Flesz | rozdział 3

W sobotę Daiki wstał o wiele wcześniej niż zazwyczaj w weekendy. Wziął krótki, orzeźwiający prysznic jak co dzień, ogolił się, założył jeden ze swoich najlepszych garniturów, do którego dopasował skórzane, lśniące, czarne oksfordy oraz wełniany płaszcz w tym samym kolorze. Po krótkim namyśle, przewiązał przez szyję jeszcze granatową, jedwabną apaszkę. Nieodłącznym i jednym z jego ulubionych elementów stylizacji były okulary przeciwsłoneczne, które również się na nim znalazły, chroniąc oczy przed promieniami słońca za ciemnymi szkłami. Na ramię zarzucił swoją czarną torbę, w której miał schowane teczki z dokumentami, macbooka, portfel, słuchawki i telefon, po czym opuścił apartament. Zjechał windą z 14 piętra na sam dół i przechodząc obok recepcji dotarł do wyjścia, które stanowiły ogromne, szklane drzwi automatyczne.
Mieszkał w jednej z bardziej prestiżowych i głośnych dzielnic w Paryżu o wdzięcznej nazwie Opéra. Na swoje mieszkanie, jak i utrzymanie jego butiku, studio oraz dwóch pracowni szwalniczych szło strasznie dużo pieniędzy, ponieważ wszystkie znajdowały się w centrum. Miał jednak szczęście, że pracował z nim Mibuchi, bowiem nie było w Paryżu takiej osoby, której ten by nie znał. Dzięki swoim kontaktom był w stanie załatwić parę zniżek, dzięki którym Aomine mógł pozwolić całemu A.D. na spokojne istnienie w kosztownym, elitarnym centrum. Oczywiście, nie byłby sobą, gdyby również na tym nie skorzystał, dlatego Reo załatwił mu jego obecny apartament za niemal połowę wywoławczej ceny. Daiki był mu za to bardzo wdzięczny, jednak za każdym razem, gdy dziękował, a robił to zwykle wtedy, gdy był pijany, szatyn śmiał się z niego i powtarzał niczym mantrę, iż nie był to dla niego żaden problem, a jedynie sama przyjemność.
Na dzień dzisiejszy Aomine miał umówione spotkanie biznesowe na dziesiątą w siódmym okręgu Paryża, Palais-Bourbon, a będąc świadomym, iż zapewne po drodze utknie w korkach, wyjechał z garażu apartamentu nieco ponad godzinę przed wyznaczonym czasem.
Na miejsce, wysokiego na ponad dwadzieścia pięter biurowca, dojechał bez większych komplikacji. Miał jeszcze dziesięć minut w zapasie, dlatego wykorzystał je na znalezienia dobrego miejsca parkingowego oraz dotarcie do biura, gdzie czekały na niego już umówione osoby. Były one odpowiedzialne za jego kampanię reklamową kolekcji jesień-zima, którą miał zamiar zaprezentować na zbliżającym się wielkimi krokami Fashion Weeku. Wraz z nimi omówił wszelkie szczegóły, wybrał pasujące projekty plakatów, dobrał odpowiednie zdjęcia, nie omieszkając, już oficjalnie, ustanowić Kise Ryoty twarzą kampanii. Tak jak się spodziewał, blondyn wyszedł na zdjęciach obłędnie, mimo całego stresu, który prezentował swoją osobą wcześniej. Ubrania leżały na nim tak, jakby zostały stworzone specjalnie dla niego. Fotografiami, jak i całą kolekcją, zachwyciły się wszystkie osoby obecne na spotkaniu. Dzięki temu przeszło dwie godziny pracy minęły im w przyjemnej atmosferze, a każdy pracownik starał się wykonać część swoich obowiązków jak najsprawniej i jak najlepiej.
Daiki, ujrzawszy efekt końcowy ich wspólnej pracy, był zadowolony. Nie ukrywał, że pokładał w całym przedsięwzięciu duże nadzieje i zależało mu, aby dobrze wypromować projekt, który już teraz zbierał bardzo dobre referencje. Mimo to, spotkanie zmęczyło go i potrzebował teraz chwili odpoczynku. Postanowił napisać do Reo i ustalić z nim szczegóły dotyczące roboty papierkowej, którą to zwykle szatyn głównie się zajmował, z jakiejś przytulnej kawiarni przy obowiązkowej, ogromnej filiżance gorącego cappuccino, dlatego szybko się pożegnał i opuścił biurowiec, postanawiając rozejrzeć się po okolicy pieszo.
Minął kilka przecznic, nieświadomie zbliżając się w kierunku piętnastej dzielnicy. Przeszedł dość długą drogę przez park, napawając się jego przestrzenią i wielobarwnością, gdyż drzewa zaczynały już żółknąć pod wpływem zbliżającej się w pełni jesieni. Obszedł go całego, wychodząc z niego w zupełnie nieznanej mu części Paryża. Miał zamiar zawrócić, aby po prostu tą samą drogą dotrzeć do jakiejś najbliższej kawiarni, jednak nie zrobił tego, postanawiając się jeszcze trochę pobłąkać po mniej zaludnionej części miasta.
Skręcił w jakąś pustą uliczkę i przystanął na moment, zdumiony. Zdawało mu się albo usłyszał znajomy głos. Zaczął iść w jego stronę, nie mając już wątpliwości, do kogo on należał. Z początku spokojny, opanowany ton zaczął się zmieniać, wyraźnie dając po sobie poznać irytację i zdenerwowanie. Mulat skręcił w prawo za masywnym budynkiem i dostrzegł złotą czuprynę swojego pracownika, który starał się kogoś wyminąć, jednak skutecznie ten mu to utrudniał. Daiki rozpoznał w nim Richardsona dopiero, gdy ten się odezwał, ponieważ stał do niego tyłem. Mężczyzna złapał blondyna za nadgarstek, mówiąc mu coś do ucha, na co tamten zaczął szarpać ręką, aby się wyswobodzić. Nie uzyskał zamierzonego efektu, dodatkowo zostając, sądząc po huku temu towarzyszącemu, boleśnie przyparty do ściany.
Początkowa złość na twarzy modela szybo zmieniła się w strach, który stał się impulsem dla Aomine. To nie była twarz kogoś, kto boi się dostać kilka ciosów.
Daiki posiadał twardą osobowość, a pewność siebie była jedną z cech, która go charakteryzowała. Zwykle działał pewnie i szybko, jednak z rozmysłem. Tak było i tym razem. Zdeterminowany, bez cienia wahania, podszedł do stojącej około 10 metrów od niego dwójki. Richardson był jednak zbyt zaabsorbowany swoją ofiarą, aby go spostrzec. Stało się to dopiero wtedy, gdy Aomine stanął tuż za nim i położył mu dłoń na ramieniu, po czym ścisnął mocno i, z fałszywym, jadowitym uśmiechem na ustach, wywarczał, mierząc mężczyznę najgroźniejszym spojrzeniem, na jakie było go stać, marszcząc przy tym brwi:
─ Jeśli teraz go ładnie puścisz, istnieje szansa, że twoja twarz zostanie w jednym kawałku.
Fotograf mierzył go chwilę spojrzeniem, kierując je potem na zszokowanego blondyna. Cmoknął głośno i podniósł ręce w obronnym geście. Odwrócił się do Aomine, nadal trzymając modela przy ścianie.
─ Wyluzuj, tylko się trochę posprzeczaliśmy. Nic się nie dzieje, prawda, Kise? ─ zwrócił się do blondyna, uśmiechając niewinnie.
Ryota odepchnął Terrego, korzystając z okazji, iż ten zwolnił uścisk i ruszył szybkim krokiem przed siebie, wymijając ich obu. Musiał znaleźć się sam. Potrzebował się uspokoić. Chciał jak najszybciej znaleźć się w domu i schować przed resztą świata. Nie zatrzymał się nawet po to, aby jakoś zareagować na interwencję mulata. Niemal biegł pod wpływem adrenaliny, obejmując się ciasno ramionami.
Pierwszym odruchem Daikiego był krok w stronę odchodzącego Ryoty, jednak zawahał się na moment. Nie dlatego, że nie chciał za nim pójść. Wiedział, że to, co w obecnej chwili zrodziło się w jego umyśle było lekkomyślne i nieodpowiedzialne, ale pokusa była zbyt wielka. Wziął rozmach i z całej siły uderzył Richardson'a z pięści w twarz, nic nie robiąc sobie z konsekwencji, które mogły go za to spotkać. Czuł, że inaczej postąpić po prostu nie mógł. Mężczyzna krzyknął zaskoczony, łapiąc się za pulsujące bólem miejsce i zaczął kląć, ale Aomine już przy nim nie było. Mulat jeszcze z oddali słyszał jego podniesiony głos i groźby, jednak w tamtej chwili liczyły się dla niego jedynie szybko oddalające się plecy Kise.
Mógł tylko się domyślać, co w tamtej chwili czuł jego pracownik, dlatego postanowił jak najbardziej się do tych myśli dostosować. Udało mu się go dogonić, jednak nie dotknął go, sądząc, iż nie jest to najlepszy pomysł po sytuacji, która miała miejsce chwilę temu. Model, świadom jego obecności, nie zwolnił do chwili, aż Daiki, nie widząc innego wyjścia, zszedł mu drogę samym sobą.
─ Wiem, że ci ciężko i prawdopodobnie sobie tego nie życzysz, ale nie mogę cię teraz zostawić samego, wybacz ─ powiedział ostrożnie. Nie patrzył Kise w oczy, tak, aby ten nie czuł się przytłoczony intensywnością jego spojrzenia.
─ Chcę być sam ─ warknął Kise drżącym głosem.
Nie widział innej opcji, niż zrażenie do siebie mulata, aby tamten zostawił go w spokoju. Wiedział, że jeśli ktoś okazałby mu teraz odrobinę empatii, rozkleiłby się. I tak ledwo się trzymał, starając się zatrzymać drżenie ramion i nie sprawiać wrażenia spłoszonego.
─ Przepraszam… ─ wybełkotał. ─ Nic mi nie jest, więc możesz już iść. Dziękuję ─ wyrecytował, maskując swój ton. W rzeczywistości jednak czuł ogromny strach i obrzydzenie, które aż wywracały mu żołądek na drugą stronę.
Rozgryzł z nerwów dolną wargę i uciekł spojrzeniem w bok.
─ Idź już ─ powiedział cicho, czując, jak coś w nim pęka, gdy mulat nadal stał w bezruchu na swoim miejscu.
Daiki w końcu uniósł wzrok na Ryotę. Chciał sprawdzić, czy słowa modela były rzeczywiście prawdziwe. Wyciągnął przed siebie dłoń, mając zamiar dotknąć jego ramienia, jednak, tuż przed zetknięciem z nim, chłopakiem wstrząsnął widoczny dreszcz. Na dodatek, Kise cofnął się o krok, mierząc Aomine spłoszonym spojrzeniem.
Ponieważ te reakcje były raczej odruchami bezwarunkowymi, nad którymi blondyn nie panował, Daiki był już pewien, jak jest naprawdę. Cofnął dłoń i westchnął ciężko.
─ Siedź cicho. Odwiozę cię do domu i nawet nie masz prawa się nie zgodzić. Chodź ─ powiedział, starając się, aby jego ton brzmiał stanowczo, ale łagodnie zarazem, jednocześnie wykonując krótki ruch głową w swoją stronę.
Kise zacisnął usta, wyraźnie bijąc się z myślami.
Równie dobrze Daiki mógł w samochodzie...
W końcu musiał mieć w tym jakiś interes. Owszem, był jego pracownikiem, ale to nie znaczyło, że mulat musiał zapewniać mu wsparcie. Jedyne, czego powinien dopilnować w takiej sytuacji, to tego, żeby Ryota znalazł się jutro w pracy.
Kise spojrzał na mulata i nagle zrozumiał, jak niesprawiedliwie przed chwilą o nim pomyślał. Na twarzy Daikiego malowała się jedynie czysta chęć pomocy i blondyn głowę by dał, że jest ona bezinteresowna. Mężczyzna zastanowił się, dlaczego jego przełożony tak się zachowywał. Aż tak mu się spodobał? Jak na chamską osobę, Aomine okazywał mu naprawdę dużo empatii...
Po długiej chwili model w końcu ruszył się z miejsca, wciskając drżące dłonie w kieszenie polara. Szli w kompletnej ciszy, blondyn modląc się, aby Daiki nic na ten temat nie powiedział, a mulat najwyraźniej chcąc zaczekać, aż ten drugi trochę  ochłonie. Przeszli przez park i po pewnym czasie znaleźli się przed autem projektanta. Aomine cierpliwie zaczekał, aż Kise wsiądzie, nie popędzając go, gdy zobaczył jego wahanie.
Dojechali do domu modela przed piętnastą. Daiki zgasił silnik i odprowadził blondyna pod drzwi, zawracając, gdy tylko ten wszedł do środka, rzucając mu zwięzłe „Trzymaj się”. Kise złapał go wtedy za skrawek garnituru, zatrzymując go tym. Gest co prawda nie był na tyle silny, aby to zrobić, ale wystarczająco niespodziewany, aby Aomine, czując dotyk na plecach, odwrócił się czujny.
─ Mógłbyś zostać...? ─ spytał słabo blondyn, patrząc na swoje adidasy. Zdając sobie sprawę z tego, jak niejednoznacznie mogło to zostać zrozumiane, dodał szybko, zakłopotany: ─ T-tylko na chwilę...
Daiki milczał przez dłuższy moment. Wiedział, że powinien nad sobą panować i pohamować emocje, jednak widok Kise tak go przejął, iż po prostu nie mógł się powstrzymać. Zmniejszył przestrzeń między nimi do minimum, zamykając Ryotę w delikatnym uścisku, tak, aby ten mógł się z niego w każdej chwili wyswobodzić bez najmniejszego problemu, gdyby chciał.
─ Jasne ─ mruknął w końcu w odpowiedzi, ściszając głos. ─ Zostanę tyle, ile trzeba.
Ryota jęknął cicho, wczepiając się w mulata z całej siły. Nie obchodziła go w tej chwili ich relacja, czy to jak krótko się znali. Potrzebował oparcia, a spokojny głos mulata, jego szerokie plecy i intensywny zapach, którym go otoczył, dawały mu je. To właśnie w tym momencie, gdy obrzydzenie i stres nieco opadły, blondyn uświadomił sobie, jakie sytuacja sprzed pół godziny mogła mieć zakończenie i wzdrygnął się, przestraszony.
─ Przepraszam, jestem żałosny ─ zakwilił, starając się zapanować nad łzami, które cisnęły mu się do oczu. Miał ogromną nadzieję, że Aomine nie uważa go za ofiarę losu i nie wyśmieje na następny dzień za dzisiejszą akcję.
Daiki przymknął na moment powieki, po czym zsunął z ramienia swoją torbę, która upadła cicho na podłogę i oparł się o zamknięte drzwi, przyciągając drżące ciało blondyna do siebie i tylko wzmacniając uścisk, dając tym samym chłopakowi poczuć, że nie ma mu za złe tej małej chwili słabości, a wręcz przeciwnie – chce go w niej wesprzeć i sprawić, aby odeszła w zapomnienie.
─ Nie pieprz głupot, gówniarzu. Po prostu się wypłacz i zobaczysz, że będzie ci lepiej. Nie ma w tym nic złego ─ wyszeptał swoim głębokim, ciepłym, lekko zachrypniętym głosem, przyprawiając nim Kise o kolejny dreszcz, jednak zupełnie inny, niż ten, jakie wstrząsały nim jeszcze przed chwilą.
Czuł szybko bijące serce Ryoty, jego lekki, słodki zapach oraz to jak jego własna koszula robi się wilgotna od łez. Nie mógł się zdobyć na to, żeby powiedzieć cokolwiek więcej, dlatego tylko zaczął delikatnie gładzić modela po plecach, mimowolnie zastanawiając się nad tym, czy to, że jego serce wali równie szybko jest tylko kwestią przypadku.
Model płakał jeszcze przez kilka minut, po czym odsunął się powoli, nadal jednak trzymając się jego pleców. Za bardzo się wstydził, żeby spojrzeć mulatowi w oczy, więc spytał niewyraźnie:
─ N-napijesz się kawy?
─ Z chęcią.
W końcu Daiki puścił Ryotę. Zrobił to po to, aby prawą dłonią złapać jego brodę i podnieść głowę do góry, a lewą zetrzeć ślady, jakie zostawiły za sobą łzy na policzkach modela. Gdy skończył, wyswobodził się z nieporadnego uścisku chłopaka, po czym objął go ramieniem i zaprowadził do salonu. Tam usadził go na kanapie, a sam ściągnął płaszcz oraz marynarkę, rzucił je na miejsce obok Ryoty, po czym przeszedł do kuchni, podwinął rękawy koszuli i zaczął przygotowywać kawę. Miał trochę problemów ze znalezieniem wszystkich potrzebnych do tego sprzętów i rzeczy, ale z drobną pomocą obserwującego jego poczynania z salonu Kise, Daikiemu udało się ją przyrządzić bez większych przeszkód. Kiedy skończył, przyniósł i postawił kubki z pracującą cieczą na szklanym stoliku kawowym przed kanapą, a sam zajął miejsce tuż obok Ryoty. Siedział tak blisko, że ich kolana stykały się ze sobą, ale miał w tym swój cel. Spojrzał blondynowi głęboko w oczy i zaczął poważnie:
─ Chciałabym, żebyś mi zaufał i powiedział, o co dokładnie chodzi z tym sukinsynem. Nie musisz teraz, jeśli nie czujesz się gotowy, ale chcę wiedzieć. Inaczej nie będę wiedział, jak ci pomóc.
─ Dlaczego w ogóle chcesz mi pomóc? ─ spytał sceptycznie Kise i spojrzał na rozmówcę przybity. Nie chciał urazić mulata, ale ciężko mu było zaufać komukolwiek, a fakt, że Daiki wiedział już o nim niemało, pozwalał mu myśleć tylko w taki sposób, że mężczyzna ma coś na blondyna i może to jakoś wykorzystać. Oboje żyli długo w tym samym toksycznym środowisku wiecznych utarczek i knowań. Kise jednak nie był na tyle odporny albo zbyt dużo razy nadszarpnięto jego zaufanie, aby we wszystkim nie doszukiwać się oszustwa.
Daikiego poraziło pytanie Ryoty. Przez moment miał w głowie dosłownie pustkę – żadne sensowne powody nie istniały. Aomine po prostu czuł taką potrzebę gdzieś wewnątrz siebie. Nie był pewien, z czego to wynika, jednak gdyby odpowiedział Kise właśnie w taki sposób, był pewien, że model by po prostu nie uwierzył.
─ Mam... wiele powodów ─ odparł po dość długiej chwili, chcąc wymienić je jak najbardziej ogólnikowo. ─ Jesteś moim pracownikiem, więc to chyba jasne, że ta sprawa mnie niepokoi. Poza tym... Jeny, sam nie wiem ─ warknął, zły na siebie. Podrapał się nerwowym gestem w tył głosy i przeczesał włosy palcami. ─ Jesteś w porządku, więc można powiedzieć, że cię lubię ─ burknął w końcu. ─ No, i może nie jestem jednak aż takim chamem, jakim się wydaję. Posiadam odrobinę empatii. Więc... Dlatego ─ stwierdził, nie patrząc na chłopaka. Za wszelką cenę nie chciał, aby ten dowiedział się, jakie emocje szalały w jego wnętrzu i z jaką trudnością słowa sprzed chwili przecisnęły się przez jego gardło.
Blondyn nic nie odpowiedział, podciągnął jedynie kolana pod brodę. Siedzieli długo w ciszy i Daiki już był pewien, że model nie ma zamiaru jej przerwać, gdy ten nagle zaczął.
─ To nie pierwszy raz, kiedy taka sytuacja miała miejsce. ─ Nie wiedział jak kontynuować, ale skoro już zaczął, nie było odwrotu. ─ Za pierwszym razem było gorzej ─ wybełkotał.
Aomine drgnął nerwowo, zaczynając rozumieć, że ta historia jest znacznie obszerniejsza i głębsza, niż się spodziewał.
─ Co masz na myśli? ─ spytał cicho.
Z uwagą obserwował twarz Kise, gotów w każdej chwili wychwycić najmniejszą zmianę i odpowiednio zareagować.
Ryota spojrzał z żalem na schody prowadzące do jego sypialni, jakby rozważał, czy po prostu się tam nie zaszyć, zapominając o obecności projektanta. Nie zrobił tego jednak, wyraźnie nad tym ubolewając. Musiał zrobić coś z rękami, więc zgarnął jeden kubek ze stolika i przytrzymał go w obu dłoniach, trochę je przy tym parząc .
─ To Terry wprowadził mnie w modeling ─ przerwał w końcu ciszę. ─ Miałem wtedy szesnaście lat i byłem naprawdę zielony we wszystkim co się z tym łączy. Zwłaszcza relacjami między fotografem a modelem.
Spojrzał na Daikiego znacząco i spiął się, gdy zobaczył jego wyraz twarzy.
─ Na początku nic się nie działo. Pracowałem dla niego już rok, zaczynając zdobywać popularność i doświadczenie. Zacząłem też powoli dojrzewać, to znaczy, wiesz... Wyostrzyły mi się rysy twarzy i nabrałem trochę mięśni, ale w środku nadal byłem dzieciakiem, który myślał, że ma u stóp cały świat, który tylko na niego czeka. Bardzo naiwnym zresztą... ─ Uśmiechnął się kwaśno, biorąc moment, aby zebrać myśli. ─ Zbyt naiwnym, żeby dostrzec jego głodne spojrzenie czy drugie dno w słodkich żarcikach... Na drugi rok współpracy z nim zauważałem już większość tych zachowań, ale twierdziłem, że jak to zignoruję, to sobie dopuści. W końcu w dziwny sposób czułem, że powinienem mu być za wszytko wdzięczny i nie marudzić ─ westchnął cicho i upił łyk kawy, aby zwilżyć zaschnięte gardło. Czuł się bardzo niezręcznie, ale nie chciał już przerywać. ─ Im bardziej zbliżałem się do osiemnastki, tym zaczął się bardziej zapędzać. Czasem „przypadkowo” mnie gdzieś dotykał, coraz częściej chciał się spotykać, kilka razy jasno dawał mi do zrozumienia, że... ma na mnie ochotę ─ zeufenizmował z obrzydzeniem i wzdrygnął się, prawie wylewając czarną ciecz. ─ Przestało mi się to podobać, więc pewnego dnia po sesji złożyłem wypowiedzenie. Bardzo mu się to nie spodobało... Było wtedy ciemno i pusto. Wszyscy poszli już do domów, zostałem tylko ja, żeby dać mu ten cholerny papier.
Odetchnął drżąco i zaczął najmniej przyjemną cześć historii, pilnując, aby głos mu się nie załamał.
─ W ogóle się tego nie spodziewałem. Nagle po prostu popchnął mnie na stół, mówiąc, że jak nie zmusi mnie słowami, to inaczej zmieni moje zdanie. Za bardzo się bałem, żeby cokolwiek zrobić, kiedy zaczął mnie dotykać, śliniąc się jak jakieś zwierzę. Zaczynałem być świadom, że na tym się nie skończy, zwłaszcza kiedy ściągnął swoje spodnie.
Kise odstawił naczynie na stolik i przetarł dłonią swoją szyje, jakby chciał strzepnąć z niej wspomnienie mokrych, obleśnych ust fotografa.
─ Uratowała mnie kolega, który zapomniał czegoś z biura. Terry odskoczył ode mnie jak poparzony, tłumacząc, że jak któreś z nas o tym powie, on dopilnuje, żeby prasa zmieszała nas z błotem... ─ przerwał i dodał, chowając twarz w swoich ramionach, które splótł na kolanach. ─ Nie wiem jak dziękować Mitsuke, że zapomniał tej teczki... Inaczej Terry wziąłby mnie na tym stole ─ jęknął.
Usłyszawszy finał całej historii, Daiki czuł w sobie mieszaninę wściekłości, smutku, współczucia, ale i podziwu, iż po czymś takim Kise był w stanie dalej pracować w swoim zawodzie, ale i normalnie funkcjonować. Delikatnie położył swoją dłoń na kolanie Kise i ścisnął je lekko, chcąc mu tym gestem dodać otuchy. Odchrząknął cicho, aby pozbyć się chrypy, jednak ta w dalszym ciągu była w jego głosie obecna.
─ Tak, jak myślałem, po tym skurwielu nie można się było spodziewać niczego innego ─ stwierdził ze złością, jednak ta zaraz przeszła, kiedy poczuł, jak Kise lekko drży. ─ Naprawdę mi przykro. Nikt nie zasługuje na takie gówno, a zwłaszcza, nie ty ─ westchnął, kręcąc głową z rezygnacją. ─ Dziękuję, że mi o tym powiedziałeś. Jeśli tylko mógłbym coś zrobić, to zawsze mi o tym mów, okej? I... Czego ten pojeb ciągle od ciebie chce? Przecież nie macie już nic wspólnego. Może powinieneś zgłosić to na policję, hm? ─ zaproponował, z troską wpatrując się w blondyna.
─ Nie! ─ zerwał się Ryota, szokując tym Daikiego. Blondyn spłoszył się i wymamrotał: ─ Policja jest stronnicza... Zanim by go zgarnęli, zdążyłby roznieść plotki.
─ Jesteś świetnym modelem, zaszedłeś zbyt wysoko, żeby jakiś skandal miał przeważyć o twojej dalszej karierze ─ stwierdził spokojnie Aomine.
─ Mitsuke dopiero zaczął wychodzić na prostą. Miał mniej szczęścia, ale jest młodszy i wreszcie go dostrzegli ─ powiedział z żalem Kise. ─ Nie mógłbym mu tego zepsuć. Zbyt wiele dla mnie zrobił…
Mulat zamyślił się. Kise miał sporo racji i chłopak rzeczywiście mógłby mieć problemy, gdyby Terry rozpuścił plotki i o nim. Zwłaszcza, że fotograf był bardzo dobry w swoim fachu i bardzo dużo kontaktów w całym modowym świecie.
─ Ale może coś jednak dałoby się zrobić ─ drążył. ─ Gdzie pracuje ten cały Mitsuke? Może ja mógłbym go zatrudnić... No, ale to dopiero na następny sezon ─ myślał na głos. ─ W każdym razie, do tego czasu trzeba cię pilnować ─ zwrócił się do Ryoty, intensywnie patrząc w oczy.
─ Poradzę sobie ─ zarzekł się Kise, przełykając ciężko ślinę pod wpływem wzroku mulata. Nie zabrzmiało to tak pewnie, jak planował, za co przeklął w duchu.
─ Po prostu dzisiaj dałem się zaskoczyć. ─ Nadął policzki i wziął solidnego łyka kawy, czując jak robi się senny.
─ Okej. Rozumiem. Ale byłoby dobrze, gdybyś czasem mógł też polegać na kimś innym niż tylko sobie ─ odparł Daiki beznamiętnie, czując się trochę urażony tym, iż blondyn z góry odrzucił jego chęć pomocy.
Ciemnoskóry mruknął coś jeszcze pod nosem sam do siebie, po czym chwycił w dłonie kubek z kawą, w wyniku przerywając wszelki kontakt fizyczny z modelem. Spojrzał w swoje naczynie i pływającą w nim ciecz. Zapomniał dolać mleka, dlatego już po chwili odłożył z powrotem kubek na stolik i odchrząknął.
─ Chyba będę się już zbierać.
─ J-jasne, rozumiem ─ odparł model lekko zmieszany i sam odstawił kawę na stół, i wstając szybko z sofy, zaczął gładzić rękami pofałdowania polara, w którym nadal był. Odprowadził Daikiego do drzwi i zaczekał, aż ten ubierze się i weźmie torbę z ziemi.
Zanim Daiki wyszedł, Ryota spojrzał na niego smutno i uśmiechnął się delikatnie.
─ Dziękuję za wszystko. Nie tylko pomoc z Terrym... Rozmowa z tobą… ─ zaczął, wykręcając nienaturalnie swoje palce w różne strony. ─ Nawet sama twoja obecność pomogła mi się uspokoić ─ wyznał szczerze, rumieniąc się lekko.
─ Cieszę się ─ odparł szczerze Daiki i odwzajemnił lekko uśmiech. ─ Gdybyś potrzebował mnie jeszcze w przyszłości, to no… wiesz, gdzie mnie znaleźć. ─ Wzruszył ramionami.
Był nieco spięty i zły na siebie za to, że w obecności Kise różne dziwne słowa wydobywały się z jego ust, a on niemal nad nimi nie panował. Chciał, żeby blondyn wiedział, że zawsze może na niego liczyć, jednak patrząc na to z dystansem stwierdził, że brzmiało to wyjątkowo dziwnie.
Poprawił torbę na ramieniu i odwrócił w kierunku drzwi.
─ Trzym się. Na razie ─ rzucił jeszcze, po czym wyszedł, pogrążony w myślach.
─ Cześć ─ mruknął cicho Kise, zamykając za mulatem drzwi.
Odsunął się od nich po chwili, robiąc krok w głąb mieszkania, które nagle wydało mu się bardzo zimne i puste. Objął się ciasno rękami i pociągnął głośno nosem, czując, jak do oczu znowu napływają mu łzy. Nie chciał być sam, ale nie śmiał poprosić Daikiego o zostanie. Mężczyzna miał swoje życie i problemy, a przede wszystkim musiałby poświęcić mu czas, a Ryota dobrze wiedział, jak mało mają go projektanci przed zaprezentowaniem kolekcji. W dodatku czułby się dziwnie, prosząc prawie obcego człowieka o zostanie na noc.
Nagle usłyszał hałas i odwrócił się w jego kierunku wystraszony, jakby ktoś przyłapał go na gorącym uczynku i rozszerzył bardziej oczy, widząc w drzwiach Aomine.
─ Czemu…? ─ zaczął zadziwiony, zamykając otwartą buzię.
Daiki zamarł na moment, wpatrzony w Ryotę. Wydawało mu się, że z chłopakiem faktycznie już jest lepiej, kiedy go opuszczał, jednak w tamtej chwili podziękował sobie za własne gapiostwo.
─ Zapomniałem, że chciałem zostawić ci swój prywatny numer. Ale teraz to już chyba nie ma znaczenia ─ mruknął, po czym znowu zaczął się rozbierać. Z powoli wzbierającą złością na modela, ściągnął buty, odwiesił płaszcz, apaszkę i marynarkę na wieszak. To samo zrobił ze swoją torbą, z której wcześniej wyciągnął tylko i schował do kieszeni spodni telefon. Zaraz potem stanął przed Kise i zmierzył go zdenerwowanym spojrzeniem, szybko oceniając po spojrzeniu mu w oczy, że model jest w kompletnej emocjonalnej rozsypce.
─ Poradzisz sobie, co? No kurwa, właśnie widzę. Czemu udajesz, do cholery, skoro już zdecydowałem cię zaszczycić swoim nadmiarem empatii?
Blondyn trawił chwilę słowa Aomine, po czym nadął policzki i poczerwieniał ze złości. Nie wiedział, czy Daiki sobie kpi, czy faktycznie aż tak wysokie ma ego, ale nie mógł na to nie zareagować.
─ Obejdzie się, łaskawco! ─ fuknął, starając się go wypchnąć za drzwi. Ciemnoskóry jednak stał jak kołek, patrząc rozbawiony na poczynania Kise, który zapierał się, popychał go i robił wszystko, prychając pod nosem, aby jakoś ruszyć go z miejsca. W końcu odpuścił zmęczony, uderzając go w ramię, gdy dostrzegł minę Daikiego.
Niebywałe, jak szybko zmienił mu się humor wraz z powrotem mężczyzny.
─ I co, masz zamiar tu spać? ─ spytał kpiąco blondyn, zakładając ręce na piersi. Mimo niechęci, z jaką to wypowiedział, szczerze wierzył, że mulat po prostu nic sobie z tego nie zrobi i najzwyczajniej w świecie się wprosi.
─ Tylko jeśli masz wygodne łóżko ─ odparł Daiki i mrugnął do niego. Westchnął lekko i uśmiechnął kącikiem ust, widząc niedowierzanie na twarzy modela, po czym wyciągnął z kieszeni telefon i, zaczynając pisać sms-a, ruszył przed siebie, zostawiając skołowanego Ryotę w przedpokoju.
Zupełnie tak, jakby był u siebie.
Wrócił do salonu i ponownie zajął miejsce na kanapie nad kubkiem z zimną już kawą. Dokończył pisać sms-a, w którym poinformował Reo o pewnych drobnych szczegółach, które ustalono na spotkaniu dziś rano i życzył mu miłego weekendu. Dzień jutrzejszy, niedziela, był jednym z nielicznych, kiedy obydwaj mogli zrobić sobie wolne, zostawiając wszystko obowiązki pozostałym pracownikom A.D. Ledwo powstrzymał się od ziewnięcia, dlatego z niechęcią przysunął do siebie kubek z kawą i zaczął ją leniwie sączyć, podczas gdy Ryota wrócił w końcu do salonu. Daiki zmierzył go uważnym spojrzeniem, w dalszym ciągu nie będąc pewnym, co go podkusiło, aby naprawdę chcieć zostać u swojego pracownika na noc.
Kise odwzajemnił gest, przyglądając się mulatowi badawczo. Przeszło mu przez myśl, żeby ten jednak nie żartował, więc westchnął zrezygnowany.
─ Pójdę po jakąś pościel dla ciebie ─ powiedział, nie kryjąc się z niechęcią, jaka mu towarzyszyła.
Poszedł do sypialni, jedynego miejsca, do którego nie wpuszczał nikogo i zamknął się w niej na chwilę. Wyszedł z pomieszczenia ze starannie ułożoną pościelą w rękach i zaczął schodzić po schodach, uważając, żeby się nie zabić. Położył kołdrę i poduszkę na sofie, tuż obok Daikiego, i powiedział:
─ Muszę iść pod prysznic, więc mógłbyś chwilę poczekać?
─ No spoko ─ rzucił Aomine, opadając plecami na kanapę obok pościeli, układając się na niej wygodniej. Kise powstrzymał się od komentarza, tylko wywrócił oczami i udał się w stronę schodów prowadzących na pierwsze piętro, gdzie mieściła się jego sypialnia i łazienka. Daiki patrzył chwilę za nim, dopóki ten nie zniknął mu z oczu, po czym westchnął, pokręcił głową z rezygnacją i odblokował telefon, postanawiając poświęcić mu teraz całą swoją uwagę.
Odczytał sms-a od Reo, który obiecał zająć się dokumentami jeszcze tego dnia oraz dociekał, jak Aomine mija sobota. Mulat postanowił to zignorować, przynajmniej na jakiś czas, dlatego w kolejnym sms-ie pominął odpowiedź, ograniczając się do prostego i zwięzłego ,,Dzięki”.
Czas oczekiwania na Kise zaczął mu się dłużyć już po pięciu minutach, dlatego zaczął przeglądać Instagrama. Rzucił okiem na kilkanaście zdjęć, polubił trzy z nich, po czym, po zobaczeniu wyjątkowo dobrego ujęcia pizzy na , przypomniał sobie, że przez całe zamieszanie z Ryotą nie jadł dziś lunchu i jest strasznie głodny. Ssanie w żołądku dopadło go nagle, jednak było tak dokuczliwe, iż postanowił działać od razu. Wstał i przeszedł do kuchni, chcąc zobaczyć, co gospodarz ma w lodówce. Niestety, oprócz zieleniny, nie znalazł zupełnie nic, co by go usatysfakcjonowało. Zniechęcony do dalszych poszukiwań, rozejrzał się pobieżnie po pomieszczeniu. Nieco niepewnie, wyszedł z kuchni na korytarz i ruszył w stronę schodów. Nie był do końca przekonany, czy powinien się tak panoszyć po nie swoim mieszkaniu, jednak głód szybko wziął górę nad wszelkimi wątpliwościami.
Wszedł po schodach na górę, rozglądając się z ciekawością. Tak, jak się spodziewał, szybko odnalazł drzwi łazienki, widząc palące się tam światło i słysząc dobiegający stamtąd szum wody. Podszedł do nich, po czym zapukał mocno i zawołał:
─ Hej, Kise! Mogę zamówić pizze czy jesteś na diecie?
Z początku Ryota go nie usłyszał, jednak za trzecim razem, gdy Daiki wręcz walnął w drzwi pięścią, blondyn podskoczył. Zakręcił wodę i krzyknął krótko:
─ Co?
─ Głodny jestem ─ zawołał Aomine, opierając czoło o chłodne drzwi. ─ Jemy pizze?
─ Co? ─ zawołał znowu Kise. W jego uszach wciąż szumiała woda i krew, która płynęła szybciej przez rozgrzany od gorącej wody organizm.
─ Jemy pizzę?! ─ wrzasnął podirytowany mulat.
Blondyn westchnął cierpiętniczo i wyszedł z kabiny, bez namysłu kierując się do drzwi. Uchylił je szybko i wychylił się lekko zza nich, rzucając pretensjonalne:
─ Nie słyszę.
Daiki odskoczył od drzwi zaskoczony, a ujrzawszy w nich Kise, zapowietrzył się na moment. Strumień światła mającego swoje źródło w łazience padał na chłopaka, tworząc wokół niego delikatną poświatę, podkreślając spływającą po jego włosach na twarz wodę. Jego zroszone cieczą brwi, rzęsy i usta przyciągały największą uwagę, tak, że Daikiemu na moment zaschło w gardle i nie był w stanie nic z siebie wykrztusić. W końcu jednak odchrząknął i zareagował trochę zbyt emocjonalnie, marszcząc brwi i podnosząc drżący głos:
─  Zdycham z głodu i chcę zjeść pieprzoną pizze. Jesz ze mną, ekshibicjonisto?
Kise patrzył chwilę na Aomine zmieszany.
─ Exhibi... Co?! ─ wrzasnął, gdy dotarł do niego sens słów mulata.
Zaczerwienił się obficie i trzasnął głośno drzwiami przed nosem Daikiego.
─ Zostaw mi kawałek... Jakiejkolwiek ─ burknął w odpowiedzi, szybko wchodząc pod prysznic i odkręcając zimną wodę, aby nie słyszeć już projektanta i ostudzić palącą go twarz.
Aomine mruknął coś pod nosem, po czym szybko opuścił pierwsze piętro, w dalszym ciągu czując suchość w gardle. W kuchni nalał sobie do szklanki wody i wypił ją łapczywie, aby choć trochę ochłonąć, nie mogąc zrozumieć, a co gorsza, kontrolować, swoich własnych reakcji. Ponieważ miał na telefonie zapisany numer swojej ulubionej sieci pizzeri w Paryżu, szybko uwinął się z zamówieniem największej pizzy pepperoni z podwójnym serem, po czym ponownie opadł na kanapę, nerwowo pukając palcami w udo, nie mogąc znaleźć zajęcia.
Po około 10 minutach usłyszał, jak otwierają się drzwi na piętrze, a po chwili do jego uszu dobiegł dźwięk cichych kroków i lekkich skrzypnięć schodów. Blondyn zszedł na dół, wycierając włosy ręcznikiem, ubrany w luźną koszulkę z długim rękawem i krótkie spodenki.
Zatrzymał się zmieszany i w końcu usiadł w bujanym fotelu naprzeciwko Daikiego.
─ Przepraszam. Trochę mi zleciało ─ rzucił, starając się brzmieć na wyluzowanego.
Aomine odchrząknął, po czym spojrzał na blondyna i uniósł jedną brew, siląc się na beznamiętny ton głosu:
─ Zgadzam się. Zgaduje, że największe rachunki płacisz w domu za wodę.
─ Nie zaprzeczę ─ przyznał, wzruszając ramionami. ─ Prysznice odprężają ─ dodał bez namysłu. Usiadł po turecku, odbijając się uprzednio od podłogi i odchylił głowę, gdy fotel zaczął się kołysać.
Po pewnym czasie spytał, przymykając oczy:
─ Jakieś pomysły co do spędzenia wieczoru?
─ Hm.
Daiki zamyślił się na moment i podrapał po głowie.
─ Proponuję męskie ploty albo jakiś film. ─ Wzruszył ramionami.
Kise podniósł głowę i spojrzał na Daikiego rozbawiony.
─ Męskie ploty brzmią bardzo... niemęsko ─ parsknął śmiechem, jednak widząc urażoną minę mulata dodał szybko: ─ Ale możemy porozmawiać. Tak po męsku! ─ dodał, znów się śmiejąc.
Wstał i podszedł do telewizora, zgarniając pilot z półki, którym rzucił w stronę Aomine. Ciemnoskóry złapał kontroler i spojrzał na niego pytająco.
─ Może coś burczeć w tle ─ wyjaśnił Ryota, siadając obok gościa i wpatrując się w czarny ekran.
Daiki włączył telewizor i ustawił go na pierwszym lepszym kanale. Swoją uwagę poświęcił jednak w całości Kise. Oparł policzek o dłoń i spojrzał na niego z ukosa.
─ Wiem, że zabrzmi to równie bardzo męsko, co męskie ploty, ale chciałem spytać, czy to twój naturalny kolor włosów ─ mruknął, lustrując złote pasma swobodnie opadające na czoło i kark właściciela.
─ Tak. Dużo osób ma co do tego wątpliwości, w końcu jestem azjatą, ale tak ─ przyznał Kise, układając się wygodniej na kanapie i spojrzał na Daikiego z nieukrywaną ciekawością. ─ A jak jest w tym granatem na twojej głowie, hm? ─ spytał z błyskiem w oku. ─ Dosyć... specyficzny kolor ─ dodał z uśmiechem.
─ No, moje nie są naturalne ─ parsknął Daiki, odruchowo przeczesując dłonią włosy. ─ Trochę eksperymentowałem z wizerunkiem. Chciałem być rozpoznawalny ─ przyznał, lekko się uśmiechając na wspomnienia z czasów, kiedy to Reo po raz pierwszy poradził mu zacząć się farbować.
─ Jesteś ─ powiedział nagle Kise, patrząc na telewizor.
Po chwili zdał sobie sprawę z niezręcznej ciszy, która zapanowała między nimi i spojrzał na Aomine, pąsowiejąc, gdy zobaczył jego minę. Zdziwioną i jakby... zakłopotaną? Pomachał szybko rękami i zaczął tłumaczyć się, wyrzucając z  siebie słowa na jednym wydechu:
─ T-To znaczy, wiesz...! Jesteś jednym z najbardziej rozpoznawalnych Japończyków! No i projektantem. Masz też nietypowy kolor skóry i ym... te, no. Włosy.
─ Miło, że tak uważasz ─ odparł Aomine, siląc się na obojętny ton. Odwrócił szybko wzrok w stronę telewizora, ciesząc się, że ma taką możliwość, ponieważ obawiał się, że w tamtej chwili jego spojrzenie mogłoby zdradzać zbyt wiele.
─ S-stwierdzam tylko fakty ─ bąknął Ryota, klnąc w duchu na czym świat stoi. Czuł dziwny niepokój, przez który ciężko było mu wziąć głębszy oddech, a serce nieznośnie obijało się o jego klatkę piersiową. Otworzył usta, aby coś dopowiedzieć, jednak uprzedził go dzwonek do drzwi.
Kise zerwał się z miejsca, zdecydowanie za szybko i zaczął iść w stronę wyjścia.
─ Ja zapłacę ─ rzucił jeszcze szybko.
Odebrał pizzę i wrócił do salonu z gorącym, prostokątnym opakowaniem, z którego zaczął rozchodzić się smakowity zapach po całym domu. Blondyn wziął jeszcze z kuchni talerze i sztućce, po czym ułożył wszystko na stole.
─ Bon apetit. ─ zaśmiał się krótko.
─ Merci.
Aomine, któremu żołądek niemal przyrastał już do kręgosłupa, ułożył na talerz pierwszy kawałek pizzy, parząc sobie przy tym dłonie. Nie przejął się jednak ani tym faktem, ani tym, że tuż obok leżały sztućce. Uważając, żeby nie wysunąć kawałka poza obręb talerza pod spodem, wziął pierwszego gryza, marząc tylko o tym, żeby zaspokoić głód.
Kiedy już zjedli całą pizze, zostawiając w opakowaniu jedynie parę skórek, Aomine przetarł dłonie i usta chusteczką, po czym westchnął błogo, z ulgą stwierdzając, że jego żołądek jest pełen.
─ Cholera, jak mi dobrze ─ mruknął i przeciągnął się niczym kot.
─ Pożarłeś prawie całą! Uważaj, żebyś się nie spasł ─ powiedział z pretensją model i uderzył go dłonią w nadęty brzuch, śmiejąc się. ─ Ja bym tak nie mógł... ─ dodał, patrząc z przerażeniem na pudełko po jedzeniu.
─ Głodny byłem. Nie jadłem nic od ósmej. ─ Wywrócił oczami. ─ Poza tym wiesz, ile energii kosztowało mnie bycie twoim bohaterem? Musiałem ją uzupełnić, a puste kalorie są na to najlepsze.
─ Ta. Za godzinę będziesz znowu głodny ─ stwierdził kwaśno Kise.
Odwrócił głowę od mulata i spytał cicho:
─ Uważasz mnie za mięczaka…? ─ Po krótkiej przerwie dodał jeszcze ciszej: ─ No wiesz... Przez to wszystko z dzisiaj.
─ Czemu bym miał ─ westchnął Daiki, również odwracając wzrok. Nie uważał Ryoty za kogoś słabego, wręcz przeciwnie. To, jaki chłopak miał charakter świadczyło o jego sile oraz tym, że mimo tych wszystkich przykrych zdarzeń, które go spotkały, umiał sobie poradzić z przeszłością. ─ Nigdy bym nie pomyślał, że jesteś mięczakiem. Bardziej po prostu kimś, kto ma delikatne wnętrze. Ale to nie jest nic złego, ani tym bardziej nic, z czego można by się śmiać ─ stwierdził poważnie. ─ Zwłaszcza, że teraz już wiem, co cię spotkało i gdybym mógł, to normalnie bym zajebał tego skurwiela. Heh, ale przynajmniej będzie mieć piękne limo pod okiem przynajmniej przez tydzień ─ zaśmiał się triumfalnie.
─ Mam nadzieję, że nie będziesz miał przez to nieprzyjemności ─ powiedział Kise wyraźnie zmartwiony.
Zamyślił się chwilę i wyprostował niespodziewanie, jakby nagle sobie o czymś przypomniał.
─ Tak w ogóle to co robiłeś w pobliżu? ─ spytał.
─ Miałem spotkanie biznesowe. Chciałem po nim przejść się do jakiejś kawiarni i jeszcze trochę w niej popracować, ale no. Wyszło jak wyszło. A ty co tam robiłeś, hm? Bo wątpię, żebyście się umówili.
─ Wpadliśmy na siebie, gdy poszedłem biegać ─ powiedział Ryota, bawiąc się poduszką, która leżała między nimi. Spróbował ukryć ziewniecie, co niezbyt mu wyszło i wbił spojrzenie w Aomine. ─ A ty wpadłeś na nas ─ dopowiedział z uśmiechem.
Daiki odwzajemnił uśmiech. Nie chciał nawet myśleć, co by mogło się stać, gdyby akurat tamtędy nie przechodził i był pewien, że Kise myślał tak samo. Na szczęście jednak wszystko skończyło się dobrze i Aomine cieszył się, że mógł pomóc Kise uporać się z Terrym.
─ Masz jakieś plany na jutro? ─ zapytał nagle. ─ Bo nie wiem, czy nie powinienem się zebrać z samego rana, żeby nie przeszkadzać. Już i tak się wprosiłem, więc spoko, jak coś, to zrozumiem.
─ Rano spalam pizzę ─ zaśmiał się blondyn. Poklepał Daikiego w ramię i dodał z uśmiechem: ─ Także ja pójdę biegać, a ty możesz sobie pospać.
─ Wow, czyli w końcu się wyśpię. Lepiej być nie mogło ─ zaśmiał się i opadł plecami na oparcie kanapy z głośnym sapnięciem. ─ Boże, to straszne, czuję się tu całkiem jak u siebie ─ westchnął z uśmiechem i przymknął na moment oczy.
─ No, nie zaprzeczę ─ żachnął się blondyn i spojrzał na mulata znacząco. Po chwili jednak uśmiechnął się przymilnie. ─ Ale to dobrze. Cieszę się, że dobrze się u mnie czujesz.
─ Hm, mnie też cieszy, że mogę ci się bezkarnie narzucać. I jeszcze jeść darmową pizzę ─ odparł złośliwie i uśmiechnął słodko, jednak poczuł, jak po jego wnętrzu rozchodzi się przyjemne ciepło.
Na dworze zrobiło się już ciemno, dlatego Kise zapalił w salonie światła i zrobił im herbaty. Potem w dalszym ciągu kontynuowali prowadzenie luźnej rozmowy przy telewizji, do czasu, aż Aomine nie zaczął robić się senny. Był niewyspany i zmęczony po całym tygodniu pracy, dlatego cieszył się, że jutro niedziela – jedyny dzień, w którym od czasu do czasu mógł sobie pozwolić na wolne.
O dziwo, cieszył się jeszcze bardziej, że będzie mu dane spędzić ten czas mając towarzystwo.
Na moment zapadła między nimi cisza, przerywana jedynie stonowanymi, cichymi odgłosami mającymi swoje źródło w programie kulinarnym. Nagle Daiki ziewnął i przetarł twarz, pragnąc jeszcze na moment oddalić dopadające go zmęczenie.
─ Hej, Kise ─ mruknął. ─ To na pewno nie problem, żebym tu spał? ─ spytał całkowicie poważnie, będąc świadom tego, że jest to prawdopodobnie ostatni moment, kiedy był jeszcze gotów zebrać się i pojechać do domu.
Choć tak naprawdę nie chciał.
─ Daj spokój, nie będziesz po nocy jechał. Widzę, że jesteś zmęczony... Poza tym jestem ci to winien ─ powiedział łagodnie blondyn.
Wstał powoli z sofy i przeciągnął się wdychając cicho. Kopnął lekko nogę Daikiego, uśmiechając się kącikiem ust.
─ Idź się myć, zanim zaśniesz.
─ Dobra, dobra ─ zgodził się, po czym wstał, nie omieszkając oddać Kise lekkiego kopniaka w łydkę. ─ Tylko... Może mógłbyś pożyczyć mi jakieś ciuchy na zmianę? ─ westchnął, przypominając sobie, że przecież cały czas jest w połowie ubrany w garnitur. ─ Wszystko jedno jakie, nie muszą być z żadnej najnowszej kolekcji Yves Saint Laurent ani nic ─ ziewnął.
Blondyn wywrócił oczami, ale nie skomentował. Nakazał gestem dłoni, aby mulat za nim szedł i zaprowadził go na górę do łazienki. Otworzył przed nim drzwi i spojrzał na niego.
─ Ręcznik masz naszykowany, ubrania zaraz doniosę. Czuj się jak u siebie, wszystko jest pod ręką.
─ Dzięki wielkie ─ odpowiedział Daiki i zaszył się w łazience, zamykając za sobą drzwi.
Podczas mocowania się z guzikami koszuli, rozejrzał się z ciekawością po pomieszczeniu. Łazienka była całkiem sporych rozmiarów, a dodatkowo urządzona w taki sposób, aby optycznie zwiększyć przestrzeń. Ściany, których nie zajmowały dwa ogromne lustra, były pomalowane na delikatny, kremowy kolor, tak, aby współgrać z jasnym, podłużnym, narożnym, marmurowym blatem, w który wbudowane były dwie białe umywalki. Aomine ułożył na nim swoją koszulę i odpiął, po czym zsunął z siebie spodnie wraz z bokserkami. Nimi nie przejmował się już tak bardzo jak górą swojego ubrania, dlatego po prostu zostawił je na chłodnej, kafelkowej podłodze.
Przed wejściem do kabiny prysznicowej, która mieściła się w rogu, obok sporych rozmiarów narożnej wanny z wbudowanym jacuzzi, obejrzał się jeszcze w lustrze zdobiącym przeciwległą ścianę nad umywalkami, stwierdzając, że zjedzenie ¾ pizzy wcale tak źle nie wpłynęło na jego sylwetkę. Pocieszony tym faktem, wszedł do kabiny, cicho zasuwając za sobą szklane drzwi.
Rozluźnił się, czując ciepły strumień wody, który zaczął spływać po jego ciele z dużej deszczownicy nad nim i zgarnął powoli żel pod prysznic, którym po dłuższej przerwie zaczął się myć. Do nozdrzy Aomine doszedł przyjemny, intensywny, chociaż nie ostry, zapach cytrusów i lekkiej słodyczy. Nie był to bukiet w jego stylu, ale musiał przyznać sam przed sobą, że całkiem mu się on spodobał. Mulat mył właśnie włosy, gdy usłyszał spod strumienia wody cichy, niewyraźny głos zza drzwi.
─ Uwaga, wchodzę.
Daiki nie zdążył się odezwać, ani do końca sam przyswoić słów blondyna, kiedy ten wszedł do łazienki. Szkło od drzwi kabiny zaparowało, więc Kise mógł dostrzec tylko ciemny zarys dość smukłej, ale umięśnionej sylwetki. Aomine w tym czasie przyjął do wiadomości, co się właśnie stało, jednak nie przejął się za bardzo. Nigdy nie wstydził się swojego ciała i nie uważał, żeby musiał jakoś specjalnie się zakrywać, zwłaszcza, że zza szyby niewiele było widać.
─ Połóż mi te ciuchy gdzieś pod ręką ─ zawołał, starając się przekrzyczeć szum płynącej wciąż wody. ─ Proszę ─ dodał po chwili namysłu.
Ryota zapatrzył się na niewyraźny kształt mulata, przełykając z trudem ślinę. Podszedł do kabiny i położył ubrania na blacie. Nie odwracając wzroku od głównego źródła ruchu, chrząknął, czując jak zasycha mu w gardle.
─ Mogą być przyciasne ─ powiedział skupiony.
─ Spodziewałem się tego. To żaden problem, wolę je, niż spać w garniturze ─ odpowiedział Daiki, spłukując w tym samym momencie pianę z włosów, odchylając przy tym głowę do tyłu i pocierając ją energicznie dłońmi.
─ J-jasne ─ burknął blondyn, pośpiesznie się wycofując. ─ Pościeliłem ci już w salonie ─ dodał, wychodząc szybko z pomieszczenia.
Aomine w tym czasie zakręcił wodę i ostrożnie odsunął szklane drzwi kabiny. Upewniając się, że w łazience został sam, wyszedł spod prysznica. Ręcznikiem, który naszykował mu Kise, przetarł pobieżnie włosy, aby woda nie spływała mu na ciało oraz nie kapała na podłogę, po czym osuszył skórę. Rzucił okiem na kupkę ubrań zostawionych przez modela. Sięgnął po leżące na samej górze czarne bokserki i wciągnął je na siebie. Niestety okazały się przynajmniej o rozmiar za małe. Niemal boleśnie opinały jego pośladki oraz męskość, jednak nie wżynały się w skórę, dlatego dla przyzwoitości postanowił w nich zostać. Założył na nie jeszcze krótkie czarne spodenki i biały, luźny t-shirt, który przylegał jednak do jego skóry na klatce piersiowej. Daiki bał się wziąć w nim głębszego wdechu, aby go nie rozerwać, jednak pomyślał, że i tak jest dobrze. Porównując siebie, swój wzrost oraz mięśnie z Ryotą, którego mógłby śmiało określić mianem chuchra, i tak miał szczęście, że mógł założyć na siebie cokolwiek z jego garderoby i czuć się w tym w miarę swobodnie. Przed opuszczeniem łazienki przemył jeszcze dokładnie twarz wodą z kranu z umywalki, mocniej pocierając swoją żuchwę i przypatrując się jej uważnie. Pojawiły się już na niej nikłe, prawie niewidoczne ślady zarostu, dlatego postanowił sobie, że pierwsze co zrobi po przyjściu do mieszkania, to ogolenie się. Każdy najmniejszy zbędny włosek na jego twarzy zaburzał jego poczucie estetyki, dlatego pozbywał się ich codziennie i szlag co trafiał, kiedy nie miał takiej możliwości przez dłuższy czas. Stwierdzając jednak, iż w chwili obecnej sytuacja nie jest jeszcze krytyczna, uspokoił się i jeszcze przeczesał wilgotne włosy dłonią, po czym wyszedł z pomieszczenia, gasząc za sobą światło.
Na dole spotkał Kise, który zamknął drzwi balkonowe i pogasił światła w przedpokoju czy kuchni, zostawiając lampę w salonie, aby Daiki mógł bez problemu dotrzeć do łóżka. Blondyn zmierzył go nerwowym spojrzeniem, zagryzając lekko wargę i przeprosił gościa za rozmiar ubrań, burcząc jeszcze ciche „dobranoc”, po którym ruszył na górę. Daiki patrzył chwilę za nim, po czym wzruszył ramionami i położył się z westchnieniem. Wyłączył telewizor, założył ręce za głowę i wlepił wzrok z w sufit, myśląc o dzisiejszych zdarzeniach. Zastanawiał się czemu tak nagle zachciało mu się spaceru i co przywiodło go akurat tam, gdzie spotkał blondyna. Rozważył różne alternatywy dzisiejszej akcji w tym i tę, w której poszedłby do kawiarni albo został trochę dłużej w firmie. Zmarszczył mocno brwi i obrócił się na bok, odganiając od siebie te obrazy.
Zaczął powoli przysypiać, gdy do jego uszu dobiegł hałas z góry. Otworzył oczy i wytężył słuch. Przełknął ciężko ślinę, gdy usłyszał głośny jęk oraz coś na miarę płaczu. Domyślał się, jakie koszmary dręczą teraz Kise. Przez długi czas bił się z myślami, czy nie pójść na górę i nie obudzić blondyna, jednak problem rozwiązał się sam, gdy do jego uszu doszedł skrzyp paneli, dźwięk otwieranych drzwi i szum wody z kranu w łazience. Gdy Ryota wrócił do sypialni, mulat czuwał jeszcze chwilę, po czym zmorzył go sen.
*
Rano model wstał zmęczony, przeczesał włosy i ubrał się w dresy. Zszedł cicho na dół, uważając, aby nie obudzić gościa, po czym pobiegł do sklepu postanawiając kupić coś zjadliwego dla kogoś, kto nie musi być na diecie. Wrócił po 40 minutach, zaopatrzony w jajka, bekon i sok pomarańczowy, i wywrócił oczami, widząc wciąż rozwalonego na kanapie Daikiego.
Skoczył pod prysznic, zmywając z siebie pot i założył proste, orzechowe spodnie zwężane przy łydkach, białą koszulę z drewnianymi guzikami, czarną kamizelkę, którą zostawił rozpiętą oraz ciemnożółty, rozpinany sweter. Na koniec włożył swoją Bulovę i poszedł do kuchni, by zrobić śniadanie. Postanowił postawić na klasyczne jajka z bekonem i pomidorami, przygotowując dla sobie wersje bez mięsa i zaparzył kawę.
Daiki obudziły dźwięki dochodzące z kuchni. Dźwignął się więc do siadu i wyjrzał zza oparcia kanapy, sprawdzając co Kise robi. W zorientowaniu się w sytuacji, pomógł mu również smakowity zapach, dlatego zdecydował się wstać i ruszył do sąsiedniego pomieszczenia powolnym, ospałym krokiem.
─ Yo. Jak się spało? ─ zagadnął Ryotę, opierając się łokciami o blat kuchenny.
─ Stosunkowo dobrze ─ odpadł Kise wymijająco, zeskrobując jajka z patelni. ─ A tobie? ─ spytał, nie patrząc na Daikiego.
Wyłożył jedzenie na talerze i razem z kawą podał jeden mulatowi.
─ I mam nadzieję, ze lubisz jajka na bekonie.
Daiki nie uwierzył w prawdziwość odpowiedzi modela, jednak postanowił w to nie wnikać. Odebrał od Kise talerz, zawartością poprawiając sobie humor.
─ Uwielbiam ─ westchnął, po czym zniósł jedzenie na stół. ─ A spało się... okej ─ stwierdził. ─ Masz umiarkowanie wygodną kanapę.
─ Cieszy mnie to ─ odparł Kise, nie określając, do której wypowiedzi gościa miało to odniesienie.
Wziął swoje jedzenie i usiadł na przeciwko Aomine. Mrucząc szybkie „smacznego”, wgryzł się w tosta i pożalił się z pełną buzią.:
─ Coraz zimniej się robi.
─ Ano. W końcu mamy już jesień ─ odparł Aomine, po czym ziewnął potężnie. ─ Masz jakieś plany co do tego co chcesz robić po Fashion Weeku? ─ zagadnął, niby od niechcenia.
─ Nie bardzo... ─ powiedział, popijając kęs kawą. Po chwili namysłu dodał: ─ To znaczy, następnego dnia mam zajęte do południa, ale tak to nie mam pomysłu... Może gdzieś pojadę. ─ Wzruszył ramionami. ─ Czemu pytasz?
─ A, tak sobie ─ odpowiedział Daiki, zgrywając obojętność. W rzeczywistości jednak zaczął poważnie zastanawiać się nad propozycją przedłużenia kontraktu z Kise, o czym rozmawiali niedawno z Reo, jednak wciąż nie był co do tego absolutnie pewien. Wolał najpierw upewnić się co do modela, aby w razie czego nie przeżyć zbędnego rozczarowania.
─ A gdzie chcesz jechać?
─ Nie wiem. Może do Japonii. Dawno tam nie byłem ─ przyznał blondyn. ─ Gdziekolwiek. ─ Wzruszył ramionami.
─ Hmm rozumiem ─ mruknął. ─ W sumie, ja tak samo. Kiedy ja tam ostatnio byłem...? Cholera, ani razu, odkąd wyjechałem ─ zaśmiał się i łyknął kawy. ─ Ale w sumie nie mam po co wracać. Paryż to teraz mój dom.
─ Rozumiem. Ja nie mam swojego miejsca ─ powiedział spokojnie Kise. ─ Bywam to tu, to tam. Paryż, Londyn, Okinawa... Wszystkie te miejsca mają w sobie coś, co każe mi czasem do nich wracać, ale nie mógłbym żadnego z nich nazwać domem.
─ Może powinieneś rozkręcić własny biznes i zacząć traktować jak swoje dziecko. Mi to pomogło znaleźć swoje miejsce ─ sarknął Daiki, jednak w jego żarcie kryło się sporo prawdy. Nie wyobrażał sobie już swojego życia bez swojego domu mody, który niemal paradoksalnie dał mu szansę na znalezienie swojego własnego miejsca, w którym czułby się swobodnie, pewnie i nieco mniej samotnie niż zazwyczaj.
─ Na razie nie miałbym co robić. Poczekam, aż przestanę zarabiać jako model i wtedy o czymś pomyślę ─ powiedział Ryota z uśmiechem.
─ Rozsądne wyjście ─ skomentował Aomine, na nowo zabierając się za swoje śniadanie. Jedli chwilę w ciszy, aż Daiki jej nie przerwał: ─ A jak tam plany na ten tydzień? Będziesz dostępny poza pracą?
Ryota dopił kawę i wstał od stołu, zbierając swój talerz i kubek, które zaniósł do zlewu.
─ Nie mam nic w planach. A ty, Aominecchi? ─ spytał bez namysłu.
─ Aominecchi? ─ Daiki omal nie zakrztusił się jajkiem, które szczęśliwie udało mu się przełknąć. ─ Co to za ksywa? Brzmi zbyt mało chamsko, żeby do mnie pasować ─ obruszył się. ─ I tak, mam w planach zabrać cię na kawę.
Kise odwrócił się do niego plecami i zaczął zmywać, ignorując mulata. Uśmiechnął się pod nosem i powiedział:
─ Tym bardziej mam zamiar tego nie zmieniać.
Daiki w tym czasie mruknął coś sam do siebie o „zbytniej bezpośredniości” oraz „braku szacunku do autorytetów”, po czym szybko dokończył śniadanie i dorzucił blondynowi do zmywania swój talerz, uśmiechając się niemal prosząco, kiedy Ryota zmierzył go poirytowanym spojrzeniem, a potem wywrócił oczami.
Mulat wrócił do stołu i zaczął sączyć swoją kawę, przeglądając na telefonie swoją skrzynkę mailową w aplikacji. Natrafił na jedną ofertę współpracy, którą pomiął, parę reklam, dwa maile z pochwałami odnoście zdjęć kampanii jego najnowszej kolekcji oraz jeden dotyczący zgody na otworzenie jego Fashion Weekowego pokazu w specjalnym miejscu. Nie zaskoczyła go ta nowina, ponieważ zaproponował właścicielom obiektu taką sumę, iż byłoby po prostu grzechem ją odrzucić. Zadowolony, zamierzał właśnie napisać do Reo sms-a odnośnie swojego małego zwycięstwa, kiedy ten niespodziewanie napisał do niego pierwszy. Daiki zmarszczył nieco brwi i odczytał szybko wiadomość.
10/09/2017, 09:37
Officine Generale chce zrobić z nami projekt bielizny jeszcze przed tym Fashion Weekiem, jestem pewien, że dostałeś od nich maila, ale go pominąłeś. Przyjedź do biura, to obgadamy, czy jesteśmy w stanie to zrealizować. Buziaki~
Aomine westchnął głośno i dopił resztkę kawy jednym łykiem. Następnie odpisał Mibuchiemu krótkie Dobra, będę za jakieś czterdzieści minut, po czym wstał od stołu i podszedł do Kise, kładąc mu rękę na ramieniu, aby ten przestał na moment zmywać.
─ Muszę spadać do biura, interesy wzywają ─ oświadczył, krzywiąc się na myśl, że wolną niedzielę będzie zmuszony spędzić na rozważaniu, czy przyjęcie propozycji Officine Generale i jej błyskawiczna realizacja jest naprawdę czymś, co zdążą zrobić w nawale obowiązków i przygotowań do Fashion Weeku.
─ Współczuję ─ powiedział ze śmiechem Kise. Wypiął dumnie pierś, oświadczając: ─ Ja się dzisiaj poobijam.
Zrobił pauzę i spojrzał na Aomine zagadkowo. Przez moment wyglądało, jakby chciał powiedzieć coś ważnego, ale po chwili tylko uśmiechnął się lekko i odparł łagodnie:
─ No to do jutra.
─ No, cześć. Tylko jeszcze się przebiorę. Ciuchy dam do pralni i oddam przy okazji. Dzięki za nie. I… W ogóle za wszystko ─ powiedział, po czym uśmiechnął się i ruszył do łazienki, aby z powrotem założyć garnitur.
Dziesięć minut później stał już w pełni ubrany i wyszykowany przy drzwiach. Jeszcze raz szybko pożegnał się z Kise, a przed wyjściem dał mu jeszcze swoją wizytówkę.
─ Jest na niej mój numer prywatny ─ skinął głową w stronę niewielkiego, kremowego prostokącika, który model trzymał w dłoniach ─ więc się nim nikomu nie chwal z łaski swojej. I no. Pisz, jak coś ─ podsumował, wzruszając ramionami.
─ Dzięki ─ powiedział Kise, śledząc i obracając w dłoni tekturę. W końcu skupił swoje spojrzenie na Daikim i rzucił na odchodne: ─ Uważaj na siebie.
Aomine uśmiechnął się w odpowiedzi, po czym odwrócił i ruszył w stronę swojego auta. Zanim jednak do niego wsiadł, odwrócił się na moment i spojrzał na fasadę domu Kise, orientując się, że zostawił w nim swoja apaszkę. Uznał, że musiała mu wypaść z kieszeni płaszcza, kiedy go zakładał, jednak nie chciało mu już się po nią wracać i ponownie zadręczać swoją obecnością gospodarza, dlatego postanowił upomnieć się o nią przy najbliższej okazji. Nie tracąc więc czasu, wsiadł do samochodu, uruchomił go i odjechał z piskiem opon.
W butiku A.D. w Louvre powitał go względny spokój. Na parterze, przy kasie stały dwie ekspedientki, które, pochłonięte obsługiwaniem klientów, nawet go nie spostrzegły. Udało mu się przejść również pierwsze i drugie piętro sklepu bez konieczności przystanięcia i zamienienia z kimkolwiek paru słów, co było mu nawet na rękę. Wszedł po prostych, metalowych schodach na poddasze, które było podzielone na trzy biura. Pierwsze, największe, zajmował on sam i to właśnie do niego się udał. Otworzył ciemne, mahoniowe drzwi i przestąpił próg przestronnego pomieszczenia. Przy podłużnym biurku w centrum pomieszczenia, na którym zalegały równo poukładane stosy przeróżnych dokumentów, siedział już Reo i powoli sączył kawę z papierowego kubka, zapatrzony w panoramę Paryża za ogromnym oknem, które zajmowało całą jedną ścianę biura. Na huk, jaki towarzyszył otwarciu przez Daikiego drzwi, drgnął lekko i odwrócił się w jego stronę.
─ Hej, Dai-chan ─ przywitał się, uśmiechając delikatnie.
─ Dobry. Lepiej wytłumacz mi, czy ta propozycja współpracy jest aż tak ważna, że musisz ściągać mnie do biura w dzień wolny.
Aomine okrążył biurko, zdjął z siebie torbę i rzucił ją na nie, po czym sam usiadł w dużym, obrotowym fotelu i oparł się łokciami o chłodny blat, wpatrując w Reo, który podsunął mu drugi kubek z kawą. Przyjął go chętnie, bowiem wyczuwał, że czeka ich ważna, a jednocześnie ciężka rozmowa odnośnie ryzyka podjęcia nowego projektu.
*
Po wyjściu mulata Kise patrzył za nim, aż ten nie odjechał, po czym usiadł na krześle, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Lubił mieć gości, dlatego po ich wyjściu zawsze odczuwał dziwną pustkę. Blondyn sięgnął po telefon i wykręcił numer do swojego przyjaciela. Słysząc niski, wiecznie spokojny głos po drugiej stronie słuchawki, uśmiechnął się do siebie i zaczął wypytywać swojego druha o zbliżający się w Japonii festiwal. Po ponad godzinie meczenia mężczyzny, Ryota rozłączył się, a raczej był zmuszony to zrobić, i wziął z sypialni książkę razem z kubkiem herbaty na swój pomost. Zatrzymał się w połowie drogi do tarasu i zerknął przez ramię na przedpokój. Leżał tam granatowy materiał, który na pewno nie należał do niego. Podniósł go z ziemi i westchnął, identyfikując obiekt. Usiadł na swoim mostku i chwycił za telefon. Sięgnął do kieszeni spodni i wyciągnął z niej papierowy prostokącik. Odblokował komórkę, wstukał do niej nowy numer i napisał szybką wiadomość.
Do: xxx xxx xxx
10/09/2017, 11:20
Zostawiłeś apaszkę.
Odpowiedź przyszła już chwilę potem. Kise nie podejrzewał, że nastąpi to tak szybko, dlatego pozytywnie go to zaskoczyło.
Od: xxx xxx xxx
10/09/2017, 11:21
Wiem, sory. Odbiorę ją... kiedyś, dlatego do tego czasu o nią dbaj ;)
Ryota prychął pod nosem i wystukał szybko odpowiedź, zagryzając lekko dolną wargę.
Do: xxx xxx xxx
10/09/2017, 11:22
Za późno. Opchnąłem ją na aukcji. Trzeba było myśleć.
Daiki w tamtej chwili miał akurat drobną przerwę od pracy, bo Reo skoczył dla nich po coś do jedzenia, dlatego kręcił się powoli na swoim fotelu, starając się nie parsknąć śmiechem i wymyślić sensowną odpowiedź.
Do: Kise
10/09/2017, 11:25
Wow, pewnie przebijali oferty milionami. Kto by pomyślał, że z cb taki przedsiębiorca... Na pewno nie ja :p
Blondyn uśmiechnął się pod nosem i wystukał coś szybko na klawiaturze. Zanim jednak nacisnął przycisk „wyślij”, zawahał się, czy aby nie przesadzi i urazi tym mulata. W końcu jednak przesłał odpowiedź, czując dreszczyk rozbawienia.
Do: xxx xxx xxx
10/09/2017,11:28
Jestem blondynem, ale to nie znaczy, ze idiotą... I muszę cię zmartwić, ale zeszło taniej niż stare skarpety.
Aomine natomiast nie miał najmniejszych refleksji przed wysłaniem kolejnego sms-a.
Do: Kise
10/09/2017, 11:29
Chyba jednak jesteś, ona była warta o wiele, wiele więcej. Cóż, chyba powinienem pogratulować człowiekowi, który ją kupił, bo okazje, żeby tak łatwo zyskać coś takiego na kimś jak ty, są naprawdę rzadkie.
Model fuknął i odpisał szybko, odkładając telefon na pomost.
Do: Ahominecchi
10/09/2017, 11:29
Kija dostaniesz, nie apaszkę! (~°^°)~
Daiki parsknął śmiechem akurat w momencie, kiedy do biura wrócił Mibuchi, niosąc w rękach papierowe torby z jedzeniem, i spojrzał na niego dziwnie, jednak Aomine machnął tylko ręką, kręcąc głową, wciąż rozbawiony, po czym szybko odpisał i wyciszył telefon, aby wspólnie z Reo móc kontynuować pracę.
Do: Kise
10/09/2017, 11:32
Okej, oby szybko :p A teraz lecę, bo w przeciwieństwie do niektórych, nie mam całego dnia na lenienie dupy. Au Renoir
Ryota wywrócił oczami i zablokował telefon ze złością. Po chwili na jego twarzy wkradł się uśmiech, który nie schodził z niej nawet wtedy, gdy zaczął studiować gruby podręcznik.
*
Ostatecznie stanęło na tym, że wspólnie z Mibuchim, Aomine skontaktował się z dyrektorem kreatywnym domu mody Officine Generale, aby ustalić szczegóły współpracy. Kolekcja, jaką mieli przygotować, miała składać się z serii wyłącznie męskiej linii bielizny. Wspólnie ustalili, że 7 modeli bielizny to odpowiednia liczba. Officine Generale zapowiedziało również, że swoje projekty ma już prawie skończone i wystarczy, aby Daiki tylko je przejrzał i wprowadził poprawki. Wstępne ich zarysy przesłano mu faksem, a właściwe miał mu podrzucić do biura jutro ktoś inny. Po skończonej pracy, Aomine miał zlecić ich uszycie i wyselekcjonować modeli według własnego uznania. Razem z dyrektorem kreatywnym Officine Generale mieli zaś spotkać się w studio fotograficznym należącym do tegoż domu mody w środę i wykonać promocyjną sesję zdjęciową, a w czwartek ustalić całą resztę odnoście sprzedaży ich wspólnej linii bielizny na Fashion Weeku.
Daiki siedział nad projektami aż do wieczora, wprowadzając własne poprawki i dopisując uwagi. Mibuchi opuścił go zaś nieco wcześniej, ponieważ mulat zlecił mu pojechać do jednej z ich pracowni i uprzedzić pracujące w niej osoby, iż w tym tygodniu czeka ich naprawdę sporo wyzwań, oraz sprawdzić, czy mają na stanie wszystkie materiały, które niezbędne były do uszycia bielizny.
Aomine wychodząc z biura o 18 czuł się zmęczony tak jak na studiach, kiedy to spędzał na pracy w pracowniach więcej czasu, niż poświęcał na cokolwiek innego. Był jednak z tego powodu zadowolony i nie zmieniło się to mimo tych wszystkich lat, które minęły.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz