Rankiem Kise obudził przenikliwy chłód, który
wdzierał się pod tę niewielką część kołdry, której z siebie nie skopał przez
sen. Blondyn mruknął coś i zmarszczył brwi, przesuwając się w stronę, po której
powinien znajdować się jego kochanek. Nie natrafił jednak na ciepłe ciało i
ramię gotowe go objąć. Przeciwnie – docierając do krawędzi pustego łóżka, omal
z niego nie spadł.
To spowodowało, że otworzył oczy i zerwał się
do siadu, oglądając dookoła. Po niedawnej obcności Aomine w jego domu
świadczyła tylko duża torba Nike, spoczywająca w nieładzie pod ścianą. To
trochę uspokoiło Ryotę. Blondyn westchnął cichutko i wstał z łóżka. Założył na
siebie bieliznę oraz luźny, granatowy sweter, który dostał od Daikiego, po czym
ruszył ku wyjściu z sypialni, zgarniając po drodze telefon. Ocenił, że musiał
być naprawdę zmęczony ich zbliżeniami, skoro dochodziła już dwunasta, a on spał
do tej pory jak kamień.
Model nie łudził się, że Aomine znajduje się
gdzieś w jego domu. Był pewien, że gdyby tak było, kochanek obudziłby go o
ludzkiej godzinie. Zaczął się więc zastanawiać, gdzie też udał się Daiki i
czemu mężczyzna nie powiedział mu nic wcześniej o tym, że będzie musiał rano
wyjść.
Na szczęście Kise znalazł odpowiedź zaraz po
przekroczeniu progu kuchni. Na blacie stał szklany wazon z trzema wstawionymi
do niego świeżo ściętymi słonecznikami, a tuż obok leżała kartka, na której
napisane było zgrabnym, pochyłym pismem kilka słów wyjaśnienia:
Musiałem
załatwić jedną sprawę w pracowni krawieckiej, mamy problem z uszyciem
wszystkich zamówień po fw, bo jest ich za dużo w stosunku do liczby materiałów
na stanie. Musiałem spadać po 6, więc nie chciałem cię budzić, wybacz.
Daj
znać kiedy wstaniesz, to umówimy się może gdzieś na mieście.
Daiki
Model uśmiechnął się pod nosem, do reszty
rozczulony gestem kochanka. Poczuł przyjemne ciepło w sercu i zarumienił się
delikatnie, mimo iż był sam w pomieszczeniu. Obracając kartkę w jednej dłoni,
pogładził delikatnie palcami drugiej żółte płatki. Przyglądał im się chwilę z
nostalgią, aby po chwili drgnąć i ująć jeden ze słoneczników w dłoń, by
powąchać, lub po prostu dotknąć aksamitnej rośliny nosem. Dopiero kiedy odsuwał
się od wazonu, zorientował się, że zamknął rozmarzony oczy. Szybko rozejrzał
się po mieszkaniu, jakby upewniając się, że nikt go na tym nie przyłapał, i
niemal natychmiast ruszył do sypialni po telefon, aby napisać do mulata. Jednak
zanim zdążył chociażby go odblokować, przed jego oczami pojawił się znienacka
numer Reo i głośna, skoczna melodyjka, przez którą niemal nie upuścił komórki.
─ Dzień
dobry, Reocchi ─ zaczął wesoło, kiedy odczekał parę sygnałów na uspokojenie. ─ Co
tam?
─ Hej, kociaku! ─ zawołał Mibuchi. Kise bez
problemu mógł zobaczyć oczami wyobraźni szeroki uśmiech i radość bijącą z jego
postawy. ─ U mnieee trochę zamieszania, ale powoli ogarniamy z Dai-chanem cały
bałagan! Przepraszam, musiałem ściągnąć go z samego rana, ale potrzebowaliśmy
go w głównej pracowni, bo ja musiałem zostać w biurze ─ jęknął w słuchawkę. ─
No, a jak tam u ciebie? Wyspałeś się?
─ Yhym. Spałem, jak zabity ─ odparł pogodnie.
─ Chyba nawet za długo, bo czuję się jak zwłoki ─ zażartował i usiadł na stole
w kuchni, obserwując kątem oka swój prezent. ─ Oh, swoją drogą... Stało się
coś? ─ spytał, lekko się spinając. ─ Zazwyczaj dzwonisz w sprawie pracy ─
wyjaśnił uprzejmie.
─ Tak jest niestety i tym razem ─ sapnął Reo.
─ Konkretniej chodzi tu o twoją pracę dla nas. Nie przedłużyliśmy jeszcze
kontraktu, ale w sumie to dobrze, bo planujemy teraz coś super! ─ powiedział z
wyczuwalnym entuzjazmem. ─ Odzywał się już może do ciebie twój agent, kotku? Po
Fashion Weeku musisz mieć strasznie dużo ofert pracy…
─ Mam zawaloną skrzynkę, ale wiesz... Do tej
pory miałem trochę… ─ przygryzł wargę i przełożył telefon do drugiej ręki ─
ważniejsze sprawy na głowie ─ przyznał, czując się głupio, brzmiąc tak lekkomyślnie
i nieprzyszłościowo. ─ Zacząłem iść trochę w inną stronę, jeżeli chodzi o
karierę. Ale cóż, nie ukrywam, że faktycznie trochę ofert się posypało.
─ Nie dziwne! ─ zaśmiał się swobodnie. ─
Daliście z Dai-chanem czadu, więc tym bardziej zrobiło się o tobie głośno… Ale,
ale! O co chodzi z tą inną stroną kariery? ─ spytał nagle, jakby dopiero w
tamtym momencie dotarł1y do niego słowa Kise. ─ Czemu nic o tym nie wiedziałem?
─ jęknął z żalem. ─ Dobra, nie! Tak to
nie będziemy gadać! Idziemy na kawę! ─ zarządził ─ Teraz, zaraz… Gdzie masz
najbliżej?
─ Gdzieś w piętnastej? ─ odmruknął zamyślony.
─ Czekaj, jak to zaraz? Dopiero wstałem ─ zaśmiał się, czochrając sobie włosy.
─ Trzeba było nie spać do południa! ─ parsknął
Mibuchi. ─ Widzimy się za godzinę w Le Peloton Cafe. Jak by co, to pisz! Au
Revoir! ─ zawołał ze śmiechem i rozłączył się.
─ Cześć... ─ Blondyn westchnął bezsilnie, ale
zaraz szybko się uśmiechnął, kręcąc głową.
Ruszył na górę i skorzystał z szybkiego
prysznica. Następnie poszedł do sypialni, wybierając szybko luźny, dobry na
zwykłe spotkania strój. Przełożył przez głowę swój ulubiony biały t-shirt z
bordowym nadrukiem In hell everybody
likes popcorn, a na biodra wsunął ciemnoniebieskie jeansy z podwijanymi do
kostek nogawkami. Zjadł szybko śniadanie i zgarnął z krzesła szary, szmaciany
plecak, narzucając na ramiona przydługi, czarny, dresowy kardigan z kapturem.
Sprawdzając szybko godzinę, spakował kilka rzeczy, założył białe, krótkie
conversy i wyszedł, na koniec wkładając jeszcze do plecaka swój brązowy
kapelusz. Póki co nie miał jak go na sobie włożyć.
Wsunął na głowę kask i ruszył na spotkanie z
przyjacielem, wdychając w duchu, że bez zastanowienia zrobił, co mu Reo kazał.
*
Mibuchi zawitał do Le Peloton Cafe niecałe
pół godziny przed czasem. W biurze skończył już całą pracę, a swoim mercedesem
miał do miejsca spotkania jakieś piętnaście minut drogi. Reo dojechał tam
jednak w dziesięć. Był bowiem typem osoby, która nie dość, że znała wszystkie
możliwe skróty i objazdy w Paryżu, to uważała za bezsens organicznie prędkości
w terenie zabudowanym.
Le Peloton stała się ulubioną kawiarnią
szatyna, dokąd ten został zabrany do niej przez Pierre na ich pierwszej,
oficjalnej randce. Co prawda byli już wtedy razem oraz po paru dosłownych
,,razach”, jednak Mibuchi nie zamierzał zrezygnować z romantyzmu w ich związku i
męczył swojego chłopaka tak długo, dopóki ten nie zgodził się gdzieś go zabrać.
Tak więc siedząc przy stoliku pod ścianą, przy oknie i sącząc swoje duże
karmelowe latte macchiato, Reo czekał na swojego przyjaciela, wspominając
wyjątkowo miłą i cieple przez niego zapamiętaną randkę.
Gdy około 13.30 usłyszał gdzieś w głębi
kawiarni dzwoneczek oznajmiający przybycie potencjalnego klienta, Mibuchi
uśmiechnął się i zadarł szyję w górę, wypatrując przyjaciela. Kiedy dostrzegł
złotą czuprynę Ryoty, poczekał, aż ten go zauważy i pomachał mu. Kise szybko
podszedł do zajętego przez niego stolika, a wtedy Mibuchi wstał, rzucił mu się
na szyję i cmoknął go lekko w policzek.
─ Hej, kociaku! Rany, z każdym kolejnym
razem, kiedy się spotykamy, jesteś coraz piękniejszy! ─ zachichotał, puszczając
modela, aby ten mógł złapać oddech.
─ Dzięki, Reocchi… Ale to chyba niemożliwe.
Byłeś ostatnio u okulisty? ─ Model zaśmiał się pogodnie i przysiadł do stolika,
posyłając mu jeden ze swoich sympatycznych uśmiechów, aby się nie boczył.
Mibuchi pokazał mu język i
kopnął go lekko pod stołem, ale bardziej dla zasady, niż z powodu prawdziwej
złości. Wyłapując wzrokiem kelnera, przywołał go machnięciem ręki i uśmiechnął
do niego czarująco, gdy ten do nich podszedł. Był dość młodym mężczyzną o
krótkich, karmelowych włosach i błękitnych oczach. Zagadnął do niego po
francusku i zaśmiał się lekko, gdy tamten mu odpowiedział.
─ Co chcesz, kociaku? ─ spytał
Mibuchi przyjaciela, zwracając na niego spojrzenie.
─ To samo ─ odpowiedział
niemal od razu, patrząc na kawę Reo. ─ I cukier ─ dodał szybko, czekając aż
pracownik lokalu się od nich oddali. ─ No, to czemu zawdzięczam nasze
dzisiejsze spotkanie? ─ zaśmiał się Kise, zwracając wzrok na rozmówcę.
─ Temu, że czuję się niedoinformowany! ─
fuknął szatyn. ─ Co to za nowa kariera, którą chcesz zacząć? Dai-chan wie? I
kiedy planujesz to zrobić? Bo mam dla ciebie super kontrakt i aż szkoda, żebyś
go nie podpisał! ─ jęknął płaczliwie.
─ Spokojnie, na najbliższe trzy, cztery lata
nic nie planuję ─ uspokoił go, unosząc w górę ręce. ─ I myślę, że Aominecchi
się domyśla ─ dodał z uśmiechem. Na pytający, nieugięty wzrok Reo, Kise jedynie
pokręcił głową. ─ Chcę być pilotem.
─ Huh? Poważnie?! Wow, to mega fajna praca! ─
zachwycił się Reo. ─ Uwielbiam latać samolotami, ale być kimś, kto się na tym
naprawdę zna i umie kontrolować tę maszynę musi być naprawdę super ─ westchnął
rozmarzony. ─ No, ale skoro zamierzasz jeszcze wypromować parę kampanii, mam
dla ciebie coś specjalnego ─ powiedział, po czym wyciągnął ze swojej skórzanej
torby, która dotychczas wisiała na oparciu jego krzesła, czarną teczkę, a z
niej z kolei plik dokumentów, które podsunął ku Ryocie ze szczerym uśmiechem. Blondyn
uniósł jedną brew, pochylając się nad nimi. Przestudiował je trochę o spojrzał
na Reo ze zdziwieniem.
─ Wspólny projekt?
─ No właśnie! Ta marka, Gentility, jest
ostatnio na ustach wszystkich. Działa nieco dłużej od A.D. i niemal bez przerwy
odnosi sukcesy. W pewnym sensie to nasi rywale...
Reo zaśmiał się i urwał na moment, ponieważ
kelner przyniósł właśnie zamówienie.
─ W każdym razie, wysłali nam dziś w nocy
ofertę współpracy. Ogólnie najpierw poszedłbyś na zdjęcia do nich, potem do
nas, a na końcu mielibyśmy wspólną sesję ze wspólnie zaprojektowanymi
ubraniami. To może być wielka szansa dla A.D.... Oczywiście, jeśli się zgodzisz.
─ Hmm, Aominecchi przystał się na coś
takiego? ─ spytał model zaciekawiony. ─ Przecież to okropny indywidualista ─ dodał
z uśmiechem, intensywnie przyglądając się papierom.
─ Zgodził się na projekt z Officine Generale,
więc na to też pójdzie! ─ odparł z mocą Mibuchi. ─ Z tego będą ogromne zyski,
jestem pewien. Dai-chan w sumie jeszcze o tym nie wie, ale chciałem to załatwić
za niego. Ostatnio też tak było! ─ dodał szybko na swoje usprawiedliwienie. ─ Tylko
rzucił okiem i zostawił resztę mnie... Jestem pewny, że się ucieszy.
─ No nie wiem... Może zadzwoń i się upewnij?
─ spytał Ryota z lekkim wahaniem, ale widząc pewną siebie twarz przyjaciela,
uśmiechnął się przepraszająco. ─ Wybacz, trochę się od niego uzależniłem ─ dodał
na swoją obronę, po czym uśmiechnął się wesoło, chwytając długopis.
─ Cóż, ja tam nie mam nic do stracenia.
Posłał Mibuchiemu jeszcze jedno spojrzenie i
podpisał umowę.
─ Dziękuję ─ westchnął z uśmiechem szatyn i
zgarnął ze stołu dokumenty do swojej teczki. ─ Za jakiś tydzień będę cię
prosić, żebyś pojechał do ich siedziby na rozmowę i przymiarki. Ale o tym
jeszcze ci przypomnę i podam wszystkie niezbędne informacje ─ zapewnił. ─ A
teraz, kiedy tę mniej przyjemną część mamy już za sobą... Opowiadaj, jak tam u
ciebie i Dai-chana!
─ Nie ma o czym ─ zarzekł się Ryota,
instynktownie rumieniąc. ─ Jest dobrze. Nawet bardzo ─ powiedział po chwili,
nie mogąc się powstrzymać. ─ Ale ty już mi lepiej nic nie doradzaj ─ zaśmiał
się, biorąc łyka swojego napoju.
─ Skoro jest dobrze, to na pewno jest o czym
opowiadać ─ zauważył Mibuchi, ruszając sugestywnie brwiami. ─ I czemu? Czyżby
moje złote rady nie działały? ─ zdziwił się, przeczesując dłonią włosy.
─ Nie do końca ─ zachichotał. ─ Raczej bardzo
namieszały ─ wyjaśnił rozbawiony, patrząc na skonfundowanego rozmówcę. ─ Ale
skoro nic o tym nie wiesz, to znaczy, że wszystko w porządku.
Reo nadął policzki i nic nie mówiąc zabrał
się za resztę swojego zimnego już napoju. Milczał chwilę, aż w końcu westchnął
i powiedział:
─ Dopóki nie pojawiłeś się ty, nikt nie znał
Dai-chana tak dobrze jak ja. Więc teraz, cóż... Mam prawo się mylić. Cieszę się
więc, że sam wiesz, jak go zadowolić ─ zachichotał ze złośliwym uśmieszkiem.
─ To akurat nie jest trudne zadanie ─
stwierdził zadziornie. ─ Nie to, co z Maheo, hm? ─ Uniósł sugestywnie brew.
─ Wiesz... ─ Reo zastanowił się przez chwilę.
─ Chyba jeszcze nigdy nie spotkałem tak skomplikowanej osoby jak on! ─ zaśmiał
się. ─ I tak zaborczej ─ wtrącił mimochodem. ─ Ale wydaje mi się, że jakoś daję
sobie radę.
─ Jest ktoś bardziej zaborczy od
Aominecchiego? ─ zdziwił się blondyn i parsknął śmiechem. ─ Biedny Reochhi... ─
zachichotał i dodał szybko: ─ Trzymam za ciebie kciuki.
─ Dziękuję. Przyda się ─ zaśmiał się Mibuchi.
Przeczesał włosy dłonią ostentacyjnym ruchem i westchnął cicho, z nostalgią. ─
Musimy jakoś niedługo znów spotkać się we czwórkę!
─ O nie, nie ma mowy, mam na to za słabą
głowę!
─ Przecież nie musimy pić! Możemy... gdzieś
sobie wyskoczyć. Albo porobić masę innych rzeczy ─ zasugerował szatyn, rysując
w powietrzu nieokreślony znak dłonią.
─ No, skoro tak… ─ Ryota uśmiechnął się i
dopił swoją kawę. ─ Jako wstęp mogę się odwdzięczyć kawą w domu ─ dodał,
puszczając mężczyźnie oczko.
─ Kusisz ─ zaśmiał się Reo. On również dopił
pozostałą na dnie porcelanowej filiżanki resztkę napoju, po czym zwilżył wargi
językiem i uśmiechnął się. ─ Mam płacić czy zamawiamy coś jeszcze?
─ Jeśli chcesz, to śmiało, ale ja jadłem
przed chwilą śniadanie, więc chyba podziękuję. Chociaż czekaj... Jest szansa na
naciągnięcie. ─ Zamyślił się. ─ Mogę zamówić wszystko, żebyś trochę
zbankrutował?
─ Jak możesz! ─ zawołał Mibuchi z udawaną
złością. ─ Tyle dla ciebie zrobiłem... A ty mnie tak traktujesz! ─ jęknął,
teatralnym gestem zakrywając dłonią oczy.
─ Tak okazuję miłość. Przyzwyczaj się. ─ Wzruszył
ramionami, starając się ukryć uśmiech.
─ Biedny Dai-chan… Chociaż nie. Dobrze mu
tak.
─ Jestem ciekaw, jak długo ze mną wytrzyma ─
zaśmiał się blondyn pół żartem, pół serio.
─ Albo ile ty z nim... ─ westchnął Reo. ─ Hm,
oby jak najdłużej! Nie znam cię tyle, kociaku, żeby to ocenić, ale jeśli chodzi
o Dai-chana, to myślę, że masz na niego naprawdę bardzo dobry wpływ ─
powiedział poważnie z lekkim uśmiechem na ustach. Pochylił się lekko do przodu
i chwycił dłoń blondyna, która leżała swobodnie na drewnianym blacie, w swoje.
─ Jeśli miałbyś z nim jakiś problem... Zawsze możesz mi powiedzieć ─ zapewnił.
─ Chciałabym pomóc. Żebyście mogli być jak najdłużej razem. Więc, po prostu,
możesz na mnie liczyć.
─ Przyznaj się lepiej, że chodzi ci o męskie ploty
─ zaśmiał się, mimowolnie przypominając sobie, jak Daiki użył tego
sformułowania. Uśmiechnął się delikatnie i zanim Reo zdążył się oburzyć, Ryota
spojrzał na niego z autentyczną wdzięcznością.
─ Dziękuję, Reocchi.
─ Drobiazg.
Mibuch uśmiechnął się, dając upust trzymanemu
w sobie rozczuleniu. Puścił modela i przeczesał włosy, po czym poprosił
przechodzącego obok kelnera o rachunek. Następnie uregulował go, dorzucając
spory napiwek i mrugając kokieteryjnie na odchodne, kiedy już wychodzili.
─ To dokąd teraz? ─ spytał blondyn,
przepuszczając mężczyznę w drzwiach. Przytrzymał je za sobą, aby nie trzasnęły,
tym samym psując spokój w kawiarni, i włożył ręce do kieszeni spodni, unosząc w
górę ramiona. ─ Coraz zimniej... ─ dodał zamyślony.
Mibuchi zadrżał lekko, jednak nie zapiął
długiego, eleganckiego, kremowego płaszcza, którego miał na sobie. Poprawił
jedynie gruby, czarny szalik, by lepiej osłaniał jego gardło przed zimnem.
─ A gdzie proponujesz? Zastanawiam się, gdzie
by pójść, żeby wyglądało to chociaż mniej randkowo niż przed chwilą... ─
zażartował.
─ Zostaje wieża Eiffel'a albo gej bar ─ powiedział
poważnie Ryota, robiąc przy tym teatralnie krytyczną minę. Zerknął z bólem na
Reo i afiszowo przytknął nadgarstek do czoła. ─ Ale skoro Reocchi tak się mnie
wstydzi, to chyba trzeba się rozdzielić…
─ Nie, nie, nie, nie wstydzę się! ─ zawył
Mibuchi, biorąc słowa blondyna na poważnie. Rzucił się na Kise i objął go mocno
i wtulił twarz w jego szyję. ─ Nie lubię wieży Eiffla, ale znam parę klubów ─
burknął po chwili.
─ Ale się dałeś ─ zachichotał młodszy,
czochrając go po włosach. ─ Nie mam pomysłu. Może...
W jednym momencie zamarli oboje, oślepieni
przez jasny błysk. Ryota otworzył szerzej oczy, widząc biegnących w ich stronę
paparazzich.
─ No nie... Szybko, wiejemy! ─ Kise zaśmiał
się, chwytając dłoń przyjaciela i pociągnął go pędem w nieznanym kierunku.
Dopiero, gdy zgubili wścibskich fotoreporterów, zatrzymali się w nieco mniej
zadbanej dzielnicy, w ciemnym zaułku. Stali chwilę w ciszy, nasłuchując, dopóki
nie przerwał jej Kise swoim głośnym śmiechem.
─ Kurcze, blisko było ─ zawtórował mu Reo,
poprawiając fryzurę. ─ Mam nadzieję, że nie zrobili nam żadnego zdjęcia, nie wyglądam
dziś najkorzystniej... ─ westchnął i roześmiał się, przenosząc swój radosny
wzrok na przyjaciela.
─ Nie łudziłbym się ─ odparł blondyn i
poprawił bluzę, która zsunęła mu się podczas biegu. ─ Dobra, trzeba się ruszyć.
Hieny wytropią nas wszędzie ─ dodał, patrząc na Reo znacząco. ─ Prowadź, wodzu.
─ Z chęcią! Skoro akurat jesteśmy w okolicy,
to znam jedno miejsce, które może się nadać…
*
Po półgodzinnym spacerze, podczas którego
drogę wskazywał Reo, mężczyźni w końcu dotarli do celu mieszczącego się w sąsiadującej,
siódmej dzielnicy. Kise jeszcze nigdy wcześniej tam nie był, przynajmniej nie
prywatnie, dlatego widok ukrytej pomiędzy kamienicami niewielkiej, widocznie
luksusowej galerii handlowej, zdziwił go nieco. Zatrzymali się tuż przed
wejściem. Mibuchi odgarnął włosy z twarzy i uśmiechnął się na widok
zdezorientowanej twarzy przyjaciela.
─ Zakupyyyy! ─ zawołał,
rozwiewając tym samym wszelkie wątpliwości.
Model uśmiechnął się
sympatycznie i spojrzał na swój strój. Ostatnio planował się wybrać do sklepu,
ale sama myśl o tym bardzo mu ciążyła. Wbrew pozorom nie lubił robić zakupów.
Przynajmniej nie sam, więc kiedy zgarnął pod ramię Reo, znacznie się
rozchmurzył.
─ Dobry pomysł. I tak muszę
sobie kupić kilka rzeczy ─ oznajmił wesoło.
─ Super ─ ucieszył się
Mibuchi.
Weszli do środka i zatrzymali
się na moment. Wnętrze było ładnie rozświetlone przez światło dzienne, które
wdzierało się do środka przez oszklone ściany budynku. Podłoga i parę kolumn
przytrzymujących strop były marmurowe, a zawieszone przy suficie żyrandole –
kryształowe.
─ Mmm to gdzie idziemy
najpierw? ─ spytał szatyn, mierząc wzrokiem parę sklepów z ubraniami.
─ Buty ─ mruknął pod nosem
Ryota, rozglądając się wokół. Odchrząknął, przypominając sobie o kompanie, i
spojrzał w jego stronę. ─ Możesz mi powiedzieć, jakim cudem omijałem te centrum
przez tak długi czas? ─ spytał rozbawiony. ─ Znacznie tu spokojniej ─ zauważył
z aprobatą.
─ Ah, tak, no wiesz... To
miejsce nie jest dla... zwykłych ludzi. Jeśli wiesz, co chcę powiedzieć. Zapewnia
dyskrecję dla tych bardziej znanych osób oraz zapewnia jako taką ochronę przed
paparazzi ─ wytłumaczył z uśmiechem, kierując ich kroki w stronę J.M. Weston.
─ Jestem aż tak mało
popularny, że nigdy o nim nie słyszałem? ─ parsknął Kise retorycznie i wszedł
za Reo do sklepu. Od razu skręcił do półek z pół butami i zaczął lustrować
spojrzeniem niektóre z nich. Niemal natychmiast zmaterializował się obok nich
nienagannie ubrany pracownik, dość rosły mężczyzna o czarnych włosach, które
zakrywały mu lewe oko schludnie ułożoną grzywką. Pod prawym zaś, którym
lustrował uważnie klientów stalowym wzrokiem, miał czarny pieprzyk, zdaniem
Kise, dodający mu uroku. Patrząc na Reo wiedział, że nie tylko on tak myśli.
─ W czymś mogę państwu pomóc?
─ zapytał uprzejmie, uśmiechając się przy tym czarująco.
Ryota zerknął na Mibuchiego i
odpowiedział szybko, widząc rozmarzony wzrok przyjaciela:
─ Dziękujemy, tylko się
rozglądamy ─ odmówił miło, obawiając się, że jeśli mężczyzna będzie dłużej z
nimi przebywał, jego przyjaciel wda się w romans.
─ O nieee, no i sobie poszedł!
─ jęknął ze smutkiem szatyn, siadając na eleganckiej kanapie o czarnym obiciu, która
znajdowała się tuż obok. ─ A był taki przystojny!
─ I bardzo dobrze! ─ fuknął
Kise, biorąc do ręki skórzaną, brązową parę. ─ Uratowałem twój związek z
Pierrem ─ stwierdził dumnie.
─ N-No wiesz?! ─ Mibuchi poczerwieniał
i zapowietrzył się. ─ Ja nigdy... To... Nie, kiedy jestem z Pierrem, bo... Z
nim... To co innego... ─ wyrzucił z siebie, pąsowiejąc jeszcze bardziej i wbijając
wzrok w półkę, udając, że coś na niej przykuło jego uwagę.
─ Mhm... Widzę wyraźnie. ─
Kise uśmiechnął się złośliwie i pogłaskał przyjaciela po ramieniu.
─ L-lepiej skup się na butach,
bo chcę odwiedzić z tobą jeszcze kilka sklepów! ─ fuknął Reo, wstając. ─ Swoją
drogą, te są ładne ─ mruknął, wpychając mu w rękę jedną parę.
─ Tak, ładne. Takie w stylu
Pierre'a ─ zachichotał. ─ Ale wolę te. ─ Wskazał palcem te, które wcześniej
przykuły jego uwagę. ─ Przymierzę i możemy iść dalej.
─ W porządku ─ odparł szatyn i
z powrotem wrócił na kanapę, próbując ukryć rumieńce za włosami.
W tej samej chwili Mibuchi
poczuł, jak w jego kieszeni wibruje telefon. Wyciągnął go i uśmiechnął się
lekko, czytając. Chwilę potem odpisał i wyjaśnił:
─ Dai-chan pisze, że chyba udało
mu się rozwiązać nasz problem.
─ Oho, to możesz mu
powiedzieć, że jeszcze jeden sezon będę mu siedzieć na głowie ─ zaśmiał się
Ryota, poprawiając stopę w bucie. Wstał i zrobił kilka kroków uśmiechając się,
gdy odkrył, że obuwie nie tylko prezentuje się nieźle, ale i jest bardzo
wygodne. Ściągnął je i dodał, wiążąc swoje trampki: ─ I pozdrowić.
─ Pozdrowić... Hm, raczej
napiszę mu jak bardzo napalony na niego jesteś i jak bardzo tęsknisz ─
zachichotał i puścił blondynowi oczko.
─ Aaaa rób co chcesz ─ burknął
czerwony i poszedł zapłacić, po chwili wracając do niego. ─ Od kiedy w ogóle
masz wolne w środku tygodnia, co? ─ zapytał nagle.
─ Ty byłeś moją pracą. ─
Wytknął mu język.
Wyszli ze sklepu, kierując się
do następnego. W tym czasie Reo kontynuował:
─ Byłem w biurze już o 5, nie
spałem sobie do południa, kotku. Ogarnąłem wszystko wcześniej, aż w końcu
została mi tylko kwestia tego kontraktu ─ wytłumaczył.
─ To co tam robi Aominecchi,
jak tak wszystko pozałatwiane, hm? ─ zaczepił go Kise, uśmiechając się wrednie.
─ Pewnie ukradłeś go dla zasady ─ dodał z udawanym smutkiem
─ Gdzie tam. Dai-chan nie jest
mi potrzebny do niczego, poza odwalaniem brudnej roboty. Och... A skoro o nim
już mowa... ─ mruknął samo do siebie, po czym pociągnął Ryotę do jednego ze
sklepów, którego specjalnością była bielizna.
─ Hej, czekaj, co ty
kombinujesz? ─ zaczął blondyn, stawiając opór.
─ Hm? O co chodzi? ─ zdziwił
się Mibuchi. ─ Ty kupowałeś przed chwilą, teraz ja coś chcę ─ zaśmiał się.
─ N-no okej ─ westchnął
nieprzekonany i wszedł za Reo, rozglądając się nieufnie.
Mibuchi uśmiechnął się sam do
siebie, po czym wzruszył ramionami i zaczął rozglądać się za bokserkami.
Przeszedł wzdłuż całych dwóch regałów, jednak nie znalazł niczego, co by go
usatysfakcjonowani. Mrucząc do siebie coś pod nosem, złapał Kise za przegub i
pociągnął za sobą, do działu z bielizną dla kobiet.
Ryota zmarszczył brwi,
przyglądając się różnorakim krojom, jednak nie zabrał dłoni.
─ To… Pierre lubi takie
rzeczy? ─ zapytał, aby przerwać niezręczną dla niego ciszę.
─ Lubi mnie. A to wystarczy ─ odparł
Reo z radością.
Chwilę kręcili się przy
dobranych kompletach damskiej bielizny dziennej, a następnie sportowej, aż w
końcu Mibuchi zatrzymał się przed tą częścią, w której wisiały te nieco
odważniejsze.
─ No… To które byś mi polecił?
─ spytał słodko, biorąc w dłonie pierwsze lepsze koronkowe stringi.
─ Jakieś m-męskie ─ odparł
Ryota zarumieniony. Spotykając się jednak z potępiającym wzrokiem przyjaciela,
szybko się poprawił. ─ Może tamte. ─ Wskazał dłonią na klasyczne, białe majtki,
obszyte czarną koronką.
─ Hmm… No nie wiem… ─ mruknął
Reo, biorąc je do ręki i oglądając. ─ Są w porządku, ale niczym się nie
wyróżniają ─ stwierdził. ─ A te? ─ spytał, dostrzegając ciekawy wzór. Odłożył
szybko to, co trzymał w dłoniach, po czym wziął interesujący go model i
podsunął przyjacielowi pod nos. Majtki miały czarny zabudowany, prosty przód,
jednak z tyłu całe były z koronki i zwężały się znacznie. Miały też kokardkę.
─ Są ładne ─ stwierdził po
chwili milczenia Kise. ─ P-pasują do twoich włosów ─ dodał, nie wiedząc, jak pochwalić
przyjaciela za wybór. ─ Przymierzysz je? ─ spytał nagle.
Reo rozejrzał się sugestywnie
na boki, powstrzymując od śmiechu.
─ Chyba wolę wziąć w ciemno,
niż je tu przymierzać, kotku ─ odparł i jeszcze raz rozejrzał się po
asortymencie, porównując wybrane przez siebie majtki z resztą. ─ Kurcze, wciąż
nie jestem do końca przekonany ─ westchnął. ─ Jeju, nie chcę cię pytać wprost,
w których ty chciałbyś mnie zobaczyć, bo to trochę niezręczne… Ale może mógłbyś
mi jakoś pomóc i wybrać coś, wyobrażając sobie, że jesteś Dai-chanem, który
chce w nich zobaczyć swojego ukochanego?
Ryota prychnął i skrzyżował
ręce.
─ Musielibyśmy pójść do sex-shopu
po takie w jego guście. ─ Rozejrzał się po sklepie i przyjrzał Reo
profesjonalnym wzrokiem. ─ Ale moim zdaniem powinieneś nosić coś... delikatnego.
─ Podszedł do innego działu i ściągnął jeden komplet. ─ Uważam, że to jest
ładne ─ powiedział i podał Mubuchiemu białą, prześwitującą halkę z błękitnymi,
koronkowymi wykończeniami i delikatnym, kwiecistym, naszytym wzorem. Do tego w
parze mleczne majtki z tym samym, jasnoniebieskim obszyciem, które były lekko
zwężane z tyłu. Były bardzo ładne, ale nie krzykliwe. Według Kise skromne,
niewinne i eleganckie.
─ Och…
Reo przyjrzał się bieliźnie,
patrząc to raz na nią, to na Ryotę. W końcu uśmiechnął się lekko, zaśmiał cicho
i wziął komplet od blondyna.
─ Hmm masz rację. Będzie pasować
─ mruknął. ─ Biorę oba! ─ zaśmiał się i ruszył do kas.
Ryota patrzył chwilę za nim,
aż jego telefon nie zawibrował. Wyciągnął go z kieszeni i spojrzał na ekran,
otwierając szerzej oczy. Odebrał wiadomość multimedialną od Momoi, zaadresowaną
„?!?” i westchnął głośno, widząc zdjęcie jego i Reo z ciekawym nagłówkiem o
nowym romansie Kise Ryoty ze słynnym pracownikiem A.D. – Reo.
Kiedy szatyn do niego wrócił,
Kise wyciągnął w jego stronę telefon i parsknął śmiechem.
─ Tą bieliznę to musisz chyba
założyć dla mnie.
─ Ewidentnie ─ parsknął
Mibuchi, przyglądając się zdjęciu. ─ Ale mają farta, że uchwycili mój lepszy
profil ─ westchnął, wskazując na fotografię. Po chwili zaśmiał się i pokręcił
głową. ─ Hej, a tak serio… To wcale nie wygląda, jakby łączyło nas coś więcej
niż relacje koleżeńskie, naprawdę... Strasznie nie lubię prasy. Wystarczyło, że
ty i Dai-chan się ujawniliście, to teraz będą robić gówno-burzę o byle co.
─ Nazywasz nasz związek
gówno-burzą? ─ zapytał Kise, poruszając przy tym zabawnie brwiami. ─ Ale
rozumiem... Chyba lepiej niż ktokolwiek inny ─ zaśmiał się. ─ To co? Dokąd
teraz? ─ spytał sympatycznie, pisząc jeszcze krótką wiadomość do kochanka o
treści: Widziałeś mojego nowego chłopaka?
Przystojniak, prawda?
─ Może chodźmy popatrzeć na
jakieś ciuszki? ─ zaproponował Mibuchi, rozglądając się dookoła. W tym samym
czasie do Kise doszła wiadomość od mulata.
Od:
Ahominecchi
xx/09/2017, 15.29
Powiedz Reo, że go zwalniam
Kise tylko posłał mu zdjęcie
pleców Reo, do którego dorysował przebite strzałą serce i schował telefon do
kieszeni.
─ Aominecchi pozdrawia ─ powiedział
do przyjaciela, po czym wskazał palcem na jeden logo Calvina Klein’a.
─ Idziemy po coś na zimę.
─ Masz rację, przyda się. Na
dworze jest coraz chłodniej ─ przyznał Reo, dając poprowadzić się do wybranego
przez przyjaciela sklepu.
─ Hmm kociaku, chyba jeszcze
nigdy cię o to wprost nie spytałem ─ zaczął szatyn, krocząc powoli między
wieszakami z kurtkami i płaszczami, które ustawiono na przejdzie sklepu ─ ale
czemu na początku tak strasznie nie lubiłeś Dai-chana? Wybacz, ale strasznie
mnie to ciekawi!
Ryota zerknął na Reo krzywym,
ciężkim do odgadnięcia wzrokiem, zastanawiając się nad odpowiedzią. W końcu
uśmiechnął się niezręcznie i podrapał w tył głowy.
─ Wpędził w depresję kogoś,
kto jest mi bardzo drogi ─ powiedział w końcu. ─ Kogoś, kogo niegdyś kochałem ─
dodał z delikatnym uśmiechem.
─ Och... Naprawdę?
Reo zatrzymał się i odwrócił
do modela, patrząc na niego współczującym wzrokiem.
─ Głupi Dai-chan! Jezz... On
zawsze musi być w centrum jakiś dramatycznych wydarzeń. Przykro mi, że tak się
stało. Rany, co za człowiek ─ mruknął Mibuchi, mimowolnie czując złość na
mulata. To nie był pierwszy raz, kiedy słyszał tego typu historię od kogoś, z
kim Aomine miał coś do czynienia.
─ Daj spokój ─ uspokoił go
Kise. ─ Obydwoje byli młodzi ─ wstawił się trochę za swoim chłopakiem. Nie
robił tego tylko dlatego, że go kochał. Z czasem dostrzegał w tamtej sytuacji
wiele nowych rzeczy, których wcześniej nie był w stanie dojrzeć przez miłość do
Kuroko. ─ Wina nie leży po niczyjej stronie. To raczej czas popchnął stosik
domina, który zatrzymał się aż tutaj. ─ Wzruszył ramionami.
─ Z jednej strony masz rację
kociaku, ale z drugiej nigdy nie zapomnę Dai-chanowi, jak przedmiotowo mnie
traktował. Nie on, jeden, ale to i tak... To nie zmienia faktu, że nie powinno
się w taki sposób obchodzić z innymi ludźmi ─ wyrzucił z siebie Reo. ─ Wiem, że
przeprosił i, mam nadzieję, tego żałuje, ale to po prostu było nie w porządku ─
wyraził swoje zdanie. ─ Dobra, nie gadajmy na takie dołujące tematy! Szukajmy
lepiej rzeczy. Iii powiedz mi, dlaczego postanowiłeś zostać pilotem! ─ Kise
wręcz nie mógł się nadziwić, jak szybko potrafią zmienić się jego humor oraz
aura, jaką wokół siebie roztaczał.
─ Z tego samego powodu, dla
którego rozstałeś się z Aominecchim. ─ Zaśmiał się widząc pytanie na twarzy
szatyna. ─ Wiesz, lubię tą pracę... Jest dobrze płatna, dla mnie dość prosta i czuję
się w niej dobrze, ale... Oglądałeś kiedyś wystawę koni?
─ Pewnie ─ przytaknął Reo,
marszcząc brwi zmieszany.
Blondyn kiwnął głową i
kontynuował.
─ No, to z wiekiem tak się
właśnie zacząłem czuć w tej branży. W końcu uświadomiłem sobie, że liczę się
tylko do momentu, w którym prezentuję się najlepiej.
─ No tak, rozumiem, modeling
to dość... restrykcyjna branża. Dobrze, że myślisz odpowiedzialnie o tym, co może
wydarzyć się za jakiś czas ─ stwierdził Mibuchi z ciepłym z uśmiechem.
Przeszli do części z bluzkami
na długi rękaw, swetrami i bluzami. Nagle wzrok Mibuchiego jakby pojaśniał,
kiedy zobaczył coś na wieszaku. Wyciągnął z ponad tuzina innych, oversizeowy,
orzechowy sweter o grubych oczkach, który przyłożył do torsu Kise, uśmiechając
się zwycięsko.
─ To będzie dla ciebie
idealne! ─ zapewnił z błyskiem w oku.
─ Już znasz moje słabości ─ westchnął
cicho Kise i wziął przedmiot do ręki. ─ Ale nie przebije mojego ulubionego. ─ Uśmiechnął
się zadziornie. Odwrócił się w celu przymiarki, ale szybko wrócił do
przyjaciela.
─ A ty co tak stoisz, Reocchi?
Łap coś i do przymierzalni ─ zaśmiał się, podając mu czarną baseballówkę z fioletowymi
płatami na łokciach. ─ Odmłodź się trochę. Zaszalej, staruszku ─ zachichotał i
czmychnął przed nim.
Reo wywrócił oczami i ruszył
za blondynem, zgarniając po drodze jeszcze parę rzeczy, które rzuciły mu się w
oczy, aż w końcu miał nimi wypełnione całe ręce. Dotarł do przebieralni, ledwo
widząc drogę. Odnalazł tę, w której był model. Rzucił ciuchy na ławkę i zdzielił
chłopaka po głowie.
─ Wypraszam sobie! Trzymam się
świetnie, jak na swój wiek!
─ Ała! ─ krzyknął blondyn i
odpyskował za karę: ─ No, masz jeszcze trochę siły, żeby zadać mocny cios. ─
Uśmiechnął się zadziornie i zajrzał mu przez ramię. ─ Widzę, że jednak wziąłeś
sobie moją radę do serca. Obkupisz cały sklep?
─ No proszę, nie znałem cię od
tej strony. Nie wiedziałem, że potrafisz mieć taki cięty język, kociaku ─
westchnął ze śmiechem szatyn. Odwiesił swój płaszcz i szalik na wieszak, po
czym zaczął rozpinać swoją kremową koszulę, opierając się plecami o jedną ze
ścian przebieralni.
─ To dziwne, zważywszy na to,
jak zaczęliśmy pierwszą rozmowę z Aominecchim ─ zachichotał i spojrzał w
lustro, spotykając się ze wzrokiem Reo. ─ Huh, teraz to już na pewno bylibyśmy posądzeni o romans ─
powiedział, patrząc na odbicie przyjaciela znacząco i zaśmiał się, sam
zdejmując swój sweter, a następnie t-shirt.
─ No okej, mówiąc wprost, nie
wiedziałem, że mój słodziak może być tak cięty w stosunku do mnie ─ sprecyzował
Mibuchi, po czym parsknął śmiechem. ─ Czekaj, czekaj, za chwilę będzie jeszcze
lepiej ─ zaśmiał się, po czym rozpiął swoje czarne jeansy i zaczął je powoli z
siebie zsuwać.
Ryota parsknął śmiechem i
wyciągnął z kieszeni telefon, i zrobił szybkie zdjęcie swojego i Reo odbicia,
wysyłając je prywatnie tylko do dwóch osób – Daikiego i Maheo. Uśmiechał się na
nim głupio, patrząc w odbiciu na Mibuchiego, który wbił wzrok w rozporek, z
którym się siłował. Dopiero po zrobieniu zdjęcia i podpisaniu go „Masz małą
konkurencję”, Reo zauważył telefon modela, który jak gdyby nigdy nic schował
go, wzruszając ramionami.
─ Czujnym trzeba być ─
wyjaśnił.
Nim Mibuchi zdążył jakkolwiek
zareagować, w tym samym momencie rozdzwoniły telefony dwójki mężczyzn.
Przyjaciele spojrzeli na siebie i parsknęli śmiechem, sprawdzając wyświetlacze.
─ No ładnie... Coś ty zrobił,
kociaku? Chyba po raz pierwszy boję się odebrać ─ parsknął szatyn.
─ Zaaranżowałem nasze kolejne
spotkanie ─ zachichotał i odebrał, rzucając z rozbawieniem: ─ Jestem zajęty.
─ No właśnie widziałem. ─ Usłyszał,
jak jego chłopak niemal warczy. ─ Gdzie jesteś?
─ Robię zakupy ─ odparł
wymijająco. ─ Nie masz pracy, Aominecchi? ─ spytał, ledwo powstrzymując się od
śmiechu.
─ Nie. Już skończyłem. Więc
może łaskawie ty też byś się już zbierał. ─ W głosie kochanka Kise słyszał
wyraźną złość i zazdrość, jednak za nią kryło się coś jeszcze. Coś jakby
smutek. ─ Albo wiesz co... Nieważne. Jadę do siebie ─ burknął Daiki po chwili
ciszy.
─ Hej... ─ Głos Kise
momentalnie złagodniał. ─ Nie wygłupiaj się, jedź do mnie. Przecież tylko się
droczę ─ powiedział z lekkim wahaniem.
Modelowi odpowiedziała
przedłużająca się cisza. Blondyn zerknął przed siebie. Mibuchi kręcił kosmyk
swoich włosów na palcu i mówił coś, śmiejąc się nerwowo od czasu do czasu.
─ Dobra. Podeślij mi adres ─
usłyszał zrezygnowane mruknięcie kochanka.
─ Um... Może spotkamy się u
mnie? I tak już kończymy z Reocchim ─ powiedział zdezorientowany.
─ Może być ─ westchnął Daiki.
Milczał jeszcze chwilę, po czym dodał: ─ Będę za jakąś godzinę.
─ Mówiłeś, że masz już wolne ─
powiedział ostrożnie. ─ Aaa my jesteśmy w Siódmej, więc chyba będę chwilę przed
tobą.
─ Muszę jeszcze na chwilę
podjechać do biura ─ burknął Aomine. ─ To cześć.
─ Yhym. Papa ─ odparł Kise i
słysząc dźwięk rozłączenia, spojrzał na wyświetlacz zamyślony.
─ Mierz szybko, Reocchi, bo ja
chyba zaraz spadam ─ powiedział nagle.
─ Jasne. Ja też ─ westchnął
Mibuchi i przeczesał włosy dłonią. ─ Jeju, jacy oni są przewrażliwieni ─
mruknął po chwili, wrzucając telefon ze złością do swojej torby. Westchnął i
przymierzył najpierw białe, przylegające do ciała, białe jeansy, czarny golf
oraz baseballówkę, którą wcześniej dał mi Kise. Zmierzył swoje odbicie w
lustrze krytycznym spojrzeniem, marszcząc brwi, po czym wzruszył ramionami,
ostatecznie akceptując cały look.
─ Buraki ─ wyburczał Kise, mierząc
sweter. Był naprawdę wygodny i ciepły. Nie miał więc problemu w wyborze.
Chłopak przebrał się szybko i
puścił oczko Reo, po czym wyszedł zapłacić, czekając aż przyjaciel zmieni
ubrania, których miał nieco do przebrania. W trakcie oczekiwania myślał, czy
Daiki miał może zły humor i dlatego zareagował tak intensywnie. Nie miał jednak
pojęcia, co mogło pójść nie tak, skoro Reo zapewniał go że w firmie wszystko
dobrze.
Mibuchi dołączył do
przyjaciela po upływie piętnastu minut, z co najmniej pięcioma torbami z
ubraniami w dłoniach. Widząc nieco zdziwione spojrzenie modela, zaśmiał się krótko
i wytłumaczył:
─ Nie mogłem się zdecydować,
więc wziąłem prawie wszystko…
Ryota pokręcił rozbawiony
głową i ruszył powoli ku wyjściu, czekając, aż przyjaciel go dogoni. Reo
odprowadził Kise na piętnastą dzielnice, gdzie ich drogi się rozchodziły.
─ Dzięki za dzisiaj, Reocchi.
─ Kise uśmiechnął się wesoło i objął przyjaciela ramieniem. ─ Trzeba to
powtórzyć!
─ Koniecznie! ─ zgodził się z
entuzjazmem. ─ Naszym chłopcom też nie zaszkodzi odrobina zazdrości raz na
jakiś czas ─ zachichotał i cmoknął blondyna w policzek.
Mieli się już rozdzielić,
kiedy Mibuchi przypomniał sobie o czymś. Profilaktycznie chwycił Kise za
nadgarstek i przytrzymał przy sobie chwilę, wolną ręką szukając czegoś wśród
reszty swoich siatek. W końcu znalazł tę jedną konkretną i wręczył ją Ryocie,
szczerząc się przy tym jak głupi.
─ To dla ciebie, kociaku.
Miłego wieczoru ─ życzył, puścił mu oczko i odszedł szybko, aby model nie miał
szans za zwrócenie mu prezentu.
Kise patrzył zagubiony na
bieliznę damską tkwiącą w jego dłoni i rozejrzał się zbity z tropu za Mibuchim.
Widząc, jak mija go staruszka ze zdegustowanym spojrzeniem, zreflektował się
szybko i wcisnął ją do plecaka jak poparzony, fucząc zarumieniony. Powarczał
chwilę pod nosem, wskoczył na motor i pojechał do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz