? ─ spytał nagle.
─ Zwykle nie mam dużo wolnego czasu, więc jak już się taki znajdzie, to
ćwiczę albo odcinam się od świata zewnętrznego, żebyś odetchnąć ─ odparł,
wzruszając ramionami. ─ Czemu? ─ spytał po chwili, podnosząc wzrok znad
talerza.
─ Tak pytam. ─ Wzruszył ramionami, zaczynając już drugą kanapkę. ─ To
może inaczej ─ dodał po chwili namysłu. ─ Co zwykle robisz dla rozrywki?
Kise podrapał się w tył głowy, rumieniąc się mocno.
─ Jestem dosyć nudny... Lubię czytać albo chodzić do kina, chociaż
raczej mi się to nie zdarza, bo fanki są nie do zniesienia ─ mruknął i dodał
melancholijnie: ─ Kiedyś uwielbiałem grać w kosza...
─ Serio? — spytał retorycznie Daiki, jednak jego zdziwienie już za
chwilę zastąpiła radość. ─ To tak jak ja ─ wyznał, wstając od stołu i ruszając
do czajnika, w którym zagotowała się już woda, aby zrobić im obydwu kawy. ─ Kochałem
kosza jako dzieciak, ale na studiach już nie miałem czasu na grę. Moglibyśmy
się kiedyś wybrać, jeśli miał byś ochotę ─ zaproponował jeszcze, wyciągając z
lodówki mleko.
─ Pewnie, że mam! Nie grałem od wieków ─ zgodził się niemal od razu i
oparł brodę o dłoń. ─ Ciekawe, czy jeszcze w ogóle umiem trafić do obręczy ─
zaśmiał się.
─ Mam nadzieję, że tak, bo w przeciwnym razie gra może być nieco nudna ─
zaśmiał się Daiki, stawiając przed swoim chłopakiem kubek z parującą kawą. ─
Zgaduję, że nie słodzisz ─ mruknął, całując go przy tym w policzek.
─ Normalnie nie, ale jak trochę wypiję, to potrzebuję nieco słodyczy ─
odparł, uśmiechając się do Aomine i wsypał do swojego kubka sześć łyżeczek
cukru, nic sobie nie robiąc z dziwnego wzroku mulata.
Zamieszał i podłapał:
─ Uważaj, byłem kiedyś dobry! Miałem nawet iść do krajowej, ale jakoś
tak... nie wyszło ─ dodał, marszcząc lekko brwi w zamyśleniu.
─ Przez pracę? ─ spytał Daiki, sącząc swoją kawę, do której nie wsypał
nawet jednej łyżeczki cukru, którego nie znosił we wszelkich napojach.
Blondyn pokręcił głową i poklepał się w nogę.
─ Kontuzja. ─ Wzruszył ramionami i upił łyk gorącej cieczy, przymykając
oczy z westchnieniem, oddając się jej smakowi.
─ Przykro mi ─ powiedział Aomine, chwytając dłoń Kise w swoją.
Osobiście uważał, że kontuzja uniemożliwiająca dalsze uprawianie danego
sportu jest dla jego gracza największym nieszczęściem, jakie może go spotkać.
On sam porzucił koszykówkę z własnego wyboru, na rzecz czegoś innego, i
współczuł Ryocie, iż jego decyzja nie była całkowicie zależna od niego.
─ A boli cię jeszcze? Przeszkadza w codziennym funkcjonowaniu? ─
dopytywał.
─ Nawet nie ─ powiedział model szczerze. ─ Biegam i ćwiczę, więc nie
pozwalam sobie na zastój, co działa jak swoista rehabilitacja. ─ Uśmiechnął się
i ścisnął dłoń swojego partnera. Po chwili parsknął śmiechem i dodał: ─ No,
może w jednym mi przeszkadza... Myślałem, że zwichnę stopę, jak miałem na sobie
te szpilki.
Daiki również się zaśmiał, kręcąc głową rozbawiony.
─ Więc koniec ze szpilkami.
Kiedy już dopili swoje kawy, mulat zerknął na telefon, aby sprawdzić
godzinę i oświadczył, że czas się zbierać. Dlatego też zaraz po uprzątnięciu po
śniadaniu i ogólnym wyszykowaniu się do wyjścia, opuścili dom blondyna,
kierując się do auta Aomine, które zaparkowane było tuż przy ogrodzeniu. Gdy
siedzieli już w samochodzie, który ruszył z głośnym warkotem, Kise zwrócił
twarz w stronę kierowcy i spytał, ciekaw:
─ Mogę wiedzieć, gdzie planujesz zrobić pokaz czy to tajemnica, hm?
─ W budynku nieczynnej fabryki w Palais-Bourbon ─ odparł Daiki,
wjeżdżając na ruchliwą drogę. ─ Planując to pomyślałem, że tak surowy i monotonny
wystrój będzie tworzyć chwytliwy kontrast z kolekcją. Mamy w planach zrobić
szklany, podświetlany wybieg, żeby dodatkowo wybić wszystkich modelów.
Kise spojrzał na Aomine dziwnie i odwrócił wzrok na ulicę z szerokim
uśmiechem.
─ Przyśpiesz, muszę to zobaczyć ─ powiedział podekscytowany, myśląc o
tym, że miejsce naprawdę nada klimatu całej kolekcji.
─ Wow, aż tak się podjarałeś? ─ parsknął Daiki, jednak spełnił
polecenie modela, wrzucając wyższy bieg. ─ Ale nie spodziewaj się niczego
wielkiego, przynajmniej nie teraz. Wybieg będzie dopiero jutro, więc dziś
musimy ćwiczyć bardziej teoretycznie, a wszystko wokół jest jeszcze na etapie
przygotowań. Poza tym jestem pewien, że w życiu chodziłeś w pokazach z o wiele
większą pompą, więc to nie będzie nic specjalnego ─ ziewnął.
─ Z pompą, nie znaczy, że mi się podobało. Zdecydowanie bardziej wolę
minimalizm, nie przepych czy naćpanie czego się da, żeby zwrócić na siebie
uwagę.
─ Hm. No to mam nadzieję, że sprostam twoim wymaganiom. ─ Uśmiechnął
się Aomine, a przy zmienianiu biegu pogładził przelotnie udo blondyna.
Reszta drogi minęła im na luźnej rozmowie oraz słuchaniu radia, które
włączył Kise. Po upływie pół godziny byli już na miejscu. Mulat zaparkował tuż
przed ogromnym, starym, ceglanym budynkiem, na który wstęp dla normalnych
obywateli Paryża był wzbroniony.
─ Mieliśmy niemało problemów ze zdobyciem zgody na tę lokację, ale w
końcu się udało ─ westchnął Aomine zaraz po tym, jak wysiedli z samochodu i
zatrzymali się na moment, aby móc przyjrzeć się budowli. ─ Cieszę się. Już przy
tworzeniu kolekcji miałem wizję, żeby zaprezentować ją w miejscu takim jak to.
Nie do końca… przewidywalnym.
Ryota uśmiechnął się do niego, patrząc w granatowe tęczówki z dumą w
ramach odpowiedzi. Trwało to dość długo, więc zaczął czuć zdradziecką czerwień
na swoich policzkach, czemu towarzyszył złośliwy uśmieszek na ustach Daikiego.
Ryota uderzył swoim ramieniem w jego i popchnął go do przodu, zaczynając za nim
iść.
─ Nie gadaj tyle, tylko pokaż mi środek! ─ zarządził ze śmiechem.
Aomine wywrócił jedynie oczami, po czym ruszył przed siebie, prowadząc
Kise do wejścia, które stanowiły wysokie na ponad 2 metry, zardzewiałe,
blaszane drzwi. Były uchylone, a z wewnątrz dobiegły ich podniesione głosy oraz
muzyka. Daiki pchnął je, przepuszczając w nich modela. Był w środku budynku
drugi raz, pierwszy wtedy, gdy razem z Reo przyszli go obejrzeć, jednak od
tamtego czasu niewiele się w nim zmieniło. W ogromnym pomieszczeniu uprzątnięto
oraz porozstawiano pod ścianami nieliczne sprzęty, jakie dotychczas zaległy w
budynku. Ogromne okna wpuszczały do starej fabryki bardzo dużo światła, jednak
szyby w nich były w niektórych miejscach powybijane. Dlatego właśnie
pracownicy, który zjawili się tu z samego rana, aby zacząć dostosowywać
przestrzeń do pokazu, porozstawiali po kątach przenośne piecyki, aby te
ociepliły wnętrze, w którym wciąż było nieco chłodno. Mulat rozejrzał się
wokół, odruchowo szukając wzrokiem Mibuchiego. Nie znalazł go jednak, dlatego
wywnioskował, iż ten jeszcze nie przyjechał. Bez przyjaciela nie miał w obecnej
chwili za bardzo co do roboty, dlatego ruszył w kierunku kilku poustawianych na
sobie palet, aby na nich usiąść, co też z resztą zaraz za nim uczynił Kise.
Siedzieli chwilę w ciszy, obserwując krzątające się po pomieszczeniu różne
osoby, które sprzątały, czy też wnosiły potrzebny sprzęt drugim wejściem oraz
słuchając muzyki, która sączyła się z porozstawianych po sali głośnikach.
─ Teoretycznie jesteśmy piętnaście minut przed czasem ─ westchnął
Daiki, zerkając na wyświetlacz telefonu ─ a praktycznie Reo powinien tu już
być. No, ale w porządku, poczekamy. Co myślisz o tym miejscu? Chyba się nada,
jeśli jeszcze trochę tu ogarniemy ─ zagadnął blondyna.
─ Myślę, że to będzie najlepszy wybieg, na jakim byłem. ─ Uśmiechnął
się szczerze i oparł łokcie o uda, po czym spojrzał na sufit. ─ Planujesz
zrobić oświetlenie z góry czy z boku? ─ spytał nagle. Zwrócił swoją twarz w
jego stronę i dodał wesoło: ─ Wiesz, wydaje mi się, że z dołu byłoby
efektownie!
─ Też o tym myślałem ─ przyznał Daiki, kiwając głową w geście
zamyślenia i aprobaty. ─ Oświetlenie z dołu jest dość trudne do zrealizowania,
aby prezentowało się dobrze, ale kiedy się uda, idealnie podkreśla modeli i
ubrania. Chciałbym to zrealizować, a Reo się ze mną zgodził i miał na jutro
zorganizować fachowców, których się tym zajmą.
─ Denerwujesz się? ─ spytał blondyn z delikatnym, troskliwym uśmiechem.
Chciał położyć mu dłoń na policzku, jednak stwierdził, że to może nie być
najlepszy pomysł w pracy, więc poklepał go krzepiąco po ramieniu.
─ Trochę ─ przyznał, zagryzając wargę. ─ To będzie mój największy
pokaz, odkąd założyłem A.D. Przyjdzie też dużo znanych i wpływowych osób. Więc
wiesz, teraz już nawet nie przyjmuję do wiadomości myśli, że coś mogłoby pójść
nie tak.
─ Będzie dobrze ─ zapewnił go Kise i pochylił się nieco bardziej do
przodu, żeby mulat utkwił na nim swoje spojrzenie. ─ Wszystko jest dopięte na
ostatni guzik. Kolekcja to klasa sama w sobie, pracownicy są profesjonalistami,
a organizator jest osobą, którą szczerze podziwiam, więc uważam, że wszystko
pójdzie znakomicie ─ powiedział, patrząc mu prosto w oczy z delikatnym
rumieńcem i uśmiechem na twarzy.
─ Dzięki ─ odparł szczerze.
Nie mógł oderwać wzroku od orzechowych tęczówek. Przez chwilę coś nie
pozwoliło mu nawet mrugnąć. Mógł tylko patrzeć i opierać się pokusie, aby
zbliżyć swoją twarz do tej modela i pocałować go. Był mu bardzo wdzięczny za
słowa otuchy, które zupełnie nagle uspokoiły jego skołatane myśli, które ucichły
jak morze po sztormie. Nie za bardzo wiedział, w jaki inny sposób powinien
okazać swoją wdzięczność, ponieważ raczej to ludzie jemu ją okazywali, nie na
odwrót, dlatego odchrząknął, rozejrzał się po pomieszczeniu, po czym wstał
nagle.
─ Masz ochotę się przejść? ─ spytał i, nie czekając na odpowiedź,
chwycił dłoń Ryoty i pociągnął za sobą do wyjścia z fabryki. Przeszli wzdłuż
ceglanej ściany jeszcze kilka metrów, aż w końcu Daiki zatrzymał się nagle i
przyparł blondyna do muru, wpijając się w jego wargi. Na początku zrobił to
dość agresywnie, jednak już po chwili zreflektował się i zwolnił, sprawiając,
że pocałunek, jakim obdarzył Kise, był jak dotąd najczulszym ze wszystkich.
─ Naprawdę, cieszę się, że tak myślisz. Dziękuję ─ powiedział, kiedy w
końcu się od niego odsunął.
Ryota jeszcze przez długi czas nie potrafił złapać oddechu i uspokoić
szalejącego pulsu, drżąc lekko z nadmiaru uczuć.
─ N-nic takiego nie zrobiłem... ─ odparł cicho. ─ I nie rób takich
rzeczy w takich chwilach... ─ jęknął.
Zmarszczył brwi w geście
desperacji i po chwili wahania oddał pieszczotę, wzdychając Daikiemu w usta,
gdy poczuł, jak żołądek niemal boleśnie mu się kurczy. Odsunął się w końcu i
spojrzał na swoje buty, przygryzając dolną wargę i opierając dłoń na torsie
mulata, jakby chcąc się tym gestem powstrzymać od dalszego napastowania ust
partnera.
Aomine sapnął ciężko, opierając swoje czoło o obojczyk blondyna i
mruknął, czując, jak zaczyna mu się robić duszno, mimo panującego na dworze
chłodu:
─ Chyba po raz pierwszy w życiu nie mam teraz ochoty na pracę. Tylko na
znalezienie się u mnie. Z tobą ─ wymruczał, po czym położył swoją dłoń na tej
Kise, którą chłopak trzymał na jego torsie i splótł ich palce ze sobą. Podniósł
głowę i pocałował go ponownie, przymykając przy tym oczy. Tak, jakby nie
istniało w tamtej chwili nic poza nim samym a Ryotą.
Nagle oderwali się od siebie gwałtownie, słysząc czyjś długi,
sugestywny gwizd oraz niosący się za nim głos:
─ Proszę, proszę! Nie minął nawet studencki kwadrans od mojego
spóźnienia, a wy już chcieliście gdzieś czmychnąć, co? ─ spytał Reo, stając tuż obok nich i
szczerząc się radośnie.
─ Reocchi... ─ mruknął czerwony Ryota, odsuwając się i próbując
automatycznie zabrać rękę. Daiki jednak mu na to nie pozwolił, trzymając ją
jeszcze przez chwilę.
Jakby podświadomie chciał pokazać Mibuchiemu, że Kise jest jego.
Ryota zobaczył na twarzy mulata coś na wzór dumnego uśmiechu, więc
odwrócił głowę w przeciwnym kierunku i ścisnął lekko palce dłoni. To, że Aomine
wyglądał, jakby się nim chwalił przed przyjacielem, sprawiło, że poczuł dziwne
ciepło, które niewiele miało wspólnego z zażenowaniem, jakie odczuwał w tamtej
chwili.
─ Moje małe słodziaki ─ westchnął Mibuchi, chwytając się za serce, by
zaraz potem teatralnym gestem otrzeć wyimaginowaną łzę wzruszenia z kącika oka.
Nic a nic nie robił sobie z Aomine, który mierzył go morderczym spojrzeniem za
to określenie.
─ Przepraszam, że przeszkodziłem, ale robota czeka.
─ Powiedział ten, który się spóźnił ─ żachnął się Daiki, wywracając
oczyma. Wiedział jednak, że Reo ma poniekąd rację. Przesunął dłonią po czole
Ryoty, odgarniając mu wchodzącą do oczu grzywkę, po czym cmoknął z dezaprobatą
i ruszył przed siebie w kierunku wejścia do budynku, zostawiając mężczyzn za
sobą.
─ To takie niepodobne do Dai-chana ─ zaśmiał się krótko Reo,
przysłaniając usta dłonią. Rzucił Kise przelotne spojrzenie i mrugnął do niego.
Upewniając się, że mulat go nie usłyszy, dodał konspiracyjnym szeptem: ─
Wspominał mi, że tym razem to coś poważnego.
─ T-tak... To chyba nie jest przelotna znajomość ─ przyznał ciężko
Ryota, czując się dziwnie. Czuł, że Reo szybko nie da mu spokoju.
─ To uroczo ─ stwierdził Mibuchi, uśmiechając się lekko. ─ Poprzednie
kontakty, jakie utrzymywał z niektórymi, były toksyczne. Głównie dla niego, ale
pewnie, gdybyś go spytał, zaprzeczyłby ─ westchnął. ─ Dlatego się cieszę! I wam
kibicuję ─ roześmiał się serdecznie. ─ W ogóle, mogę o coś spytać?
─ Um… ─ Blondyn spojrzał na niego niepewnie i niósł brew. ─ To zależy o
co ─ powiedział, chcąc zachować ostrożność.
─ O was, kotku ─ cmoknął Reo, przewracając oczami. ─ Chcę dać ci parę
rad, bo znam go nieco dłużej. I o wiele lepiej, niż bym sobie tego życzył ─
sapnął.
Mimo to, nie tracił entuzjazmu.
─ Sypiacie już ze sobą? ─ wypalił w końcu.
Kise spąsowiał i spojrzał na mężczyznę zmieszany. Otworzył usta, by
odpowiedzieć, jednak szybko je zamknął. Po chwili namysłu spytał ostrożnie:
─ A jakie to ma znaczenie?
─ W sumie żadne, chciałem po prostu wiedzieć. ─ Wzruszył ramionami. ─
Ale tak czy owak: nie dawaj mu się razem z chwilą ─ poradził z poważnym wyrazem
twarzy. ─ Wiem, że na siebie lecicie, bo to nawet ślepy by zauważył, ale lepiej
trochę go przytrzymaj. Tyle, ile się da. Jeśli nie uzna, że jesteś łatwy, to
raczej małe szanse, że się tobą znudził ─ stwierdził z radosnym uśmiechem,
który na powrót zawitał na jego wargach.
─ Łatwy... ─ mruknął urażony, wciskając dłonie w kieszenie płaszcza.
Miał ochotę się już nie odezwać, jednak ciekawość wygrała. Pokiwał
głową i spojrzał na szatyna.
─ Coś jeszcze? ─ spytał nieco sceptycznym tonem.
─ Och, tak, całkiem sporo. Dopiero zacząłem ─ powiedział Mibuchi,
splatając dłonie na piersiach. ─ I tak masz przewagę, bo z wyglądu jesteś jego
ideałem. Wykorzystaj to dobrze! Nie pozwól się całkiem zdominować. Dai-chan to
typ faceta, który lubi swoje wywalczyć, chociaż robi to nieświadomie. Ma
słabość do poczucia dominacji, dlatego najpierw bądź zawzięty, a potem możesz
nico odpuścić. A, no i coś, co może być dla ciebie najważniejsze – wiem, że
jeszcze nie uprawialiście seksu, bo gdyby tak było, to następnego dnia nie mógłbyś
normalnie chodzić. Dlatego powtarzam: nie daj ponosić się chwili; najlepiej
idźcie do łóżka, kiedy będziesz mieć wolne. Albo się jakoś porozciągaj. ─
Mrugnął do niego. ─ To chyba tyle. Jeśli chciałbyś wiedzieć coś jeszcze, to
pytaj, kociaku, lepiej przed niż po. ─ Posłał mu miły uśmiech, zakładając za
ucho przydługi kosmyk włosów.
Kise już nie odpowiedział, jęknął jedynie i przyłożył sobie dłoń do
czoła. Nagle strasznie rozbolała go głowa. Był pewien, że wolał nie znać
informacji, których udzielił mu przed momentem Reo.
─ Zapamiętam, dzięki... ─ powiedział słabo, wzdychając i dziękując
bogom, że znaleźli się w budynku, w którym wrzało od zajętych ludzi i chaosu,
jaki za sobą ciągnęli.
─ Jeszcze nie ma za co ─ oświadczył wesoło szatyn, ruszając sugestywnie
brwiami, po czym pomachał do Ryoty i zmył się z jego pola widzenia w jednej
chwili, dołączając do szefa oświetleniowców i zasypując go pytaniami odnośnie
sprzętu, który jeszcze nie dotarł na miejsce przez niewielkie opóźnienie.
Model patrzył za nim zmieszany, po czym ruszył w kierunku czegoś na
wzór stoiska pracy wizażystów. Szybko odnalazł wśród nich Momoi, po czym
podszedł do niej z radością, mając nadzieję na normalną, luźną rozmowę podczas
charakteryzacji.
W tym czasie opuszczony budynek zaczął napełniać się coraz to
liczniejszym gronem pracowników A.D., a samego właściciela było naprawdę ciężko
zlokalizować, bo dwoił się i troił, aby być praktycznie w kilku miejscach na
raz. Daiki bardzo starał się, aby dzisiejsza próba przebiegła jak najsprawniej,
a przygotowania ruszyły znacząco do przodu. W czasie, gdy Mibuchi zagadywał
Kise, on zdążył zamienić po słowie ze wszystkimi istotniejszymi osobami w
pomieszczaniu, czerpiąc w ten sposób informacje o aktualnym stanie prac nad pokazem.
Stanęło na tym, że catwalk będzie stawiany po próbie modeli i modelek, aby był
gotowy na następny dzień. Najtrudniejszą sprawę stanowiło oświetlenie, ale tym
miano zająć się dopiero w sobotę po południu. Niemniej, to wszystko wpisywało
się w standardy niezbędne na ten moment, bo Aomine został zapewniony, że w
niedzielę wybieg, jak i cała sala, będzie gotowy i będzie można przeprowadzić
ostatnią, generalną próbę przed piątkowym pokazem, który miał być jednym z
tych, które zamkną Paris Fashion Week.
Na tę chwilę, zarys wybiegu był naszkicowany białą kredą na szarej,
betonowej podłodze fabryki. Był dość szeroki i przebiegał od przez cały środek
sali, tworząc bardzo klasyczny model. Był to efekt zamierzony, ponieważ Daiki
wolał trzymać się tradycjonalizmu i nie uznawał udziwnień, które coraz częściej
witały w świecie mody, robiąc wokół siebie niepotrzebny, sztuczny, prowokujący
szum.
Kiedy wszystkie potrzebne osoby przybyły do budynku i były gotowe,
Aomine wdał się w krótką rozmowę z Reo, po czym obaj stwierdzili, że można
zaczynać. Mibuchi zebrał wszystkich modeli i modelki, którzy poubierani byli w
identyczne, czarne, obcisłe spodnie oraz golfy, przed zarysem wybiegu. Cała
choreografia była już oczywiście opracowana, dlatego wystarczyło, aby Reo
wszystkich ją z nią zapoznał. Nie była skomplikowana, raczej do bólu klasyczna,
stateczna, poważna i ułożona, dlatego po zaledwie chwili objaśniania, modele po
kolei zaczęli chodzić po wyimaginowanym catwalku, a Aomine od czasu do czasu
zatrzymywał daną osobę, zwracając jej uwagę na to, co robi źle i czego powinna
się wystrzegać oraz kontrolując całość swoim uważnym spojrzeniem.
Atmosfera była dosyć napięta, jednak wielu modeli, pomimo presji,
dawało z siebie wszystko i bez problemu podołało wymaganiom projektanta. Wśród
nich nie wyróżniał się również Kise, na którego kolej przyszła prawie pod sam
koniec. Jedynym, czym nie można go było przyrównać do reszty, była ekspresja na
twarzy. Ryota był rozluźniony i poruszał się lekkim, lecz pewnym krokiem, w
efekcie czego wyglądał bardzo naturalnie. Kontrastował z napiętymi, przesadnie
aż poważnymi, minami kolegów czy koleżanek z branży. Dochodząc do końca białej
linii zatrzymał się, spojrzał w wyimaginowany tłum, przybrał neutralną, a
jednak uwydatniającą strój, którym w tej chwili były zwykłe ubrania do ćwiczeń,
pozę i odwrócił się pewnie, celowo unikając nawiązywania kontaktu wzrokowego z
mulatem, którego spojrzenie czuł na sobie.
I które mu się podobało.
Daiki mierzył głodnym spojrzeniem Ryotę, nie mogąc się nadziwić, jak płynnie,
sprawnie i perfekcyjnie wychodzi mu wykonywane zadanie. Nawet, gdyby bardzo
chciał, nie miał po prostu do czego się przyczepić. Nagle przypomniało mu się
zdjęcie Kise w samych bokserkach z sesji. Poczuł suchość w ustach, przypływ
gorąca oraz mocne dudnienie serca w klatce piersiowej. Przełknął ciężko ślinę i
zmusił się, by odwrócić wzrok od zgrabnego tyłu blondyna, który wracał właśnie
do miejsca, w którym rozpoczynał się narysowany catwalk i gdzie czekało paru
ostatnich modeli. Aomine poprawił jednego z nich, dając mu wskazówki na temat
tego, jaką powinien przybrać pozę u skraju wybiegu, po czym razem z Reo zebrał
wszystkich pracowników oraz pracownice i podziękował za wykonaną pracę,
przypominając, że jutro czeka ich jeszcze więcej roboty w tym samym miejscu,
jednak już na zmontowanym catwalku.
Dochodziła godzina 15.30, kiedy większość obecnych w budynku ludzi
zaczęła powoli zbierać się do domów. Zostać tam mieli jeszcze jedynie ludzie
odpowiedzialni za urządzenie pomieszczenia pod pokaz i posprzątanie. Daiki
myślał, że przed wyjściem będzie mógł jeszcze zamienić parę słów z Reo, jednak
ten ulotnił się zaledwie chwilę po tym, jak wspólnie podziękowali modelom i
podsumowali, kto powinien jeszcze nieco bardziej przyłożyć się do pracy.
Przeprosił mulata i opuścił fabrykę w wielkim pośpiechu, na odchodzę przez
ramię rzucając jeszcze ,”Wyjaśnię w swoim czasie”, dlatego w obecnej chwili
Aomine nie stało już nic na przeszkodzie, aby móc zacząć rozglądać się za Kise,
którego stracił z oczu jakiś czas temu.
Nie musiał go szukać długo, a raczej sam został odnaleziony, bo blondyn
już zmierzał w jego stronę, cały rozentuzjazmowany. Gdy tylko znalazł się przed
nim, zaczął nadawać:
─ To miejsce to byl strzał w dziesiątkę, Aominecchi... Nie mogę się
doczekać, kiedy zapełni się ludźmi!
─ Ja też ─ przyznał Daiki, mimowolnie rozglądając się po budynku.
Zdecydowanie, stanowił idealną lokalizację dla prezentacji jego kolekcji.
Delikatnie się uśmiechnął, kiedy jego wzrok z powrotem spoczął na Ryocie. ─
Staram się tego nie okazywać, ale jestem tym wszystkim podekscytowany. Zupełnie
jak wtedy, kiedy wypuściłem swoją pierwszą kolekcję.
─ W tej chwili, słabo ci to wychodzi ─ Kise parsknął śmiechem,
uśmiechając się do niego sympatycznie. W gruncie rzeczy jednak nie dziwił się Daikiemu,
gdyż realizacja projektu na tak dużą skalę, z pewnością była dla niego bardzo
ważna, skoro swoją firmę traktował niemal jak dziecko. W końcu stworzył ją od
podstaw i czuwał nad wszystkim osobiście.
─ O nie, zdradziłem się ─ sarknął Daiki, przykładając dłoń do czoła w
teatralnym geście. ─ W każdym razie ─ dodał już poważniej ─ to raczej koniec
pracy na dziś, więc... co robimy? ─ spytał, uważnie przyglądając się
blondynowi.
Ryota nie zastanawiał się długo i zaczął z entuzjazmem, szczerząc się
szeroko:
─ Co powiesz na one-on-one? ─ spytał z błyskiem w oczach.
─ A jakie one-on-one masz na myśli? ─ Daiki odpowiedział pytaniem,
zniżając specjalnie ton głosu, by był niższy, głębszy i jeszcze bardziej
zachrypnięty niż zazwyczaj. Spojrzał przy tym Ryocie głęboko w oczy, subtelnie
unosząc jeden kącik ust do góry. Cieszył się, że przez lata wypracował
technikę, która nieraz potrafiła wzbudzić konsternację u danej osoby bez
wchodzenia z nią w kontakt fizyczny, a pracując jedyne drobnymi, acz znaczącymi
gestami.
─ Nie wiesz, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła? ─ spytał
złośliwie Kise i wyminął Aomine, zatrzymując się, aby odwrócić się w jego
stronę. ─ Może jak wygrasz, to będę bardziej skory do gadania ─ rzucił i
wystawił mu język.
─ O to się nie martw ─ żachnął się Daiki, zarzucił torbę na ramię i
ruszył za Ryotą. ─ Ogólnie proponuję zjechać teraz do ciebie po strój, a potem
do mnie, bo stamtąd mam tylko dwie przecznice dalej boisko. To aż wstyd, że
wcześniej jakoś na nim nie grałem ─ powiedział, zrównawszy z Kise swój krok.
─ No cóż... tak już wygląda życie lenia ─ odparł żartobliwie Kise,
robiąc unik przed kuksańcem w bok i zaśmiał się krótko. ─ Ale coś w tym jest...
Ani razu, odkąd skończyłem szkołę, nie wybrałem się na kosza...
─ Życie dorosłych, hm? Wcale nie takie fajnie, jak się myślało ─ westchnął
Aomine, przeciągając się.
Wyciągnął kluczyki od samochodu z kieszeni i otworzył auto. Obaj do
niego wsiedli i zatrzasnęli drzwi. Po krótkiej chwili ciszy Daiki odwrócił
twarz w stronę swojego chłopaka i uśmiechnął się lekko, po czym nachylił się,
obdarzając go szybkim całusem w usta, do którego zachęcił go nagły impuls
gdzieś w podświadomości.
Kise spojrzał na niego onieśmielony i odwzajemnił delikatny uśmiech,
nie patrząc na mulata. Lubił ich długie, namiętne pocałunki, jednak to właśnie
te drobne pieszczoty, takie jak ta z uprzedniej chwili, sprawiały, że czuł
motyle w brzuchu.
Aomine uśmiechnął się jeszcze szerzej, widząc reakcję Kise. Odpalił
samochód i wyjechał z parkingu fabryki, czując drobny, dość przyjemny ucisk w
żołądku.
─ Może chcesz gdzieś wpaść i coś zjeść po grze? ─ spytał nagle,
rozkładając daszek przeciwsłoneczny, bo promienie wychodzącego zza chmur słońca
padały na jego twarz i nie dawały w spokoju prowadzić. ─ Czy wolisz wszamać coś
u mnie?
─ Jedzenie na mieście brzmi bezpieczniej... ─ zaśmiał się Kise i
klasnął w dłonie. ─ Ale jeszcze nie byłem u ciebie! Chciałbym zobaczyć jak
mieszkasz. ─ Uśmiechnął się promienie.
─ Bezpieczniej? Moja duma została właśnie urażona.
─ Hm... Przepraszam? ─ zaśmiał się blondyn i
zamyślił na chwilę, widząc minę Aomine. Podrapał się w brodę i dodał z
figlarnym uśmiechem: ─ Niechcący?
─ Nie słyszę skruchy ─ zauważył Daiki, rzucając Kise powątpiewające
spojrzenie. ─ A z resztą. Skoro już tak twierdzisz, to musisz wiedzieć, że
nigdzie nie powinieneś czuć się bezpiecznie ─ stwierdził spokojnie, odwracając
wzrok na drogę i uśmiechając wrednie.
─ Czy to groźba? ─ spytał model marszcząc brwi i spoglądając na
Daikiego badawczo. ─ Co to ma znaczyć, hmmm? ─ dodał przyciągając sylaby.
─ Jeśli chcesz wiedzieć, to mogę zademonstrować. Ale odpowiedzialność
spada na ciebie ─ parsknął Aomine, zmieniając pas.
─ Zabrzmiało, jakbyś chciał puścić kierownice i nas zabić, więc
podziękuję ─ powiedział, subtelnie przytulając się do drzwi samochodu.
─ Coś ty, jestem profesjonalistą. Najpierw zjechałbym na pobocze.
Spojrzał kątem oka na blondyna. W jego postawie dostrzegł odrobinę
spięcia, dlatego wywrócił oczami i poklepał go po kolanie.
─ Przecież żartuję ─ westchnął.
─ No nie wiem, nie wiem... ─ powiedział Ryota i pochylił się w jego
stronę, przyglądając mu się uważnie. ─ Masz tu taką zmarszczkę, która wygląda
groźnie ─ powiedział, dotykając środka jego czoła.
Mulat warknął cicho, wykonując nagły ruch głową tak, aby uciec od
dotyku chłopaka.
─ Ta zmarszczka to jedyne, co mi zostało po przodkach z yakuzy, więc
radzę się z niej nie nabijać.
─ Musieli być bardzo zmartwieni przyszłością klanu, skoro nawet zmarszczki
macie dziedziczne... ─ parsknął blondyn, odsuwając się dla bezpieczeństwa.
Aomine zgromił modela spojrzeniem. Miał zamiar nie odpowiadać, jednak
po krótkiej chwili odparł:
─ Może przeczuwali, że będę gejem, zakończę ród i zmarnuję cudowne geny
─ sarknął.
Kise zamilkł na chwilę i otworzył szerzej oczy, całkowicie zbity z
tropu.
─ Myślałem, że jesteś bi ─ wypalił, autentycznie tym faktem zdziwiony.
─ To, że lubię uprawiać seks, nie znaczy, że obojętne mi z kim ─
westchnął Daiki, nie do końca rozumiejąc. Wydawało mu się, że nigdy nie dawał
żadnych znaków odnośnie tego, że mogłyby podobać mu się zarówno kobiety, jak i
mężczyźni.
─ N-nie to miałem na myśli... ─ powiedział zmieszany i podrapał się w
tył głowy. ─ Po prostu... Jakoś tak byłem przekonany, że lubisz też kobiety ─
dokończył lekko speszony.
─ No to jednak nie ─ ziewnął. ─ Znaczy, cycki są spoko, ale cała reszta
nie ─ stwierdził po chwili namysłu, krzywiąc się nieznacznie. ─ A… jak jest z
tobą?
─ Uhm... Ciężko stwierdzić ─ odpowiedział Kise wymijająco, marszcząc
brwi. ─ Do niedawna byłem chyba przymusowym hetero ─ odparł po chwili,
wzruszając ramionami.
─ O, rozumiem cię. Sam sobie też bym się nie oparł ─ stwierdził
ciemnoskóry, udając powagę.
─ No tak... To co ja tu właściwie robię? ─ prychnął blodyn, ale dalej
nie skomentował. Postanowił pozwolić Daikiemu na tę chwilę triumfu i tylko
trzepnął go w ramię z lekkim uśmiechem.
Na ustach Aomine również pojawił się uśmiech, który idealnie
odzwierciedlał uczucia, które w tamtej chwili go przepełniały.
Chwilę później dojechali już na miejsce, pod domu modela. Ryota wysiadł
na chwilę, by zabrać swoje rzeczy, a Daiki w tym czasie czekał na niego w
aucie, przeglądając parę maili na telefonie, które do niego przyszły.
Następnie, kiedy blondyn wrócił, mulat zawiózł ich do dziewiątej dzielnicy,
gdzie mieścił się apartamentowiec, w którym mieszkał.
Mężczyzna zaparkował tuż przed ogromnymi, szklanymi drzwiami
wejściowymi, po czym wyłączył silnik i spojrzał na Ryotę.
─ Chcesz iść ze mną na górę czy chwilę poczekasz?
─ Idę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz