Spędzili na wzajemnych, delikatnych i czułych
pieszczotach jeszcze trochę czasu, ciesząc się zwyczajnie możliwością spędzania
go razem. Choć ostatnio i tak niemal przebywali ze sobą i widywali się na
okrągło, obaj wciąż czuli się nienasyceni obecnością tego drugiego. Aomine
oczywiście jawnie by tego nie przyznał, ale Kise stał się dla niego całym
światem i za nic nie wyobrażał sobie, by opuścić go teraz z własnej woli choć
na chwilę.
Około dwudziestej Kise zaczął narzekać, że
jest głodny, a mulat, rozumiejąc w tym ukrytą sugestię, zaproponował, że
przygotuje kolację, co spotkało się z dużą przychylnością partnera. Na
szczęście w domu chłopaka znajdowało się nieco więcej produktów spożywczych,
których mógłby użyć jako składników, dlatego nie musiał się martwić o to, czy
uda mu się wykombinować cokolwiek.
Natchnienie kulinarne przyszło podobnie jak
natchnienie artystyczne – nieoczekiwanie, pod wpływem bodźca. Którym, z resztą,
okazały się szparagi. Aomine przygotował więc sałatkę nicejską ze szparagami w
roli głównej, cassoulet z wszystkimi warzywami, które znalazł u kochanka w
lodówce, a na deser mus czekoladowy. W czasie, gdy gotował, Kise poszedł
posprzątać swojemu jeżykowi klatkę oraz trochę się nim zająć. Prawdopodobne nie
zrobiłby tego jednak w tamtej chwili, gdyby mężczyzna nie wyrzucił go z kuchni
niemal siłą.
Kiedy kolacja, przypominająca raczej wytworny
obiad, była już na stole, Daiki poszedł na górę do kochanka, żeby zabrać go do
jadalni. W sypialni zastał iście rozczulający widok. Model przysnął na łóżku, a
w jego ramionach umościł się jeż, który mimo wszystko nie drzemał jak jego
właściciel, a czuwał. Daiki wyobrażał sobie, że gdyby zwierzak był tylko trochę
większy, może nawet zastanowiłby się dwa razy, zanim podszedłby do swojego
chłopaka. Jednak jeż, mimo swojego bacznego, niemal podejrzliwego spojrzenia
małych i czarnych niczym węgielki, oczków, wciąż pozostawał tylko małym jeżem,
więc mulat podszedł do łóżka, pochylił się nad Ryotą i pocałował go. Na myśl
przyszła mu sytuacja, w której tak samo obudził kochanka po ich pierwszej razem
przespanej nocy w malutkim motelu, w którym udało im się znaleźć schronienie
przed deszczem. Uśmiech mimowolnie wykwitł na wargach mulata, budząc w nim coś
na wzór melancholii.
I tym razem blondyn oddał pieszczotę, jednak
nie odskoczył po chwili, jak wtedy. Przeciwnie, gdy oprzytomniał i ujrzał przed
sobą kochanka, przylgnął do niego mocniej, omal nie zgniatając znajdującego się
między ich torsami Yoko. Zwierzę fuknęło niezadowolone, zwijając się w kulkę,
skutecznie odciągając ich od siebie. Ryota uśmiechnął się do gryzonia,
głaszcząc uspokajająco i przeniósł szybko wzrok na Daikiego, jeszcze raz
muskając jego wargi nim wstał i odstawił zwierzątko do domku.
Aomine podszedł do kochanka, przyciągnął go
do siebie i objął w pasie.
─ Jest już kolacja ─ oświadczył.
─ Mm... To na co jeszcze czekamy? ─ spytał
retorycznie i chwycił dłoń Aomine, prowadząc ich na dół.
Daiki odsunął kochankowi krzesło, aby ten
mógł usiąść przy stole, a następnie sam zajął miejsce naprzeciwko.
─ To… smacznego ─ rzucił z uśmiechem, po czym
zaczął jeść.
─ Nawzajem.
Uśmiechnął się, jednak nie ruszył swojej
porcji. Zrobił to dopiero, kiedy mulat przyłapał go na dokładnym studiowaniu
jego twarzy. Blondyn odchrząknął wtedy, spuszczając wzrok i zaczął rozkoszować
się daniem z nieschodzącym z ust uśmiechem.
Po skończonym posiłku Daiki chciał zacząć z
kochankiem luźną rozmowę, jednak nie zdążył tego zrobić. Przyjemną ciszę
przerwały irytująco głośne wibracje telefonu mulata, który leżał na kuchennym
blacie.
─ Sorry... Odbiorę ─ powiedział, po czym
wstał, zgarnął telefon i wyszedł do przedpokoju.
Ryota wpatrywał się tępo w stół, starając się
znaleźć coś do roboty, by nie podsłuchiwać. Nie potrafił jednak wygrać z
ciekawością i nastawił uszu, tłumacząc się tym, że to pewnie nic poważnego.
Mężczyzna oparł się plecami o ścianę i
spojrzał na wyświetlacz komórki. Z racji godziny, w pomieszczeniu panowała
zupełna ciemność. Najbliższa smuga światła znajdowała się przy wylocie kuchni.
Nie poznawał numeru, z którego do niego dzwoniono. Mimo to nie myślał długo,
tylko przeciągnął palcem po ikonie zielonej słuchawki.
─ Aomnie przy telefonie ─ mruknął, odrobinę
oschle.
Nim osoba po drugiej stronie odezwała, minęło
trochę czasu. Daiki zaczął już myśleć o tym, czy się nie rozłączyć, jednak
głos, który usłyszał w tej samej chwili, nie pozwolił mu na to.
─ Bonjour, Daiki.
─ Colette? ─ Poznał ją od razu. Ciepła, miła,
subtelna barwa głosu z mocnym, francuskim akcentem przywodziła mu na myśl te
wszystkie chwile, które spędził w jej towarzystwie. Jej śmiech, uśmiech,
roziskrzone oczy, burza brązowych włosów. Nawet po tak długim czasie bez
problemu mógł zobaczyć w głowie jej obraz. Jej i... jej brata.
─ Haaa więc wiesz, kto mówi ─ roześmiała się.
Pamiętał, że zawsze robiła to bardzo często.
─ Oczywiście, że tak ─ prychnął w odpowiedzi.
─ A czego się spodziewałaś?
─ Po tobie można wszystkiego ─ odparła
wesoło. ─ Ale wiesz... Mimo wszystko cieszę się, że mnie poznałeś. Trochę już
minęło.
─ Nie
da się ukryć. Czego chcesz?
─ Cały ty... Musisz wiedzieć wszystko od
razu, hm? Dobrze, rozumiem cię. Chciałam po prostu pogratulować ci kolekcji.
Jest genialna.
─ I tyle? ─ zdziwił się. Nie wierzył, by
dziewczyna nie miała głębszego interesu w tamtym telefonie.
─ Tak, tak, w zasadzie tak. Naprawdę,
śledziłam na bieżąco każdy twój projekt, ale ten pokaz... To było naprawdę coś.
Bardzo mi zaimponowałeś! Xavierowi też się podobało ─ dodała po krótkiej
chwili, jakby z wahaniem.
Aomine drgnął i spiął się cały na wzmiankę o
bracie swej rozmówczyni. Nieświadomie wbił się bardziej w ścianę, o którą się
opierał.
─ A, właśnie ─ kontynuowała, niezrażona
milczeniem po drugiej stronie. ─ Prosił, żeby cię pozdrowić. I... Myślał o tym,
żeby zadzwonić, ale nie był pewien, czy w ogóle będziesz chciał rozmawiać.
─ I dobrze ─ odparł szybko Aomine. ─ Niech
nie dzwoni.
─ Och, Daiki... Nie mów tak! Mógłbyś dać mu
chociaż wytłumaczyć...
─ Nie chcę słuchać jego wyjaśnień ─ warknął,
przerywając jej. ─ Nie chcę z nim gadać, ani się spotykać. Przekaż mu to.
─ Nic mu nie będę przekazywać. Podeślę ci
jego numer, sam mu to powiesz ─ fuknęła. ─ A teraz muszę już kończyć. Odezwę
się jeszcze. I, naprawdę, świetna kolekcja. Au revoir! ─ rzuciła i rozłączyła
się. Nie zdążył jej nawet odpowiedzieć.
─ Ja pierdolę...
─ Daiki? ─ Ryota spytał zaniepokojony,
wychylając się z kuchni. Słysząc niepokojący ton kochanka, wstał, oplatając się
ramionami, a teraz wpatrywał się w niego uważnie i niepewnie.
Aomine nie zareagował od razu. Stał w
bezruchu, z przymkniętymi powiekami i zaciśniętym telefonem w dłoni.
Potrzebował chwili, aby uspokoić szalejące w jego wnętrzu emocje. Kiedy w
jakiejś części mu się to udało, odetchnął głęboko i podszedł do kochanka.
Stanął tuż przed nim, patrząc mu prosto w oczy. Przez umysł mimowolnie
przetoczył mu się obraz Xaviera. Warknął cicho, zły sam na siebie i jak najszybciej
odsunął od siebie tę myśl, zajmując się inną, dotyczącą chłopaka przed nim.
Chwilę się wstrzymał, jednak ostatecznie ujął twarz modela w dłoń i pochylił
się, aby go pocałować. Mocno, intensywnie, zaborczo.
Kise czuł, że coś jest zdecydowanie nie tak i
zmarszczył lekko brwi. Położył delikatnie ręce na torsie kochanka i nacisnął na
niego lekko. Stęknął, kiedy Daiki zamiast się odsunąć, tylko mocniej przylgnął
do niego. W końcu odetchnął go od siebie delikatnie, pytając zmartwiony, lekko
dysząc:
─ Co się dzieje?
─ To nieważne ─ westchnął tylko, czując, jak
wszystko w nim wręcz wrze. Tak naprawdę, nawet gdyby chciał, ciężko mu było
określić co się dzieje nawet przed samym sobą, nie mówić już o skleceniu tego w
miarę spójne zdanie i wypowiedzeniu na głos. ─ Chyba najpierw sam muszę się z
tym oswoić ─ dodał tylko.
Chwycił kochanka za nadgarstek i przyciągnął
do siebie jego dłoń, całując ją, by po chwili przejechać po jej wierzchu
wysuniętym spomiędzy warg językiem.
─ Kto dzwonił? ─ spytał łagodnie, patrząc na
niego czule, ale i nieugięcie.
─ Dawna znajoma ─ odparł od niechcenia.
Zmniejszył przestrzeń między nimi do minimum, przytulając blondyna. Przesunął
dłońmi po jego biodrach, a następnie
wsunął je pod jego spodnie, rysując delikatnie paznokciami skórę na jego
lędźwiach.
Ryota stłumił jęk i odchylił lekko głowę, aby
znów spojrzeć na kochanka.
─ I co ci powiedziała?
─ Właściwie nic ważnego. Gratulowała
kolekcji. Chodzi raczej o fakt, że w ogóle się odezwała ─ westchnął mężczyzna.
Nie chciał za bardzo tłumaczyć się przed Kise – nie ze względu na to, że mu nie
ufał, a dlatego, że po prostu nie chciał tego roztrząsać. Jedyne, o czym
myślał, to jak sprawić, by jak najszybciej o tym zapomnieć. Odpowiedź nasuwała
mu się, na szczęście, sama.
─ Chodźmy do łóżka ─ poprosił bez ogródek,
całując modela w szyję.
─ Wolałbym teraz z tobą porozmawiać ─ odparł
model, całując go lekko w skroń. ─ Co w ciebie wstąpiło? ─ spytał po chwili,
gdy mulat milczał, wsuwając ręce pod jego koszulę.
─ O czym chcesz rozmawiać? ─ westchnął. ─ O
niej? Nie odzywała się wieki, właściwie od czasów studiów, a teraz najwyraźniej
w końcu wróciła do kraju. Tyle w temacie ─ wyjaśnił w skrócie, aby po chwili
zająć usta Ryoty swoimi, sunąc dłońmi po jego plecach.
Ryota tylko mocniej zmarszczył brwi i oderwał
się od jego warg, jęcząc głośno.
─ Więc czemu tak cię to wyprowadziło z
równowagi? ─ spytał, lekko poirytowany, ale już po chwili westchnął i wplótł
palce dłoni we włosy kochanka, cmokając go krótko. ─ Powiesz mi, hm? ─ spytał
czule, nie mogąc znieść rosnącego uczucia bezradności.
Daiki starał się zrozumieć partnera i
postawić na jego miejscu. W takim wypadku on również dociekałby tego, co się
stało. Dlatego właśnie postanowił opowiedzieć Kise choć trochę, aby go uspokoić.
W końcu, jak na razie, nic się nie działo. Jeden telefon nie musiał od razu
zwiastować wielkich zmian.
─ Nie spodziewałem się, że jeszcze
kiedykolwiek usłyszę jej głos ─ odparł szczerze. ─ Kiedyś się pokłóciliśmy i
kontakt całkiem nam padł. Wyjechała ze swoim bratem gdzieś do Wielkiej Brytanii
i tyle o niej wiedziałem.
W tamtej chwili naprawdę pragnął bliskości
modela. Nie chciał, żeby zaczęły dręczyć go wspomnienia. Potrzebował swojego
chłopaka, żeby skupić się tylko i wyłącznie na chwili obecnej. Jego prawa dłoń
z powrotem znalazła się więc pod spodniami blondyna, drażniąc jego udo.
Model westchnął i przytulił go do siebie,
mówiąc cicho:
─ Nie wydaje mi się, żeby to był powód dla
tak nagłej złości... Nie wiem i nie rozumiem, co cię tak wyprowadziło z
równowagi, ale liczę na to, że potem sam powiesz mi to bez przesłuchania.
Po tym po prostu pocałował Daikiego, gładząc
go czule po policzku. Aomine był wdzięczny, że kochanek nie zmierza naciskać.
Sam jeszcze nie ustosunkował się jednoznacznie do całej sytuacji. Złość, którą,
owszem, odczuwał w pierwszej chwili, była konsekwencją długo tłumionej w sobie
frustracji, której nie mógł z siebie wyrzucić ze względu na to, że po
spontanicznym wyjeździe Colette i Xaviera, nie miał z nimi kontaktu.
Rodzeństwo, oprócz miejsca zamieszkania, zmieniło numery telefonów oraz usunęło
swoje konta na portalach społecznościowych, nie mówiąc o tym Daikiemu słowa.
Mulat dobrze ich rozumiał – może nie tyle Colette, co Xaviera, z którym był
bardzo blisko, jednak i tak, mimo wściekłości na nich, odczuwał w sobie coś na
wzór pustki, kiedy rodzeństwo dobitnie uświadomiło mu, że już nigdy więcej nie
będą mieli okazji się zobaczyć ani spotkać.
A przynajmniej tak myślał. Nie chciał jednak
na nowo rozbudzać w sobie nadziei na to, że będzie jak wcześniej. Mało tego,
tak naprawdę tego nie chciał. Minęło kilka dobrych lat, a jego życie zmieniło
się całkowicie. Szczególnie przed tymi paroma tygodniami, gdy spotkał Kise.
Szczęście uśmiechnęło się do niego i nie zamierzał z niego rezygnować.
Zdominował pocałunek całkowicie, narzucając
takie tempo, iż Ryota nie mógł nawet na nie odpowiedzieć. Aomine niemal
rozpaczliwie pragnął w tamtym momencie bliskości i ciepła kochanka. Był więcej
niż pewien, że tylko to uspokoi jego skołatane nerwy i pozwoli całkowicie
wymazać z głowy obraz rodzeństwa – zwłaszcza Xaviera.
Pchnął modela na ścianę i przylgnął do niego,
zsuwając się z mokrymi pocałunkami w dół, znacząc jego szyję i dekolt.
Jednocześnie wypchnął biodra do przodu, tak, by ich krocza napierały na siebie
i wzajemnie drażniły, przyprawiając ich obu o dreszcze. Kise doskonale wyczuwał
stan ukochanego i zdecydowanie nie mógł powiedzieć, że był on dobry. Po czynach
mulata blondyn odczytał mnóstwo obaw, pośpiechu i nagłości, która raczej nie
była spowodowana pożądaniem. Ryota wiedział, że seks jest świetnym sposobem na
chwilowe wyładowanie i zapomnienie o problemach, i choć trochę ukuło go to, że
mógł się przydać Daikiemu tylko w cielesny sposób, to doskonale go rozumiał.
Oddawał nieporadnie pieszczoty i jęknął cicho, wychodząc jego ciału na przeciw
i wskakując na kochanka, mocno oplatając nogami. Stęknął głośno, gdy Aomine
znów popchnął go na ścianę, obijając się o nią plecami i zgarbił się lekko, aby
go pocałować. Jego własne ruchy również nie były spokojne i miarowe. Przez
zachowanie wyższego, stres i presja, które urosły w Kise, ponieważ nie wiedział,
co zrobić, aby pomóc, objęły jego ciało, sprawiając, że każdy dotyk oddawał
chaotycznie i niezgrabnie, a przede wszystkim intensywnie. Nie potrafił walczyć
z kochankiem czułością, więc poddał się, po prostu dając ze sobą zrobić, co ten
tylko chce
Aomine szybkimi, chaotycznymi ruchami zabrał
się za rozpinanie guzików od koszuli kochanka, ani na moment nie przestając go
całować. Usta Kise, które niemal nieustannie czuł pod swoimi, stały się dla
niego niczym tlen – nie mógł sobie pozwolić, aby przestać ich smakować. Ryota
mógł to dostrzec, jednak on sam nie zauważał tego, iż drżał lekko na całym
ciele. Serce obijało się boleśnie o żebra, a płuca piekły od zbyt małej ilości
dostarczanego doń powietrza. Kiedy Daikiemu udało się zdjąć, a właściwie niemal
zerwać, z blondyna koszulę, niemal natychmiast przykrył jego odsłonięty tors
swoim, przytulając mocno. Upewniając się, że model trzyma się na nim dość
stabilnie, mulat odsunął się z nim od ściany i wniósł go na pierwsze piętro, do
sypialni. Rzucił, dość niedelikatnie, Kise na łóżko i położył się na nim,
przygwożdżając jego ciało do materaca. Wodził dłońmi po jego bokach, wyczuwając
żebra, aż w końcu zsunął je niżej, by zsunąć z partnera spodnie.
Kise oddychał szybko i przełknął ciężko
ślinę. Zdecydowanie nie nadążał nad tempem kochanka, a sam obrót spraw zaczął
go lekko stresować. Nigdy nie widział Aomine w takim stanie. Czuł się trochę
nieswojo i gdyby nie fakt, że mężczyzna nad nim nadal był jego ukochanym –
nawet jeśli duchem był całkowicie nieobecny; modelowi zdecydowanie nie podobał
by się, zbyt szybki jak dla niego, obrót spraw.
Kise chwycił delikatnie za jego ręce,
sprawiając tym samym, że Daiki utkwił na nim spojrzenie.
─ Czekaj... ─ powiedział cicho, patrząc na
niego uważnie. Zamilkł jednak, nie do końca wiedząc, jak zebrać myśli.
Daiki odetchnął głęboko i wsunął twarz w
zagłębienie szyi kochanka, całując go tam delikatnie. Wraz z jego oddechem,
zaczęły spowalniać i ruchy. Wodził dłońmi po ciele kochanka, przyprawiając go o
dreszcze, zaczął się o niego powoli, ale intensywnie ocierać, aż w końcu
wyszeptał cicho:
─ Przepraszam. Nie umiem się powstrzymać...
─ Nie przepraszaj... ─ westchnął cicho Ryota,
kładąc mu rękę na sercu, które biło tak mocno, że bez problemu mógł to wyczuć
dłonią. ─ Tylko... Bądź tutaj ze mną ─ dodał z delikatnym uśmiechem
Mężczyzna postarał się go odwzajemnić, ale
nie był w stanie.
─ Jestem cały czas. Nie chciałbym być nigdzie
indziej, jeśli nie byłoby tam ciebie ─ odparł po chwili zgodnie z prawdą.
Następnie pocałował chłopaka miękko, wplatając dłoń w jego włosy, drapiąc go
przy tym za uchem z premedytacją. Ten mruknął z aprobatą, wyraźnie się
odprężając i pogłębił lekko pocałunek, uginając nogi w kolanach. Po chwili
odsunął się delikatnie, liżąc wargi mulata z czułością i spojrzał na niego z
dołu, zamglonymi oczami.
─ Nie jesteś gdzieś indziej. Jesteś tu ze mną
i nikt i nic tego nie zmieni... ─ powiedział kojąco. ─ Dlatego możesz mi powiedzieć,
co cię tak zamartwia ─ dodał ciszej.
Daiki milczał. Zacisnął usta w wąską linię i
przez chwilę taskował kochanka beznamiętnym wzrokiem, nie ruszając się. Widząc
zachowanie mężczyzny, Kise uśmiechnął się nerwowo. Nagle zaczął czuć się bardzo
niepewnie. Nie potrafił wyczytać z partnera praktycznie żadnych emocji. Zaczął
zastanawiać się nad tym, czy nie pozwolił sobie na zbyt wiele, co mogłoby
zostać odebrane nie w taki sposób, jak zamierzał, jednak nic nie przychodziło
mu na myśl.
W momencie, kiedy zrobiło się między nimi
naprawdę niezręcznie, a Ryota już zamierzał coś dodać, aby jakoś wytłumaczyć
zaistniałą sytuację lub po prostu rozładować dość napiętą atmosferę, Aomine
drgnął. Wyciągnął dłoń, przenosząc ciężar ciała na drugą rękę. Przybliżył ją do
twarzy modela i delikatnie, niemal pieszczotliwie, odgarnął z jego czoła
niesforne kosmyki włosów. Ten krótki przejaw czułości został zepchnięty jednak
na dalszy plan przez to, co stało się chwilę później.
Mulat chwycił jedną dłonią prawe ramię
blondyna, a drugą biodro po odpowiadającej stronie. Niedelikatnie przekręcił go
na brzuch i mocno przysunął jego biodra do siebie. Zsunął z Kise spodnie, które
wcześniej mu rozpiął i przylgnął do jego pleców, opierając czoło o miejsce
między łopatkami chłopaka.
Zamarł, czując, jak ciało pod nim spina się
nienaturalnie i sztywnieje. Ryota zacisnął powieki i wstrzymał oddech. Zadrżał
mimowolnie.
To brutalnie otrzeźwiło Daikiego z amoku, w
jakim się znalazł. Powoli wypuścił powietrze z płuc i niepewnie przytulił
Ryotę, splatając ramiona pod jego brzuchem.
─ Przepraszam. ─ W tamtym momencie było to w
wszystko, co udało mu się z siebie wykrztusić.
Model przełknął z trudem ślinę i oparł ciężko
dłonie o materac. Starał się unormować oddech, aby głos mu nie drżał. Otworzył
usta, ale w odpowiedzi wymsknęło się z nich jedynie ciche, niepewne jęknięcie.
Chociaż chciał, nie potrafił powiedzieć „Nic się nie stało”, bo w tej chwili
naprawdę nie poznawał i trochę bał się kochanka.
W końcu przyznał ciężko, kładąc dłoń na
rękach mulata:
─ Ja... nie wiem, co się dzieje.
Aomine westchnął i usiadł na łóżku,
przyciągając Kise do siebie. Zrobił to jednak z niezwykłą delikatnością i
ostrożnością, żeby nie spłoszyć chłopaka. Objął go i wtulił twarz w jego szyję,
chcąc jak najbardziej odwlec chwilę, kiedy będzie musieć wprost opowiedzieć
kochankowi, czemu zachowuje się tak, a nie inaczej. A był mu to teraz winien.
─ Poniosło mnie, przepraszam. Już nigdy tak
nie zrobię ─ obiecał cicho, powstrzymując dłonie przed drżeniem.
─ To dlatego, że ciągle pytam? ─ wydusił z
siebie, oddychając głęboko i powoli rozluźnił się w uścisku mulata. ─ Chcę
tylko wiedzieć, jak ci pomóc ─ wytłumaczył się, przepraszającym tonem.
─ Nie, nie, to nie twoja wina ─ odparł,
żałując, że przez jego głupie postępowanie w Kise obudziło się bezpodstawne
poczucie winy. Ponownie obudziła się w nim złość, jednak tym razem na siebie.
Ryota dawał mu całego siebie, nie tylko podczas ich zbliżeń – choćby innymi z
tego powodu, nie wspominają już nawet o tym, że był zwyczajnie starszy,
powinien zachowywać się rozważniej i dbać o blondyna na każdym kroku.
Kolejny głęboki oddech i zapach Ryoty
przyniosły w końcu ukojenie. Aomine uspokoił się i był już w stanie trzymać
emocje na wodzy. Miał nadzieję, że partner wybaczy mu tę chwilę słabości, jeśli
w końcu wyjawi przed nim całą prawdę o sprawie, która nie dawała mu spokoju. Po
raz pierwszy postanowił się przed kimś otworzyć.
Zaczął cicho, beznamiętnie opowiadać.
Nie
kochał go. Był tego pewien bardziej, niż czegokolwiek innego – nie żywił do
Xaviera żadnych głębszych uczuć, ale dobrze było mu w jego towarzystwie. Uwielbiał jego poczucie
humoru, sarkastyczność, wygląd, styl, seks z nim. Uwielbiał go całego, ale nie
kochał. Wtedy był jeszcze przekonany, że kochać po porostu nie potrafi, więc
nie mógł powiedzieć Xavierowi otwarcie, jakim uczuciem go darzy. Mimo to
spróbował z nim związku. Pierwszego prawdziwego w życiu. Xavier był wyjątkiem i
miał tego świadomość – Daiki nie traktował go przedmiotowo, jednak nie był też w
stosunku do niego przesadnie czuły czy wylewny. Chłopak zdawał sobie z tego
sprawę i nie przeszkadzało mu to, przynajmniej o tym go zapewniał.
Poznali
się pierwszego dnia studiów po rozpoczęciu roku. Kiedy zamykał oczy, potrafił
zobaczyć to wyraźnie. Siedział pod salą, czekając na zajęcia. Lustrował
wzrokiem korytarz, zastanawiając się, czy ten długowłosy blondyn przy automacie
z kawą nie zechciałby się z nim przespać, gdyby go zagadał. Był już prawie
zdecydowany, aby wstać, jednak w tej samej chwili zasłoniła mu go jakaś
dziewczyna. Stanęła prosto przed nim, więc zadarł głowę w górę, aby jej się
przyjrzeć. Nie kojarzył burzy swobodnie opadających na piersi jasnobrązowych
loków, podkreślonych elegancją kreską oczu z ciemnymi, intensywnie brązowymi
tęczówkami, ani zgrabnej talii podkreślonej obcisłą, jeansową sukienką zapinaną
na guziki; tak więc wątpił, aby dziewczyna mogła mieć do niego jakąś sprawę.
Był pewien, że się nie znali. Ta jednak w dalszym ciągu przed nim stała i uśmiechała
przyjaźnie.
─
Czego chcesz? ─ westchnął niezbyt zadowolony z tego, że ktokolwiek ma do niego
w tej chwili jakąś sprawę.
Dziewczyna
jednak nie wyglądała na zrażoną.
─
Jestem Colette de Foix. Wygląda na to, że jesteśmy na tym samym roku i
kierunku, więc chciałam się poznać ─ wyjaśniła po angielsku.
─
Daiki Aomine ─ mruknął. Starał się nie wywrócić oczami, gdy usiadła obok i
zaczęła opowiadać, jak bardzo cieszy się, że przyjęli ją na studia. Z
niezadowoleniem stwierdził, że blondyn, który mu się spodobał, już gdzieś sobie
poszedł.
─ …i
razem z bratem już planujemy założyć własną markę ─ kontynuowała Colette, nie
zdając sobie sprawy z tego, że Aomine nie usłyszał trzech czwartych z tego, co
powiedziała.
─
Masz brata? ─ spytał, mimo wszystko nie chcąc zrazić do siebie dziewczyny. Bądź
co bądź dobrze było mieć chociaż jednego znajomego w grupie.
─
Nie słuchałeś, co? ─ westchnęła, tłumiąc uśmiech. Mulat spojrzał na nią z
ukosa, wzruszając ramionami. ─ Tak, mam brata. Ma na imię Xavier i… właśnie tu
idzie ─ odparła, zwracając wzrok w głąb korytarza przed nimi. Daiki powiódł
spojrzeniem w tym samym kierunku.
W
ich stronę zmierzał bardzo przystojny, wysoki, szczupły chłopak. Aomine od razu
stwierdził, że jest w jego typie. Miał dłuższe blond loki na środku głowy,
które ułożone były w artystycznym nieładzie oraz wygolone boki. W uszach oraz w
wardze już z daleka lśniły metalowe kolczyki. Gdy podszedł bliżej, a Daiki mógł
mu się przyjrzeć uważniej, zauważył, że chłopak miał alabastrową cerę bez
najmniejszej skazy, podobnie jak jego siostra, delikatne rysy twarzy, pieprzyk
nad prawą brwią i jasne, pełne usta. Oczy miał identyczne jak Colette.
Uśmiechnął się lekko, gdy przed nimi stanął.
─
Widzę, że już zamęczasz kogoś swoją paplaniną ─ sarknął, patrząc na siostrę,
która pokazała mu tylko środkowy palec. Zaraz też przeniósł swój trudny do
rozszyfrowania wzrok na Daikiego i przygryzł wargę. ─ Przepraszam za nią.
Niestety, jestem jej bratem. Xavier de Foix ─ powiedział melodyjnie i wyciągnął rękę.
Aomine
wstał i odwzajemnił gest, trzymając jego dłoń odrobinę dłużej, niż powinien.
Również się przedstawił i zaczął rozmowę. Z pojawieniem się Xaviera zupełnie
przestał zwracać uwagę na Colette, jednak ona nie wyglądała, jakby jakoś
szczególnie jej to przeszkadzało. Wciąż się uśmiechała, wodząc wzrokiem od
jednego do drugiego, co jakiś czas wtrącając parę zdań do dyskusji.
Jeszcze
tego samego dnia Daiki zaprosił Xaviera po zajęciach do kawiarni. Jak się
okazało, młodszy z rodzeństwa, nie ukrywał tego, że Aomine mu się spodobał.
Wręcz przeciwnie – prawił mulatowi komplementy, rzucał dwuznaczne uwagi,
posyłał długie, ukradkowe spojrzenia i słodkie, uwodzicielskie uśmiechy.
Mężczyzna nie pozostawał dłużny, usatysfakcjonowany takim obrotem spraw.
Jeszcze bardziej był zadowolony z tego, że Foix właściwie wprosił się do jego
kawalerki i został u niego na noc. Oczywiście, czasu nie marnowali.
Po
paru tygodniach zostali parą. Colette jako pierwsza się o nich dowiedziała.
Roześmiała się wtedy i stwierdziła, że od razu wiedziała, że tak będzie i to
jej zawdzięczają swój związek. Od tamtego czasu Daiki spędzał cały swój czas
albo w towarzystwie rodzeństwa, albo samego Xaviera. Dlatego też, chcąc nie
chcąc, bardzo przywiązał się do Foixów. Jak się okazało, ich rodzice nie żyli,
więc mieli tylko siebie. Aomine nie utrzymywał ze swoimi kontaktu, więc cała
trójka tym bardziej zbliżyła się do siebie, traktując wzajemnie niczym rodzina.
Colette zwykła w tym temacie żartować, że kiedy Daiki i Xavier wezmą ślub, już
naprawdę nią będą.
Było
dobrze. Aż za dobrze. Wszystko układało się idealnie – Aomine nie miał ze swoim
chłopakiem niemal żadnych problemów, studia mijały rok za rokiem, a on radził
sobie coraz lepiej. Piętnaście miesięcy przed ich zakończeniem, jako, zdaniem
rektora, najzdolniejszy student na roku, został nawet wybrany do odbycia dwu i
pół miesięcznych praktyk w głównej siedzibie Hugo Boss’a. Daiki, oczywiście,
przystał na propozycję i wyjechał do Niemiec.
Po
powrocie zaczęły się komplikacje. Już po pierwszym miesiącu praktyk zauważył,
że coś było nie tak. Xavier zachowywał się tak, jakby z niewiadomych przyczyn
się na niego obraził. Niemal zupełnie przestał się odzywać, a kiedy już mieli
sposobność porozmawiać, często wybuchał złością i prowokował kłótnie. Mulat nie
widział w tym swojej winy. Jednak mimo swojego temperamentu, upartego
charakteru i wrodzonego wysokiego ego, postanowił przeprosić i pogodzić się z
Xavierem. W końcu mógł po prostu zrobić lub powiedzieć coś, co w niezamierzony
sposób uraziło chłopaka, a on sam tego nie spostrzegł. Chciał się więc spotkać,
jednak młodszy Foix go zbywał i unikał. Bolało go to i denerwowało
jednocześnie.
W
tamtym czasie zbliżył się Colette. Dziewczyna również zauważyła znaczącą zmianę
w zachowaniu brata i była tym w równym
stopniu zdezorientowana, co jego chłopak. Niestety, nie znała przyczyny
problemu, podobnie jak Aomine. Daiki dowiedział się o niej po upływie miesiąca
od swojego powrotu do Francji.
Nie
miał już większych nadziei na to, że jego związek z Xavierem przetrwa, nawet
jeśli teoretycznie ciągle w nim trwali. Jednak kiedy spotkał chłopaka pewnego
dnia przypadkiem na ulicy, tęsknota, złość, smutek, a jednocześnie paląca
niemoc uderzyły w niego wszystkie razem, ze zdwojoną mocą. Widząc go, Xavier
chciał uciec, ale Daiki mu na to nie pozwolił. Złapał go mocno za nadgarstek i
przyciągnął do siebie, zamykając w uścisku.
─ Co
ty odstawiasz, do kurwy nędzy? ─ warknął, kiedy chłopak go odepchnął. Nie
odpowiadał. Wbił spojrzenie w chodnik i zacisnął dłonie w pięści.
Ponad
miesiąc czasu mulat był chodzącym kłębkiem nerwów, więc kiedy te mogły wreszcie
znaleźć ujście, nie wahał się. Złapał blondyna za ramiona i potrząsnął nim.
─
Powiedz coś, do cholery!
─
Nie chcę!
Xavier
ponownie mu się wyrwał. Tym razem jednak zwrócił swój przerażony wzrok prosto
na niego. Oczy zaszły mu łzami, a usta drżały. Wyglądał tak, jakby w jego
wnętrzu walkę toczyły ze sobą tylko dwa uczucia: wściekłość i boleść. Daiki
dopiero wtedy spostrzegł, że jego skóra poszarzała, włosy straciły
charakterystyczny blask, a pod oczami pojawiły się ciemne sińce. Ten widok
mimowolnie go zabolał.
─
Zdradziłem cię, Daiki ─ wyszeptał w końcu.
Aomine
myślał, że się przesłyszał. W końcu Xavier nigdy nie zastąpiłby go kimś innym.
Był tego pewien. Ale czemu milczał? Czemu nie parsknął śmiechem, mówiąc, że to
żart? Czemu wyglądał tak, jakby wypowiedziane przez niego słowa sprawiły mu tak
wielki ból?
Wtedy
zrozumiał.
─ Z
kim? ─ spytał tylko. Jego ton był wyprany ze wszelkich emocji, nawet jego to
zdziwiło.
─ To
nieistotne! Po prostu to zrobiłem! ─ pisnął chłopak.
─
Ile razy?
─
Co…
─
Ile razy, kurwa.
─
P-parę…
─
Hm. No to znikaj z mojego życia ─ westchnął, siląc się na spokój. W
rzeczywistości miał ochotę uderzyć byłego kochanka. Tak, jakby to cierpienie,
które malowało się na jego twarzy, nie wystarczało…
─
C-co? C-czekaj, daj mi chociaż wytłumaczyć! ─ Xavier wyglądał, jakby dopiero co
się ocknął. Obejmował się ciasno ramionami i drżał. Po jego policzkach zaczęły
płynąć łzy. ─ Nie… Nie chciałem tego! On mnie zmusił! Zmusił mnie, Daiki!
Przepraszam! Ale… Ciebie nie było i nie wiedziałem, co robić. Nie miałeś dla
mnie czasu…! Chciałem ci powiedzieć, naprawdę, ale bałem się, że zrezygnujesz
dla mnie z wyjazdu!
Krzyczał.
Wykrzykiwał ledwo wyraźny ciąg słów i przeprosin, jednak z każdym kolejnym
słowem, które wypowiadał, w Daikim rosło obrzydzenie. Przestał słuchać Xaviera;
po prostu odwrócił się i zaczął iść w nieznaną sobie stronę, nie oglądając się
za siebie.
─
Zaczekaj!
Blondyn
podbiegł do niego i złapał go za skrawek koszuli, jednak Aomine wyszarpnął
ubranie z jego dłoni i rzucił mu
nienawistne spojrzenie.
─
Trzymaj się ode mnie z daleka. Już pokazałeś, kim tak naprawdę jesteś i co dla
ciebie znaczę ─ wywarczał.
Xavier
wyglądał, jakby dostał w twarz.
─ I
tak mnie nie kochałeś, więc nie masz prawa tak mówić! ─ wrzasnął nagle,
powodując tym samym, że ludzie wokół nich spojrzeli w ich stronę.
Daiki
tylko wzruszył ramionami.
─
Dziwek się nie kocha.
Ryota słuchał z mocno bijącym sercem,
starając się przyswoić do siebie wszystkie informacje. Z każdą minutą opowieści
kochanka robiło mu się coraz ciężej na sercu, a pod koniec poczuł nawet, jak
pieką go oczy. Przetarł je profilaktycznie i odchrząknął cicho, kiedy cisza, w
której się znaleźli, zaczynała dłużyć się nieznośnie. On sam nigdy nie został
tak przez nikogo zdradzony. Być może dlatego, że nikomu poza Daikim jeszcze tak
nie zaufał, ale nie wyobrażał sobie, aby ktoś go tak potraktował. Nie mogąc się
powstrzymać odwrócił się w jego ramionach i pocałował go czule.
─ Co… ─ zaczął
ochryple. ─ Co się potem stało?
─ Colette wzięła stronę brata. Robiła mi
straszne wyrzuty, że nie wysłuchałem wszystkich jego tłumaczeń, ale... To i tak
niczego by nie zmieniło ─ westchnął
mulat. Zaczął wodził dłonią po plecach kochanka, kreśląc na jego skórze
nieokreślone wzory. ─ Potem obydwoje wyjechali do Wielkiej Brytanii. Myślę, że
było to tak rok przed zakończeniem studiów. No i zupełnie urwał nam się
kontakt. Ale też nie robiłem nic specjalnego, aby go zachować. Chciałem po
prostu o tym zapomnieć, a to odcięcie się mi to ułatwiło ─ wyjaśnił.
─ Rozumiem... ─ powiedział cicho Ryota,
spuszczając wzrok. Zacisnął usta i pogłaskał kochanka po kolanie. ─ Tylko...
czego chcą teraz? ─ spytał słabo.
─ Nie wiem ─ odparł szczerze. ─ Wygląda na
to, że wrócili do Francji i sobie o mnie przypomnieli. Ale naprawdę nie wiem,
czego oczekują po takim czasie.
─ Może... Może chcą cię przeprosić ─ myślał
na głos blondyn i przełknął głośno ślinę. ─ Może powinieneś z nimi porozmawiać
─ dodał ciszej. Nie chciał, żeby mulat to robił, ale czuł, że jest to
nieuniknione. Coraz bardziej zaczął się gubić i chociaż chciał, nie wiedział
jak pomóc kochankowi.
─ Mam gdzieś ich przeprosiny ─ prychnął
mulat. Instynktownie zacieśnił uścisk, którym obdarzał blondyna. ─ Serio, nie chcę
mieć z nimi nic do czynienia. I hej, chyba się tym nie martwisz, hm? ─ podjął
nagle, przyciągając do siebie podbródek modela. ─ Nie zaprzątaj sobie głowy
Xavierem, już wystarczy, że ja to robię ─ powiedział cicho i pocałował swojego
chłopaka. Nie chciał, aby ten zaczął martwić się tym, czy aby nie zechce wrócić
do swojego byłego. Na to nie było najmniejszych szans.
─ Ty też tego nie rób ─ mruknął Kise cicho, gładząc
go wolną dłonią po policzku. ─ Wiem, że to może być trudne... ─ westchnął,
czując, że musi coś z tym zrobić. Nie chciał, aby mulat się tym zadręczał.
Sytuacja sprzed kilkudziesięciu minut utwierdziła go w tym, jak może ulżyć
kochankowi, przynajmniej na chwilę, więc śmiało z tego skorzystał. Wdrapał się
na jego kolana i pocałował namiętnie, wtulając w niego. ─ ...ale spróbuję ci w
tym pomóc ─ dokończył i zaczął obsypywać pocałunkami jego szyję, ruszając
delikatnie biodrami.
─ Nie musimy tego robić, jeśli nie masz
ochoty ─ sapnął mulat, czując się niepewnie. Nie chciał, żeby Kise zmuszał się
dla niego do czegokolwiek, zwłaszcza, że jakiś czas temu nie potraktował go
najlepiej. Wynikało to jednak z jego starych nawyków, kiedy nie mówił emocjach,
a zwyczajnie wyładowywał je na ciałach tych, którzy sami pchali mu się do
łóżka.
─ Wiem, że nie musimy ─ odparł Ryota i wplótł
palce we włosy kochanka, przytulając go do siebie. ─ Kocham cię ─ dodał nagle
bez namysłu, całując go ponownie. ─ Dlatego ciężko, żebym nie miał ochoty,
chyba, że będziesz mnie straszyć jak wcześniej ─ wyjaśnił szeptem, uciekając
wzrokiem w bok.
─ Przepraszam ─ ponownie westchnął szczerze.
─ Postaram się sprawić, że nie będziesz o tym pamiętać ─ powiedział cicho i
delikatnie ułożył kochanka na pościeli. Przejechał dłonią po jego piersi,
zahaczając o sutek, w wyniku czego Kise przygryzł wargę. Mulat pochylił się nad
jego drugą brodawką, chwytając ją między usta i trącając językiem. Jednocześnie
zsunął z niego bokserki i zaczął powoli poruszać dłonią po jego penisie, chcąc
go bardziej podniecić.
Nie musiał się długo starać. Kise szybo
zaczął reagować na jego działania. Jego oddech przyśpieszył, a z ust, gdy te
nie były zajęte pieszczeniem kochanka, wyrywały się ciche, tłumione jęki. Model
rozsunął powoli nogi, przyciągając do siebie kochanka i pocałował go w skroń,
szepcząc mu do ucha, zapominając o wstydzie:
─ Jeśli nadal chcesz to zrobić tyłem... Mogę
się na to zgodzić. ─ Jego głos drżał lekko, ale starał się brzmieć
przekonywująco i pewnie.
Daiki nie mógł powstrzymać mimowolnego
uśmiechu, który cisnął mu się na usta. Pogłaskał kochanka po policzku i ostrzegł
cicho:
─ W porządku. Ale... To może być bardziej
intensywne.
Pozwolił, by Kise sam zinterpretował te
słowa. W każdym razie był gotów zmienić pozycję, nawet w trakcie, gdyby jego
ukochany jednak się rozmyślił. Pocałował blondyna ostatni raz, po czym przestał
go onanizować i pomógł przekręcić mu się na brzuch.
Na czworakach, mając przed oczami poduszki i
wypinając w stronę mulata swoje najintymniejsze sfery, Ryota czuł się nieco
dziwnie. Uczucie to jednak zniknęło w jednej chwili, kiedy poczuł, jak Aomine
rozsuwa jego pośladki i liże jego wejście. Zastąpiło je czyste zaskoczenie
zmieszane ze wstydem. Ciężko mu było przypisać do tego jednostajne uczucia. W
jego wnętrzu szalały różne kwestie, które zaprzątały mu umysł. Gdyby ktoś
spytał Kise jakie to uczucie, w pierwszej chwili określiłby to jako
niehigieniczne i niekomfortowe, jednak na swój sposób elektryzujące. Kiedy już
się z tym oswoił, zaczął wszystko odczuwać znacznie intensywniej. Zawstydzony schował
twarz w pościeli i dysząc cicho starał się niedelikatnie zasygnalizować, jak
Daiki na niego zadziałał.
Kiedy uznał, że już wystarczająco nawilżył
partnera, Aomine odsunął twarz od jego sfer intymnych, klepiąc go przy tym
niemocno w prawy pośladek.
W końcu mógł zsunąć z siebie spodnie wraz z
bokserkami, które stały się już od jakiegoś czasu nieznośnie ciasne. Odrzucił je
w bok, na podłogę, po czym splunął na swoją dłoń, a następnie rozprowadził
ślinę po swojej niemal bolesnej, pulsującej erekcji. Pogłaskał blondyna po
biodrach, na koniec chwytając je lekko i przylgnął do jego pleców, oddychając
głęboko. Ryota nic nie mówił, ani się nie poruszył. Zdawało się, że
niecierpliwie czeka, więc Daiki pocałował go w kark i wsunął się w niego
powoli.
─ W porządku? ─ wystękał, czując jak model
drży nieznacznie, przez co zamarł w połowie drogi.
─ Tak. N-nie przestawaj ─ odparł równie
ciężko.
Daiki nie zamierał się z nim spierać. Słysząc
przyzwolenie w formie wręcz rozkazu, nie wahał się już ani chwili. Wszedł w
kochanka w całości, jednym, głębokim pchnięciem, obijając przy tym swoje kulsza
o jego pośladki. Jęknął głucho, czując, jak gorące, wilgotne wnętrze zaciska
się na nim odruchowo, przyprawiając o dreszcze. Z niemałym trudem zaczął powoli
się poruszać, przygryzając przy tym delikatnie wystającą łopatkę Ryoty.
Chłopak pod nim zatrząsł się i uniósł głowę,
wczepiając palce w pościel. Jęknął głośno, pierwszy raz nie czując wstydu ze
swoich reakcji. To, w jakiej pozycji się znajdywali, owszem, było krępujące,
jednak fakt, iż nie czuł na sobie wzroku kochanka, dodał mu dużo śmiałości.
Niemożliwość pocałowania czy dotknięcia go, nad czym szczerze ubolewał, zmusiła
Kise do całkowitego skupienia się na przyjemności i ruchach partnera. Westchnął
z rozkoszą, napinając mięśnie przy kręgosłupie, wyginając go mocno, aby mulat
mógł łatwiej się w nim poruszać i opadł zaskoczony na materac, gdy mężczyzna
sięgnął jego prostaty. Model wyjęczał z aprobatą imię Daikiego i przygryzł
dolną wargę, zaciskając mocno powieki.
Aomine przyspieszył, chwytając biodra
blondyna w dłonie i jeszcze bardziej przycisnął go do siebie, w wyniku czego
Kise krzyknął. Mulatowi było tak dobrze, że niemal zaczął zacierać wszelkie
hamulce. Posuwał kochanka szybko i mocno, za każdym razem wchodząc w niego do
samego końca, drażniąc przy tym jego prostatę. Zwykły oddech nie był w stanie
dostarczyć odpowiedniej ilości tlenu jego palącym płucom, więc zaczął dyszeć.
Jego czoło zroszone było potem, a mięśnie piekły przez stan zbyt długiego
napięcia. W pewnym momencie, gdy wstrząsnął nim dreszcz, zwolnił znacznie,
opadając niemal całym ciężarem ciała na plecy pod nim. Zaczął wodzić dłońmi po
brzuchu modela, powodując tym u niego dreszcze. Jednocześnie wyciągnął szyję
jak najdalej mógł i polizał miejsce za uchem Ryoty.
Blondyn starał się uspokoić oddech i
zignorować bolesne uczucie niespełnienia. Ponownie zadrżał i uniósł się nieco
na łokciach, aby spojrzeć z ukosa na kochanka, gdy mimowolnie zaczął uginać się
pod jego dotykiem. Aomine, widząc to, zamruczał mu do ucha, celowo pogłębiając
jego dreszcze. Ryota schował twarz w pościeli i nabił się na niego mocno,
tłumiąc jęk i uśmiech satysfakcji, gdy usłyszał głuche sapniecie ze strony
Daikiego.
Aomine omal nie doszedł. Był już naprawdę na
skraju, więc każdy tego typu ruch
sprawiał, że zaciskał kurczowo powieki i przygryzał wargę do krwi, aby
tylko zdusić w sobie przekleństwa. Nie ruszał się przez chwilę, jednak kiedy
Kise zaczął się pod nim niespokojnie wiercić, wszedł w niego mocno, uderzając
dłonią o jego pośladek, nieco mocniej, niż poprzednio.
Ryota zachłysnął się powietrzem, prostując
jak struna i zaczerwienił się potężnie. Daiki syknął, bo klepnąłwszy kochanka,
sprawił, że ten zacisnął się na nim mocno. Kise nie zdążył zganić partnera, bo
gdy tylko otworzył usta, mulat poruszył niespokojnie biodrami.
─ Ah! ─ wyrwało się niższemu, kiedy poczuł
obejmującą go falę rozkoszy. Czując, że jest bliski kresu, próbował się
odwrócić. Daiki pomógł mu w tym, przynajmniej częściowo. Chwycił jego prawą
nogę w zgięciu kolana i pociągnął mocno, zakładając ją sobie na lewe ramię. W
wyniku tych działań, Kise znalazł się na boku, jednak przez to, że niemal w tej
samej chwili poczuł wargi i język kochanka na swoich, nie zdążył nawet rozeznać
się w sytuacji. Przymknął oczy, jęcząc mulatowi w usta, kiedy ten przyspieszył.
Zrezygnował z długich, mocnych i płynnych pchnięć na rzeczy krótkich i
chaotycznych. Obydwaj byli już na skraju, więc doszli niemal w tym samym
momencie, zamierając nagle.
Przez długi czas milczeli, zbierając swoje
myśli. Kise starał się złapać oddech, próbując przełknąć ślinę. Kiedy w końcu
przestał się trząść, spojrzał na kochanka karcąco, marszcząc brwi. Odwrócił się
całkiem na plecy, zarzucając mulatowi nogę na drugie ramie. Pociągnął go w dół,
zginając kolana i pocałował go łapczywie, na koniec gryząc jego wargę.
─ Dostanie ci się za te klapsy ─ burknął
czerwony i odepchnął od siebie, odwracając z uśmiechem.
─ Wybacz ─ parsknął Daiki. Przeczesał dłonią
włosy i wygodnie ułożył się na blondynie, całując go w szyję. ─ Nie mogłem się
powstrzymać…
─ Yhym... Z dojściem też ─ burknął
zażenowany. ─ Nagrabiłeś sobie.
─ Hm? Więc było aż tak źle? ─ wymruczał
mulat, przejeżdżając dłonią po jego boku. ─ Mamy to zrobić jeszcze raz, żebyś
poczuł się usatysfakcjonowany?
─ Chciałbyś ─ prychnął Kise, starając się
zignorować jego dotyk. Mimo wszystko przeszedł go dreszcz, przez co cmoknął
niezadowolony. ─ Daruję ci tym razem ze względu na sytuację, ale następnym masz
się pilnować.
─ Tak, tak ─ skłamał gładko mulat i pocałował
kochanka, uśmiechają się przy tym kącikiem ust. Następnie przytulił go mocno i
wplótł dłoń w jego włosy, bawiąc się nimi.
─ Powiedz mi coś o sobie ─ powiedział nagle,
naśladując próbę, którą to Kise uraczył go już jakiś czas temu.
─ Mam 189cm wzrostu, obecnie mieszkam w
Paryżu i mam świetnego chłopaka, którego bardzo kocham ─ wymruczał mu u usta,
uśmiechając figlarnie.
─ O wszystkim już wiedziałem ─ prychnął
Daiki, szczypiąc kochanka w bok, niezadowolony. ─ Chcę jakiś pikantnych
szczegółów z twojej młodości ─ zażądał.
─ Robiłem kiedyś jako człowiek-guma ─ powiedział
beznamiętne blondyn i odwrócił twarz w jego stronę. ─ Czy to wystarczająco
pikantne?
─ Serio? ─ parsknął Aomine, tłumiąc w sobie
wybuch śmiechu. ─ Chcę wiedzieć o tym więcej ─ ledwo z siebie wydusił.
─ Pełna widownia, wiwaty na stojąco i romans
z kobietą z brodą... ─ powiedział rozbawiony. ─ Naprawdę nie ma nic takiego, co
było ciekawe w mojej przeszłości ─ wytłumaczył się.
─ Głupek ─ westchnął mulat, gdy już się
uspokoił, co wcale nie było takie proste. Poczochrał chłopakowi włosy i zszedł
z niego. Zaraz jednak położył się naprzeciw niego i wziął go w ramiona,
przytulając do siebie delikatnie. ─ Chciałem po prostu czegoś o tobie
posłuchać. Nie musi być nie wiem jak ciekawe. Wystarczy, że będzie o tobie ─
sapnął, mimo wszystko chcąc usłyszeć od kochanka jakąś prawdziwą historię o nim
z przeszłości.
Kise zarumienił się lekko i zaczął myśleć
intensywnie o dzieciństwie i czasach, kiedy był nastolatkiem. Nic jednak nie
przychodziło mu do głowy, oprócz jednej rzeczy. Westchnął więc i uśmiechnął się
delikatnie.
─ Tylko się nie śmiej... ─ ostrzegł go. ─ Jak
byłem mały chciałem zostać kwiaciarzem ─ powiedział zarumieniony.
─ Wow. To taki... delikatny zawód ─
stwierdził Daiki poważnie. Nawet przez moment nie przeszła mu przez głowę myśl,
aby wyśmiać swojego partnera. ─ Więc znasz się na kwiatach? ─ spytał, chcąc
jakoś pogłębić temat.
─ W ogóle ─ zaśmiał się Kise. Odczekał
chwilę, jakby sobie przypominając i uśmiechnął się lekko. ─ Ale w szkole był
taki chłopak, który zajmował się roślinami. Był chyba dwa lata starszy i prawie
nigdy się nie uśmiechnął. A przynajmniej ja nigdy nie słyszałem, żeby
wypowiedział choćby słowo ─ powiedział zamyślony, gładząc nieświadomie bok
kochanka. Nagle wyprostował się i wbił wzrok w sufit. ─ Ale przy kwiatach był
całkiem inny... Byłem tym zafascynowany ─ przyznał, lekko tym faktem
zażenowany. Doskonale wiedział, że równie dobre słowo, do opisania jego dawnych
odczuć, nazywało się „zauroczony”.
─ Pierwszy raz spotkałem się z taką pasją i
czułością na jednym obrazku ─ westchnął i zachichotał. ─ Naprawdę onieśmielił
mnie ten widok. Jeszcze bardziej chciałem się wtedy do niego zbliżyć, ale on
najwyraźniej wolał zostać w swoim świecie. Ciszy i kwiatów ─ urwał, patrząc w
szafirowe tęczówki. ─ Nie byłem lubiany w podstawówce ─ powiedział nagle. ─ Wiesz,
byłem z tych małych, wrażliwych chucher, którymi łatwo się manipulowało i nie
miały siły się postawić ─ zaśmiał się kwaśno, przypominając sobie nieprzyjemną
sytuację. ─ I wiesz, kiedy byłem już na skraju załamania, nielubiany, prześladowany
i bity, uciekając z płaczem do pustej klasy, zobaczyłem na swoim biurku słonecznik.
─ Uśmiechnął się szczerze. ─ Obok leżała mała karteczka ze znaczeniem
kwiatka... ─ dodał z nostalgią i spojrzał z powrotem w górę. ─ Po tym zdarzeniu
zobaczyłem się z nim tylko raz. Uśmiechnął się do mnie, przytulił i powiedział,
coś czym ujął moje siedmioletnie serce. Powiedział, że tacy jak my, są jak
kwiaty. Łatwi do skrzywdzenia, ale piękni i wytrwali ─ parsknął śmiechem, szybko
tłumacząc swoją reakcję: ─ Byłem wtedy romantykiem. Nie muszę chyba dodawać,
jakim stał się dla mnie bohaterem?
─ Huh…
Daiki milczał przez moment. Słowa Ryoty dały
mu co nieco do myślenia. Jak sięgał pamięcią, sam był raczej jedną z tych osób,
która dręczyła inne, niż była dręczona. Bardzo tego żałował. Co gorsza, na
swoje usprawiedliwienie nie miał nawet żadnej konkretnej wymówki.
─ Dobrze, że spotkałeś kogoś takiego jak on ─
odparł szczerze po chwili. ─ Myślę, że miał sporo racji w tym, co ci
powiedział. Zwłaszcza o tej wytrwałości ─ powiedział cicho. Wyciągnął dłoń i
pogładził jej palcem wskazującym skórę kochanka od skroni do brody.
─ Odkąd spotkałem ciebie, to coraz bardziej tracę
na tej cesze ─ przyznał po chwili ciszy, przenosząc wzrok na kochanka i
przygryzając dolną wargę, by szybko uciec spojrzeniem w bok.
─ Czemu? ─ spytał, nie do końca rozumiejąc,
co partner pragnie przekazać mu swoimi słowami.
─ Bo zacząłem na tobie polegać... ─ westchnął
i wypuścił ze świstem powietrze. Przysunął się do mulata i przytulił mocno. ─ I
teraz już bym sobie bez ciebie nie dał rady ─ wyjaśnił z trudem.
To wyznanie sprawiło, że Aomine poczuł nagły
ucisk w piersi oraz falę ciepła, która niespodziewanie zalała jego ciało i
sprawiła, że aż westchnął cicho, zaskoczony. Nigdy by nie przypuszczał, że
poczuje się tak odpowiedzialny za kogoś, jak w tamtej chwili za Ryotę. Dopadła
go świadomość, że gdyby modelowi cokolwiek się stało, to właśnie on byłby temu
winny. Bo Kise mu zaufał. Tak bardzo, że po prostu oddał mu siebie w całości. A
jemu, Daikiemu, nie pozostawało teraz nic innego, jak dbać o Ryotę niczym
najcenniejszy skarb.
─ Więc będę przy tobie ─ odparł po prostu i
pogładził jego włosy, wsuwając w nie nos. Przymknął powieki i odwzajemnił
uścisk, chcąc dać tym gestem dodatkowe potwierdzenie tego, że blondyn może na niego
liczyć bez względu na wszystko. ─ Kocham cię.
─ A ja ciebie ─ westchnął drżąco, gdyż za
każdym razem, gdy słyszał od kochanka te dwa, proste słowa, jego serce obijało
się boleśnie o żebra, a on sam nie potrafił znieść przez chwilę własnych uczuć.
─ Bardzo ─ dodał cicho i wspiął się na biodra mulata, inicjując długi, namiętny
pocałunek.
Krótki, drapieżny uśmiech i głodne spojrzenie wystarczyło, aby popchnąć kochanka do kolejnej rundy, w której pogrążyli się do późnej nocy, aż nie padli bez sił, zasypiając ciasno spleceni po krótkim, niedbałym prysznicu.
Krótki, drapieżny uśmiech i głodne spojrzenie wystarczyło, aby popchnąć kochanka do kolejnej rundy, w której pogrążyli się do późnej nocy, aż nie padli bez sił, zasypiając ciasno spleceni po krótkim, niedbałym prysznicu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz